niedziela, 9 października 2022

Lis w owczej skórze: Rozdział 12

Stanęli przed klubem. Muzyka wydobywała się zza ścian, zachęcając ich do wejścia, jednak byli oporni; zwłaszcza Cezary. Trzymał Wiktora za ramię i niemal ciągnął go w tył, podczas gdy Janek swoim podekscytowaniem zachęcał go, aby szli na przód. Chłopak nie dawał się morderczym spojrzeniom Sobonia, ani jego posępnej minie. Skupiał się na Wiktorze. Na tym, czego będzie się w stanie od niego dowiedzieć, kiedy ten wypije kilka drinków.

Promieniał. Jego twarz rozjaśniła się, zachęcała do wysyłania w jej stronę uśmiechów, co zresztą ludzie czynili, gdy tylko napotkali go wzrokiem.

Janek stał przed nimi w pełnej krasie. Niemal błyszczał, wyrywając się do przodu, by zaznać trochę prawdziwej zabawy. Jak nastolatek, któremu rodzice pierwszy raz pozwolili pójść na imprezę.

Śmiał się i żartował w najlepsze, pochylając się do Wiktora, kiedy stali w kolejce. Zwracał na siebie uwagę i czuł się w końcu jak ryba w wodzie. Opięty w swoje najlepsze, ciemne dżinsy, w pastelowej, luźnej bluzie ukrytej pod niebieską kurtką, wiedział, że jest w odpowiednim miejscu. Wcale nie udawał. Po prostu czuł się dobrze, kiedy po spędzeniu wieczności w zamknięcia był tutaj – wśród ludzi i spojrzeń, w centrum uwagi, gotowy wszczynać słowne debaty, ale też, być może, uciszyć kogoś ustami bez używania słów.

To się jeszcze okaże.

niedziela, 2 października 2022

Lis w owczej skórze: Rozdział 11

     Dwie godziny zajęło mu uporanie się ze sprawami w pracy. Myślał, że uda mu się załatwić to szybciej, ale okazało się, że na jednej ze stacji zepsuła się kasa i musiał zjawić się tam osobiście, żeby zadzwonić po serwis. Pracownik był nowy i nie miał pojęcia, gdzie szukać numeru, a przy tym wyglądał na tak zdenerwowanego, że Cezaremu nawet przez myśl nie przeszło, aby jeszcze się o to wściekać. Ze spokojem odczytał numer telefonu z tyłu kasy i pokazał go młodemu pracownikowi.

– To twój pierwszy tydzień? – zapytał, chcąc rozładować napięcie, kiedy czekali na obsługę. 

– Już zaczął się drugi – sprostował, bawiąc się nerwowo palcami. 

Cezary tak działał na ludzi. Wzbudzał w nich stres, gdy patrzył na nich obojętnym, czasami wręcz chłodnym wzrokiem, a ludzie mieli przeświadczenie, że jeżeli tylko popełnią jakiś błąd, skarci ich albo, co więcej, od razu wyrzuci. Było to mylne wrażenie, bo Cezary miał w sobie duże pokłady cierpliwości. Nie tolerował jedynie jawnej głupoty albo ignorancji, gdy tłumaczył komuś coś po raz kolejny. 

– Takie rzeczy się dzieją – zapewnił go. – Ostatnio co prawda dwa lata temu, ale takie już szczęście nowego, że akurat zdarzają się na jego zmianie. 

Młody mężczyzna uśmiechnął się do niego. Chyba zaczął dostrzegać, że Soboń jednak nie był taki straszny, jak wydawał się na pierwszy rzut oka w tym swoim garniturze i z powagą wypisaną na twarzy. Odrobinę się rozluźnił, przez co rozluźnił się również Cezary. 

Miał dość napiętej atmosfery. 

niedziela, 18 września 2022

Lis w owczej skórze: Rozdział 10

 Spacer z Jankiem faktycznie w pewnym sensie pomógł mu na chwilę zapomnieć o tym, co właśnie zbliżało się do niego ze zwyczajowym uśmieszkiem. Twarz Kosarza była pogodna. Raczej rzadko bywało inaczej w chwilach, kiedy się widzieli, jednak te nieliczne wyjątki od reguły kazały Soboniowi mieć się na baczności. I zdecydowanie nie podpadać. Nigdy.

– Czarek, synu, mam wrażenie, że ostatnio widujemy się coraz rzadziej. – Mężczyzna wsiadł do auta, a to zakołysało się od jego masy. Kosarz był potężnym mężczyzną. Z postury przypominał Kingpina, szerokie ramiona i klatka piersiowa wzbudzały respekt, zwłaszcza kiedy widziało się do czego były zdolne. Twarz miał kwadratową, z mocno zarysowaną szczęką, na której zawsze znajdowała się kilkudniowa szczecina. Szeroko rozstawione oczy spod krzaczastych brwi łypały na niego w rozbawieniu. Kosarz bowiem doskonale zdawał sobie sprawę, że Soboń oddala się powolnymi krokami na tyle, na ile może, a on i tak go trzymał w garści. Zwłaszcza od czasu, kiedy sprawił mu te przeklęte stacje... Od tego momentu Cezary czuł, że nie było mu pisane uwolnić się od "opiekuna", a ręka na jego karku mogła zacisnąć się w każdym momencie, żeby przypomnieć mu, gdzie było jego miejsce.

– Tak, cóż... Mam sporo na głowie – odpowiedział swoim zwyczajowym, beznamiętnym głosem, podczas gdy rozglądając się czujnie ruszył spod domu Kosy. Mężczyzna spojrzał na niego i machnął ręką. Nie wierzył mu. Zresztą całkiem słusznie. Ostatnio nie działo się zbyt wiele w przeciwieństwie do ostatnich dwóch lat. To kłamstwo jednak było na tyle uniwersalne, że zawsze uchodziło mu na sucho, a Kosarz miał już swoje lata i nie był tak dociekliwy jak kiedyś. Pogłoski mówiły, że się starzał. Soboń kiedy na niego patrzył, wcale tego nie widział. Poza tym, że jego włosy z rdzawych zrobiły się szare, niewiele się zmieniło od chwili, gdy widział go po raz pierwszy w wieku trzynastu lat.

niedziela, 4 września 2022

Lis w owczej skórze: Rozdział 9

 Wiktor starał się nie wyglądać na poirytowanego, kiedy w końcu Cezary stanął przed jego stolikiem i spojrzał na niego zmęczonym wzrokiem. Starał się, ale mimo tego Soboń widział, że tylko chwila dzieliła go od wybuchu. Nieważne czy przyczyną był sam widok spóźnionego kochanka czy dochodziły do tego też trzy stojące na blacie kubki po kawie, które zdecydowanie mogły wprawić go w stan pobudzenia, objawiającego się zresztą nerwowym postukiwaniem stopą o posadzkę, ale w tym momencie nie miało to znaczenia.

Cezary uniósł dłoń do skroni już szykując się na tyradę, ale zamiast niej przez zaciśnięte zęby padło jedynie:

– Wiesz, ile osób musiałem spławić?

– Trzy?

– Tak, geniuszu. Trzy!

– Kubki dowodem zbrodni.

niedziela, 21 sierpnia 2022

Lis w owczej skórze: Rozdział 8

 

Nie wiedział, co mógłby powiedzieć, kiedy stanął przed Soboniem w głuchej ciszy w pustym korytarzu, dlatego dłonie zacisnął w pięści i odwrócił wzrok. Wtedy też mężczyzna ruszył do wyjścia, mimo że wyraźnie liczył na jakieś słowa. Te jednak nie chciały chłopakowi przejść przez usta. Co niby miał powiedzieć? Jak się zachować?

Soboń był jego wrogiem. Szantażował go. Groził jego ojcu, a nawet więcej, był dla niego realnym zagrożeniem, dlaczego więc czuł, że wypadało mu go przeprosić?

Może dlatego, że umawiali się, aby nie robił nic głupiego. Ten dzień miał pójść po jego myśli i Janek mógł zrobić dla niego chociaż tyle, ale i to musiało mu się wymknąć spod kontroli. Nie, żeby bardzo żałował.

Soboń był problemem, ale był mu również potrzebny. Marzenia o tym, że cała ich przeszłość pójdzie w zapomnienie już były nieważne. To się nie wydarzy. Czy tego chciał czy nie był skazany na jego towarzystwo i musiał zrobić wszystko, aby nie pogorszyć sytuacji, która po dzisiejszym i tak wydawała się wyjątkowo beznadziejna.

Powłóczył za nim nogami bez entuzjazmu. Widok ojca sprawił mu radość, mimo że przyprószoną nutą goryczy, ale teraz nie potrafił się nią cieszyć. Nie, kiedy cała jego przyszłość zależała od tego mężczyzny, który jeszcze chwilę temu bez wahania przycisnął go brutalnie do stołu, obijając mu twarz i wykręcając rękę.

poniedziałek, 8 sierpnia 2022

Druga szansa: Bonus II Wyjazd zimowy, cz. IV

 – Ktoś tu wstał w wyjątkowo dobrym nastroju – zauważył Marcel, kiedy rano wtoczył się do kuchni, gdzie zastał rozpromienionego Kacpra. Chłopak właśnie przygotowywał im śniadanie w akompaniamencie muzyki z telefonu, do której przytupywał nogą. Na sobie miał cienki, błękitny sweter i czarne dresy, które, na Marcela oko, umazane były ciastem na naleśniki. Te, które już się usmażyły roztaczały w całej kuchni przyjemny zapach.

– To prawda – odparł i nim Marcel zdążył skraść z talerza naleśnika, on skradł mu pocałunek.

– I nawet obolałe ciało nie ma wpływu na tenże nastrój?

– Nawet w małym stopniu – powiedział przymilnie, po czym przygładził mu włosy. Niestety zaraz się odwrócił w stronę kuchenki i przerzucił naleśnika w powietrzu, zanim ten zdążył się przypalić. – Zresztą z tego co widzę też jesteś dzisiaj wyjątkowo radosny.

– Mhm, nie mogę zaprzeczyć. Nawet siniaki na tyłku mi nie przeszkadzają – wyszczerzył się, odstępując krok do tyłu, po czym wskoczył na blat, żeby towarzyszyć Kacprowi w kuchni dopóki ten nie skończy. – Przynajmniej dopóki nie usiadłem – jęknął i powiercił się szukając wygodniejszej pozycji.

niedziela, 7 sierpnia 2022

Lis w owczej skórze: Rozdział 7

 W głowie mu szumiało, co gorsza świat dziwnie falował, a wrażenie to wzmagały światła z latarni, które w mokrej od roztopionego śniegu nawierzchni mieniły się i oślepiały. Janek już wcześniej doświadczył dużo stresu, ale ten był inny. Oprócz strachu i niepewności, gdzieś od spodu przebijała się nadzieja i ekscytacja. Nie widział ojca od tylu lat. Lat, przez które tak wiele się zmieniło, on również się zmienił i najpewniej Wojciech tak samo. Obawa mieszała się z radością i chyba właśnie od tego tak bardzo kręciło mu się w głowie.

Biło od niego gorąco, które odbijało się na jego policzkach lekkim zaczerwienieniem, co Soboń zauważył bez najmniejszego problemu.

– Cieszysz się? – zapytał z dystansem, kiedy otwierał przed nim drzwi wejściowe do mieszkania.

– Mam neutralny stosunek – skłamał gładko. Soboń nie wyglądał, jakby się nabrał. Złapał go za ramię i przytrzymał przy sobie.

– To nie będzie miłe spotkanie – powiedział, a Janek nie wiedział, czy to bardziej groźba czy ostrzeżenie.

wtorek, 2 sierpnia 2022

Lis w owczej skórze: Rozdział 6

 


 Tym razem nie spędził całego dnia w łóżku. Gdy tylko się przebudził, a wcale nie spał długo, najwyżej osiem godzin, wziął wszystkie rzeczy, które zostawił mu Soboń i położył je na biurku. Usiadł przy nim i jak człowiek zjadł obiad albo późną kolację. Nie miał pewności. Herbata w termosie wciąż była ciepła, a kanapki, mimo że podeschnięte, wcale nie smakowały tak źle. Jedząc, przeglądał tytuły książek. Było ich cztery i było to więcej, niż miał w rękach przez całe swoje życie. Tytuły i okładki różniły się diametralnie. Każda była z innego gatunku. Na wierzchu leżał nieśmiertelny Orwell, tuż pod nim znajdował się kryminał, który minimalnie bardziej zainteresował chłopaka. Przedostatnia pozycja nic mu nie mówiła, ale opis z tyłu wskazywał na to, że była to fantastyka naukowa, a na końcu... Zbrodnia i kara.

Janek wpatrywał się w nią przez dłuższy moment, po czym parsknął. Wziął do ręki stare tomiszcze. Pokręcił głową. To już nie mogło być bardziej wymowne.

Podobała mu się kreatywność Cezarego. Torturowanie go lekturą szkolną zdecydowanie było bardziej w jego stylu, niż wykręcanie mu rąk. Gdyby Soboń miał gorszy dzień pewnie puszczałby mu disco polo, chociaż mogłoby to być zbyt wiele nawet jak na niego.

Zbrodnia i kara...

niedziela, 31 lipca 2022

Lis w owczej skórze: Rozdział 5

 Im dłużej Janek myślał o ich wczorajszej konfrontacji, tym bardziej miał poczucie, że była kompletnie niepotrzebna i nic nie wniosła do ich życia. Co więcej mogła znacznie skomplikować sprawy. Sprawić, że będzie niezręcznie i Janek tego żałował. Mógł nie testować Sobonia. Zresztą test ten wcale mu nie wyszedł i Cezary go zdał. A raczej oblał. Janek sam już nie wiedział!

Tej nocy nie mógł spać. Po tym jak Soboń bez dalszych rozmów podał mu bandaż i powiedział, że ma wracać do siebie po prostu to zrobił. On, Janek – oszust. Milcząc, zawlókł dupę do sypialni – celi, i siedział długie godziny, patrząc się w okno. Potem chodził w kółko. Następnie wszedł z rezygnacją na materac i już drugą godzinę leżał w łóżku, chcąc zasnąć. Nie wiedział, czemu się tak torturował, ale nie potrafił. Jego organizm walczył ze snem, mimo że chłopak zaciskał powieki i modlił się o odpłynięcie chociaż na chwilę. Wiedział, że ciężko mu będzie następnego dnia, jednak godziny mijały, a on dalej nie spał. Jego myśli błądziły w różnych kierunkach. Najczęściej jednak myślał o sobie. Zdawał sobie sprawę, jak sprzeczne były jego zachowania. Sam się w nich gubił. Było tak jakby targała nim gorączka, ale to nie ona była sprawczynią tego zachowania. Nie był chory, mimo że tak się właśnie czuł.

Kiedyś wydawało mu się, że kiedy nadejdzie odpowiedni moment wszystko wróci do normy. Z powrotem przeskoczy na dawne tory, wróci do siebie. Z dumą będzie w stanie wypowiedzieć własne imię, ucieszy się nawet, że gra wreszcie dobiegła końca.

Tak się nie stało, mimo że moment ten właśnie nadszedł.

Zamiast się cieszyć, czuł przerażenie. Nie mógł nawet słuchać własnego imienia, a co dopiero go używać. Bolał go żołądek; sam już nie wiedział, czy przez to, że w końcu coś zjadł, czy przez wewnętrzne rozterki.

niedziela, 17 lipca 2022

Lis w owczej skórze: Rozdział 4

 Obudził się gwałtownie i niewiele myśląc zerwał się na nogi. Był przerażony i w pierwszym momencie nie miał pojęcia, dlaczego poczuł przeszywający ból w nadgarstku a potem opór, który kazał mu opaść na łóżko niemal tak szybko, jak się z niego zerwał. Obrzucił niedobudzonym spojrzeniem swoją rękę i jęknął, kiedy zobaczył jak ze zdartej skóry niemałym strumieniem zaczyna wypływać krew. Wtedy szybko sobie przypomniał i wcale nie zrobiło mu się lepiej.

Poruszył delikatnie ręką i przystawił ją do twarzy. Skórę miał zdartą aż do kciuka. Westchnął ciężko. Wbrew pozorom bolało go to mniej niż zwykłe zadrapanie. Może dlatego, że wciąż był śpiący. A może dlatego, że nie miał ochoty na dramatyzowanie i miewał w życiu zdecydowanie gorsze rany.

Z tej jednak krew wciąż nie przestawała płynąć, dlatego wolną ręką owinął ją w czarną kołdrę, ciesząc się ślady nie odbijają się na materiale. Niedługo trwało jego zadowolenie. Szybko sobie uświadomił, że jeżeli Soboń kiedyś zdecyduje się go rozkuć na pewno i tak zauważy ranę.

Sam nie wiedział, czemu mu to przeszkadzało. Zrezygnowany opadł na poduszki i spojrzał za okno. Słońce zdążyło już się pokazać na niebie, mimo to było szaro i brzydko. Zamiast śniegu, padał deszcz, co sprawiało, że czuł się jeszcze bardziej przygnębiony.

sobota, 16 lipca 2022

Druga szansa: Bonus II Wyjazd zimowy cz. III

 Nagle bowiem rozdzwonił się telefon Kacpra, wibrując szaleńczo na stole. Obaj się skrzywili. Posłali sobie przeciągłe spojrzenia. Blondyn podszedł leniwie do stołu w głębi duszy prosząc, by połączenie się skończyło, ale niestety tak się nie stało. Zerknął na wyświetlacz, zmarszczył delikatnie czoło i odebrał, a Marcel przyglądał mu się wgnieciony w kanapę. To znaczy głównie przyglądał się wyrzeźbionemu ciału. Zwłaszcza pośladkom. Pośladki Kacper miał pierwszorzędne.

– Możesz powiedzieć temu pacanowi, żeby odbierał telefon?! – Doszło do niego w tym samym momencie, kiedy Kacper włączył tryb głośnomówiący. – Zwłaszcza od swojej matki? Przecież mnie w końcu wpakują do pierdla za te wszystkie kłamstwa. 

– Nie przeszkadzaj sobie. Marcel doskonale cię słyszy – rzucił zrezygnowany Kacper i spojrzał na Rogackiego wymownie. 

– Świetnie – skwitował Bartek. – No to słuchaj, Marcel, właśnie dzwoniła do mnie Ewa, odchodząc od zmysłów, dlaczego nie odbierasz i nie odzywasz się przez cały dzień. – Marcel jęknął. – Więc oczywiście jej powiedziałem, że bawimy – podkreślił wymownie ostatnie słowo – się świetnie i nam to wypadło z głowy. No i że już cię idę opierdolić i że zaraz do niej zadzwonisz. Przy okazji powiedziałem jej, jak aktywny mieliśmy dzisiaj dzień i że przez to mózgi nam się już powyłączały. Co chyba nie jest w twoim przypadku jakąś szczególną nieprawdą. – Marcel zamknął oczy, modląc się w duszy o siłę. Nie przeszkadzało mu to jednak w tym, by przyznać przyjacielowi rację. – No i to z grubsza tyle. Odezwij się do mamy. Sorry, że przeszkadzam. Wiem, że macie miły dzień. 

– Bartek… – Marcel podniósł się ciężko z kanapy. – Dzięki, że nas kryłeś. Obiecuję, że to już ostatni raz. 

niedziela, 10 lipca 2022

Lis w owczej skórze: Rozdział 3

 Czuł się odsłonięty, kiedy patrzył na swoje gołe nogi pokryte jasnymi włosami. Całe szczęście, że były jasne. Gdyby były ciemniejsze to mogłoby mu przejść przez głowę, aby je wydepilować. I to po co? Dla jakiegoś faceta, który jadł z nim śniadanie, wpatrując się mu w twarz z nieodgadnioną miną. Oczywiście, że w twarz, a nie na jego odkryte ciało. Czego on się spodziewał? Że będzie posyłał mu obleśne spojrzenia i mierzył go wzrokiem od tyłka w dół?

Cóż, nie wykluczał tego. Nie znał go, a skoro wieści o jego orientacji rozniosły się już w świat, to coś musiało być na rzeczy. Na razie jednak facet albo dobrze się maskował albo po prostu nie był oblechem, który leciał na wszystko, co znalazło się w zasięgu jego dłoni. A nawet jeżeli leciał – Aleksy właściwie chciałby to wiedzieć – to był w tym bardzo subtelny.

Miało to swoje plusy i minusy. Dzięki temu przynajmniej czuł się bezpieczniej. Mógł w spokoju cieszyć się nieprzypalonymi naleśnikami i podziwiać salon, wsłuchując się w wiadomości lecące z telewizora, nie martwiąc się, że w pewnym momencie Cezary wstanie od stołu i z nieczytelną miną po prostu się do niego przystawi. Nie mógł za to go rozgryźć i to już nie było mu na rękę.

Czy facet naprawdę “pomógł” mu z dobrej woli? Miał aż taką słabość do młodych chłopaków, że bezinteresownie zaproponował mu nocleg? Facet, który w niewyjaśnionych okolicznościach przejął pieczę nad szeregiem stacji benzynowych, których właściciel zaginął i najpewniej już się nie odnajdzie? Aleksy spojrzał na niego zamyślony. Po raz kolejny zlustrował jego twarz, głównie oczy. Ponoć oczy były odbiciem duszy, a te Cezarego wyglądały całkiem łagodnie.

środa, 6 lipca 2022

Druga szansa: Bonus II Wyjazd zimowy, cz. II

 Poranek był podobny. Cieszyli się swoją obecnością, chwilą spokoju, czasem tylko dla siebie. Cieszyli się wspólnym śniadaniem, słodką kawą i śniegiem sypiącym za oknem. Siedzieli razem przy stole, przed nimi leżał stos stygnących już gofrów, konfitura ze śliwek zgarnięta z jednej z szafek i świeżo pokrojone owoce, które przywieźli ze sobą. Trochę dalej stał wazon, który ponoć przetrwał w pożarze, a w nim pełno było ususzonych, wiosennych kwiatów.

Marcel poczuł się tu naprawdę dobrze, kiedy Kacper tak miło wspominał to miejsce. Miejsce, w którym, jakby nie patrzeć, mógł kiedyś zginąć. A jednak siedział tu i śmiał się, jedząc gofry. Odkąd był z Marcelem jego stosunek do słodyczy uległ delikatnej zmianie. I mimo że wciąż nie był takim łasuchem, właściwie dalej było mu do niego daleko, to czasami ulegał pokusie i, tak jak teraz, jadł słodkości wspólnie z Marcelem.

Może właśnie dlatego to robił. W końcu wspólnie z Marcelem miał zamiar również pójść na studia. Wspólnie z nim był.

– Czemu się tak uśmiechasz? – Usłyszał obok i roztargniony zerknął w niebieskie oczy.

– Bez przyczyny – odparł, chwytając chłopaka za rękę. Wsunął palce między jego palce i siedział tak przez chwilę, patrząc na splecione dłonie. – Czy na początku… Kiedy jeszcze nawet nie mogłem na ciebie patrzeć, chociażby przeszło ci przez myśl, że to – uścisnął mocniej jego dłoń – mogło się tak skończyć? – zapytał, wbijając w chłopaka uważne spojrzenie.

poniedziałek, 4 lipca 2022

Druga szansa: Bonus II Wyjazd zimowy, cz.I

 Umm, hej? Ktoś ma ochotę na trochę zimy w środku lata? Bo jak tak, to przychodzę do Was z idealnym tekstem. A raczej jego częścią, bo jest tego troszkę. No i nie mogę obiecać, że nie zrobi Wam się jednak odrobinę gorąco... Bo to zdecydowanie dodatek 18+. Dla tych którzy byli spragnieni czułości między chłopakami tutaj to będzie. Dlatego czujcie się ostrzeżeni (albo zachęceni)!

Chociaż ostrzec to chcę  Was bardziej przed wszechobecnym puchem (i nie chodzi o śnieg) i fluffem. Będzie słodko, więc jak ktoś potrzebuje trochę ciepła w życiu tooo... myślę, że to Wam go dostarczy, a jak ktoś nie toleruje, to odradzam. Żeby nie było, że nie uprzedzałam! 

Kolejna kwestia, bardzo proszę czytać ten dodatek  po lekturze "Zostań o poranku". Mimo że starałam się za bardzo nie spoilerować, to jednak nawiązuje tu do pewnych wydarzeń, które się tam podziały. 

No i zapraszam też wszystkich stałych bywalców DS do mojego nowego tekstu, który publikuję, bo wiecie, wracam na dzielnie, więc trochę tych moich wypocin się będzie pojawiać w niedługim czasie. Sam ten dodatek będzie miał jeszcze dwie lub trzy części - jeszcze nie wiem, jak go podzielę. 

Czuję też, że zdecydowanie lepiej byłoby to opublikować w zimę, najlepiej w grudniu, ale prawdopodobnie znowu bym przegapiła moment... (bo już trochę ten tekst leży u mnie w szufladzie). Także wstawiam teraz i miłego czytania! 

***

Kilka miesięcy temu Marcel nigdy by nie pomyślał, że znajdzie się w takiej sytuacji i czasami nawet teraz było mu w to trudno uwierzyć. Wylegiwał się właśnie w łóżku, będąc przykrytym aż po brodę puchatą kołdrą, a Kacper leżał przy nim. Zerkał na niego dyskretnie, a oczy mu przy tym lśniły, jak gdyby wpatrzone były w jakieś diamenty, a nie w jego zaspane oblicze.

– Dzień dobry. – Głos miał delikatnie zachrypnięty, jak zawsze z rana.

– Dzień dobry – odpowiedział cichutko, odnajdując pod kołdrą dłoń chłopaka. Przysunął się bliżej gorącego ciała, które bez wahania przygarnęło go do siebie. Marcel mruknął z zadowoleniem i pozwolił sobie oprzeć policzek o silne ramię. Chwilę potem poczuł muśnięcie na włosach i uśmiechnął się rozespany. – Nie możesz chociaż raz pospać dłużej? – zapytał po chwili błogiego lenistwa, wędrując palcami po Kacprowym brzuchu.

– Rozpraszasz mnie – powiedział ciepło z nutą zadowolenia w głosie.

– W spaniu?

– Mhm.

niedziela, 3 lipca 2022

Lis w owczej skórze: Rozdział 2

Rozdział 2

Miał całą długą noc, aby rozmyślać nad wszystkim, co do tej pory zrobił i co jeszcze go czekało. Te myśli nie napawały go optymizmem. Musiał przed sobą przyznać, że się bał. Jeszcze nigdy nie znalazł się w takim niebezpieczeństwie. Zawsze ze wszystkiego wychodził obronną ręką. W końcu jednak musiał się sparzyć. Igranie z ogniem tym właśnie się kończyło, był tego świadomy, wcześniej tylko nie przyjmował tego do wiadomości. Wypierał to. Wydawało mu się, że jest w tym lepszy, w końcu tyle razy wymigiwał się z każdych kłopotów, okazało się jednak, że to Cezary wyszedł na prowadzenie. Wszystko przez tę pieprzoną Alicję… 

Gdyby nie ona mógłby tę pierwszą noc nowego roku spędzić z Jerzym. Siedziałby w jego żółtym fotelu, rozkoszując się gorącą herbatą i rozmawiałby z nim godzinami. Uwielbiał z nim żartować i droczyć się. Kiedy go poznawał nigdy nie pomyślałby, że mógłby poczuć do niego chociaż nić sympatii. Teraz ta nić przypominała gruby sznur, który pękł i strzelił boleśnie w nich obu. Chociaż Janek podejrzewał, że w Gosa uderzył mocniej. 

Miał wyrzuty sumienia, jakich nigdy nie doświadczył. W głowie rozważał inne opcje, jak mogłaby się potoczyć całą ta sytuacja, gdyby nie kłamał. Może gdyby powiedział Jurkowi prawdę, ten nie tylko by mu wybaczył, ale nawet pomógł? 

niedziela, 26 czerwca 2022

Lis w owczej skórze: Rozdział 1

 Został popchnięty, gdy schodził z klatki schodowej w kamienicy i prawie potknął się o własne nogi. Czuł, że traci grunt. Widział, jak powierzchnia schodów zbliża się nieubłaganie. Na domiar złego ciężka torba na ramieniu ciągnęła go w dół. Na szczęście wciąż był w formie, dlatego w ostatnim momencie złapał się poręczy i uratował kolana przed zdarciem, a twarz od sińców.

Kroki na klatce ucichły. Cisza stała się przytłaczająca, a Janek czuł, że dwie pary oczu wbite są prosto w jego plecy.

Wpatrywali się w niego, gdy zaczął mozolnie podciągać się na poręczy aż nie stanął na równe nogi i jak gdyby nigdy nic poprawił torbę na ramieniu. Bez słowa przemierzył półpiętro, nie patrząc na dwójkę oprawców.

Gdyby spojrzał ujrzałby wymalowane na twarzy Alicji zadowolenie. To ona go popchnęła. Oczy miała zmrużone jak kot, który łapami ściskał mysz w garści i ciągnął ją za ogon dla zabawy. Sprawiało jej to radość. Cezary to zauważył i zerknął na nią nieprzychylnie. W pierwszym odruchu wyciągnął dłoń, aby chwycić za kurtkę lecącego chłopaka, jednak tak szybko, jak tylko ręka mu drgnęła od razu odpuścił. Zacisnął szczękę. Janek zasłużył na coś znacznie gorszego i jeszcze tego doświadczy, Cezary był tego pewien, w końcu planował dać mu nauczkę od dawna. Nie chciał jednak, by Alicja chociaż tknęła go palcem.

czwartek, 23 czerwca 2022

Lis w owczej skórze: Prolog

 Hej, cześć! Witam wszystkich, którzy postanowili tu zajrzeć. Długo nie przychodziłam z niczym nowym, hm? Cóż, to nawet nie powinno być pytanie. Przepraszam, że tyle musieliście czekać na kontynuację losów bohaterów, których znacie i (o ile mnie pamięć nie myli) lubicie. Jak być może zauważyliście z opisu, chodzi o Janka, najlepszego przyjaciela Jurka. Ciągle dostaję od Was komentarze na jego temat i wciąż na mnie krzyczycie, że jak tak mogłam urwać jego wątek bez słowa wyjaśnienia... Cóż, no wiecie... W planach miałam, że dostanie swój tekst, w którym wszystko się wyjaśni. I raczej nie będzie to krótkie opowiadanie, od razu ostrzegam (tudzież zachęcam). 
Ale ten moment to tyle, zostawiam Was z tekstem i... miłego! 
___
Śledził uważnym wzrokiem mężczyznę, który biegł przez park miarowym tempem. Z błyskiem w oku, zdradzającym rodzącą się fascynację, zauważał wiele szczegółów. Kroki mężczyzny były sprężyste, wyważone. Wybijał się na palcach, lądował miękko na piętach, a jego ciało było jak struna. Naprężone i silne, w formie, o której każdy amator lekkoatletyki mógłby jedynie pomarzyć. Mięśnie, które pracowały ciężko już od godziny pewnie bez większego wysiłku mogłyby znieść powtórkę tej trasy, a może nawet maraton. Zdawało się bowiem, że jedyną reakcją na tak duży wysiłek był pojawiający się na jego czole pot. W mocnym świetle żółtego światła latarni wyraźnie było widać, jak kropelki gubiły się w brwiach mężczyzny i spływały po skroniach, przez policzki, dolatując niemal na wysokość ust. Zanim jednak warg dotknął słonawy posmak, ręka szybkim ruchem ocierała wilgoć z twarzy. Nogi pracowały dalej w idealnym rytmie, gotowe biec, aż nie dotarłyby do domu.
Tyle że plan był inny.

Lis w owczej skórze

 

Opis: Janek nie był jak wszyscy inni chłopcy w jego wieku, chociaż pozornie wiele się od nich nie różnił. Wygadany i śmiały, miał w sobie urok, który przyciągał uwagę. Poza tym był przyjacielski i kochany, niemal do rany przyłóż! Na tym oczywiście jego liczne zalety się nie kończyły. Gdyby mógł to pewnie wyliczałby je w nieskończoność. Wad kilka też by znalazł. Największą było to, że bardzo strachliwy był z niego chłopak. Potrafił dostać gęsiej skórki, kiedy wchodził w ciemne uliczki i kulił się, kiedy na swojej drodze mijał warczącego psa... Taki był Janek. Gdybyś go poznał na pewno byś go polubił. Może nawet zaprzyjaźnilibyście się. Jeśli wszystko poszłoby dobrze istniała szansa, że nawet by z tobą zamieszkał... Karmiąc cię słodkimi kłamstwami, w które wierzyłbyś ufnie. Cóż, jeżeli myślałeś, że Janek nie jest jak wszyscy inni chłopcy w jego wieku... Nie myliłeś się. Nie był. Właściwie rzecz ujmując... nawet nie istniał. No chyba że w głowie pewnego sprytnego Lisa. Aleksego Lisa.

 Historia jest kontynuacją losów bohatera przedstawionego w "Zostań o poranku", dlatego nie polecam czytać Lisa bez znajomości poprzednich moich tekstów!

Ostrzeżenia: przemoc, wulgaryzmy, sceny śmierci, opisy seksu, alkohol, narkotyki
Gatunek: Akcja/romans

Status: Nieskończone

Data publikacji: 23.06.2022 ????

Korekta: brak

Ograniczenia wiekowe: 18+

Spis treści: