wtorek, 28 kwietnia 2020

Zostań o poranku: Rozdział 30 cz. II


Tak tylko wspomnę, że ten rozdział jest zdecydowanie 18+. Czujcie się ostrzeżeni (bądź zachęceni) ;)

Rozdział 30: Zbliżenia cz. II

Reszta dnia w pracy była horrorem. Jurek zadręczał się wszystkim. Od tego, co mógł mieć w planach Marcin i czy już je realizował – Jurek bowiem był przekonany, że Słowiński na pewno chce odzyskać Łukasza – po to, co działo się za jego zamkniętymi drzwiami. Przytłoczyło go to do tego stopnia, że drżały mu ręce, a on nie potrafił narysować najprostszego szkicu.
Może Beata miała rację? Może faktycznie tylko wszystko psuł…
Z takimi myślami wrócił do domu, gdzie przywitała go cisza. Brakowało mu Janka, który najpewniej potrafiłby rozgonić zmartwienia przynajmniej na moment. Do jego powrotu jednak wciąż pozostawało kilka dni, Jurek więc nie mógł na to liczyć. Telefonowanie też nie wydawało mu się słuszne. Co innego zobaczyć się z Czyżewskim twarzą w twarz, a co innego wyżalać mu się w słuchawkę.
Najbardziej dołował go brak odzewu ze strony Łukasza. Zazwyczaj o tej porze byli już umówieni, ale wychodziło na to, że tego wieczoru nie mieli spędzić razem. Być może Nakonieczny spędzi go z Marcinem? Na tę myśl coś przewróciło się Jurkowi w żołądku. Czy oni faktycznie mogli jeszcze do siebie wrócić? Jurek odpowiedział sobie w głowie, że mogli, bo niby dlaczego nie? Marcinowi niczego nie brakowało, a jeżeli miał w sobie odpowiednią ilość motywacji i samozaparcia…

piątek, 17 kwietnia 2020

Zostań o pornaku: Rozdział 30 cz. I



Rozdział 30: Zbliżenia cz. I

Przed dziewiętnastą starł pod swoją kamienicą, naciągając szalik mocniej na twarz. Miękki materiał skutecznie chronił szyję i brodę przed chłodem, jednak nos i policzki były pozbawione tego udogodnienia, przez co mocno go szczypały. Jerzy bowiem wcześniej wybrał się na długi spacer, więc zdążył już przemarznąć na kość. Rozgrzewał teraz skostniałe dłonie pocierając jedną o drugą i rozglądał się czujnie po parkingach, chcąc wypatrzeć Łukasza. Niestety, spodziewał się, że ten przyjedzie o czasie, a nie przed czasem, więc czekało go jeszcze kilka minut na chłodzie.
Może nawet dobrze. Było coś kojącego w świeżym powietrzu, które mroziło mu oddech i w czerni nocy rozświetlanej pobliskimi latarniami. Jerzy czuł się w miarę spokojny, gdy stał tak i obserwował pojedynczych ludzi, którzy go mijali. Oni nic od niego nie wymagali, nie oceniali… Większość nawet go nie znała, tak samo jak i on ich nie znał, mimo że część z nich była jego sąsiadami od dawna. Zastanawiał się, jak wielu z nich przeżywała podobne kryzysy. Jak wielu zawaliło się życie, w którymś momencie, a oni musieli je z powrotem pozbierać.
Jerzy czuł, że właśnie to robił. Zbierał co mógł i starał się z tego złożyć spójną całość. Koncentrował się na pozytywach, na ludziach, którzy są dla niego, a on mógł być dla nich, nie na tych, którzy chcieli wbić mu nóż w plecy i tylko pogłębić ranę.
Tylko ta Małgosia nie dawała mu spokoju…