niedziela, 31 lipca 2022

Lis w owczej skórze: Rozdział 5

 Im dłużej Janek myślał o ich wczorajszej konfrontacji, tym bardziej miał poczucie, że była kompletnie niepotrzebna i nic nie wniosła do ich życia. Co więcej mogła znacznie skomplikować sprawy. Sprawić, że będzie niezręcznie i Janek tego żałował. Mógł nie testować Sobonia. Zresztą test ten wcale mu nie wyszedł i Cezary go zdał. A raczej oblał. Janek sam już nie wiedział!

Tej nocy nie mógł spać. Po tym jak Soboń bez dalszych rozmów podał mu bandaż i powiedział, że ma wracać do siebie po prostu to zrobił. On, Janek – oszust. Milcząc, zawlókł dupę do sypialni – celi, i siedział długie godziny, patrząc się w okno. Potem chodził w kółko. Następnie wszedł z rezygnacją na materac i już drugą godzinę leżał w łóżku, chcąc zasnąć. Nie wiedział, czemu się tak torturował, ale nie potrafił. Jego organizm walczył ze snem, mimo że chłopak zaciskał powieki i modlił się o odpłynięcie chociaż na chwilę. Wiedział, że ciężko mu będzie następnego dnia, jednak godziny mijały, a on dalej nie spał. Jego myśli błądziły w różnych kierunkach. Najczęściej jednak myślał o sobie. Zdawał sobie sprawę, jak sprzeczne były jego zachowania. Sam się w nich gubił. Było tak jakby targała nim gorączka, ale to nie ona była sprawczynią tego zachowania. Nie był chory, mimo że tak się właśnie czuł.

Kiedyś wydawało mu się, że kiedy nadejdzie odpowiedni moment wszystko wróci do normy. Z powrotem przeskoczy na dawne tory, wróci do siebie. Z dumą będzie w stanie wypowiedzieć własne imię, ucieszy się nawet, że gra wreszcie dobiegła końca.

Tak się nie stało, mimo że moment ten właśnie nadszedł.

Zamiast się cieszyć, czuł przerażenie. Nie mógł nawet słuchać własnego imienia, a co dopiero go używać. Bolał go żołądek; sam już nie wiedział, czy przez to, że w końcu coś zjadł, czy przez wewnętrzne rozterki.

niedziela, 17 lipca 2022

Lis w owczej skórze: Rozdział 4

 Obudził się gwałtownie i niewiele myśląc zerwał się na nogi. Był przerażony i w pierwszym momencie nie miał pojęcia, dlaczego poczuł przeszywający ból w nadgarstku a potem opór, który kazał mu opaść na łóżko niemal tak szybko, jak się z niego zerwał. Obrzucił niedobudzonym spojrzeniem swoją rękę i jęknął, kiedy zobaczył jak ze zdartej skóry niemałym strumieniem zaczyna wypływać krew. Wtedy szybko sobie przypomniał i wcale nie zrobiło mu się lepiej.

Poruszył delikatnie ręką i przystawił ją do twarzy. Skórę miał zdartą aż do kciuka. Westchnął ciężko. Wbrew pozorom bolało go to mniej niż zwykłe zadrapanie. Może dlatego, że wciąż był śpiący. A może dlatego, że nie miał ochoty na dramatyzowanie i miewał w życiu zdecydowanie gorsze rany.

Z tej jednak krew wciąż nie przestawała płynąć, dlatego wolną ręką owinął ją w czarną kołdrę, ciesząc się ślady nie odbijają się na materiale. Niedługo trwało jego zadowolenie. Szybko sobie uświadomił, że jeżeli Soboń kiedyś zdecyduje się go rozkuć na pewno i tak zauważy ranę.

Sam nie wiedział, czemu mu to przeszkadzało. Zrezygnowany opadł na poduszki i spojrzał za okno. Słońce zdążyło już się pokazać na niebie, mimo to było szaro i brzydko. Zamiast śniegu, padał deszcz, co sprawiało, że czuł się jeszcze bardziej przygnębiony.

sobota, 16 lipca 2022

Druga szansa: Bonus II Wyjazd zimowy cz. III

 Nagle bowiem rozdzwonił się telefon Kacpra, wibrując szaleńczo na stole. Obaj się skrzywili. Posłali sobie przeciągłe spojrzenia. Blondyn podszedł leniwie do stołu w głębi duszy prosząc, by połączenie się skończyło, ale niestety tak się nie stało. Zerknął na wyświetlacz, zmarszczył delikatnie czoło i odebrał, a Marcel przyglądał mu się wgnieciony w kanapę. To znaczy głównie przyglądał się wyrzeźbionemu ciału. Zwłaszcza pośladkom. Pośladki Kacper miał pierwszorzędne.

– Możesz powiedzieć temu pacanowi, żeby odbierał telefon?! – Doszło do niego w tym samym momencie, kiedy Kacper włączył tryb głośnomówiący. – Zwłaszcza od swojej matki? Przecież mnie w końcu wpakują do pierdla za te wszystkie kłamstwa. 

– Nie przeszkadzaj sobie. Marcel doskonale cię słyszy – rzucił zrezygnowany Kacper i spojrzał na Rogackiego wymownie. 

– Świetnie – skwitował Bartek. – No to słuchaj, Marcel, właśnie dzwoniła do mnie Ewa, odchodząc od zmysłów, dlaczego nie odbierasz i nie odzywasz się przez cały dzień. – Marcel jęknął. – Więc oczywiście jej powiedziałem, że bawimy – podkreślił wymownie ostatnie słowo – się świetnie i nam to wypadło z głowy. No i że już cię idę opierdolić i że zaraz do niej zadzwonisz. Przy okazji powiedziałem jej, jak aktywny mieliśmy dzisiaj dzień i że przez to mózgi nam się już powyłączały. Co chyba nie jest w twoim przypadku jakąś szczególną nieprawdą. – Marcel zamknął oczy, modląc się w duszy o siłę. Nie przeszkadzało mu to jednak w tym, by przyznać przyjacielowi rację. – No i to z grubsza tyle. Odezwij się do mamy. Sorry, że przeszkadzam. Wiem, że macie miły dzień. 

– Bartek… – Marcel podniósł się ciężko z kanapy. – Dzięki, że nas kryłeś. Obiecuję, że to już ostatni raz. 

niedziela, 10 lipca 2022

Lis w owczej skórze: Rozdział 3

 Czuł się odsłonięty, kiedy patrzył na swoje gołe nogi pokryte jasnymi włosami. Całe szczęście, że były jasne. Gdyby były ciemniejsze to mogłoby mu przejść przez głowę, aby je wydepilować. I to po co? Dla jakiegoś faceta, który jadł z nim śniadanie, wpatrując się mu w twarz z nieodgadnioną miną. Oczywiście, że w twarz, a nie na jego odkryte ciało. Czego on się spodziewał? Że będzie posyłał mu obleśne spojrzenia i mierzył go wzrokiem od tyłka w dół?

Cóż, nie wykluczał tego. Nie znał go, a skoro wieści o jego orientacji rozniosły się już w świat, to coś musiało być na rzeczy. Na razie jednak facet albo dobrze się maskował albo po prostu nie był oblechem, który leciał na wszystko, co znalazło się w zasięgu jego dłoni. A nawet jeżeli leciał – Aleksy właściwie chciałby to wiedzieć – to był w tym bardzo subtelny.

Miało to swoje plusy i minusy. Dzięki temu przynajmniej czuł się bezpieczniej. Mógł w spokoju cieszyć się nieprzypalonymi naleśnikami i podziwiać salon, wsłuchując się w wiadomości lecące z telewizora, nie martwiąc się, że w pewnym momencie Cezary wstanie od stołu i z nieczytelną miną po prostu się do niego przystawi. Nie mógł za to go rozgryźć i to już nie było mu na rękę.

Czy facet naprawdę “pomógł” mu z dobrej woli? Miał aż taką słabość do młodych chłopaków, że bezinteresownie zaproponował mu nocleg? Facet, który w niewyjaśnionych okolicznościach przejął pieczę nad szeregiem stacji benzynowych, których właściciel zaginął i najpewniej już się nie odnajdzie? Aleksy spojrzał na niego zamyślony. Po raz kolejny zlustrował jego twarz, głównie oczy. Ponoć oczy były odbiciem duszy, a te Cezarego wyglądały całkiem łagodnie.

środa, 6 lipca 2022

Druga szansa: Bonus II Wyjazd zimowy, cz. II

 Poranek był podobny. Cieszyli się swoją obecnością, chwilą spokoju, czasem tylko dla siebie. Cieszyli się wspólnym śniadaniem, słodką kawą i śniegiem sypiącym za oknem. Siedzieli razem przy stole, przed nimi leżał stos stygnących już gofrów, konfitura ze śliwek zgarnięta z jednej z szafek i świeżo pokrojone owoce, które przywieźli ze sobą. Trochę dalej stał wazon, który ponoć przetrwał w pożarze, a w nim pełno było ususzonych, wiosennych kwiatów.

Marcel poczuł się tu naprawdę dobrze, kiedy Kacper tak miło wspominał to miejsce. Miejsce, w którym, jakby nie patrzeć, mógł kiedyś zginąć. A jednak siedział tu i śmiał się, jedząc gofry. Odkąd był z Marcelem jego stosunek do słodyczy uległ delikatnej zmianie. I mimo że wciąż nie był takim łasuchem, właściwie dalej było mu do niego daleko, to czasami ulegał pokusie i, tak jak teraz, jadł słodkości wspólnie z Marcelem.

Może właśnie dlatego to robił. W końcu wspólnie z Marcelem miał zamiar również pójść na studia. Wspólnie z nim był.

– Czemu się tak uśmiechasz? – Usłyszał obok i roztargniony zerknął w niebieskie oczy.

– Bez przyczyny – odparł, chwytając chłopaka za rękę. Wsunął palce między jego palce i siedział tak przez chwilę, patrząc na splecione dłonie. – Czy na początku… Kiedy jeszcze nawet nie mogłem na ciebie patrzeć, chociażby przeszło ci przez myśl, że to – uścisnął mocniej jego dłoń – mogło się tak skończyć? – zapytał, wbijając w chłopaka uważne spojrzenie.

poniedziałek, 4 lipca 2022

Druga szansa: Bonus II Wyjazd zimowy, cz.I

 Umm, hej? Ktoś ma ochotę na trochę zimy w środku lata? Bo jak tak, to przychodzę do Was z idealnym tekstem. A raczej jego częścią, bo jest tego troszkę. No i nie mogę obiecać, że nie zrobi Wam się jednak odrobinę gorąco... Bo to zdecydowanie dodatek 18+. Dla tych którzy byli spragnieni czułości między chłopakami tutaj to będzie. Dlatego czujcie się ostrzeżeni (albo zachęceni)!

Chociaż ostrzec to chcę  Was bardziej przed wszechobecnym puchem (i nie chodzi o śnieg) i fluffem. Będzie słodko, więc jak ktoś potrzebuje trochę ciepła w życiu tooo... myślę, że to Wam go dostarczy, a jak ktoś nie toleruje, to odradzam. Żeby nie było, że nie uprzedzałam! 

Kolejna kwestia, bardzo proszę czytać ten dodatek  po lekturze "Zostań o poranku". Mimo że starałam się za bardzo nie spoilerować, to jednak nawiązuje tu do pewnych wydarzeń, które się tam podziały. 

No i zapraszam też wszystkich stałych bywalców DS do mojego nowego tekstu, który publikuję, bo wiecie, wracam na dzielnie, więc trochę tych moich wypocin się będzie pojawiać w niedługim czasie. Sam ten dodatek będzie miał jeszcze dwie lub trzy części - jeszcze nie wiem, jak go podzielę. 

Czuję też, że zdecydowanie lepiej byłoby to opublikować w zimę, najlepiej w grudniu, ale prawdopodobnie znowu bym przegapiła moment... (bo już trochę ten tekst leży u mnie w szufladzie). Także wstawiam teraz i miłego czytania! 

***

Kilka miesięcy temu Marcel nigdy by nie pomyślał, że znajdzie się w takiej sytuacji i czasami nawet teraz było mu w to trudno uwierzyć. Wylegiwał się właśnie w łóżku, będąc przykrytym aż po brodę puchatą kołdrą, a Kacper leżał przy nim. Zerkał na niego dyskretnie, a oczy mu przy tym lśniły, jak gdyby wpatrzone były w jakieś diamenty, a nie w jego zaspane oblicze.

– Dzień dobry. – Głos miał delikatnie zachrypnięty, jak zawsze z rana.

– Dzień dobry – odpowiedział cichutko, odnajdując pod kołdrą dłoń chłopaka. Przysunął się bliżej gorącego ciała, które bez wahania przygarnęło go do siebie. Marcel mruknął z zadowoleniem i pozwolił sobie oprzeć policzek o silne ramię. Chwilę potem poczuł muśnięcie na włosach i uśmiechnął się rozespany. – Nie możesz chociaż raz pospać dłużej? – zapytał po chwili błogiego lenistwa, wędrując palcami po Kacprowym brzuchu.

– Rozpraszasz mnie – powiedział ciepło z nutą zadowolenia w głosie.

– W spaniu?

– Mhm.

niedziela, 3 lipca 2022

Lis w owczej skórze: Rozdział 2

Rozdział 2

Miał całą długą noc, aby rozmyślać nad wszystkim, co do tej pory zrobił i co jeszcze go czekało. Te myśli nie napawały go optymizmem. Musiał przed sobą przyznać, że się bał. Jeszcze nigdy nie znalazł się w takim niebezpieczeństwie. Zawsze ze wszystkiego wychodził obronną ręką. W końcu jednak musiał się sparzyć. Igranie z ogniem tym właśnie się kończyło, był tego świadomy, wcześniej tylko nie przyjmował tego do wiadomości. Wypierał to. Wydawało mu się, że jest w tym lepszy, w końcu tyle razy wymigiwał się z każdych kłopotów, okazało się jednak, że to Cezary wyszedł na prowadzenie. Wszystko przez tę pieprzoną Alicję… 

Gdyby nie ona mógłby tę pierwszą noc nowego roku spędzić z Jerzym. Siedziałby w jego żółtym fotelu, rozkoszując się gorącą herbatą i rozmawiałby z nim godzinami. Uwielbiał z nim żartować i droczyć się. Kiedy go poznawał nigdy nie pomyślałby, że mógłby poczuć do niego chociaż nić sympatii. Teraz ta nić przypominała gruby sznur, który pękł i strzelił boleśnie w nich obu. Chociaż Janek podejrzewał, że w Gosa uderzył mocniej. 

Miał wyrzuty sumienia, jakich nigdy nie doświadczył. W głowie rozważał inne opcje, jak mogłaby się potoczyć całą ta sytuacja, gdyby nie kłamał. Może gdyby powiedział Jurkowi prawdę, ten nie tylko by mu wybaczył, ale nawet pomógł?