Rozdział 30: Zbliżenia cz.
I
Przed dziewiętnastą
starł pod swoją kamienicą, naciągając szalik mocniej na twarz. Miękki materiał
skutecznie chronił szyję i brodę przed chłodem, jednak nos i policzki były
pozbawione tego udogodnienia, przez co mocno go szczypały. Jerzy bowiem wcześniej
wybrał się na długi spacer, więc zdążył już przemarznąć na kość. Rozgrzewał
teraz skostniałe dłonie pocierając jedną o drugą i rozglądał się czujnie po
parkingach, chcąc wypatrzeć Łukasza. Niestety, spodziewał się, że ten przyjedzie
o czasie, a nie przed czasem, więc czekało go jeszcze kilka minut na chłodzie.
Może nawet dobrze. Było
coś kojącego w świeżym powietrzu, które mroziło mu oddech i w czerni nocy
rozświetlanej pobliskimi latarniami. Jerzy czuł się w miarę spokojny, gdy stał
tak i obserwował pojedynczych ludzi, którzy go mijali. Oni nic od niego nie
wymagali, nie oceniali… Większość nawet go nie znała, tak samo jak i on ich nie
znał, mimo że część z nich była jego sąsiadami od dawna. Zastanawiał się, jak
wielu z nich przeżywała podobne kryzysy. Jak wielu zawaliło się życie, w
którymś momencie, a oni musieli je z powrotem pozbierać.
Jerzy czuł, że właśnie
to robił. Zbierał co mógł i starał się z tego złożyć spójną całość.
Koncentrował się na pozytywach, na ludziach, którzy są dla niego, a on mógł być
dla nich, nie na tych, którzy chcieli wbić mu nóż w plecy i tylko pogłębić
ranę.
Tylko ta Małgosia nie
dawała mu spokoju…
Niestety w biurze nie
miał kiedy, ani jak z nią porozmawiać. Wiedział jednak, że bardzo chciał, bo zależało
mu na przyjaźni kobiety. Zależało mu by budować, a nie niszczyć tak jak to
czynił całe życie. Podczas spaceru właśnie o tym myślał. Starał się
przewartościować. Myślał sporo o matce i o tym, że najpewniej spędziła sama
święta. Nie czuł żalu. Gniewu też nie. Uczucia względem niej zdominowała
obojętność. Zrobiła to, co zrobiła, skrzywdziła go, mógł to już przyznać, ale nie
zamierzał jej za to piętnować. Tak jak i utrzymywać z nią kontaktu.
Chciał przeżyć resztę życia
na własnych zasadach, które tworzył patrząc na otaczających go ludzi. Nie
wytrzymałby dalszej izolacji od bliskich ani ich ciągłego odsuwania. Nie chciał
zabierać sobie szans tylko dlatego, że gdyby ktoś się zbliżył za bardzo, odkryłby
tę część niego, która miała zostać nieodkryta…
Teraz i tak było to
nieaktualne. Jerzy był odsłonięty z każdej strony. Już nie tylko Łukasz
wiedział. Za niedługo każdy, kto go otaczał będzie zdawał sobie sprawę, kim
był. Co gorsza, wciąż w pamięci będą mieli to, jak Jerzy zachowywał się w
przeszłości. Wezmą go za hipokrytę albo nie wiadomo za kogo jeszcze.
Przejmował się tym, ale
nie aż tak, jak mu się wydawało, że będzie się przejmował. Śledząc wzrokiem
mijające go samochody, zastanawiał się, kto i co zauważył. Kto i co
rozpowiedział…? Kiedy plotki zaczną mieszać się z prawdą i do jakiej rangi to
urośnie?
Wzdychając, przesunął
zmarzniętą dłonią po policzku. Miał suche ręce, które sprawiały mu dyskomfort.
Przydałby mu się teraz jakiś krem, jednak nie chciał się po niego wracać i
zmuszać Łukasza, by na niego czekał. Zerknął na telefon. Nie miał żadnych
wiadomości, a do dziewiętnastej brakowało dwóch minut.
Przystanął z nogi na
nogi, ponownie uczepiając się szalika, by go poprawić i tym razem ściągnąć z
ust, żeby nie osiadała na nim wydychana para. Palce wczepił w miękki materiał,
czując jak jego powysychane knykcie zaczepiają o włókna materiału. W końcu jednak
zostawił szalik w spokoju i odwrócił się, stwierdzając, że chce zobaczyć, jak
wyglądają jego okna przyozdobione światełkami i z zadowoleniem stwierdził, że
ma najładniej ustrojone ramy na osiedlu. Szkoda, że u Janka nic się nie
świeciło, ale Jerzy doceniał, że chłopak chociaż nie marnował prądu i nie
narażał go na ewentualny pożar.
Uśmiechnął się na myśl
o chłopaku i myślał, jak ten spędzał czas w domu, do chwili aż w zasięgu wzroku
nie pojawił się znany samochód. Wtedy tętno od razu mu przyśpieszyło.
Jerzy ruszył do przodu,
widząc, że na parkingu nie było wolnych miejsc. Łukasz zauważył go chwilę
później i zatrzymał się na ulicy, czekając aż wsiądzie. Wyglądał inaczej,
głównie dlatego, że był ubrany w grubą, puchową kurtkę o niespotykanym jak na
Łukasza kolorze – fioletowym.
– Co ty taki
przemarznięty? – Bystry wzrok mężczyzny od razu dostrzegł zaczerwienione
policzki i nos, a także skuloną sylwetkę Jurka, która chciała zatrzymać dla
siebie jak najwięcej ciepła.
– Byłem na spacerze to
dlatego – odparł, wyciągając ręce do dmuchawy, z której leciało letnie
powietrze. Łukasz kiwnął głową i wychylił się, by podkręcić ogrzewanie. Ruszył
też z ulicy, widząc, że ustawia się za nim inny samochód.
– Cieszę się, że płaszcz
ci służy, ale nie uważasz, że jest na niego odrobinę za zimno…? – zapytał,
skupiony na drodze. Musiał wyjechać z osiedla, na którym i tak już wąską ulicę
zastawiały samochody.
Jurek parsknął.
– Może trochę –
przyznał w końcu, kiedy poczuł, że jego dłonie zaczynają rozmarzać. Wtedy też
zapiął pasy i oparł głowę o zagłówek, zerkając na bok, by śledzić profil
mężczyzny. – Dokąd jedziemy? – zapytał, zerkając, w którą stronę się kierują.
Łukasz zerknął na niego
krótko.
– Wiesz, zastanawiałem
się, gdzie cię zabrać... Gdyby to nie był środek zimy pewnie wymyśliłbym coś
bardziej oryginalnego, a tak jedyne na co wpadłem, to łyżwy – przyznał poniekąd
zażenowany. Na krótki moment oderwał spojrzenie od jezdni, która pokryta była
cienką warstwą szronu, by dostrzec reakcję towarzysza.
– Łyżwy brzmią
świetnie. – Westchnął zadowolony. Brzmiały świetnie zwłaszcza dla kogoś, kto
nie chodził na tak oczywiste randki od bardzo dawna. Nie obchodziła go więc
oryginalność skoro praktycznie nie znał zwyczajności. Właściwie jedyne co znał
to szybki seks, który donikąd nie prowadził i nocne popijawy w barach;
najczęściej mieszanka tych dwóch. – Chociaż nie wiem, czy nie przyniosę ci
wstydu ze swoimi umiejętnościami – dodał, wywracając oczami. W odpowiedzi
usłyszał cichy śmiech.
– Chyba nie chcesz mi
powiedzieć, że jest coś, w czym nie jesteś dobry? – Tym razem to Jerzy się
zaśmiał.
– Przyznaję, że jest
tego niewiele – przez chwilę zabrzmiał tak dumnie jak dawniej – ale łyżwy
akurat… mogą być moją piętą achillesową.
Łukasz pokręcił głową
rozweselony. Najwyraźniej braki w umiejętnościach Jurka były dla niego niezłym
źródłem rozrywki.
– Jeżeli będzie tak
źle, to podejmę się trudu i cię nauczę – zaproponował ugodowo.
– Łaskawca – Jurek
parsknął również w nie najgorszym humorze. Kierowany odruchem i nagłą potrzebą
wychylił się, naciągając przy tym pas i pocałował mężczyznę w policzek.
Łukasz spojrzał na
niego zaskoczony, wyraźnie nie spodziewając się takiego ruchu ze strony
towarzysza, ale posłał mu łagodne spojrzenie i uśmiechnął się, tym samym
zahaczając kołami o krawężnik.
– Szlag! – przeklął,
szybko wracając na środek pasu jezdni.
– Mm, musisz popracować
nad podzielnością uwagi – Jerzy skomentował, zakrywając uniesiony kącik ust
wierzchem dłoni.
– Musisz się wstrzymać,
kiedy jadę samochodem – sapnął, tym razem nie odrywając spojrzenia od ulicy.
– Skoro już o tym mowa,
następnym razem ja prowadzę.
– Nie ma mowy – Łukasz
zaprotestował od razu. – Wciąż pamiętam jaką mi raz zafundowałeś przejażdżkę.
– Śpieszyłeś się –
odpowiedział obronnie, chociaż zdradził go zadowolony uśmieszek.
– Teraz na szczęście
nigdzie mi się tak śpieszyć nie będzie, więc nie będzie też takiej potrzeby.
– Przestań. To nie był
jedyny raz, kiedy ze mną jechałeś.
– Nie był, ale
wystarczył, żebym wyrobił sobie opinię na całe życie – parsknął. Jerzy pokręcił
głową, chociaż nie drążył tematu. Wiedział, że jeszcze będzie miał okazję
udowodnić Łukaszowi, że wcale nie musiał się obawiać o jego umiejętności i że
potrafił jeździć poprawnie.
– Jazda mnie odpręża. –
Odrobinę zmienił temat, odwracając głowę do szyby. Nie chciał prowokować
Łukasza, by na niego zerkał, czego mężczyzna nie zrobił odkąd otarł się o
krawężnik. – Kiedy prowadzę, czuję, że żyję – wyznał, chcąc, by Łukasz lepiej
go poznał.
– Wiesz, nie jest to
coś, czego nie dałoby się domyśleć patrząc na twojego bentleya – odpowiedział
odrobinę złośliwie, jak to czasami miał w zwyczaju. Jurek westchnął i
postanowił nie drążyć tematu, który przez te jedną zbyt szybką przejażdżkę,
najwyraźniej drażnił mężczyznę. – Mój brat też kochał jeździć. – Łukasz odezwał
się po chwili ciszy. Przez jego twarz przeszedł cień, którego Jurek nie
zauważył – wciąż wpatrywał się w okolicę za oknem, zastygł jednak w bezruchu,
kiedy to usłyszał i z wolna odwrócił głowę.
Nie wiedział co miał
powiedzieć, ale poczuł się jak zdrajca, bo on wiedział o Jarku, chociaż nie
powinien. To też nie tak, że Łukasz to przed nim krył – po wizycie u Emilii i
Grzesia najpewniej sam by się domyślił, ale to wciąż było nie w porządku, że
podstępem zdobył prywatne informacje o sekretach Nakoniecznego. Z jednej strony
czuł się beznadziejnie przez to w jakiej się znalazł sytuacji, z drugiej
cieszył się, że Łukasz sam z siebie dzielił się z nim takimi informacjami. Nie
zmieniało to jednak faktu, że nie miał zielonego pojęcia, jak mógłby na to
odpowiedzieć. Przez głowę przelatywały mu bezwiednie myśli, w tym kilka o tym,
że Jarek być może zginął na wyścigach…? W końcu przyjaźnił się z Dębą, który
teraz takowe organizował.
Wzdrygnął się na samą
myśl. Nie zdobył się jednak na odwagę, by zapytać o cokolwiek. Czekał aż Łukasz
sam będzie kontynuować temat, ale tak się nie stało. Nie wydawał się przy tym
specjalnie smutny, a nawet uśmiechnął się półgębkiem, powodując, że Jurek się
rozluźnił.
– Jak tam Melody? –
Zmiana tematu wydawała się w tym momencie najlepszym wyjściem. – Jej łapa już
się całkiem zagoiła? – zapytał w chwili, gdy Łukasz wjechał na parking
lodowiska i zatrzymał samochód. W końcu też mógł swobodnie spojrzeć Jurkowi w
oczy i przysunąć się do niego, co od razu sprawiło, że tętno Gosa
przyśpieszyło, a drobne dreszcze przebiegły mu przez kark, nasilając się, gdy
Łukasz musnął jego wargi. W jeden moment policzki Gosa zaróżowiły się, a on
przeklął się w duszy. Czy już zawsze będzie tak reagował, gdy Łukasz się do
niego zbliży?
Z mocno bijącym sercem
uchylił usta, by zachęcić mężczyznę do pogłębienia pocałunku. Poczuł zaraz na
swoim policzku ciepłą dłoń, która delikatnie schwyciła jego twarz i westchnął
cicho. Uwielbiał jak Łukasz go trzymał czy to za brodę, czy za policzek, czy też
włosy. Bliskość która płynęła z tych gestów sprawiała mu ogromną przyjemność.
– Wszystko z nią
dobrze. Zadomowiła się – odpowiedział, odsuwając się na kilka centymetrów.
Kciukiem pogładził skórę Jerzego, zjeżdżając nim aż do wargi, o którą zahaczył
zaczepnie. W samochodzie zrobiło się goręcej.
– Czeka na odwiedziny
swojego wybawiciela – kontynuował, wciąż drażniąc nabrzmiałą po pocałunku
wargę.
– Na mnie? To ty jej
dałeś nowy dom – odpowiedział, nie mogąc oderwać oczu od twarzy mężczyzny. Na
karku stanęły mu włoski, gdy widział skoncentrowane na własnych ustach
spojrzenie.
– Ale gdyby nie ty, to bym
tego nie zrobił – przyznał w końcu opuszczając rękę. Uśmiechnął się pokrzepiająco.
– No, gotowy na obolały tyłek?
Jurek wydał z siebie
niezidentyfikowany dźwięk, coś jak chrząkniecie pomieszane z jękiem i zalał się
przy tym czerwienią. Łukasz uśmiechnął się elegancko.
– Po tym jak już
zaliczysz kilka wywrotek, rzecz jasna. Sądząc po twojej minie to nie one
przeszły ci przez głowę – powiedział ledwo hamując ostentacyjny uśmiech, który
najpewniej od razu wyrósłby mu na twarzy, gdyby tak bardzo nie starał się
powstrzymywać. Jerzy natomiast zawstydził się jeszcze bardziej i jedynie burknął
coś niezrozumiale, cały czerwony.
Łukasz klepnął go lekko
w ramię.
– Nie martw się. Jak
będzie bardzo bolał to służę masażem. – Tym razem wyszczerzył się już szeroko,
nie kryjąc rozbawienia zawstydzeniem Gosa, który łypnął na niego ostrzegawczo,
jednocześnie zbyt onieśmielony, by cokolwiek odpyskować.
Łukasz był złem
wcielonym. O tym już wiedział wcześniej, ale najwyraźniej jeszcze nie raz
będzie miał okazję się o tym przekonać.
– I chodź już, bo w
końcu wylądujemy razem w samochodzie, a to już mogłoby się skończyć różnie.
– Łukasz… – Ostrzegł go
słabo, jednocześnie odpinając pas drżącą ręką.
– No chodź – pośpieszył
go w wyjątkowo dobrym nastroju.
Więc poszedł. A
właściwie poszli razem, idąc przy sobie tak blisko, że niemalże stykali się
ramionami. Mroźne powietrze dobrze zrobiło Jurkowi, który potrzebował się
schłodzić po niedawnych rewelacjach.
Kilka kroków dzieliło
ich od wejścia do budynków. Przy drzwiach stały udekorowane drzewka, a w oknach
migotały złote lampki. Zza szyb widać było grupkę ludzi, którzy najpewniej tak
jak oni przyjechali tu, by dobrze się bawić.
Łukasz przechylił się
delikatnie w jego stroję, sprawiając, że jego półdługie falowane włosy musnęły
bok twarzy Jurka, co rozczuliło mężczyznę. Otworzył im drzwi, puszczając towarzysza
przodem i rozejrzał się po wnętrzu. Było tu jasno i czysto. Korytarzem
przechodziło się do recepcji, gdzie sprzedawano bilety. Podeszli tam i Jurek
uparł się, żeby zapłacić. Łukasz nie protestował, jedynie pokręcił głową.
Dostali niezniszczone łyżwy, czarno-szare i w dobrych rozmiarach, które nie
obcierały ich kostek.
W końcu przyszedł
moment, w którym przyszło Jerzemu stanąć na tafli lodu. Bał się, że gdy już się
tam znajdzie nogi od razu mu się rozjadą, co poskutkuje natychmiastowym
upadkiem. Tak się nie stało. Jurek przekroczył próg i stanął kawałek obok.
Odwrócił się, by zobaczyć jak Łukasz robi to samo. On jednak zamiast pokracznie
stanąć od razu podsunął się do niego płynnym ruchem. Było to za mało, żeby
Jurek mógł ocenić jego umiejętności, ale wystarczyło, żeby poczuł się
niezgrabnie. Na szczęście się tym nie przejął. Pierwsze ruchy wciąż miał
chwiejne, wyjątkowo niepewne, ale Łukasz towarzyszył mu tuż obok, gotowy, by w
razie czego go złapać.
– Nie jest tak źle –
ocenił po tym jak przejechali ślimaczym tempem pół lodowiska.
Jurek też nie czuł, żeby
było źle. Dawne umiejętności gdzieś w nim były wystarczyło tylko, żeby się
odważył i po nie sięgnął. Z każdą chwilą też czuł się coraz pewniej. Już się
tak nie chwiał.
Uśmiechnął się szeroko
do Łukasza na tę pochwałę.
– Jak byłem mały często
jeździliśmy w góry, do naszego domku. Najczęściej na zimę, bo ojciec z matką
uwielbiali jeździć na nartach. Ja nie jeździłem, zostawałem wtedy w domku –
opowiadał podczas swobodnej jazdy. – Miałem może z pięć lat, ale nie bali się
mnie zostawić samemu sobie. Ponoć prawie zawsze oglądałem wtedy książki z
obrazkami, starając się potem przenieść te obrazki na papier. Nie bardzo to
pamiętam. W każdym razie, na jednym z tych wypadów ojciec pierwszy raz wziął
mnie na łyżwy. Przy pobliskim miasteczku znajdowało się jezioro zamarznięte na
kość. Mieszkańcy dla swoich dzieci, które miały wszędzie daleko, zorganizowali
im tam lodowisko. Był ratownik i chorągiewki z wyznaczonym terenem wstępu. To
pamiętam dobrze. Byłem podekscytowany, kiedy Stanisław zakładał mi łyży na nogi
i poprawiał czapkę, a potem mozolnie uczył mnie stawiać krok za krokiem.
Zaliczyłem wtedy chyba z dziesięć upadków – zaśmiał się, pozwalając sobie
przyśpieszyć. Łukasz od razu zrównał z nim tempo, słuchając jego opowieści.
Jurek obrzucił go ciepłym spojrzeniem. – Upadałem i upadałem, a Stanisław co
chwilę mnie podnosił. Inne dzieciaki śmigały wokół, szybko i bezbłędnie, a ja
za punkt honoru wziąłem sobie, że będę jak one, a nawet lepszy – kontynuował,
obserwując jak właśnie wyprzedzała ich grupka śmiejących się do rozpuku dziewczynek.
Ich roześmiane, czerwone buzie jeszcze mocniej wywołały w nim wspomnienia z
dzieciństwa. – Nie udało mi się dorównać im tego dnia, a następnego już
wracaliśmy. Jeździliśmy tam jednak co roku i co roku wybieraliśmy się na łyżwy
aż w końcu nauczyłem się jeździć tak szybko i płynnie, co one – skończył,
przypominając sobie w myślach zamarznięte jezioro i pokryte bielą góry.
Przejrzyste błękitne niebo wybijało ich strzeliste wierzchołki, promienie
słońca raziły oczy…
– W takim razie musiały
naprawdę beznadziejnie jeździć – skwitował Łukasz, parskając śmiechem.
Jurek obrzucił go
oburzonym spojrzeniem, ale zgodnie z sugestią przyśpieszył. Miał już pewniejsze
ruchy.
– Zadowolony? –
Zapytał, kiedy w końcu odsunął się odrobinę od barierki. Zbliżył się do Łukasza
i sunął tuż przy nim, oglądając z jaką gracją mężczyzna się poruszał na lodzie.
– Tylko się z tobą
droczę – odpowiedział i wyciągnął asekuracyjnie ręce, bo Jurek zachwiał się
niespodziewanie. Serce od zabiło mu szybciej w piersi, a kolana zmiękły w
reakcji na niedoszły upadek. – Naprawdę – zapewnił, chwytając go za ramię.
Posłał mu delikatny uśmiech. – Nie popisuj się. – Jego oczy błyszczały, a on
sam zwolnił, żeby nie wywoływać na partnerze presji. Sunął spokojnie, a Jurek
powoli uspokajał bicie serca. Mijali ich różni ludzie: młodzi, starzy, pary, rodziny,
znajomi. Wszyscy a to trzymali się za ręce, a to szturchali za ramiona, dlatego
Jurek nie czuł się źle z dłonią zaciśniętą na własnym ciele.
– Twoje droczenie się
może doprowadzić do nieszczęścia.
– Mm – Łukasz mruknął.
– To tak jak twoje. – Nawiązał do niedawnej sytuacji w samochodzie. To
skutecznie uciszyło Jurka. – W każdym razie to brzmi jak dobre wspomnienie –
kontynuował urwany wątek. Jurek skinął głową. To było dobre wspomnienie, o
którym nie myślał przez wiele lat. – Ja mam podobne, tylko perspektywa nie ta –
zaśmiał się cicho. Zauważył na sobie pytające spojrzenie, wiec wytłumaczył. – Z
Grzesiem. Nie tak dawno też uczyłem go jeździć.
Jurek wyobraził sobie
to bez trudu i uśmiechnął się. Znowu odważył się przyśpieszyć, tym razem
czując, że już całkowicie załapał. Czuł się stabilnie, mięśnie przypomniały
sobie jak to się robiło. Łukasz uśmiechnął się zadowolony i wyprzedził go, a
kiedy tak jechał nagle odwrócił się i patrząc beztrosko na Jerzego jechał tyłem
niewzruszony.
Gos popatrzył na niego
z uznaniem.
– Zaraz kogoś
staranujesz – ostrzegł i wywrócił oczami na te jawne popisy.
– Nikt przede mną nie
jechał – Łukasz odpowiedział mu swobodnie.
– Ale to się może w
każdej chwili zmienić.
– To chyba byś mnie
ostrzegł, co? – zapytał przymilnie. Jurek uśmiechnął się złośliwie.
– Jesteś tego taki
pewien? – Jego brew powędrowała do góry. Łukasz zawahał się i odkręcił, by
dalej kontynuować przejażdżkę przodem. Najwyraźniej zwątpił w dobre intencje
towarzysza, co Gos skwitował podłym uśmieszkiem.
Jeździli tak razem,
rozmawiając i uśmiechając się do siebie, czasami żartując i dogryzając sobie
nawzajem, a czas płynął im w mgnieniu oka. Godzina minęła nie wiadomo kiedy.
Ludzie wychodzili i przychodzili, a oni robili następne, niezliczone już,
kółka. Pozwalali sobie wygłupiać się coraz bardziej, czasami ich ręce splatały
się w uścisku, a ciała zbliżały bliżej niż pozwalały na to kumpelskie
przekomarzania.
Jurek dwa razy był już
prawie pewien, że zaliczy bolesny upadek, ale wtedy Łukasz szybko łapał go za
płaszcz i podtrzymywał w pionie, ryzykując tym samym, że sam również skończy na
lodzie. Nie przejmował się tym jednak… I patrzył na Jurka tak ciepło i śmiał
tak pogodnie…
Kiedy to się stało?
Jurek zastanawiał się, czując jak serce trzepocze mu radośnie w piersi. Kiedy
Łukasz zachowywać się w taki sposób? Jakby… Jakby był nim zauroczony?
– Wychodzimy? – Zapytał
go, wyrywając Gosa z zamyślenia.
– Już? – odparł
zdziwiony. Łukasz uniósł brew.
– Już? Zaraz nas tu
zamkną. – Uśmiechnął się i zwolnił. Jurek mimochodem zrobił to samo.
– Naprawdę? – zapytał,
zerkając na zegarek po raz pierwszy odkąd spotkał się z Łukaszem. Faktycznie,
nie zostało im wiele czasu do zamknięcia ośrodka. – W takim razie nie mamy
wyjścia.
– Następnym razem
przyjedziemy wcześniej – zaproponował Łukasz, wprawiając Gosa w jeszcze lepszy
humor. Następny raz brzmiał obiecująco.
Na lodowisku zostało
już niewielu ludzi, a większość z nich mozolnie przechodziła przez bramkę w
stronę wyjścia. Ustawili się za nimi. Dopiero teraz Jurek poczuł jak bardzo ma
obciążone nogi, zwłaszcza łydki i jaki jest skostniały. Nie śmiał jednak
narzekać. Nie, kiedy przeżył taki cudowny wieczór, którego nie zamieniłby na
żaden inny. Uśmiech nie schodził mu z twarzy, kiedy się przebierał i kiedy
dopłacał za przekroczenie czasu, czy też gdy kupował tanie kakao z automatu.
Grzali się w środku
jeszcze kilka minut, popijając przesłodzony, niedobry kleik, który Jurkowi
właściwie nie robił aż takiej różnicy, czego nie można było powiedzieć o
Łukaszu, który krzywił się z każdym łykiem.
– Ale jesteś wybredny –
skomentował Gos prześmiewczo. Z przyjemnością obserwował jak Łukasz marszczy
brwi i spogląda na niego zdziwiony.
– Ja? Skądże.
Kakao-podobny napój z automatu to szczyt moich marzeń. Nie mam już większych. –
Wzruszył ramionami i skrzywił się wyraźnie, kiedy wypił resztkę. Jurek zrobił
to samo. I chociaż kakao faktycznie było niedobre to spełniło swoje zadanie.
Zrobiło im się cieplej.
Do samochodu przemknęli
szybko niczym cienie i od razu włączyli ogrzewanie. Auto potrzebowało chwili,
by się zagrzać, ale po kilku minutach zrobiło się w środku całkiem przyjemnie,
a kiedy dojeżdżali pod kamienicę Jurka prawie gorąco.
Gosowi nie śpieszyło
się do wyjścia. Łukasz też nie wyglądał, jakby chciał go pogonić. Raczej
wyglądał jakby chciał go zatrzymać przy sobie jak najdłużej, kiedy splótł dłoń
z dłonią towarzysza. Westchnął cicho, przymykając oczy. Tak samo jak Jerzy był
wymęczony.
W radiu grała przyjemna
dla ucha piosenka. Głos wokalisty był niski i chrapliwy, jakby latami
wystawiony na działanie fajek. Po osiedlu nie kręciło się zbyt wiele osób.
Większość z nich i tak właśnie chowała się w klatkach, chociaż zdarzały się
wyjątki.
Jerzy myślał. Trzymając
dłoń Łukasza i gładząc ją kciukiem zastanawiał się, niemalże bił się z myślami,
czy zaprosić go do siebie. Chciał bowiem i nie chciał jednocześnie. W końcu tak
było dobrze. W domu zaś… Nie wiedział czy potrafiłby się oprzeć Łukaszowi, a
sama myśl o tym wywoływała w nim strach. Nie tylko dlatego, że bał się, że w
końcu przestaliby być tacy grzeczni i mogłoby dojść do czegoś, co, kiedy o tym
myślał, niemalże go paraliżowało. Nie chodziło tylko o to. Przede wszystkim
obawiał się, że po wszystkim ich znajomość potencjalnie mogłaby się skończyć
albo ulec gruntownej zmianie.
A przecież tak było
dobrze, prawda? Nie musieli się wcale śpieszyć. Mogli siedzieć w samochodzie i
trzymać się za ręce jak nastolatkowie.
– O czym tak gorączkowo
rozmyślasz? – Łukasz zauważył roztargnienie Gosa. – Mam nadzieję, że o mnie –
dodał zaraz z błyskiem w oku.
– Trafiony – przyznał. Westchnął
zaraz ciężko i zbliżył twarz do twarzy Łukasza. Popatrzyli sobie w oczy, a
potem Jurek połączył ich wargi w pocałunku. Spokojnym i powolnym, oddającym ich
zmęczenie. W pewnym momencie zgasło światło w samochodzie, najpewniej Łukasz je
wyłączył, czego Gos nawet nie zauważył. Niewiele go to obchodziło, nie, kiedy
pozwolił sobie wsunąć język między wargi mężczyzny, co wywołało w nim
natychmiastowe dreszcze. Było mu dobrze, kiedy badał wnętrze ust człowieka,
który nie był mu obojętny. O dziwo też, Łukasz wcale mu się nie stawiał, nie
walczył z nim, by odebrać mu oddech i zdominować go własnym językiem. Musiał
być naprawdę zmęczony. Jurek jeszcze nie poznał takiej uległej wersji Łukasza,
a ta wprawiała go w drżenie. Chcąc go więcej, wplótł wolną dłoń w falowane włosy,
które zaraz po oczach, stanowiły jego ulubioną cechę i trzymał go blisko. Nie
potrzebował alkoholu żeby się upić, tak się teraz bowiem czuł. Serce trzepotało
mu radośnie w piersi, ręce zaciskały się to na włosach to na dłoni partnera, a
w głowie mu szumiało. Poczuł, kiedy go całował, że Łukasz wyraźnie się
uśmiechnął.
– Co? – mruknął,
odsuwając się od niego minimalnie.
– Musiałeś przejść tak
intensywny proces myślowy, żeby mnie pocałować? – zapytał, uśmiechając się szerzej.
Jurek odsunął się jeszcze, obrzucając go oceniającym spojrzeniem. Wiedział, że
Nakonieczny sobie żartuje, ale coś ścisnęło go w dołku, kiedy pomyślał o swoich
dysfunkcjach.
Łukasz zmarszczył brwi
widząc jego wahanie i samemu wychylił się, żeby kontynuować pieszczoty,
skutecznie odpędzając tym nieproszone myśli.
Całowali się długo,
ukryci przed ludzkimi spojrzeniami w cieniu samochodu, a ich dłonie wędrowały
swobodnie po ciele drugiego, powodując napięcie i coraz większą, palącą
potrzebę. Pocałunki przestawały być już takie spokojne. Dominował w nich głód i
potrzeba, która wywoływała w Jurku pożądanie ulokowane w dolnych partiach
brzucha. Odetchnął ciężej przez nos, czując, że jeżeli zaraz tego nie przerwie
będzie mu potem bardzo trudno się powstrzymać, a przecież nie tego chciał… Nie
teraz, nie tutaj!
Odsunął się stanowczo.
Łukasz spojrzał na niego mętnym wzrokiem, oddychając ciężko. Zdążyli się już
przyzwyczaić do ciemności, na dodatek trochę światła wpadało z pobliskiej
latarni, dlatego widzieli siebie w miarę wyraźnie.
– To ten moment, w
którym wracamy do siebie…?
Jurek skinął z wolna.
Wcale nie chciał wypuszczać Łukasza z objęć, ale zrobił to. Chwile później
wyciągnął telefon i spojrzał na godzinę. Pokazał ją towarzyszowi.
– Wcale mi nie żal
nieprzespanych nocy – skomentował.
– Mi też nie – szepnął.
Obaj jednak czuli, że
zbliżał się moment rozstania, dlatego zebrali się w sobie i pożegnali się.
Leżąc w łóżku Jurek nie
potrafił pohamować uśmiechu. Było późno, był zmęczony na dodatek bolały go
mięśnie, a on czuł się szczęśliwy jak nigdy.
Kolejny dzień wyglądał
podobnie do poprzedniego. W pracy przywitały go szepty i podłe spojrzenia,
Stanisław stawał się integralną częścią gabinetu Jurka, a Jeremi coraz śmielej
się do nich przysiadał. Małgosia nie zjawiła się na przerwie, co znowu
przyprawiło Jurka o nerwy, jednak tym razem nie przejął się tym do takiego
stopnia. Nie, kiedy wciąż był naładowany pozytywną energią i siłą po spotkaniu
z Łukaszem. Tym razem nikt nie wziął przykładu z Alka i go nie zaczepił.
Wieczorem również się spotkali
z Łukaszem tym razem na kolacji w przytulnej restauracji. Wszystko między nimi
układało się świetnie. Jurek był tym oczarowany. Na bok schodziły jego lęki,
kiedy Łukasz był obok. Był wspierający, ale nie ckliwy, wyrozumiały dla jego niepewności,
ale czasami tak złośliwy, że Gos przypominał sobie, dlaczego mu kiedyś podwyższał
ciśnienie. Teraz też podwyższał, chociaż wybierał sobie do tego inne sposoby…
Gos pod koniec spotkania
odważył się zapytać, czy spędzą razem Sylwestra. Łukasz zgodził się, chociaż
ostrzegł, że Emilia zrzuciła mu na głowę Grzesia. Nie przeszkadzało to Jurkowi,
wbrew przeciwnie, wolał spędzić go w spokoju niż podczas imprezy do rana.
Czas mijał im szybko. Wieczory wydłużały się,
a sen skracał, nie wydawali się tym jednak zmęczeni. Jurek budził się wypoczęty
i w dobrym humorze. Nastrój ten czasami ulegał zmianie, tak jak w czwartek,
kiedy atmosfera w pracy zaczynała robić się już nie do wytrzymania. Nawet
Łukasz chodził poddenerwowany, co odbijało się bielą na jego twarzy i wyjątkową
opryskliwością wobec innych.
Jurek obserwował go
spod rzęs na lunchu, kiedy chodził sztywny i rozgniewany. Rozmawiał z kilkoma
ludźmi, niemalże się z nimi kłócił, a oni pobledli wyraźnie. Jerzy ucieszył się
na widok, że w tym gronie znajdowała się również Dorota.
Przerwa nieubłaganie zbliżała się do końca, a
Jerzemu ani razu nie udało się złapać spojrzenia Nakoniecznego. Trochę go to
martwiło, tak samo jak i powód parszywego nastroju mężczyzny, ale postanowił na
razie nie zawracać tym sobie głowy. Później, gdy się spotkają, na pewno
wszystkiego się dowie.
Był już na korytarzu
prowadzącym do własnego gabinetu, gdy zauważył Beatę. Ta wychodziła z pokoju
Łukasza. Uczesana w gładki kucyk, z ustami pomalowanymi na czerwono, uniosła
dumnie głowę na jego widok. W dłoni trzymała jakiś plik, a kiedy się do niego
zbliżyła, zwolniła. Wbiła w niego chłodne spojrzenie i przystanęła.
Gos rozejrzał się, żeby
upewnić się, czy kobieta na pewno ma sprawę akurat do niego. Być może ktoś za
nim szedł, czego nie zauważył ale nie. Na korytarzu byli tylko oni. Zatrzymał
się.
– Coś nie tak? – zapytał, wpatrując się w
poważną twarz. Wyglądała niczym wyrzeźbiona z lodu.
– Tak, coś nie tak. –
Skinęła głową. – Z całą firmą coś nie tak, nie widzisz? – zapytała, zbliżając
się do niego o krok. – Wszystko niszczysz, a nam dobrze tu było bez ciebie –
warknęła, zaciskając palce na pliku dokumentów. – Skoro nie zrozumiałeś
przekazu wcześniej, rzucę ci go prosto w twarz. Nie chcemy cię tutaj –
oświadczyła dobitnie wbijając tępy kołek w serce Gosa.
Mężczyzna odsunął się o
krok, kręcąc głową.
– A teraz… Ty i Łukasz…?
Myślisz, że tego nie widzę? Że nie widziałam wcześniej, jak przesiadywaliście
godzinami w jego gabinecie? A zerwanie z Marcinem…? Dobrze ci z tym? – rzuciła
gorzko. – Pewnie dobrze – odpowiedziała sobie sama, po czym wyminęła go z głową
uniesioną jeszcze wyżej niż wcześniej.
Gosa zalała fala
paniki. Nawet nie wiedział, co mógłby odpowiedzieć. Zaprzeczyć? Z kołatającym
mocno w piersi sercem dowlekł się do własnego gabinetu. Stanisław jeszcze nie
wrócił z przerwy, dlatego Jurek pozwolił sobie na zrzucenie masek. Chodził
zdenerwowany w tę i z powrotem, powtarzając desperacko w myślach słowa kobiety.
Czuł się zaszczuty. Beata
swoimi słowami doprowadziła go na skraj, jednak czarę goryczy przelał widok za
oknem.
Łukasz właśnie
wychodził z firmy, co od razu przyciągnęło uwagę Jerzego. Wszystko byłoby w
porządku, gdyby kierował się w stronę własnego samochodu. On jednak ominął go
nie zaszczycając go nawet chwilą uwagi i poszedł dalej. Do auta, o które
opierał się Marcin.
Gos zastygł w bezruchu.
W gardle mu zaschło, kiedy obserwował jak mężczyźni rzucają sobie jakieś
powitanie. Łukasz wciąż wydawał się wkurwiony, ale Marcin… Marcin wlepił w
niego swój zakochany wzrok i uśmiechnął się delikatnie, mimo smutku i zmęczenia
wymalowanego na twarzy.
Potem obydwaj zniknęli
za przyciemnionymi szybami samochodu, a Jurek poczuł się zagrożony dosłownie z
każdej strony.
Hej.mam nadzieję że jak skończyłaś w takim momencie to szybciutko dodasz następny rozdział,bo już nie mogę się doczekać po co Łukasz spotkał się z Marcinem .także pozdrawiam i życzę dużo czasu do pisania
OdpowiedzUsuńTeż mam taką nadzieję, ale niestety nie wiem, czy dam radę tak szybciutko. Liczę na to, że uda mi się do końca miesiąca coś wstawić nowego. :)
UsuńDzięki i również pozdrawiam!
Bardzo przyjemnie mi się czytało ten rozdział :) Takie randkowanie jest naprawdę fajne 😍 I nasi chlopcy tak dobrze się dogadują, Łukasz nie naciska Jurka, nie pospiesza. Bardzo mi się to podoba :) Za jakiś czas to Jurek będzie naciskać xd Szkoda tylko że w pracy tak gówniano... Niby Jurek trochę zasłużył, ale z drugiej strony już jakiś czas jest w tej firmie i jest dobry w tym co robi, a jego prywatne życie nie powinno nikogo interesować. I teraz się biedak stresuje tym wszystkim, a na dodatek przyjechał Marcin... Oj to będzie trudny wieczór ;) Dzięki bardzo i serdecznie pozdrawiam 😘
OdpowiedzUsuńŁukasz ma zdecydowanie wyczucie do Gosa i wie jak się z nim obejść, żeby go za bardzo nie wystraszyć :D Myślę, że masz rację Jurkiem - prawdopodobnie to on będzie niedługo naciskał. Chociaż kto go tam wie ;)
UsuńZgadzam się z tym co powiedziałaś, ale niestety obawiam się, że zarówno w tym opowiadaniu jak i w prawdziwych firmach interesowanie się cudzym życiem jest aż nazbyt popularne... Pozostaje nam trzymać kciuki za Jurka, który będzie musiał coś z tym problemem zrobić.
Jak zawsze dzięki za komentarz! <3
uwielbiałam poprzednie odpowiadanie. z tym poczekałam (jestem niecierpliwa i wolę jak opo jest skończone, no i myślałam że Janek będzie z Jurkiem i jakoś mnie to nie zachęciło), ale jakoś zajrzałam niedawno (dwa -trzy rozdziały temu) i Twoja magia mnie wciągnęła na nowo... Bardzo podoba mi się Łukasz i Jurek razem, te powolne zbliżanie się ich, ich relacja i otwieranie się Jerzego... Zaglądam codziennie (albo i dwa razy) wyczekując nowego rozdziału (albo jakiegoś speciala MarcelxKacper). Niestety jestem kiepskim czytaczem- rzadko komentuje (mea culpa, ale po prostu nie umiem), ale dziś chciałam Ci powiedzieć, że dziękuje za opowiadanie i życzyć dużo sił i weny i że pewnie jest więcej takich paskud jak ja które czytają, wyglądają , kibicują... ale rzadko komentują. Więc się nie zniechęcaj, bo jesteś jednym z najjaśniejszych punktów w świecie opowiadań homoerotycznych (serio!). I twoja praca jest rzetelna i na poziomie i posiadasz naprawdę duże umiejętności pisarskie.
OdpowiedzUsuńtrzymaj się zdrowo:)
Inka
Mogę powiedzieć, że dużo osób liczyło na związek Jurka z Jankiem i rozumiem to, bo Czyżewski jest prześwietny w ich relacji, ale jakoś tak wyszło, że od samego początku miałam na nich inny zamysł :')
UsuńCieszę się, że mimo tego że opowiadanie może nie do końca potoczyło się torem jaki sobie wymarzyłaś, to wciągnęło cię na nowo! I że relacja Łukasza z Jurkiem Ci się podoba.
No i bardzo dziękuję za to, co powiedziałaś! Czasami faktycznie dopada mnie zwątpienie, czasami pisze się beznadziejnie albo tkwi w martwym punkcie, z którego ciężko wybrnąć, ale wtedy zazwyczaj dostaję od Was jakiś pozytywny feedback, który motywuje mnie do dalszego działania. Dlatego cieszę się, że jesteście i kibicujecie, nawet jak czasami macie swoje ciche dni :'D
No i dziękuję za napisanie tego komentarza i wyjście ze swojej strefy komfortu. Bardzo doceniam i jestem poniekąd onieśmielona (chociaż też bardzo mi miło) takimi słowami.
Pozdrawiam cieplutko :)
chyba dość nieskładnie wyjaśniłam, ale hmm akurat Janka nie zbyt polubiłam i nie pasowali mi z Jerzym, a myślałam, że ich sparujesz. A teraz jak nie dawno zajrzałam, to z miłym zaskoczeniem zobaczyłam, że to Łukasz startuje po serce i rękę Jurka XD Bardzo lubię Łukasza, ich relację z Jerzym oraz ich jako parę, więc zaczęłam maniakalnie zaglądać po kolejną porcję tej magii. Ale spokojnie pisz swoim tempie i zgodnie z zamysłem- nie wywieram presji:) duużo weny i sił:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Inka
Jezu, faktycznie, nie wiem jak ja to przeczytałam ^^'
UsuńW takim razie tym bardziej się ciesze, że taki rozwój wydarzeń się podoba.
Dziękuję i jeszcze raz pozdrawiam! :)