piątek, 10 lipca 2020

Zostań o pornaku: Rozdział 34

Rozdział 34: Mróz i mrok

Jurek przeżył szok, kiedy spojrzał na telefon i dostrzegł, że styczeń powoli ustępuje miejsca lutemu. Nie wiedział, jak to się stało, że ostatnie tygodnie upłynęły mu tak, jakby to było kilka dni. Nic nieznaczące, pełne obaw i zmartwień dni…

Przełknął gulę w gardle, gdy odłożył smartfon na szafkę i przekręcił się, by dostrzec wbite w siebie brązowe oczy. Zamarł. Jak przez mgłę dotarły do niego wspomnienia wczorajszego popołudnia. Nie wiedział co powiedzieć. Było mu cholernie głupio, a uważny wzrok kochanka nie pomagał.

– Łukasz… – zaczął, zaciskając dłonie na kołdrze. Na samą myśl, co do niego mówił miał ochotę strzelić sobie w twarz. Nie dość, że się użalał, to jeszcze oskarżał go o nieczyste intencje… – Nie wiem, co mam powiedzieć.

– Nie musisz mnie przepraszać jeżeli o to ci chodzi. – Uniósł się na poduszce. – Po prostu obiecaj mi, że skończysz z piciem. To jedyne, czego mógłbym sobie życzyć

Jurek skinął wolno głową – dotarła do niego ta prośba – ale nie powiedział ani słowa. Wymowna cisza zapadła między nimi, powodując, że towarzysz spiął się i pokręcił zawiedziony głową. Jerzy nie potrafił tego obiecać. Wiedział, gdzieś głęboko w środku, że nie byłby w stanie wypełnić obietnicy. Jeszcze nie teraz. Może za tydzień albo dwa, kiedy sytuacja się ustabilizuje, a on będzie mógł ruszyć do przodu, wtedy przyrzeknie to Łukaszowi i…

Będzie mógł zacząć wszystko tak, jak powinien?

Kochanek wstał z łóżka nie odzywając się więcej. Atmosfera panująca między nimi była ciężka do wytrzymania. Łukasz zamilkł, Jurek nie wiedział, co mógłby powiedzieć, jedynie obserwował jak kochanek po śniadaniu siada na kanapie i ogląda telewizję, jakby jego praca nie istniała. Siedział w bezruchu i patrzył niewidocznym wzrokiem w ekran, błądząc gdzieś myślami.

Jerzy przełknął ślinę siadając obok. Myślał o minionym miesiącu i o tym, jak niewiele z niego pamiętał. Nie potrafił rozróżnić poszczególnych dni, nie mówiąc już nic o tym, że przez ten czas nie zrobił niczego produktywnego. Stanął w miejscu. Albo się cofał.

A jeżeli chodziło o Łukasza? Nawet nie wiedział, co o nim miał myśleć. Miał wrażenie, że jest jedyną osobą, która jeszcze trzyma go w ryzach, która znaczy dla niego coś więcej. Jerzy czuł jednak, że przez to, co przeżywał jego uczucia do mężczyzny są przytłumione. Jakby podświadomie powstrzymywał się, by poczuć do niego coś więcej, bojąc się, że ten skrzywdzi go, gdy tylko straci dla niego głowę. A przecież był nim zauroczony. Nie mógł oderwać od niego wzroku. Serce biło mu szybciej na samą myśl,  że mógłby z nim stworzyć związek… Teraz jednak siedzieli w napięciu, nie potrafiąc ze sobą normalnie porozmawiać. I chociaż Łukasz się starał i próbował ratować ich relację, Jerzy psuł to swoim zachowaniem.

W głowie wciąż miał to nurtujące pytanie: dlaczego Łukaszowi tak bardzo zależało na czymś, co sypało mu się tuż przed oczami?

Czy podejrzliwość Jurka nie była usprawiedliwiona?

Pokręcił głową, chcąc odrzucić to od siebie jak najdalej. Musiał przestać. Nie wyobrażał sobie jak mógłby żyć dalej normalnie, jeżeli cały czas myślałby tylko o tym, że wszyscy chcą wbić mu nóż w plecy. Łukasz zauważył ten ruch. Spojrzał na niego krótko i cicho westchnął, po czym, wyraźnie bijąc się z myślami, przysunął się bliżej Jurka. Położył mu głowę na ramieniu, ciałem wsparł się o bok kochanka i wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, ale się wahał.

Dlatego to Jurek przerwał ciszę pierwszy.

– Skoro nie idziesz dzisiaj do pracy, to może… wybierzemy się gdzieś?

– Też o tym myślałem.

– Więc… Miałeś na myśli coś konkretnego? – Jurek bardzo się starał, żeby ich rozmowa nie była niezręczna, ale niezręczność i niewypowiedziany żal wisiał między nimi w powietrzu.

– Miałem na myśli spakowanie najpotrzebniejszych rzeczy i wyjazd za miasto na weekend, żeby… Po prostu się zresetować – zakończył słabiej, odwracając głowę, by spojrzeć na Jerzego. Ten myślał przez chwilę, po czym wsunął odrobinę nieśmiało palce w puchate włosy.

– Brzmi świetnie.

– Tak? – Łukasz wydawał się podejrzliwy.

– Oczywiście – zapewnił go, patrząc jak mięśnie na jego twarzy rozluźniają się. – Więc, dokąd chciałbyś pojechać?

– Mam takie pewne miejsce… Uznajmy, że będzie to niespodzianka.  – Zdobył się na uśmiech, a Jerzy postarał się, żeby się nie skrzywić. Niespodzianka? Serce zabiło mu szybciej, a dłonie spociły się, na samą myśl o nadchodzącej niewidomej.

Mimo to starał się zachować jakby wcale go to nie stresowało. Oparł głowę na oparciu kanapy i zagapił się w telewizor. Uśmiech z ust Łukasza schodził powoli, aż w końcu obaj siedzieli ponuro i wpatrywali się w program śniadaniowy, który w ogóle ich nie interesował. Żaden z nich nie oglądał takich rzeczy. Żaden też nie miał odwagi, by sięgnąć po pilot i przełączyć kanał.

  – Wiesz, myślałem o tym, o czym mi powiedziałeś wczoraj… – Jurek zacisnął powieki, czując jak jego puls przyśpiesza. – Nigdy o tym nie rozmawialiśmy, ale ja faktycznie niemalże tu zamieszkałem bez twojej wyraźnej zgody, więc jeżeli…

– Daj spokój, Łukasz. – Jerzy nie mógł tego słuchać. – Byłem pijany.

– Właśnie. Wtedy najbardziej bierze nas na szczerość.

– Nie prawda. Wtedy nie boimy się mówić o tym, co nas przeraża.

– Nie mam wobec ciebie złych zamiarów – Łukasz odwrócił głowę, by spojrzeć mu w oczy. Jerzy posłał mu niepewny uśmiech, chociaż miał ochotę ukryć się przed jego wzrokiem. Nie chciał by Łukasz tak na niego patrzył; jakby był słaby niczym stara włóczka, gotowa rozerwać się przy mocniejszym pociągnięciu czyichś dłoni.

– Nie rozmawiajmy już o tym… – poprosił, chcąc zachować chociaż odrobinę twarzy.

Nie potrafił rozmawiać o emocjach. Udowadniał to w konwersacjach z ojcem i udowadniał to teraz.

Łukasz pokiwał głową zgaszony.

– Spakujmy się, jedźmy gdzie mamy jechać i pozwólmy sobie na weekend bez zmartwień, dobra? – zaproponował Jerzy, gotowy wstać z kanapy, w którą obaj zdawali się wrosnąć i postarać się o to, by Łukasza dni były lepsze niż te ostatnie.

– Jestem za – szepnął, wracając do siadu. Jurek odetchnął w duchu. – Najpierw jednak chciałbym wpaść na trochę do Emilii i Grzesia. Dawno się z nimi nie widziałem…

  Och. Jasne. Przecież to żaden problem. Jedź do nich, potem pojedziemy… – Łukasz wlepił w niego uważny wzrok.

– Na pewno?

– Na pewno, nie jestem dzieckiem.

– Nie o to chodzi. Nie chcę zastać cię z butelką w ręce, kiedy wrócę. – Mężczyzna przynajmniej nie udawał. Szczerze powiedział na co liczył, niszcząc tym samym Jurkowi jeszcze bardziej humor. Gos potaknął. Dotarło to do niego nawet gdyby Łukasz teraz nic nie powiedział.  

– Nie martw się o to.

Łukasz wstał z kanapy. Spojrzał na niego trochę cieplej, a potem skierował się do łazienki. Jurek słyszał jak się krzątał, podczas gdy on pił w kuchni wodę. Na szczęście kac nie męczył go mocno, chociaż suchość w gardle była drażniąca.

Łukasz uwinął się w dziesięć minut. Chyba zależało mu na tym, żeby jak najszybciej wrócić. Jerzy się nie dziwił. Pewnie nie wierzył mu, że będzie w stanie zachować trzeźwość…

– Wrócę za trzy, maksymalnie cztery godziny – rzucił z holu, zakładając na siebie puchową kurtkę i czapkę. Zima wciąż nie odpuszczała. – Spakuj się, możesz kupić nam coś dobrego do jedzenia, ach i weź ze sobą dobry humor, okej? – wychylił się zza ściany i wyciągnął rękę w stronę Gosa, by ten do niego podszedł. W jego oczach w końcu pojawiły się te psotne iskierki, które Jurek tak uwielbiał i automatycznie mu ulżyło. Może Łukasz wcale nie był na niego taki zły. Może on to wszystko wyolbrzymiał?

– Myślę, że da się to załatwić – odpowiedział z wolna, a chwilę później został przyciągnięty do krótkiego pocałunku.

– Nie ma innej opcji.

– Pozdrów ode mnie Grzesia i Emilkę – Jurek uśmiechnął się półgębkiem, kiedy zobaczył, że nastawienie Łukasza faktycznie się zmieniło i jego nastrój uległ poprawie.

– Okej. W takim razie do zobaczenia później – powiedział mu w usta, po czym pocałował je jeszcze raz i nie przedłużając, wyszedł z mieszkania.

Jurek uśmiechnął się szerzej. Płomyczek nadziei w jego sercu zapłonął mocniej.

Nie chciał zawieść Łukasza, wiec zaczął pakować się niemal od razu. Nie wiedział dokładnie, co miałby wziąć, zwłaszcza że kochanek okazał się niesamowicie tajemniczy w tym temacie, ale nie zamierzał robić z tego problemów. Dokładnie złożył ubrania w kostkę, po czym ułożył je w torbie. Spakował bieliznę, zegarek gdyby czekało ich coś bardziej eleganckiego, swoje najpotrzebniejsze kosmetyki do codziennej higieny, a na końcu włożył szkicownik i niewielkie opakowanie kredek, na wypadek gdyby… Gdyby znowu miał chęć coś stworzyć, w któryś wieczór. Później wyszedł do sklepu. Znowu nie miał pojęcia co mógłby kupić, by mieściło się to w kategorii „coś dobrego” i na dodatek było łatwe do spakowania, ale postarał się i wybrał co nieco. Podejrzewał, że nie będą jeść wszystkich posiłków w restauracjach, więc przyda im się coś na śniadania i kolacje. Wybrał maślane bułeczki, które dość długo zachowują świeżość i konfiturę z owoców leśnych, do tego kupił małą paczkę kawy i płatki owsiane razem z kartonem mleka. Wziął mieszankę mrożonych owoców, oliwki i sery, które bardzo lubił. Na końcu wybrał się do innego sklepu, by kupić Łukaszowi jego ulubione słodycze, by jakkolwiek mu zrekompensować ostatnie trudny. Zadowolony i obładowany zakupami wrócił do mieszkania.

Okazało się, że wcale nie musiał czekać długo na kochanka. Zarówno pakowanie jak i zakupy zajęły my trochę czasu. Łukasz wrócił w dobrym nastroju. Tak jakby wcale się nie bał, że Jurek nie dotrzyma słowa. To było budujące.

Przywitali się pocałunkiem, potem Łukasz w pośpiechu wrzucił kilka swoich rzeczy do torby i już był gotowy, żeby wyruszać za miasto.

– Musimy jeszcze zajechać do mnie do mieszkania po pewne rzeczy – oświadczył kiedy już zbierali się do wyjścia. Jerzemu nie robiło to żadnej różnicy. Wciąż było jasno na dworze, wiec mieli trochę czasu aż się ściemni. Było trochę po piętnastej. – Chcesz prowadzić? – Łukasz westchnął wychodząc z tą propozycją, ale widać było, że chciał sprawić Jurkowi radość.

– A chcesz żebym prowadził? – Gos zdziwiony uniósł brew.

– Wierzę, że nas nie zabijesz. No i zajedziemy na komendę, żeby sprawdzić, czy na pewno możesz… Ale podejrzewam, że skoro spałeś wczoraj od siedemnastej to raczej nic nam nie grozi. 

Tak też zrobili. Jerzy nalegał, żeby wzięli bentleya, bo brakowało mu dłuższych przejażdżek tym autem, chociaż stresował się jak cholera, kiedy Łukasz jechał nim na komendę. Nie żeby mu nie ufał w kwestii prowadzenia, ale… Jednak to był jego ukochany samochód. Na szczęście Łukasz dotarł na miejsce bez żadnych problemów. Chyba również czuł presję prowadząc takie auto.

Na komendzie okazało się, że Jurek może prowadzić, więc zamienili się miejscami i teraz to Jerzy, już bez zmartwień, prowadził samochód pod wieżowiec kochanka.

– Wziąłeś może jakieś szlafroki? – Łukasz zaskoczył go tym pytaniem.

– Nie. Nie pomyślałem o tym, a…

– Okej, to nieważne. Poczekaj chwilę, zaraz będę – przerwał mu i wyszedł szybko z auta. Spakowanie reszty potrzebnych rzeczy zajęło mu dziesięć minut. – Dobra, mam wszystko. Możemy ruszać – powiedział, odrzucając rzeczy na tyle siedzenie.

Jurek odpalił samochód, czekając na polecenia. Łukasz okazał się dobrym nawigatorem i prowadził go przez miasto. Z każdym mijanym budynkiem i nową ulicą, w którą skręcali Jurek był coraz bardziej ciekawy.

– Nie jestem pewien, czy lubię niespodzianki – odezwał się, żeby przerwać ciszę.  Jechali już dość długo, zbliżając się na obrzeża. Wieżowce zostały za nimi zastąpione niskimi domkami jednorodzinnymi ustawionymi wzdłuż ulicy. Jerzy praktycznie wcale się tutaj nie zapuszczał, ta okolica nie była mu znajoma. Zza domów przy ulicy było widać pierwsze drzewa, które z każdym kolejnym kilometrem przeradzały się w las.

– Mamy więc dobrą okazję to sprawdzić. – Oczy Łukaszowi zalśniły, kiedy to mówił. Było coś w jego spojrzeniu… Coś takiego, co sprawiło, że Jurek miał pewne wyobrażenie, jakiego typu mogła być to niespodzianka. Oblizał wargi, które nagle zrobiły się bardziej suche i zerknął na jego profil. Mężczyzna wydawał się zrelaksowany.

Jerzy też był nawet pomimo lekkiego ścisku w żołądku na niewiadomą, która go czekała. Jechanie przez opustoszałe drogi, gdy w tle leciała cicha muzyka, a obok siedział Łukasz sprawiało mu przyjemność.

Przez kolejne dwadzieścia minut jechali coraz głębiej w las. Na poboczu leżały całe stosy śniegu. Domów było coraz mniej, chociaż co jakiś się pojawiały i za chwilę znikały pozostawione za nimi. Minęli jakaś wieś, skręcili, potem znowu wjechali w las.

Jurkowi cisnęły się kolejne pytania na usta, które hamował gryząc się w język. Niespodzianka to niespodzianka. Z każdą chwilą coraz bardziej intrygująca, bo nie miał pojęcia, gdzie Łukasz go kierował. 

– Już prawie jesteśmy – poinformował kochanek, nakazując mu zwolnić. Jerzy rozejrzał się po okolicy, ale oprócz drzew niczego nie zobaczył. Zdążyło się zrobić ciemno.

Już miał się odezwać, kiedy jego oczom ukazał się domek. Ciężko było go wypatrzeć, gdyż nie oświetlały go żadne światła. Łukasz kazał mu zaparkować na podjeździe. Zgasił radio, a zaraz po nim samochód. Przechylił głowę, wpatrując się w nieoświetlony budynek i bramę.

– Czemu tutaj? – Łukasz wpatrywał się w niego oceniająco, po czym uniósł dłoń, by położyć ją na jego policzku. Wychylił się powoli tym samym automatycznie podnosząc puls Jurkowi. Pocałował go lekko.

– Zobaczysz.

Jerzy skinął głową. Ekscytacja i napięcie rosło, więc Łukasz chyba osiągnął zamierzony efekt. Wysiedli z samochodu. Od razu owiał ich mroźny wiatr, który uginał swoją siłą czubki drzew i gwizdał niepokojąco.

Jerzy obserwował mężczyznę, który otworzył tylne drzwi i wyciągnął przez nie torbę. Zarzucił ją na ramię i uśmiechnął się pokrzepiająco. Chyba czuł napięcie towarzysza i tylko je podsycał. Podszedł do furtki i otworzył ją kluczem.

– Zapraszam – powiedział z nienagannym uśmiechem. Zamknął za Gosem bramkę. Jerzy kierował się w stronę drzwi wejściowych, a przez otaczającą go ciemność niemalże się potknął o nierówną powierzchnię.

Czuł, że Łukasz się zbliżył. Zaraz poczuł na swoim ramieniu dłoń, która objęła go luźno. Westchnął cicho. Z jego ust uniosła się biała para; zdecydowanie było tu zimniej niż w mieście. Zerknął na mężczyznę, który wychylił się, by otworzyć drzwi. Uporał się z nimi w moment, wpisując kod, następnie włączył światło, które na chwilę poraziło ich obu. Jasność w końcu przerwała napięcie. Już nie otaczał ich mrok i szumiący las, a ciepłe, żółte światło. Jerzy zajrzał do środka.

Znaleźli się w małym przedpokoju, z którego od razu miał widok na salon przez duży łuk. Wszystko tutaj było zrobione z drewna, przez co od razu zakochał się w wystroju. Ciepłe barwy łagodziły jego zmysły, a zza łuku widział już ścianę całą ozdobioną książkami. 

Spojrzał zaintrygowany na Łukasza, który uśmiechnął się do niego lekko, rozbierając się. Jurek po chwili zrobił to samo, coraz bardziej zaciekawiony miejscem, w którym się znalazł.

– Musisz dać mi chwilę – usłyszał, kiedy już przeszli do salonu. Skinął głową, oglądając się za nim, gdy chwilę później zniknął za drzwiami prowadzącymi w głąb domku.

Rozejrzał się dookoła, nie wiedząc, na co w pierwszej kolejności zawiesić wzrok. Wszystko tutaj tworzyło spójną harmonię: książki, obrazy, meble, drewno…

Jego artystyczna dusza kazała mu w pierwszej kolejności podejść do dużego obrazu powieszonego naprzeciwko kanapy zamiast telewizora. Przedstawiał zimową scenerię górską. Był pięknie namalowany akrylami, a kolory na nim były tak intensywne i tak dokładnie odwzorowane, że Jerzy niemalże mógł się poczuć jakby tam był.

Gdy przechodził do półki z książkami, usłyszał cichy szum. Najpewniej Łukasz włączył ogrzewanie, które potrzebowało jeszcze kilku minut, by się rozkręcić.

Wzdychając, Jurek przystanął przy rozległej ścianie całej pokrytej książkami. Wzrokiem przesuwał po tytułach, odnajdując sporo klasyków i literatury pięknej. Zmarszczył nos, stawiając krok za krokiem wzdłuż szeregów tomów. Podziwiał śliczne okładki i ich kolorowe grzbiety. Niektóre z woluminów były całkiem stare, inne nowe, lśniące, chociaż ze śladami użycia. Najwięcej jednak w całym zbiorze było reportaży i biografii.

Odwrócił się słysząc za sobą hałas. Łukasz właśnie jakimś cudem wszedł do salonu balkonowymi drzwiami, wpuszczając do środka więcej chłodu.

– I co myślisz? – Łukasz zapytał, podchodząc do Jerzego. Chwycił go za ręce, kciukami zataczał okręgi na jego nadgarstkach w niewinnej pieszczocie. Podobało mu się jak Jurek reagował nawet na takie małe gesty. Jak delikatnie się spinał, by po chwili się rozpogodzić. Łukasz pociągnął go i razem zaczęli się cofać.

– Nie wiem, co mam myśleć – mruknął. – Mam dziwne wrażenie, że to nie twoja posiadłość. – Zmrużył oczy. W tym przekonaniu utwierdził go powiększający się uśmiech towarzysza.

– Czy to ważne? – Jurek zastanowił się przez chwilę.

– Tak długo jak masz klucze to nie – mruknął, dając się przeciągnąć przez balkonowe drzwi. – Łukasz co my… – zapytał, lecz urwał, kiedy Nakonieczny wychylił się i nacisnął włącznik. Światło zalało taras, ukazując Jurkowi co było tą niespodzianką. Na środku patio znajdowała się bowiem olbrzymia, podświetlana balia kąpielowa. Skonstruowana z jasnego drewna, wysoka na metr albo i więcej, skrywała w sobie niezliczone litry parującej wody.

– Wiesz trochę cię okłamałem z tymi odwiedzinami u Emilki. Przyjechałem tutaj, żeby nam to przygotować i żebyś miał prawdziwą niespodziankę.

Jerzemu serce zabiło mocniej.

– Już wiem skąd pytanie o szlafroki…

– Dokładnie – Łukasz uśmiechnął się.

Jerzy rozejrzał się po całym tarasie. Był on częściowo zadaszony a jego boki zakrywały białe, grube zasłony. Z przodu były odsłonięte, przez co miało się stąd doskonały widok na las. Przy ścianie stała pięknie zdobiona ławka, a zaraz koło niej stolik. Na belach, które robiły za zadaszenie powieszone były sztuczne bluszcze. To one dodawały całego klimatu temu miejscu. Przykrywały też wentylator, z którego wydobywało się gorące powietrze.

Jurek jeszcze raz obrzucił wzrokiem balię, a potem szybko przerzucił wzrok na kochanka, który przez cały czas wpatrywał się w niego uważnie.

– No i jak, podoba ci się?

– Jeszcze pytasz? Czuję się jakbym był w górach.

– Taki był zamysł. – Łukasz z powrotem wciągnął go do salonu, żeby najpierw się ogrzali. Pokazał mu kuchnię z jadalnią i sypialnie z łóżkiem o jakim Jerzy nawet nie śmiał marzyć. Wypyli gorącą kawę, nie pozwalając żeby niezręczność z rana się między nich wkradła. Było tak, jakby znaleźli się w innym świecie, gdzie mogli zapomnieć o przytłaczających problemach. Do kawy zjedli maślane bułeczki z konfiturą, a Jurek uświadomił sobie, że nie czekały ich żadne wypady do restauracji, wiec zdecydowanie mógł kupić więcej jedzenia, Niemniej, nie przejmował się tym, tylko cieszył się swobodną atmosferą, dobrym jedzeniem, mocną kawą i pięknym wystrojem, który ich otaczał. Wiedział też, że gdy tylko się ogrzeją będzie czekał ich bardzo miły wieczór na tarasie w gorącej kąpieli.

Przeszły go dreszcze na wyobrażenie, które pojawiło się w jego głowie, a Łukasz chyba to wychwycił, bo uśmiechnął się do niego zawadiacko.

– Wiesz, już wcześniej planowałem cię tu zaciągnąć, ale jakoś tak nie było okazji…

Jurek mruknął coś bez większego sensu. Zamyślił się, skupiony na czymś innym. Podszedł do Łukasza i bez ostrzeżenia pociągnął go w swoją stronę. Jego intencje były jasne.

Poszli na taras po drodze zrzucając ubrania. Jerzy czuł lekkie opory, jednak widząc śmielsze ruchy partnera poszedł jego śladem. Nagie ciała okryli szlafrokami i wyszli na mróz. Łukasz podprowadził go do bali trzymając go za rękę. Tuż przed wejściem zdjęli z siebie nakrycia, po czym zanurzyli się w gorącej wodzie, która bąbelkami masowała ich spięte ciała.

Jurek westchnął cicho z przyjemności. Gorąco otoczyło go szczelnie, tak samo jak ramiona Łukasza. Spojrzeli sobie w oczy. W tej chwili nie istniało dla nich nic więcej. Jurek już prawie zapomniał jakie to uczucie odciąć się od zmartwień.

Chciałby aby to uczucie zostało z nim na zawsze, tak samo jak palce sunące po jego szczęce i szyi, gładzące je lekkimi muśnięciami, które z każdą chwilą stawały się coraz śmielsze i bardziej zachłanne.

Jerzy też taki był. Docisnął ciało kochanka do swojego, sprawiając, że ten usiadł na jego udach w szerokim rozkroku. Badał dłońmi jego biodra i pośladki, miejsca do których Łukasz wcześniej nie dawał mu zbyt dużego dostępu. Dotykał go tak jak sam bywał przez niego dotykany i obserwował reakcje jego ciała. Był zachwycony mając go takiego.

Łukasz pozwolił mu tej nocy na wszystko, a Jurek wziął to… wziął go, czując jak szczęście rozpiera go od środka na myśl, że są sobie równi.

 

Przeżyli wspólnie przyjemny wieczór, noc i poranek. Jurek nie miał koszmarów, albo ich nie pamiętał, przez co obudził się wypoczęty. Nie dręczył go kac, który również zaniżałby mu samopoczucie, a obok Łukasz leżał przykryty kołdrą, spod której wystawało jego gołe ramię. Jerzy zaczął sunąć po nim opuszkami palców,  patrząc na jasne włoski, które to przygładzał to mierzwił  i tak w kółko, aż kochanek nie otworzył oczu.

– Mm, łaskoczesz – szepnął, przekręcając się na bok. Jurek posłał mu uśmiech.

– Masz strasznie płytki sen – zauważył przesuwając dłonią wyżej aż do szyi mężczyzny.

– To na wypadek, gdyby mnie ktoś dotykał we śnie – rzucił, na co Jerzy parsknął.

– No tak, zapomniałem, że zawsze masz idealną odpowiedź na wszystko.

– W takim razie nie zapominaj. – Łukasz przeciągnął się na pościeli niczym kot, odkrywając jeszcze więcej nagiej skóry. Jerzy nie mógł oderwać od niego wzroku. Przeszły go dreszcze na samo wspomnienie ich wczorajszego zbliżenia.

Jego twarz rozpogodziła się. Zniknęło z niej całe napięcie.

– Zrobię śniadanie – zaproponował, chcąc być dobrym kochankiem, który dbał o swojego partnera. Łukasz uśmiechnął się wdzięcznie. Chyba wcale nie miał zamiaru ruszać się z materaca. Jurkowi to nie przeszkadzało.

Gos jak powiedział, tak zrobił. Zjedli w łóżku przygotowaną owsiankę, wypili wspólnie kawę. Patrzyli jak śnieg zasypuje podwórze a drzewa hulają od wiatru. Później, kiedy już zebrali się w sobie i wstali, Jurek przypomniał sobie o samochodzie i przeparkował go, wjeżdżając za bramę. Poczuł tez ogromna ulgę, kiedy zauważył że w nocy nikt mu bentleya nie ukradł.

Kiedy wrócił do środka dostrzegł Łukasza na sofie wpatrującego się w wielki obraz. Na drewnianym stole przed nim leżał szkicownik i kredki, które Jerzy spakował do torby, a obok tego dwa kubki parującej herbaty. 

Popołudnie też spędzili przyjemnie. Spokojnie. Było tak jak na początku, gdy Jerzy jeszcze nie pił i kiedy każda chwila z Łukaszem sprawiała, że czuł przyjemne napięcie w całym ciele. Było idealnie, kiedy Jurek rysował słuchając cicho grającej muzyki, a Łukasz odpisywał na ważne maile. W końcu jednak spokój przerwał dzwonek telefonu Jurka. Obaj z Łukaszem aż podskoczyli nie spodziewając się nagłego hałasu. Gos spojrzał na wyświetlacz, tak samo Łukasz.

Znowu dzwoniła Małgosia. Jej imię widniało na wyświetlaczu wielkimi literami. Gos zmieszał się z wyciągniętą w powietrzu dłonią. Opuścił ją. Telefon dzwonił dalej, a Łukasz popatrzył na niego oceniająco.

– Czy to nie Małgosia z biura? – zapytał, marszcząc brwi, co uwydatniło zmarszczkę na jego czole. Jurek potaknął. – Dlaczego w takim razie nie odbierzesz? Nie jesteśmy jakoś wybitnie zajęci.

– To…  – odchrząknął. – Nie bardzo ze sobą rozmawiamy.

– Cóż, ona wydaje się chcieć to zmienić. – Łukasz wciąż na niego patrzył. Jerzy pokręcił lekko głową. Wyciszył telefon. Wyraz twarzy Łukasza zmieniał się z sekundy na sekundę.

– Ale ja nie chcę.

– Dlaczego nie? – drążył. – W biurze często widziałem was razem na przerwach. Dogadywaliście się chyba?

– Tak, ale to było zanim… Zanim dowiedziała się, że jestem…

– I co z tego? – Łukasz wydawał się zirytowany. – Wiesz, to było i minęło. Życie tam toczy się dalej. Jest spokojniej niż w chwili gdy nas opuściłeś. Sytuacja się ustabilizowała, ludzie przestali rozmawiać o tobie, tak samo jak przestali rozmawiać o mnie i o Marcinie, kiedy zobaczyli że nie przynosi to żadnego skutku. Może Małgosia stęskniła się za swoim znajomym Jurkiem? Po prostu Jurkiem, nie gejem, nie…

– Nie. Nie widziałeś jak na mnie patrzyła – przerwał mu rozgniewany. Łukasz spojrzał mu z niedowierzaniem w oczy.

– Jak na ciebie patrzyła? – powtórzył z niedowierzaniem. – Chyba nie mówisz poważnie.

– Mówię poważnie! I nie powinieneś tego kwestionować. Brzydziła się mną! – Łukasz pokręcił głową.

– Gdyby się tobą brzydziła to by nie dzwoniła – postarał się o spokojny ton, chociaż podejście Jerzego do tematu irytowało go bardziej niżby się spodziewał. Czuł się jakby starał się coś wytłumaczyć ścianie. – Zwłaszcza po miesiącu!

Jurek sapnął. Spojrzał na telefon jakby urażony, ze ten psuł mu dobry dzień.

– Jurek… – Łukasz zaczął miękko, kładąc dłoń na dłoni kochanka. – Nie możesz się od wszystkich odcinać.

– Nie odcinam się od wszystkich, tylko…

– Czyli utrzymujesz kontakt z kimś innym niż ze mną? – Łukasz przerwał mu, patrząc na niego pytająco. Jerzy spiął się.

– Tak – warknął, po czym wziął świszczący oddech. Zaczynał się denerwować. Łukasz uniósł pytająco brew. – Z ojcem – dodał oschło, mając ochotę zabrać dłoń spod dłoni kochanka, ale nie zrobił tego. Starał się oddychać spokojnie.

– Przestań… – Zacisnął palce na jego dłoni. – Z rozmów z twoim ojcem wiem, że jest wręcz przeciwnie. Oddalasz się od niego. – Włosy opadły Łukaszowi na czoło, gdy pochylił się w stronę Jurka. Chciał spojrzeć mu w oczy, wytłumaczyć, że to jak się zachowywał nie prowadziło do niczego dobrego, ale Jurek odwrócił twarz.

– To moja sprawa.

– Robisz dokładnie to, o czym mówiłem ostatnio. Nie możesz wszystkich odrzucać!

– Ciebie nie odrzucam, okej?! – Jurek podniósł ton poruszając się nerwowo na sofie. Wyrwał w końcu dłoń z uścisku i potarł skronie, nie będąc w stanie spojrzeć mężczyźnie w oczy.

– Ale ja nie mogę być z tobą cały czas. Mam rodzinę, znajomych, firmę na głowie, którą musze się zajmować.

– No i co z tego? Przecież nie proszę cię, żebyś z tego rezygnował. Możesz pracować i spotykać się ze znajomymi, gdzie chcesz i kiedy chcesz. Przecież nie chcę cię, kurwa, ograniczać! Nic ci nie mówię. Po prostu czekam, aż wrócisz.

– Tak, czekasz i pijesz! – Jerzy spiął się w jeden moment.

– Nie mów tak. Wcale tak…

– Och, Jurek. Nie jest tak? – Łukaszowi odrobinę załamał się głos, kiedy schwycił go delikatnie za brodę, tym samym prowokując go, by spojrzał mu w twarz. W jego oczach Jerzy zobaczył, że przerastała go ta sytuacja.

Gos poczuł się jakby kolejne ostrze zostało mu wepchnięte prosto w serce. Nie chodziło o to, że Łukasz mówił cokolwiek, żeby mu zaszkodzić czy zranić. Chodziło o to, że Łukasz nie miał łatwo w tej relacji. Gdyby Gos tylko potrafił zachowywać się inaczej, żyć inaczej, może by to wszystko nie miało miejsca.

Gdyby potrafił ufać ludziom i budować z nimi normalne relacje, nie bojąc się, że wszyscy tylko czekają, aby mu dokopać, albo gdyby nie obwiniał się za to, kim jest i kogo obdarza uczuciami, wtedy mogliby żyć normalnie. A tak…?

Jerzy milczał, a cisza z minuty na minutę robiła się coraz bardziej nie do wytrzymania.

– Wcześniej myślałem, że damy sobie radę we dwójkę. Że ci pomogę z tym co przeżyłeś w młodości, że jakoś to przepracujemy i będzie dobrze. Potem jednak wydarzyło się to wszystko i widzę, że nie daje rady…

– Co sugerujesz? – Głos mu zadrżał.

– Sugeruję, że może… powinieneś pójść na terapię. – Słowa te wybrzmiały w głowie Jerzego echem.

Terapia.

Dreszcze przeszły mu po kręgosłupie.

– Nie mówisz poważnie. – Pokręcił głową. Łukasz spojrzał na niego czujnie. Znowu chciał go złapać za dłoń, ale Jurek się odsunął. Serce biło mu szybko w piersi.

– Myślę, że spotkania z psychologiem to byłby dobry start… – Łukasz silił się na najbardziej spokojny i rzeczowy ton na jaki było go stać.

– Kurwa, Łukasz – Gos zerwał się z sofy, zaplatając nerwowo palce na piersi. – Nie wierzę. Nie wierzę… – mówił zdenerwowany, cofając się.

– Hej, uspokój się… – Łukasz wstał za nim.

– Uspokoić? Jak mam się uspokoić, kiedy ty, ze wszystkich ludzi ty, chcesz żeby ktoś mi mieszał w głowie?! – krzyknął, patrząc na kochanka szeroko otwartymi oczami. Nie rozumiał jak Łukasz mógł mu to zasugerować. – Nie potrzebuję psychologa! Nie potrzebuję żadnego lekarza, który będzie mi mówił co mam czuć i jak mam czuć, bo ze mną jest wszystko w porządku! Rozumiesz?! – Jurek odepchnął mężczyznę, kiedy ten zbliżył się na tyle, by móc go dotknąć. – Radzę sobie sam ze sobą! Skoro ty nie potrafisz, to nic cię przy mnie nie trzyma! Ja cię nie trzymam. Przeciwnie! Nie chcę mieć z tobą do czynienia. Jesteś taki sam jak moja matka. Chcesz żebym mieścił się w określonych standardach, które mają pasować do twojego idealnego światopoglądu!

– Nawet tak nie mów. Doskonale wiesz, że to nie prawda – Łukasz znowu postanowił się zbliżyć, złapać go za rękę i przyciągnąć do siebie, ale Gos odskoczył od niego znacznie szybciej.

– Nie? – spytał gorzko. – Wychodzi na to, że prawda.

– Bzdury – Łukasz wycisnął przez zaciśnięte zęby. Dłonie uniósł na wysokości piersi i zbliżał się powoli, patrząc uważnie na zdenerwowanego mężczyznę. – Jedyne czego chcę, to żebyś zaczął żyć normalnie.

– I żyję! To jest normalne życie! – Jerzy obrócił się wokół własnej osi nakreślając dłońmi przestrzeń wokół siebie jakby coś prezentował. – Normalne życie, w którym wszyscy dążą tylko do własnych korzyści. W którym własna matka jest w stanie zafundować ci piekło, a ojciec będzie się biernie przyglądał, w którym nawet jedyny przyjaciel wbije ci nóż w plecy, a ty… Ty… – Jurek zaciął się patrząc w szeroko otwarte oczy kochanka. – Wcale się nie różnisz od reszty.

– Jurek, posłuchaj… Przepraszam, okej? – Łukasz nie miał zielonego pojęcia jak naprawić sytuację, ale bardzo się starał widząc rozchwiany stan mężczyzny. – Nie powinienem… sugerować, żebyś szedł na terapię.

– Ale zasugerowałeś! – Gos wrzasnął, wplątując dłonie we włosy. – Uważasz, że jestem chory…

– Nie prawda.

– Zdrowi ludzie się nie leczą! – Jurek zaśmiał się sucho, wbijając w kochanka niedowierzające spojrzenie. – Nie wierzę, że to powiedziałeś.  – Pokręcił głową i wyminął mężczyznę. Skierował się do sypialni. W głowie miał mnóstwo myśli, każda jedna wprawiała go w stan coraz większej furii. Jak Łukasz śmiał…? Nie miał prawa mówić czegoś takiego! Nie wiedział, co przeżył Jurek, nie wiedział, jak inny lekarz namieszał mu w głowie. Tamto też mógł nazwać terapią.

I cholera, doskonale wiedział, że takie terapie działają na lata. Nie przeżyłby kolejnej. Nie mógł pozwolić, żeby ktoś znowu mieszał mu w głowie, nie kiedy w końcu wyzwolił się spod wpływu poprzedniej i mógł pozwolić sobie, by być sobą…

Teraz był sobą do cholery! Nie miał zamiaru tego zmieniać.

– Co ty wyprawiasz? – Usłyszał z tyłu i cały się aż zatrząsnął.

– Pakuję się.

– Nie mówisz poważnie. Uspokój się i porozmawiajmy.

– Już mi powiedziałeś, co chciałeś. Nie mam zamiaru więcej tego słuchać – warczał, wrzucając swoje rzeczy pośpiesznie do torby. Usłyszał za sobą szelest i odwrócił się zamaszyście, by zobaczyć Łukasza tuż przed swoją twarzą.

– Nie możesz tego zrobić.

– Mam dosyć ludzi, którzy mówią mi co mogę, a czego nie mogę! – wrzasnął, cały czas przerażony wizją, że Łukasz chciałby go wysłać na leczenie. – Zejdź mi z drogi.

– Nie ma takiej opcji – powiedział przez zaciśnięte zęby, torując Jurkowi drogę. Patrzył przy tym prosto we wzburzone niebieskie oczy i nie wierzył, że przez jedno zdanie mężczyzna dostał prawdziwego szału.

– Zejdź mi z drogi.

– Nie.

– Natychmiast.

– Nie zrobię tego do cholery. Uspokój się i usiądź. – Jerzy nastroszył się.

– Nie będę tu sobie z tobą siedział jakby nic się nie stało!

– Nic się, kurwa, nie stało! Otrząśnij się! – Łukasz złapał go za ramiona jakby chciał nim potrząsnąć, ale Jurek w jednej chwili zrzucił z siebie jego ręce. – Wiec co chcesz zrobić, co? – Łukasz zmrużył oczy, wpatrując się z mocno bijącym sercem w rozgniewaną twarz. – Zostawić mnie?

Jerzy zawahał się. Serce zatłukło mu w piersi w proteście, ale głowa była zaślepiona gniewem i strachem na myśl, o tym, co mężczyzna chciał z nim zrobić.

– To ty mnie nie chcesz takiego jaki jestem. – Uniósł butnie brodę. – Tak będzie lepiej. Wrócisz do swojego idealnego życia, do swojej ukochanej firmy, która zabrała mi moją własną, do Grzesia i Emilii, za którymi tak tęsknisz i nie będziesz się musiał martwić czy piję czy nie piję.

– Czy ty siebie w ogóle słyszysz? – Łukasz był cholernie zawiedziony. Gos czuł to każdym atomem swojego ciała. – Chcę ciebie, gdybym cię nie chciał to nie byłoby mnie tu przez ostatni miesiąc!

– Chcesz mnie wysłać na pieprzoną terapię!

– Bo mi pomogła!

– A mnie zniszczyła! Nigdy więcej nie dam sobie mieszać w głowie! Nigdy – krzyknął, chwytając zamaszyście torbę. Zarzucił ją sobie na ramię i spojrzał Łukaszowi prosto w twarz.

– Usiądź – Łukasz spróbował jeszcze raz, ale Gos jedynie prychnął. – Obiecuję, że nie chodziło mi o takie leczenie, jakiemu ty zostałeś poddany. Nigdy bym nie chciał, by ktoś cię tak skrzywdził, rozumiesz? Już nie wspomnę o żadnym psychologu i bez niego sobie poradzimy, okej? Powoli z miesiąc na miesiąc będzie lepiej. Po prostu zostaw tę torbę i usiądź.

– Zbytek łaski. Skoro jestem dla ciebie takim problemem to lepiej będzie jeżeli już teraz cię z niego odciążę. Nie zasługujesz na kolejne miesiące użerania się kimś takim, jak ja – warknął gorzko i jednym ruchem odsunął Nakoniecznego, torując sobie drogę do wyjścia. Serce biło mu w piersi jak dzwon. Miał spocone dłonie. Serce mu krwawiło, ale parł do przodu.

Nie miał na to siły. Czuł jak łzy zbierają mu się w kącikach oczu, kiedy myślał o ostatnim miesiącu. O tym jak Łukasz musiał się czuć, kiedy zastawał go pijanego lub pijącego. O tym, co sobie wtedy myślał. O tym, że był dla niego ciężarem…

Ciężarem, którego lepiej było wysłać do specjalisty niż użerać się z nim każdego dnia.

Jurek poradzi sobie sam. Koniec końców zawsze radził sobie sam. Ludzie byli zbyt wymagający. Zdradliwi…

Po raz kolejny poczuł na ramieniu uścisk dłoni. Serce ponownie zabiło mu mocniej, ale on jedynie wyrwał się z uścisku i poszedł dalej. Miał wrażenie, że zakładanie butów zajmowało mu wieki. Czuł na sobie palące spojrzenie, któremu nie miał odwagi wyjść naprzeciw. Gdyby się odwrócił zauważyłby, że spojrzenie wcale nie było palące, a równie zaszklone co jego własne. Widziałby też, że Łukasz byłby w stanie prosić go, żeby został, gdyby tylko zauważył ze Jurka strony chwilę zawahania.

Jurek jednak się nie odwrócił. Ciało miał spięte, jakby rażone piorunem, a szczękę miał zaciśniętą niczym cęgi.

– Czyli to koniec? – Łukasz zdołał wykrztusić w chwili, kiedy Jurek nacisnął klamkę. Ten zatrzymał się w pół kroku. – Chcesz to skończyć w ten sposób? Teraz? Przez jedno pieprzone zdanie?

– Przez intencje stojące za tym zdaniem – odpowiedział. W głowie mu huczało, a dłonie drżały mu tak bardzo, że zacisnął je na zawieszonej na ramieniu torbie.

 – Nie miałem złych intencji! Jerzy, zastanów się – mówił, a jego ton stawał się coraz bardziej desperacki.

– Zastanowiłem się i doszedłem do wniosku, że tak będzie lepiej. Zwłaszcza dla ciebie.

– Nie – głos Łukasza był słaby jak nigdy. – Wcale nie będzie tak dla mnie lepiej. – Jurek wysłuchał go do końca, a kiedy wybrzmiała cisza wyszedł na mróz i mrok.

Mróz i mrok na zewnątrz był mniej przerażający niż ten w środku.

 ***

Hej! Tym razem przychodzę do Was znacznie wcześniej. Jakoś tak szybko mi się napisało ten rozdział i na dodatek całkiem przyjemnie ;)

 Z moich planów wynika, że do zakończenia opowiadania zostaną jeszcze dwa rozdziały, więc o ile nic mi się nagle nie rozrośnie, to już naprawdę jesteśmy blisko końca. Mimo to mam nadzieję, że historia Jurka jeszcze Was nie nudzi i wytrwacie ze mną do końca ;)

Trzymajcie się i do następnego!

 

4 komentarze:

  1. Hej. No powiem ci że zaskoczyłaś mnie tym rozdziale i tym że tak szybko go wstawilas. Co do Jurka to naprawdę mi go szkoda i to bardzo. A teraz to już nawet szkoda mi Łukasza .facet się tak stara a Jurek i tak woli palić za sobą mosty . Myślę że niektórzy ludzie naprawdę muszą sięgnąć dna d to tak totalnego żeby się ocknąć i iść dalej. kwestia jest jednak to czy ty dasz Jurkowi się podnieść i czy będzie szczęśliwe zakończenie. Trzymam kciuki zeby następny rozdział napisal się tak szybko jak ten. Ps . Rozdział świetny. Pozdrawiam w

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Samą siebie zaskoczyłam, że tak sprawnie mi poszedł :)
      Co do treści komentarza, to bardzo dobrze ubrałaś w słowa sytuację. Również jest mi żal Łukasza, odbija się na nim to wszystko, co dzieje się z Jurkiem. A po tym jak Gos się zachował w tym rozdziale no to już w ogóle przydałaby mu się duża dawka wsparcia.
      Cieszę się, że rozdział się podobał i również pozdrawiam!

      Usuń
  2. Bardzo mi się podobał weekend w domku na odludziu :) Oczywiście dopóki Jurek się nie zafiksował na tym psychologu i wszystkiego nie popsuł... To może być jednak racja, że póki nie sięgnie tzw dna to nie zacznie isc w drugą stronę. Tylko to strasznie przykre jak się zachowuje i traktuje innych ludzi wokół siebie. Mam nadzieję że Łukasz będzie chciał z nim jeszcze gadać jak Jurek ogarnie w końcu swój tylek... O ile ogarnie. Do samego końca trzymasz nas w niepewności ;) Bardzo dziękuję - fajnie się czytało ❤️❤️❤️ Pozdrawiam serdecznie 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah, cóż mogę powiedzieć, Jurek zdecydowanie zmierza właśnie na dno, więc bardzo dobrze odczytujecie kierunek, gdzie to wszystko zmierza.
      Tak, sposób w jaki Jerzy traktuje innych jest bardzo krzywdzący. Niestety zarówno dla nich jak i dla niego. :/
      Jak zawsze dziękuję za komentarz i cieszę się, że fajnie się czytało. Pozdrawiam <3

      Usuń