Rozdział 28: Nowa
rzeczywistość
Janek siedział od
dłuższego czasu w fotelu, zapatrzony w telefon. Jurek właśnie odnosił do kuchni
kubki po herbacie, by zaraz wziąć się mechanicznie za zmywanie. Gorąca woda w
pewnym momencie zaczęła parzyć go w palce, ale z uporem kontynuował aż zmył
całą pianę. Odłożył kubki na suszarkę. Te brzdąknęły, stukając o siebie.
Jerzy mrowiącymi rękami
oparł się o blat kuchenny i odetchnął drżąco, zerkając za okno. Ulga i lekkość,
które czuł od dłuższego czasu zaczynały zmieniać się w przytłoczenie, którego
nie chciał dać po sobie poznać przy Janku. Chłopak nie musiał wiedzieć.
Wystarczyło, że siedział z nim i był, wspierał go chociaż nawet nie wiedział,
jaki ciężki moment przeżywał Jurek.
Jurek, który z chwili
na chwilę trzymał się coraz gorzej. Dwie godziny temu miał wrażenie, że się uwolnił.
Jakby wielki kamień spadł mu z serca. Miał ludzi wokół, czego było mu więcej
trzeba? Teraz… Teraz czuł, że ten kamień mimo że spadł z serca, ciążył mu u
nogi.
Spuścił wzrok. Za oknem
nie dostrzegł niczego ciekawego. Powoli wypuścił powietrze z ust, zastanawiając
się w co on się najlepszego wpakował. Dłonie zacisnął na blacie. Już nie
mrowiły.
Gdyby mógł cofnąć się w
czasie, nie zaproponowałby Łukaszowi tego spotkania. On chciał się z nim
zobaczyć! Tyle. A nagle wyszło na to, że miała być to randka.
No dobrze – kolacja,
ale on nie był na to gotowy tak, czy inaczej! Jak mógłby spojrzeć na Łukasza…
Być może dotknąć go… Nie czując obrzydzenia? Nie tężejąc w jego pobliżu, nie
mając w pamięci tego, jak kazano mu reagować?
Zrobił kolejny głęboki
wdech.
Chciał Łukasza, tyle
był w stanie przed sobą przyznać. Chciał go, ale jednocześnie obawiał się, że
po prostu nie mógł go mieć. Że znowu go odepchnie albo zrani, albo powie coś,
czego nie powinien i mężczyzna odejdzie sam, tylko dlatego, że ktoś kiedyś
kazał mu reagować tak, a nie inaczej.
– Jurek! Co ty tam
robisz? – Głos Janka przerwał jego paniczne rozmyślania.
– Nic – odpowiedział
zbyt cicho, by chłopak go usłyszał. Odchrząknął, lecz zamiast odpowiedzieć
głośniej i zaszywać się dalej w kuchni, wrócił do salonu. Przystanął w progu,
wbijając spojrzenie w blondyna. – Jestem.
– I bardzo dobrze! Ja
się za to będę zbierać. Tobie przyda się chwila przed spotkaniem, pewnie
będziesz chciał się wyszykować i w ogóle – powiedział chłopak, wstając
energicznie. Uśmiechnął się psotnie do Jurka, po czym życzył mu powodzenia, na
co Jurek wydusił z siebie tylko ciche podziękowanie. Zamknął za nim drzwi,
czując, że nogi zaczynają mu drżeć. Oparł się o beżową ścianę tuż obok drzwi, a
jego oczom ukazały się obrazy. Popatrzył na nie przez chwilę w szoku jakby
całkowicie zapomniał, że wisiały tutaj od kilku lat. Na ramach zebrała się
gruba warstwa kurzu, płótno również było nim oszronione.
Klatka piersiowa Jurka
zafalowała. Kilka obrazów sprawiło, że w oczach pojawiły mu się świeczki. Jego
ucieczka, jego kobiety, jedyne towarzyszki w dawnej niedoli.
Wszystko to kłamstwo.
Żadne z nich były towarzyszki! Nieme, głuche, martwe. Ciche obserwatorki
bezsensu, który Jurka otaczał.
Nie chciał ich już
tutaj. Szybkim ruchem otarł twarz ręką, czując wilgoć pod powiekami, a potem
poczuł jak tylko kurz się przylepia do tych samych palców. Jeden zdjęty,
odrzucony w kąt pokoju, drugi – to samo, trzeci, czwarty… Aż w końcu po
obrazach na ścianach zostały tylko jasne ślady na farbie.
Jurek oddychał głośno i
urwanie. Włosy miał roztrzepane, policzki zaczerwienione z emocji.
Ogarnęła go niemoc.
Miał wrażenie, że teraz faktycznie skończył ze swoją przeszłością. Już nie
powinien do niej wracać. Był wolnym człowiekiem! Mógł ruszyć dalej…
Czemu więc miał
wrażenie, że mógł się tylko cofać? Patrząc na bałagan wokół siebie szedł tyłem
do salonu, ogarniając wzrokiem to, co zrobił. Porwał je. Porwał każą jedną!
Skończył z tym udawanym
życiem, które prowadził przez ostatnie lata. A potem poszedł do sypialni,
zamknął się szczelnie i zakopał się w łóżku.
Łukasz dzwonił już piąty
raz, na co Jurek patrzył szeroko otwartymi oczami. W głowie miał mętlik. Nie
wiedział, co czuł. Przecież jeszcze kilka godzin temu był taki lekki, wolny od
zmartwień, a teraz praktycznie nie był w stanie się ruszyć. Jego ciało było jak
sparaliżowane.
Mógł jedynie ściskać
kurczowo telefon w dłoni i błagać o to, żeby Łukasz przestał i żeby dał mu
święty spokój. Nie zrozumiał przekazu po pierwszym nieodebranym telefonie?
Na pewno zrozumiał, w
końcu to był Łukasz.
Taki uparty! Taki…
„Masz dosłownie dwie
minuty zanim zadzwonię do twojego ojca, by przyjechał i otworzył mi drzwi do
twojego mieszkania.”
…Przebiegły.
Jerzy wygrzebał się z
kołdry, ściskając telefon. Nie mógł oderwać wzroku od SMS-a. Jakaś część niego
chciała to po prostu zignorować. Mógłby wyciszyć telefon i udawać, że śpi, ale
z drugiej strony angażowanie Stanisława… Pokazywanie mu, że nie radził sobie
tak dobrze było jeszcze gorsze. Drżącymi dłońmi wziął się za odpisywanie.
„Nie będzie to
potrzebne.”
Łukasz zadzwonił kilka
sekund po wysłaniu przez Gosa wiadomości, przyprawiając go tym samym o stan
bliski zawału. Mimo to odebrał, przystawiając ostrożnie komórkę do ucha.
– Czy ty oszalałeś? –
Wzdrygnął się na dźwięk wzburzonego głosu.
– Możliwe –
odpowiedział, czując, że schodzi z niego całe powietrze. Żałował, że nie
widział teraz mężczyzny, bo cisza z jego strony była przytłaczająca.
– Otwórz drzwi, jestem
pod twoją kamienicą – usłyszał w końcu i zamarł.
– Nie… – szepnął. – Nie
możemy się dzisiaj spotkać, bo…
– Bo? – Łukasz nie
dawał za wygraną. – Tylko nie mów, że nie ma cię w domu. Widzę, że palą się
światła – sarknął, dalej zdenerwowany.
Jurkowi serce podeszło
do gardła.
– To po prostu nie jest
dobry pomysł – starał się wytłumaczyć rzeczowym tonem.
– To najlepszy pomysł
jaki mam. Otwórz drzwi.
– Łukasz…
– Otwórz drzwi. – Jurek
zacisnął wargi, słysząc już nie prośbę, a żądanie. Niemniej, poszedł do
przedpokoju, odgarniając panicznym wzrokiem bałagan, który narobił.
– Może przełóżmy to na
kiedy indziej…?
– Jurek… – Głos Łukasza
tym razem wybrzmiał delikatniej i to wystarczyło, żeby całe ciało Gosa się
spięło. – Otwórz mi.
Otworzył. W napięciu
słuchał kroków rozbrzmiewających echem po klatce. Tak bardzo życzył sobie by
Łukasz zwolnił, by nie przeskakiwał po dwa stopnie, by najlepiej zawrócił i
odszedł, ale on po pięciu sekundach już stał pod jego drzwiami, które Jerzy
otworzył, wcześniej starając się przybrać na twarz pokerową minę.
Gdy Łukasz stanął przed
nim, miał wrażenie, że zaraz nogi się pod nim ugną. Nie miał zielonego pojęcia,
czego się spodziewać, ale kiedy zobaczył jak drzwi się za nim zamykają, a
mężczyzna rusza do przodu, wyglądając na wkurzonego, wszystkie myśli nagle
zniknęły. Jurek mógł tylko wpatrywać się z napięciem w jego twarz, gdy chwycił
go za szczękę. Nie miał czasu żeby myśleć. Nie miał nawet czasu, by wpaść w
panikę i go odepchnąć, kiedy poczuł na ustach jego wargi.
Spragnione, miękkie,
zachłanne, całowały go mocno, zabierając mu dech w piersiach. Sprawiały, że
serce tłukło mu w klatce piersiowej, a nogi drżały, gdy wyciskał na nim kolejne
pocałunki, na które w końcu odpowiedział. A kiedy po raz pierwszy pozwolił
sobie je musnąć coś w nim pękło. Fala gorąca zalała jego ciało, dłonie odważyły
się zawędrować na klatkę piersiową mężczyzny, a nogi cofnęły się, gdy Łukasz
naparł na niego, przypierając go do ściany.
Niemalże nie miał jak
łapać drżących oddechów. Czuł się całkowicie podporządkowany mężczyźnie, który
z taką pasją go całował, nie dając mu nawet odrobiny wolnej przestrzeni. Ich
ciała otarły się o siebie i to wystarczyło, żeby z ust Gosa wyrwał się
niekontrolowany dźwięk, od którego zapiekły go policzki.
To było jednak niczym w
porównaniu do tego, co poczuł, gdy język Łukasza wsunął się między jego wargi.
Zadrżał, czując dreszcze w okolicach podbrzusza, gdy Łukasz coraz śmielej badał
jego wnętrze, drażniąc go i zaczepiając zadziornie jego własny język. Jak on go
prowokował… Jak nęcił!
Jurkowi zaczynało
kręcić się w głowię od nadmiaru bodźców. Nie potrafił oprzeć się nachalnym
ustom i śmiałym gestom. Czuł, że Łukasz dominował go każdym jednym gestem, a on
mu ulegał.
Teraz pozwoliłby mu na
wszystko. Z każdą sekundą chciał go coraz bardziej i bardziej. Od dawna go
chciał! A teraz miał go tutaj, na wyciągnięcie ręki.
Jurek przesunął dłoń,
by położyć ją na karku Łukasza. Ścisnął go lekko, badając fakturę skóry. Musnął
jego włosy, mając wrażenie, że to nie działo się naprawdę, a jednak… Nic co
przeżył w życiu nie było bardziej realne niż to. Bliskość Łukasza, jego zapach,
smak i dotyk były tym, co odbierało Jerzemu zdolność racjonalnego myślenia.
Tyle lat czekał, by w
końcu poczuć coś tak silnego. Drżał. Niemalże się trząsł. Nie mógł wytrzymać!
Jego ruchy nabrały śmiałości.
W końcu odważył się wyjść mężczyźnie naprzeciw i starł się z jego językiem. Jak
bardzo chciał by chociaż na chwilę Łukasz się nad nim zlitował, pozwolił mu przynajmniej
na moment przejąć kontrolę, dać mu poczucie, że to on trzymał rękę na pulsie, ale
jedyne co dostał to mocne dociśnięcie własnych bioder do ściany i ciche
warknięcie. To sprawiło, że wszystkie włoski na jego ciele uniosły się, a z ust
wyrwało się kolejne, niekontrolowane westchnięcie.
Poddał się temu. Poddał
się Łukaszowi dokładnie tak, jak mężczyzna tego chciał.
Pozwalał się całować,
mocno i zachłannie, pozwalał się dotykać, nie myśląc dokąd to zmierza…
Łukasz mógłby go nawet
wziąć pod tą ścianą, nie dbał o to! Jurek mógłby mu dać wszystko, czegokolwiek
by chciał. Brak kontroli natomiast z każdą chwilą stawał się nie utrapieniem, a
atutem. Jurek bowiem odnalazł w tym nieznane mu dotąd poczucie bezpieczeństwa.
Nie czuł, że coś
spierdoli, gdy Łukasz nie dawał mu szansy na spierdolenie czegokolwiek.
Po chwili coś się
zmieniło. Pocałunki przestały być tak zachłanne. Nacisk na ciało Jurka zmniejszył
się. Dłonie opały luźno na jego ramiona i dopiero wtedy do Jerzego wróciło
myślenie. Panika niczym bicz wstrząsnęła jego ciałem.
Nie chciał by ta
chwila, która w gruncie rzeczy była taka prosta się kończyła. Cóż bowiem Jerzy
miał powiedzieć? Jak wytłumaczyć? Co czuć…?
Chcąc zatrzymać to co
mieli, zacisnął boleśnie dłoń na karku Łukasza i wycisnął na nim rozpaczliwy
pocałunek. Nakonieczny odczytał go bezbłędnie. Czując ból na szyi, na której
wciąż widniały ślady sińców i to jak kurczowo Jurek się go trzymał, musnął
delikatnie jego wargi, by uspokoić mężczyznę.
– Przysięgam, że nikt
nie potrafi doprowadzić mnie do szału tak jak ty – szepnął mu w usta. W jego
głosie wciąż dało się wyczuć nutę zdenerwowania, chociaż zdecydowanie chciał ją
ukryć pod warstwą spokoju.
Gos mimo tego udawanego
opanowania przełknął zdenerwowany ślinę. Odważył się w końcu spojrzeć mu w
oczy, chociaż bał się strasznie tego, co w nich zobaczy.
– Powiedzieć, że się
martwiłem to mało – kontynuował, wbijając w niego natarczywe spojrzenie. – Jak
mogłeś nie odbierać po tym wszystkim, co się dzisiaj stało?! – naskoczył zaraz,
powodując tym samym, że Jurek nabrał gwałtownie powietrze w usta.
– Ja… – zaczął, chociaż
nie miał zielonego pojęcia, co mógłby powiedzieć. – Nie chciałem cię niepokoić –
skończył kulawo, mając wrażenie, że kręciło mu się w głowie.
Spojrzeniem natrafił na
walające się na podłodze obrazy i skrzywił się. Łukasz zaraz też je najpewniej zauważy.
– Nie chciałeś mnie niepokoić? Świetnie.
Bajecznie ci to wyszło, zdajesz sobie sprawę? – syknął, tym razem chwytając go
za policzek. Jednym stanowczym ruchem uniósł jego twarz, zmuszając go, by na
niego patrzył.
Jurek skinął tylko
głową zbyt zdezorientowany tym wszystkim, co się wydarzyło. Wzrokiem na sekundę
uciekł do ust mężczyzny i w jedną chwilę znowu poczuł żar w całym ciele.
Łukasz zmrużył oczy.
Kciukiem wolno przesunął po policzku Jurka, sprawiając tym samym, że serce Gosa
znowu znacznie przyśpieszyło bicie.
– Przez chwilę
zastanawiałem się nawet, czy nic ci się nie stało… Zwariuję przez ciebie,
przysięgam – mruknął już ciszej, bez wcześniejszego wyrzutu. Znowu się zbliżył,
by złożyć na wargach mężczyzny krótki pocałunek. Jeden, później następny i
następny.
To było tak inne od
tego, co robił z nim chwilę temu. Już nie rozpalał pożaru, a gasił go powolnymi
ruchami i słodkimi całusami. Uspokajał drżące przed nim ciało i równie
rozemocjonowanego ducha własnym spokojem i pewnością, która od niego emanowała.
– Ja zwariuję przez
ciebie pierwszy – odpowiedział, gdy kolejny raz Łukasz delikatnie go cmoknął. A
kiedy zrobił to ponowie, Jurek wyczuł, że jego usta rozciągnięte są w szerokim
uśmiechu. – Z czego się cieszysz? – szepnął, odwracając głowę na bok. – Nawet
nie dałeś mi dać sobie kosza – sapnął i zadrżał, gdy mężczyzna, kompletnie
niezrażony, pocałował go w policzek.
– Bardzo źle znoszę
odmowy – odpowiedział z roziskrzonymi oczami. W końcu też odsunął się na
wyciągnięcie ramion, na co Jurek odetchnął w duchu. Czuł, że pomimo niewinności
pieszczot, którymi Łukasz go obdarzał, coraz trudniej było mu kontrolować
własne odruchy.
– Bardzo dobrze za to
wychodzi ci rzucanie się na ludzi w ich własnych domach.
– Dziękuję – Łukasz uśmiechnął
się szeroko, powodując tym samym, że Jurek jęknął niepocieszony.
– Jesteś taki…
– Jaki? – Jurek zawahał
się. Patrzył na Łukasza spod przymrużonych powiek, a im dłużej patrzył, tym
bardziej jego policzki nabierały koloru. W końcu zakłopotany odwrócił wzrok.
Serce wciąż biło mu
nienaturalnie szybko. W głowie miał mętlik, a w duszy… W duszy czuł ciepło.
– Uparty – szepnął.
– Gdybym nie był, nie
byłoby mnie tu teraz – odpowiedział, pozwalając wysunąć się Jurkowi spod
ściany. Gos zamilkł na chwilę, kierując się do salonu. Usłyszał za sobą kroki.
– Gdybym cię nie
wystawił, to pewnie też by cię tu nie było – mruknął drżąco. Wciąż nie mógł się
uspokoić po tym, co przed chwilą robili.
– Pewnie siedzielibyśmy
teraz zachowawczo w jakiejś restauracji i prowadzili uprzejmą konwersację.
– Pewnie tak – westchnął,
podnosząc dłoń do policzka. Poczuł pod palcami buchający od skóry ogień. Szedł
dalej, chcąc dotrzeć do kuchni, gdy w połowie drogi Łukasz schwycił go za
nadgarstek. Jurek przymknął na sekundę oczy zanim uspokoił się na tyle, by się
odwrócić.
– Nie uciekaj – poprosił,
przyglądając się jego twarzy. Widział dokładnie, jak usta Jurka zwężają się w
wąską linię, mięśnie twarzy napinają się.
– Może dla ciebie to
jest łatwe, ale…
– Wcale nie jest –
przerwał mu. – Na pewno jest mi łatwiej niż tobie, ale też mam mętlik w głowie.
Nie wyobrażam sobie, co ty musisz czuć, ale… Może to i dobrze, że tak się
stało? – zapytał, patrząc na niego w napięciu. Jurek otworzył usta, by coś
odpowiedzieć, szybko je jednak zamknął. Nie miał pojęcia, czy to dobrze. Czuł
tak wiele sprzecznych emocji. Strach i pożądanie ścierały się ze sobą. Wyuczone
reakcje kazały mu odsunąć się od Łukasza, a własna potrzeba chciała go jeszcze
bliżej.
Cholera, jakie to
wszystko było popieprzone.
– No i to nie tak, że
zrobiliśmy to po raz pierwszy – dodał, uśmiechając się złośliwie.
– Hm? – Jurek uniósł
brew. – Chyba dostałeś gorączki, bo bredzisz – odpowiedział ironicznie, samemu
wykrzywiając wargi w kpiącym uśmieszku.
– Wcale nie. – Brew
Gosa powędrowała jeszcze wyżej. – Wtedy jednak nie byłeś taki nieśmiały – dodał
złośliwie, gładząc dłonią przedramię mężczyzny.
Jurek przełknął ślinę,
śledząc ruchy na własnej skórze.
– Musisz mieć bardzo
realistyczne sny – odparł, wywołując tym samym cichy śmiech.
– To po prostu ty masz
słabą głowę. – Te słowa zaniepokoiły Jurka. Jak to słabą głowę? Co to miało
znaczyć…? – Wtedy… u Marcina, powiedzmy, że nie wyszedłeś tak jak planowałeś.
– Słucham?
– A może raczej
wyszedłeś, tylko że cię złapałem przy wyjściu i bardzo dobrze, bo pewnie byś
gdzieś zginął po drodze.
– Łukasz, przejdź do
rzeczy.
– Cóż, przechodząc do
rzeczy, poszedłeś w głąb ogródka, a ja za tobą ,aż w końcu obaj wpadliśmy do
dołu.
– Masz okropne poczucie
humoru
– Ja nie żartuję. –
Uśmiechnął się wbrew słowom. – A kiedy tam wpadliśmy, pocałowałem cię –
przyznał, sięgając do ust Gosa. Przejechał po nich opuszką palca, tym samym
sprawiając, że Jurek skamieniał.
– To… Nie – mruknął zdezorientowany,
spoglądając w dół. Przez kark przebiegły mu dreszcze. – Dlatego mnie unikałeś? –
sapnął, starając się ignorować nachalne palce, które zawędrowały już na jego
kark.
– Między innymi –
szepnął, przymierzając się… Jurek dobrze wiedział do czego, dlatego odsunął się
odrobinę, trawiąc informacje.
To co przebijało się na
przód w jego głowie to fakt, że Łukasz najpierw go pocałował, a zaledwie chwilę
później jego związek z Marcinem przestał istnieć.
To było za dużo jak dla
niego! Za dużo, jak na jeden dzień…!
Łukasz jednak wymagał
jeszcze więcej, kiedy zbliżył się do Jurka, obejmując go jedną ręką w pasie.
Ich nosy zetknęły się delikatnie. Falowane, puszyste włosy musnęły jego w
czoło, a ciepły oddech załaskotał policzek. Byli tak blisko, ich usta niemalże
się stykały...
Łukasz jednak nie
pochylił się, by przerwać ten moment pełen oczekiwania. Jedynie trwał, nęcąc go
zapachem, spojrzeniem, dotykiem. Pocierał nosem jego nos. Kusił i wymagał.
Jurek w końcu gotowy
był mu dać wszystko. Dlatego też niemalże się trzęsąc wychylił się do jego ust
i dał mu to, czego chciał.
A potem poszli na tę
przeklętą kolację.
Następnego dnia w
biurze siedział we własnym gabinecie z niepewnym uśmiechem błąkającym mu się po
ustach. Stanisław siedział obok, czytając stos plików, a on wymieniał się
wiadomościami z Jeremim, który napisał do niego godzinę temu, prosząc o radę. Jurek
był w takim szoku, że odpisał mu dopiero, kiedy pięć razy przeczytał wiadomość.
Najwyraźniej ich
wcześniejsza rozmowa faktycznie na coś się przydała. Tak samo jak i starania
Małgosi, która tak jak mogła próbowała posklejać ich grupkę do kupy i chyba się
udawało.
Wyszło na to, że jedli
razem lunch. Jeremi siedział na skaju krzesła jak zawsze poddenerwowany, Małgosia
przeczesywała dłonią zmierzwione włosy, a Jurek opierał się o oparcie siedziska
i wbijał wzrok w pewną sylwetkę, która stała przy ekspresie.
Nakonieczny wyglądał
tak dobrze, że to powinno być zakazane. Zwłaszcza że Jurek doskonale wiedział,
jak późno wrócił do domu i jak mało spał tej nocy. W przeciwieństwie do Łukasza
po nim było to doskonale widać! Sińce pod oczami i ciężkie powieki odznaczały
się na jego twarzy, chociaż może mogło mieć to coś wspólnego z tym, że tej nocy
w ogóle nie mógł zasnąć.
Mógł za to wpatrywać
się w Łukasza, który właśnie odwrócił się z kubkiem w dłoniach i ruszył w
stronę stolików.
– Wygląda jak
zaczarowany – usłyszał po swojej prawej Małgosię.
– Mhm. – I nerwowe
mruknięcie po swojej lewej.
Czuł się całkowicie
usprawiedliwiony tym, że nie mógł oderwać wzroku od Nakoniecznego. W końcu
przez cały dzień ten większość czasu spędzał z jego ojcem! Co samo w sobie było
niepokojące, ale też i wielce niesprawiedliwe, Jurek bowiem życzyłby sobie być
przy Łukaszu cały czas.
Teraz też liczył, że
mężczyzna do niego podejdzie, ale nie. Usiadł przy Dorocie i od razu wdał się z
nią w cichą dyskusję.
Jurek zmrużył na to
oczy, przypominając sobie, jaką kobieta była suką.
– Mogłoby się palić, a
i tak by nie zauważył.
– Ani nie usłyszał
krzyków.
Łukasz uniósł kubek do
ust i napił się odrobinę. Widać było, że poparzył sobie lekko wargi, bo się
skrzywił. Jurek za to uśmiechnął się zadowolony. Miał za swoje!
– Kompletnie odleciał.
– Uświadomię was tylko,
że wszystko słyszę. Więc nie, nie odleciałem kompletnie – odpowiedział w końcu
na przekomarzania dwójki znajomych. Jeremi od razu trochę się speszył, a
Małgosia zaśmiała dźwięcznie. Jurek natomiast w końcu na nich spojrzał. – A ty
młody nie grab sobie od samego początku – fuknął na niego, na co chłopak
uśmiechnął się nieśmiało.
– Święta idą, daj mu
spokój. – Kobieta rzuciła do Jurka, kładąc dłonie na blacie. Właśnie skończyła
pić swoją kawę, a na talerzyku przed nią leżał nadgryziony croissant z
nadzieniem malinowym.
– Faktycznie. Jak ten
czas zleciał – mruknął, zerkając na wyświetlacz telefonu. Dzisiaj był już
dwudziesty drugi! Przez ostatnie wydarzenia Jurek nie miał głowy o tym myśleć. Zwłaszcza
że najchętniej by nie obchodził tych świąt.
Tym bardziej bez matki.
Sposępniał, co odbiło
się na jego twarzy, ale nikt nic nie mówił. Już wcześniej był milczący, nie
była to więc wielka różnica. Tylko Gos w środku się źle poczuł. Humor natomiast
poprawił mu się dopiero, gdy uniósł głowę i napotkał wbite w siebie spojrzenie i
psotny uśmiech, od którego po kręgosłupie przeszły mu dreszcze.
Kontakt wzrokowy między
nimi nie trwał długo. Łukasz niechętnie wrócił do prowadzonej wcześniej
konwersacji, skupiając się na tym, co mówiła Dorota. Jurek natomiast jeszcze
przez chwilę patrzył, jak rozmawiają, a potem skupił się na Małgosi, która
opowiadała o swoich świątecznych porządkach i przygotowaniach…
Dochodziła już
szesnasta, gdy Jurek skończył. Rozciągnął się właśnie na fotelu, zerkając na
Stanisława, który wrócił do gabinetu niecałą godzinę temu. Przez cały dzień był
zabiegany lub zaczytany. Co chwilę wydzwaniał do niego telefon.
– Zostajesz dłużej? –
Jurek zapytał, wstając z fotela.
– Mhm – ojciec odparł
zwięźle, jak to miał w zwyczaju.
– Łukasz też…? –
zapytał, bo Stanisław dzisiaj zdecydowanie miał z nim więcej kontaktu, niż on.
– Jeżeli chce jakoś to
poskładać do kupy, to powinien. I najpewniej tak właśnie zrobi – odpowiedział,
ponosząc w końcu wzrok znad pliku dokumentów.
– Może też powinienem
zostać? – zastanowił się na głos, wywołując tym samym delikatny uśmiech na
twarzy ojca.
– Myślę, że powinieneś
odpocząć w domu. Damy sobie radę – powiedział. Jurek skinął z westchnięciem
głową. – Jeżeli będziemy czegoś potrzebować, dam znać – dodał, chyba chcąc
zabrzmieć miło. Jurek docenił to, chociaż dalej wolałby zostać z nimi i może
się do czegoś przydać.
… Albo przynajmniej porozmawiać
z Łukaszem, bo to był skandal, że po tym, co było wczoraj, ten nawet się do
niego nie odezwał!
– Dobra – mruknął,
podchodząc do wieszaka przy drzwiach. Zaczął zakładać na siebie płaszcz, mając
świadomość, że Stanisław cały czas przyglądał mu się oceniająco.
– Jak się trzymasz? –
zapytał w końcu, przełamując swoje niewylewne usposobienie.
– Lepiej niż mógłbym
się spodziewać – odpowiedział, chwytając za klamkę. Na odchodnym zobaczył
jeszcze, jak Stanisław kiwa głową z czymś na kształt ulgi.
Uśmiechnął się pod
nosem i już miał wychodzić, gdy coś przeszło mu przez głowę. Odwrócił się.
– A co ze świętami?
– A co ma być? –
zapytał, unosząc brew. – Widzimy się w Wigilię wieczorem, jak co roku.
Przyjadę. – Po chwili przerwy dodał: – Na drugi dzień zabiorę cię do siebie,
może być?
Jurek przytaknął. To i
tak nie tak, żeby miał jakiś wybór…
Kiedy znalazł się w
domu odetchnął głęboko. Czuł się poirytowany i nawet nie krył przed sobą, z
czego to wynikało. Inaczej to sobie wyobrażał. Myślał, że Łukasz znajdzie dla
niego chociaż chwilę, ale jedyne na co ten znalazł czas to na krótki uśmiech
posłany w jego stronę. To sprawiało, że czuł się niepewnie. Gdyby to od niego
zależało, spędziłby z Łukaszem cały dzień. Był jednak na tyle rozważny, by nie
zaczepiać go co chwilę i nie przeszkadzać mu. Zdawał sobie sprawę, że mężczyzna
miał na głowię mnóstwo obowiązków i gdy tylko znajdzie czas, to się do niego
odezwie.
Taką przynajmniej miał
nadzieję. Do tego momentu jednak Jerzy sam musiał zorganizować sobie czas, a
nadchodzące święta sprawiały, że miał kilka dodatkowych obowiązków.
Postanowił wyjść na
zakupy, by uzupełnić zapasy. Niestety w jego lodówce w głównej mierze było
tylko światło, więc przygotował się na duże zakupy. Pojechał do supermarketu i
tam spędził dobre dwie godziny, zastanawiając się, co mu będzie potrzebne, a
kiedy uporał się już z produktami spożywczymi zajechał po choinkę. Kupił ją od
starszego pana, który stał w zimnie i kulił się w cienkiej, poprzecieranej
kurtce. Jurkowi zrobiło się go najzwyczajniej szkoda, dlatego podszedł właśnie
do niego a jego uśmiech, gdy podawał mu drzewko, zrekompensował nawet pokucie
przez ostre igły.
Kiedy uporał się już z
choinką i wpakował ją do bagażnika – chwała Bogu, że pojechał Leonem – wrócił
na bazar. Miał świadomość tego, że w jego domu nie było zbyt wiele ozdób
świątecznych. Właściwie to pierwszy raz od trzech lat ubierze drzewko, a skoro
już miał zamiar to zrobić, to przynajmniej musiał się postarać!
Kupił więc lampki o
złotym kolorze z małymi żaróweczkami, które skrzyły się niczym gwiazdy na
niebie i bombki w różnych kształtach i barwach.
Zakupy niósł do
samochodu z uśmiechem, uśmiech jednak ten znikł, kiedy zobaczył na swoim
płaszczu brokat. Wtedy od razu sposępniał. Zaczął strzepywać z siebie złote
iskierki, te jednak przyczepiły się do niego jakby na amen. Miał je nawet na
policzku!
Westchnąwszy, odpalił
samochód. Zerknął w lusterka, włączył radio. Wokół otaczało go mnóstwo ludzi,
którzy wybierali idealne dla siebie drzewko i dzieci, które krążyły między
nimi, ganiając się. Brakowało tylko śniegu. Ten jednak nie spadł przez całą
drogę powrotną, podczas której samochód wypełniały dźwięki polskich kolęd.
Tuż przed kamienicą
spokój przerwał dzwonek telefonu. W jednej chwili serce Gosa przyśpieszyło
bicie, w drugiej już trzymał smartfon w ręku i patrzył z napięciem na
wyświetlacz.
– Masz tupet nie
odzywać się do mnie przez cały dzień – przywitał się pięknie, parkując
samochód.
– Na swoje
wytłumaczenie mam tylko to, że wszystko mi spada na głowę – usłyszał w
słuchawce i od razu polepszył mu się humor na dźwięk głosu Łukasza.
– Gdzie jesteś? – Jurek
odpuścił mu z westchnięciem.
– Dopiero wychodzę z
biura – oznajmił zmęczony, zamykając za sobą drzwi. Jurek usłyszał to, tak samo
jak i szum samochodów z ulicy.
– I co masz w planach?
– Kąpiel. I film.
Chcesz dołączyć? – zapytał przymilnie. Jurek przełknął ślinę.
– Ja… No nie wiem… To
chyba… – zaplątał się zmieszany. Na policzki po raz kolejny wstąpił mu
rumieniec. Zbeształ się jednak za te wszystkie reakcje, kiedy usłyszał w
słuchawce melodyjny śmiech.
– Już się tak nie bój.
Obiecuję, że będę grzeczny i sam film też mi wystarczy, co ty na to? – zapytał,
a Jurek już nawet nie krył zrozpaczonego jęknięcia.
– Ty i grzeczny? Łukasz
nie wiem, komu chcesz to wcisnąć – sapnął, wywołując tym samym ciche
parsknięcie.
– Obiecuję.
Słowo to wybrzmiało
poważnie w telefonie, a po nim zapadła kilkusekundowa cisza. Jurek zastanawiał
się w napięciu, a jego myśli uciekały w najróżniejsze rejony umysłu.
– Nie daj się prosić –
usłyszał zaraz, kiedy milczenie z jego strony przedłużało się.
– Przyjadę – zdecydował
na wdechu. Łukasz uśmiechnął się szeroko, wsiadając za kółko.
– Ratujesz mi tym
dzień, wiesz? – mruknął miękko, odpalając auto. – Za ile mógłbyś przyjechać?
– Za tyle, w ile
zdążysz się wykąpać – parsknął.
– W takim razie daj mi
dwie godziny tylko dla siebie… A potem jestem cały twój, co ty na to?
– Łukasz…
– Będę czekał. –
Rozłączył się.
Jurek pokręcił głową.
Nie zdążył nawet wyjść z samochodu, a dostał SMS-a z adresem. Odczytał go,
ściskając mocno telefon. Westchnął i zapatrzył się na chwilę przed siebie, na
puste osiedle. Było ciemno, wilgotno. Latarnie raziły go w oczy, gdy przesuwał
po nich wzrokiem. Niemniej, było coś uspokajającego w tej chwili, coś co
pozwoliło mu odetchnąć z ulgą. W końcu cały dzisiejszy dzień chodził
poddenerwowany, bo Łukasz się do niego nie odezwał, a teraz w końcu dał mu znać
i chciał się z nim widzieć.
Dwie godziny to jednak
był całkiem spory kawał czasu, który Jurek postanowił spożytkować na rozpakowaniu
zakupów i przytarganiu drzewka do salonu. Postawił je w rogu, przyglądając mu
się krytycznie. Pasowało do wystroju. Pewnie będzie pasowało jeszcze bardziej
kiedy już zostanie przystrojone. Na to jednak nie miał czasu, zresztą jutro też
był dzień, który będzie musiał jakoś spędzić.
Na dzisiaj zostało mu
wyniesienie poniszczonych obrazów, a jako że było tego naprawdę sporo zaliczył
dwie rundy do śmietnika. Kiedy uporał się już z bałaganem, który wczoraj
narobił, przebrał się w luźny sweter w kolorze butelkowej zieleni. Pasował mu
ten kolor i lubił go bardzo, co zresztą było widać po jego fotelu i nowym
samochodzie.
Po dłuższym
zastanowieniu przebrał się również w czarne spodnie, wykonane z miękkiego
materiału, które tak go nie opinały. Skoro Łukasz miał być po kąpaniu, to Jurek
nie będzie siedział wystrojony w spodnie w kant…
Zresztą przy mężczyźnie
mógł czuć się swobodnie, a sam zainteresowany wcisnął go kiedyś w obcisły dres,
więc… Zresztą, czy on naprawdę musiał wszystko rozkładać na czynniki pierwsze?
Potrząsnął głową, zamykając za sobą garderobę. Nawet się nie zorientował, kiedy
minął mu czas i już musiał powoli się zbierać, żeby dojechać na miejsce o
czasie. Jak się bowiem okazało Łukasz mieszkał dość daleko i gdyby nie było już
tak późno, a na ulicach był większy ruch, to Jurek na pewno dotarłby tam
spóźniony.
Starał się nie myśleć
wiele, co jednak nie znaczyło, że nie czuł obawy. Coś cały czas podszeptywało
mu w głowie, że to było złe. Jechać do mężczyzny w nocy to było złe… Całować
go, być może nawet…
Nie. Pokręcił głową.
Nie, nic takiego nie będzie miało miejsca.
A nawet gdyby…?
Pomyślał zaraz, kiedy przemierzał warszawskie ulice. Czy to naprawdę byłoby
takie złe skoro chciał go, tak samo jak Łukasz chciał jego?
Jurek miał się bać
własnych pragnień? Wstydzić się?
Wstydził się już
wystarczająco! Być może powinien pozwolić sobie… Ale jakby miał niby uciec od
lat spędzonych w przekonaniu o tym, że było to najpodlejsze plugastwo? Gdyby
doszło do tego, czy były w stanie poczuć do siebie coś więcej niż obrzydzenie?
Nie wiedział, ale na
samą myśl jego ciało się spięło.
Z drugiej strony, czy
było coś gorszego od rozpaczliwej samotności, która zdominowała całe jego
życie?
…Chyba nie.
Targany rozterkami,
dojechał na miejsce. Klatka o dziwo była otwarta, więc Jurek bez problemów
dostał się do środka. Z dudniącym sercem, wszedł do windy i dojechał na dziewiąte
piętro. Z windy wyszedł ślimaczym tempem, odwlekając tę chwilę tak długo, jak
tylko się dało. Jednak jakkolwiek wolno by nie szedł i tak w końcu by doszedł
pod wskazane drzwi, więc przestał z siebie robić idiotę i na miejscu znalazł
się w dwóch krokach. Zapukał lekko. Zza drzwi obok odezwało się wściekłe
ujadanie psa.
Jerzy skrzywił się i z
takim właśnie grymasem zastał go Łukasz, kiedy przed nim stanął.
– Widzę humor dopisuje
– powiedział z uniesioną brwią. Przepuścił go w drzwiach, a Jurek niepewnie
przekroczył próg, starając się patrzeć na białe ściany przed nim, a nie na
Łukasza odzianego w czarny szlafrok.
– To ten pies… –
mruknął, zsuwając z siebie płaszcz od Armaniego… I od Łukasza też.
– Wiem coś o tym.
Uprzykrza mi życie wystarczająco długo. – Uśmiechnął się, odbierając od niego
płaszcz. Z należytą starannością powiesił go na wieszak, a potem odwiesił do
szafy, która kryła się w ścianie. – Ma już chyba z piętnaście lat, a ujada jak
szczeniak – dodał, zapraszając gestem Jurka do środka. Ten nie omieszkał
rozejrzeć się uważnie, chłonąc każdy szczegół domu, w którym przyjdzie mu
spędzić wieczór.
Zewsząd otaczała go
biel i czystość. Mat ścian mieszał się z błyskiem regałów, na których prawie
nic nie stało. Na drewnianej podłodze, pod oszklonym stolikiem kawowym, leżał
puszysty, futrzany dywan. Z jednej strony kanapa, szeroka i obłożona
poduszkami, po bokach dwa fotele w stylu retro zwrócone w stronę telewizora zachęcały
by się na nich ułożyć. Na stoliku leżał tylko telefon. Najciekawszym punktem
mieszkania, zaraz po oszklonej ścianie z widokiem na miasto, były schody za
kanapą, które prowadziły na piętro. To jednak nie było oddzielone ścianą, a
jedynie drewnianą poręczą pomalowaną na biało, dlatego Jurek już stąd widział
przyczepiony do sufitu bujany fotel w kształcie kuli.
– I jak wrażenia? –
zapytał Łukasz, widząc, jak Jurek lustruje uważnie wystrój.
– Trochę tu pusto –
oznajmił, odwracając się. Zauważył jak przez twarz Łukasza przebiega grymas.
– Jeszcze nie zdążyłem
tu urządzić, po tym jak Marcin zabrał wszystkie swoje rzeczy – odpowiedział, a
Jurek zdał sobie sprawę, jak wielką gafę popełnił.
– Chodzi mi też o
kolory – mruknął, chociaż może byłoby lepiej gdyby już się zamknął.
Na szczęście Łukasz ani
się nie gniewał, ani nie zraził, a jedynie uśmiechnął w końcu i pociągnął
Jerzego w głąb mieszkania.
– Chciałbym posiadać
twój zmysł artystyczny… Niestety, nie zostałem nim hojnie obdarzony. – Łukasz
zachowywał się swobodnie, prowadząc go przez drzwi do kuchni, połączonej ze
wszechstronną jadalnią. Tutaj podłoga była inna i to ona grała pierwsze
skrzypce. Jasne płytki z pięknym wzorem od razu przykuły uwagę Gosa, chociaż
mężczyzna skłamałby, gdyby powiedział, że obchodziły go bardziej niż facet
stojący do niego tyłem, z obciekającymi włosami i nogami, których nie zakrywały
długie spodnie.
Łukasz idealnie
wpasowywał się do tego jasnego mieszkania ze swoimi płowymi włosami i skórą tak
bladą, że z pewnością zrobiłby dobrą konkurencję Śnieżce.
– Masz mnóstwo innych
zalet. – Gos sam zdziwił się tym, co wyszło z jego ust, tak samo zresztą
Łukasz, który zaśmiał się w głos i odwrócił zwinnie. Tyłem oparł się o blat.
– Flirtujesz ze mną? –
Zapytał, patrząc na niego spod rzęs. Jurek mimowolnie przełknął ślinę w
nerwowym odruchu.
– Ja… Nie – burknął,
pesząc się coraz bardziej. Łukasz za to nie potrzebował wiele do szczęścia.
Widok takiego Gosa wywoływał szeroki uśmiech na jego ustach i iskierki w
czekoladowych oczach.
– Spokojnie, możesz ze
mną bezkarnie flirtować – mruknął, wyciągając rękę do jego ręki. Przyciągnął go
bliżej, a nagły ruch pozwolił poczuć Jurkowi delikatny zapach niedawno mytej
skóry. Jerzy miał wrażenie, że ta była jeszcze ciepła od gorącej wody. I naga
pod szlafrokiem, a to już sprawiło, że poczuł skurcz w podbrzuszu.
– Łukasz, to wszystko –
zrobił okrężny ruch ręką – nie wpisuje się w definicję bycia grzecznym, zdajesz
sobie sprawę? – szepnął trochę panicznie.
– Nie? Nie wiem o czym
myślisz, ale ja cię tu zaprowadziłem, bo jako dobry gospodarz przygotowałem nam
czekoladę – powiedział, odwracając głowę na bok, gdzie w garnku gotowała się
mleczna czekolada.
Jurek uchylił usta, nie
wiedząc co powiedzieć, a Łukasz… Łukasz zwinnie przesunął się i wyciągnął z
szafki na górze dwa kubki z roślinnym akcentem. Wyłączył palnik leniwym ruchem,
a później równie leniwie przelał wszystko do kubków, cały czas przy tym się
uśmiechając.
Jurek patrzył na niego
oniemiały, nie mogąc oderwać wzroku od jego ruchów i uśmiechniętego kącika ust.
Śledził uważnie ruchy jego dłoni, gdy przelewał czekoladę prosto z garnka,
rozlewając ją przy tym po ściance. Ta jednak, nim zdążyła spłynąć po całej
długości naczynia i ubrudzić blat, została starta palcem, a po chwili znalazła
się między wargami mężczyzny, który z przyjemności przymrużył oczy.
Jurek właściwie mógłby
się zatrzymać w tej chwili. To wystarczyło, by poczuł się oczarowany. Nie tylko
jego wyglądem, nie tylko zapachem, który roztaczał, ale i psotnym spojrzeniem,
które kiedyś irytowało go jak nic innego, a teraz przyciągało i nie dawało
spokoju i tym, że na wszystko miał dobrą odpowiedź.
– Trzymaj. – Włożył mu
w dłonie gorący kubek pełen czekolady. – Bomba kaloryczna idealna na leniwy
wieczór.
Jurek spojrzał na
chwilę w dół, bijąc się z myślami. Szybko jednak uniósł wzrok i utkwił go w
wargach mężczyzny, w których to przed chwilą znalazła się zabłąkana kropla
czekolady. To chyba jej chciał spróbować najpierw.
Wychylił się, zaciskając
mocno palce na kubku. Kiedy się zbliżał, poczuł ciepło bijące od skóry Łukasza
i zapach szamponu, który mieszał się z zapachem czekolady.
Pocałował go wolno,
smakując jego usta i aż go przeszedł dreszcz, gdy wyczuł na nich słodki posmak.
Trwając tak chwilę, z wrzątkiem między nimi, zetknął się czołem z czołem
mężczyzny i pozwolił, by Łukasz kompletnie zawładną całym jego światem.
– I kto tu teraz jest
niegrzeczny? – Łukasz szepnął, otworzywszy przymknięte powieki.
– Robisz to wszystko
specjalnie – powiedział nie głośniej, błądząc spojrzeniem po jego twarzy.
– Chciałbym, ale
znaczna część mojego życia, to seria beznadziejnych przypadków.
Jurek parsknął.
– Mnie też nazwiesz
beznadziejnym przypadkiem?
– Cóż… Skłamałbym,
gdybym zaprzeczył – uśmiechnął się psotnie, dokładnie tak jak Jurek lubił
najbardziej. – Chodźmy. – Zaprowadził go z powrotem do salonu, gdzie zajął
kanapę. Jurek usiadł tuż przy nim, pozwalając by ten oparł się o niego, a dłoń
ułożył spokojnie na jego udzie. Opuszką przesunął po miękkim materiale, drażniąc
muskularne udo, wyjątkowo wrażliwe na każdy dotyk.
To wszystko mogłoby się
nie kończyć, pomyślał Jurek, przymykając oczy. Myśli z samochodu wróciły do
niego i teraz, kiedy Łukasz opierał się na nim tak swobodnie, trzymając głowę
na jego ramieniu, już wiedział, że nie czuł żadnego obrzydzenia. Nawet do
siebie. Tak długo więc, jak był Łukasz wszystko to wydawało się właściwie i na
miejscu.
– Jakie filmy lubisz? –
usłyszał cichy pomruk. Oddech mężczyzny załaskotał go w szyję, kiedy ten
wykręcił nienaturalnie głowę. Jurek milczał przez chwilę.
– Dokumentalne? –
Speszył się jednak, widząc jak Łukasz marszczy nos. – Nie oglądam zbyt wiele
filmów – dodał szybko, czując ogromną potrzebę wytłumaczenia się. – Ale…
– Okej, po prostu ja
coś wybiorę – postanowił, unosząc się na łokciu, przez co wbił się odrobinę
boleśnie w ciało Jurka, chociaż ten nie dał tego po sobie poznać nawet
drgnięciem mięśnia. Jedynie skinął głową. I tak już wiedział, że raczej to nie
film zajmie jego całą uwagę…
Tak jak myślał, film
leciał w najlepsze, a on wpatrywał się w napięciu w śpiącą twarz Łukasza, który
w pewnym momencie odpłynął. Właściwie to Jurek się tego spodziewał po tym, jaki
ciężki miał dzień. Sam również był zmęczony, ale walczył z tym, chcąc jak
najdłużej pozostać świadomym.
Nie mieściło mu się w
głowie, że jeden dzień zatrząsnął całym jego światem i teraz trwał w tej nowej rzeczywistości,
którą mógł po prostu przyjąć i iść dalej. Zostawić za sobą samotność, zostawić
żal. Żyć, tak jak kiedyś chciał żyć. Mieć przy sobie wspaniałego mężczyzny,
który tym, że przy nim spał jedynie rozgrzewał jego serce, a nie wywoływał
mdłości. Sprawiał, że serce Jurka trzepotało radośniej w piersi, a palce
wyrywały się, by gładzić jego wciąż lekko wilgotne włosy.
Zasnął, czując jak miękkie
kosmyki prześlizgują mu się miedzy palcami.
Wydawało mu się, że
zamknął oczy tylko na chwilę, a już został brutalnie zbudzony… No dobrze,
brutalnie nie do końca oddawało specyfikę tej pobudki, ze snu bowiem wyrwało go
poruszenie i cichy jęk.
– Mam déjà vu –
szepnął, kiedy poczuł ból w karku.
– Ja też. Tym razem
jednak nie pozwolę ci spać na kanapie. Podnieś się. – Jurek posłuchał. Dał się
zaprowadzić na piętro do sypialni, gdzie dane było mu spędzić noc spokojnie aż
do rana.
***
Hej, kochani! Jak tam kwarantanna? Mam nadzieję, że wszyscy zdrowi! Śpieszę do Was z nowym rozdziałem, żeby nie nudziło się Wam za bardzo... A może i odskocznia się przyda od tego, co się dzieje wokoło.
Przyznam się Wam, że już nie wytrzymuję w domu, zwłaszcza że cały czas ktoś coś ode mnie chce i nawet nie mam kiedy popisać w spokoju. Nie żeby szło mi jakoś wybitnie, co chyba widać xD Niemniej, mam nadzieję, że części z Was spodoba się jak rozwija się relacja Jurka z Łukaszem.
Nie będę nic obiecywać odnoście następnego rozdziału, booo pisanie ostatnio idzie mi jak krew z nosa. A jako że nie wiem, czy następny rozdział pojawi się za tydzień, miesiąc, czy dłużej, a czas raczej sprzyja czytaniu, to chciałabym Wam polecić najnowsze cudeńko od Ingi! Zarówno książę, jak i e-booka, co kto woli. :P
Kurcze, rzadko tu coś polecam (właściwie to nigdy xd), ale zakochałam się w tej książce. Przyjechała do mnie wczoraj i jestem nią totalnie oczarowana, na ten moment przeczytałam już prawie całość. Jeżeli więc lubicie fantastykę i brak utartych schematów, to bardzo polecam być może ktoś się skusi i umili sobie czas. A jak nie tą, to właściwie "Filipa!" polecam równie mocno. Jak ją czytałam, to klimatem kojarzyła mi się odrobinę z Marcelem :D
No ale dobra, to by chyba było na tyle. Będę się starać jak najszybciej napisać dla Was coś nowego, wiec trzymajcie kciuki.
Do następnego!
Hej. Rozdział jak zawsze świetny. Podobają mi się rozterki Jerzego ale bardziej jego zachowanie przy Łukaszu. Jerzy jest przy nim taki wyciszony i spokojny(no oprócz tego napięcia między nimi ). Tylko jestem ciekawa tego co się stanie rano, bo noc raczej będzie spokojna. Pozdrawiam i weny i czasu na pisanie
OdpowiedzUsuńHej! Bardzo się cieszę, że rozdział się spodobał. Łukasz ma na Jurka zbawienny wpływ i umie go podejść. Przede wszystkim jest uparty i pokazuje, że mu zależy, co chyba też uspokaja Gosa gdzieś tam w środku.
UsuńDziękuję bardzo za komentarz i również pozdrawiam :)
Jurek tak bardzo nie przypomina teraz dawnego siebie. Mam nadzieję, że jak ochłonie trochę sytuacja i Jerzy pogodzi się już ze wszystkim oraz poukłada sobie w głowie, to wróci ten jego łagodno-wredny charakterek (tak jak zachowywał się na tej domówce u Marcina). Tęsknię właśnie za takim Gosem. Tutaj jest tak niejerzowato nieśmiały :)
OdpowiedzUsuńDuuużo weny
Juliet
Ano, Jurek trochę nie potrafi się odnaleźć w tym wszystkim. Być może z czasem faktycznie wróci do siebie, na razie jednak czekają go dość trudne chwile, na które reaguje w taki sposób.
UsuńDziękuję bardzo za komentarz! Pozdrawiam :)
No tak się spodziewalam, że Jurek stchórzy 😁 To chyba po prostu trochę za szybkie tempo dla niego ;) Ale z drugiej strony ucieczka niczego nie rozwiązuje, dlatego cieszę się że Łukasz przyszedł i go trochę przymusił do spędzenia czasu razem. Być może nie powinni się spieszyć z innymi sprawami. Myślę że Jurek za chwilę sam będzie dążył do pogłębiania relacji, wcale nie naciskany przez Łukasza 😁 Bardzo dziękuję i pozdrawiam serdecznie 😘
OdpowiedzUsuńW takim razie miałaś bardzo dobre przeczucie. Dla Jurka to faktycznie trochę szybko, ale jak widać jego ucieczka niczego nie rozwiązała, a właściwie to pociągnęła za sobą całkiem ciekawy ciąg przyczynowo skutkowy.;)
UsuńNiemniej, ani Gos ani Łukasz nie narzekali za bardzo :D
Ja również dziękuję za komentarz i pozdrawiam ;*
Cześć!
OdpowiedzUsuńPowiem tak, w poprzednim komentarzu nie napisałem ani jednego złego słowa na temat Jurka, więc łudziłem się, że przy okazji kolejnych rozdziałów utrzymam tę tendencję. No cóż, myliłem się... Jurek ma irytującą skłonność do tworzenia problemów tam, gdzie ich nie ma. Rozumiem, że w przeszłości przeżył traumę, więc nie oczekuję, że po jednej szczerej rozmowie rzuci się na Łukasza jak wygłodniała harpia. Zdaję sobie sprawę, że jest rozdarty i trudno mu odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Naprawdę nie mam mu za złe tego, że z jednej strony czuje do siebie obrzydzenie, a z drugiej chce być wreszcie sobą. Tyle że te wszystkie semantyczne pierdoły (np. kolacja czy randka), zaczynają działać mi na nerwy. Naprawdę...
„Chciał Łukasza, tyle był w stanie przed sobą przyznać. Chciał go, ale jednocześnie obawiał się, że po prostu nie mógł go mieć. Że znowu go odepchnie albo zrani, albo powie coś, czego nie powinien i mężczyzna odejdzie sam, tylko dlatego, że ktoś kiedyś kazał mu reagować tak, a nie inaczej”. No tak, na tego typu obawy i lęki rzeczywiście najlepszym rozwiązaniem jest zrobić dokładnie to, co zrobił Jurek. Okej, rozumiem, że Gos był zestresowany perspektywą nadchodzącej kolacjo-randki. Mam świadomość, co zresztą napisałem powyżej, że ze względu na dość dynamiczny rozwój sytuacji czuł się zagubiony. Zdaję sobie także sprawę, że nie można oczekiwać od niego pełnej dojrzałości emocjonalnej, bo dzięki działaniom „kochanej” mamuśki był pod tym względem lekko spaczony. Ale błagam, czy naprawdę dorosły facet, nawet z różnymi traumami, nie potrafił napisać głupiego SMS-a, że sytuacja go przerosła i potrzebuje więcej czasu, żeby się z nią oswoić? Oczywiście zdaję sobie sprawę, że w swoim czasie Jurek to zrobił (odpisał na wiadomość, po czym próbował przełożyć spotkanie). Chodzi mi o to, że mógł to zrobić wcześniej, zamiast dać się zżerać zdenerwowaniu. Poza tym nie muszę chyba pisać, że nieodbieranie telefonów od Łukasza było dziecinadą?
„Cóż bowiem Jerzy miał powiedzieć? Jak wytłumaczyć? Co czuć...?” Najlepiej by zrobił, gdyby nic nie mówił, nic nie tłumaczył i pozwoli ponieść się emocjom. Jurek za dużo myśli, za mało robi. Oczywiście rozumiem jego rozdarcie, podkreślę to po raz kolejny, dlatego uważam, że powinien po prostu wyłączyć myślenie. Bo niewiele ma ono wspólnego z racjonalnym podejściem do rzeczywistości; raczej niepotrzebnie nakręca spiralę zdenerwowania, odczuwania traum i wszystkich innych negatywnych „rzeczy”, które w nim siedzą.
„Powiedzieć, że się martwiłem to mało [...] Jak mogłeś nie odbierać po tym wszystkim, co się dzisiaj stało?!” To jest właśnie kwintesencja infantylności Jurka z tego rozdziału. I choć w pewien sposób jest ona usprawiedliwiona, to i tak mnie drażni...
Szczerze mówiąc, jestem w szoku, że Jurek potrafi dostać palpitacji serca na samą myśl o randce z Łukaszem, a wiadomość o dawnym pocałunku przyjął z takim „spokojem”. Dobra, wiem, daleko mu było do takiego stanu, w każdym razie jego reakcja była o wiele mniej wybuchowa, niż się spodziewałem.
Usuń„Jurek bowiem życzyłby sobie być przy Łukaszu cały czas”. A to ciekawe... Chyba że Łukasz znowu zaproponuje kolacjo-randkę, co?
„Albo przynajmniej porozmawiać z Łukaszem, bo to był skandal, że po tym, co było wczoraj, ten nawet się do niego nie odezwał”. Teraz Jurek brzmi jak jakaś rozpieszczona nastolatka. No błagam, poprzedniego dnia robił „wszystko”, byleby tylko Łukasz dał mu spokój, a dzisiaj, kiedy ten faktycznie może nie mieć czasu, ma w stosunku do niego jakieś skrywane pretensje.
„Był jednak na tyle rozważny, by nie zaczepiać go co chwilę i nie przeszkadzać mu”. Tak, jasne, a chwilę wcześniej to co było? :D „Zdawał sobie sprawę, że mężczyzna miał na głowię mnóstwo obowiązków i gdy tylko znajdzie czas, to się do niego odezwie”. No właśnie jeszcze do niedawna chyba nie zdawał sobie z tego sprawy. xD
Swoją drogą, podziwiam Jurka, że przygotowania świąteczne zaczął zaledwie dwa dni przed Wigilią. Ja wiem, nie spodziewał się tłumu gości, więc nie musiał martwić się gotowaniem (dobra, zdaję sobie sprawę, że i tak by się tym nie martwił, tylko skorzystałby z cateringu). Sprzątać jako tako też nie musiał, poza tym jego mieszkanie nie jest nie wiadomo jak olbrzymie. Mimo wszystko podziwiam, bo ja nigdy z niczym się nie wyrabiam - w ostatnie Święta nawet ciasto piekłem do 4 rano. I po co?
„Zresztą, czy on naprawdę musiał wszystko rozkładać na czynniki pierwsze?” EUREKA!
Na koniec odniosę się jeszcze do Twojego ostatniego komentarza i słów, które napisałaś pod rozdziałem. Jakkolwiek rozumiem konieczność siedzenia w domu, nie będę ukrywać, że coraz trudniej znieść mi tę kwarantannę. Na szczęście, przynajmniej na razie, wszystko jest okej, więc pod tym względem nie narzekam. Jeśli zaś chodzi o studia, to mam wrażenie, że moja uczelnia zbyt zafiksowała się na punkcie zdalnego nauczania. Mimo że w programie mam tylko 6 przedmiotów (plus seminarium), roboty mam o wiele więcej niż kiedykolwiek wcześniej. Nie dość, że praktycznie wszyscy wykładowcy organizują wideokonferencje, to na dodatek jestem zasypywany dodatkowymi ćwiczeniami. Myślałem, że w spokoju skupię się na pisaniu pracy magisterskiej, tymczasem nie wyrabiam się nawet z bieżącymi zajęciami. Jestem w szoku, bo z uwagi na to, że nie tracę dziennie 3 godzin na dojazd na uczelnię i powrót do domu, wydawało mi się, że będę mieć więcej czasu... No cóż, myliłem się. Mam nadzieję, że pod tym względem jest u Ciebie znacznie lepiej.
Pozdrawiam!
Cześć!
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że również miałam szczerą nadzieję, że utrzymasz tę tendencję, ale wcale nie jestem zdziwiona, że tak się nie stało.
„…wszystkie semantyczne pierdoły (np. kolacja czy randka), zaczynają działać mi na nerwy.” A co by nie zadziałało? W sensie praktycznie każde zachowanie Jurka raczej Ci nie pasuje i działa na nerwy, może oprócz tych, które są całkiem racjonalne. Jak chociażby wysłanie SMS-a i przyznanie się do tego, że sytuacja go przerosła, co zaoszczędziłoby Łukaszowi nerwów. Fakt, to byłoby rozważne i uzasadnione, ale nie wiem jak Ty, ale ja raczej nie spotkałam zbyt wielu ludzi, którzy otwarcie by się przyznali, że ich coś przerasta. Już taka chyba natura ludzka, że nie chcą przyznawać się do własnych słabości. A i tak słabość Jurka widać teraz gołym okiem, wątpię więc, że chciałby się jeszcze na dodatek tak otwarcie do niej przyznawać. Cieszę się jednak, że nie oczekujesz od niego pełnej dojrzałości emocjonalnej, bo Jerzy jeszcze z pewnością nie miał czasu aby takową wykształcić – zwłaszcza biorąc pod uwagę ostanie wydarzenia i zajmie mu jeszcze trochę czasu aż dojdzie ze wszystkim do ładu.
Cóż więc mogę poradzić na to, że zachował się dziecinnie? Chyba nic, a to dlatego że takie zachowanie po prostu najlepiej mi pasowało do Jurka w tamtym momencie. Spanikował i stchórzył, chciał udawać, że go nie ma, że zasnął albo zapomniał, jakakolwiek wymówka byłaby dla niego pewnie dobra, ale przez natarczywość Łukasza i tak musiał się z nim zmierzyć i tak.
Zgadzam się z Tobą w kwestii wyłączenia myślenia. Gdyby Jurek pozwolił sobie na przeżywanie i tylko przeżywanie, a nie zadręczanie się, dużo lepiej by na tym wyszedł. Tylko że wyłączenie myślenia wcale nie jest takie proste.
„Bo niewiele ma ono wspólnego z racjonalnym podejściem do rzeczywistości” znowu ten racjonalizm! Niestety, nad moimi postaciami często górę biorą emocje (czasami nawet głupota ~ nie że obrażam, ale Marcelowi się zdarzało, Jurkowi rzadziej ale też) i nie mówię, że jest to najlepsze, zresztą myślę, że w porównaniu do niektórych opowiadań moje postacie i tak potrafią znaleźć złoty środek między sercem a rozumem, jednak gdyby miały kierować się tylko tym, co rozsądne, to w znacznej części byłoby to po prostu nudne i może nawet nierzeczywiste? W sensie na pewno są ludzie, którzy kierują się jedynie żelazną logiką, ale jest też masa, która tego nie robi. :) A jeszcze większość raz działa tak, a raz tak, zależnie od sytuacji, tak mi się wydaje. Widzę jednak, że Ty oczekujesz od moich bohaterów, żeby działali jak w zegarku, a ja, cóż, lubię kiedy nie wszystkie trybiki zaskakują prawidłowo. Tak naprawdę, gdyby Jurek nie zadziałał pod wpływem impulsu w sytuacji z wyścigami, to cała ta historia praktycznie nie miałaby miejsca… I takie tam.
Z tą Wigilią to faktycznie była szybka akcja! Ale jak mówisz, Jurek nic praktycznie nie musiał robić. Ani gotować ani za bardzo sprzątać, gościem miał być jedynie Stanisław… Natomiast gdyby Jurkowi przyszło organizować taką wigilię na 10-20 osób to pewnie zacząłby przygotowania tydzień wcześniej, żeby wszystko wypadło perfekcyjnie xd
„…w ostatnie Święta nawet ciasto piekłem do 4 rano. I po co?” Jeżeli wyszło smaczne to chyba było warto, a jak nie, to trochę lipa :v
Faktycznie nie brzmi najlepiej z tą uczelnią. U mnie na szczęście się to trochę unormowało, chociaż i tak chciałabym już wrócić (a z drugiej strony bym nie chciała, biorąc pod uwagę sytuację). Mam nadzieję, że i u Ciebie jest już lepiej i dajesz radę!
Również pozdrawiam!
Cześć!
UsuńFakt, zachowanie Jurka praktycznie nigdy mi nie pasuje, ale nie ma w tym nic dziwnego, skoro już jakiś czas temu przyznałem, że ten bohater wyjątkowo mnie irytuje. A skoro mnie irytuje, to znaczy, że jestem w stosunku do niego negatywnie nastawiony. Ciężko więc oczekiwać, żebym nagle przyklaskiwał jego zachowaniu, niezależnie od tego, jak bardzo (nie)racjonalne by ono nie było. :)
„A i tak słabość Jurka widać teraz gołym okiem, wątpię więc, że chciałby się jeszcze na dodatek tak otwarcie do niej przyznawać.” Ale właśnie o to chodzi, że przed Łukaszem on już do niczego nie musiał się przyznawać, bo Łukasz doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Po pierwsze, Nakonieczny był świadkiem „konfrontacji” Jurka z matką, więc poznał jego najgłębiej skrywany sekret. Po drugie, Łukasz i Jurek odbyli ze sobą szczerą rozmowę na ten temat. Poza tym mój problem z tym fragmentem jest taki, że Jurek swoim zachowaniem doprowadził do dodatkowych komplikacji, które nikomu nie były potrzebne. Gdyby napisał do Łukasza, że chce przełożyć spotkanie (nie musiał nawet podawać konkretnego powodu, a już na pewno nie musiał mówić, że coś go przerosło), to ten miałby szansę zaaranżować spotkanie w taki sposób, by Jurek nie odczuł aż tak wielkiej presji. Zamiast tego Jurek sam się nakręcał, a Łukasz odchodził od zmysłów. To właśnie nazywam dziecinadą. Nie to, że Jurek spanikował i stchórzył, tylko to, że nie umiał ponieść odpowiedzialności za własne decyzje. Skoro zgodził się na spotkanie, a przynajmniej stanowczo się mu nie sprzeciwił, to jakkolwiek by się go nie bał, nie powinien zapominać o tym, że w grę wchodzi jeszcze druga osoba. No i najważniejsze, od momentu ustalenia spotkania do chwili samego spotkania minęło trochę czasu, więc to nie jest tak, że Jurek działał pod wpływem emocji - w tym przypadku obezwładniające emocje zaczęły się pojawiać dopiero później, kiedy Jurek sam zaczął się nakręcać.
„Widzę jednak, że Ty oczekujesz od moich bohaterów, żeby działali jak w zegarku, a ja, cóż, lubię kiedy nie wszystkie trybiki zaskakują prawidłowo.” Nie uważam, żebyś w tym przypadku wyciągnęła właściwy wniosek. :) Oczekuję, że ludzie (mówię teraz ogólnie, nie tylko o Twoich bohaterach) będą działać racjonalnie wtedy, kiedy okoliczności im na to pozwalają. A akurat w kontekście sytuacji z tego rozdziału było to możliwe, o czym napisałem powyżej. Skoro mamy mózgi, to chciałbym, żebyśmy z tych mózgów korzystali. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że czasami każdemu zdarza się zadziałać impulsywnie. Nie ma w tym nic złego, chyba że ludzie zaczynają kierować się wyłącznie emocjami i to w sytuacji, kiedy wcale nie muszą.
„Tylko że wyłączenie myślenia wcale nie jest takie proste.” A czy ktoś kiedykolwiek powiedział, że jest? Oczywiście, że nie. :) Wiem po samym sobie, że za bardzo analizuje niektóre sytuacje i sam siebie nakręcam, sztuką jednak jest znaleźć w sobie siłę, by przerwać to w odpowiednim momencie, a przynajmniej nie pozwolić, by chaos w głowie wywołał chaos w życiu. Tego właśnie brakuje mi u Jurka i to właśnie nazywam nieracjonalnością. Gos ma prawo się pogubić, jak każdy zresztą, ale jeśli takie sytuacje będą wywołane decyzjami, które podjął, a których nie musiał podejmować, to będę na nie zwracać uwagę. Bo nawet on, człowiek z szarganą psychiką, jest w stanie zachować się tak, by i jemu nie działa się krzywda, i ludziom, którymi się otacza.
Usuń„Jeżeli wyszło smaczne to chyba było warto, a jak nie, to trochę lipa :v” Wyszło. :)
Jest lepiej, bo w tym tygodniu kończy mi się przedmiot, który był najbardziej absorbujący. W czwartek miałem zaliczenie online, wczoraj zrobiłem i wysłałem ostatnie zadania kontrolne, mam więc nadzieję, że teraz będzie mi łatwiej wygospodarować czas również na inne obowiązki. Ja także chciałbym wrócić, bo dołuje mnie świadomość, że ostatni semestr na studiach spędzę w domu. Wiem, że ludzie mają większe problemy, co nie zmienia faktu, że po ludzku jest mi zwyczajnie przykro. No ale trzeba się z tym pogodzić i liczyć na to, że niedługo wszystko zacznie stopniowo wracać do normy. Może chociaż na obronę uda mi się wrócić na uczelnię.
Jeszcze raz pozdrawiam! :)