wtorek, 17 marca 2020

Zostań o poranku: Rozdział 28


Rozdział 28: Nowa rzeczywistość

Janek siedział od dłuższego czasu w fotelu, zapatrzony w telefon. Jurek właśnie odnosił do kuchni kubki po herbacie, by zaraz wziąć się mechanicznie za zmywanie. Gorąca woda w pewnym momencie zaczęła parzyć go w palce, ale z uporem kontynuował aż zmył całą pianę. Odłożył kubki na suszarkę. Te brzdąknęły, stukając o siebie.
Jerzy mrowiącymi rękami oparł się o blat kuchenny i odetchnął drżąco, zerkając za okno. Ulga i lekkość, które czuł od dłuższego czasu zaczynały zmieniać się w przytłoczenie, którego nie chciał dać po sobie poznać przy Janku. Chłopak nie musiał wiedzieć. Wystarczyło, że siedział z nim i był, wspierał go chociaż nawet nie wiedział, jaki ciężki moment przeżywał Jurek.
Jurek, który z chwili na chwilę trzymał się coraz gorzej. Dwie godziny temu miał wrażenie, że się uwolnił. Jakby wielki kamień spadł mu z serca. Miał ludzi wokół, czego było mu więcej trzeba? Teraz… Teraz czuł, że ten kamień mimo że spadł z serca, ciążył mu u nogi.
Spuścił wzrok. Za oknem nie dostrzegł niczego ciekawego. Powoli wypuścił powietrze z ust, zastanawiając się w co on się najlepszego wpakował. Dłonie zacisnął na blacie. Już nie mrowiły.
Gdyby mógł cofnąć się w czasie, nie zaproponowałby Łukaszowi tego spotkania. On chciał się z nim zobaczyć! Tyle. A nagle wyszło na to, że miała być to randka.

No dobrze – kolacja, ale on nie był na to gotowy tak, czy inaczej! Jak mógłby spojrzeć na Łukasza… Być może dotknąć go… Nie czując obrzydzenia? Nie tężejąc w jego pobliżu, nie mając w pamięci tego, jak kazano mu reagować?
Zrobił kolejny głęboki wdech.
Chciał Łukasza, tyle był w stanie przed sobą przyznać. Chciał go, ale jednocześnie obawiał się, że po prostu nie mógł go mieć. Że znowu go odepchnie albo zrani, albo powie coś, czego nie powinien i mężczyzna odejdzie sam, tylko dlatego, że ktoś kiedyś kazał mu reagować tak, a nie inaczej.
– Jurek! Co ty tam robisz? – Głos Janka przerwał jego paniczne rozmyślania.
– Nic – odpowiedział zbyt cicho, by chłopak go usłyszał. Odchrząknął, lecz zamiast odpowiedzieć głośniej i zaszywać się dalej w kuchni, wrócił do salonu. Przystanął w progu, wbijając spojrzenie w blondyna. – Jestem.
– I bardzo dobrze! Ja się za to będę zbierać. Tobie przyda się chwila przed spotkaniem, pewnie będziesz chciał się wyszykować i w ogóle – powiedział chłopak, wstając energicznie. Uśmiechnął się psotnie do Jurka, po czym życzył mu powodzenia, na co Jurek wydusił z siebie tylko ciche podziękowanie. Zamknął za nim drzwi, czując, że nogi zaczynają mu drżeć. Oparł się o beżową ścianę tuż obok drzwi, a jego oczom ukazały się obrazy. Popatrzył na nie przez chwilę w szoku jakby całkowicie zapomniał, że wisiały tutaj od kilku lat. Na ramach zebrała się gruba warstwa kurzu, płótno również było nim oszronione.
Klatka piersiowa Jurka zafalowała. Kilka obrazów sprawiło, że w oczach pojawiły mu się świeczki. Jego ucieczka, jego kobiety, jedyne towarzyszki w dawnej niedoli.
Wszystko to kłamstwo. Żadne z nich były towarzyszki! Nieme, głuche, martwe. Ciche obserwatorki bezsensu, który Jurka otaczał.
Nie chciał ich już tutaj. Szybkim ruchem otarł twarz ręką, czując wilgoć pod powiekami, a potem poczuł jak tylko kurz się przylepia do tych samych palców. Jeden zdjęty, odrzucony w kąt pokoju, drugi – to samo, trzeci, czwarty… Aż w końcu po obrazach na ścianach zostały tylko jasne ślady na farbie.
Jurek oddychał głośno i urwanie. Włosy miał roztrzepane, policzki zaczerwienione z emocji.
Ogarnęła go niemoc. Miał wrażenie, że teraz faktycznie skończył ze swoją przeszłością. Już nie powinien do niej wracać. Był wolnym człowiekiem! Mógł ruszyć dalej…
Czemu więc miał wrażenie, że mógł się tylko cofać? Patrząc na bałagan wokół siebie szedł tyłem do salonu, ogarniając wzrokiem to, co zrobił. Porwał je. Porwał każą jedną!
Skończył z tym udawanym życiem, które prowadził przez ostatnie lata. A potem poszedł do sypialni, zamknął się szczelnie i zakopał się w łóżku.

Łukasz dzwonił już piąty raz, na co Jurek patrzył szeroko otwartymi oczami. W głowie miał mętlik. Nie wiedział, co czuł. Przecież jeszcze kilka godzin temu był taki lekki, wolny od zmartwień, a teraz praktycznie nie był w stanie się ruszyć. Jego ciało było jak sparaliżowane.
Mógł jedynie ściskać kurczowo telefon w dłoni i błagać o to, żeby Łukasz przestał i żeby dał mu święty spokój. Nie zrozumiał przekazu po pierwszym nieodebranym telefonie?
Na pewno zrozumiał, w końcu to był Łukasz.
Taki uparty! Taki…
„Masz dosłownie dwie minuty zanim zadzwonię do twojego ojca, by przyjechał i otworzył mi drzwi do twojego mieszkania.”
…Przebiegły.
Jerzy wygrzebał się z kołdry, ściskając telefon. Nie mógł oderwać wzroku od SMS-a. Jakaś część niego chciała to po prostu zignorować. Mógłby wyciszyć telefon i udawać, że śpi, ale z drugiej strony angażowanie Stanisława… Pokazywanie mu, że nie radził sobie tak dobrze było jeszcze gorsze. Drżącymi dłońmi wziął się za odpisywanie.
„Nie będzie to potrzebne.”
Łukasz zadzwonił kilka sekund po wysłaniu przez Gosa wiadomości, przyprawiając go tym samym o stan bliski zawału. Mimo to odebrał, przystawiając ostrożnie komórkę do ucha.
– Czy ty oszalałeś? – Wzdrygnął się na dźwięk wzburzonego głosu.
– Możliwe – odpowiedział, czując, że schodzi z niego całe powietrze. Żałował, że nie widział teraz mężczyzny, bo cisza z jego strony była przytłaczająca.
– Otwórz drzwi, jestem pod twoją kamienicą – usłyszał w końcu i zamarł.
– Nie… – szepnął. – Nie możemy się dzisiaj spotkać, bo…
– Bo? – Łukasz nie dawał za wygraną. – Tylko nie mów, że nie ma cię w domu. Widzę, że palą się światła – sarknął, dalej zdenerwowany.
Jurkowi serce podeszło do gardła.
– To po prostu nie jest dobry pomysł – starał się wytłumaczyć rzeczowym tonem.
– To najlepszy pomysł jaki mam. Otwórz drzwi.
– Łukasz…
– Otwórz drzwi. – Jurek zacisnął wargi, słysząc już nie prośbę, a żądanie. Niemniej, poszedł do przedpokoju, odgarniając panicznym wzrokiem bałagan, który narobił.
– Może przełóżmy to na kiedy indziej…?
– Jurek… – Głos Łukasza tym razem wybrzmiał delikatniej i to wystarczyło, żeby całe ciało Gosa się spięło. – Otwórz mi.
Otworzył. W napięciu słuchał kroków rozbrzmiewających echem po klatce. Tak bardzo życzył sobie by Łukasz zwolnił, by nie przeskakiwał po dwa stopnie, by najlepiej zawrócił i odszedł, ale on po pięciu sekundach już stał pod jego drzwiami, które Jerzy otworzył, wcześniej starając się przybrać na twarz pokerową minę.
Gdy Łukasz stanął przed nim, miał wrażenie, że zaraz nogi się pod nim ugną. Nie miał zielonego pojęcia, czego się spodziewać, ale kiedy zobaczył jak drzwi się za nim zamykają, a mężczyzna rusza do przodu, wyglądając na wkurzonego, wszystkie myśli nagle zniknęły. Jurek mógł tylko wpatrywać się z napięciem w jego twarz, gdy chwycił go za szczękę. Nie miał czasu żeby myśleć. Nie miał nawet czasu, by wpaść w panikę i go odepchnąć, kiedy poczuł na ustach jego wargi.
Spragnione, miękkie, zachłanne, całowały go mocno, zabierając mu dech w piersiach. Sprawiały, że serce tłukło mu w klatce piersiowej, a nogi drżały, gdy wyciskał na nim kolejne pocałunki, na które w końcu odpowiedział. A kiedy po raz pierwszy pozwolił sobie je musnąć coś w nim pękło. Fala gorąca zalała jego ciało, dłonie odważyły się zawędrować na klatkę piersiową mężczyzny, a nogi cofnęły się, gdy Łukasz naparł na niego, przypierając go do ściany.
Niemalże nie miał jak łapać drżących oddechów. Czuł się całkowicie podporządkowany mężczyźnie, który z taką pasją go całował, nie dając mu nawet odrobiny wolnej przestrzeni. Ich ciała otarły się o siebie i to wystarczyło, żeby z ust Gosa wyrwał się niekontrolowany dźwięk, od którego zapiekły go policzki.
To było jednak niczym w porównaniu do tego, co poczuł, gdy język Łukasza wsunął się między jego wargi. Zadrżał, czując dreszcze w okolicach podbrzusza, gdy Łukasz coraz śmielej badał jego wnętrze, drażniąc go i zaczepiając zadziornie jego własny język. Jak on go prowokował… Jak nęcił!
Jurkowi zaczynało kręcić się w głowię od nadmiaru bodźców. Nie potrafił oprzeć się nachalnym ustom i śmiałym gestom. Czuł, że Łukasz dominował go każdym jednym gestem, a on mu ulegał.
Teraz pozwoliłby mu na wszystko. Z każdą sekundą chciał go coraz bardziej i bardziej. Od dawna go chciał! A teraz miał go tutaj, na wyciągnięcie ręki.
Jurek przesunął dłoń, by położyć ją na karku Łukasza. Ścisnął go lekko, badając fakturę skóry. Musnął jego włosy, mając wrażenie, że to nie działo się naprawdę, a jednak… Nic co przeżył w życiu nie było bardziej realne niż to. Bliskość Łukasza, jego zapach, smak i dotyk były tym, co odbierało Jerzemu zdolność racjonalnego myślenia.
Tyle lat czekał, by w końcu poczuć coś tak silnego. Drżał. Niemalże się trząsł. Nie mógł wytrzymać!
Jego ruchy nabrały śmiałości. W końcu odważył się wyjść mężczyźnie naprzeciw i starł się z jego językiem. Jak bardzo chciał by chociaż na chwilę Łukasz się nad nim zlitował, pozwolił mu przynajmniej na moment przejąć kontrolę, dać mu poczucie, że to on trzymał rękę na pulsie, ale jedyne co dostał to mocne dociśnięcie własnych bioder do ściany i ciche warknięcie. To sprawiło, że wszystkie włoski na jego ciele uniosły się, a z ust wyrwało się kolejne, niekontrolowane westchnięcie.
Poddał się temu. Poddał się Łukaszowi dokładnie tak, jak mężczyzna tego chciał.
Pozwalał się całować, mocno i zachłannie, pozwalał się dotykać, nie myśląc dokąd to zmierza…
Łukasz mógłby go nawet wziąć pod tą ścianą, nie dbał o to! Jurek mógłby mu dać wszystko, czegokolwiek by chciał. Brak kontroli natomiast z każdą chwilą stawał się nie utrapieniem, a atutem. Jurek bowiem odnalazł w tym nieznane mu dotąd poczucie bezpieczeństwa.
Nie czuł, że coś spierdoli, gdy Łukasz nie dawał mu szansy na spierdolenie czegokolwiek.
Po chwili coś się zmieniło. Pocałunki przestały być tak zachłanne. Nacisk na ciało Jurka zmniejszył się. Dłonie opały luźno na jego ramiona i dopiero wtedy do Jerzego wróciło myślenie. Panika niczym bicz wstrząsnęła jego ciałem.
Nie chciał by ta chwila, która w gruncie rzeczy była taka prosta się kończyła. Cóż bowiem Jerzy miał powiedzieć? Jak wytłumaczyć? Co czuć…?
Chcąc zatrzymać to co mieli, zacisnął boleśnie dłoń na karku Łukasza i wycisnął na nim rozpaczliwy pocałunek. Nakonieczny odczytał go bezbłędnie. Czując ból na szyi, na której wciąż widniały ślady sińców i to jak kurczowo Jurek się go trzymał, musnął delikatnie jego wargi, by uspokoić mężczyznę.
– Przysięgam, że nikt nie potrafi doprowadzić mnie do szału tak jak ty – szepnął mu w usta. W jego głosie wciąż dało się wyczuć nutę zdenerwowania, chociaż zdecydowanie chciał ją ukryć pod warstwą spokoju.
Gos mimo tego udawanego opanowania przełknął zdenerwowany ślinę. Odważył się w końcu spojrzeć mu w oczy, chociaż bał się strasznie tego, co w nich zobaczy.
– Powiedzieć, że się martwiłem to mało – kontynuował, wbijając w niego natarczywe spojrzenie. – Jak mogłeś nie odbierać po tym wszystkim, co się dzisiaj stało?! – naskoczył zaraz, powodując tym samym, że Jurek nabrał gwałtownie powietrze w usta.
– Ja… – zaczął, chociaż nie miał zielonego pojęcia, co mógłby powiedzieć. – Nie chciałem cię niepokoić – skończył kulawo, mając wrażenie, że kręciło mu się w głowie.
Spojrzeniem natrafił na walające się na podłodze obrazy i skrzywił się. Łukasz zaraz też je najpewniej zauważy.
 – Nie chciałeś mnie niepokoić? Świetnie. Bajecznie ci to wyszło, zdajesz sobie sprawę? – syknął, tym razem chwytając go za policzek. Jednym stanowczym ruchem uniósł jego twarz, zmuszając go, by na niego patrzył.
Jurek skinął tylko głową zbyt zdezorientowany tym wszystkim, co się wydarzyło. Wzrokiem na sekundę uciekł do ust mężczyzny i w jedną chwilę znowu poczuł żar w całym ciele.
Łukasz zmrużył oczy. Kciukiem wolno przesunął po policzku Jurka, sprawiając tym samym, że serce Gosa znowu znacznie przyśpieszyło bicie.
– Przez chwilę zastanawiałem się nawet, czy nic ci się nie stało… Zwariuję przez ciebie, przysięgam – mruknął już ciszej, bez wcześniejszego wyrzutu. Znowu się zbliżył, by złożyć na wargach mężczyzny krótki pocałunek. Jeden, później następny i następny.
To było tak inne od tego, co robił z nim chwilę temu. Już nie rozpalał pożaru, a gasił go powolnymi ruchami i słodkimi całusami. Uspokajał drżące przed nim ciało i równie rozemocjonowanego ducha własnym spokojem i pewnością, która od niego emanowała.
– Ja zwariuję przez ciebie pierwszy – odpowiedział, gdy kolejny raz Łukasz delikatnie go cmoknął. A kiedy zrobił to ponowie, Jurek wyczuł, że jego usta rozciągnięte są w szerokim uśmiechu. – Z czego się cieszysz? – szepnął, odwracając głowę na bok. – Nawet nie dałeś mi dać sobie kosza – sapnął i zadrżał, gdy mężczyzna, kompletnie niezrażony, pocałował go w policzek.
– Bardzo źle znoszę odmowy – odpowiedział z roziskrzonymi oczami. W końcu też odsunął się na wyciągnięcie ramion, na co Jurek odetchnął w duchu. Czuł, że pomimo niewinności pieszczot, którymi Łukasz go obdarzał, coraz trudniej było mu kontrolować własne odruchy.
– Bardzo dobrze za to wychodzi ci rzucanie się na ludzi w ich własnych domach.
– Dziękuję – Łukasz uśmiechnął się szeroko, powodując tym samym, że Jurek jęknął niepocieszony.
– Jesteś taki…
– Jaki? – Jurek zawahał się. Patrzył na Łukasza spod przymrużonych powiek, a im dłużej patrzył, tym bardziej jego policzki nabierały koloru. W końcu zakłopotany odwrócił wzrok.
Serce wciąż biło mu nienaturalnie szybko. W głowie miał mętlik, a w duszy… W duszy czuł ciepło.
– Uparty – szepnął.
– Gdybym nie był, nie byłoby mnie tu teraz – odpowiedział, pozwalając wysunąć się Jurkowi spod ściany. Gos zamilkł na chwilę, kierując się do salonu. Usłyszał za sobą kroki.
– Gdybym cię nie wystawił, to pewnie też by cię tu nie było – mruknął drżąco. Wciąż nie mógł się uspokoić po tym, co przed chwilą robili.
– Pewnie siedzielibyśmy teraz zachowawczo w jakiejś restauracji i prowadzili uprzejmą konwersację.
– Pewnie tak – westchnął, podnosząc dłoń do policzka. Poczuł pod palcami buchający od skóry ogień. Szedł dalej, chcąc dotrzeć do kuchni, gdy w połowie drogi Łukasz schwycił go za nadgarstek. Jurek przymknął na sekundę oczy zanim uspokoił się na tyle, by się odwrócić.
– Nie uciekaj – poprosił, przyglądając się jego twarzy. Widział dokładnie, jak usta Jurka zwężają się w wąską linię, mięśnie twarzy napinają się.
– Może dla ciebie to jest łatwe, ale…
– Wcale nie jest – przerwał mu. – Na pewno jest mi łatwiej niż tobie, ale też mam mętlik w głowie. Nie wyobrażam sobie, co ty musisz czuć, ale… Może to i dobrze, że tak się stało? – zapytał, patrząc na niego w napięciu. Jurek otworzył usta, by coś odpowiedzieć, szybko je jednak zamknął. Nie miał pojęcia, czy to dobrze. Czuł tak wiele sprzecznych emocji. Strach i pożądanie ścierały się ze sobą. Wyuczone reakcje kazały mu odsunąć się od Łukasza, a własna potrzeba chciała go jeszcze bliżej.
Cholera, jakie to wszystko było popieprzone.
– No i to nie tak, że zrobiliśmy to po raz pierwszy – dodał, uśmiechając się złośliwie.
– Hm? – Jurek uniósł brew. – Chyba dostałeś gorączki, bo bredzisz – odpowiedział ironicznie, samemu wykrzywiając wargi w kpiącym uśmieszku.
– Wcale nie. – Brew Gosa powędrowała jeszcze wyżej. – Wtedy jednak nie byłeś taki nieśmiały – dodał złośliwie, gładząc dłonią przedramię mężczyzny.
Jurek przełknął ślinę, śledząc ruchy na własnej skórze.
– Musisz mieć bardzo realistyczne sny – odparł, wywołując tym samym cichy śmiech.
– To po prostu ty masz słabą głowę. – Te słowa zaniepokoiły Jurka. Jak to słabą głowę? Co to miało znaczyć…? – Wtedy… u Marcina, powiedzmy, że nie wyszedłeś tak jak planowałeś.
– Słucham?
– A może raczej wyszedłeś, tylko że cię złapałem przy wyjściu i bardzo dobrze, bo pewnie byś gdzieś zginął po drodze.
– Łukasz, przejdź do rzeczy.
– Cóż, przechodząc do rzeczy, poszedłeś w głąb ogródka, a ja za tobą ,aż w końcu obaj wpadliśmy do dołu.
– Masz okropne poczucie humoru
– Ja nie żartuję. – Uśmiechnął się wbrew słowom. – A kiedy tam wpadliśmy, pocałowałem cię – przyznał, sięgając do ust Gosa. Przejechał po nich opuszką palca, tym samym sprawiając, że Jurek skamieniał.
– To… Nie – mruknął zdezorientowany, spoglądając w dół. Przez kark przebiegły mu dreszcze. – Dlatego mnie unikałeś? – sapnął, starając się ignorować nachalne palce, które zawędrowały już na jego kark.
– Między innymi – szepnął, przymierzając się… Jurek dobrze wiedział do czego, dlatego odsunął się odrobinę, trawiąc informacje.
To co przebijało się na przód w jego głowie to fakt, że Łukasz najpierw go pocałował, a zaledwie chwilę później jego związek z Marcinem przestał istnieć.
To było za dużo jak dla niego! Za dużo, jak na jeden dzień…!
Łukasz jednak wymagał jeszcze więcej, kiedy zbliżył się do Jurka, obejmując go jedną ręką w pasie. Ich nosy zetknęły się delikatnie. Falowane, puszyste włosy musnęły jego w czoło, a ciepły oddech załaskotał policzek. Byli tak blisko, ich usta niemalże się stykały...
Łukasz jednak nie pochylił się, by przerwać ten moment pełen oczekiwania. Jedynie trwał, nęcąc go zapachem, spojrzeniem, dotykiem. Pocierał nosem jego nos. Kusił i wymagał.
Jurek w końcu gotowy był mu dać wszystko. Dlatego też niemalże się trzęsąc wychylił się do jego ust i dał mu to, czego chciał.
A potem poszli na tę przeklętą kolację.

Następnego dnia w biurze siedział we własnym gabinecie z niepewnym uśmiechem błąkającym mu się po ustach. Stanisław siedział obok, czytając stos plików, a on wymieniał się wiadomościami z Jeremim, który napisał do niego godzinę temu, prosząc o radę. Jurek był w takim szoku, że odpisał mu dopiero, kiedy pięć razy przeczytał wiadomość.
Najwyraźniej ich wcześniejsza rozmowa faktycznie na coś się przydała. Tak samo jak i starania Małgosi, która tak jak mogła próbowała posklejać ich grupkę do kupy i chyba się udawało.
Wyszło na to, że jedli razem lunch. Jeremi siedział na skaju krzesła jak zawsze poddenerwowany, Małgosia przeczesywała dłonią zmierzwione włosy, a Jurek opierał się o oparcie siedziska i wbijał wzrok w pewną sylwetkę, która stała przy ekspresie.
Nakonieczny wyglądał tak dobrze, że to powinno być zakazane. Zwłaszcza że Jurek doskonale wiedział, jak późno wrócił do domu i jak mało spał tej nocy. W przeciwieństwie do Łukasza po nim było to doskonale widać! Sińce pod oczami i ciężkie powieki odznaczały się na jego twarzy, chociaż może mogło mieć to coś wspólnego z tym, że tej nocy w ogóle nie mógł zasnąć.
Mógł za to wpatrywać się w Łukasza, który właśnie odwrócił się z kubkiem w dłoniach i ruszył w stronę stolików.
– Wygląda jak zaczarowany – usłyszał po swojej prawej Małgosię.
– Mhm. – I nerwowe mruknięcie po swojej lewej.
Czuł się całkowicie usprawiedliwiony tym, że nie mógł oderwać wzroku od Nakoniecznego. W końcu przez cały dzień ten większość czasu spędzał z jego ojcem! Co samo w sobie było niepokojące, ale też i wielce niesprawiedliwe, Jurek bowiem życzyłby sobie być przy Łukaszu cały czas.
Teraz też liczył, że mężczyzna do niego podejdzie, ale nie. Usiadł przy Dorocie i od razu wdał się z nią w cichą dyskusję.
Jurek zmrużył na to oczy, przypominając sobie, jaką kobieta była suką.
– Mogłoby się palić, a i tak by nie zauważył.
– Ani nie usłyszał krzyków.
Łukasz uniósł kubek do ust i napił się odrobinę. Widać było, że poparzył sobie lekko wargi, bo się skrzywił. Jurek za to uśmiechnął się zadowolony. Miał za swoje!
– Kompletnie odleciał.
– Uświadomię was tylko, że wszystko słyszę. Więc nie, nie odleciałem kompletnie – odpowiedział w końcu na przekomarzania dwójki znajomych. Jeremi od razu trochę się speszył, a Małgosia zaśmiała dźwięcznie. Jurek natomiast w końcu na nich spojrzał. – A ty młody nie grab sobie od samego początku – fuknął na niego, na co chłopak uśmiechnął się nieśmiało.
– Święta idą, daj mu spokój. – Kobieta rzuciła do Jurka, kładąc dłonie na blacie. Właśnie skończyła pić swoją kawę, a na talerzyku przed nią leżał nadgryziony croissant z nadzieniem malinowym.
– Faktycznie. Jak ten czas zleciał – mruknął, zerkając na wyświetlacz telefonu. Dzisiaj był już dwudziesty drugi! Przez ostatnie wydarzenia Jurek nie miał głowy o tym myśleć. Zwłaszcza że najchętniej by nie obchodził tych świąt.
Tym bardziej bez matki.
Sposępniał, co odbiło się na jego twarzy, ale nikt nic nie mówił. Już wcześniej był milczący, nie była to więc wielka różnica. Tylko Gos w środku się źle poczuł. Humor natomiast poprawił mu się dopiero, gdy uniósł głowę i napotkał wbite w siebie spojrzenie i psotny uśmiech, od którego po kręgosłupie przeszły mu dreszcze.
Kontakt wzrokowy między nimi nie trwał długo. Łukasz niechętnie wrócił do prowadzonej wcześniej konwersacji, skupiając się na tym, co mówiła Dorota. Jurek natomiast jeszcze przez chwilę patrzył, jak rozmawiają, a potem skupił się na Małgosi, która opowiadała o swoich świątecznych porządkach i przygotowaniach…
Dochodziła już szesnasta, gdy Jurek skończył. Rozciągnął się właśnie na fotelu, zerkając na Stanisława, który wrócił do gabinetu niecałą godzinę temu. Przez cały dzień był zabiegany lub zaczytany. Co chwilę wydzwaniał do niego telefon.
– Zostajesz dłużej? – Jurek zapytał, wstając z fotela.
– Mhm – ojciec odparł zwięźle, jak to miał w zwyczaju.
– Łukasz też…? – zapytał, bo Stanisław dzisiaj zdecydowanie miał z nim więcej kontaktu, niż on.
– Jeżeli chce jakoś to poskładać do kupy, to powinien. I najpewniej tak właśnie zrobi – odpowiedział, ponosząc w końcu wzrok znad pliku dokumentów.
– Może też powinienem zostać? – zastanowił się na głos, wywołując tym samym delikatny uśmiech na twarzy ojca.
– Myślę, że powinieneś odpocząć w domu. Damy sobie radę – powiedział. Jurek skinął z westchnięciem głową. – Jeżeli będziemy czegoś potrzebować, dam znać – dodał, chyba chcąc zabrzmieć miło. Jurek docenił to, chociaż dalej wolałby zostać z nimi i może się do czegoś przydać.
… Albo przynajmniej porozmawiać z Łukaszem, bo to był skandal, że po tym, co było wczoraj, ten nawet się do niego nie odezwał!
– Dobra – mruknął, podchodząc do wieszaka przy drzwiach. Zaczął zakładać na siebie płaszcz, mając świadomość, że Stanisław cały czas przyglądał mu się oceniająco.
– Jak się trzymasz? – zapytał w końcu, przełamując swoje niewylewne usposobienie.
– Lepiej niż mógłbym się spodziewać – odpowiedział, chwytając za klamkę. Na odchodnym zobaczył jeszcze, jak Stanisław kiwa głową z czymś na kształt ulgi.
Uśmiechnął się pod nosem i już miał wychodzić, gdy coś przeszło mu przez głowę. Odwrócił się.
– A co ze świętami?
– A co ma być? – zapytał, unosząc brew. – Widzimy się w Wigilię wieczorem, jak co roku. Przyjadę. – Po chwili przerwy dodał: – Na drugi dzień zabiorę cię do siebie, może być?
Jurek przytaknął. To i tak nie tak, żeby miał jakiś wybór…
Kiedy znalazł się w domu odetchnął głęboko. Czuł się poirytowany i nawet nie krył przed sobą, z czego to wynikało. Inaczej to sobie wyobrażał. Myślał, że Łukasz znajdzie dla niego chociaż chwilę, ale jedyne na co ten znalazł czas to na krótki uśmiech posłany w jego stronę. To sprawiało, że czuł się niepewnie. Gdyby to od niego zależało, spędziłby z Łukaszem cały dzień. Był jednak na tyle rozważny, by nie zaczepiać go co chwilę i nie przeszkadzać mu. Zdawał sobie sprawę, że mężczyzna miał na głowię mnóstwo obowiązków i gdy tylko znajdzie czas, to się do niego odezwie.
Taką przynajmniej miał nadzieję. Do tego momentu jednak Jerzy sam musiał zorganizować sobie czas, a nadchodzące święta sprawiały, że miał kilka dodatkowych obowiązków.
Postanowił wyjść na zakupy, by uzupełnić zapasy. Niestety w jego lodówce w głównej mierze było tylko światło, więc przygotował się na duże zakupy. Pojechał do supermarketu i tam spędził dobre dwie godziny, zastanawiając się, co mu będzie potrzebne, a kiedy uporał się już z produktami spożywczymi zajechał po choinkę. Kupił ją od starszego pana, który stał w zimnie i kulił się w cienkiej, poprzecieranej kurtce. Jurkowi zrobiło się go najzwyczajniej szkoda, dlatego podszedł właśnie do niego a jego uśmiech, gdy podawał mu drzewko, zrekompensował nawet pokucie przez ostre igły.
Kiedy uporał się już z choinką i wpakował ją do bagażnika – chwała Bogu, że pojechał Leonem – wrócił na bazar. Miał świadomość tego, że w jego domu nie było zbyt wiele ozdób świątecznych. Właściwie to pierwszy raz od trzech lat ubierze drzewko, a skoro już miał zamiar to zrobić, to przynajmniej musiał się postarać!
Kupił więc lampki o złotym kolorze z małymi żaróweczkami, które skrzyły się niczym gwiazdy na niebie i bombki w różnych kształtach i barwach.
Zakupy niósł do samochodu z uśmiechem, uśmiech jednak ten znikł, kiedy zobaczył na swoim płaszczu brokat. Wtedy od razu sposępniał. Zaczął strzepywać z siebie złote iskierki, te jednak przyczepiły się do niego jakby na amen. Miał je nawet na policzku!
Westchnąwszy, odpalił samochód. Zerknął w lusterka, włączył radio. Wokół otaczało go mnóstwo ludzi, którzy wybierali idealne dla siebie drzewko i dzieci, które krążyły między nimi, ganiając się. Brakowało tylko śniegu. Ten jednak nie spadł przez całą drogę powrotną, podczas której samochód wypełniały dźwięki polskich kolęd.
Tuż przed kamienicą spokój przerwał dzwonek telefonu. W jednej chwili serce Gosa przyśpieszyło bicie, w drugiej już trzymał smartfon w ręku i patrzył z napięciem na wyświetlacz.
– Masz tupet nie odzywać się do mnie przez cały dzień – przywitał się pięknie, parkując samochód.
– Na swoje wytłumaczenie mam tylko to, że wszystko mi spada na głowę – usłyszał w słuchawce i od razu polepszył mu się humor na dźwięk głosu Łukasza.
– Gdzie jesteś? – Jurek odpuścił mu z westchnięciem.
– Dopiero wychodzę z biura – oznajmił zmęczony, zamykając za sobą drzwi. Jurek usłyszał to, tak samo jak i szum samochodów z ulicy.
– I co masz w planach?
– Kąpiel. I film. Chcesz dołączyć? – zapytał przymilnie. Jurek przełknął ślinę.
– Ja… No nie wiem… To chyba… – zaplątał się zmieszany. Na policzki po raz kolejny wstąpił mu rumieniec. Zbeształ się jednak za te wszystkie reakcje, kiedy usłyszał w słuchawce melodyjny śmiech.
– Już się tak nie bój. Obiecuję, że będę grzeczny i sam film też mi wystarczy, co ty na to? – zapytał, a Jurek już nawet nie krył zrozpaczonego jęknięcia.
– Ty i grzeczny? Łukasz nie wiem, komu chcesz to wcisnąć – sapnął, wywołując tym samym ciche parsknięcie.
– Obiecuję.
Słowo to wybrzmiało poważnie w telefonie, a po nim zapadła kilkusekundowa cisza. Jurek zastanawiał się w napięciu, a jego myśli uciekały w najróżniejsze rejony umysłu.
– Nie daj się prosić – usłyszał zaraz, kiedy milczenie z jego strony przedłużało się.
– Przyjadę – zdecydował na wdechu. Łukasz uśmiechnął się szeroko, wsiadając za kółko.
– Ratujesz mi tym dzień, wiesz? – mruknął miękko, odpalając auto. – Za ile mógłbyś przyjechać?
– Za tyle, w ile zdążysz się wykąpać – parsknął.
– W takim razie daj mi dwie godziny tylko dla siebie… A potem jestem cały twój, co ty na to?
– Łukasz…
– Będę czekał. – Rozłączył się.
Jurek pokręcił głową. Nie zdążył nawet wyjść z samochodu, a dostał SMS-a z adresem. Odczytał go, ściskając mocno telefon. Westchnął i zapatrzył się na chwilę przed siebie, na puste osiedle. Było ciemno, wilgotno. Latarnie raziły go w oczy, gdy przesuwał po nich wzrokiem. Niemniej, było coś uspokajającego w tej chwili, coś co pozwoliło mu odetchnąć z ulgą. W końcu cały dzisiejszy dzień chodził poddenerwowany, bo Łukasz się do niego nie odezwał, a teraz w końcu dał mu znać i chciał się z nim widzieć.
Dwie godziny to jednak był całkiem spory kawał czasu, który Jurek postanowił spożytkować na rozpakowaniu zakupów i przytarganiu drzewka do salonu. Postawił je w rogu, przyglądając mu się krytycznie. Pasowało do wystroju. Pewnie będzie pasowało jeszcze bardziej kiedy już zostanie przystrojone. Na to jednak nie miał czasu, zresztą jutro też był dzień, który będzie musiał jakoś spędzić.
Na dzisiaj zostało mu wyniesienie poniszczonych obrazów, a jako że było tego naprawdę sporo zaliczył dwie rundy do śmietnika. Kiedy uporał się już z bałaganem, który wczoraj narobił, przebrał się w luźny sweter w kolorze butelkowej zieleni. Pasował mu ten kolor i lubił go bardzo, co zresztą było widać po jego fotelu i nowym samochodzie.
Po dłuższym zastanowieniu przebrał się również w czarne spodnie, wykonane z miękkiego materiału, które tak go nie opinały. Skoro Łukasz miał być po kąpaniu, to Jurek nie będzie siedział wystrojony w spodnie w kant…
Zresztą przy mężczyźnie mógł czuć się swobodnie, a sam zainteresowany wcisnął go kiedyś w obcisły dres, więc… Zresztą, czy on naprawdę musiał wszystko rozkładać na czynniki pierwsze? Potrząsnął głową, zamykając za sobą garderobę. Nawet się nie zorientował, kiedy minął mu czas i już musiał powoli się zbierać, żeby dojechać na miejsce o czasie. Jak się bowiem okazało Łukasz mieszkał dość daleko i gdyby nie było już tak późno, a na ulicach był większy ruch, to Jurek na pewno dotarłby tam spóźniony.
Starał się nie myśleć wiele, co jednak nie znaczyło, że nie czuł obawy. Coś cały czas podszeptywało mu w głowie, że to było złe. Jechać do mężczyzny w nocy to było złe… Całować go, być może nawet…
Nie. Pokręcił głową. Nie, nic takiego nie będzie miało miejsca.
A nawet gdyby…? Pomyślał zaraz, kiedy przemierzał warszawskie ulice. Czy to naprawdę byłoby takie złe skoro chciał go, tak samo jak Łukasz chciał jego?
Jurek miał się bać własnych pragnień? Wstydzić się?
Wstydził się już wystarczająco! Być może powinien pozwolić sobie… Ale jakby miał niby uciec od lat spędzonych w przekonaniu o tym, że było to najpodlejsze plugastwo? Gdyby doszło do tego, czy były w stanie poczuć do siebie coś więcej niż obrzydzenie?
Nie wiedział, ale na samą myśl jego ciało się spięło.
Z drugiej strony, czy było coś gorszego od rozpaczliwej samotności, która zdominowała całe jego życie?
…Chyba nie.
Targany rozterkami, dojechał na miejsce. Klatka o dziwo była otwarta, więc Jurek bez problemów dostał się do środka. Z dudniącym sercem, wszedł do windy i dojechał na dziewiąte piętro. Z windy wyszedł ślimaczym tempem, odwlekając tę chwilę tak długo, jak tylko się dało. Jednak jakkolwiek wolno by nie szedł i tak w końcu by doszedł pod wskazane drzwi, więc przestał z siebie robić idiotę i na miejscu znalazł się w dwóch krokach. Zapukał lekko. Zza drzwi obok odezwało się wściekłe ujadanie psa.
Jerzy skrzywił się i z takim właśnie grymasem zastał go Łukasz, kiedy przed nim stanął.
– Widzę humor dopisuje – powiedział z uniesioną brwią. Przepuścił go w drzwiach, a Jurek niepewnie przekroczył próg, starając się patrzeć na białe ściany przed nim, a nie na Łukasza odzianego w czarny szlafrok.
– To ten pies… – mruknął, zsuwając z siebie płaszcz od Armaniego… I od Łukasza też.
– Wiem coś o tym. Uprzykrza mi życie wystarczająco długo. – Uśmiechnął się, odbierając od niego płaszcz. Z należytą starannością powiesił go na wieszak, a potem odwiesił do szafy, która kryła się w ścianie. – Ma już chyba z piętnaście lat, a ujada jak szczeniak – dodał, zapraszając gestem Jurka do środka. Ten nie omieszkał rozejrzeć się uważnie, chłonąc każdy szczegół domu, w którym przyjdzie mu spędzić wieczór.
Zewsząd otaczała go biel i czystość. Mat ścian mieszał się z błyskiem regałów, na których prawie nic nie stało. Na drewnianej podłodze, pod oszklonym stolikiem kawowym, leżał puszysty, futrzany dywan. Z jednej strony kanapa, szeroka i obłożona poduszkami, po bokach dwa fotele w stylu retro zwrócone w stronę telewizora zachęcały by się na nich ułożyć. Na stoliku leżał tylko telefon. Najciekawszym punktem mieszkania, zaraz po oszklonej ścianie z widokiem na miasto, były schody za kanapą, które prowadziły na piętro. To jednak nie było oddzielone ścianą, a jedynie drewnianą poręczą pomalowaną na biało, dlatego Jurek już stąd widział przyczepiony do sufitu bujany fotel w kształcie kuli.
– I jak wrażenia? – zapytał Łukasz, widząc, jak Jurek lustruje uważnie wystrój.
– Trochę tu pusto – oznajmił, odwracając się. Zauważył jak przez twarz Łukasza przebiega grymas.
– Jeszcze nie zdążyłem tu urządzić, po tym jak Marcin zabrał wszystkie swoje rzeczy – odpowiedział, a Jurek zdał sobie sprawę, jak wielką gafę popełnił.
– Chodzi mi też o kolory – mruknął, chociaż może byłoby lepiej gdyby już się zamknął.
Na szczęście Łukasz ani się nie gniewał, ani nie zraził, a jedynie uśmiechnął w końcu i pociągnął Jerzego w głąb mieszkania.
– Chciałbym posiadać twój zmysł artystyczny… Niestety, nie zostałem nim hojnie obdarzony. – Łukasz zachowywał się swobodnie, prowadząc go przez drzwi do kuchni, połączonej ze wszechstronną jadalnią. Tutaj podłoga była inna i to ona grała pierwsze skrzypce. Jasne płytki z pięknym wzorem od razu przykuły uwagę Gosa, chociaż mężczyzna skłamałby, gdyby powiedział, że obchodziły go bardziej niż facet stojący do niego tyłem, z obciekającymi włosami i nogami, których nie zakrywały długie spodnie.
Łukasz idealnie wpasowywał się do tego jasnego mieszkania ze swoimi płowymi włosami i skórą tak bladą, że z pewnością zrobiłby dobrą konkurencję Śnieżce.
– Masz mnóstwo innych zalet. – Gos sam zdziwił się tym, co wyszło z jego ust, tak samo zresztą Łukasz, który zaśmiał się w głos i odwrócił zwinnie. Tyłem oparł się o blat.
– Flirtujesz ze mną? – Zapytał, patrząc na niego spod rzęs. Jurek mimowolnie przełknął ślinę w nerwowym odruchu.
– Ja… Nie – burknął, pesząc się coraz bardziej. Łukasz za to nie potrzebował wiele do szczęścia. Widok takiego Gosa wywoływał szeroki uśmiech na jego ustach i iskierki w czekoladowych oczach.
– Spokojnie, możesz ze mną bezkarnie flirtować – mruknął, wyciągając rękę do jego ręki. Przyciągnął go bliżej, a nagły ruch pozwolił poczuć Jurkowi delikatny zapach niedawno mytej skóry. Jerzy miał wrażenie, że ta była jeszcze ciepła od gorącej wody. I naga pod szlafrokiem, a to już sprawiło, że poczuł skurcz w podbrzuszu.
– Łukasz, to wszystko – zrobił okrężny ruch ręką – nie wpisuje się w definicję bycia grzecznym, zdajesz sobie sprawę? – szepnął trochę panicznie.
– Nie? Nie wiem o czym myślisz, ale ja cię tu zaprowadziłem, bo jako dobry gospodarz przygotowałem nam czekoladę – powiedział, odwracając głowę na bok, gdzie w garnku gotowała się mleczna czekolada.
Jurek uchylił usta, nie wiedząc co powiedzieć, a Łukasz… Łukasz zwinnie przesunął się i wyciągnął z szafki na górze dwa kubki z roślinnym akcentem. Wyłączył palnik leniwym ruchem, a później równie leniwie przelał wszystko do kubków, cały czas przy tym się uśmiechając.
Jurek patrzył na niego oniemiały, nie mogąc oderwać wzroku od jego ruchów i uśmiechniętego kącika ust. Śledził uważnie ruchy jego dłoni, gdy przelewał czekoladę prosto z garnka, rozlewając ją przy tym po ściance. Ta jednak, nim zdążyła spłynąć po całej długości naczynia i ubrudzić blat, została starta palcem, a po chwili znalazła się między wargami mężczyzny, który z przyjemności przymrużył oczy.
Jurek właściwie mógłby się zatrzymać w tej chwili. To wystarczyło, by poczuł się oczarowany. Nie tylko jego wyglądem, nie tylko zapachem, który roztaczał, ale i psotnym spojrzeniem, które kiedyś irytowało go jak nic innego, a teraz przyciągało i nie dawało spokoju i tym, że na wszystko miał dobrą odpowiedź.
– Trzymaj. – Włożył mu w dłonie gorący kubek pełen czekolady. – Bomba kaloryczna idealna na leniwy wieczór.
Jurek spojrzał na chwilę w dół, bijąc się z myślami. Szybko jednak uniósł wzrok i utkwił go w wargach mężczyzny, w których to przed chwilą znalazła się zabłąkana kropla czekolady. To chyba jej chciał spróbować najpierw.
Wychylił się, zaciskając mocno palce na kubku. Kiedy się zbliżał, poczuł ciepło bijące od skóry Łukasza i zapach szamponu, który mieszał się z zapachem czekolady.
Pocałował go wolno, smakując jego usta i aż go przeszedł dreszcz, gdy wyczuł na nich słodki posmak. Trwając tak chwilę, z wrzątkiem między nimi, zetknął się czołem z czołem mężczyzny i pozwolił, by Łukasz kompletnie zawładną całym jego światem.
– I kto tu teraz jest niegrzeczny? – Łukasz szepnął, otworzywszy przymknięte powieki.
– Robisz to wszystko specjalnie – powiedział nie głośniej, błądząc spojrzeniem po jego twarzy.
– Chciałbym, ale znaczna część mojego życia, to seria beznadziejnych przypadków.
Jurek parsknął.
– Mnie też nazwiesz beznadziejnym przypadkiem?
– Cóż… Skłamałbym, gdybym zaprzeczył – uśmiechnął się psotnie, dokładnie tak jak Jurek lubił najbardziej. – Chodźmy. – Zaprowadził go z powrotem do salonu, gdzie zajął kanapę. Jurek usiadł tuż przy nim, pozwalając by ten oparł się o niego, a dłoń ułożył spokojnie na jego udzie. Opuszką przesunął po miękkim materiale, drażniąc muskularne udo, wyjątkowo wrażliwe na każdy dotyk.
To wszystko mogłoby się nie kończyć, pomyślał Jurek, przymykając oczy. Myśli z samochodu wróciły do niego i teraz, kiedy Łukasz opierał się na nim tak swobodnie, trzymając głowę na jego ramieniu, już wiedział, że nie czuł żadnego obrzydzenia. Nawet do siebie. Tak długo więc, jak był Łukasz wszystko to wydawało się właściwie i na miejscu.
– Jakie filmy lubisz? – usłyszał cichy pomruk. Oddech mężczyzny załaskotał go w szyję, kiedy ten wykręcił nienaturalnie głowę. Jurek milczał przez chwilę.
– Dokumentalne? – Speszył się jednak, widząc jak Łukasz marszczy nos. – Nie oglądam zbyt wiele filmów – dodał szybko, czując ogromną potrzebę wytłumaczenia się. – Ale…
– Okej, po prostu ja coś wybiorę – postanowił, unosząc się na łokciu, przez co wbił się odrobinę boleśnie w ciało Jurka, chociaż ten nie dał tego po sobie poznać nawet drgnięciem mięśnia. Jedynie skinął głową. I tak już wiedział, że raczej to nie film zajmie jego całą uwagę…
Tak jak myślał, film leciał w najlepsze, a on wpatrywał się w napięciu w śpiącą twarz Łukasza, który w pewnym momencie odpłynął. Właściwie to Jurek się tego spodziewał po tym, jaki ciężki miał dzień. Sam również był zmęczony, ale walczył z tym, chcąc jak najdłużej pozostać świadomym.
Nie mieściło mu się w głowie, że jeden dzień zatrząsnął całym jego światem i teraz trwał w tej nowej rzeczywistości, którą mógł po prostu przyjąć i iść dalej. Zostawić za sobą samotność, zostawić żal. Żyć, tak jak kiedyś chciał żyć. Mieć przy sobie wspaniałego mężczyzny, który tym, że przy nim spał jedynie rozgrzewał jego serce, a nie wywoływał mdłości. Sprawiał, że serce Jurka trzepotało radośniej w piersi, a palce wyrywały się, by gładzić jego wciąż lekko wilgotne włosy.
Zasnął, czując jak miękkie kosmyki prześlizgują mu się miedzy palcami.
Wydawało mu się, że zamknął oczy tylko na chwilę, a już został brutalnie zbudzony… No dobrze, brutalnie nie do końca oddawało specyfikę tej pobudki, ze snu bowiem wyrwało go poruszenie i cichy jęk.
– Mam déjà vu – szepnął, kiedy poczuł ból w karku.
– Ja też. Tym razem jednak nie pozwolę ci spać na kanapie. Podnieś się. – Jurek posłuchał. Dał się zaprowadzić na piętro do sypialni, gdzie dane było mu spędzić noc spokojnie aż do rana.

***
Hej, kochani! Jak tam kwarantanna? Mam nadzieję, że wszyscy zdrowi! Śpieszę do Was z nowym rozdziałem, żeby nie nudziło się Wam za bardzo... A może i odskocznia się przyda od tego, co się dzieje wokoło. 
 Przyznam się Wam, że już nie wytrzymuję w domu, zwłaszcza że cały czas ktoś coś ode mnie chce i nawet nie mam kiedy popisać w spokoju. Nie żeby szło mi jakoś wybitnie, co chyba widać xD Niemniej, mam nadzieję, że części z Was spodoba się jak rozwija się relacja Jurka z Łukaszem.
Nie będę nic obiecywać odnoście następnego rozdziału, booo pisanie ostatnio idzie mi jak krew z nosa. A jako że nie wiem, czy następny rozdział pojawi się za tydzień, miesiąc, czy dłużej, a czas raczej sprzyja czytaniu, to chciałabym Wam polecić najnowsze cudeńko od Ingi! Zarówno książę, jak i e-booka, co kto woli. :P
Kurcze, rzadko tu coś polecam (właściwie to nigdy xd), ale zakochałam się w tej książce. Przyjechała do mnie wczoraj i jestem nią totalnie oczarowana, na ten moment przeczytałam już prawie całość. Jeżeli więc lubicie fantastykę i brak utartych schematów,  to bardzo  polecam być może ktoś się skusi i umili sobie czas. A jak nie tą, to właściwie "Filipa!" polecam równie mocno. Jak ją czytałam, to klimatem kojarzyła mi się odrobinę z Marcelem :D
No ale dobra, to by chyba było na tyle. Będę się starać jak najszybciej napisać dla Was coś nowego, wiec trzymajcie kciuki. 
Do następnego! 

11 komentarzy:

  1. Hej. Rozdział jak zawsze świetny. Podobają mi się rozterki Jerzego ale bardziej jego zachowanie przy Łukaszu. Jerzy jest przy nim taki wyciszony i spokojny(no oprócz tego napięcia między nimi ). Tylko jestem ciekawa tego co się stanie rano, bo noc raczej będzie spokojna. Pozdrawiam i weny i czasu na pisanie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej! Bardzo się cieszę, że rozdział się spodobał. Łukasz ma na Jurka zbawienny wpływ i umie go podejść. Przede wszystkim jest uparty i pokazuje, że mu zależy, co chyba też uspokaja Gosa gdzieś tam w środku.
      Dziękuję bardzo za komentarz i również pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Jurek tak bardzo nie przypomina teraz dawnego siebie. Mam nadzieję, że jak ochłonie trochę sytuacja i Jerzy pogodzi się już ze wszystkim oraz poukłada sobie w głowie, to wróci ten jego łagodno-wredny charakterek (tak jak zachowywał się na tej domówce u Marcina). Tęsknię właśnie za takim Gosem. Tutaj jest tak niejerzowato nieśmiały :)
    Duuużo weny
    Juliet

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano, Jurek trochę nie potrafi się odnaleźć w tym wszystkim. Być może z czasem faktycznie wróci do siebie, na razie jednak czekają go dość trudne chwile, na które reaguje w taki sposób.
      Dziękuję bardzo za komentarz! Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. No tak się spodziewalam, że Jurek stchórzy 😁 To chyba po prostu trochę za szybkie tempo dla niego ;) Ale z drugiej strony ucieczka niczego nie rozwiązuje, dlatego cieszę się że Łukasz przyszedł i go trochę przymusił do spędzenia czasu razem. Być może nie powinni się spieszyć z innymi sprawami. Myślę że Jurek za chwilę sam będzie dążył do pogłębiania relacji, wcale nie naciskany przez Łukasza 😁 Bardzo dziękuję i pozdrawiam serdecznie 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie miałaś bardzo dobre przeczucie. Dla Jurka to faktycznie trochę szybko, ale jak widać jego ucieczka niczego nie rozwiązała, a właściwie to pociągnęła za sobą całkiem ciekawy ciąg przyczynowo skutkowy.;)
      Niemniej, ani Gos ani Łukasz nie narzekali za bardzo :D
      Ja również dziękuję za komentarz i pozdrawiam ;*

      Usuń
  4. Cześć!

    Powiem tak, w poprzednim komentarzu nie napisałem ani jednego złego słowa na temat Jurka, więc łudziłem się, że przy okazji kolejnych rozdziałów utrzymam tę tendencję. No cóż, myliłem się... Jurek ma irytującą skłonność do tworzenia problemów tam, gdzie ich nie ma. Rozumiem, że w przeszłości przeżył traumę, więc nie oczekuję, że po jednej szczerej rozmowie rzuci się na Łukasza jak wygłodniała harpia. Zdaję sobie sprawę, że jest rozdarty i trudno mu odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Naprawdę nie mam mu za złe tego, że z jednej strony czuje do siebie obrzydzenie, a z drugiej chce być wreszcie sobą. Tyle że te wszystkie semantyczne pierdoły (np. kolacja czy randka), zaczynają działać mi na nerwy. Naprawdę...

    „Chciał Łukasza, tyle był w stanie przed sobą przyznać. Chciał go, ale jednocześnie obawiał się, że po prostu nie mógł go mieć. Że znowu go odepchnie albo zrani, albo powie coś, czego nie powinien i mężczyzna odejdzie sam, tylko dlatego, że ktoś kiedyś kazał mu reagować tak, a nie inaczej”. No tak, na tego typu obawy i lęki rzeczywiście najlepszym rozwiązaniem jest zrobić dokładnie to, co zrobił Jurek. Okej, rozumiem, że Gos był zestresowany perspektywą nadchodzącej kolacjo-randki. Mam świadomość, co zresztą napisałem powyżej, że ze względu na dość dynamiczny rozwój sytuacji czuł się zagubiony. Zdaję sobie także sprawę, że nie można oczekiwać od niego pełnej dojrzałości emocjonalnej, bo dzięki działaniom „kochanej” mamuśki był pod tym względem lekko spaczony. Ale błagam, czy naprawdę dorosły facet, nawet z różnymi traumami, nie potrafił napisać głupiego SMS-a, że sytuacja go przerosła i potrzebuje więcej czasu, żeby się z nią oswoić? Oczywiście zdaję sobie sprawę, że w swoim czasie Jurek to zrobił (odpisał na wiadomość, po czym próbował przełożyć spotkanie). Chodzi mi o to, że mógł to zrobić wcześniej, zamiast dać się zżerać zdenerwowaniu. Poza tym nie muszę chyba pisać, że nieodbieranie telefonów od Łukasza było dziecinadą?

    „Cóż bowiem Jerzy miał powiedzieć? Jak wytłumaczyć? Co czuć...?” Najlepiej by zrobił, gdyby nic nie mówił, nic nie tłumaczył i pozwoli ponieść się emocjom. Jurek za dużo myśli, za mało robi. Oczywiście rozumiem jego rozdarcie, podkreślę to po raz kolejny, dlatego uważam, że powinien po prostu wyłączyć myślenie. Bo niewiele ma ono wspólnego z racjonalnym podejściem do rzeczywistości; raczej niepotrzebnie nakręca spiralę zdenerwowania, odczuwania traum i wszystkich innych negatywnych „rzeczy”, które w nim siedzą.

    „Powiedzieć, że się martwiłem to mało [...] Jak mogłeś nie odbierać po tym wszystkim, co się dzisiaj stało?!” To jest właśnie kwintesencja infantylności Jurka z tego rozdziału. I choć w pewien sposób jest ona usprawiedliwiona, to i tak mnie drażni...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc, jestem w szoku, że Jurek potrafi dostać palpitacji serca na samą myśl o randce z Łukaszem, a wiadomość o dawnym pocałunku przyjął z takim „spokojem”. Dobra, wiem, daleko mu było do takiego stanu, w każdym razie jego reakcja była o wiele mniej wybuchowa, niż się spodziewałem.

      „Jurek bowiem życzyłby sobie być przy Łukaszu cały czas”. A to ciekawe... Chyba że Łukasz znowu zaproponuje kolacjo-randkę, co?

      „Albo przynajmniej porozmawiać z Łukaszem, bo to był skandal, że po tym, co było wczoraj, ten nawet się do niego nie odezwał”. Teraz Jurek brzmi jak jakaś rozpieszczona nastolatka. No błagam, poprzedniego dnia robił „wszystko”, byleby tylko Łukasz dał mu spokój, a dzisiaj, kiedy ten faktycznie może nie mieć czasu, ma w stosunku do niego jakieś skrywane pretensje.

      „Był jednak na tyle rozważny, by nie zaczepiać go co chwilę i nie przeszkadzać mu”. Tak, jasne, a chwilę wcześniej to co było? :D „Zdawał sobie sprawę, że mężczyzna miał na głowię mnóstwo obowiązków i gdy tylko znajdzie czas, to się do niego odezwie”. No właśnie jeszcze do niedawna chyba nie zdawał sobie z tego sprawy. xD

      Swoją drogą, podziwiam Jurka, że przygotowania świąteczne zaczął zaledwie dwa dni przed Wigilią. Ja wiem, nie spodziewał się tłumu gości, więc nie musiał martwić się gotowaniem (dobra, zdaję sobie sprawę, że i tak by się tym nie martwił, tylko skorzystałby z cateringu). Sprzątać jako tako też nie musiał, poza tym jego mieszkanie nie jest nie wiadomo jak olbrzymie. Mimo wszystko podziwiam, bo ja nigdy z niczym się nie wyrabiam - w ostatnie Święta nawet ciasto piekłem do 4 rano. I po co?

      „Zresztą, czy on naprawdę musiał wszystko rozkładać na czynniki pierwsze?” EUREKA!

      Na koniec odniosę się jeszcze do Twojego ostatniego komentarza i słów, które napisałaś pod rozdziałem. Jakkolwiek rozumiem konieczność siedzenia w domu, nie będę ukrywać, że coraz trudniej znieść mi tę kwarantannę. Na szczęście, przynajmniej na razie, wszystko jest okej, więc pod tym względem nie narzekam. Jeśli zaś chodzi o studia, to mam wrażenie, że moja uczelnia zbyt zafiksowała się na punkcie zdalnego nauczania. Mimo że w programie mam tylko 6 przedmiotów (plus seminarium), roboty mam o wiele więcej niż kiedykolwiek wcześniej. Nie dość, że praktycznie wszyscy wykładowcy organizują wideokonferencje, to na dodatek jestem zasypywany dodatkowymi ćwiczeniami. Myślałem, że w spokoju skupię się na pisaniu pracy magisterskiej, tymczasem nie wyrabiam się nawet z bieżącymi zajęciami. Jestem w szoku, bo z uwagi na to, że nie tracę dziennie 3 godzin na dojazd na uczelnię i powrót do domu, wydawało mi się, że będę mieć więcej czasu... No cóż, myliłem się. Mam nadzieję, że pod tym względem jest u Ciebie znacznie lepiej.

      Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Cześć!
    Przyznam, że również miałam szczerą nadzieję, że utrzymasz tę tendencję, ale wcale nie jestem zdziwiona, że tak się nie stało.
    „…wszystkie semantyczne pierdoły (np. kolacja czy randka), zaczynają działać mi na nerwy.” A co by nie zadziałało? W sensie praktycznie każde zachowanie Jurka raczej Ci nie pasuje i działa na nerwy, może oprócz tych, które są całkiem racjonalne. Jak chociażby wysłanie SMS-a i przyznanie się do tego, że sytuacja go przerosła, co zaoszczędziłoby Łukaszowi nerwów. Fakt, to byłoby rozważne i uzasadnione, ale nie wiem jak Ty, ale ja raczej nie spotkałam zbyt wielu ludzi, którzy otwarcie by się przyznali, że ich coś przerasta. Już taka chyba natura ludzka, że nie chcą przyznawać się do własnych słabości. A i tak słabość Jurka widać teraz gołym okiem, wątpię więc, że chciałby się jeszcze na dodatek tak otwarcie do niej przyznawać. Cieszę się jednak, że nie oczekujesz od niego pełnej dojrzałości emocjonalnej, bo Jerzy jeszcze z pewnością nie miał czasu aby takową wykształcić – zwłaszcza biorąc pod uwagę ostanie wydarzenia i zajmie mu jeszcze trochę czasu aż dojdzie ze wszystkim do ładu.
    Cóż więc mogę poradzić na to, że zachował się dziecinnie? Chyba nic, a to dlatego że takie zachowanie po prostu najlepiej mi pasowało do Jurka w tamtym momencie. Spanikował i stchórzył, chciał udawać, że go nie ma, że zasnął albo zapomniał, jakakolwiek wymówka byłaby dla niego pewnie dobra, ale przez natarczywość Łukasza i tak musiał się z nim zmierzyć i tak.
    Zgadzam się z Tobą w kwestii wyłączenia myślenia. Gdyby Jurek pozwolił sobie na przeżywanie i tylko przeżywanie, a nie zadręczanie się, dużo lepiej by na tym wyszedł. Tylko że wyłączenie myślenia wcale nie jest takie proste.
    „Bo niewiele ma ono wspólnego z racjonalnym podejściem do rzeczywistości” znowu ten racjonalizm! Niestety, nad moimi postaciami często górę biorą emocje (czasami nawet głupota ~ nie że obrażam, ale Marcelowi się zdarzało, Jurkowi rzadziej ale też) i nie mówię, że jest to najlepsze, zresztą myślę, że w porównaniu do niektórych opowiadań moje postacie i tak potrafią znaleźć złoty środek między sercem a rozumem, jednak gdyby miały kierować się tylko tym, co rozsądne, to w znacznej części byłoby to po prostu nudne i może nawet nierzeczywiste? W sensie na pewno są ludzie, którzy kierują się jedynie żelazną logiką, ale jest też masa, która tego nie robi. :) A jeszcze większość raz działa tak, a raz tak, zależnie od sytuacji, tak mi się wydaje. Widzę jednak, że Ty oczekujesz od moich bohaterów, żeby działali jak w zegarku, a ja, cóż, lubię kiedy nie wszystkie trybiki zaskakują prawidłowo. Tak naprawdę, gdyby Jurek nie zadziałał pod wpływem impulsu w sytuacji z wyścigami, to cała ta historia praktycznie nie miałaby miejsca… I takie tam.
    Z tą Wigilią to faktycznie była szybka akcja! Ale jak mówisz, Jurek nic praktycznie nie musiał robić. Ani gotować ani za bardzo sprzątać, gościem miał być jedynie Stanisław… Natomiast gdyby Jurkowi przyszło organizować taką wigilię na 10-20 osób to pewnie zacząłby przygotowania tydzień wcześniej, żeby wszystko wypadło perfekcyjnie xd
    „…w ostatnie Święta nawet ciasto piekłem do 4 rano. I po co?” Jeżeli wyszło smaczne to chyba było warto, a jak nie, to trochę lipa :v
    Faktycznie nie brzmi najlepiej z tą uczelnią. U mnie na szczęście się to trochę unormowało, chociaż i tak chciałabym już wrócić (a z drugiej strony bym nie chciała, biorąc pod uwagę sytuację). Mam nadzieję, że i u Ciebie jest już lepiej i dajesz radę!
    Również pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć!

      Fakt, zachowanie Jurka praktycznie nigdy mi nie pasuje, ale nie ma w tym nic dziwnego, skoro już jakiś czas temu przyznałem, że ten bohater wyjątkowo mnie irytuje. A skoro mnie irytuje, to znaczy, że jestem w stosunku do niego negatywnie nastawiony. Ciężko więc oczekiwać, żebym nagle przyklaskiwał jego zachowaniu, niezależnie od tego, jak bardzo (nie)racjonalne by ono nie było. :)

      „A i tak słabość Jurka widać teraz gołym okiem, wątpię więc, że chciałby się jeszcze na dodatek tak otwarcie do niej przyznawać.” Ale właśnie o to chodzi, że przed Łukaszem on już do niczego nie musiał się przyznawać, bo Łukasz doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Po pierwsze, Nakonieczny był świadkiem „konfrontacji” Jurka z matką, więc poznał jego najgłębiej skrywany sekret. Po drugie, Łukasz i Jurek odbyli ze sobą szczerą rozmowę na ten temat. Poza tym mój problem z tym fragmentem jest taki, że Jurek swoim zachowaniem doprowadził do dodatkowych komplikacji, które nikomu nie były potrzebne. Gdyby napisał do Łukasza, że chce przełożyć spotkanie (nie musiał nawet podawać konkretnego powodu, a już na pewno nie musiał mówić, że coś go przerosło), to ten miałby szansę zaaranżować spotkanie w taki sposób, by Jurek nie odczuł aż tak wielkiej presji. Zamiast tego Jurek sam się nakręcał, a Łukasz odchodził od zmysłów. To właśnie nazywam dziecinadą. Nie to, że Jurek spanikował i stchórzył, tylko to, że nie umiał ponieść odpowiedzialności za własne decyzje. Skoro zgodził się na spotkanie, a przynajmniej stanowczo się mu nie sprzeciwił, to jakkolwiek by się go nie bał, nie powinien zapominać o tym, że w grę wchodzi jeszcze druga osoba. No i najważniejsze, od momentu ustalenia spotkania do chwili samego spotkania minęło trochę czasu, więc to nie jest tak, że Jurek działał pod wpływem emocji - w tym przypadku obezwładniające emocje zaczęły się pojawiać dopiero później, kiedy Jurek sam zaczął się nakręcać.

      „Widzę jednak, że Ty oczekujesz od moich bohaterów, żeby działali jak w zegarku, a ja, cóż, lubię kiedy nie wszystkie trybiki zaskakują prawidłowo.” Nie uważam, żebyś w tym przypadku wyciągnęła właściwy wniosek. :) Oczekuję, że ludzie (mówię teraz ogólnie, nie tylko o Twoich bohaterach) będą działać racjonalnie wtedy, kiedy okoliczności im na to pozwalają. A akurat w kontekście sytuacji z tego rozdziału było to możliwe, o czym napisałem powyżej. Skoro mamy mózgi, to chciałbym, żebyśmy z tych mózgów korzystali. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że czasami każdemu zdarza się zadziałać impulsywnie. Nie ma w tym nic złego, chyba że ludzie zaczynają kierować się wyłącznie emocjami i to w sytuacji, kiedy wcale nie muszą.

      Usuń
    2. „Tylko że wyłączenie myślenia wcale nie jest takie proste.” A czy ktoś kiedykolwiek powiedział, że jest? Oczywiście, że nie. :) Wiem po samym sobie, że za bardzo analizuje niektóre sytuacje i sam siebie nakręcam, sztuką jednak jest znaleźć w sobie siłę, by przerwać to w odpowiednim momencie, a przynajmniej nie pozwolić, by chaos w głowie wywołał chaos w życiu. Tego właśnie brakuje mi u Jurka i to właśnie nazywam nieracjonalnością. Gos ma prawo się pogubić, jak każdy zresztą, ale jeśli takie sytuacje będą wywołane decyzjami, które podjął, a których nie musiał podejmować, to będę na nie zwracać uwagę. Bo nawet on, człowiek z szarganą psychiką, jest w stanie zachować się tak, by i jemu nie działa się krzywda, i ludziom, którymi się otacza.

      „Jeżeli wyszło smaczne to chyba było warto, a jak nie, to trochę lipa :v” Wyszło. :)

      Jest lepiej, bo w tym tygodniu kończy mi się przedmiot, który był najbardziej absorbujący. W czwartek miałem zaliczenie online, wczoraj zrobiłem i wysłałem ostatnie zadania kontrolne, mam więc nadzieję, że teraz będzie mi łatwiej wygospodarować czas również na inne obowiązki. Ja także chciałbym wrócić, bo dołuje mnie świadomość, że ostatni semestr na studiach spędzę w domu. Wiem, że ludzie mają większe problemy, co nie zmienia faktu, że po ludzku jest mi zwyczajnie przykro. No ale trzeba się z tym pogodzić i liczyć na to, że niedługo wszystko zacznie stopniowo wracać do normy. Może chociaż na obronę uda mi się wrócić na uczelnię.

      Jeszcze raz pozdrawiam! :)

      Usuń