wtorek, 18 lutego 2020

Zostań o poranku: Rozdział 27


Rozdział 27: Trzy prawdopodobne teorie

Łukasz uścisnął Jurka mocniej, sprowadzając go na ziemię. Wszystko to, co do tej pory działo się w jego głowie, zostało na chwilę przerwane przez ten jeden bodziec. Znak, że ich wspólny moment nie mógł trwać wiecznie.
Jurek to rozumiał. Z zażenowaniem rozluźnił uścisk, pozwalając Łukaszowi wysunąć dłoń. Policzki odrobinę mu poróżowiały, gdy doszło do niego z jakim uporem go chwytał, niemalże jak tonący chwytał się brzytwy.
Mimo to puścił. Będzie musiał to udźwignąć nie zważając na okoliczności. Łukasz mógł być, a mogło go nie być, Jurek się nie łudził. Być może tylko się bał. Wciąż się bał jego reakcji. Tego czy zostanie, czy odejdzie, czy teraz stanie mu się obojętny? Być może Jurek nie będzie już dłużej dla niego ciekawy? Nie będzie stanowił żadnego wyzwania, które Łukasz przecież lubił. A może będzie na odwrót, stanie się jeszcze ciekawszy w sposób w jaki wcześniej mężczyzna nie zwracał na niego uwagi…?
– Wiem… Masz pracę – powiedział, zerkając w górę na Łukasza, który powoli się podniósł.
Nakonieczny skinął głową, ale jego ruchy były niepewne. Tak jakby się wahał, czy mógł zostawić Jurka samego.
– Całe mnóstwo pracy – odpowiedział, próbując się uśmiechnąć. Nie wyszło mu to. Jego brwi zmarszczyły się, a mięśnie twarzy napięły, całkowicie niwelując uśmiech.
– Rozumiem. – Jurek odpowiedział cicho.
Śledził uważnie każdy ruch mężczyzny, a widząc jego wahanie, postarał się o równie blady uśmiech.

– Łukasz, naprawdę. Rozumiem, że masz mnóstwo na głowie. Idź, rób swoje – powiedział, łapiąc głębszy oddech. – Ja będę robił swoje – dodał, ściągając z siebie koc. Podszedł do mężczyzny i podał mu go. Starał się wyglądać przekonująco i może nawet  by tak wyglądał, gdyby nie był tak przerażająco blady, a jego dłonie nie trzęsłyby się, gdy przekazywał mu koc.
– Jeżeli chciałbyś wrócić do domu… – Łukasz zaczął, zaciskając palce na miękkim materiale.
– Nie chcę – przerwał mu.
Zapadła między nimi cisza. Jurek poczuł, że zaczyna się kurczyć pod uważnym spojrzeniem. Niewiedza na temat, co mężczyzna o nim myślał, sprawiała, że było mu niedobrze. Nie potrafił jednak przełamać strachu, by go zapytać.
Łukasz skinął głową, cofając się. Niezręczność między nimi z każdą sekundą stawała się coraz bardziej nie do wytrzymania, Jurek nie dziwił się więc, kiedy mężczyzna odwrócił się i skierował do drzwi.
– Czekaj! – Odezwał się szybciej niż zdążył pomyśleć. Jego policzki spąsowiały, kiedy Łukasz odwrócił się, wbijając w niego czekoladowe spojrzenie. – Może… moglibyśmy się spotkać… wieczorem – wykrztusił.
– Na randkę? – Łukasz uśmiechnął się szerzej, złośliwie, tak jak miał w zwyczaju, przyprawiając tym samym Jerzego o szybsze bicie serca i niesamowite gorąco, które buchnęło mu w twarz.
Patrząc na niego Łukasz pomyślał, że nigdy go takiego nie widział. Zawstydzonego, zdezorientowanego i niepewnego. Wyglądał tak, jakby Łukasz mógł go złamać jednym słowem i słowo „randka” zdecydowanie doprowadziło go na skraj, bo Jurek ledwo co mógł złapać oddech. Najpewniej wolałby się udusić niż faktycznie przyznać, że mieliby mieć randkę.
– A chciałbyś? – wykrztusił w końcu.
– Chciałbym. – Łukasz odpowiedział w najprostszy możliwy sposób, dając mu jednoznaczną odpowiedź. Serce Jurka w jednej chwili zaczęło bić zdecydowanie szybciej, a oddech stał się płytszy. – Ale jeżeli to za wcześnie, to randkę zastąpmy kolacją, hmm? – zaproponował, a w jego głosie Jurek wyczuł nutę wesołości. Przytaknął mu z wolna walcząc z rumieńcami. Zdawał sobie sprawę, że w tym przypadku kolacja i randka to synonimy.
– Jakbyś czegoś potrzebował, a mnie by nie było… To masz mój numer. – Łukasz powiedział na odchodnym, wywołując w Jurku ciepłe uczucia, które grzały go od środka przez kolejne kilkanaście minut. To na nich Jurek starał się koncentrować i o tym myśleć. O tym, że Łukasz chciał się z nim zobaczyć, umówić… Mieć randkę.
To znaczy kolację.
Gos niemalże obsesyjnie powtarzał to sobie w głowie, bo gdy tylko na moment przestawał, zalewała go fala paniki. Tak przynajmniej wiedział, że nie jest w tym sam, nawet jeżeli teraz siedział w pustym pokoju z ciszą jako kompanem. Musiał czymś zajmować myśli, inaczej obraz matki od razu stawał mu przed oczami, a wraz z nią wszystko to, co mu zgotowała. Teraz nie potrafił tego wypierać. Wspomnienie wstydu było najgorsze, bo wciąż było silne, w przeciwieństwie do bólu, o którym zapomniał przez te wszystkie lata.
Usłyszał pukanie do drzwi, przez co automatycznie się wyprostował i wlepił zaniepokojone spojrzenie w Stanisława, który stanął w progu. Przełknął ślinę zdenerwowany, patrząc jak ojciec zamyka za sobą dokładnie drzwi i podchodzi do niego. Zajął krzesło obok.
– Odwiozłeś ją do domu? – Jurek zapytał to tak cicho, że mężczyzna prawie go nie usłyszał.
– Jestem przekonany, że trafi sama. – W jego głosie nie było ani trochę niepewności w przeciwieństwie do tonu Jurka. – Nie powinieneś nią sobie zaprzątać głowy – dodał, starając nawiązać z nim kontakt wzrokowy, ale Jurek go unikał.
W pokoju zapanowała cisza. Stanisław wyprostował się na swoim krześle i odchylił się, szukając słów, które tak trudno miały mu przejść przez gardło, podczas gdy Jerzego wstyd zżerał od środka. Jak popieprzone to było, skoro wstydził się tego, kim był i co czuł przed własnym ojcem, nawet jeżeli ten zapewnił go przed chwilą, że takim go akceptował.
Wcześniej nie akceptował, pomyślał cynicznie. To chyba nic dziwnego, że Jerzy podchodził do niego z taką nieufnością.
– Spojrzysz na mnie w końcu? – Jurek niechętnie to zrobił.
Przez kilka sekund patrzyli na siebie w napięciu, nim Stanisław odwrócił wzrok i spojrzał w kąt pokoju.
– Słuchaj, wiem, że my nie potrafimy już rozmawiać normalnie i dzieli nas przepaść niemal nie do przeskoczenia, ale chcę żebyś wiedział, że to co powiedziałem to prawda. I że możesz… polegać na mnie – słowa te ledwo przeszły mu przez gardło – cokolwiek by się nie działo – dodał cicho, zaciskając dłonie.
Jurek doskonale wiedział, że takie pokazywanie emocji wiele kosztowało ojca i słuchanie tego również w nim wywoływało dyskomfort.
– Okej.
– Nie zbywaj mnie. Porozmawiaj ze mną chociaż raz. Szczerze.
– Szczerze? – Jurek parsknął, kręcąc z niedowierzaniem głową. – A co mam ci powiedzieć? Że jest beznadziejnie? Przecież o tym doskonale wiesz.
– Dlaczego powiedziałeś jej, a nie mnie? – Stanisław zapytał, a w jego głosie Jurek wyhaczył nutę smutku. Żalu, który był gdzieś tam głęboko w Stanisławie, dokładnie tak samo jak i był w Jurku. Dobrze skrywany, cichy, praktycznie nigdy nie wychodzący na powierzchnię.
– Nie wiem! Nie wiem, czemu jej powiedziałem. Ledwo to pamiętam. Może mam zakodowane w głowie, żeby się jej spowiadać, gdy najdą mnie nieczyste myśli – zakpił wkurzony, chociaż głos zaczął mu się niebezpiecznie trząść.
Stanisław skrzywił się.
– Albo może przez to, że obchodzę ją bardziej niż ciebie – warknął, powodując tym samym, że oczy ojca zmrużyły się.
– To nieprawda.
– Dla mnie brzmi wystarczająco prawdziwie.
Znowu zapadła między nimi cisza. Ciężka i drażniąca. Jurek czuł, jak go przytłacza i przyciska niemalże do ziemi, ona i to spojrzenie, które posłał mu Stanisław. Jakby kompletnie go nie rozumiał. Jakby było mu przykro. Ale to Jurek był tym, komu mogło być przykro! Nie on, ten wyniosły facet, który przez ostatnie lata jego ojcem był jedynie z nazwy. Który zostawił go w najgorszym momencie jego życia... Dwa razy.
– Jeżeli tak czujesz… – powiedział ze spuszczonym wzrokiem. Jurkowi wcale nie zrobiło się lepiej. Przeciwnie, coś w jego żołądku przewróciło się kilka razy, by po chwili zacisnąć się w ciasny supeł. Rozumiał postawę, którą przyjął Stanisław. Znał to uczucie poddania się, uległości i skruchy, ale nie w wykonaniu ojca, jedynie w swoim własnym. A fakt, że Stanisław nagle zachowywał się w ten sposób, sprawiał, że czuł się nieswojo. Jakby znowu zrobił coś źle, sprawił mu przykrość; swoim zachowaniem, czy też swoim usposobieniem. Mimo to nie mógł całe życie bać się, że zawiedzie rodziców. Teraz przyszedł moment, by to on stanął na pierwszym miejscu. Nie oni. Nie ich dobre samopoczucie, ich komfort….
– Tak właśnie czuję. Mógłbym policzyć twoje miłe gesty na palcach jednej ręki – mruknął w przypływie złości. – Tak samo jak twoje telefony.
– Kiedyś za każdym razem, kiedy do ciebie dzwoniłem… Kiedy pytałem się co u ciebie, słyszałem tylko jedną odpowiedź: pracuję. Nie mogę teraz gadać, pracuję. Oddzwonię później, Jeremi zjebał robotę i muszę to naprawić – zacytował dokładnie jego słowa sprzed roku – Nie mogę, mam spotkanie biznesowe. Cały czas tylko praca, praca, praca.
– I co z tego?
– Praca przy moim boku. Przez wszystkie te lata, niemalże codziennie byliśmy razem. Z roku na rok patrzyłem jak coraz bardziej się od siebie oddalamy. Jak jedyne o czym mi mówisz, jak już zacząłeś mówić cokolwiek, to o tym, co dzieje się w mojej własnej firmie.
– To było dla mnie ważne!
– Dla mnie też było – Stanisław rozłożył ręce. – Może dlatego tak długo zwlekałem.
– Z czym? – Jerzy dopytał ostro.
– Aby z tym skończyć.
– Mieliśmy długi – Jurek zacisnął zdenerwowany dłonie.
– Nie mieliśmy aż takich długów – Stanisław wyprostował się. – Przecież byś o nich widział.
– Zwolniłeś ludzi!
– Wszyscy by się tu nie zmieścili.
– Przestań – Jurek warknął. – Nie chcę tego słuchać.
– No właśnie. Nigdy nie chciałeś słuchać. Nie chciałeś mówić. Kiedy chciałem z tobą porozmawiać, zbywałeś mnie.
– Dziwisz mi się?!
– Nie dziwię! – Stanisław ryknął, uderzając dłonią o blat. – Nie dziwię ci się. Dziwię się jedynie sobie, że odpuszczałem tak łatwo. I że nie próbowałem ci pomóc, kiedy jeszcze znaczyłem dla ciebie cokolwiek. Przemawiał przeze mnie gniew i frustracja. A kiedy chciałem… Było już za późno.
– A kiedy ty mi niby chciałeś pomóc? – warknął, mrużąc gniewnie oczy.
– Naprawdę nie pamiętasz? Nie pamiętasz ile razy starałem się z tobą porozmawiać? Za każdym razem, kiedy tylko wspominałem o przeszłości od razu urywałeś temat, jakby nigdy nie istniał.
– Bo nie istniał dla mnie, rozumiesz!?
– Nie istniał? Widziałem go w każdym twoim słowie, które kierowałeś do Łukasza i Marcina. Twój mały, osobisty odwet. Na początku nie niepokoiło mnie to. Wtedy wciąż jeszcze myślałem, że… taka miłość to coś, co nie powinno mieć miejsca. Ale kiedy widywałem ich na ulicy naprzeciwko… I patrzyłem jak szczęśliwi są, jacy uśmiechnięci i lubiani, to uświadomiłem sobie, co straciłem. Ty też taki byłeś. Moja duma, mój jedyny syn. Wiecznie wszędzie cię było pełno, a w naszym domu nigdy nie było cicho. Krzątałeś się, pałętałeś, przeszkadzałeś nam, rysowałeś po ścianach i grałeś na pianinie. Byłeś pierwszym, który gotów był pomóc sąsiadom i pierwszym, który zapraszał znajomych, bo nienawidziłeś spędzać czasu w samotności.
– Byłem dzieckiem.
– Byłeś dzieckiem jak wiele innych. Ale potem dojrzałeś i okazało się, że jesteś… wyjątkowy.
Jurek parsknął.
– Świetne słowo, by określić moje zaburzenie.
Stanisław skrzywił się, mimo to kontynuował.
– Oczywiście, że mi się to nie spodobało. Kiedy przyłapałem cię jak byłeś z tamtym mężczyzną, na dodatek starszym…
– Przestań. – Jurek wycisnął przez zęby.
– Chciałem ci dać nauczkę, byś nigdy więcej nie próbował podobnych głupstw. Myślałem, że to taki wyskok. Okres buntu, albo chęć zrobienia nam na złość, że zmuszaliśmy cię do nauki, albo za to, że nie mogłeś chodzić na imprezy, jak reszta twoich rówieśników… Żałuję, że wtedy podniosłem na ciebie rękę.
Jurek odetchnął drżąco. Doskonale pamiętał tamten dzień, kiedy ojciec uderzył go pierwszy raz w życiu.
– Byłem zdenerwowany, a ty dostałeś swoją nauczkę. Myślałem… Że to będzie tyle. Że nic się nie zepsuje i że będzie tak samo, jak zawsze. Ale ty chodziłeś urażony, zawsze byłeś dumny i obraziłeś się. Potem, kiedy chciałem z tobą porozmawiać…
– Powiedziałem, żebyś się pieprzył.
– Tak. A potem powiedziałeś, że kochasz…
– Nie waż się wymawiać jego imienia – Jurek przerwał mu gwałtownie. – Pamiętam, co powiedziałem – syknął, zaplatając dłonie na piersi. Stanisław skinął z wolna głową.
– Gdybym wtedy wiedział, co wiem teraz, nigdy nie powiedziałbym twojej matce o tym, co widziałem, ale ty nie dawałeś za wygraną. – Stanisław zaciął się. Dłonie zaczęły mu się delikatnie trząść, dlatego splótł je ze sobą.
Jurkowi wywróciło się w żołądku.
– Gdybym wiedział, jakie będą konsekwencje, odpuściłbym – Ojciec spojrzał na niego pusto i wyciągnął dłoń w jego stronę, lecz zanim go dotknął rozmyślił się w połowie drogi. Jego dłoń opadła.
– To nie ty miałeś opuścić – westchnął.
– Ale to właśnie mi wmawiano!
– Zrobiono ci wiele okropnych rzeczy, a ja stałem z boku i pozwalałem na to! – Mężczyzna podniósł się gwałtownie, wyrzucając gniewnie dłonie w powietrze. – Czasami udawałem, że nie słyszę. Udawałem, że nie widzę. Łudziłem się, że kiedy będzie po wszystkim, znowu będzie normalnie. Dostanę z powrotem mojego kochanego syna, z którym będę mógł grać w karty i dyskutować godzinami, którego będę mógł uczyć wszystkiego, co umiem i zabierać w podróże… A jedyne co dostałem to cień człowieka! Zabiłem własne dziecko!
– Tak właśnie myślałeś? – Głos Jurka był lodowaty.
Stanisław zmieszał się.
– Że to mnie zabiło? Nie. Takie myślenie to ucieczka, bo wiesz, to wciąż byłem ja. Poskładany i połatany, ale hej, dokładnie taki jak chciałeś.
– Nie – Stanisław zaprzeczył głucho. – Nie tego chciałem.
– Pieprzenie – warknął, podchodząc do ojca. – Chciałeś dokładnie tego. Żebym był normalny. Żebym już nigdy nie spojrzał na innego faceta w ten sposób i udało się! – Jurek rozłożył dłonie, prezentując się w całej okazałości. – Aż do teraz.
Stanisław nie wiedział, co powiedzieć. Wyglądał na zagubionego, przez chwilę bił się z myślami aż w końcu wykrztusił:
– Cieszę się.
– Cieszysz się? – Jurek powtórzył głucho. – Cieszysz się – parsknął śmiechem. – Wiesz jaki to był horror? Dosłownie mnie wyrzuciłeś. Jak śmiecia. Może wciąż myślałeś, że jestem martwy i nie wiem, nie mam w sobie emocji, wiec właściwie żadna różnica…
– To nie tak.
– Nie?
– Uznałem, że to jedyna szansa, abyś przestał żyć tylko pracą. Wiedziałem, że dopóki będziemy prowadzili naszą firmę nigdy nie skupisz się na własnym życiu. Chciałem ci dać szansę, aby się to zmieniło. I chciałem… Przekazać ci, że akceptuję mężczyzn takich, jak ty.
Jurek pokręcił zrezygnowany głową.
– Jeżeli to, że wolałbyś mieć za syna Łukasza czy Marcina, to słowa twojej akceptacji wobec mnie, to ja jej nie chce – powiedział, przypominając sobie jak bardzo ojciec go zranił tymi słowami.
– Przepraszam. – Jurek drgnął. Nie przypominał sobie żadnego takiego momentu, w którym Stanisław tak otwarcie by go przeprosił. – Byłem już taki zły i bezsilny… Nie mogłem patrzeć na to, co robisz. Od lat nie chciałeś ze mną rozmawiać, a ja nie postarałem się wystarczająco, by jakoś to zmienić. Doskonale wiesz, że z trudem przychodzi mi uzewnętrznianie się, tobie przychodzi jeszcze ciężej, ale teraz… być może moglibyśmy to zmienić? – zapytał z obawą, a Jurek patrzył na niego w napięciu.
Mogliby to zmienić? Coś, co trwało między nimi od lat, ich chłodne stosunki i dystans, nagle miałby pęknąć tylko dlatego, że ojciec w końcu postanowił się przed nim otworzyć? To brzmiało utopijnie, było czymś, o czym Jurek marzył. Chciał być dla niego wystarczająco dobry, wystarczająco mądry, wystarczająco zamożny… by Stanisław był z niego dumny.
Tak bardzo zatracił się w tych myślach, że nie zauważył, że być może Stanisław nie chciałby go jako wystarczająco dobrego, a jedynie chciałby… jego. Takiego, jakim był naprawdę. Jurek natomiast tak się zatracił w tym dążeniu do perfekcji, że sam odciął się od ojca, nie dopuszczając go do niczego, co byłoby oznaką jego słabości. Oczywiście Stanisław też sobie na to zapracował, ale teraz był tutaj i pokazywał skruchę i to było niczym lek na popękane serce syna. W Jurku bowiem zaczęła kiełkować nadzieja, wywołując na jego ustach niemrawy uśmiech.
– Być może – odpowiedział zwięźle, nie chcąc brzmieć zbyt ckliwie, ale na koniec uśmiechnął się szerzej, pokazując ojcu, że może była dla nich nadzieja.
Kąciki ust Stanisława uniosły się wyraźnie, widząc reakcję syna. Mężczyzna nawet wychylił się odrobinę, jakby znowu chciał go dotknąć: przytulić, czy przynajmniej uścisnąć ramię, ale finalnie się na to nie zdecydował.
To nic. Jurek przekazał mu, że rozumie lekkim skinięciem głowy.
To jeszcze nie było dużo, nie przeskoczą przecież od razu takiej wielkiej przepaści, która ich dzieliła, ale przynajmniej był to jakiś start.
Całkiem niezły start, pomyślał Jurek, a nadzieja, która zakiełkowała w jego sercu chwilę temu rozprzestrzeniała się w zatrważającym tempie po całym jego wnętrzu.

Nie było łatwo przeżyć mu tego dnia w pracy, ale się starał. Wszystkie trudne myśli, które co chwilę chciały do niego wrócić, starał się przekuć w siłę napędową do działania, bo gdzieś tam z tyłu głowy coraz bardziej zaczynał zauważać, jak nieefektywny był ostatnimi dniami. Nie chciał wadzić, chciał mieć realny wpływ na rozwój tego miejsca, dlatego też nie dał się niepewności, a czasami i złości. Pomagał mu w tym Stanisław, którego obecność uspokajała Jerzego, gdy tylko znowu dopadały go wątpliwości. Wystarczyło, że wymienili się spojrzeniami, a Jurek mógł odetchnąć po cichu z ulgą, bo po raz pierwszy od dłuższego czasu czuł, że nie był sam.
Ta świadomość zdominowała strach, zagubienie i nienawiść do samego siebie, które zostały w nim zaprogramowane. Zresztą oprogramowanie to już dawno się zestarzało i Jerzy zdecydowanie życzył sobie wymienić je na nowsze. Mimo że wiedział, że nie będzie łatwo, był gotowy zrobić ku temu stanowcze kroki. Był gotowy zmierzyć się ze swoimi demonami… Albo po prostu z samym sobą.
Na dodatek miał ojca obok. Miał  też swojego szefa, bo tak chyba było najbezpieczniej nazwać Łukasza, no i miał przyjaciela przy telefonie.
Napisał do Janka kilka godzin po całym zajściu z matką, mając nieodpartą potrzebę, by się z nim zobaczyć od razu po pracy. Ustalił więc, czy chłopak będzie miał wtedy czas i na szczęście miał. Teraz wymieniali się wiadomościami w chwilach, kiedy Jurek musiał sobie zrobić przerwę od ciągłego dłubania w nowym projekcie i w chwilach tych Janek zdawał mu szczegółową fotorelację – a to jak robił sobie herbatę, a to jak szedł wyrzucić śmieci i, kiedy tak szedł męczeńsko do najbliższego śmietnika, jak znalazł na chodniku dwadzieścia złotych w papierku, wyrażając przy tym nieopisane szczęście…
Jurek wyobraził sobie jego ogromny uśmiech, a po dwóch godzinach wyobrażenie to zmieniło się w namacalny obraz, kiedy to Gos stał przed drzwiami mieszkania na dole. Przed nim pojawił się Janek, wyszczerzony i w rozwichrzonych włosach, ubrany w zwykłe jeansy i podkoszulek.
– Jurek! W końcu do mnie przyszedłeś a nie, po godzinach w pracy siedzisz!
– Musiałem zmienić dzisiejszy plan dnia, a nie chciałem, żeby cię w nim zabrakło, więc… – Jerzy postąpił krok do przodu, z zamiarem wejścia do mieszkania, ale Janek wychylił się bardziej, by zablokować mu drogę.
– Hej, hej, nie tak prędko! Ty może zmieniłeś swój plan dnia, ale ja nie, dlatego uwierz mi, nie chcesz tam wchodzić. – Janek skrzyżował dłonie na piersiach. – Zazwyczaj sprzątam wieczorem – dodał szeptem, jakby zdradzał mu największą tajemnice i wcisnął się bardziej w drzwi, dociskając je do siebie.
– I ja mam ci w to uwierzyć? – Jurek uśmiechnął się z politowaniem, wywołując na twarzy Janka grymas. Cień przemknął mu przez twarz, jakby był niepocieszony słowami Gosa. – Nie wciśniesz mi takiego kitu, Janek, proszę cię, myślisz, że uwierzę, że w twoim planie dnia istnieje coś takiego jak sprzątanie? Ba, że istnieje w twoim słowniku coś takiego, jak plan dnia? – Jurek zakpił sobie żartobliwie, powodując tym samym lekkie zmieszanie u chłopaka, który finalnie skrzywił się tylko i rozłożył ręce.
– Dobra, Jurek, nie robię tego często, ale tym razem musze przyznać ci rację. – Chłopak wymknął się z mieszkania, zamykając za sobą drzwi. – Nie zmienia to faktu, że nie chcesz widzieć tego, co jest w środku, wiec lepiej chodźmy na górę, co?
– No nie wiem, nie wiem… Zacząłem się autentycznie martwić stanem mojego domu. Może przydałaby się jakaś mała rewizja? – zapytał retorycznie, udając, że głęboko się nad tym zastanawia, po czym spojrzał rozbawiony prosto w psotne, niebieskie oczy. Janek oddał mu to uważne spojrzenie, przechylił głowę i wypalił:
– Coś ty dzisiaj jakiś inny jesteś. Za wesoły. Zbyt gadatliwy – ocenił, dając krok do przodu. Jurek cofnął się, pozwalając chłopakowi przejść i zaczął za nim się wspinać po schodach.
– Tak uważasz?
– Totalnie tak uważam. Po pierwsze, uśmiechasz się. To nie jest twój naturalny stan. Po drugie… Po prostu zachowujesz się dziwnie. Więc tak, istnieją tylko trzy prawdopodobne teorie. Albo jesteś poważnie chory i gorączka przepaliła ci kabelki, albo tak naprawdę nie jesteś Jurkiem, bo prawdziwy Jurek został porwany przez kosmitów – Gos spojrzał na chłopaka z politowaniem – albo! – Chłopak zakrzyknął niespodziewanie. – Być może, prawdopodobnie, czysto hipotetycznie… Chodzi o twojego szefa! Czyli jak zawsze. – Czyżewski wyszczerzył się rozbrajająco, zerkając zwycięsko na Jurka, który patrzył na niego w lekkim osłupieniu.
– Cóż… To pewnie ta druga opcja – odchrząknął, otwierając drzwi do mieszkania.
– Nie, druga odpada. Gdyby cię podmienili, nigdy by się nie przyznali.
– Janek… – Jurek upomniał chłopaka, widząc, że ten zdecydowanie zaczyna przesadzać.
– O, teraz brzmisz bardziej jak ty! – Chłopak wyszczerzył się i podszedł do mężczyzny, by szturchnąć go w ramię.  Gos pokręcił głową. – I nawet odruchy te same!
– Boże, dzieciaku…
– No to Boże, czy dzieciaku? Zdecyduj się!
– Czy ty coś dzisiaj piłeś?
– Upiłem się szczęściem, bo znalazłem dwie dychy przed domem – Janek wyszczerzył się szeroko, a to razem ze słowami, które przed chwilą powiedział, sprawiło, że Jurek parsknął rozbawiony. Zauważył też, że musiało to zaalarmować Janka, bo Czyżewski stanął przed nim i znowu wlepił w niego swój uważny wzrok.
– Dobra Jurek, żarty żartami, ale co tam? Przecież widzę, że coś jest na rzeczy. – Chłopak spróbował poważniej, kładąc mu dłonie na ramionach, jak gdyby chciał go zmusić do natychmiastowego wytłumaczenia się.
– Nie mogę mieć po prostu dobrego nastroju? – odparł już poważniejszym tonem, sprawiając, że głowa Janka przechyliła się lekko na bok.
– Możesz…?
– No właśnie – westchnął, ale czując, że zdecydowanie nie wystarcza to chłopakowi, a także jemu samemu, zdecydował się kontynuować. – Czuję się jakby mi spadł wielki kamień z sera.
– Mhm, bo…?
– Bo… – Jurek zaciął się – trzecia opcja? – mruknął z wolna, powodując tym samym ogromny uśmiech na twarzy chłopaka.
– Zaliczyłeś szefa? – Janek wypalił od razu, jak torpeda, bez myślenia i bez żadnego wstydu, na co Jurek skrzywił się dosadnie. – Szef zaliczył ciebie? – Widząc taką reakcję, Janek zaproponował inną wersję wydarzeń, powodując tym samym jeszcze większy grymas na twarzy Gosa. – Okej… Żadnego zaliczania. – Uniósł niewinnie ręce, widząc, że Jerzy raczej nie czuł się dobrze z tym tematem.
– Mamy… się spotkać po pracy. – Tyle zdołał wykrztusić Jurek, po tych nad wyraz śmiałych sugestiach chłopaka. Sugestiach, których obraz dosłownie na sekundę stanął mu przed oczami, powodując małe spięcie w „kabelkach”, o których wspomniał wcześniej Janek.
– Aha, czyli macie randkę.
– Nie, kolację – odpowiedział od razu, a Czyżewski spojrzał na niego jak na kosmitę. Być może faktycznie było coś w tym porwaniu, bo Gos zdecydowanie nie zachowywał się normalnie.
– Okej… Czyli randkę? – Janek przekręcił oczami i odsunął się od Gosa, pozwalając im w końcu wejść w głąb mieszkania. Idąc przodem, nie zauważył lekkiego rumieńca, który wykwitł ma policzkach i szyi Jerzego. Jerzego, któremu coś aż przekręciło się w żołądku na myśl, że jednak to będzie randka, teraz już na pewno, skoro nawet Janek tak to podsumował.
Mimo tych nagłych nerwów, Jurek nie potrafił przestać doceniać usposobienia chłopaka i tego, że mógł mu o tym wszystkim powiedzieć… tak normalnie, jakby to nie było nic wielkiego, chociaż było i chłopak wciąż zachowywał się tak samo, jak zawsze. Nie oceniał go, nie wyśmiał, nie zmienił w żadnym stopniu nastawienia, co do niego, mimo że Jurek otwarcie mu przyznał, że spotka się z mężczyzną… w romantyczny sposób.
To było abstrakcyjne i jednocześnie tak budujące, że Jurek zawołał imię chłopaka, a gdy ten się odwrócił, wyciągnął ramiona i przytulił go do siebie.
– Okej… – Janek nie krył zdziwienia nagłą zmianą sytuacji. – Wiesz Jurek, o ile nie zmieniłeś nagle obiektu swoich zainteresowań, to to jest dziwne. Cholernie dziwne – mruknął i wbrew słowom, poklepał mężczyznę po plecach.
– Że niby na ciebie? – Jurek odsunął chłopaka na wyciągnięcie rąk, by spojrzeć mu w oczy.
Janek oburzył się bardzo prześmiewczym tonem Gosa i poczerwieniał. 
– A co, że niby bym ci nie odpowiadał?!
– Janek, coś ty pleciesz, jesteś dla mnie jak…
– Brat? – Chłopak skończył za niego ponuro.
– No może nie do końca, ale… 
– Coś w ten deseń? – dopytał, pozwalając sobie na niemrawy uśmiech. Jurek skinął z wolna głową. – Nie wierzę, że właśnie zostałem wrzucony do friendzone. – Chłopak pokręcił głową.
– Janek, czy ty chcesz mi powiedzieć, że… Chciałeś coś… ze mną?
– Co? – Chłopak odparł z szybkością światła. – Ja? Ja w życiu, Jurek! Może tylko przez chwilę, wydawało mi się, że ty mógłbyś coś chcieć ze mną, ale żebym ja z tobą?! – Janek czerwienił się coraz bardziej, wyraźnie podnosząc głos, tak jak zawsze, kiedy był poddenerwowany. – Nigdy w życiu! – zaprzeczył kategorycznie, unosząc dłoń do szyi, by się po niej podrapać. Jurek zjechał go uważnym spojrzeniem.
– Przecież masz dziewczynę. – Powiedział zanim zdążył chociaż przez moment to przemyśleć. Przecież on też miał, nawet narzeczoną…
To było faktycznie głupie z jego strony, bo Janek zmieszał się.
– Dlatego… Dlatego właśnie powiedziałem, że wydawało mi się, że to ty być może chciałbyś coś ze mną, ale szybko zrozumiałem, że nie chciałeś. I nie zrozum mnie źle! – Janek znów się uniósł. – Cieszę się, że tak to właśnie wyszło.
– Tak? – Jurek starał się bardzo ostrożnie wybadać ten grząski teren, na którym się znaleźli.
– No pewnie! Nawet mi ulżyło!
– Aha, czyli to teraz ja powinienem się obrazić – Jurek uśmiechnął się kącikami ust, na co Janek wywrócił oczami.
– Po prostu jest świetnie, tak jak jest, nie? W końcu... Z nas to najlepszy duet w mieście. Para nie brzmi już tak dobrze.  – Janek pokręcił głową na sam wydźwięk tych słów, po czym zdecydował się w końcu przerwać ich kontakt i czym prędzej usiadł w swoim żółtym fotelu, tym samym kończąc tę dziwną wymianę zdań.
Jurek usiadł ciężko w drugim fotelu, czując, że ma dość rewelacji jak na jeden dzień. Natłok informacji i uczuć przytłaczał go.
– Czyli… Jesteś biseksualny? – Gos zdecydował się zapytać dopiero po kilkunastu minutach i kilkunastu innych wymienionych zdaniach, wytrącając tym samym Czyżewskiego z pantałyku.
– No raczej.
– I uważasz, że to normalne? – Jurek spojrzał na niego uważnie, a widząc jego wysoko uniesione brwi, aż się zmieszał.
– Najbardziej normalne z całej ten popieprzonej mieszanki, która na mnie się składa – odparł, uśmiechając się głupkowato. Jurek nie mógł zaprzeczyć, że była w tym jakaś logika. – Skąd takie pytanie?
Gos wzruszył ramionami od niechcenia, a przynajmniej się starał, żeby to tak wyglądało.
Wiedział, że to nie był dobry moment, żeby opowiadać Jankowi o sobie. Być może nigdy nie będzie na to dobrego momentu, bo Jurek zwyczajnie nie chciał się tym chwalić, a dla Janka… Dla Janka to właśnie i tak nie było żadnej różnicy; w końcu chłopak od samego początku wziął go za geja, a Jurek nigdy nie wyprowadził go z błędu… Który właściwie nie był błędem.
– Wiesz Janek… Chyba odrobinę zaczynam się stresować.
– Nie dziwię się. Nie wiem, jak trzeba mieć nie po kolei w głowie, żeby umawiać się z własnym szefem. Szefem! Tylko powiesz coś nie tak i będzie fiasko. Zwolni cię, jeszcze wypłaty nie da!
– Janek…
– No co – chłopak żachnął się, wywracając oczami.
– Łukasz nie jest taki – westchnął, osuwając się niżej w fotelu.
– Och, Łukasz nie jest taki – przedrzeźniał go chłopak, robiąc wielkie, maślane oczy. Gos spojrzał na niego oburzony i kierowany nagłym impulsem wyciągnął rękę i zdzielił go po ramieniu. – Ej! Nie zasłużyłem sobie.
– Trochę tak.
– Wyluzuj. Skoro twój Łukasz jest taki cudowny, to nie może pójść źle, nie? – powiedział pewnie Janek, ale Jurek nie miał już takiej pewności.
I nie chodziło mu bynajmniej o Łukasza, a jedynie o niego samego.


*** 
Hej kochani! Znowu z poślizgiem, ale jest! Rozdział 27, Jankowy. Szczerze powiedziawszy, chyba mi brakowało trochę tego narwańca, bo kiedy tylko się pojawił, to rozdział jakoś tak sam się napisał, właściwie w jeden wieczór. No i chyba trzeba było trochę rozładować napięcie po ostatnich rewelacjach a jak widać Czyżewski nie ma pod tym względem sobie równych.
W końcu mamy też w miarę jasną sytuację między JxJ. Nie wiem jak Wy, ale ja ich kupuję w formie duetu, nie pary :) 
Z Jankiem jednak poszło łatwo, Jurek nawet nie musiał się nic starać, ale zobaczymy czy z Łukaszem pójdzie mu równie dobrze. Być może Gos słusznie się stresuje xd
Dzisiaj to już by było za tyle. Jak zawsze dzięki za wszystkie Wasze komentarze i opinie. <3  
Do następnego!

18 komentarzy:

  1. O, patrz jak się fajnie układa :d Terapii nie trzeba, człowiek wychodzi na prostą xD
    No dobra, a tak serio, baaardzo czekam (o ile można bardzo czekać) na ciąg dalszy. Jurek ma szansę stać się szczęśliwy :D Miód na moje serce <3
    Weny, czasu i chęci.
    Pozdrawiam, Kyna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wychodzi na to, że Janek jest dla Jurka najlepszą terapią xD
      Ja już nawet nie będę mówić, że postaram się coś dodać wcześniej, bo to nie wychodzi, ale będę miała na uwadze to czekanie :D
      Dziękuję i również pozdrawiam!

      Usuń
  2. Hej. Rozdział jak zawsze świetny. Powiem ci że Jurek w tym swoim życiu bardzo dużo przeżył ale wygrał też coś ważnego właśnie kogoś takiego jak Janek . Boż jaka ta postać jest pozytywna ;). Podoba mi się to że ojciec zaczyna się ogarniać i próbuje małymi kroczkami przekazać Jurkowi że jednak on jest dla niego bardzo ważny chodź myślę że przed nimi długa droga do tego aby było tak jaki kiedyś. Życzę tobie dużo czasu do pisania i weny. I czekam na spotkanie Jurka z jego przeznaczeniem tzn Łukaszem ;). Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej! Bardzo się cieszę, że rozdział się spodobał. Jurek zdecydowanie docenia, że napotkał na swojej drodze Janka. Jak go spotkał pierwszy raz na pewno nie spodziewał się, że wyniknie z tej znajomości taka przyjaźń, albo że w ogóle coś z niej wyniknie. ;)
      Natomiast przed Stanisławem i Jurkiem faktycznie jeszcze długa droga, ale mają już jakiś początek, więc być może im się uda.
      Dziękuję za komentarz i również pozdrawiam!

      Usuń
  3. No no , szykują się kłopociki z Jankiem. Co on tam ma, plantację maryśki? 😁 Coś ukrywa w tym mieszkaniu .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może coś tam ukrywa. Kto go tam wie. :D

      Usuń
  4. Emocje trochę opadły :) Rzeczywiście, przydał się taki nieco spokojniejszy rozdział :) Jurek trochę z ojcem pogadał. Widać że Stanisław próbuje poprawić ich relacje. Zresztą odniosłam już twkie wrażenie wcześniej, wtedy gdy Jurek zadzwonił do niego po pomoc. Cieszy mnie to, bo matkę ma okropną, więc fajnie, że chociaż ojciec jest po jego stronie.
    No i najprzyjemniejsza część rozdziału, to oczywiście Janek :) I tu też trochę szczerej rozmowy, ale na szczęście Janek ma taką osobowość, że Jurek się przy nim nie stresuje :) Też czekam na tą randko-kolację z niecierpliwością 😍 Bardzo dziękuję i pozdrawiam serdecznie 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po ostatnim rollercoasterze emocjonalnym zarówno Jurek jak i ja musieliśmy trochę odpocząć od trudnych emocji i Janek zdecydowanie nam w tym pomógł :D Zobaczymy tylko na jak długo, bo coś czuje, że nie może być tak łatwo…;)
      Stanisław próbuje, chociaż trochę późno się za to wszystko wziął. Niemniej, wciąż jest dla nich nadzieja.
      Dziękuję bardzo za komentarz i również pozdrawiam! <3

      Usuń
  5. Ja tak nieśmiało zapytuję czy wiadomo coś o nowym rozdziale?

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku, jak jak kocham to opowiadanie! Pisz człowieku proszę. Jestem uzależniona of niego :D
    Pozdrawiam
    Nao

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę! Piszę, ale jakoś tak powoli mi to idzie, mimo że siedzę nad tym i siedzę.
      Również pozdrawiam! :D

      Usuń
  7. Będzie rozdział w ten weekend?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety rozdziału nie było, co zresztą dało się zauważyć. Mam nadzieję, że niedługo uda mi się go skończyć, chociaż na razie jestem gdzieś tak w połowie. Niemniej, liczę na to, że siedzenie w domu mi w tym pomoże...;)

      Usuń
  8. Cześć!

    Zanim przejdę do właściwej części komentarza, chciałbym standardowo przeprosić, że odzywam się tak późno. Przyznam się szczerze, że od jakiegoś czasu mam problem ze skleceniem sensownej i rozbudowanej wypowiedzi, więc nawet nie chciało mi się podjąć próby skomentowania powyższego rozdziału. Doszedłem jednak do wniosku, że wystarczająco długo odwlekałem tę chwilę, więc wreszcie się zmobilizowałem i jestem! :)

    Powiem tak, odniosłem wrażenie, że w kilku miejscach po raz kolejny poniosła Cię fantazja i znowu lekko przesadziłaś z opisami odczuwanych emocji, ale uznałem, że nie będę szukać dziury w całym. Zdaję sobie sprawę, że taki masz styl, poza tym poruszałem już ten wątek w poprzednich komentarzach. No i najważniejsze; z uwagi na bieżącą sytuację na świecie (chodzi mi przede wszystkim o ograniczenia w kontaktach z innymi ludźmi) dostaję w domu kręćka, więc mógłbym czepiać się o fragmenty, do których jeszcze miesiąc temu nie miałbym żadnych zastrzeżeń. Myślę więc, że możesz spokojnie odetchnąć, bo dzisiaj raczej skupię się na samych pozytywach. :)

    Jakiś czas temu wysnułem kilka teorii na temat zachowania Stanisława i okazuje się, że miałem rację. Po pierwsze, nie myliłem się w kwestii tego, że ojciec Jerzego żałował swojej bierności i tego, do czego ona doprowadziła („Czasami udawałem, że nie słyszę. Udawałem, że nie widzę. Łudziłem się, że kiedy będzie po wszystkim, znowu będzie normalnie...”). Po drugie, miałem rację odnośnie do losów jego firmy. „Uznałem, że to jedyna szansa, abyś przestał żyć tylko pracą. Wiedziałem, że dopóki będziemy prowadzili naszą firmę nigdy nie skupisz się na własnym życiu. Chciałem ci dać szansę, aby się to zmieniło. I chciałem... Przekazać ci, że akceptuję mężczyzn takich, jak ty”.

    Myślę, że nie będziesz zaskoczona, jeśli napiszę, że druga połowa rozdziału podobała mi się o wiele bardziej. I nie chodzi wcale o to, że pierwsza była zła, po prostu tam, gdzie pojawia się Janek, nie może być nudno i ponuro.

    Uwielbiam fragment dotyczący opisu fotorelacji Janka - to było naprawdę w stylu tego chłopaka. No i od razu zacząłem się uśmiechać, co o czymś świadczy. :) Uwielbiam bezpośredniość Janka (wiem, że w jednym z pierwszych komentarzy napisałem coś innego - zmieniłem zdanie), a fragment dotyczący kwestii (nie)zaliczenia szefa był naprawdę dobry! Chyba mój ulubiony.

    Okej, czyli znowu miałem rację - kiedyś napisałem, że Janek jest biseksualny. Nie jestem tylko do końca pewien, czy Jurek faktycznie był (jest?) mu obojętny. Po pierwsze, w poprzednich rozdziałach wielokrotnie pojawiały się fragmenty, z których wynikało (mniej lub bardziej), że Czyżewski flirtował z Jurkiem. Okej, mógł to robić dla zabawy lub z jakichś innych powodów, nieważne. Po drugie, jego ostatnie reakcje też są podejrzane. Na przykład: ponury ton, gdy Jurek powiedział, że traktuje go jak brata. Albo: szybkość, z jaką zaprzeczył, jakoby kiedykolwiek myślał o Jurku w kategorii potencjalnego partnera. Co prawda nie sądzę, żebyś ostatecznie zrezygnowała ze sparowania Jurka z Łukaszem, ale przynajmniej mogę się łudzić, że kiedyś się rozejdą i Jurek wyląduje w ramionach Janka - nadal uważam, że Czyżewski bardziej do niego pasuje.

    Na dzisiaj to tyle!

    Pozdrawiam i życzę zdrowia! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Cześć!

    A ja powiem, że nie ma co przepraszać! Bardzo mi miło, że komentujesz i poświęcasz swój czas, nieważne czy od razu po dodaniu nowego rozdziału, czy miesiąc później.

    Może kiedyś nadejdzie dzień, w którym przestanę wyolbrzymiać emocje :D Na ten moment sama wiem, że będzie z tym ciężko, chociaż przyznam szczerze, że odkąd mi to wytknąłeś, zauważam to i czasami zmieniam przymiotniki xd
    Co do czasu spędzonego w domu - doskonale to rozumiem, chociaż staram się go w miarę porządnie wykorzystać.

    Twoja teoria odnośnie Stanisława faktycznie była trafiona, co chyba nawet przyznałam Ci w komentarzu :)

    Kompletnie nie jestem zaskoczona, zwłaszcza że druga część była dla mnie tak przyjemna do napisania, że aż płynęła w przeciwieństwie do początku, gdzie każde zdanie wymagało ode mnie wysiłku. Jankiem pisze się naprawdę dobrze :) I cieszę się, że czuć to w tekście. Tym bardziej cieszę się, że byłam w stanie wywołać u Ciebie uśmiech!

    A czy Jurek jest Jankowi obojętny? Wydaję mi się, że jeszcze się tego dowiemy, więc warto być czujnym. No i zauważasz niektóre rzeczy, więc bardzo dobrze;)

    "...ale przynajmniej mogę się łudzić, że kiedyś się rozejdą" No, no, ładnie im życzysz xD

    Dzięki za komentarz!

    Pozdrawiam i również życzę zdrowia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. „Co do czasu spędzonego w domu - doskonale to rozumiem, chociaż staram się go w miarę porządnie wykorzystać.” Ja też się staram, ale z różnym skutkiem. W każdym razie za bardzo nie mogę się lenić - moja uczelnia uruchomiła już część zajęć prowadzonych online, więc mam trochę prac do wykonania w domu. A u Ciebie jak wygląda sytuacja?

      „No, no, ładnie im życzysz xD” Może trochę za mocno powiedziane. :D Gdyby kiedyś doszło do takiej sytuacji, to po prostu bym nie rozpaczał. :D

      Usuń
    2. U mnie sytuacja wygląda tak, że uczelnia trochę nie ogarnia. Niby wysyłają nam jakieś materiały i zadania, ale powiedzmy, że na razie jest tego malutko. No i mamy kolokwium w poniedziałek, a ja zawsze gdy jestem w domu, bo tak to mieszkam na stancji, nie mogę się zmobilizować xDD Także zobaczymy. Na ten moment raczej staram się coś pisać, albo czytać niż uczyć. Mam nadzieję, że Tobie pod tym względem idzie lepiej niż mnie. ^^'
      Byłoby przykro nie zaliczyć roku przez to wszystko...

      Nie rozpaczał? Chyba bardzo się cieszył :D

      Usuń
    3. Cofam to. Moja uczelnia zdążyła się ogarnąć i też mamy wszystko online.

      Usuń