Rozdział 27: Trzy
prawdopodobne teorie
Łukasz uścisnął Jurka
mocniej, sprowadzając go na ziemię. Wszystko to, co do tej pory działo się w
jego głowie, zostało na chwilę przerwane przez ten jeden bodziec. Znak, że ich wspólny
moment nie mógł trwać wiecznie.
Jurek to rozumiał. Z
zażenowaniem rozluźnił uścisk, pozwalając Łukaszowi wysunąć dłoń. Policzki
odrobinę mu poróżowiały, gdy doszło do niego z jakim uporem go chwytał,
niemalże jak tonący chwytał się brzytwy.
Mimo to puścił. Będzie
musiał to udźwignąć nie zważając na okoliczności. Łukasz mógł być, a mogło go
nie być, Jurek się nie łudził. Być może tylko się bał. Wciąż się bał jego
reakcji. Tego czy zostanie, czy odejdzie, czy teraz stanie mu się obojętny? Być
może Jurek nie będzie już dłużej dla niego ciekawy? Nie będzie stanowił żadnego
wyzwania, które Łukasz przecież lubił. A może będzie na odwrót, stanie się
jeszcze ciekawszy w sposób w jaki wcześniej mężczyzna nie zwracał na niego uwagi…?
– Wiem… Masz pracę –
powiedział, zerkając w górę na Łukasza, który powoli się podniósł.
Nakonieczny skinął
głową, ale jego ruchy były niepewne. Tak jakby się wahał, czy mógł zostawić
Jurka samego.
– Całe mnóstwo pracy –
odpowiedział, próbując się uśmiechnąć. Nie wyszło mu to. Jego brwi zmarszczyły
się, a mięśnie twarzy napięły, całkowicie niwelując uśmiech.
– Rozumiem. – Jurek
odpowiedział cicho.
Śledził uważnie każdy
ruch mężczyzny, a widząc jego wahanie, postarał się o równie blady uśmiech.
– Łukasz, naprawdę.
Rozumiem, że masz mnóstwo na głowie. Idź, rób swoje – powiedział, łapiąc
głębszy oddech. – Ja będę robił swoje – dodał, ściągając z siebie koc. Podszedł
do mężczyzny i podał mu go. Starał się wyglądać przekonująco i może nawet by tak wyglądał, gdyby nie był tak
przerażająco blady, a jego dłonie nie trzęsłyby się, gdy przekazywał mu koc.
– Jeżeli chciałbyś
wrócić do domu… – Łukasz zaczął, zaciskając palce na miękkim materiale.
– Nie chcę – przerwał
mu.
Zapadła między nimi
cisza. Jurek poczuł, że zaczyna się kurczyć pod uważnym spojrzeniem. Niewiedza
na temat, co mężczyzna o nim myślał, sprawiała, że było mu niedobrze. Nie
potrafił jednak przełamać strachu, by go zapytać.
Łukasz skinął głową,
cofając się. Niezręczność między nimi z każdą sekundą stawała się coraz
bardziej nie do wytrzymania, Jurek nie dziwił się więc, kiedy mężczyzna
odwrócił się i skierował do drzwi.
– Czekaj! – Odezwał się
szybciej niż zdążył pomyśleć. Jego policzki spąsowiały, kiedy Łukasz odwrócił
się, wbijając w niego czekoladowe spojrzenie. – Może… moglibyśmy się spotkać…
wieczorem – wykrztusił.
– Na randkę? – Łukasz
uśmiechnął się szerzej, złośliwie, tak jak miał w zwyczaju, przyprawiając tym
samym Jerzego o szybsze bicie serca i niesamowite gorąco, które buchnęło mu w
twarz.
Patrząc na niego Łukasz
pomyślał, że nigdy go takiego nie widział. Zawstydzonego, zdezorientowanego i
niepewnego. Wyglądał tak, jakby Łukasz mógł go złamać jednym słowem i słowo
„randka” zdecydowanie doprowadziło go na skraj, bo Jurek ledwo co mógł złapać
oddech. Najpewniej wolałby się udusić niż faktycznie przyznać, że mieliby mieć
randkę.
– A chciałbyś? – wykrztusił
w końcu.
– Chciałbym. – Łukasz
odpowiedział w najprostszy możliwy sposób, dając mu jednoznaczną odpowiedź.
Serce Jurka w jednej chwili zaczęło bić zdecydowanie szybciej, a oddech stał
się płytszy. – Ale jeżeli to za wcześnie, to randkę zastąpmy kolacją, hmm? –
zaproponował, a w jego głosie Jurek wyczuł nutę wesołości. Przytaknął mu z
wolna walcząc z rumieńcami. Zdawał sobie sprawę, że w tym przypadku kolacja i
randka to synonimy.
– Jakbyś czegoś
potrzebował, a mnie by nie było… To masz mój numer. – Łukasz powiedział na
odchodnym, wywołując w Jurku ciepłe uczucia, które grzały go od środka przez
kolejne kilkanaście minut. To na nich Jurek starał się koncentrować i o tym
myśleć. O tym, że Łukasz chciał się z nim zobaczyć, umówić… Mieć randkę.
To znaczy kolację.
Gos niemalże obsesyjnie
powtarzał to sobie w głowie, bo gdy tylko na moment przestawał, zalewała go
fala paniki. Tak przynajmniej wiedział, że nie jest w tym sam, nawet jeżeli
teraz siedział w pustym pokoju z ciszą jako kompanem. Musiał czymś zajmować
myśli, inaczej obraz matki od razu stawał mu przed oczami, a wraz z nią
wszystko to, co mu zgotowała. Teraz nie potrafił tego wypierać. Wspomnienie
wstydu było najgorsze, bo wciąż było silne, w przeciwieństwie do bólu, o którym
zapomniał przez te wszystkie lata.
Usłyszał pukanie do
drzwi, przez co automatycznie się wyprostował i wlepił zaniepokojone spojrzenie
w Stanisława, który stanął w progu. Przełknął ślinę zdenerwowany, patrząc jak
ojciec zamyka za sobą dokładnie drzwi i podchodzi do niego. Zajął krzesło obok.
– Odwiozłeś ją do domu?
– Jurek zapytał to tak cicho, że mężczyzna prawie go nie usłyszał.
– Jestem przekonany, że
trafi sama. – W jego głosie nie było ani trochę niepewności w przeciwieństwie
do tonu Jurka. – Nie powinieneś nią sobie zaprzątać głowy – dodał, starając
nawiązać z nim kontakt wzrokowy, ale Jurek go unikał.
W pokoju zapanowała
cisza. Stanisław wyprostował się na swoim krześle i odchylił się, szukając
słów, które tak trudno miały mu przejść przez gardło, podczas gdy Jerzego wstyd
zżerał od środka. Jak popieprzone to było, skoro wstydził się tego, kim był i
co czuł przed własnym ojcem, nawet jeżeli ten zapewnił go przed chwilą, że takim
go akceptował.
Wcześniej nie
akceptował, pomyślał cynicznie. To chyba nic dziwnego, że Jerzy podchodził do
niego z taką nieufnością.
– Spojrzysz na mnie w
końcu? – Jurek niechętnie to zrobił.
Przez kilka sekund
patrzyli na siebie w napięciu, nim Stanisław odwrócił wzrok i spojrzał w kąt
pokoju.
– Słuchaj, wiem, że my
nie potrafimy już rozmawiać normalnie i dzieli nas przepaść niemal nie do
przeskoczenia, ale chcę żebyś wiedział, że to co powiedziałem to prawda. I że
możesz… polegać na mnie – słowa te ledwo przeszły mu przez gardło – cokolwiek
by się nie działo – dodał cicho, zaciskając dłonie.
Jurek doskonale
wiedział, że takie pokazywanie emocji wiele kosztowało ojca i słuchanie tego
również w nim wywoływało dyskomfort.
– Okej.
– Nie zbywaj mnie.
Porozmawiaj ze mną chociaż raz. Szczerze.
– Szczerze? – Jurek
parsknął, kręcąc z niedowierzaniem głową. – A co mam ci powiedzieć? Że jest beznadziejnie?
Przecież o tym doskonale wiesz.
– Dlaczego powiedziałeś
jej, a nie mnie? – Stanisław zapytał, a w jego głosie Jurek wyhaczył nutę
smutku. Żalu, który był gdzieś tam głęboko w Stanisławie, dokładnie tak samo
jak i był w Jurku. Dobrze skrywany, cichy, praktycznie nigdy nie wychodzący na
powierzchnię.
– Nie wiem! Nie wiem,
czemu jej powiedziałem. Ledwo to pamiętam. Może mam zakodowane w głowie, żeby
się jej spowiadać, gdy najdą mnie nieczyste myśli – zakpił wkurzony, chociaż
głos zaczął mu się niebezpiecznie trząść.
Stanisław skrzywił się.
– Albo może przez to,
że obchodzę ją bardziej niż ciebie – warknął, powodując tym samym, że oczy ojca
zmrużyły się.
– To nieprawda.
– Dla mnie brzmi
wystarczająco prawdziwie.
Znowu zapadła między
nimi cisza. Ciężka i drażniąca. Jurek czuł, jak go przytłacza i przyciska
niemalże do ziemi, ona i to spojrzenie, które posłał mu Stanisław. Jakby
kompletnie go nie rozumiał. Jakby było mu przykro. Ale to Jurek był tym, komu
mogło być przykro! Nie on, ten wyniosły facet, który przez ostatnie lata jego
ojcem był jedynie z nazwy. Który zostawił go w najgorszym momencie jego życia...
Dwa razy.
– Jeżeli tak czujesz… –
powiedział ze spuszczonym wzrokiem. Jurkowi wcale nie zrobiło się lepiej.
Przeciwnie, coś w jego żołądku przewróciło się kilka razy, by po chwili
zacisnąć się w ciasny supeł. Rozumiał postawę, którą przyjął Stanisław. Znał to
uczucie poddania się, uległości i skruchy, ale nie w wykonaniu ojca, jedynie w
swoim własnym. A fakt, że Stanisław nagle zachowywał się w ten sposób,
sprawiał, że czuł się nieswojo. Jakby znowu zrobił coś źle, sprawił mu
przykrość; swoim zachowaniem, czy też swoim usposobieniem. Mimo to nie mógł
całe życie bać się, że zawiedzie rodziców. Teraz przyszedł moment, by to on
stanął na pierwszym miejscu. Nie oni. Nie ich dobre samopoczucie, ich komfort….
– Tak właśnie czuję.
Mógłbym policzyć twoje miłe gesty na palcach jednej ręki – mruknął w przypływie
złości. – Tak samo jak twoje telefony.
– Kiedyś za każdym
razem, kiedy do ciebie dzwoniłem… Kiedy pytałem się co u ciebie, słyszałem
tylko jedną odpowiedź: pracuję. Nie mogę teraz gadać, pracuję. Oddzwonię
później, Jeremi zjebał robotę i muszę to naprawić – zacytował dokładnie jego
słowa sprzed roku – Nie mogę, mam spotkanie biznesowe. Cały czas tylko praca,
praca, praca.
– I co z tego?
– Praca przy moim boku.
Przez wszystkie te lata, niemalże codziennie byliśmy razem. Z roku na rok
patrzyłem jak coraz bardziej się od siebie oddalamy. Jak jedyne o czym mi
mówisz, jak już zacząłeś mówić cokolwiek, to o tym, co dzieje się w mojej
własnej firmie.
– To było dla mnie
ważne!
– Dla mnie też było –
Stanisław rozłożył ręce. – Może dlatego tak długo zwlekałem.
– Z czym? – Jerzy
dopytał ostro.
– Aby z tym skończyć.
– Mieliśmy długi –
Jurek zacisnął zdenerwowany dłonie.
– Nie mieliśmy aż takich długów – Stanisław wyprostował się. – Przecież byś o nich widział.
– Zwolniłeś ludzi!
– Wszyscy by się tu nie
zmieścili.
– Przestań – Jurek
warknął. – Nie chcę tego słuchać.
– No właśnie. Nigdy nie
chciałeś słuchać. Nie chciałeś mówić. Kiedy chciałem z tobą porozmawiać,
zbywałeś mnie.
– Dziwisz mi się?!
– Nie dziwię! –
Stanisław ryknął, uderzając dłonią o blat. – Nie dziwię ci się. Dziwię się
jedynie sobie, że odpuszczałem tak łatwo. I że nie próbowałem ci pomóc, kiedy
jeszcze znaczyłem dla ciebie cokolwiek. Przemawiał przeze mnie gniew i frustracja. A kiedy chciałem… Było już za późno.
– A kiedy ty mi niby
chciałeś pomóc? – warknął, mrużąc gniewnie oczy.
– Naprawdę nie
pamiętasz? Nie pamiętasz ile razy starałem się z tobą porozmawiać? Za każdym
razem, kiedy tylko wspominałem o przeszłości od razu urywałeś temat, jakby
nigdy nie istniał.
– Bo nie istniał dla
mnie, rozumiesz!?
– Nie istniał? Widziałem
go w każdym twoim słowie, które kierowałeś do Łukasza i Marcina. Twój mały,
osobisty odwet. Na początku nie niepokoiło mnie to. Wtedy wciąż jeszcze
myślałem, że… taka miłość to coś, co nie powinno mieć miejsca. Ale kiedy
widywałem ich na ulicy naprzeciwko… I patrzyłem jak szczęśliwi są, jacy
uśmiechnięci i lubiani, to uświadomiłem sobie, co straciłem. Ty też taki byłeś.
Moja duma, mój jedyny syn. Wiecznie wszędzie cię było pełno, a w naszym domu
nigdy nie było cicho. Krzątałeś się, pałętałeś, przeszkadzałeś nam, rysowałeś
po ścianach i grałeś na pianinie. Byłeś pierwszym, który gotów był pomóc
sąsiadom i pierwszym, który zapraszał znajomych, bo nienawidziłeś spędzać czasu
w samotności.
– Byłem dzieckiem.
– Byłeś dzieckiem jak
wiele innych. Ale potem dojrzałeś i okazało się, że jesteś… wyjątkowy.
Jurek parsknął.
– Świetne słowo, by
określić moje zaburzenie.
Stanisław skrzywił się,
mimo to kontynuował.
– Oczywiście, że mi się
to nie spodobało. Kiedy przyłapałem cię jak byłeś z tamtym mężczyzną, na
dodatek starszym…
– Przestań. – Jurek
wycisnął przez zęby.
– Chciałem ci dać
nauczkę, byś nigdy więcej nie próbował podobnych głupstw. Myślałem, że to taki
wyskok. Okres buntu, albo chęć zrobienia nam na złość, że zmuszaliśmy cię do
nauki, albo za to, że nie mogłeś chodzić na imprezy, jak reszta twoich
rówieśników… Żałuję, że wtedy podniosłem na ciebie rękę.
Jurek odetchnął drżąco.
Doskonale pamiętał tamten dzień, kiedy ojciec uderzył go pierwszy raz w życiu.
– Byłem zdenerwowany, a
ty dostałeś swoją nauczkę. Myślałem… Że to będzie tyle. Że nic się nie zepsuje
i że będzie tak samo, jak zawsze. Ale ty chodziłeś urażony, zawsze byłeś dumny
i obraziłeś się. Potem, kiedy chciałem z tobą porozmawiać…
– Powiedziałem, żebyś
się pieprzył.
– Tak. A potem
powiedziałeś, że kochasz…
– Nie waż się wymawiać
jego imienia – Jurek przerwał mu gwałtownie. – Pamiętam, co powiedziałem –
syknął, zaplatając dłonie na piersi. Stanisław skinął z wolna głową.
– Gdybym wtedy
wiedział, co wiem teraz, nigdy nie powiedziałbym twojej matce o tym, co
widziałem, ale ty nie dawałeś za wygraną. – Stanisław zaciął się. Dłonie zaczęły
mu się delikatnie trząść, dlatego splótł je ze sobą.
Jurkowi wywróciło się w
żołądku.
– Gdybym wiedział, jakie
będą konsekwencje, odpuściłbym – Ojciec spojrzał na niego pusto i wyciągnął
dłoń w jego stronę, lecz zanim go dotknął rozmyślił się w połowie drogi. Jego
dłoń opadła.
– To nie ty miałeś
opuścić – westchnął.
– Ale to właśnie mi wmawiano!
– Zrobiono ci wiele
okropnych rzeczy, a ja stałem z boku i pozwalałem na to! – Mężczyzna podniósł
się gwałtownie, wyrzucając gniewnie dłonie w powietrze. – Czasami udawałem, że
nie słyszę. Udawałem, że nie widzę. Łudziłem się, że kiedy będzie po wszystkim,
znowu będzie normalnie. Dostanę z powrotem mojego kochanego syna, z którym będę
mógł grać w karty i dyskutować godzinami, którego będę mógł uczyć wszystkiego,
co umiem i zabierać w podróże… A jedyne co dostałem to cień człowieka! Zabiłem
własne dziecko!
– Tak właśnie myślałeś?
– Głos Jurka był lodowaty.
Stanisław zmieszał się.
– Że to mnie zabiło?
Nie. Takie myślenie to ucieczka, bo wiesz, to wciąż byłem ja. Poskładany i
połatany, ale hej, dokładnie taki jak chciałeś.
– Nie – Stanisław
zaprzeczył głucho. – Nie tego chciałem.
– Pieprzenie – warknął,
podchodząc do ojca. – Chciałeś dokładnie tego. Żebym był normalny. Żebym już
nigdy nie spojrzał na innego faceta w ten sposób i udało się! – Jurek rozłożył
dłonie, prezentując się w całej okazałości. – Aż do teraz.
Stanisław nie wiedział,
co powiedzieć. Wyglądał na zagubionego, przez chwilę bił się z myślami aż w
końcu wykrztusił:
– Cieszę się.
– Cieszysz się? – Jurek
powtórzył głucho. – Cieszysz się – parsknął śmiechem. – Wiesz jaki to był
horror? Dosłownie mnie wyrzuciłeś. Jak śmiecia. Może wciąż myślałeś, że jestem
martwy i nie wiem, nie mam w sobie emocji, wiec właściwie żadna różnica…
– To nie tak.
– Nie?
– Uznałem, że to jedyna
szansa, abyś przestał żyć tylko pracą. Wiedziałem, że dopóki będziemy
prowadzili naszą firmę nigdy nie skupisz się na własnym życiu. Chciałem ci dać
szansę, aby się to zmieniło. I chciałem… Przekazać ci, że akceptuję mężczyzn
takich, jak ty.
Jurek pokręcił
zrezygnowany głową.
– Jeżeli to, że
wolałbyś mieć za syna Łukasza czy Marcina, to słowa twojej akceptacji wobec
mnie, to ja jej nie chce – powiedział, przypominając sobie jak bardzo ojciec go
zranił tymi słowami.
– Przepraszam. – Jurek
drgnął. Nie przypominał sobie żadnego takiego momentu, w którym Stanisław tak
otwarcie by go przeprosił. – Byłem już taki zły i bezsilny… Nie mogłem patrzeć
na to, co robisz. Od lat nie chciałeś ze mną rozmawiać, a ja nie postarałem się
wystarczająco, by jakoś to zmienić. Doskonale wiesz, że z trudem przychodzi mi
uzewnętrznianie się, tobie przychodzi jeszcze ciężej, ale teraz… być może
moglibyśmy to zmienić? – zapytał z obawą, a Jurek patrzył na niego w napięciu.
Mogliby to zmienić?
Coś, co trwało między nimi od lat, ich chłodne stosunki i dystans, nagle miałby
pęknąć tylko dlatego, że ojciec w końcu postanowił się przed nim otworzyć? To
brzmiało utopijnie, było czymś, o czym Jurek marzył. Chciał być dla niego
wystarczająco dobry, wystarczająco mądry, wystarczająco zamożny… by Stanisław
był z niego dumny.
Tak bardzo zatracił się
w tych myślach, że nie zauważył, że być może Stanisław nie chciałby go jako
wystarczająco dobrego, a jedynie chciałby… jego.
Takiego, jakim był naprawdę. Jurek natomiast tak się zatracił w tym dążeniu do
perfekcji, że sam odciął się od ojca, nie dopuszczając go do niczego, co byłoby
oznaką jego słabości. Oczywiście Stanisław też sobie na to zapracował, ale
teraz był tutaj i pokazywał skruchę i to było niczym lek na popękane serce
syna. W Jurku bowiem zaczęła kiełkować nadzieja, wywołując na jego ustach niemrawy
uśmiech.
– Być może –
odpowiedział zwięźle, nie chcąc brzmieć zbyt ckliwie, ale na koniec uśmiechnął
się szerzej, pokazując ojcu, że może była dla nich nadzieja.
Kąciki ust Stanisława
uniosły się wyraźnie, widząc reakcję syna. Mężczyzna nawet wychylił się odrobinę,
jakby znowu chciał go dotknąć: przytulić, czy przynajmniej uścisnąć ramię, ale
finalnie się na to nie zdecydował.
To nic. Jurek przekazał
mu, że rozumie lekkim skinięciem głowy.
To jeszcze nie było
dużo, nie przeskoczą przecież od razu takiej wielkiej przepaści, która ich
dzieliła, ale przynajmniej był to jakiś start.
Całkiem niezły start,
pomyślał Jurek, a nadzieja, która zakiełkowała w jego sercu chwilę temu
rozprzestrzeniała się w zatrważającym tempie po całym jego wnętrzu.
Nie było łatwo przeżyć
mu tego dnia w pracy, ale się starał. Wszystkie trudne myśli, które co chwilę
chciały do niego wrócić, starał się przekuć w siłę napędową do działania, bo
gdzieś tam z tyłu głowy coraz bardziej zaczynał zauważać, jak nieefektywny był
ostatnimi dniami. Nie chciał wadzić, chciał mieć realny wpływ na rozwój tego
miejsca, dlatego też nie dał się niepewności, a czasami i złości. Pomagał mu w
tym Stanisław, którego obecność uspokajała Jerzego, gdy tylko znowu dopadały go
wątpliwości. Wystarczyło, że wymienili się spojrzeniami, a Jurek mógł odetchnąć
po cichu z ulgą, bo po raz pierwszy od dłuższego czasu czuł, że nie był sam.
Ta świadomość
zdominowała strach, zagubienie i nienawiść do samego siebie, które zostały w
nim zaprogramowane. Zresztą oprogramowanie to już dawno się zestarzało i Jerzy
zdecydowanie życzył sobie wymienić je na nowsze. Mimo że wiedział, że nie
będzie łatwo, był gotowy zrobić ku temu stanowcze kroki. Był gotowy zmierzyć
się ze swoimi demonami… Albo po prostu z samym sobą.
Na dodatek miał ojca
obok. Miał też swojego szefa, bo tak
chyba było najbezpieczniej nazwać Łukasza, no i miał przyjaciela przy
telefonie.
Napisał do Janka kilka
godzin po całym zajściu z matką, mając nieodpartą potrzebę, by się z nim
zobaczyć od razu po pracy. Ustalił więc, czy chłopak będzie miał wtedy czas i
na szczęście miał. Teraz wymieniali się wiadomościami w chwilach, kiedy Jurek
musiał sobie zrobić przerwę od ciągłego dłubania w nowym projekcie i w chwilach
tych Janek zdawał mu szczegółową fotorelację – a to jak robił sobie herbatę, a
to jak szedł wyrzucić śmieci i, kiedy tak szedł męczeńsko do najbliższego
śmietnika, jak znalazł na chodniku dwadzieścia złotych w papierku, wyrażając
przy tym nieopisane szczęście…
Jurek wyobraził sobie
jego ogromny uśmiech, a po dwóch godzinach wyobrażenie to zmieniło się w namacalny
obraz, kiedy to Gos stał przed drzwiami mieszkania na dole. Przed nim pojawił
się Janek, wyszczerzony i w rozwichrzonych włosach, ubrany w zwykłe jeansy i
podkoszulek.
– Jurek! W końcu do
mnie przyszedłeś a nie, po godzinach w pracy siedzisz!
– Musiałem zmienić
dzisiejszy plan dnia, a nie chciałem, żeby cię w nim zabrakło, więc… – Jerzy
postąpił krok do przodu, z zamiarem wejścia do mieszkania, ale Janek wychylił
się bardziej, by zablokować mu drogę.
– Hej, hej, nie tak
prędko! Ty może zmieniłeś swój plan dnia, ale ja nie, dlatego uwierz mi, nie
chcesz tam wchodzić. – Janek skrzyżował dłonie na piersiach. – Zazwyczaj
sprzątam wieczorem – dodał szeptem, jakby zdradzał mu największą tajemnice i
wcisnął się bardziej w drzwi, dociskając je do siebie.
– I ja mam ci w to
uwierzyć? – Jurek uśmiechnął się z politowaniem, wywołując na twarzy Janka
grymas. Cień przemknął mu przez twarz, jakby był niepocieszony słowami Gosa. –
Nie wciśniesz mi takiego kitu, Janek, proszę cię, myślisz, że uwierzę, że w
twoim planie dnia istnieje coś takiego jak sprzątanie? Ba, że istnieje w twoim
słowniku coś takiego, jak plan dnia? – Jurek zakpił sobie żartobliwie,
powodując tym samym lekkie zmieszanie u chłopaka, który finalnie skrzywił się
tylko i rozłożył ręce.
– Dobra, Jurek, nie
robię tego często, ale tym razem musze przyznać ci rację. – Chłopak wymknął się
z mieszkania, zamykając za sobą drzwi. – Nie zmienia to faktu, że nie chcesz
widzieć tego, co jest w środku, wiec lepiej chodźmy na górę, co?
– No nie wiem, nie
wiem… Zacząłem się autentycznie martwić stanem mojego domu. Może przydałaby się
jakaś mała rewizja? – zapytał retorycznie, udając, że głęboko się nad tym
zastanawia, po czym spojrzał rozbawiony prosto w psotne, niebieskie oczy. Janek
oddał mu to uważne spojrzenie, przechylił głowę i wypalił:
– Coś ty dzisiaj jakiś
inny jesteś. Za wesoły. Zbyt gadatliwy – ocenił, dając krok do przodu. Jurek
cofnął się, pozwalając chłopakowi przejść i zaczął za nim się wspinać po
schodach.
– Tak uważasz?
– Totalnie tak uważam.
Po pierwsze, uśmiechasz się. To nie jest twój naturalny stan. Po drugie… Po
prostu zachowujesz się dziwnie. Więc tak, istnieją tylko trzy prawdopodobne
teorie. Albo jesteś poważnie chory i gorączka przepaliła ci kabelki, albo tak
naprawdę nie jesteś Jurkiem, bo prawdziwy Jurek został porwany przez kosmitów –
Gos spojrzał na chłopaka z politowaniem – albo! – Chłopak zakrzyknął
niespodziewanie. – Być może, prawdopodobnie, czysto hipotetycznie… Chodzi o
twojego szefa! Czyli jak zawsze. – Czyżewski wyszczerzył się rozbrajająco, zerkając
zwycięsko na Jurka, który patrzył na niego w lekkim osłupieniu.
– Cóż… To pewnie ta
druga opcja – odchrząknął, otwierając drzwi do mieszkania.
– Nie, druga odpada.
Gdyby cię podmienili, nigdy by się nie przyznali.
– Janek… – Jurek
upomniał chłopaka, widząc, że ten zdecydowanie zaczyna przesadzać.
– O, teraz brzmisz
bardziej jak ty! – Chłopak wyszczerzył się i podszedł do mężczyzny, by
szturchnąć go w ramię. Gos pokręcił
głową. – I nawet odruchy te same!
– Boże, dzieciaku…
– No to Boże, czy
dzieciaku? Zdecyduj się!
– Czy ty coś dzisiaj
piłeś?
– Upiłem się
szczęściem, bo znalazłem dwie dychy przed domem – Janek wyszczerzył się
szeroko, a to razem ze słowami, które przed chwilą powiedział, sprawiło, że
Jurek parsknął rozbawiony. Zauważył też, że musiało to zaalarmować Janka, bo Czyżewski
stanął przed nim i znowu wlepił w niego swój uważny wzrok.
– Dobra Jurek, żarty
żartami, ale co tam? Przecież widzę, że coś jest na rzeczy. – Chłopak spróbował
poważniej, kładąc mu dłonie na ramionach, jak gdyby chciał go zmusić do
natychmiastowego wytłumaczenia się.
– Nie mogę mieć po
prostu dobrego nastroju? – odparł już poważniejszym tonem, sprawiając, że głowa
Janka przechyliła się lekko na bok.
– Możesz…?
– No właśnie –
westchnął, ale czując, że zdecydowanie nie wystarcza to chłopakowi, a także
jemu samemu, zdecydował się kontynuować. – Czuję się jakby mi spadł wielki
kamień z sera.
– Mhm, bo…?
– Bo… – Jurek zaciął
się – trzecia opcja? – mruknął z wolna, powodując tym samym ogromny uśmiech na
twarzy chłopaka.
– Zaliczyłeś szefa? –
Janek wypalił od razu, jak torpeda, bez myślenia i bez żadnego wstydu, na co
Jurek skrzywił się dosadnie. – Szef zaliczył ciebie? – Widząc taką reakcję,
Janek zaproponował inną wersję wydarzeń, powodując tym samym jeszcze większy
grymas na twarzy Gosa. – Okej… Żadnego zaliczania. – Uniósł niewinnie ręce,
widząc, że Jerzy raczej nie czuł się dobrze z tym tematem.
– Mamy… się spotkać po
pracy. – Tyle zdołał wykrztusić Jurek, po tych nad wyraz śmiałych sugestiach
chłopaka. Sugestiach, których obraz dosłownie na sekundę stanął mu przed
oczami, powodując małe spięcie w „kabelkach”, o których wspomniał wcześniej
Janek.
– Aha, czyli macie
randkę.
– Nie, kolację –
odpowiedział od razu, a Czyżewski spojrzał na niego jak na kosmitę. Być może
faktycznie było coś w tym porwaniu, bo Gos zdecydowanie nie zachowywał się
normalnie.
– Okej… Czyli randkę? –
Janek przekręcił oczami i odsunął się od Gosa, pozwalając im w końcu wejść w głąb
mieszkania. Idąc przodem, nie zauważył lekkiego rumieńca, który wykwitł ma
policzkach i szyi Jerzego. Jerzego, któremu coś aż przekręciło się w żołądku na
myśl, że jednak to będzie randka, teraz już na pewno, skoro nawet Janek tak to
podsumował.
Mimo tych nagłych
nerwów, Jurek nie potrafił przestać doceniać usposobienia chłopaka i tego, że
mógł mu o tym wszystkim powiedzieć… tak normalnie, jakby to nie było nic
wielkiego, chociaż było i chłopak wciąż zachowywał się tak samo, jak zawsze. Nie
oceniał go, nie wyśmiał, nie zmienił w żadnym stopniu nastawienia, co do niego,
mimo że Jurek otwarcie mu przyznał, że spotka się z mężczyzną… w romantyczny
sposób.
To było abstrakcyjne i
jednocześnie tak budujące, że Jurek zawołał imię chłopaka, a gdy ten się odwrócił,
wyciągnął ramiona i przytulił go do siebie.
– Okej… – Janek nie
krył zdziwienia nagłą zmianą sytuacji. – Wiesz Jurek, o ile nie zmieniłeś nagle
obiektu swoich zainteresowań, to to jest dziwne. Cholernie dziwne – mruknął i
wbrew słowom, poklepał mężczyznę po plecach.
– Że niby na ciebie? –
Jurek odsunął chłopaka na wyciągnięcie rąk, by spojrzeć mu w oczy.
Janek oburzył się
bardzo prześmiewczym tonem Gosa i poczerwieniał.
– A co, że niby bym ci
nie odpowiadał?!
– Janek, coś ty
pleciesz, jesteś dla mnie jak…
– Brat? – Chłopak
skończył za niego ponuro.
– No może nie do końca,
ale…
– Coś w ten deseń? –
dopytał, pozwalając sobie na niemrawy uśmiech. Jurek skinął z wolna głową. –
Nie wierzę, że właśnie zostałem wrzucony do friendzone. – Chłopak pokręcił
głową.
– Janek, czy ty chcesz
mi powiedzieć, że… Chciałeś coś… ze mną?
– Co? – Chłopak odparł
z szybkością światła. – Ja? Ja w życiu, Jurek! Może tylko przez chwilę,
wydawało mi się, że ty mógłbyś coś chcieć ze mną, ale żebym ja z tobą?! – Janek
czerwienił się coraz bardziej, wyraźnie podnosząc głos, tak jak zawsze, kiedy
był poddenerwowany. – Nigdy w życiu! – zaprzeczył kategorycznie, unosząc dłoń
do szyi, by się po niej podrapać. Jurek zjechał go uważnym spojrzeniem.
– Przecież masz
dziewczynę. – Powiedział zanim zdążył chociaż przez moment to przemyśleć.
Przecież on też miał, nawet narzeczoną…
To było faktycznie
głupie z jego strony, bo Janek zmieszał się.
– Dlatego… Dlatego
właśnie powiedziałem, że wydawało mi się, że to ty być może chciałbyś coś ze
mną, ale szybko zrozumiałem, że nie chciałeś. I nie zrozum mnie źle! – Janek
znów się uniósł. – Cieszę się, że tak to właśnie wyszło.
– Tak? – Jurek starał
się bardzo ostrożnie wybadać ten grząski teren, na którym się znaleźli.
– No pewnie! Nawet mi
ulżyło!
– Aha, czyli to teraz
ja powinienem się obrazić – Jurek uśmiechnął się kącikami ust, na co Janek
wywrócił oczami.
– Po prostu jest
świetnie, tak jak jest, nie? W końcu... Z nas to najlepszy duet w mieście. Para
nie brzmi już tak dobrze. – Janek
pokręcił głową na sam wydźwięk tych słów, po czym zdecydował się w końcu
przerwać ich kontakt i czym prędzej usiadł w swoim żółtym fotelu, tym samym
kończąc tę dziwną wymianę zdań.
Jurek usiadł ciężko w
drugim fotelu, czując, że ma dość rewelacji jak na jeden dzień. Natłok
informacji i uczuć przytłaczał go.
– Czyli… Jesteś
biseksualny? – Gos zdecydował się zapytać dopiero po kilkunastu minutach i
kilkunastu innych wymienionych zdaniach, wytrącając tym samym Czyżewskiego z
pantałyku.
– No raczej.
– I uważasz, że to
normalne? – Jurek spojrzał na niego uważnie, a widząc jego wysoko uniesione
brwi, aż się zmieszał.
– Najbardziej normalne
z całej ten popieprzonej mieszanki, która na mnie się składa – odparł, uśmiechając
się głupkowato. Jurek nie mógł zaprzeczyć, że była w tym jakaś logika. – Skąd
takie pytanie?
Gos wzruszył ramionami
od niechcenia, a przynajmniej się starał, żeby to tak wyglądało.
Wiedział, że to nie był
dobry moment, żeby opowiadać Jankowi o sobie. Być może nigdy nie będzie na to
dobrego momentu, bo Jurek zwyczajnie nie chciał się tym chwalić, a dla Janka…
Dla Janka to właśnie i tak nie było żadnej różnicy; w końcu chłopak od samego początku
wziął go za geja, a Jurek nigdy nie wyprowadził go z błędu… Który właściwie nie
był błędem.
– Wiesz Janek… Chyba
odrobinę zaczynam się stresować.
– Nie dziwię się. Nie
wiem, jak trzeba mieć nie po kolei w głowie, żeby umawiać się z własnym szefem.
Szefem! Tylko powiesz coś nie tak i będzie fiasko. Zwolni cię, jeszcze wypłaty
nie da!
– Janek…
– No co – chłopak
żachnął się, wywracając oczami.
– Łukasz nie jest taki –
westchnął, osuwając się niżej w fotelu.
– Och, Łukasz nie jest
taki – przedrzeźniał go chłopak, robiąc wielkie, maślane oczy. Gos spojrzał na
niego oburzony i kierowany nagłym impulsem wyciągnął rękę i zdzielił go po
ramieniu. – Ej! Nie zasłużyłem sobie.
– Trochę tak.
– Wyluzuj. Skoro twój
Łukasz jest taki cudowny, to nie może pójść źle, nie? – powiedział pewnie
Janek, ale Jurek nie miał już takiej pewności.
I nie chodziło mu bynajmniej
o Łukasza, a jedynie o niego samego.
Hej kochani! Znowu z poślizgiem, ale jest! Rozdział 27, Jankowy. Szczerze powiedziawszy, chyba mi brakowało trochę tego narwańca, bo kiedy tylko się pojawił, to rozdział jakoś tak sam się napisał, właściwie w jeden wieczór. No i chyba trzeba było trochę rozładować napięcie po ostatnich rewelacjach a jak widać Czyżewski nie ma pod tym względem sobie równych.
W końcu mamy też w miarę jasną sytuację między JxJ. Nie wiem jak Wy, ale ja ich kupuję w formie duetu, nie pary :)
Z Jankiem jednak poszło łatwo, Jurek nawet nie musiał się nic starać, ale zobaczymy czy z Łukaszem pójdzie mu równie dobrze. Być może Gos słusznie się stresuje xd
Dzisiaj to już by było za tyle. Jak zawsze dzięki za wszystkie Wasze komentarze i opinie. <3
Do następnego!
O, patrz jak się fajnie układa :d Terapii nie trzeba, człowiek wychodzi na prostą xD
OdpowiedzUsuńNo dobra, a tak serio, baaardzo czekam (o ile można bardzo czekać) na ciąg dalszy. Jurek ma szansę stać się szczęśliwy :D Miód na moje serce <3
Weny, czasu i chęci.
Pozdrawiam, Kyna
Wychodzi na to, że Janek jest dla Jurka najlepszą terapią xD
UsuńJa już nawet nie będę mówić, że postaram się coś dodać wcześniej, bo to nie wychodzi, ale będę miała na uwadze to czekanie :D
Dziękuję i również pozdrawiam!
Hej. Rozdział jak zawsze świetny. Powiem ci że Jurek w tym swoim życiu bardzo dużo przeżył ale wygrał też coś ważnego właśnie kogoś takiego jak Janek . Boż jaka ta postać jest pozytywna ;). Podoba mi się to że ojciec zaczyna się ogarniać i próbuje małymi kroczkami przekazać Jurkowi że jednak on jest dla niego bardzo ważny chodź myślę że przed nimi długa droga do tego aby było tak jaki kiedyś. Życzę tobie dużo czasu do pisania i weny. I czekam na spotkanie Jurka z jego przeznaczeniem tzn Łukaszem ;). Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńHej! Bardzo się cieszę, że rozdział się spodobał. Jurek zdecydowanie docenia, że napotkał na swojej drodze Janka. Jak go spotkał pierwszy raz na pewno nie spodziewał się, że wyniknie z tej znajomości taka przyjaźń, albo że w ogóle coś z niej wyniknie. ;)
UsuńNatomiast przed Stanisławem i Jurkiem faktycznie jeszcze długa droga, ale mają już jakiś początek, więc być może im się uda.
Dziękuję za komentarz i również pozdrawiam!
No no , szykują się kłopociki z Jankiem. Co on tam ma, plantację maryśki? 😁 Coś ukrywa w tym mieszkaniu .
OdpowiedzUsuńByć może coś tam ukrywa. Kto go tam wie. :D
UsuńEmocje trochę opadły :) Rzeczywiście, przydał się taki nieco spokojniejszy rozdział :) Jurek trochę z ojcem pogadał. Widać że Stanisław próbuje poprawić ich relacje. Zresztą odniosłam już twkie wrażenie wcześniej, wtedy gdy Jurek zadzwonił do niego po pomoc. Cieszy mnie to, bo matkę ma okropną, więc fajnie, że chociaż ojciec jest po jego stronie.
OdpowiedzUsuńNo i najprzyjemniejsza część rozdziału, to oczywiście Janek :) I tu też trochę szczerej rozmowy, ale na szczęście Janek ma taką osobowość, że Jurek się przy nim nie stresuje :) Też czekam na tą randko-kolację z niecierpliwością 😍 Bardzo dziękuję i pozdrawiam serdecznie 😘
Po ostatnim rollercoasterze emocjonalnym zarówno Jurek jak i ja musieliśmy trochę odpocząć od trudnych emocji i Janek zdecydowanie nam w tym pomógł :D Zobaczymy tylko na jak długo, bo coś czuje, że nie może być tak łatwo…;)
UsuńStanisław próbuje, chociaż trochę późno się za to wszystko wziął. Niemniej, wciąż jest dla nich nadzieja.
Dziękuję bardzo za komentarz i również pozdrawiam! <3
Ja tak nieśmiało zapytuję czy wiadomo coś o nowym rozdziale?
OdpowiedzUsuńJejku, jak jak kocham to opowiadanie! Pisz człowieku proszę. Jestem uzależniona of niego :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Nao
Bardzo się cieszę! Piszę, ale jakoś tak powoli mi to idzie, mimo że siedzę nad tym i siedzę.
UsuńRównież pozdrawiam! :D
Będzie rozdział w ten weekend?
OdpowiedzUsuńNiestety rozdziału nie było, co zresztą dało się zauważyć. Mam nadzieję, że niedługo uda mi się go skończyć, chociaż na razie jestem gdzieś tak w połowie. Niemniej, liczę na to, że siedzenie w domu mi w tym pomoże...;)
UsuńCześć!
OdpowiedzUsuńZanim przejdę do właściwej części komentarza, chciałbym standardowo przeprosić, że odzywam się tak późno. Przyznam się szczerze, że od jakiegoś czasu mam problem ze skleceniem sensownej i rozbudowanej wypowiedzi, więc nawet nie chciało mi się podjąć próby skomentowania powyższego rozdziału. Doszedłem jednak do wniosku, że wystarczająco długo odwlekałem tę chwilę, więc wreszcie się zmobilizowałem i jestem! :)
Powiem tak, odniosłem wrażenie, że w kilku miejscach po raz kolejny poniosła Cię fantazja i znowu lekko przesadziłaś z opisami odczuwanych emocji, ale uznałem, że nie będę szukać dziury w całym. Zdaję sobie sprawę, że taki masz styl, poza tym poruszałem już ten wątek w poprzednich komentarzach. No i najważniejsze; z uwagi na bieżącą sytuację na świecie (chodzi mi przede wszystkim o ograniczenia w kontaktach z innymi ludźmi) dostaję w domu kręćka, więc mógłbym czepiać się o fragmenty, do których jeszcze miesiąc temu nie miałbym żadnych zastrzeżeń. Myślę więc, że możesz spokojnie odetchnąć, bo dzisiaj raczej skupię się na samych pozytywach. :)
Jakiś czas temu wysnułem kilka teorii na temat zachowania Stanisława i okazuje się, że miałem rację. Po pierwsze, nie myliłem się w kwestii tego, że ojciec Jerzego żałował swojej bierności i tego, do czego ona doprowadziła („Czasami udawałem, że nie słyszę. Udawałem, że nie widzę. Łudziłem się, że kiedy będzie po wszystkim, znowu będzie normalnie...”). Po drugie, miałem rację odnośnie do losów jego firmy. „Uznałem, że to jedyna szansa, abyś przestał żyć tylko pracą. Wiedziałem, że dopóki będziemy prowadzili naszą firmę nigdy nie skupisz się na własnym życiu. Chciałem ci dać szansę, aby się to zmieniło. I chciałem... Przekazać ci, że akceptuję mężczyzn takich, jak ty”.
Myślę, że nie będziesz zaskoczona, jeśli napiszę, że druga połowa rozdziału podobała mi się o wiele bardziej. I nie chodzi wcale o to, że pierwsza była zła, po prostu tam, gdzie pojawia się Janek, nie może być nudno i ponuro.
Uwielbiam fragment dotyczący opisu fotorelacji Janka - to było naprawdę w stylu tego chłopaka. No i od razu zacząłem się uśmiechać, co o czymś świadczy. :) Uwielbiam bezpośredniość Janka (wiem, że w jednym z pierwszych komentarzy napisałem coś innego - zmieniłem zdanie), a fragment dotyczący kwestii (nie)zaliczenia szefa był naprawdę dobry! Chyba mój ulubiony.
Okej, czyli znowu miałem rację - kiedyś napisałem, że Janek jest biseksualny. Nie jestem tylko do końca pewien, czy Jurek faktycznie był (jest?) mu obojętny. Po pierwsze, w poprzednich rozdziałach wielokrotnie pojawiały się fragmenty, z których wynikało (mniej lub bardziej), że Czyżewski flirtował z Jurkiem. Okej, mógł to robić dla zabawy lub z jakichś innych powodów, nieważne. Po drugie, jego ostatnie reakcje też są podejrzane. Na przykład: ponury ton, gdy Jurek powiedział, że traktuje go jak brata. Albo: szybkość, z jaką zaprzeczył, jakoby kiedykolwiek myślał o Jurku w kategorii potencjalnego partnera. Co prawda nie sądzę, żebyś ostatecznie zrezygnowała ze sparowania Jurka z Łukaszem, ale przynajmniej mogę się łudzić, że kiedyś się rozejdą i Jurek wyląduje w ramionach Janka - nadal uważam, że Czyżewski bardziej do niego pasuje.
Na dzisiaj to tyle!
Pozdrawiam i życzę zdrowia! :)
Cześć!
OdpowiedzUsuńA ja powiem, że nie ma co przepraszać! Bardzo mi miło, że komentujesz i poświęcasz swój czas, nieważne czy od razu po dodaniu nowego rozdziału, czy miesiąc później.
Może kiedyś nadejdzie dzień, w którym przestanę wyolbrzymiać emocje :D Na ten moment sama wiem, że będzie z tym ciężko, chociaż przyznam szczerze, że odkąd mi to wytknąłeś, zauważam to i czasami zmieniam przymiotniki xd
Co do czasu spędzonego w domu - doskonale to rozumiem, chociaż staram się go w miarę porządnie wykorzystać.
Twoja teoria odnośnie Stanisława faktycznie była trafiona, co chyba nawet przyznałam Ci w komentarzu :)
Kompletnie nie jestem zaskoczona, zwłaszcza że druga część była dla mnie tak przyjemna do napisania, że aż płynęła w przeciwieństwie do początku, gdzie każde zdanie wymagało ode mnie wysiłku. Jankiem pisze się naprawdę dobrze :) I cieszę się, że czuć to w tekście. Tym bardziej cieszę się, że byłam w stanie wywołać u Ciebie uśmiech!
A czy Jurek jest Jankowi obojętny? Wydaję mi się, że jeszcze się tego dowiemy, więc warto być czujnym. No i zauważasz niektóre rzeczy, więc bardzo dobrze;)
"...ale przynajmniej mogę się łudzić, że kiedyś się rozejdą" No, no, ładnie im życzysz xD
Dzięki za komentarz!
Pozdrawiam i również życzę zdrowia!
„Co do czasu spędzonego w domu - doskonale to rozumiem, chociaż staram się go w miarę porządnie wykorzystać.” Ja też się staram, ale z różnym skutkiem. W każdym razie za bardzo nie mogę się lenić - moja uczelnia uruchomiła już część zajęć prowadzonych online, więc mam trochę prac do wykonania w domu. A u Ciebie jak wygląda sytuacja?
Usuń„No, no, ładnie im życzysz xD” Może trochę za mocno powiedziane. :D Gdyby kiedyś doszło do takiej sytuacji, to po prostu bym nie rozpaczał. :D
U mnie sytuacja wygląda tak, że uczelnia trochę nie ogarnia. Niby wysyłają nam jakieś materiały i zadania, ale powiedzmy, że na razie jest tego malutko. No i mamy kolokwium w poniedziałek, a ja zawsze gdy jestem w domu, bo tak to mieszkam na stancji, nie mogę się zmobilizować xDD Także zobaczymy. Na ten moment raczej staram się coś pisać, albo czytać niż uczyć. Mam nadzieję, że Tobie pod tym względem idzie lepiej niż mnie. ^^'
UsuńByłoby przykro nie zaliczyć roku przez to wszystko...
Nie rozpaczał? Chyba bardzo się cieszył :D
Cofam to. Moja uczelnia zdążyła się ogarnąć i też mamy wszystko online.
Usuń