Rozdział 24: Fałszywe intencje
Powiedzieć, że miał kaca
moralnego to mało. On był chory. Leżał w łóżku okryty kołdrą i patrzył w sufit,
nie zwracając uwagi na zdołowanego Janka, który przycupnął w kącie łóżka i
patrzył na niego nierozumnym wzrokiem. Taki stan rzeczy bowiem utrzymywał
się od kilku godzin.
Janek przyszedł do niego po
południu i zastał go… Takiego właśnie. Apatycznego, zamyślonego i bladego jak
ściana. Na nic zdały się rozmowy, na nic zdał się jego monolog. Jurek wydawał
się odlecieć gdzieś do innego świata i nie było z nim kontaktu. Pomrukiwał coś
jedynie, patrząc w sufit, a Janek już nie wiedział, jak z nim rozmawiać.
Jurek mu się nie dziwił. Sam by
nie wiedział, jak ze sobą rozmawiać. Najlepiej by było, gdyby całkowicie był
tej funkcji pozbawiony; dzięki temu najpewniej nie przysparzałby tylu problemów
sobie i innym.
Jak on mógł?
Wnętrzności skręciły mu się w
brzuchu boleśnie.
Jak on teraz spojrzy Łukaszowi w
twarz?
Myślał, a im dłużej nad tym
rozważał, tym bardziej trawiła go panika. Chciałby już nigdy więcej go nie
widzieć, żeby nie musieć z nim rozmawiać i nie tłumaczyć się. Bo przecież obaj
przesadzili. Różnica tylko była taka, że Łukasz był w jednym z najgorszych
okresów życia, a Jurek tylko mu dołożył.
To nie tak, że jego nie zabolały
te słowa, bo zabolały i to do tego stopnia, że jego serce dalej nie chciało się
uspokoić. Teraz jednak, gdy minęło już trochę czasu, jego własny ból i
zdenerwowanie zbladły… Zwłaszcza że to i tak nie była prawda. Nie, nie.
Łukasz powiedział to wszystko,
bo był rozchwiany. Być może sam by tego chciał, a może była to po prostu forma
obrony, bo Jurek pierwszy na niego naskoczył. Jak mógł kazać mu się wynosić?
Zapomniał co Nakonieczny wyprawiał w nocy? W jakim stanie był?
A teraz? Co on mógł robić teraz?
Wnętrzności Jurka znowu się skręciły.
Mógł być wszędzie. Mógł
odreagowywać jakkolwiek. Może znowu był w klubie, a może był w znacznie gorszym
miejscu – w domu, w którym wcale być nie chciał. Na tę myśl Jurek zacisnął
bezsilnie pięści i zamknął oczy. Pod powiekami stanął mu obraz bladego Łukasza,
kiedy schwycił go za przód bluzy, odsłaniając jego posiniaczoną szyję. Skąd
wzięły się tam siniaki? Teraz Jurek nie mógł przestać panikować i rozwodzić się
na ten temat.
Ty znasz tylko końcówkę wieczoru.
Przełknął ślinę. Bardzo chciałby
znać także jego początek. Nie mówiąc już nic o tym, że zrobiłby dużo, żeby
wiedzieć, gdzie Łukasz był teraz…
To było głupie. Przecież go obrzydzał. Jurek parsknął. Janek
natomiast spojrzał na niego, jakby urwał się z kosmosu i wbił w niego uporczywe
spojrzenie. Na nic mu się to nie zdało, Gos był za bardzo pogrążony we własnych
myślach, by zwrócić na to uwagę.
Mógł mieć tylko nadzieję, że
Łukasz nie robił sobie teraz jakiejś krzywdy. I że jest z kimś bliskim… Z
Emilką i Grzesiem, czy nawet z Elliotem i tym przeklętym Adamem! Z kimkolwiek,
kto nie da mu się kompletnie załamać. Bo Jurek spieprzył sprawę po całości. Zwłaszcza
to, co powiedział na końcu… To było całkowicie niepotrzebne. Przecież nie miał
w głowie ani jednej takiej myśli. Nie chciał porażki Łukasza, tym bardziej nie chciał go niszczyć, ani
rozpowiadać niczego na prawo i lewo. Gdyby chciał, już dawno mógłby to zrobić,
jeszcze zanim Łukasz stał się dla niego ważniejszy.
A jednak te słowa wyrwały się z
jego gardła, wiec dlaczego Łukasz miałby w nie nie uwierzyć? Jurek musiał jak
najszybciej dać mu do zrozumienia, że nie miał czego się obawiać z jego strony.
Powinien zrobić to nawet teraz. Miał jego numer telefonu, mógł zadzwonić…
Spojrzał na komórkę leżącą na
stoliku nocnym i wpatrywał się w nią grobowo przez ponad minutę.
– Dobra, wystarczy tego. – Janek
w końcu nie wytrzymał. – Wstawaj. Nie będziesz tu tak leżał. Martwisz mnie –
warknął, zrywając kołdrę z ciała Jurka.
Gos spojrzał na niego oburzony.
– Janek, ja naprawdę nie mam ochoty
dzisiaj…
– Gówno mnie to obchodzi –
przerwał mu, odrzucając kołdrę na koniec łóżka. – Wstawaj, no już! – mówił,
chwytając go za ramię. – Nie będę pozwalał pogrążać ci się w jakiejś dziwnej,
jednodniowej depresji. No już, wstawaj, wstawaj! – nalegał, ciągnąc go za
ramię, więc Jurek nie miał zbyt dużego wyboru. Westchnął ciężko i w końcu się
podniósł. Spojrzał przy tym Jankowi w twarz, a ten uśmiechnął się do niego
promiennie. – Możemy pójść na spacer albo do kina, albo do baru, albo na
jedzenie… – trajkotał, pilnując przy tym, czy aby na pewno Jurek miał zamiar
wstać z łóżka.
Wstał.
– Musimy wychodzić?
– Absolutnie – nakazał
stanowczo. – Świeże powietrze dobrze ci zrobi.
Jurek nie był tego taki pewny,
ale dłużej się nie bronił. Odświeżenie się i ubranie zajęło mu piętnaście
minut, podczas których Janek zaścielił mu łóżko, a potem krzątał się po jego
mieszkaniu.
– To gdzie idziemy? – Jurek
zapytał markotnie, kiedy byli już na klatce.
– Na jedzenie – odpowiedział, a
widząc że Jurek miał zamiar zaprotestować od razu dodał: – Założę się, że
dzisiaj nic nie jadłeś, a musisz mieć siły na jutro, nie? – zapytał go
retorycznie. Jurek dopiero teraz uświadomił sobie, że przecież jutro był już
poniedziałek, na który umówił ich Dęba.
Szlag by to wszystko.
Jak on niby miał się teraz na
tym skupić?
Zadzwonienie do Nakoniecznego
nagle wydawało się jeszcze lepszym pomysłem. Gdyby to wszystko wyjaśnił może
nie miałby takich wyrzutów sumienia i mógłby skoncentrować się na czymkolwiek
innym.
Nie zdobył się jednak, by
zadzwonić.
– Widzę, że twój entuzjazm
maleje z każdym jednym spotkaniem. – Janek westchnął ciężko, chwytając Jurka
pod ramię.
– Nie jestem w nastroju.
– Oby jutro lepiej ci dopisywał.
Chyba że nie chcesz tam jechać? – zapytał z nutką nadziei w głosie.
– Powinienem to skończyć –
powiedział, patrząc jak chłopak kiwa głową.
Wycofywanie się na samym końcu byłoby
porażką samą w sobie. A on miał ich już pod dostatkiem.
Obudził się o jedenastej i
znieruchomiał w łóżku. Już wiedział, że było późno. Słońce stało na niebie
wysoko, a on z paniką sięgnął po telefon. Nie miał żadnych wiadomości. Łukasz
się nie odezwał. Oczywiście, że się nie odezwał! Na co Jurek w ogóle liczył?
I dlaczego nie poszedł do pracy?
Dlaczego nie pójdzie tam teraz?
Sparaliżowało go. Nie mógł tam
iść, powtarzał w głowie. Nie mógł. Jakby on miał się tam niby pokazać?
Zresztą i tak już przepadło.
Było późno, a Nakonieczny najpewniej i tak już wiedział, że go nie było. A
nawet jeżeli nie wiedział, to na pewno i tak nie chciał go widzieć. Jurek
przekręcił się na drugi bok. Spojrzeniem objął całą sypialnię, by po chwili
ulokować je w poduszce leżącej naprzeciwko. Jego żołądek skurczył się, kiedy
przed oczami zobaczył obraz z wczorajszej nocy. Nie chciał widzieć Łukasza
śpiącego tak spokojnie w jego własnym łóżku!
Nie chciał!
Zerwał się na nogi, nawet się za
sobą nie oglądając. Miał przecież dzisiaj coś ważniejszego do roboty, niż
rozpamiętywanie czegoś tak… tak…
Nieistotnego! Bo przecież Jurka
to nie ruszało.
Próbując to sobie wtłoczyć do
głowy, zajął się porannymi sprawami. Starał się wyrzucić ciągle powracającą
myśl, że powinien być teraz w biurze. Czuł się ze sobą jeszcze gorzej, kiedy
wiedział, że nie pomagał Łukaszowi nawet w tym, by jego firma działała
sprawnie. Wkurzając się na tę myśl, zabrał się do roboty w domu.
To nie tak, że mu nie zależało.
Bo zależało i to bardzo, on po prostu się bał. Wizja spojrzenia w twarz Nakoniecznemu
była dla niego niczym osobisty koniec świata, na który nie był gotowy. Jeżeli
mężczyzna znowu powie coś tak głupiego i go zdenerwuje, a on zareaguje tak
samo? Gniewem i groźbami?
Niestety, Jurek nie mógł zaufać
sobie w tym temacie. Gdyby coś takiego wydarzyło się ponownie… chyba
zareagowałby tak samo. Jak inaczej bowiem miał zareagować na takie oszczerstwa
i zniewagi?
Z drugiej strony odchodził od
zmysłów, kiedy zastanawiał się, czy Nakonieczny w ogóle dotarł do firmy. A
jeżeli był teraz z kimś… obcym?
Jurek warknął, a palce wsunął we
włosy.
Zwariuje. Nie powinien, ale
zwariuje, jeżeli zaraz nie pozbędzie się tych okropnych myśli z głowy. Musiał
się skupić! I starał się. Przez kolejne godziny próbował robić swoje. Czasami
zapominał na chwilę, klika razy udało mu się to nawet na dłużej, ale myśli
znowu wracały. Gos nie czuł się tak psychicznie rozchwiany od bardzo dawna i
nie znosił tego najlepiej. Na szczęście, Janek przyszedł do niego od razu po
skończeniu zajęć i odrobinę go rozproszył.
Usiadł tym razem na kanapie tuż
przy Jurku, stykając się z nim ramieniem.
– Co za dzień! – westchnął, zaglądając mu
przez ramię na ekran. – A będzie jeszcze bardziej intensywny – uśmiechnął się
półgębkiem, mrużąc swoje niebieskie, psotne oczy. Jurek natomiast się skrzywił.
– A ty co? Dalej nie jesteś w nastroju? – zapytał, markotniejąc. – Myślałem, że
po wczoraj zrobiło ci się trochę lepiej.
– Tylko na chwilę.
– O co tak właściwie chodzi, co?
Powiesz mi? – zapytał, opierając dłoń na ramieniu Jurka. Chciał go tym samym
zmusić, by na niego popatrzył i udało mu się. Gos spojrzał Jankowi w twarz.
– Chodzi o mojego szefa. –
Zdobył się na wyznanie.
Czyżewski zmarszczył brwi, po
czym uśmiechnął się zaledwie kącikami ust.
– No tak. Zazwyczaj chodzi o
twojego szefa. – Skinął głową, przypominając sobie, co się działo u Sandry.
Jurek natomiast wpatrywał się w niego dłuższą chwilę, starając się wyczytać z niego,
co myślał na ten temat. – I co z nim? – dopytał najzwyczajniej w świecie.
– Spieprzyłem sprawę – mruknął
wymijająco, odwracając wzrok. Janek uniósł brew.
– Co zrobiłeś?
– Powiedziałem coś, czego nie
powinienem był mówić. – Janek przyglądał mu się uważnie. Chyba pierwszy raz
Jurek tak otwarcie przyznał mu się do błędu.
– Więc go przeproś.
– To nie wystarczy – mruknął,
odkładając laptopa na stół.
– Na pewno będzie lepsze niż
nic… – zauważył Czyżewski. – To co,
chcesz mi powiedzieć, że możesz stracić pracę?
– Jeszcze o tym nie myślałem… –
Potarł dłonią skronie. – Być może – dodał grobowo. Co on do diabła wyprawiał?
Przecież nie chciał jej tracić! Nie mógł jej stracić!
– Więc bardziej chodzi o niego
niż o to, że mógłby cię wylać – domyślił się chłopak, na co Jurek tylko
westchnął ciężko.
– Chodzi o to, że jestem chujem,
okej? Ranie ludzi nawet kiedy nie chcę. A on nie zasłużył sobie na to –
warknął, po czym zacisnął usta w wąską linię i nastroszył się cały.
– Jurek, poznałem wielu dupków,
ale ty nie jesteś jednym z nich – odpowiedział bez zawahania. Szkoda tylko, że
nie miał racji. Gdyby zdawał sobie sprawę, jak wyglądała sytuacja na pewno
inaczej by na niego spojrzał. Może więc i dobrze, że nie widział, bo Jurek
byłby wtedy skazany na całkowitą samotność, a ta ostatnio przerażała go jak nic
innego.
– Jesteś za dobry – Gos powiedział
szczerze, szturchając go w ramię, a Janek zarumienił się po uszy.
– No nie wiem… – odparł cicho.
Jurek pokręcił tylko głową, nie chcąc słuchać takich głupot.
– To ja nie wiem co bym czasami
bez ciebie zrobił – westchnął. Zabrzmiał ckliwie, ale dostrzegł to dopiero, gdy
słowa opuściły jego usta. Janek za to zarumienił się jeszcze bardziej, ale
uśmiechnął się i zacisnął rękę na ramieniu Jurka w geście wsparcia.
– A ja bez ciebie? – zaśmiał się
odrobinę nerwowo. – Jurek, dajesz mi dach nad głową i to za grosze, nie mówiąc
już nic o tym, że jesteś dobrym… przyjacielem – dodał skrępowany, ale jego
skrępowanie były niczym w porównaniu do ulgi jaką poczuł Gos.
Bardzo chciał coś takiego
usłyszeć. W końcu uśmiechnął się szerzej.
Janek jak zawsze działał na
niego, niczym najlepszy lek. Dzięki niemu, Jurek kilka godzin później był w
stanie pojechać na miejsce spotkania w miarę stabilnym nastroju. Nie było po
nim widać wcześniejszych nerwów, na jego twarzy odbijała się jedynie powaga i
zdeterminowanie. Wbrew pozorom nie przychodziło mu to łatwo. Cały czas starał
się pilnować, żeby jego emocje nie przebiły się na powierzchnię.
Teraz już wiedział, że nie mógł
okazywać słabości w tej grupie i że każdy, kto wydawał mu się przychylny mógł
okazać się jego wrogiem. Jurek widział to w spojrzeniach niektórych osób, gdy
wychodzili z Jankiem z bentleya. Czy doszukał się tego samego w Danielu, który
starł podparty o ciężarówkę i patrzył prosto na nich? Nie wiedział, ale po jego
plecach przeszła kaskada lodowatych dreszczy, gdy burzowe oczy mężczyzny
przelotnie zajrzały w jego własne.
Dęba oderwał się od boku
ciężarówki od niechcenia, po czym zaczął iść w ich stronę, na co Jurek cały się
spiął. Wciąż pamiętał zachowanie mężczyzny ostatnim razem i nie wiedział, czego
miałby się spodziewać teraz. Takiej samej obojętności? A może wrogości?
Gubił się w tym.
Dęba jednak już w drodze posłał
Jurkowi zawadiaki uśmiech, którego Gos kompletnie nie potrafił zinterpretować,
ani tym bardziej odwzajemnić. Danielowi nie wydawało się to przeszkadzać, gdy
przystanął przy nich i lekko rozbawionym wzrokiem obciął najpierw jednego, a
potem drugiego.
– Radzę wam uważać – powiedział na wstępie,
uśmiechając się tajemniczo. Jurek zmarszczył brwi.
– Nawet się nie przywitasz? Wolisz
rzucać groźby na dzień dobry? – Jurek warknął, mierząc się z facetem na
spojrzenia. Ten nic sobie z tego nie zrobił, tym bardziej nie spoważniał,
pomimo tonu i chłodnego wzroku Gosa. Jurek natomiast poczuł, że nie ma on
dzisiaj zbyt dużo samokontroli. Wystarczyło jedno zdanie, a już został
wytrącony z równowagi.
– Groźby? – Dęba powtórzył
rozbawiony. – Raczej dobre rady. Powinieneś ich słuchać – dodał puszczając mu
oczko.
Jurek stężał cały. Nie rozumiał
zachowania Dębskiego, jednak powiedzenie mu o tym byłoby niczym strzał w kolano.
Zamiast tego zacisnął usta w wąską linię. Nie mógł pokazywać, jak bardzo on go
dezorientował. Zarówno teraz, jak i ostatnio.
Jurkowi, kiedy przyjechał tu
pierwszy raz, wydawało się, że wszystko miał w zasięgu ręki. Że pasuje tutaj
jak ulał i nie będzie miał żadnego problemu, żeby się zaaklimatyzować z grupą.
Teraz, po zaledwie kilku spotkaniach, zdał sobie sprawę, że wcale nie był taki
– nie knuł i nie planował wszystkiego, nie szukał sojuszników, nie pilnował
każdego swojego słowa…
A może powinien to wszystko
robić, żeby nie spaść na sam koniec łańcucha pokarmowego – bo tak właśnie się
teraz czuł. Czuł też, że to Dęba dyktował warunki. Cokolwiek się nie działo,
trzymał za sznurki i pociągał za nie z łatwością.
Jurek zastanawiał się tylko, co
takiego chciał osiągnąć.
– Uważać na co? – To Janek
przerwał narastającą ciszę. Głos miał ostrzejszy, a pozę niedbałą, co zdziwiło
Jurka, bo chłopak zazwyczaj w towarzystwie Daniela wycofywał się. Teraz jednak
nie byli tylko w towarzystwie Dęby – otaczało i patrzyło na nich znacznie
więcej osób, a Janek sam wiele razy podkreślał, że nie są mu to ludzie bliscy.
Patrząc na niego, Jurek jeszcze
bardziej utwierdził się w przekonaniu, że sam powinien grać lepiej. Dzisiaj
żadne emocje nie mogły zniszczyć jego samokontroli.
– Na kogo. – Dęba poprawił go szeptem z
zawadiackim uśmiechem, tym samym sprawiając, że dreszcze niepokoju przeszły
przez kark Jurka.
– Mamy jeszcze więcej wrogów?
Cudownie – Janek rozłożył ręce w komicznym geście, nie chcąc niczego po sobie
pokazać.
Dęba przyjrzał mu się przez
chwilę oceniająco. Zmierzył wzrokiem jego niedbałą, luźną pozę, rozwichrzone
blond kosmyki i wąskie, psotne oczy. Może spodziewał się czegoś po nim
zobaczyć, a może nie, bo zaraz swoje głębokie, uważne spojrzenie skierował na
Jurka.
– Powiedzmy, że fanklub Patryka
znacznie się powiększył – szepnął, odwracając wzrok na prawo, gdzie przy
barierkach stał wspomniany mężczyzna w otoczeniu kilku osób. – Szczerze mówiąc
ani mnie to grzeje, ani ziębi, ale po tym jak spłoną jego Mercedes zrobiło się
takie zamieszanie… Ledwo to ogarnąłem – uśmiechnął się fałszywie, wykonując
bagatelizujący gest dłonią.
Jurek zagapił się. Najpierw na
Daniela, a potem na Patryka, a na jego twarzy odbiła się dezorientacja. Dęba
dostrzegł to bez problemu.
– Oczywiście Patryk był
przekonany, że to ty za tym stoisz – powiedział do Jurka, powodując tym samym,
że mężczyzna spiął się jeszcze bardziej.
– To śmieszne – warknął, chociaż
nie było mu wcale do śmiechu. – Oczywiście, że tego nie zrobiłem, nawet nie
przyszłoby mi to do głowy!
– Nikt cię nie oskarża. Wiemy,
że byłeś wtedy w pracy… – rzucił. Wcale tym Jurka nie uspokoił. Przeciwnie, w
jego głowie pojawiło się milion myśli, każda jedna tak samo dezorientująca.
– Wiecie? – warknął, a całe jego
ciało stężało. Dłonie zatrząsnęły się, po czym zacisnęły w pięści. Janek
położył mu rękę na ramieniu, chcąc go uspokoić. – Śledziliście mnie, czy jak?
– Śledziliśmy? Nie – odparł z
takim samym, fałszywym uśmieszkiem. – Sprawdziliśmy i dobrze, bo Patryk nie ma
teraz podstaw, żeby robić cokolwiek dalej. Chyba byś nie chciał, żeby w ramach
zemsty spłonęło twoje auto? – zapytał retorycznie, a Jurka zalał zimny pot.
Milczał. – Chociaż na twoim miejscu zadbał bym o jego nadzór. Nigdy nie wiesz,
co może się stać – powiedział lekkim tonem, odwracając niedbale głowę w stronę
Patryka.
Tym razem facet uważnie im się
przyglądał, lecz tak szybko jak napotkał spojrzenie Dęby, odwrócił wzrok.
Jurek poczuł się jak na lodzie,
który zaraz miał się rozkruszyć pod jego stopami. Janek ponownie zacisnął dłoń
na jego ramieniu.
– To chore. Nikt o zdrowych
zmysłach nie spaliłby czyjegoś samochodu – powiedział, chcąc usłyszeć
potwierdzenie słuszności swoich słów, ale Dęba jedynie wzruszył ramionami.
– Ludzie robią znacznie gorsze
rzeczny niż to, żeby coś osiągnąć – szepnął, a jego głos nie był już taki
swobodny. Tym razem Jurek usłyszał w nim zimniejsze nuty. – Być może przyjdzie
ci się o tym jeszcze przekonać – dodał, spoglądając mu w oczy. Potem wzrok
przesunął na Janka.
Jurek za to nie był już tylko
zdezorientowany, co przestraszony. Sam już nie wiedział, czy Dęba faktycznie mu
radził, czy groził.
– Jak już pewnie zauważyłeś…
Wzbudzasz mieszane emocje. Chyba lepiej by było dla wszystkich, żebyś się nie
wychylał. Chociaż zrobisz co będziesz chciał – powiedział od niechcenia, a oczy
mu się przy tym zaświeciły.
– Ja się nie wychylam – warknął,
postępując krok do przodu. – Nikogo nie prowokuję. To inni mają ze mną problem
– mówił, stając z Dębą twarzą w twarz. Mężczyzna uśmiechnął się kącikami ust,
patrząc na powagę i determinację Jurka.
– Podważyłeś ich pozycję.
– To nie jest wystarczający powód,
by robić ze mnie wroga.
– Dla niektórych jest. Ale to
dobrze. Teraz wiem, na kogo zwrócić większą uwagę. Mi nie przeszkadzasz, właściwie
to od kilku tygodni jest dzięki tobie znacznie ciekawiej… A ja nie lubię się
nudzić – powiedział, lustrując twarz Jurka, która znajdowała się tak blisko
jego własnej.
Gos odsunął się z cichym
warknięciem, powodując tym samym, że uśmiech na twarzy Dębskiego poszerzył się.
– Poza tym… Nie zapominaj, że
wciąż czekam na naszą kawę. – Mrugnął do niego, robiąc krok w tył.
– Słucham? – Janek pierwszy raz
od dawna dał o sobie znać, przyciągając uwagę Dęby, który posłał mu pobłażliwe
spojrzenie.
– Umowa to umowa – powiedział do
Jurka. Gos zacisnął usta i zmroził faceta wzrokiem. – Ja swojej dotrzymałem –
dodał na odchodnym, po czym machnął im ręką i odszedł skąd przyszedł.
Janek z Jurkiem przez dłuższą
chwilę wpatrywali się w jego plecy, nim Janek mocno chwycił Gosa za łokieć.
– Na kawę się z nim umówiłeś?! –
szepnął gniewnie, z pretensją. – Odbiło ci?
– To cię najbardziej obeszło z
tego wszystkiego?
– Tak! – sapnął, wlepiając w
Jurka oburzone spojrzenie.
Gos pokręcił głową.
– Nie rozumiem go. Co on próbuje
osiągnąć? Ostatnio sam widziałeś jak się zachowywał, jakbym był jakimś śmieciem,
a teraz? Teraz znowu jest dzięki mnie
ciekawiej? Teraz mu nie przeszkadzam? Co za typ – warczał, a Janek słuchał tego
wszystkiego skrzywiony.
– Niebezpieczny, okej!?
Niebezpieczny! I on wie, co robi, w przeciwieństwie do nas!
– Ciszej! – szepnął Jurek,
widząc, jak chłopak się uruchamia.
– On mąci w głowie. Wydaje ci
się, że z tobą sympatyzuje, zdradza sekrety… Tylko po to by wyciągnąć na
wierzch twoje, a potem je sprzedać za lepszą cenę! – mówił, a Jurek skrzywił
się, bo właściwie Dęba coś takiego już zrobił. Sprzedał mu informację o
Nakoniecznym.
Informację, którą Jurek
całkowicie mógłby zrujnować mu reputacje.
– Nie mam zamiaru grać w jego
gierki.
Musiał wyrzucić Łukasza z głowy,
Daniela zresztą też, by skupić się na tym, co miał zaraz zrobić.
– Dobrze. On i tak chciał cię
tylko sprowokować. „Zrobisz co będziesz chciał” – zacytował, parskając. – On
myśli, że nabierzesz się na coś takiego? – zapytał, spoglądając Jurkowi w oczy.
– Oczywiście, że się nie nabierzesz – odpowiedział za niego, gotując się z
irytacji.
– Janek… – upomniał go
mężczyzna, widząc, że ten zaczyna mówić bez opanowania. – Wystarczy już.
Zrozumiałem.
Czyżewski westchnął ciężko, ale
skinął głową. Obaj pogrążyli się w myślach, przynajmniej do czasu, gdy nie
zbliżyli się do barierek i nie otoczyła ich gromada znajomych osób.
– Armani! – Sandra zawołała, a
Jurek wyjątkowo się skrzywił na to określenie. – Powiem to na wstępie, żebyś
nie myślał, że masz jakiś wybór. Jedziesz ze mną! Od razu, nie ma na co czekać.
Stefan niech jedzie z Mateuszem – zalała go falą słów, a Jurek zagapił się na
chwilę na jej obkolczykowaną twarz. Kobieta miała pod okiem pokaźne, fioletowe
limo.
Gos zamrugał zdezorientowany.
– No i co się gapisz? Siniaka nigdy nie widziałeś?
– Przewróciła oczami. Jurek pokręcił głową.
– Po prostu gryzie się z twoimi
różowymi włosami… – odpowiedział, machając ręką od niechcenia. Kobieta zaśmiała
się perliście. Jej blond włosy z różowymi pasemkami opadły jej na ramiona.
– Niech mnie diabli wezmą, ale
stęskniłam się za tobą. – Podała mu rękę. Jurek uścisnął ją niepewnie, bo przez
ostatnie wydarzenia wszędzie doszukiwał się nieszczerości i ukrytych intencji.
– Za tobą też, Czyżewski, nie rób takiej grobowej miny! – sarknęła, podchodząc
do Janka. Wytargała mu włosy.
– Co ci się stało? – Chłopak
zapytał zerkając na pokiereszowaną twarz. Sandra wzruszyła ramionami.
– Nudna historia –
zbagatelizowała.
Stali tak w kółku jeszcze przez
jakiś czas. Czasami ktoś podchodził do nich się przywitać. Najwięcej było
słychać spekulacji o to, komu uda przejść się dalej. Nikt natomiast nie mówił
nic o Patryku, ani o tym co się stało. Gos nie wiedział, jak wiele z nich mogło
o tym wiedzieć, dlatego nie zaczynał tematu. Z mijającymi minutami rozluźniał
się. Nie mógł chodzić taki spięty od dwóch dni, jego głowa już tego nie
wytrzymywała. Zaczęły dochodzić do niego inne bodźce. Zapachy mieszały się ze
sobą; słodko-gorzki zapach marihuany dominował, chociaż czasami przebijały się
przez niego czyjeś perfumy, a także zapach wilgoci i podgniłych liści.
Las w oddali o tej porze roku
wyglądał nieprzyjemnie i niebezpiecznie, zwłaszcza kiedy nie przyozdabiały go
liście, a warkot silników roznosił się echem pośród drzew.
Jurek starał się nie patrzeć na
Patryka, mimo że ten wyraźnie wbijał w niego spojrzenie małych, świńskich
oczek. Gos nie mógł uwierzyć, że ktoś mógł mu podpalić Mercedesa. Czy był to ktoś
stąd? Może ten ktoś właśnie z nim rozmawiał?
To wszystko było dla Jurka
abstrakcyjne.
Z zamyślenia wyrwał go Dęba,
który podszedł do nich, a zamknięty wcześniej okrąg od razu się rozstąpił,
robiąc mu miejsce.
– Zaczynamy? – Mateusz zapytał
podekscytowany. Dębski skinął mu głową.
– Tak. Wiem, że się spieszysz,
więc ty ze Stefanem macie pierwszeństwo. – Mateusz rozpromienił się
przeszczęśliwy i skinął głową, po czym od razu wrócił się do samochodu.
– Ja nie wiem, gdzie się on tak
zawsze śpieszy – mruknęła Sandra, na co Dęba wzruszył ramionami. Potem
przesunął wzrokiem po wszystkich zgromadzonych, łapiąc spojrzenie Jurka. Posłał
mu ironiczny uśmiech.
– Nie pozabijajcie się na tym
torze – rzucił.
– Kochany jesteś, że się
troszczysz – odpowiedziała mu Sandra, wykrzywiając usta w paskudnym uśmiechu.
Dęba wzruszył ramionami.
– Nawet nie wiesz, ile bym miał
potem do ogarniania… – westchnął ciężko, udając przejętego.
– W chuj – powiedział Sebastian
z papierosem w ustach, w swojej ogromnej bluzie i w łańcuchu lśniącym na jej
przodzie.
– W chuj, a jakże – potwierdził
mężczyzna, wsuwając dłonie w kieszenie dżinsów. – Dlatego bez szaleństw –
nakazał, a Jurek z Sandrą wymienili wymowne spojrzenia.
– Troszczysz się jak cholera –
zarechotała kobieta, powodując tym samym grymas irytacji na twarzy mężczyzny.
– Po tym jak cię pobili troszczę
się odrobinę bardziej – warknął ponuro, powodując tym samym natychmiastową
zmianę zachowania u Sandry. Już się nie śmiała. Jurek z Jankiem spojrzeli na
nią niepewnie, na co kobieta się zjeżyła. Nie chciała ich współczucia, ani tym
bardziej, by patrzyli na nią jak na biedną, pokrzywdzoną dziewczynę, która nie
potrafiła sama się obronić!
– Hola, hola! Jeżeli uważasz, że jestem pobita,
to nie widziałeś jego mordy.
– I nie chcę jej widzieć, bo na
pobiciu by się nie skończyło – odparł z powagą, a coś w jego głosie kazało
Jurkowi uwierzyć mu w jego słowa. Sandra parsknęła.
– Dzięki, ale sama sobie radzę z
własnymi problemami – powiedziała, mierząc się z Dębskim na spojrzenia. Po
chwili facet przytaknął jej z westchnięciem. – No idź już do nich. Nie
pozabijamy się z Jurkiem przed starem. Po zresztą też nie. – Kobieta sarknęła,
puszczając Gosowi oczko.
Daniel ostatni raz obrzucił ich
przydługim spojrzeniem, nim skinął głową i oddalił się na metę. Tam Mateusz ze
Stefanem już przygotowywali się do startu. Jurek obserwował ich z uwagą, a
Sandra mu w tym nie przeszkadzała. Zostali tylko oni i Janek, reszta podeszła
bliżej drogi, by wszystko widzieć, a także lepiej słyszeć. Atmosfera była pełna
napięcia. Każdy czuł, że zbliżają się do finałów, a tym samym do końca ich
spotkań – przynajmniej w tym sezonie. Nie tylko przez to było nerwowo. Patryk
wydawał się główną przyczyną takiej atmosfery. Oprócz tego, że był wkurwiony,
co widać było na pierwszy rzut oka, chwilami można było zobaczyć jego
niepewność, którą Jurek doskonale interpretował.
W końcu nie często płonęły
czyjeś samochody.
Patryk czuł się zagrożony.
Podczas gdy nie wbijał we wszystkich morderczego spojrzenia, czasami tracił
fason, a na jego twarzy pojawiało się zamyślenie. Przez to Jurek jeszcze
bardziej się pilnował, by jego twarz nie wyrażała niczego poza chłodną
obojętnością.
Kilka razy już przyszło mu się
zmierzyć ze spojrzeniem tych wściekłych, świńskich oczek, ale reagował spokojem.
Nawet się nie wzdrygnął, nie odwracał też wzroku… On nie miał z tym nic
wspólnego, nie będzie się więc zachowywał jak winny. Szczerze powiedziawszy nie
było mu wcale żal – Patryk własnym zachowaniem aż się prosił o nauczkę i ktoś
postanowił mu ją wymierzyć.
– Mateusz czy Stefan? – Sandra
zapytała ich wpatrzona w dwa, gotowe do startu samochody.
– Oby Mateusz – odparł Jurek,
przypominając sobie jak ostatnio Stefan z Pawłem chcieli go załatwić. Janek
mruknął potwierdzająco, zgadzając się z jego słowami.
Mężczyźni ruszyli na znak Dęby,
a Jurek obserwował to w napięciu. Samochody szły łeb w łeb i żaden jeszcze nie
wyszedł na prowadzenie. Gos był tak zapatrzony w zawodników, że nie dostrzegł
ruchu po swojej prawej stronie. Sandra zauważyła pierwsza, uśmiechając się,
Janek chwilę potem, blednąc, a Jurka uświadomił dopiero melodyjny głos.
– Miło was widzieć. – Przez jego
plecy przeszły lodowate dreszcze na samo wspomnienie Alicji, która przystanęła
przy nich z gracją. Znowu prezentowała się subtelnie, ale Gos wiedział, że
gdzieś tam pod wyrafinowaną maską skrywało się całkiem inne oblicze, które
wciąż pamiętał z ich ostatniego spotkania.
– Jesteś! – Oczy Sandry
zaświeciły się. – Myślałam, że nie przyjedziesz – dodała, a Alicja pochyliła
się i pocałowała ją w policzek.
– Jestem – powiedziała miękko,
błądząc spojrzeniem po twarzy blondynki. Szybko jednak się odsunęła i
wyprostowała z gracją, wygładzając dłońmi materiał kurtki. Przeniosła wzrok na
Jurka, do którego uśmiechnęła się zalotnie, ale Gos postarał się o tak samo
kamienny wyraz twarzy, co chwilę wcześniej. Janek nawet nie drgnął. Kobieta
zmarszczyła brwi. – Miałam odrobinę wolnego czasu, więc postanowiłam, że wpadnę
i wam pokibicuję.
– Któremu konkretnie? – Sandra
uśmiechnęła się psotnie, powodując tym samym, że Alicja zaśmiała się
wdzięcznie.
– Wam obojgu – odparła, próbując
przy tym nawiązać większy kontakt z Gosem, ale ten ostentacyjnie ją ignorował.
Janek natomiast wyraźnie nie czuł się komfortowo od kiedy Alicja do nich
dołączyła.
Zdecydowanie wolałby być teraz
tylko z Jurkiem.
– To bardzo miło z twojej strony
– odpowiedział dyplomatycznie Gos, chociaż nie brzmiał zbyt wiarygodnie,
zwłaszcza kiedy odwrócił wzrok w drugą stronę. Spodziewał napotkać się nim
palące spojrzenie Patryka, ale to nie on uporczywie wbijał w nich wzrok a
Daniel.
Jurek uniósł brew, ale z
powrotem skierował głowę w stronę jego siostry.
– Miałam nadzieję, że dzisiaj
będziesz w lepszym nastroju – kontynuowała, pogłębiając irytację Gosa. Ten
bowiem już wiedział do czego to zmierzało. Alicja znowu chciała z nim
„porozmawiać”.
– Niekoniecznie – zbył ją, czując
jak zaczyna w nim buzować. Alicja zaczynała irytować go jak mało kto. Gdy tylko
się pojawiała, atmosfera się zmieniała, reakcje ludzi także.
No i Dęba. O co mu chodziło?
– Stresujesz się, że Sandra cię
pokona? – mówiła dalej niezrażona. Jurek tym razem obrzucił ją chłodnym
spojrzeniem.
– Nie. Jest to mój ostatni powód
do stresu – niemalże warknął, powodując tym samym ściągnięcie brwi u Dębskiej.
Przez jej nienaganne oblicze przemknął cień.
– Ej, aż tak nisko mnie cenisz?
– Sandra zaśmiała się, chcąc rozluźnić atmosferę. Jurek posłał jej niemrawy
uśmiech.
– O dziwo, cenię cię bardziej
niż wskazywały by na to wątpliwe początki naszej znajomości. – Sandra
wyszczerzyła się. Janek natomiast podsunął się bliżej Jurka, a ten, bez wahania,
przerzucił rękę przez jego ramię. Alicja zmrużyła oczy. – Co dzieciaku? Idziemy
tam? – zapytał, wskazując brodą na pozostałych. Janek od razu potaknął.
– Chodźmy – mruknął, nie patrząc
na nikogo.
– Wybaczcie – Jurek rzucił
jeszcze w stronę kobiet, nim oddalili się w stronę toru. Janek był spięty,
Jurek czuł to nawet kiedy zsunął rękę z jego ramion.
– Nie lubię jej – mruknął grobowo
Czyżewski, kiedy znaleźli się już poza zasięgiem kobiet.
– Ja też nie – przyznał Jurek,
kierując spojrzenie na Dębę. Ten już na niego nie patrzył. – Mam wrażenie, że
oni wszyscy knują coś za naszymi plecami… – mruknął, pozwalając na chwilę by
przytłoczyły go negatywne odczucia.
Janek zamyślił się, po czym
przytaknął z równie posępną miną.
Mateusz wygrał ze Stefanem. Fakt
ten zdziwił większość otaczających Jurka osób, które wydawały się bardziej niż
rozdrażnione. Nic dziwnego, wystarczyła chwila, by Jurek zorientował się,
dlaczego nastroje niektórych tak nagle uległy gwałtownej zmianie.
Zakłady. Oczywiście. Gos mógł
się tego spodziewać, nie był wiec szczególnie zdziwiony. Właściwie to nic sobie
z tego nie robił. Nie obchodziło go nawet, czy ktoś obstawiał na niego.
Z mijającym czasem dochodził
bowiem do jednego wniosku – nie potrzebował tego wszystkiego. Nie potrzebował
nerwów i zarzutów, nie potrzebował podejrzeń i ciągłych zaczepek, podejrzliwych
spojrzeń i wygórowanych wymagań.
Wbrew temu, co myślał na
początku to środowisko nie dawało wolności, a jedynie złudne jej wrażenie.
Tutaj wszystko było kontrolowane. Każdy jego najmniejszy ruch…
Przytłaczało go to. Skoro Dęba
sprawdzał, gdzie Jurek był podczas podpalenia samochodu Patryka, skąd mógł mieć
pewność, że nie sprawdzał też innych rzeczy? Jak dużo Dębski o nim wiedział?
Jurek wzdrygnął się na samą
myśl.
Jak gdyby tego było mało, Daniel
podszedł do niego od niechcenia.
– Gotowy? – rzucił, obserwując
kątem oka wszystko, co działo się wokół. Byli otoczeni przez Andrzeja,
Sebastiana, Sandrę, Janka i jeszcze kilka osób, których Jurek nie znał tak
dobrze. Szajka Patryka stała dużo dalej niepocieszona, że Stefanowi się nie
udało.
Jurek skinął pewnie głową.
– Gotowa? – Daniel zadał to samo
pytanie Sandrze.
– Jak nigdy.
– No to na co czekacie? –
sarknął, unosząc brew.
Jurek wymienił spojrzenia z
przeciwniczką, po czym oboje skinęli sobie głowami i ruszyli do własnych aut,
rozdzielając się.
W drodze Jurek nie był w stanie
wyrzucić z głowy czarnych myśli. Był zamyślony na tyle, że nie zauważył
stojącej w cieniu przy jego samochodzie
sylwetki, do czasu aż ta nie poruszyła się, zdradzając swoją tożsamość.
Alicja…
– Długo tu stoisz? – Jurek
rzucił sceptycznie, niemalże kpiąco, wkładając przy tym niedbale dłonie w
kieszenie płaszcza. Płaszcza, który Łukasz…
– Zaledwie chwilę. – Alicja nie
dała mu powrócić myślami do Nakoniecznego. – Chciałam życzyć ci szczęścia.
– Jesteś wyjątkowo uprzejma.
– Dlaczego miałabym nie być? –
zapytała, uśmiechając się subtelnie. Każdy jej gest był finezyjny i delikatny,
i Jurek pewnie gotów by był w to uwierzyć, gdyby nie zraził się do niej
ostatnim razem. Alicja nie była w stanie tego odbudować, jakkolwiek by się
starała. Nie, kiedy obrażała i ignorowała jego przyjaciela. Wtedy wyszło, że
wcale nie była taką damą na jaką się kreowała.
Gos wzruszył ramionami, a
kobiecie zaświeciły się oczy.
– Liczę na to, że wygrasz.
Chciałabym się z tobą zmierzyć – dodała, odrzucając swoje falowane włosy na
łopatki. Jurkowi nie umknęło uwadze, że jej kurtka była rozpięta, a na nagiej
szyi zawieszony był łańcuszek, którego zawieszka sięgała dekoltu.
– Mam wymagającą przeciwniczkę.
– Sandrę? – Kobieta parsknęła,
machając przy tym dłonią. – Nie bądź śmieszny – dodała, opierając się o maskę
bentleya.
Jurek posłał jej lodowate
spojrzenie. Właśnie utwierdzał się w fakcie, jak bardzo nie znosił tej kobiety.
– Co w tym śmiesznego? – warknął
ponuro, a Alicja przyjrzała mu się z uwagą.
– Ona taka jest – odpowiedziała
poważnie, mrużąc oczy. Gos uniósł brew.
– To ja czy ona? Zdecyduj się –
parsknął prześmiewczo, czując, jak cały szacunek, który do niej miał znika pod
wpływem jadowitych słów i wyrafinowanych gestów.
Jurek nie miał wątpliwości, że miał
przed sobą żmiję. Żmiję, która skrzywiła się i nastroszyła, słysząc jego słowa.
– Ciebie stać na więcej –
odpowiedziała po chwili, tym samym wywołując krótki, suchy śmiech u Jurka.
– Nie masz prawa tego wiedzieć –
warknął, podchodząc do drzwi kierowcy. Alicja zastąpiła mu drogę, wciskając się
w ostatnim momencie między niego, a samochód.
– Wiem to – mruknęła cicho. –
Wygraj, bym mogła to przetestować. – Jej usta prawie muskały jego szczękę, gdy
to mówiła. – Zaimponowałeś mi wtedy w barze. I teraz… Teraz też mi imponujesz.
Jestem pewna, że miałabym w tobie godnego rywala – powiedziała, kładąc mu
dłonie na ramionach.
Jurek nie poczuł nic. Żaden
dreszcz ekscytacji nie przeszył jego ciała, ton głosu nie wywołał suchości w
gardle, a dotyk… Był jałowy i niechciany.
Uśmiechnął się pusto, zsuwając z
siebie nachalne dłonie.
– Ty też mi wtedy zaimponowałaś
– mruknął, spoglądając przelotnie w zielone oczy. – Od tamtej pory jednak wiele
się zmieniło – powiedział, chwytając za klamkę. Twarz Alicji stężała. Kobieta
była zmuszona odsunąć się, gdy Gos otworzył drzwi, ignorując ją.
W jej oczach na sekundę pojawiło
się coś niebezpiecznego, ale Jurek tego nie widział.
Wsiadł do samochodu,
zastanawiając się, jak wielki dostanie opieprz za chwilę zwłoki. Kiedy wjechał
na start i zobaczył wyraz twarzy Daniela, doszedł do wniosku, że wielki. Facet
jednak powstrzymał się od jakichkolwiek uwag. Jedynie obrzucił Jurka i Sandrę
uważnym spojrzeniem, po czym machnął im ręką, tak samo od niechcenia jak
zawsze.
Jurek wystartował. Pierwszy raz
odkąd w tym uczestniczył był zrelaksowany.
Zerknął na wyprzedzające go
granatowe audi, po czym uśmiechnął się delikatnie.
Odpuścił.
***
Hej wszystkim! Mam nadzieję, że nie macie wobec mnie morderczych planów po tej długiej, z pewnością nieplanowanej, przerwie. Po raz kolejny utwierdzam się w fakcie, że nie powinnam nic mówić, bo potem wychodzi inaczej, więc... Na ten moment napomknę tylko, że dopiero skończyłam ten rozdział i nie wiem, kiedy pojawi się kolejny. Oby szybciej, bo niedługo zrównam się z Jurkiem miesiącami (co pewnie i tak nastąpi) :P
Mam nadzieję, że nie jesteście zawiedzeni, że Łukasz się nie pojawił, a nawet jeżeli, to chociaż minimalnie Wam to zrekompensowałam spotkaniem z Dębą i jego gromadką.
Swoją drogą, Jurek miał kaca moralnego, zupełnie tak jak chcieliście. :)
Jak zawsze dziękuję Wam ślicznie za wszystkie komentarze i już nie przedłużam, bo zaraz mam wykłady, więc muszę biec na ten deszcz ._.
Ściskam Was i do następnego!
Kac moralny, Dobrze, że go miał![]~( ̄▽ ̄)~* I mam nadzieję, że przeboleje jakoś swoją dumę, strach czy wstyd i przeprosi Łukasza. Nawet jakby ten zwyzywał go i posłał do diabłów… Janek dobrze powiedział! Najlepiej jak przeprosi, za to, że był takim dupkiem. (Wg oni z Jankiem są tacy słodcy :3 A jak go objął i ten tekst, że są przyjaciółmi.)😍😍😍
OdpowiedzUsuńŁukasz nie zrobi sobie nic złego? Słowa Jurka były mocne, a on już i tak był podminowany… Ale chyba weźmie się w garść? Ja myśle, że jest silną osobą, może i wrażliwą, ale silną!😁
Akcja z Dębą i wyścigami była niezłą :3. Chociaż muszę przyznać, że postać Dęby jest dla mnie naprawdę niezrozumiała… Taki wilk w owczej skórze.🤔 Ogólnie to bym się nie zdziwiła jakby okazało się, że to za sprawą Dęby i jego “ludzi” płaszczyk Armaniego poszedł się jeba… nom. 😑>︿<
Ta sprawa z podpaleniem samochodu oraz podbitym okiem Sandry też jest dziwna. I mogę powiedzieć teraz ze szczerym serduszkiem powiedzieć, że cieszę się, że odpuścił. A przede wszystkim, że przejrzał na oczy.😎
Gdy przeczytałam końcówkę to wszystko we mnie krzyczało: “Nie! Jak mogłaś tak skończyć!? Chcę jeszcze! ”, ale chyba o to chodzi we wszystkich rozdziałach/ opowiadaniach. Czytelnik ma chcieć więcej, dlatego przez kolejne tygodnie ( mam nadzieję, że jednak nie kilka (>.<) ), będę musiała czekać na dalsze losy bohaterów.😪
Zastanawiam się:
Czy jeśli Jurek zdecyduje się przeprosić Łukasza to będzie robił 500 podejść nim go przeprosi, czy jednak “jak szybko oderwany plaster” zrobi to szybko na spontana i nie myśląc za wiele, przeprosi za wszystko. 🤔🤔🤔
Może jakiś kiss na zażegnanie sporu.(* ̄3 ̄)╭😘 Lol to by było śmieszne, jakby Łukasz na złość go pocałował i “przypomniał” mu co się stało pamiętnej ( chociaż może nie w przypadku Jureczka-cukiereczka) nocy. Widzę ten szok! Ups … znowu mnie poniosło.
😅😅😅o(* ̄▽ ̄*)ブ
Na koniec zaznaczę, że po moim ostatnim zniknięciu postanowiłam, że pod kolejnym rozdziałem będę musiała dodać sensowny komentarz i nie ma bata. Ale jako studentka wiesz jacy my wszyscy jesteśmy ( no a przynajmniej większość). Chociaż przyznam bez bicia, że leniwa dupa ze mnie najzwyczajniej w świecie czasami jest.
Oczywiście nie mogę się doczekać następnego rozdziału i mam nadzieję, że ( jeżeli oczywiście pisanie tego opowiadania sprawia ci dużo zabawy i dobrze ci się pisze) będziesz przeciągać i nie zakończysz tego cudnego opowiadania za kilka rozdziałów.
Dziękuję za rozdział i dużo weny życzę.
Pozdrawiam😘😘😘
PS( ̄︶ ̄)↗ Nie mam morderczych planów!😈 Ale postanowiłam, że zamknę cię w piwnicy o chlebie i wodzie z laptopem byś ładnie nam rozdziały pisała, gdy znów postanowisz zniknąć na tak długo(¬‿¬) 🤣🤣🤣😂😂
Ach, widzę nie masz litości dla biednego Jureczka, nawet gdy on przechodził takie wewnętrzne katusze :D A biorąc pod uwagę, że tak to właśnie przeżywał to pewnie zrobi coś w kierunku, by trochę załagodzić sytuację i uciszyć wyrzuty sumienia.
UsuńAkcja z Dębą… Jest trochę niezrozumiała. Nie tylko dla Was, sam Jurek też wyraźnie nie ogarnia, ale spokojnie, przyjdzie moment, że wyłożę Wam to czarno na białym :D Chociaż czytanie waszych domysłów i spekulacji daje mi dużo radości. Wilk w owczej skórze? Że wilk to na pewno, ale co do tej owcy to chyba się nie zgodzę – wszak widać na pierwszy rzut oka, że Dęba nie jest miłą, niewinną istotką.
Odpuścił, bo zaczęło robić się naprawdę niebezpiecznie, a Jurek nie jest typem ryzykanta.
Ach, tajna broń autorów :D Chociaż, na swoją obronę, powiem, że jest dużo rozdziałów, których nie zakańczam w jakimś bardzo skrajnym momencie. Jako czytelnik sama nie bardzo za tym przepadam :’)
Co do Twoich rozmyślań: Jurek ogólnie nie jest zbyt dobry w przepraszaniu. Jego duma mu nie pozwala całkowicie przyznać się do błędu, więc zobaczymy, jak to będzie z tymi przeprosinami.
Jak tak powiedziałaś o tym kissie to też bym chciała xD Fajne by to było. W sensie pewnie traumatyczne dla Jureczka-cukiereczka, ale ja bym się dobrze bawiła xd Wy pewnie też.
Jako studentka wiem, jacy my wszyscy jesteśmy <3 Więc spokojnie, nie obrażam się (no chyba że za tę piwnicę ^^’ Jak już mnie zamykać to chociaż z jakimiś przyzwoitymi warunkami, inaczej byłabym strasznie niepocieszona XD) A co do leniwej dupy… To chciałabym powiedzieć, że ja też nią jestem, ale nie powiem, bo jeszcze mnie udusicie, że zamiast pisać to czasami się lenię. Czego oczywiście nie robię. Nie, nie.
Opowiadanie daje mi dużo radości, a Jureczkiem pisze mi się bardzo dobrze, tak samo jak postaciami pobocznymi, więc kwestia długości cały czas nie jest jasna :D To chyba pierwsze moje takie długie opowiadanie, którym jeszcze ani trochę się nie zmęczyłam <3
Dziękuję za taki piękny komentarz i również pozdrawiam :*
Dobrze ze Jurek ma tego Janka :) To naprawdę prawdziwy przyjaciel. Wyrwał go z tego stanu apatii. I w sumie dobrze powiedział - po prostu przeproś. Ale coś widzę, że Jerzy nie może się zebrać do tych przeprosin... A wystarczyłoby sms-a napisać... Może teraz, jak odpuścił w sprawie wyścigów, może udzieli mu się to na więcej spraw. Kręcę głową z niedowierzaniem jak sprytnie wyparł z umysłu to oskarżenie o homoseksualizm. Skupił się na tym jak skrzywdzil Łukasza - może to i dobrze bo jeszcze by się śmiertelnie obraził xd
OdpowiedzUsuńTo towarzystwo wyścigowe jest całkiem do kitu. A Alicja to już bije rekordy. To wygląda normalnie jakby się o coś założyła, że wyrwie Jurka. Ale Jureczek to twardy zawodnik, więc może sobie pomarzyć 😁 Stęskniłam się za nimi wszystkimi, obys miała czas i wenę przy pisaniu następnego rozdziału :) Pięknie dziękuję i pozdrawiam serdecznie 😘
Janek na pewno pomaga mu przetrwać te ostatnie, ciężkie dla niego miesiące. Gdyby nie on z Jureczkiem byłoby bardzo krucho. Jego rada też jest dobra - tylko, tak jak napisałam już wyżej, Jurek nie jest za dobry w przepraszaniu. Chciałby to zrobić, ale jednak coś go blokuje. A to coś to najpewniej jego własne ego, duma i prawdopodobnie strach, że jego przeprosiny nie zostaną przyjęte. Pewnie boi się, że Łukasz każe mu się wynosić.
UsuńJurek – mistrz wyparcia. Jego psychika naprawdę jest zadziwiająca :D Chociaż jest to jeden z powszechniejszych mechanizmów obronnych.
Faktycznie, trochę to tak wygląda :D Jest zaciekła jak nie wiem, ale niestety działa to tylko na jej niekorzyść. Jurek z pewnością nie popatrzy już na nią przychylnym okiem ;)
Dziękuję pięknie za komentarz, też życzę sobie więcej czasu, chociaż już wiem, że ten semestr nie będzie dla mnie łaskawy.
Ściskam mocno i pozdrawiam! <3
Co do ostatnich rozdziałów, to przewidywałam, że musi być jakaś grubsza drama, ale kłótnia Łukasza i Jurka mnie zabiła. To był oczywisty atak na na moje serducho. Po poprzednim rozdziale, to nawet myślałam, że może Jerzy nawet nie ma się co pokazywać w firmie, tylko od razu wypowiedzenie wysyłać XD Teraz chyba jednak obstawiam, że Łukasz go nie zwolni, ale będzie zimny i obojętny w stosunku do niego, co byłby dużo gorsze niż krzyki i wyzwiska. Ehh no nie wyobrażam sobie, żeby Jurek go nie przeprosił.Obaj powiedzieli za dużo, ale według mnie Jurek miał przewagę, zważywszy na okoliczności. W końcu takie słowa tam padły :< Zresztą widać, że w tej kwestii w ogóle nie panuje nad sobą. Zastanawia mnie czy on się tak zachowuje bo było to tłumienie swoich preferencji, wpływ matki, jakieś zdarzenie z przeszłości, czy dużo innych czynników razem. Próbuję go przeanalizować, więc mogą wyjść różne nietrafione koncepcje :) Jurek, to według mnie naprawdę mądry gość. No chyba, że snuje teorie spiskowe. No i raczej nie widzę aż tak dużego autorytetu u matki( ale akurat tamten rozdział słabo pamiętam, wiec mogę odnieść inne wrażenie) Jakoś próbuję chyba znaleźć wyjaśnienie, dlaczego przez większość czasu zachowuje się jak zwykły chujek xd W ogóle jego wypieranie się jest tak duże, że nie zdziwiłabym się, gdyby on przez całe życie nie zorientował się, że mogą pociągać go faceci. Szczególnie widać po kłótni z Łukaszem. Czego on nie zrobi, żeby zachować dumę :/
OdpowiedzUsuńCo do Janka, to zawsze pojawia się we właściwym czasie, więc, jak widać, jego supermoce nadal idealnie działają. W ogóle w tym rozdziale chyba sam się zfriendzonował, a zakładam, że raczej wolałby naszego Jurka zbałamucić, także przykro mi bro :(
Swoją drogą odpuszczenie prze Jurka tego wyścigu.. no biegnę przybić mu żółwika. Wreszcie. Jak sama jeżdżę, to widzę, że o wypadek bardzo łatwo i w każdym wyścigu miałam taki stres, że za chwilę będzie po Jurku. No a bardzo tego dupka lubię, więc byłoby szkoda. Bardzo :D Nie wiem tylko, czy nasza urocza grupka da mu się odciąć. Powróciła Alicja i widzę, że jest coraz gorsza, więc trzeba się jak najszybciej ewakuować. Szczególnie, że Dęba pewnie będzie chciał, żeby odpłacić mu się za przysługę. Zresztą gdyby Jurek nie miał tych informacji, to aż tak mocno nie wbiłby szpili Łukaszowi :< Oczywiście też ciekawią mnie relacje Janka z członkami "być może zorganizowanej grupy przestępczej, od której lepiej trzymać się z daleka", ale tego raczej dowiemy się później :)
Pozostaje mi życzyć dużo weny i oby studencki zapieprz trzymał się jak najdalej. Pozdrawiam cieplutko <3
UsuńZacznę od tego, że Twój komentarz, gdy tylko go przeczytałam, od razu poprawił mi humor i zrobił dzień ;) Za co bardzo dziękuję! Oczywiście nie chciałam dokonywać na Tobie żadnych ataków, niemniej cieszę się, że poprzedni rozdział wywołał takie emocje i nie było nudno. Natomiast jeżeli o wypowiedzenie chodzi… To mieliśmy już okazję zobaczyć jak Łukasz do nich podchodzi xD Oczywiście nie wiemy, jak by było w tym przypadku.
Słowa niestety padły bardzo mocne, przesadził jeden jak i drugi, ale zgadzam się, Jurek totalnie zawalił sprawę i jakby nie było pierwszy sprowokował Łukasza.
Analizuj Jurka ile chcesz. :D Wszystko co napisałaś miałoby sens, ale jak to z nim jest jeszcze nie zdradzę.
Na szczęście chociaż Janek umie jakoś rozgryźć Jurka i wie, jak sobie z nim radzić i jak się zachowywać w jego towarzystwie, by było dobrze. Więc jego supermoce jak najbardziej działają :)
A ten, wyścig się jeszcze nie skończył, wszystko może się zdarzyć… ;> Ale bardzo się cieszę, że w razie gdyby coś, to byłoby ci szkoda Jureczka. Mi też by go było szkoda :c
No i jakby nie było nic w przyrodzie nie ginie, więc jakoś gdzieś informacja o Łukaszu musiała się pojawić. Szkoda tylko, że w takiej sytuacji. Są też jednak plusy tej wiedzy – to głównie przez to Jurek trochę inaczej spojrzał na Nakoniecznego.
Szkoda, że tak dużo tekstu zajmuje opisywanie przeżyć samego Jurka, bo faktycznie i o Janku fajnie byłoby się dowiedzieć czegoś więcej. No ale to może kiedyś tam ;)
Jeszcze raz dziękuję za komentarz i również pozdrawiam! <3
Będzie coś w ten weekend? Sorry, że tak dopytuję, ale miałam fatalny tydzień a tylko Jurek może mi poprawić humor��
OdpowiedzUsuńNiestety nie było i nie jestem w stanie powiedzieć, czy będzie w ten. :(
UsuńNo i wybłagałam tego kaca. :D Cieszę się, że Jurek nie wyparł (a w tym akurat jest świetny) tego jakim chamem był dla naszego Łukaszka i oprzytomniał trochę. Myślę że przeprosiny nie będą łatwe, ja na miejscu Nakoniecznego nie chciałabym oglądać Jurka na oczy. Powiedzieli sobie zdecydowanie za dużo i miło, że nasz główny bohater nie widzi winy jedynie w swoim przełożonym.
OdpowiedzUsuńMam lekkie obawy, ale równocześnie ekscytuje mnie to, że tak wysoko ustawiłaś sobie poprzeczkę. Mam nadzieję, że Jureczek jednak trochę zmięknie i w końcu ją pokona, bo nie chciałabym żeby historia Jurka zakończyła się w takim samym momencie, jak gdy się zaczynała.
Co do kochanego Janka, no to jak zwykle jest kochany i niezastąpiony, ale co oczywiste, jego relacja z Gosem nie wzbudza we mnie aż tyle emocji. Uważam, że ma dobry wpływ na mężczyznę i to on może być kluczową postacią w jego przemianie (błagam niech ta nastąpi!).
Ulżyło mi strasznie, gdy przeczytałam że Jurek w końcu odpuścił. Te wyścigi których zdecydowanie nie popieram zaszły już zdecydowanie za daleko i w końcu musiałoby się coś stać. Uważam, że organizowanie czegoś takiego to idiotyzm. Stwarza zagrożenie nie tylko dla uczestników, ale i dla innych osób. Cieszę się więc, że Gos zdjął tę nogę z gazu. Mam również nadzieję, że ta rezygnacja przełoży się na inne sfery jego życia. Może odstawiając na bok swoje zaślepienie i ośli upór dostrzeże w końcu, że jego uprzedzenia są bezpodstawne i zrodzone tylko przez nienawiść jego matki.
Oczywiście wyczekuję ciągu dalszego i chciałabym w końcu zobaczyć scenę w której Jurek buntuje się przeciwko rodzicielce. Myślę, że to mógłby być potężny krok naprzód. ;)
Pozdrawiam
Kajna.
Kac co prawda był w planach już wcześniej, ale było mi dodatkowo miło spełnić Wasze oczekiwania :D I cóż, obawiam się, że faktycznie Jurek nie będzie miał teraz łatwo. Najpierw musi uporać się z przeprosinami, a później z reakcją Łukasza, a ta również może nie być dla niego najprzyjemniejsza. Niestety. Tak jak mówisz, dobrze, że przynajmniej jest świadomy jak bardzo zawalił sprawę. Myślę, że jakiś czas temu prawdopodobne by było zwalenie wszystkiego na Nakoniecznego.
UsuńKurczę, ja też mam obawy, bo czuję tę poprzeczkę nad sobą. Ale będę starała się jak najlepiej sprostać zadaniu :D
„Nie chciałabym żeby historia Jurka zakończyła się w takim samym momencie, jak gdy się zaczynała” To by było dopiero smutne…
Ogólnie wyścigi to jeden wielki idiotyzm, jedyny plus jaki miały to pozytywny wpływ na samopoczucie Jurka. Przez chwilę naprawdę mu coś dały – poczucie przynależności, dreszczyk emocji, którego nie doświadczał od dawna i obecność podobnych (przynajmniej jeżeli chodzi o zamiłowanie do jazdy) ludzi. Szkoda, że wszystko to musiało pójść w takim niekorzystnym dla niego kierunku. A może i dobrze, bo gdyby wszystko było tak cudownie jak na początku, to faktycznie Jurek mógłby skończyć rozpaćkany na jakimś drzewie niczym rozbity słoik dżemu. :c
Natomiast czy rezygnacja się jakoś przełoży? Możliwe. Oby tylko pozytywnie, bo odpadnie Jurkowi znaczna część ludzi, z którymi mógł wejść w jakąkolwiek interakcję, a jak wiemy osamotnienie nie jest dla niego czymś, co łatwo znosi.
Dziękuję bardzo za komentarz i również pozdrawiam! :)
Będzie coś w ten weekend ��?
OdpowiedzUsuńNaprawdę nie jestem w stanie jeszcze powiedzieć, kiedy pojawi się nowy rozdział. Przepraszam :C
UsuńHej :) Co tam u Jureczka? Tęsknię już 😍
OdpowiedzUsuńU Jurka to jeszcze nie wiem, ale mogę powiedzieć, że u mnie ostatnimi tygodniami było bardzo nieciekawie. Ale dzisiaj okazało się, że nie jest tak źle, jak mi się wydawało. Szkoda, że kiedy sytuacja życiowa trochę się uspokoiła, na studiach zrobił się istny sajgon - następne dwa tygodnie to zbiorowisko samych kolosów. Więc jeżeli chodzi o rozdział, wciąż jest w proszku. Nie miałam głowy do pisania, ani do nauki. A teraz niestety raczej skupię się na zaliczeniu wszystkiego w terminie... Więc wciąż nie jestem w stanie Wam powiedzieć, kiedy będzie nowy rozdział. Chciałabym Wam go sprezentować na święta, ale nie wiem, czy nawet to mi się uda. Może jakimś cudem wcześniej?
UsuńA jeżeli nie, to mam nadzieję, że nie obrazicie się za bardzo, jeżeli nowy rozdział pojawi się dopiero po nowym roku.
Dzięki,że jesteście, czekacie i tęsknicie. Ściskam mocno! <3
Och, to współczuję bardzo. Mam nadzieję że poradzisz sobie w szkole :) Prywatnie też Ci oczywiście życzę wszystkiego co najlepsze 😍 I czekam cierpliwie na Jureczka 😘
UsuńJesteś kochana, dziękuję <3
UsuńCześć!
OdpowiedzUsuńMuszę uczciwie przyznać, że poprzedni rozdział wpłynął na mnie o wiele bardziej, niż początkowo przypuszczałem. Już dawno nie spotkałem się z tak prostackim i chamskim zachowaniem, dlatego wciąż kotłują się we mnie sprzeczne emocje. Myślę więc, że nie będziesz zaskoczona, jeśli napiszę, że odczuwam niemałą satysfakcję na samą myśl o tym, jak gównianie Jurek się czuje. Zdaję sobie sprawę, że po takim stwierdzeniu wyszedłem na hipokrytę, ale nic na to nie poradzę. Nadal jestem zdania, że nie wypada cieszyć się z czyjegoś nieszczęścia, tyle że Jurek sam wpędził się do egzystencjalnego dołu, a ja nie zamierzam udawać, że mnie to smuci. Poza tym uważam, że i tak zbyt łagodnie go potraktowałaś. To Gos zaatakował Łukasza, to on wszystko spieprzył i to on stanowczo się zagalopował. Doceniam starania Janka i generalnie je rozumiem (w końcu chłopak żyje w niewiedzy), ale wolałbym, żeby tak bardzo nie litował się nad Jurkiem. Kto jak kto, ale akurat Gos na tę litość nie zasługuje (nie w tej chwili) - dlatego właśnie mam wrażenie, że byłaś dla niego zbyt łagodna.
Być może nie potrafię obiektywnie ocenić tego rozdziału, w każdym razie uważam, że na tę chwilę Jurek nie wyciągnął żadnych wniosków z tego, co się stało. On nadal myśli, że Łukasz jest co najmniej współwinny całej tej sytuacji, co więcej, znowu przemawia przez niego egoizm. Najpierw pomyślał: „Jak on mógł?” i „Jak on teraz spojrzy Łukaszowi w twarz?”, dopiero potem przypomniał sobie o Nakoniecznym. I tak, wiem, na jego miejscu prawdopodobnie każdy by się tak zachował, problem w tym, że Jurek niby żałuje swoich słów, a tak naprawdę nie może poradzić sobie z tym, jak on się czuje, a nie z tym, jak czuje się osoba, którą niezasłużenie zranił.
„To nie tak, że jego nie zabolały te słowa, bo zabolały i to do tego stopnia, że jego serce dalej nie chciało się uspokoić.” Znowu ja, ja i ja... No bo w sumie co go obchodzi fakt, że najpierw nazwał Łukasza dziwką, a potem stwierdził, że najchętniej wpakowałby mu kulkę w głowę. Przecież ważniejsze jest to, że Nakonieczny odważył się zarzucić mu homoseksualne skłonności. Rozumiem, że dla „homofoba” i zadeklarowanego heteryka może to być niemały szok, tyle że nie o to tutaj chodzi. Smutne jest to, że Jurek za wszelką cenę próbuje usprawiedliwić swoje zachowanie, nie myśląc zbyt wiele o tym, że jego słowa były o wiele bardziej krzywdzące. W przeciwieństwie do Łukasza, który ograniczył się do zwerbalizowania własnych obserwacji, Gos sięgnął po wyzwiska, szantaż i groźby.
„Bardzo chciałby znać także jego początek. Nie mówiąc już nic o tym, że zrobiłby dużo, żeby wiedzieć, gdzie Łukasz był teraz...” To może zamiast wyzywać Nakoniecznego od najgorszych, trzeba go było subtelnie pociągnąć za język? To raz, a dwa, wystarczyło zamknąć buzię na kłódkę i nie wyrzucać Łukasza z domu. Naprawdę nie wiem, co trzeba mieć w głowie, żeby najpierw się na kimś wyżyć, a potem „udawać”, że martwi się o tę osobę. W tym przypadku mamy albo do czynienia z rozdwojeniem jaźni, albo Jurek jest tak niestabilny psychicznie, że zupełnie nie kontroluje swoich emocji, słów, myśli i zachowań. Wystarczy przeczytać dwa kolejne akapity, by utwierdzić się w przekonaniu, że ten facet naprawdę ma nie po kolei w głowie.
„Jurek parsknął. Janek natomiast spojrzał na niego, jakby urwał się z kosmosu i wbił w niego uporczywe spojrzenie. Na nic mu się to nie zdało, Gos był za bardzo pogrążony we własnych myślach, by zwrócić na to uwagę.” Jak zwykle, przynajmniej w ostatnim czasie, Jurek jest tak bardzo zaabsorbowany sobą i swoimi problemami, że ma gdzieś innych i zupełnie nie przeszkadza mu to, że swoim zachowaniem smuci Janka. Nie mówię, że powinien tryskać entuzjazmem, tak jak nie twierdzę, że powinien udawać, że nic złego się nie stało. Mógłby jednak postarać się nie sprawiać przykrości kolejnym osobom. Wystarczająco namieszał już w swoim życiu.
UsuńW tym miejscu muszę się powtórzyć, bo kolejny fragment potwierdził to, o czym wcześniej pisałem - Jurek myśli wyłącznie o sobie. I o ile nie zawsze takie nastawienie jest niepożądane i niewłaściwe, o tyle w tej sytuacji stawia Gosa w bardzo złym świetle. To naprawdę smutne, że do Jurka nie dociera powaga sytuacji - to on wszystko spieprzył, więc na tę chwilę jego samopoczucie nie jest szczególnie istotne. „Gdyby to wszystko wyjaśnił może nie miałby takich wyrzutów sumienia i mógłby skoncentrować się na czymkolwiek innym.” Po pierwsze, Jurek powinien przestać się nad sobą użalać. Niech postawi sprawę jasno - byłem niesprawiedliwy, popełniłem błąd i niewłaściwie potraktowałem Łukasza, więc czas to naprawić. Po drugie, przez takie myślenie odnoszę wrażenie, że Jurek szczerze żałuje swojego zachowania, ale nie dlatego, że sprawił komuś przykrość, tylko dlatego, że on źle się z tym czuje.
„Wizja spojrzenia w twarz Nakoniecznemu była dla niego niczym osobisty koniec świata, na który nie był gotowy.” Po przeczytaniu tego fragmentu znowu zaczęło mi zajeżdżać patosem, choć nie powinno mnie to dziwić, skoro wielokrotnie zwracałem uwagę na to, że Jurkowi brakuje co najmniej jednej klepki. Więc... Gos naprawdę potrzebuje dobrego terapeuty, bo jego emocjonalny rollercoaster przestaje być śmieszny i irytujący, a staje się nieco przerażający.
„Jeśli mężczyzna znowu powie coś tak głupiego i go zdenerwuje, a on zareaguje tak samo?” Ponawiam pytanie, które (chyba) zadałem w poprzednim komentarzu: a czymże Łukasz go zdenerwował? Swoją „spontaniczną wizytą” w jego domu? Swoimi „ukrytymi” preferencjami seksualnymi? Już sam nie wiem, czy bliżej mi do śmiechu, czy do rzucania przedmiotami. Jurek, chłopie, weź się ogarnij!
„Jak inaczej bowiem miał zareagować na takie oszczerstwa i zniewagi?” No błagam... Nie chcę mi się już nawet na ten temat wypowiadać, bo musiałbym skopiować co najmniej połowę poprzedniego komentarza.
„Jurek natomiast poczuł, że nie ma on dzisiaj zbyt dużo samokontroli.” A kiedy miał? :D Bo moim zdaniem na pewno nie w ciągu ostatnich kilku rozdziałów.
„Patrząc na niego, Jurek jeszcze bardziej utwierdził się w przekonaniu, że sam powinien grać lepiej. Dzisiaj żadne emocje nie mogły zniszczyć jego samokontroli.” O jakiej samokontroli mówimy? :D Bo na razie w ogóle nie zanosi się na to, że Gos kiedykolwiek zacznie nad sobą panować.
Druga część rozdziału była dość przyjemną odskocznią od błahych problemów Jurka (dla mnie są to trywialne problemy, bo Gos sam je tworzy; wystarczyłoby, żeby lekko zluzował gacie i od razu żyłoby mu się lepiej), podtrzymuję jednak to, co napisałem w poprzednim komentarzu - wątek ten zupełnie przestał mnie interesować. Myślę, że bohaterowie wywodzący się ze środowiska ścigantów przewiną się jeszcze przez Twoje opowiadanie, i dobrze, wyścigi natomiast odejdą w niepamięć - też dobrze. Na koniec jeszcze raz podkreślę to, że w żaden sposób nie przyczyniłaś się do tego, że moje zainteresowanie nielegalnym hobby Jurka (i innych) nagle i nieoczekiwanie zmalało.
UsuńSwoją drogą, cieszę się, że Jurek zrezygnował. To pierwsza racjonalna decyzja, którą podjął w ostatnim czasie. Fajnie było na początku, teraz jednak zrobiło się zbyt niebezpiecznie, by opłacało się w tym uczestniczyć. W końcu istnieje wiele innych sposobów, by zapewnić sobie dodatkową dawkę adrenaliny, prawda?
Na koniec chciałbym wspomnieć o czymś, co powinno sprawić Ci przyjemność - przeczytałem także kolejny rozdział i na tę chwilę nie zanosi się na to, że będę jeździć po Jurku. Piszę o tym w tym miejscu, bo zdaję sobie sprawę, że w poprzednim komentarzu (w tym w zasadzie trochę też) nieco wyolbrzymiłem niektóre ze swoich rekcji. Generalnie podtrzymuję to, co napisałem, ale przy okazji kolejnego komentarza postaram się wskazać, kiedy dałem się ponieść emocjom (o ile nie zapomnę). Zrobiłbym to teraz, ale jest już zbyt późno, a ja spałem niecałe dwie godziny.
Pozdrawiam!