poniedziałek, 14 października 2019

Zostań o poranku: Rozdział 23



Rozdział 23: Zbyt wiele
Informacja ta dochodziła do niego powoli, wprawiając go w coraz większą zadumę. Potrzebował chwili, by przeanalizować sytuację, by przemyśleć to wszystko, a im dłużej myślał, trwając w zawieszaniu, tym bardziej sprzeczne emocje w nim szalały.
Cieszył się.
I był przerażony.
Uśmiech, który powoli miał wykwitnąć na jego twarzy, przykryło zasępienie. Potem znowu poczuł, że chce się uśmiechnąć i równie szybko wróciła do niego początkowa dezorientacja. Dlatego też trwał w bezruchu, a żaden mięsień jego twarzy nawet nie drgnął.
Był bombardowany uczuciami, wspomnieniami i słowami, których ostatnio był świadkiem. Huragan w jego głowie wzmagał się, żołądek zacisnął w supeł, a brwi zmarszczyły się. Była to jego pierwsza reakcja, która wywołała za sobą lawinę następnych; Jurek pobladł, palce splótł nerwowo pod stolikiem, z tyłu potylicy i na karku poczuł gorące, nieprzyjemne dreszcze. Jakby się bał. Bał się, ale wciąż gdzieś po drugiej stronie własnej głowy czuł radość.
Ta idealna para w końcu rozpadła się na dwie, oddzielne połówki! Coś co wydawało się całością, niczym jebana pomarańcza, rozłamało się! Czy było to aż takie dziwne? Kiedy patrzyło się na taką pomarańczę pierwsze co rzucało się w oczy to gruba skóra. To ona spalała cały środek. Środek, który po odkryciu był podatny na zranienia. Wystarczyło tylko nacisnąć, a już pękał. Wcale nie stanowił nierozłącznej całości.
Z nimi było tak samo.

Mimo że wszystkim wydawało się, że są oni z pozoru nierozłączni… to jednak otoczka została zdjęta, coś co utrzymywało ich w ryzach zniknęło, a teraz byli odkryci i podatni na zranienia. Z tej dwójki jednak tylko jedna osoba interesowała Jurka. A kiedy myślał on, w jakim stanie może znajdować się Nakonieczny, radość odchodziła.
Strach zaczął rozprzestrzeniać się po jego wnętrzu, zabierając miejsce satysfakcji.
Drżące usta Łukasza, jego ostatnie zachowanie, spuszczony wzrok… Wszystko to pojawiło się ponownie pod powiekami Jurka i coś ścisnęło go za gardło. Kiedy pomyślał jak może czuć się mężczyzna, miał ochotę odnaleźć go choćby teraz, przeprosić za to jakim dupkiem był i pomóc jakoś stanąć mu na nogi. Albo podeprzeć, żeby te nogi się pod nim nie ugięły.
– Nic nie powiesz? – Dotarło do niego jakby z oddali. Uniósł głowę, napotykając na drodze wzrok Małgosi. 
– Jeszcze nie wiem, co mam o tym myśleć. – Potarł palcami skronie.
Czuł ucisk w klatce piersiowej. Przed oczami zobaczył Marcina, który pochylał się nad Łukaszem, obejmując go za szyję i nie mógł uwierzyć, że to już była przeszłość. W końcu jeszcze tak niedawno wydawali się tacy szczęśliwi…
Ale czy na pewno? Kiedy o tym myślał, dochodził do wniosku, że Łukasz chyba taki nie był. Na tamtej imprezie Jurek widział to jak na dłoni.  
Wzdychając, odwrócił głowę i rozejrzał się po wszystkich zgromadzonych ludziach. Niestety, nie znalazł tam ani Marcina ani Łukasza.
– A ty… Powiedziałaś, że dowiedziałaś się już wczoraj?
– Tak. Przez Dorotę. Wiedziałam, że coś jest na rzeczy. – Jurek skinął z wolna głową.
Nie dziwiło go to, Dorota wydawała się przyjaciółką Marcina, możliwe więc, że Słowiński sam jej powiedział a ona rozgadała to dalej. Prawdę powiedziawszy, wyglądała na taką, która mogłaby tak zrobić.
– Trochę nie mogę sobie tego wyobrazić – westchnęła kobieta, na co Jurek jej przytaknął. On też czuł się dziwnie z nową informacją i jeszcze trudno było mu ją przyswoić. – W końcu, co będzie z firmą…?
Pytanie to wydawało się zawisnąć w powietrzu i nie dawało spokoju wszystkim tym, którzy zdawali sobie sprawę z obecnej sytuacji. A że plotki rozprzestrzeniały się niczym świeże bułeczki, pod koniec zmiany wiedzieli już prawie wszyscy. I każdy czekał.
Jurek także, chociaż nie spodziewał się, że dostanie szybko odpowiedzi. Łukasz z Marcinem wyparowali i więcej Jurek ich nie widział. Porozmawiał za to z Jeremim, tak jak sobie obiecał. Postarał się przy tym nie być aż taki „straszny”, co chyba wyszło dziwnie, bo chłopak coraz wbijał w niego niedowierzające spojrzenie, jakby stał przed nim całkiem inny człowiek. Swobodny ton Jurka zamiast go relaksować, wywoływał w nim jeszcze większy niepokój, bo mimo że Gos nie był względem niego  nigdy aż taki okropny, zazwyczaj zachowywał ogromny dystans.
Mimo tego było lepiej. Oczywiście tylko z Jeremim, bo poza tym wszystko wydawało się sypać.
Jurek już dwie godziny siedział w domu z kubkiem kawy w rękach i rozmyślał. Gdzieś tam z tyłu głowy było mu głupio, że co jakiś czas zadowolenie do niego wracało, ale po prostu wracało i nic nie mógł z tym zrobić. Niewiele mógł poradzić na własne uczucia, mimo że czuł się przez to najzwyklejszym chujem. Wiąż przecież pamiętał jak on przeżył rozstanie z narzeczoną, jaki załamany był…
A teraz być może Łukasz przeżywał to samo.
Ale czy na pewno? Ich sytuacje różniły się diametralnie. W końcu Łukasz i Marcin nie mogli się po prostu rozstać. Wciąż łączyła ich firma. I chyba to było najgorsze.
To było jak powolne odrywanie plastra. Przez cały czas boli jak cholera, a końca nawet nie widać. Zdecydowanie lepiej by było, gdyby mogli się po prostu odciąć, pójść swoją drogą… Ale nie mogli. Jeszcze nie teraz.
Jak długo zajmie im cała papierologia i załatwienie wszystkich spraw? Bo przecież będą musieli to jakoś załatwić. Jurek nie wyobrażał sobie, by mogli oni dalej prowadzić firmę, jak gdyby nigdy nic, a przecież będą do tego zmuszeni, przynajmniej przez jakiś czas.
Z ulgą przyjął dźwięk pukania do drzwi. Poderwał się od razu, pozwalając sobie na chwilę wytchnienia od ciągłych rozmyślań. Widok Janka w progu poprawił mu humor.
– Patrz, twój ulubiony współlokator! – wyszczerzył się, wskazując na swoją klatkę piersiową palcem.
– Jedyny współlokator – poprawił go Jurek z wrednym uśmieszkiem. Janek również się uśmiechnął, nie biorąc sobie tego przytyku do siebie. Zresztą już kiedyś o tym rozmawiali.
– Mogę? – zapytał, wychylając się przez próg. Musiał przyjść prosto z dworu, bo miał jeszcze zaróżowione z zimna poliki i nos. Jurek wpuścił go bez sprzeciwów. Uwielbiał ich zwyczajowe posiedzenia u niego w salonie.
Kiedy jednak siedli, szybko zdał sobie sprawę, że Janek jest jakiś nieswój. Siedział spięty i wyprostowany, zamiast półleżeć, jak to miał w zwyczaju, a palcami jednej dłoni uderzał o wierzch drugiej w szybkim tempie.
Jurek zresztą również nie był najbardziej rozluźnionym człowiekiem na świecie – nie mógł zapomnieć o tym, czego się dzisiaj dowiedział, a i postawa chłopaka mu tego nie ułatwiała.
– Hej, Jurek… – Na szczęście Gos nie musiał czekać długo na wyjaśnienia. – Rozmawiałeś ostatnio z Dębą? – zapytał, wbijając w niego pytające spojrzenie.
– Nie. Nie dawał znaku życia odkąd widzieliśmy go ostatnim razem – odpowiedział, marszcząc brwi. Przez wszystkie ostatnie wydarzenia najzwyczajniej zapomniał o Dębie. Miał w końcu tyle na głowie, a facet nie zrobił absolutnie nic, by zmienić ten stan rzeczy. – Czemu pytasz? Odzywał się?
– Nie, ale rozmawiałem z Sandrą. Wspominała, że napięta atmosfera coś u nich, ale że niedługo powinno ruszyć to do przodu i że najpewniej Dęba się odezwie – mruknął, nie wyglądając na najszczęśliwszego.
Jurek natomiast myślał przez chwilę, po czym wzruszył ramionami.
– Poczekamy, zobaczymy – mruknął, zastanawiając się, co mogła oznaczać ta „napięta atmosfera”. – Sandra mówiła coś więcej?
– Nie bardzo – odparł, zatapiając się w fotelu. Wychodziło na to, że ciążyła mu niewiedza, czy Daniel nie chciał przypadkiem go wykluczyć, odzywając się jedynie do Gosa, a do niego nie. – Jedynie że mają jakieś problemy i dlatego wszystko się tak przeciąga.
Przeciągało się, Jurek nawet nie ukrywał, że był poirytowany brakiem jakichkolwiek informacji, wydawało mu się, że nawet już przestał czuć ekscytację związaną z prowadzoną przez Dębę działalnością, ale kiedy ten napisał do niego dwie godziny później od razu się ożywił. Najwyraźniej jeszcze nie do końca było mu to obojętne.
– W poniedziałek o dwudziestej tam gdzie ostatnio – przeczytał. – Nie wysilił się za bardzo – prychnął, lustrując treść wiadomości.
– Mi wysłał to samo. Pewnie wkleja to do wszystkich. – Janek uśmiechnął się wymownie, przekręcając oczami.
Jurek westchnął ciężko. Chwila ekscytacji minęła. Gos bowiem spodziewał się, że może jednak dostanie bardziej spersonalizowanego SMS-a, może Daniel wyjaśni mu cokolwiek, ale… Ale właściwie dlaczego miałby? Ostatnio Jurek nie wydawał się dla niego istotny, przeciwnie. Dęba potraktował go niemalże jak powietrze, więc Gos nie miał powodów, by spodziewać się innego traktowania.
– Więc… Poniedziałek – mruknął jakby od niechcenia.
– Na to wychodzi – potaknął Czyżewski, przyglądając się emocjom na twarzy mężczyzny. – Przynajmniej ma być dobra pogoda – spróbował go pocieszyć i zarazić swoim promiennym uśmiechem, ale nie bardzo mu to wyszło.
Jurek nie był dzisiaj w nastroju do uśmiechania się.
Jutro również nie był. Dzień przywitał go zimnem i szarością, a także brakiem prądu przez jakąś awarię. To był wystarczający powód, by Jurek doszedł do wniosku, że był to zły znak i że ten dzień najpewniej nie przyniesie mu niczego dobrego. Nie pomylił się.
W pracy kilka razy miał okazję zobaczyć Łukasza, ale jego widok przyprawiał go o ucisk w żołądku. Mężczyzna był blady jak ściana, a fiolet odznaczał się pod jego oczami wyraźnie. Nie mówiąc już nic o tym, że te oczy, które były jego prywatną wizytówką, teraz były przekrwione i przysłonięte przez ciężkie powieki.
Nakonieczny pewnie wcale nie sypiał.
Na dodatek był zabiegany. Jurek widział to jak na dłoni i miał tylko nadzieję, że Łukaszowi jakoś udaje się wiązać koniec z końcem. Nie wiedział tylko, kiedy zaczęło mu tak zależeć na jego dobrym samopoczuciu, by wykrzywiona w smutku twarz działała na niego jak płachta na byka. Chodził cały czas poddenerwowany i tylko dopytywał się Małgosi, czy przypadkiem nie dowiedziała się czegoś więcej. Dopytywał nawet Jeremiego, czy nie wyminął się gdzieś z Łukaszem i nie zauważył czegoś podejrzanego. Samemu natomiast czuł się jakby miał wbudowany w głowie monitoring razem z namiarem na swojego szefa.
Szef jednak, w przeciwieństwie do Jurka, nie miał ochoty na konfrontacje. Gdy widział Gosa jego wzrok stawał się jeszcze bardziej mętny, by po chwili wbić się gdzieś w ścianę czy w podłogę.
Jurek to rozumiał, dlatego nie naciskał. I chociaż chciał porozmawiać z Nakoniecznym nie zamierzał przekładać własnych zachcianek nad te jego. Facet potrzebował chwili, by wszystko sobie poukładać w głowie i by stanąć na nogi, a Jurek, zwłaszcza biorąc pod uwagę ich przeszłość, nie był najlepszą osobą, by mu w tym pomóc.
Na dodatek zamiast poprawić sytuację, mógłby tylko wszystko pogorszyć. W końcu wspieranie po rozstaniu było jeszcze wykonalne, ale wspieranie po rozstaniu mężczyzny z mężczyzną? Po chwili zastanowienia Jurek potrząsnął głową i doszedł do wniosku, że jednak nie było to zadanie dla niego.
Znowu obudziło się w nim zadowolenie. Zadowolenie z tego, że Łukasz w końcu będzie normalniejszy. Może trochę się opanuje, pomyśli nad sobą i zaprzestanie dewiacji? Będzie bardziej jak zwykły, porządny mężczyzna? Może to po prostu Marcin tak bardzo zamieszał mu w głowie, a teraz, kiedy go nie będzie, być może coś się zmieni.
Przez cały dzień nie zmieniło się jednak to, że Nakonieczny nie chciał z nim rozmawiać. Jurek więc robił swoje, nie chcąc dokładać mu problemów w postaci niewykonanych w terminie projektów. Szczerze powiedziawszy, trochę się o to martwił, bo przez ostatni tydzień nie był zbyt produktywny, postanowił więc wziąć robotę do domu. Na szczęście, co Jurek sprawdził od razu po przyjściu, prąd już działał, więc przygotował laptopa, w między czasie podgrzewając obiad z cateringu w piekarniku.
Tak upłynął mu wieczór. Wymienił też kilka wiadomości z Jankiem, który był na taksówkach i miał wrócić bardzo późno, ale nie chciał mu przeszkadzać. Na dodatek bał się, że Czyżewski mógł odpisywać podczas siedzenia za kółkiem, więc wolał nie przyczyniać się do ewentualnych wypadków.
W łóżku leżał już od godziny i nie mógł zasnąć. Natrętne myśli nie chciały mu dać spokoju. Tym razem jednak nie chodziło o Łukasza. Tym razem znowu chodziło o niego i o to, że był sam. Leżał w pustym łóżku, w wielkim mieszkaniu, w którym panowała tak niezmącona cisza, że każdy jeden odgłos z ulicy przyprawiał o dreszcze.
Myślał o tym, kiedy ostatnio miał okazje być z kimś. Wtedy… W hotelu? Z kobietą, której imienia nie pamiętał, nie mówiąc już nic o jej twarzy? Kiedy to było?
Nie mógł sobie przypomnieć.
Wiedział tylko, że teraz jest sam i mu to doskwierało. Niczym drzazga pod paznokciem, kuła go i kuła, wbijając się coraz głębiej, przebijając przez skórę i płynąc wraz z krwią aż do serca.
Zacisnął powieki, wyrzucając z głowy to wyobrażenie.
Wcale go nic nie kuło, nie bolało i nie było tak źle. Jego ciało nie miało podstaw, by być takie spięte. Leżał we własnym domu, w wygodnym łóżku, miał samochód o jakim większość mogła tylko pomarzyć, miał wiedzę i umiejętności warte pozazdroszczenia… Dlaczego więc był taki nieszczęśliwy?
Nie, nie.
Przecież wszystko było w porządku. Wcale nie pomyślał, że był nieszczęśliwy, bo nie był. Ma wszystko, czego chciał. A gdyby tego nie miał, mógłby to sobie kupić w jednej chwili. Co z tego, że mu czegoś brakowało? Przecież zawsze wszystkim brakuje. To jeszcze nie był powód, żeby być nieszczęśliwym. Gdyby był chory, albo biedny… Wtedy miałoby to większy sen.
Przekręcił się na drugi bok. Serce biło mu nienaturalnie szybko, a w gardle czuł suchość.
Wcale tak nie myślał. Chciałby, ale tak nie myślał.
Poczucie beznadziejności sprawiało, że ciężko mu było oddychać. Był tylko on i ta pustka; wolna przestrzeń, której nikt nie wypełniał. Jak wiele przeżył takich nocy, jak ta? Jak wiele myśli podobnych do tych przepływało mu przez głowę każdej samotnej nocy?
Zbyt wiele.
Nie chciał już ich. Chciałby po prostu zasnąć, bez myślenia jak dobrze byłoby mieć kogoś obok. Może jemu po prostu nikt nie był pisany? Być może miał zapisane w kartach by być samotnym? Może to miało być jego przekleństwo za to, jaki był wcześniej?
Zasnął.
Następnego dnia o tej porze, po tym jak pozałatwiał wszystkie bieżące sprawy, popracował i wysprzątał mieszkanie, udał się do swojego ulubionego klubu. Nie chciał powtórki z wczorajszej nocy, musiał czymś zająć myśli. A czy był na to jakiś lepszy sposób niż wyjście do ludzi, którzy w choć małym stopniu byli do niego podobni? Na pewno łączył ich klimat i muzyka. Do przygaszonego, żółtego światła i szklanki Whisky w ręce pasował ciężki, chrapliwy w niektórych momentach głos wokalistki, której śpiew zaszczycał ich z głośników.
Wszyscy zgromadzeni wydawali się odprężeni. Rozmowy były ciche i toczyły się między nieznajomymi. Jurek uwielbiał to w tym miejscu. Mógł tutaj przyjść sam i nie czuł się wykluczony. Co raz ktoś szukał tu partnera. Nie tylko na noce, chociaż to akurat mieściło się w kręgu zainteresowań Gosa, ale także do rozmów i miło spędzonego czasu przy bluesie, alkoholu, a czasami i przy cygarze.   
Jurek nie miał problemu ze znalezieniem sobie wybranki. Rozmowy szły mu gładko, nigdy nie wstydził się ich zacząć, a i skończyć wiedział jak.
Pasował do tego miejsca. Nawet jego uroda wpisywała się w klimat. Jurek miał w sobie coś niedzisiejszego i chociaż uważał siebie za całkowicie przeciętnego, przyciągał uwagę. Może to za sprawą drogich ubrań i sposobu w jaki je nosił, a może to jego chłodne spojrzenie zwracało uwagę, albo zawsze starannie zaczesane włosy. Być może elokwencja i wiedza, którą posiadał.
Cokolwiek by to nie było, Jurek właśnie siedział w towarzystwie jednej pani i rozmawiał z nią cicho, zajmując stolik przy oknie. Pani szybko okazała się Weroniką, a Weronika bardzo szybko wyraziła zainteresowanie, by lepiej poznać towarzysza. Rozmowa kleiła się, chociaż Jurek skłamałby gdyby powiedział, że stracił dla niej głowę.
Właściwie to było wręcz przeciwnie.
Pomimo wpatrzonych w niego niczym w obrazek jasnych oczu, miał w sobie blokadę, której nie potrafił przeskoczyć. O co mu chodziło? Przecież chciał kogoś, by w nocy nie czuć się obezwładnionym pustką, którą miałby wokół siebie. Chciał kogoś, by poczuć odrobinę ciepła…
Chciał kogoś. Ale nie na chwilę. Nie na jedną noc.
Co on znowu wyprawiał? Czy już zapomniał, że chwila zapomnienia jest nic nie warta w porównaniu do bólu, jaki przychodzi o poranku? Jak długo jeszcze będzie się łudził i dawał złapać w tę samą pułapkę zanim w końcu go to złamie?
Drgnął. Weronika właśnie położyła mu dłoń na przedramieniu i zacisnęła na nim palce, a on poczuł jak w żołądku wszystko mu się przewraca. Odsunął się gwałtownie, mając wrażenie, że panika zaczyna przejmować nad nim kontrole. Rozkołatane serce obijało mu się po klatce piersiowej, a palce drżały, kiedy łapał za swój płaszcz. Chyba wyrzucił z siebie jakieś łamane przeprosiny, ale nie wiedział, co dokładnie opuściło jego usta, kiedy niemalże biegiem opuszczał lokal.
Wiedział tylko, że więcej tego nie zniesie. Czuł się jak pięciolatek, który błądził po omacku w ciemności. Miał w sobie tyle sprzeczności. Tyle chęci i obaw zarazem.
Może to była ona? Może Weronika by została? Może powinien spróbować?
Ale czy on chciał Weroniki?
Nie chciał, nie chciał, nie chciał.  
Ale może by zechciał, gdyby dał jej szanse? Dlaczego uciekł? Dlaczego chcąc czegoś stałego szukał pocieszenia w jednonocnych spotkaniach? Przecież wiedział, że to nie działa w ten sposób! Że żeby zbudować z kimś trwały związek nie można zaczynać od seksu. Dlaczego wiec nie próbował zrobić tego we „właściwy” sposób?
Przez Izę?
Potrząsnął głową. Nie chciał teraz o niej myśleć. Zresztą ona była przeszłością, tak jak wiele innych osób i sytuacji w jego życiu. Lepiej więc będzie jeżeli przeszłość zostanie w przeszłości.
Błądząc tak myślami, Jurek żwawym krokiem kierował się w stronę domu. Potrzebował chłodnego powietrza, by otrzeźwić umysł, dlatego nie zamierzał zamawiać taksówki. Może jeżeli porządnie zmarznie coś w końcu kliknie mu w głowie i da mu jakieś odpowiedzi, żeby już tak nie błądził.
 W tej chwili był zbyt zamyślony, by kwestionować swoje postanowienie. Niestety, dopiero kiedy usłyszał głośną, popową muzykę przypomniał sobie dlaczego tak rzadko przemierzał tę trasę pieszo.
Uniósł głowę, chociaż doskonale wiedział, jaki widok miał go zastać po prawej stronie chodnika. Coś jednak kazało mu spojrzeć na tę bandę dziwaków, którzy oblegali równie dziwaczny klub, oblepiony różowymi neonami. Wpatrywał się w szyld przez dłuższą chwilę, zwalniając kroku. Muzyka była tak głośna, że Jurek z ulgą skupił się na niej, a nie na własnych myślach.
Klub gejowski, pod którym wysadził go Janek, gdy się poznali, nie wyglądał szczególnie inaczej od reszty zabudowań w okolicy. Ot, zwykły budynek, dość stary, którego jedyną ozdoba były neony.
A pod neonami… Mężczyźni. Jurek zerknął na nich przelotnie i odwrócił wzrok. Ręce zacisnął w pięści, by dać upust zdenerwowaniu i obrzydzeniu, które poczuł, gdy tylko na nich spojrzał. Oni wszyscy, choć różnorodni, wszyscy byli obrzydliwi. Aż zbierało się na wymioty.
Gos wbił spojrzenie w chodnik, idąc szybkim krokiem dalej. Wtedy jednak przed oczami dostrzegł coś dziwnego. Błysk obrazu, na który przed chwilą patrzył. Wszyscy ci mężczyźni… Może ośmiu? Ustawieni dwójkami, rozmawiający ze sobą… całujący się…
I znajome, falowane włosy, które jako jedyne wystawały zza jakiegoś faceta stojącego tyłem do Jurka.
Gos stanął jak wryty.
Przez sekundę analizował obraz nim odwrócił się gwałtownie, wbijając wściekłe spojrzenie w tego mężczyznę, który zasłonił mu jedyny warty uwagi widok w całym tym burdelu. Teraz na szczęście, kiedy Gos zmienił położenie już widział dokładnie.
Nakonieczny stał pod ścianą, a jego gęste, falowane włosy wystawały spod kaptura czarnej bluzy. Chociaż może stał to zbyt dużo powiedziane. Raczej był przyciskany do budynku przez jakiegoś faceta, który sunął ręką wzdłuż jego ramienia, a nogą… Nogą bezwstydnie ulokował się między jego udami.
W Jurku się zagotowało. Wściekłość przysłoniła mu wszystko inne, barwiąc świat na czerwono; na kolor krwi, która zaraz się poleje z pyska tego faceta. Niech no on tylko przesunie tę cholerną rękę o centymetr...!
Przesunął.
Jurek z wściekłym sapnięciem ruszył do przodu, nie zastanawiając się nad tym, że właśnie szarżował pod klub gejowski z zamiarem sprana nieznajomego pedała, który miał czelność położyć łapska na Łukaszu.
Łukaszu, którego ręce bezwładnie zwisały wzdłuż ciała! Nie broniły się, nie odpychały natręta, nie uderzały w proteście…!
Dobrze, że Jurek był w pobliżu, żeby samemu go odepchnąć.
Już miał go złapać za ramię, by odciągnąć go gwałtownie, kiedy to facet, kierowany przeczuciem, odwrócił głowę, napotykając spojrzeniem spojrzenie rozwścieczonego Gosa. Zamrugał, ale wciąż nie odsunął się od Nakoniecznego ani o milimetr. Jedynie spojrzał na Jurka oceniająco, po czym uśmiechnął się obleśnie.
– A ty co? Piszesz się na trójkącik? – zarechotał wyraźnie ucieszony, nie wiedząc, że Jurek jest na granicy samokontroli i zaraz może zrobić się bardzo nieprzyjemny.
– Zabieraj łapska – udało mu się odpowiedzieć, ignorując tę obrzydliwą sugestię.
– Mam je położyć na ciebie? –  rechotał dalej, ale jedyne co zrobił, to docisnął Łukasza mocniej do ściany. Wyglądał jak prostak. Miał na sobie czarną, pikowaną kurtkę i szerokie dresy, na dodatek był łysy.
Jurek zacisnął pięści, po czym spojrzał na Nakoniecznego. Przeraził się widząc jego nieobecne spojrzenie, które balansowało gdzieś pomiędzy Dresem a nim.
– Powtarzam po raz ostatni. Zabieraj od niego te wstrętne łapy – warknął, używając najostrzejszego tonu.
Dres spojrzał mu wyzywająco w oczy, po czym w jednej chwili oderwał od Nakoniecznego dłonie.
– Widzisz? Zero rąk – zaśmiał się, by następnie podsunąć znacznie nogę do góry.
Łukasz warknął.
Jurek natomiast już nie czekał. Coś co wcześniej go blokowało puściło hamulce. W przeciągu milisekund zamachnął się, wymierzając pięścią w policzek faceta i uderzył go z taką siłę, że ten aż się przekręcił.
Łukasz osunął się na nogach do ziemi, a Jurek nie mógł go złapać, bo Dres już szykował się, żeby mu oddać. Gosowi chyba tylko cudem udało się uniknąć jego ciosu… A potem jacyś dwaj faceci zjawili się nie wiadomo skąd i przytrzymali łysego.
– Hej, hej! Spokojnie – krzyknął któryś, ciągnąc go za ręce do tyłu. Ten jednak nie chciał poddać się tak łatwo.
– Ty jebany… – warczał, podczas gdy z jego wargi sączyła się rzadka krew. – Pierdolony chuju. Dorwę cię, kurwa, słyszysz? – Wyrywał się, patrząc Gosowi prosto w oczy.
Jurek wyprostował się, posyłając facetowi pogardliwe spojrzenie. Uznał, że takie zlekceważenie zaboli go najbardziej. A ból był jedynym czego Gos mu życzył.
– Wystarczy już! – Upomniał Łysego drugi mężczyzna, kiedy ten zamachnął się, by uciec od uścisku. Ci na szczęście trzymali go pewnie, nie dając mu takiej szansy. Wokół nich zebrała się grupka gapiów, bardziej chłopców niż mężczyzn, którzy nie wyglądali jakby mogli cokolwiek wskórać i jedynie patrzyli na nich odrobinę zamglonymi, przyćmionymi alkoholem spojrzeniami.
– A na przyszłość lepiej pilnuj swojego kochasia! – Wrzeszczał, podczas gdy Jurek właśnie pochylił się nad Nakoniecznym i złapał go za ręce, by pomóc mu wstać. – Pilnuj go, bo może jeszcze przyjdzie mi na niego ochota! – kontynuował wściekle, ale już się nie wyrywał. Jurek poczuł jak przechodzą mu wzdłuż pleców nieprzyjemne, lodowate dreszcze, kiedy myślał o tym, że Łukasz może jeszcze kiedyś natknąć się na tego faceta.
Podniósł go. Nie miał zamiaru więcej wdawać się w dyskusję z tamtym człowiekiem. Zamiast tego ostry wzrok skupił na Łukaszu, który, jak szybko się Gos przekonał, nie był w stanie stać samodzielnie. Podtrzymywał go więc żeby nie upadł, po czym, gdy Dres został już zaciągnięty do środka, zaczął go prowadzić.
Serce biło mu jak dzwon, a palce odrobine mu drżały. Z dezorientacji, z obrzydzenia i strachu o tego przeklętego Nakoniecznego, który był tak pijany, że nie mógł ustać na nogach; który był tak pijany, że pozwalał by dotykał go jakiś…! Jakiś obrzydliwy, agresywny imbecyl! A na dodatek teraz wtulił głowę w szyję Jurka, pocierając nosem jego skórę, a dłonie oparł na jego klatce piersiowej, przytulając się do niego.
Gos skamieniał, a wszystkie jego wnętrzności zawiązały się w supeł. Odetchnął drżąco. Świszczący oddech wydobył się z jego płuc, a serce, które już wcześniej biło w szaleńczym tempie, teraz niemalże podchodziło mu do gardła, wiążąc mu głos.
Powinien się uspokoić. Spojrzał w dół na wystające spod kaptura włosy, które łaskotały go w brodę i poczuł, że wszystko jest nie tak. Pomyślał o tym, jak wyglądało to z boku; właśnie stał pod gejowskim klubem z facetem przyklejonym do niego całym ciałem…
Obrzydziło go to wyobrażenie.
Właśnie, wyobrażenie, nic innego, bo Nakonieczny od dłuższego czasu nie wydawał mu się ani trochę obrzydliwy. Jego dzisiejsze zachowanie – owszem, ale nie on sam, a już na pewno nie kiedy był taki bezbronny.
Jurek nawet nie walczył ze sobą długo, by objąć jego bok. Musiał to zrobić, żeby go podprowadzić. A to, że Nakonieczny również przesunął leniwie rękę na jego plecy nie ułatwiało sytuacji. Stali bowiem do siebie przytuleni, co wydawało się pasować Łukaszowi i bardzo nie odpowiadało Gosowi, który był coraz bardziej przerażony sytuacją.
Ciało miał tak napięte, że gdyby ktoś go właśnie uderzył to chyba nawet by nie poczuł. Nie miał natomiast problemu z wychwyceniem delikatnego, powolnego ruchu dłoni na własnych plecach i ciepłego oddechu na szyi, takiego spokojnego i miarowego, jakby Łukasz był całkowicie zrelaksowany.
Jurek prychnął.
Jak Nakonieczny w ogóle śmiał być taki, kiedy Jurek był na pograniczu zawału? Kiedy usta miał ściśnięte, a jego myśli szalały, natomiast dłonie chciały odepchnąć intruza, kiedy myślał o nim jak o mężczyźnie i chciały podtrzymywać go, dając mu oparcie, kiedy myślał, że to nie jakiś tam mężczyzna, a Łukasz.
– Musimy iść. – Zduszony szept wydobył się z jego ust tuż przy włosach Nakoniecznego.
Ten po dłuższej chwili pokiwał głową, pocierając nosem o skórę Jurka i doprowadzając go tym samym na skraj opanowania, ale potulnie dał się prowadzić w stronę ulicy.
Kiedy odeszli kawałek od klubu, Jurek poczuł się pewniej. Wiedział już, że nie przyciąga spojrzeń gapiów i łatwiej było mu się skoncentrować. Uczucia co prawda wciąż w nim szalały niczym huragan, rozwalający go od środka, ale teraz łatwiej było mu utrzymać je na wodzy i skupić się na bieżącej sytuacji.
Nie prezentowała się ona bowiem najlepiej. Łukasz ledwo chodził. Przesuwał się tylko wtedy, gdy Jurek cofał się, tak jakby za punkt honoru wziął sobie, by już nigdy się od niego nie odkleić.
To denerwowało Gosa. Uczucie niepokoju zmniejszało się, za to zdenerwowanie i złość narastały z każdym krokiem. Gdyby go tu dzisiaj nie było, to nawet nie chciał myśleć, co mogło by się stać. Łukasz był w takim stanie, że i tak wydawałoby mu się to obojętne, ale, na Boga, jak bardzo Jerzego to złościło! Tak samo jak myśl, że Nakonieczny w ogóle tu przyszedł!
Gos zdecydowanie spodziewał się po nim czegoś więcej. Więcej klasy i jakiegoś dobrego smaku, a nie pieprzenia się z nieznajomymi po kątach! Poczuł się obrzydzony.
Nieporadnie wyjął z kieszeni płaszcza komórkę i zadzwonił po taksówkę. Ta na szczęście miała się zjawić już za chwilę, więc Jurek za punkt honoru obrał sobie, że to przetrwa spokojnie. Tylko chwilę, kiedy to Nakonieczny wszczepiał w niego palce i pachniał tymi dziwnie drażniącymi Jurka perfumami. I kiedy oddychał tak spokojnie, podczas gdy on najchętniej by go rozniósł.
To musiało się skończyć. Gos w jednej chwili chwycił Nakoniecznego za łokcie i odciągnął go od siebie. Wzrok wbił w zamglone, zdezorientowane spojrzenie, które przyjrzało się pobieżnie jego twarzy, zanim ulokowało się w chodniku.
Jurek cały się nastroszył. Tydzień Nakonieczny go unikał jak ognia, a teraz proszę. Był zdany właśnie na niego. I nawet jeżeli wcześniej nie zdawał sobie sprawy, w kogo tak ochoczo się wtulał, tak teraz jego spuszczony wzrok uświadomił Jurkowi, że jednak Łukasz kontaktował.
– Brzydzę się tobą – syknął, po czym zamrugał zdezorientowany, bo przecież chciał powiedzieć coś innego!
Naprawdę. A jednak jego usta jakby żyły własnym życiem.
– Zdajesz sobie w ogóle sprawę, jak mogłeś skończyć? – kontynuował napastliwie, wwiercając wzrok w spuszczoną głowę. – Kurwa, Nakonieczny, spodziewałbym się takiego czegoś po wszystkich, ale nie po tobie! – wyrzucał z siebie, dając upust frustracji. I chociaż na początku naprawdę nie chciał wyżywać się na sponiewieranym mężczyźnie, tak teraz po prostu musiał to z siebie wylać; cały jad, który czuł zatruwając go od środka i uczucie upokorzenia, że musiał w ogóle zareagować, znaleźć się pod tym gejowskim klubem i uderzyć kogoś po raz drugi, słuchając jego obleśnych, obrzydliwych słów… – A gdyby stała ci się krzywda? Pomyślałeś o tym? – ciągnął, a przez jad i wściekłość zaczęła przebijać się troska.
Jurek podczas jednej tej chwili odczuwał tyle sprzecznych emocji, że sam już nie potrafił tego zrozumieć!
Był wściekły! Wściekły na Nakoniecznego za to jak się spił i gdzie wylądował, wściekły, bo jakiś typ obmacywał go bezwstydnie pod ścianą gejowskiego klubu, wściekły bo Łukasz nie był jakąś płotką, tylko szefem rozpoznawalnej firmy i wystarczyłoby tylko zdjęcie…! Tylko zdjęcie i sytuacja mogłaby już być nie do odratowania. Czy on zdawał sobie w ogóle z tego sprawę?
Oczywiście, że nie.
Stał teraz taki skulony z głową wbitą w ziemię i co? Myślał, że jak będzie wyglądał tak bezradnie to Jurek mu odpuści?
Być może tak nie myślał, ale to działało. Gos nie mógł być na niego aż tak wściekły, kiedy widział, jak ten wyglądał. Kiedy jeszcze chwilę temu wtulał się w niego tak ufnie, jakby mógł mu powierzyć własne życie, a teraz… Teraz Jurek to rujnował ostrymi słowami.
Złagodniał. Nie chciał tego psuć. Chciał po prostu, by coś dotarło do Łukasza. Że to co zrobił, było złe… Ale nie chciał, żeby się on cofał, zwłaszcza kiedy ledwo utrzymywał się na nogach i uciekał od niego.
W jednej chwili do niego dostąpił i przytrzymał go za łokcie. Dopiero teraz poczuł, że Łukasz drżał. I już nie chciał się o niego oprzeć.
– Hej… – szepnął tym razem tak łagodnie, że ledwo poznał własny głos. – Nie chciałem – powiedział, nie mając zielonego pojęcia, co on właściwie wyprawia. – Słyszysz? – mruknął, przyciągając jego ciało do siebie. Dopiero teraz pomyślał o tym, że Łukaszowi mogło być zimno. Że tak się w niego wtulał, szukając ciepła, bo miał na sobie tylko bluzę. Co prawda grubą, ale wciąż to była tylko bluza, a przecież mieli grudzień!
Jurek przeklął wściekle w myślach. Jakim on był baranem. Kiedy wydawało mu się, że jest mądry, że wie cokolwiek, nagle okazywało się, że był najzwyklejszym imbecylem, na dodatek egoistą, który dbał tylko o swój komfort!
Miał ochotę palnąć sobie w łeb. Zamiast tego przysunął się do Łukasza, chwytając za jego ręce i umieścił je pomiędzy ich ciałami, by trochę się zagrzały. Były lodowate. Łukasz nie protestował. Dłonie splótł ze sobą i docisnął je do ciała Jurka. Głowę cały czas miał spuszczoną.
– Gdzie masz kurtkę, hmm? – Szepnął łagodnym tonem, tym samym skłaniając mężczyznę do zerknięcia na niego. Ich spojrzenia się złapały.
– Nie wiem – odpowiedział tak cicho, że Jurek ledwo go usłyszał.
– To nic. Taksówka zaraz będzie – uspokajał go, pocierając jego plecy na wysokości łopatek.
Teraz było mu głupio. Z sekundy na sekundę czuł się coraz gorzej z samym sobą. Najpierw się martwił, później wściekał, a później znowu martwił. Na dodatek jak on w ogóle mógł powiedzieć tak do Łukasza? Gdyby on to zapamiętał najpewniej nigdy by mu nie wybaczył.
Jurek potrząsnął głową. Musiał teraz zagryźć wargi i zignorować, jak złe było to, co teraz robili. Swoje wcześniejsze słowa też wyrzucił z pamięci. Już ich nie cofnie, ale mógł chociaż się od nich odciąć.
Ignorowanie i odcinanie się nie było jednak łatwe, kiedy Łukasz był tak blisko i pachniał tak intensywnie, dotykając go. Jurek przez to cały czas miał w głowie, że robił coś niewłaściwego. Coś za co czułyby pogardę do innych.
Dlatego pomagał sobie usprawiedliwieniem, że tylko pilnuje, żeby Łukasz nie zamarzł na kość. To pomagało mu się uspokoić. Nie całkowicie. Nie, kiedy jego ciało było takie spięte od delikatnych ruchów dłoni, którymi Łukasz czasami ocierał o jego klatkę piersiową.
– Podaj mi swój adres – wykrztusił, kiedy zobaczył taksówkę wychylającą się zza rogu.
Nakonieczny pokręcił delikatnie głową.
– No już, jedziesz do domu – ponaglił odrobinę pewniejszym głosem. Nie zdało się to na wiele, bo Łukasz jedynie zacisnął usta w wąską linię. – Słyszysz? – mruknął, chcąc spojrzeć mężczyźnie w twarz, ale ten znowu ją spuścił.
– Nie chcę.
– Nie gadaj głupot. Podaj mi swój adres.
– Nie podam ci go. – Tym razem w głowie Łukasza Gos wyczuł większą zaciekłość.
– Nie? To co, wolisz zostać tutaj? A może chcesz wrócić do tego tamtego tam? Tego chcesz? – naskoczył na niego, zaciskając dłonie mocno na jego ramionach, jakby chciał nim potrząsnąć, by opamiętał się w tej chwili! – Lubisz takich? – warknął, czując, że złość wraca do niego niczym bumerang.
– Lubię… Innych – wykrztusił, chcąc się odsunąć. Wzrok dalej miał wbity w ziemię, co niemiłosiernie irytowało Gosa.
– Przestań już. Wracasz do domu i tyle. – Łukasz pokręcił głową. – Nie? To co, wolisz żebym zabrał cię na dołek? Tam nikt się nie będzie z tobą pieścić – warknął, lecz kiedy zauważył jak Łukasz potakuje głową na znak zgody, znowu go zamurowało.
Patrzył przez sekundę bezradnie na milczącego mężczyznę, który unikał z nim jakiegokolwiek kontaktu wzrokowego i coś powoli chwytało go za serce.
Kierowany odruchem przesunął rękę z ramion do twarzy Nakoniecznego i dotknął jego lodowatego policzka. Wzdłuż pleców przeszły mu dreszcze, kiedy unosił jego twarz, a kiedy już to zrobił, odkrył, że wcale nie był gotowy na widok, który go zastał.
W czekoladowych, teraz zmrużonych oczach stały łzy, które popłynęły, gdy Jurek ulokował w nich spojrzenie, jak gdyby potrzebowały najmniejszego bodźca.
Jurek poczuł wilgoć pod palcami i osłupiał. Patrzył z szoku szeroko otwartymi oczami na pogrążoną w smutku twarz i nie był zdolny do żadnego ruchu. Łukasz przeciwnie. Chwila, w której łzy potoczyły się po jego policzkach, wywołała w nim kolejne reakcje. Zaczął się trząść, tym razem od tłumionego szlochu i cofać się.
Jurek mu na to nie pozwolił. Złapał go za przód bluzy i nie dał się wyrwać. Serce mu się przy tym krajało, bo widok łez na twarzy człowieka, który tak rzadko pozwalał sobie na okazywanie emocji poruszyło go do żywego.
– Łukasz… – szepnął, nie mogąc odciągnąć wzroku od zaszklonych oczu. Kciukiem przetarł mokry policzek.
– Nie chcę tam wracać – wyrzucił z siebie. – Nie mogę. Nie, kiedy wszystko mi przypomina o… o nim! Więc został mnie. Zostaw mnie! – wykrzyczał, ale Jurkowi ani się śniło go teraz zostawić.
Był przerażony. Oddech miał płytki, a ciało skamieniałe, a mimo to palcami wciąż przecierał mokry policzek. Teraz jak jeszcze nigdy wcześniej, żałował wszystkich swoich pełnych jadu słów. Łukasz był na bardzo cienkiej granicy i niewiele brakowało, by ją przekroczył.
– Albo weź mnie na dołek. Wolę to, niż wracać tam. – Krztusił się duszonymi łzami.
Jurek nie mógł na to patrzeć. W jednej chwili przesunął dłoń z policzka na usta mężczyzny, by więcej już nic nie mówił. Bynajmniej, nie zrobił tego agresywnie. Ledwo dotknął jego warg, a Łukasz zamilkł jak zaczarowany.
– Okej, okej – powiedział, opuszczając dłoń. Ich spojrzenia nie odrywały się od siebie. – Nie będziesz jechał ani na żaden dołek, ani do domu. – Gdy to powiedział, Łukasz rozluźnił się. – Pojedziemy do mnie, tak? – zapytał go, chociaż nie czekał na odpowiedź. Nie zostawiłby go w takim stanie samego. Nie miał pojęcia co mogłoby przyjść Nakoniecznemu jeszcze do głowy, żeby przeżyć chwilę zapomnienia. Obawiał się, że same potencjalnie niebezpieczne rzeczy.
A Łukasz pakujący się w kłopoty, wywoływał w nim ogromny niepokój.
Tak samo jak Łukasz, który złapał go za rękę. Nie za nadgarstek. Nie za przedramię. Po prostu włożył dłoń w jego własną i zacisnął na niej palce.
Gos odetchnął drżąco, modląc się w duchu o siłę. Na sekundę zacisnął oczy. Odetchnął. Przecież był ponad to. Nic go to nie ruszało. Nic a nic. Łukasz przeżywam horror i chciał na chwilę o tym horrorze zapomnieć. To nic złego.
Nic złego. I wcale go nie dotyczyło. On po prostu dawał mu odrobine wsparcia, na które zasługiwał, bo Łukasz wcale nie był zły. Nie dla niego, kiedy jako jeden z nielicznych nie traktował go jak powietrze albo śmiecia, którego należało się pozbyć.
Jurek był mu coś winny. I teraz mógł się wykazać.
Powinien zrobić to już wcześniej, zamiast wykrzykiwać mu w twarz, jak bardzo się go brzydził i jak złe nie było to, co zrobił. Już wtedy mu dokopał, bo Łukasz wydawał się kontaktować dużo bardziej niż na to wyglądał.
Na nieszczęście jego problemy z chodzeniem zostały te same. Nic im było po złączonych dłoniach, skoro Nakonieczny nie był w stanie zrobić ani kroku. Dlatego też Jurek przysunął się do niego bliżej i rozluźnił uścisk, pozwalając by ich ręce rozdzieliły się.
Jurek przez tę krótką chwilę dostrzegł, jak twarz Łukasza wykrzywia się w grymasie, tak jakby mężczyzna właśnie dostał w twarz. Jurek nie chciał dokładać mu ciosów, więc szybko wyciągnął drugą rękę do chwilę wcześniej puszczonej dłoni i zacisnął na niej palce. Wolną ręką objął Łukasza przez ramię i trzymając go tak z dwóch stron, podprowadził go na tyle siedzenie taksówki, która czekała już przy nich od jakiegoś czasu.
Pomógł mu usiąść, po czym okrążył samochód i zajął miejsce z drugiej strony. Rzucił taksówkarzowi adres, a następnie ulokował spojrzenie w Łukaszu, który oparł się bezwładnie na siedzeniu. Głowa odrobinę mu się osunęła, a włosy opadły mu na czoło i prawy policzek. Powieki miał uchylone i patrzył lekko przyćmionym spojrzeniem na twarz Jurka.
Wydawał się taki spokojny, a przy tym tak przerażająco smutny, że Jerzego aż przeszły dreszcze. Mimo to nie był w stanie oderwać wzroku od mężczyzny, którego głowa powoli osuwała się coraz niżej i niżej, aż w końcu spoczęła na jego ramieniu.
Jego ciało znowu stanęło w ogniu, ale zacisnął na to zęby. Zaciskał je też wtedy, gdy dłoń Nakoniecznego, równie powoli co głowa, wspięła się po jego ramieniu i tam rozgościła się na dobre.
To nic takiego.
– To… Ode mnie? – usłyszał, po czym spojrzał na płaszcz, po którym Łukasz przesuwał kciukiem.
– Mhm – mruknął jedynie, odwracając wzrok. W lusterku zobaczył, jak taksówkarz obrzuca ich nieprzyjemnym spojrzeniem i miał ochotę mu przyłożyć. Ta sytuacja była dla niego na tyle trudna, że nie potrzebował jeszcze oceniających spojrzeń.
– Ładnie ci w nim – powiedział Łukasz cicho, na co Jurek miał ochotę parsknąć.
Nie z rozbawienia bynajmniej. Nie. On był przerażony tą sytuacją i zachowaniem Łukasza, a także tym, że mu na to wszystko pozwalał. 
Był ponad to, tak ciągle sobie mówił. Nic go to nie ruszało, powtarzał. A jednak jego ciało paliło go, a serce biło jak oszalałe, w brzuchu za to czuł ucisk, jakby ktoś zacisnął pięść na jego wnętrznościach.
– Nie mów już nic – poprosił przez zaciśnięte gardło. – Odpocznij – dodał, nie chcąc zabrzmieć szorstko. Wciąż miał w głowie obraz płynących po policzkach Łukasza łez i wolał być dla niego łagodnym.
Zamyślił się, a Łukasz, tak jak zalecił mu Jurek, więcej się już nie odezwał. Gos miał wiec chwilę, by poukładać w głowie przynajmniej część myśli.
Łukasz nie mógł sobie poradzić, to było oczywiste. Rozstanie z Marcinem nie przebiegło tak bezproblemowo, jakby Jurek sobie tego życzył. Ciężko było wymazać kilka lat wspólnego życia, zwłaszcza kiedy dzieliło się z kimś mieszkanie. Jerzego więc nie dziwiła reakcja Łukasza na myśl o powrocie do domu. Wszystko tam musiało mu przypominać Marcina.
Obecność Łukasza w tamtym klubie również już nie wydawała się zaskakująca, kiedy facet szukał jakiejkolwiek ucieczki od własnych czterech ścian. Gosa dziwiło tylko, jak mógł w ogóle pozwolić zbliżyć się do siebie takiemu prostakowi jak tamten typ, ale możliwe, że był po prostu zbyt pijany, by to dostrzec.
Jakkolwiek by nie było, Nakonieczny dążył do autodestrukcji, a na nią Jurek nie chciał mu pozwolić.
Jechali coś koło dziesięciu minut, ale czas ten minął Jurkowi w mgnieniu oka. Ledwo zdążył uspokoić rozkołatane serce podczas chwili ciszy i spokoju, a już musiał wysiadać. Zapłacił taksówkarzowi, nawet na niego nie patrząc, po czym okrążył samochód i otworzył drzwi od strony Łukasza. Mężczyzna natomiast albo spal, albo był ku temu bardzo bliski, dlatego też Jurek bez większego rozmyślania, chwycił go i wyciągnął z taksówki, a po chwili oparł na własnym ciele.
Łukasz i tak nie był w stanie iść samemu, więc Gos nie miał wyjścia. Jakoś udało mu się otworzyć klatkę i wprowadzić mężczyznę na górę, gdzie od razu zaniósł go do sypialni. Kiedy go kładł, starając się zrobić to najspokojniej i najdelikatniej jak tylko potrafił, jakby każdy jego mocniejszy ruch mógł zmieść Łukasza z powierzchni świata, poczuł jak ten porusza się w jego ramionach.
Ich spojrzenia spotkały się. Przymrużone oczy Nakoniecznego, nieprzyzwyczajone do światła, zwęziły się do wielkości szparek, a mimo to nie odwracały spojrzenia od twarzy Jurka.
Gos natomiast poczuł, jak powoli zaczyna trawić go panika.
Trzymał bowiem mężczyznę, którego do niedawna wyśmiałby w takiej sytuacji i jeszcze by cieszył się z jego nieszczęścia, a teraz czuł, że jest mu on jedną z bliższych osób i nie może zostawić go samemu sobie… z drugiej strony zaś szalały w nim tak sprzeczne emocje…
Jakby jednak go to przerastało. Jakby nie miał tego pod kontrolą. Nie, kiedy Łukasz patrzył mu w oczy, półleżąc w jego pościeli z wczepionymi palcami w poły jego płaszcza i nie puszczał go.
Nie puszczał go, nawet kiedy Jurek wysunął dłonie spod jego łopatek.
– Łukasz – rzucił panicznie, chcąc uwolnić się od jego bliskości, gdy mężczyzna przesunął ręką dalej na jego szyję ruchem tak delikatnym, że Jurek sam już nie wiedział, czy zrobił to naprawdę, czy tylko mu się wydawało.
– Kochał mnie – powiedział, a kiedy to mówił Jurek skamieniał. Przez chwilę zanim Łukasz skończył, wydawało mu się… Wydawało…
Ale nie. Mimo to serce i tak obijało mu się w piersi niczym dzwon i huczało mu w głowie. Przed oczami zaczynało mu ciemnieć od nadmiaru tłumionych emocji i Jurek bał się, że zaraz wybuchnie. Że zrobi coś głupiego, że odepchnie go, kiedy nie mógł go odepchnąć, bo Łukasz by się rozleciał, albo że krzyknie, czy nawet go uderzy, byleby tylko już przestał go dotykać, trzymać i patrzeć na niego tymi swoimi przeklętymi oczami.
  Ale ja go nie kochałem – mówił dalej, a jego głos robił się coraz bardziej mokry i drżący. – Nie kochałem go od bardzo, bardzo dawna – wyznał, odwracając wzrok, kiedy z kącików oczu znowu popłynęły mu łzy. – A teraz… zniszczyłem mu życie.
– Poradzi sobie. – Jurek nie był w stanie wysilić się na wiele więcej. Głos i tak uwiązł mu w gardle. – W końcu to Słowiński. Da radę  – dopowiedział, po czym warknął wściekle. – Przestań. Tracisz cały swój majestat, wiesz? – mówił panicznie, gdy kolejne stróżki łez spływały po twarzy Nakoniecznego.
On jednak nie wydawał się zainteresowany ich zwyczajowymi utarczkami, albo tym, że „tracił” majestat. W tej chwili przeżywał stratę znacznie poważniejszą i niewiele go obchodziło to, jak wyglądał. Albo to, na jakiego słabeusza wychodził. Albo to, że płakał. Bo przecież nie powinien płakać. Był facetem. Szefem. Powinien być twardy i przygotowany na trudne sytuacje w życiu, ale nie był.
– Jestem tchórzem – dodał bez sensu. Jurek patrzył na niego coraz bardziej przerażony.
– Daleko ci do niego.
– Zrobiłem to dopiero… Dopiero gdy… – zaciął się i przez całą sekundę wpatrywał się w usta Gosa, nim odwrócił wzrok. – Pozwoliłem mu wybudować nam dom. Dom do którego nigdy nie chciałem się wprowadzić – dodał gorzko, po czym zaczął się śmiać, kompletnie rozchwiany. Śmiał się i śmiał, a z oczu płynęły mu łzy.
– Musisz pójść spać. – Jurek już nawet zapomniał jak bardzo przeszkadzała mu ich bliskość. Teraz był zbyt przerażony słowami Nakoniecznego i jego emocjami, by jeszcze przejmować się własnymi. – Słyszysz? Zaśniesz i poczujesz się lepiej – powiedział, błądząc wzrokiem po bladej, załzawionej twarzy. Byli tak bisko, że niewiele im brakowało, żeby zetknąć się nosami.
Jurek poczuł napięcie w podbrzuszu, a kiedy je poczuł nie był w stanie zrobić niczego innego, jak tylko odsunąć się gwałtownie, zostawiając zdezorientowanego tym nagłym ruchem Łukasza w pościeli.
Odszedł kilka kroków, patrząc na mężczyznę w jego własnym łóżku jakby była to pułapka, zastawiona i czyhająca na niego.
Musiał się jak najszybciej ulotnić. Nie ufał Łukaszowi w tym stanie…
…bo przecież nie mógł powiedzieć, że nie ufał sobie.
Poszedł po pościel, a kiedy już ją trzymał w rękach, czuł lęk przed wejściem do własnej sypialni. Obawiał się, co może go tam zastać. Czy Łukasz zasnął? Czy może wcale nie był taki grzeczny na jakiego wyglądał i pałętał się gdzieś teraz, wywracając po pokoju?
Na szczęście spał. Jurek odetchnął z ulgą, patrząc na skulone ciało. Podszedł bliżej i okrył go zapasową kołdrą. Niestety, na jednej Łukasz już leżał, więc Jurek był skazany na koc.
W ogóle mu to nie przeszkadzało. Chwycił jedną poduszkę, a potem zapalił lampkę nocną. Pomyślał, że być może Łukasz czułby się zdezorientowany, gdyby przebudził się w nocy w obcym miejscu w całkowitej ciemności…
Wyszedł, gasząc za sobą górne światło i ciężkim krokiem udał się na kanapę w salonie, gdzie ułożył dla siebie poduszkę i przyszykował koc. Przed snem poszedł jeszcze do łazienki, by się umyć i przebrać w dresy, a kiedy wszystko już było zrobione, wrócił na kanapę i położył się.
Modlił się, żeby sen nadszedł szybko, ale wcale się nie zdziwił, kiedy nie mógł zasnąć. Jego ciało wciąż było spięte, a myśl, że za ścianą leżał Nakonieczny wcale nie pozwalała mu się rozluźnić. Jurek jednak za wszelką cenę starał się wyrzucić z głowy to, że miał w łóżku faceta. Wolał skoncentrować się na tym, co ten facet zrobił i przeżywał dzisiejszej nocy. W jak beznadziejnej formie był…
Myślał też o tym, co mu powiedział.
Jurek wywnioskował z tego, że to on zerwał z Marcinem. Czy słusznie? Tego nie mógł być pewny, chociaż słowa jakoby Nakonieczny go nie kochał i zniszczył mu życie wielce na to wskazywały.
Ale skoro go nie kochał, dlaczego aż tak to przeżywał? Tak nie zachowują się ludzie, którzy są obojętni, których uczucie już dawno się wypaliło. Marcin więc musiał być dla niego bardzo ważny w ten, czy inny sposób.
Jurek żałował, że tak mało wiedział o ich wspólnej przeszłości, a i teraźniejszość nie była dla niego zbyt klarowna. Nie umiał wyobrazić sobie, co takiego mogło się stać. Pokłócili się? O czym Łukasz wspomniał, lecz nie dokończył?
Jurek miał mentlik w głowie. Nie mógł się uspokoić. Każda jedna sekunda była wypełniona Łukaszem. Jego słowami, zachowaniem, emocjami, a także reakcjami Jurka na to wszystko.
Boże jak on się złościł. Jak denerwował. I bał.
Bał się o niego i o siebie, bo nie powinien się ani bać, ani denerwować, ani złościć. To wszystko nie powinno go dotyczyć. Gdyby czuł do Łukasza tylko niechęć, tak jak przez ostatnie lata, wszystko byłoby łatwiejsze.
Szlag by go trafił, że musiał go jeszcze polubić! A… A nawet troszczyć się. Być… zazdrosnym?
Bzdura!
Jurek przekręcił się gwałtownie na bok. Wcale nie był zazdrosny! O czym on w ogóle myślał? Był zbyt zmęczony, bo w jego głowie zaczynały pojawiać się bardzo, bardzo niechciane myśli. Na dodatek nieprawdziwe i sabotujące go.
Nieszczęśliwie, nie chciały one od niego odejść. Minęła już godzina, a on dalej nie mógł zmrużyć oka. Łukasz śpiący w jego sypialni nie dawał mu spokoju, Jurek więc w końcu stwierdził, że wolał go mieć na oku i widzieć, co się z nim działo, niż cały czas o nim myśleć.
Wstał lecz zanim wrócił do sypialni, wziął szklankę wody i aspirynę. Był za dobry dla Nakoniecznego, ale chyba w tej chwili mu się należało.
Gos wszedł do sypialni najciszej jak potrafił, a kiedy tylko przekroczył próg, jego wzrok ulokował się w pogrążonej we śnie twarzy. Łukasz wyglądał tak spokojnie, przykryty białą kołdrą aż pod brodę… I jeszcze te jego zmierzwione, powykręcane we wszystkie strony włosy…
Jurek postawił szklankę i tabletki na szafce nocnej, tuż przy głowie mężczyzny, po czym obszedł łóżko i przycupnął na samym jego skraju.
Czuł się jak intruz, za co skarcił się, bo przecież był we własnym domu i własnym łóżku. Mógł robić, co chciał. A że chciał siedzieć i patrzeć się w napięciu w śpiącą twarz to już jego sprawa.
W przytłumionym świetle i akompaniamencie cichego oddechu, to wszystko wydawało się tak oderwane od rzeczywistości, że Jerzy chyba nawet byłby w stanie wmówić sobie, że nie było to prawdziwe… Że to tylko sen. Spokojny i kojący. Idealny na rozszalałe myśli, które wyciszały się, skupione na cichych, równomiernych oddechach.  
Jurek osuwał się na pościel mało świadomie, a kiedy jego głowa zetknęła się z materacem, zasnął.
Obudził się, kiedy promienie słoneczne zaczęły padać mu na twarz. Musiało wiec być już dość późno, dlatego Jurek od razu otworzył oczy. Czuł się dziwnie, nie mając pod głową poduszki, ale poczuł się jeszcze dziwniej, kiedy dostrzegł wpatrzone w niego oczy.
Skamieniał. Serce zaczęło bić mu w piersi jak dzwon, a w ustach poczuł suchość, kiedy patrzył na Łukasza, który półleżał oparty o poduszkę ze szklanką wody w rękach.
Nie wydawał się przy tym jakkolwiek poruszony. Po prostu patrzył.
Jurek podniósł się na łokciu. Uczucie niepokoju i wstydu narastało mu w piersi, bo co jeżeli Łukasz pomyślał, że on…?
– Obudziłeś się? – rzucił głupio, kompletnie jak nie on, ale nie miał żadnego innego pomysłu, jak inaczej zacząć. – Pamiętasz cokolwiek? – dodał od razu starając się brzmieć na mniej przerażonego niż był naprawdę.
– W przeciwieństwie do niektórych nie mam problemu z pamięcią – odparł Łukasz niby zgryźliwie, a jednak z takim spokojem, że przez plecy Jurka przeszły drobne dreszcze. Nie mógł uwierzyć w ten kontrast pomiędzy wczorajszą histerią, a dzisiejszym opanowaniem. Nie rozumiał także, co chciał osiągnąć Nakonieczny tymi słowami. – Więc tak, pamiętam. Chociaż pewnie wolałbym nie – dodał, odwracając wzrok i patrząc w ścianę.
Jurek podniósł się i usiadł do niego przodem.
– Nic takiego się nie stało – postarał się go podbudować.
– Bo ty znasz tylko końcówkę wieczoru – odparł, a na jego twarzy pojawił się cyniczny uśmiech.
Jurek zmarszczył brwi. Zdenerwowanie uderzyło w niego z powrotem, kiedy pomyślał o tym, jak wiele nie wie i co jeszcze mogło się Łukaszowi przytrafić.
– Było… Gorzej?
– Nie wiem. Wciąż myślę, czy upokorzenie się przed tobą boli mnie bardziej niż upokorzenie w klubie – parsknął, wracając spojrzeniem do oczu Jurka. – I dalej nie mogę się zdecydować – wyznał, robiąc minę jakby głęboko się zastanawiał.
– Coś ci się stało…? – Jurek postanowił przebić się przez tę dziwną maskę, której nie miał okazji zobaczyć nigdy wcześniej. Łukasz uśmiechnął się na to delikatnie, już bez wcześniejszego cynizmu i pokręcił głową.
– Nie, wszystko w porządku – szepnął, chociaż po jego minie Jurek wiedział, że nic nie było w porządku. Kim on jednak był, by wnikać w tak prywatne sprawy? Oczywiście, chciałby wiedzieć. Bardzo. Ostatnio wiele poświęcał dla Łukasza, uważał więc, że należało mu się jakieś wytłumaczenie, ale z drugiej strony zdawał sobie sprawę, że nie byli na tyle blisko, by dzielić ze sobą najbardziej intymne, mroczne momenty życia.
– Zrobię kawę – oznajmił, zamiast drążyć. Łukasz skinął głową i zapadła cisza, a Jurek zaczął się podnosić z materaca. Nie myślał o tym, że była to średnio udana noc, od której bolał go kark i było mu zimno. Starał się w ogóle nie myśleć o niczym. Po wczorajszym mu wystarczy, zwłaszcza że jego głowa nie działała tak sprawnie jakby sobie tego życzył. Właściwie to czasami był tak przerażony…
Ale szybko się od tego odcinał.
W kuchni przywitało go słońce, padające mu na twarz. Za oknami nie było śniegu, a na termometrze było siedem stopni.
 Jurek wstawił wodę w czajniku, a kiedy wyjmował dla nich filiżanki, dostrzegł na blacie warstwę kurzu. W powietrzu też się unosił, szczególnie dobrze było go widać w słońcu. Gos kichnął.
– Na zdrowie. – Drgnął, nie spodziewając się, że Łukasz wstanie z łóżka. Wzrokiem przesunął po lekkim bałaganie, którego nie zdążył posprzątać, a potem wbił go na czajnik, w którym właśnie zagotowała się woda.
– Dzięki – mruknął, zalewając wrzątkiem kawę. Filiżanki postawił na małej, drewnianej tacy, którą wyciągnął z górnej szuflady. Chciał, żeby wszystko to godnie się prezentowało.
W końcu mało kiedy miał okazję gościć szefa we własnym domu.
Jurek oczywiście nie potrzebnie się przejmował. Łukasz raczej nie był w nastroju podziwiać chińską porcelanę, którą Jurek dostał w prezencie od ojca, po jednej z jego licznych podróży. Właściwie to nie zaszczycił jej nawet wzrokiem. Zamiast tego patrzył się na twarz Jerzego, tym samym powodując w nim uczucie dyskomfortu i napięcia.
Gos zaczął zastanawiać się, czy dobrze wyglądał. Zazwyczaj po wstaniu potrzebował chwili, by dojść do siebie, a w łazience miał kilka specyfików, które poprawiały jego urodę. Krem wyrównujący koloryt skóry i żel do włosów potrafiły czasami zdziałać cuda, a teraz nie miał okazji ich użyć, przez co czuł się mało swobodnie.
Spojrzał przelotnie w oczy Nakoniecznego, chcąc sprawdzić, co ten może sądzić, ale nie doszukał się w nim żadnych odpowiedzi. Zamiast tego spuścił głowę i wbił wzrok w filiżanki. Musiał się skupić, żeby wszystko zanieść na stół w jednym kawałku, a na dodatek niczego nie wylać.
– Idziesz? – spytał, kiedy przeszedł z kuchni do salonu, a Nakonieczny jedynie się za nim odwrócił, wciąż stojąc w progu z ciężką do rozszyfrowania miną.
Nie odpowiedział mu, ale ruszył z wolna za Jurkiem. Nawet przysiadł na jednym z foteli – zielonym – zakładając nogę na nogę i kładąc sobie dłonie na kolanach.
Jerzy natomiast usiadł na kanapie, na której wciąż leżał koc i poduszka, po czym sięgnął po filiżankę, by jak najszybciej zająć czymś ręce. Zawisła między nimi ciężka, nieprzyjemna cisza, podczas której Jurek miał wrażenie, że Łukasz był w stanie usłyszeć bicie jego serca, to bowiem obijało się głośno w jego piersi. 
Było dziwacznie. Zarówno Gos jak i Nakonieczny doskonale zdawali sobie z tego sprawę. Żaden jednak nie wiedział, jak niby miałby to przerwać.
Łukasz w końcu chwycił za filiżankę i wypił ostrożnie kilka małych łyków. Jego palce zacisnęły się na brzegach porcelany, a usta przytknęły do niej, od czego Jerzy z trudem oderwał wzrok.
Bo czy to nie była przesada? Łukasz w jego domu, w jego salonie, na jego ulubionym fotelu z jego filiżanką przyciśnięta do ust… Łukasz, który wczoraj złapał go za rękę, przesunął nosem po skórze jego szyi, gładził go kciukiem po ciele i zasnął z głową na jego ramieniu…
Ciężko było to Jurkowi znieść. Tak samo jak jego wzrok, który błądził po jego twarzy, taki ciepły i… wciągający. Szukający jego własnych oczu. Tak jakby wpatrywanie się w nie, popijając poranną kawę, było czymś naturalnym. Prawie jak oddychanie.
Jurkowi zaczęły trząść się dłonie.
Nie było w tym nic naturalnego, stwierdził gniewnie w myślach. To było chore! Tak samo jak Łukasz pchający się do tego klubu, jak Łukasz dotykany przez innych mężczyzn, jak Łukasz…  Jak Łukasz w ogóle!
Przecież on był chory! I to na dodatek chory na chorobę, której Jurek nienawidził najbardziej ze wszystkich! Dlaczego Gos o tym zapomniał? Albo… Zignorował?
Przecież to było jawne zagrożenie. Zagrożenie, które czyhało w jego własnym domu i zarażało  wszystko wokół! Jego łóżko, jego fotel i jego przeklętą filiżankę z chińskiej porcelany!
– Dlaczego się trzęsiesz? – Dotarł do niego zdziwiony głos Łukasza. Mężczyzna poruszył się na fotelu nerwowo, pochylając się do przodu. Odstawił filiżankę na blat, Jurek zresztą zrobił tak samo.
– Myślę… że powinieneś już pójść – powiedział lodowatym tonem. Równie lodowatym spojrzeniem obdarzył Łukasza, który rozszerzył powieki i zamrugał nim skrzyżował obronie ręce na piersi.
– O co ci chodzi? – zapytał, siląc się na spokojny, aksamitny ton głosu, który jeszcze bardziej zdenerwował Jurka.
On faktycznie zarażał. Spojrzeniem, głosem, czynami i słowami.
– O co mi chodzi? – powtórzył, parskając. – Może o to, że jesteś cholerną dziwką?
– Co?
– Mam się powtórzyć?
– O co ci, kurwa, chodzi? Jaki masz problem? – warknął Łukasz, napinając się. Włoski na jego ciele nastroszyły się, kiedy słuchał okrutnego tonu Jurka.
– Mam taki problem, że siedzisz w moim domu, po tym jak prawie dałeś się wyruchać jakiemuś fagasowi pod ścianą cholernego klubu! – warknął, podsuwając się na skraj siedzenia. Oczy zmrużył, wbijając nienawistne spojrzenie w jego twarz, która nagle pobladła. – Brzydzisz mnie, kurwa, to jest mój problem – warczał dalej, trzęsąc się.
Łukasz wyprostował się.
– Brzydzę cię, tak? – Jego ton wcale nie był miększy od tego Jurka. Na początku Łukasz wydawał się zdezorientowany nagłym atakiem, ale po tym co usłyszał, nie mógł odpuścić. Być może czuł się zraniony, ale jeżeli tak, to w ogóle nie dał tego po sobie poznać. – Ja cię brzydzę? Czy może jednak to, że ktoś mógłby mnie dotknąć? – parsknął, wbijając w Gosa uważne spojrzenie. Uśmiechnął się przy tym uroczo, jakby doskonale znał odpowiedź na to pytanie.
To była ta wersja Nakoniecznego, którą Jurek znał z pierwszych etapów pracy u niego. Przeklęty, wyrafinowany, fałszywy dupek.
…I on. Dokładnie taki sam.
– Nie wykluczam ani jednego ani drugiego – warknął, czując jak zaczyna mu się robić gorąco z gniewu.
– Oczywiście, że nie. Tak cię brzydzę, że nie jesteś w stanie oderwać ode mnie wzroku.
– Przestań pierdolić – wyrzucił z siebie podniesionym tonem.
– Tak cię brzydzę, że kiedy widzisz mnie w gejowskim klubie, rzucasz się z pięściami na obcego faceta – mówił dalej wyniośle. Na jego ustach wciąż malował się uśmiech.
Jurek natomiast był coraz bardziej zdezorientowany i wkurwiony.
– Co ty tam w ogóle robiłeś, hm? Przyszedłeś się zabawić? Na chwilę dać upust swojej gejowskiej fantazji, by na drugi dzień dalej udawać zatwardziałego heteryka? – zaśmiał się, a Jurek pobladł.
– Jesteś chory – warknął, zaciskając dłonie w pięści. – Nie jestem pieprzonym pedałem!
– Nie? – Ironia aż wylewała się z ust Nakoniecznego. – Nie jesteś pedałem? Zabawne. Przecież ty aż krzyczysz… Bo jak nie na pedała masz dość specyficzny gust, zdajesz sobie sprawę? – mówił chłodnym, sarkastycznym tonem, od którego brzuch Gosa cały się zacisnął. – Wiesz, kim jest Giorgio Armani…? – zapytał, czekając sekundę, by Jurek odpowiedział, ale ten skamieniał, niezdolny do wyrzucenia z siebie ani słowa. – Gejem! – Łukasz oznajmił donośnie, rozkładając ręce. Jego uśmiech przerażał Jerzego. – A twoje perfumy… Od Toma Forda, prawda? – zapytał, lecz tym razem kontynuował od razu. – Bardzo ładne. Tom Ford wydaje się wiedzieć, jakie perfumy robić dla mężczyzn. W końcu, nie zgadniesz, sam w nich gustuje! Rozbrajające, co nie? – mruknął, przyczyniając się do coraz mocniejszego drżenia rąk Jurka. – Ale nie tylko twój gust jest taki specyficzny – Łukasz szepnął bardziej miękko. – Twój wzrok, gdy na mnie patrzysz…
– Przestań! – wrzasnął, wstając gwałtownie z kanapy. – I wynoś się z mojego domu! Wypierdalaj stąd! Nie będę słuchał takich głupstw! Jesteś chory! Jesteś nienormalny! – krzyczał, poczerwieniały ze złości. Miał w sobie tyle gniewu i tyle frustracji! Niemalże roznosiło go to od środka.
I jeszcze ten protekcjonalny uśmiech, który pojawiał się na ustach Nakoniecznego…
– Wiesz… Ponoć największe homofoby to kryptogeje – mruknął, samemu wstając.
Jurka ścięło. Gniew przysłonił mu oczy. Wściekłość roznosiła się po jego żyłach wraz z krwią, uderzając mu prosto do głowy.
Jak on śmiał sugerować coś tak obrzydliwego… Coś, co na samą myśl sprawiało, że Jurek miał ochotę zwymiotować albo wydłubać sobie oczy, byleby więcej nie widzieć wizji, którą miał teraz w głowie. Bo to nie była prawda! Nie była! Jurek był normalnym mężczyzną. Normalnym! Taki który sypiał z kobietami. Bo przecież kobiety mu się podobały!
A Nakonieczny…
Niech go piekło pochłonie!
– Wynoś się z mojego domu – powtórzył się, rozluźniając i zaciskając uścisk dłoni. W jego oczach było widać coś niebezpiecznego. Coś, czego Łukasz się nie bał, a być może powinien. Zamiast tego pokręcił pobłażliwie głową.
– Ale ty się musisz nienawidzić. – Słowa te rozbrzmiały w głowie Jurka niczym wyrok ostateczny. Tak jak wczoraj, wzrok przysłoniła mu czerwień. Obraz zamazał się, a wraz z nim postać Nakoniecznego. Już nie widział jego twarzy, nie widział jego oczu. Nie widział w nim nic przyjaznego ani ciepłego. Jedynie wroga, który za wszelką cenę chciał go zniszczyć.
Tyle że Jurek się nie da. To wszystko nie była prawda! A Nakonieczny właśnie rujnował wszystko to, co mieli do tej pory.
Jurek ruszył do przodu, wymijając stolik. Łukasz spojrzał na niego z wysoko uniesioną brwią, a im dłużej na niego patrzył, tym bardziej się prostował. Był nieugięty. Nie miał zamiaru odpuszczać, nie po tych słowach, którymi Jurek go uraczył. Wystarczająco długo zachowywał dla siebie własne spostrzeżenia, by dusić je w sobie.
Wyznawał zasadę jak  Kuba Bogu tak Bóg Kubie, a Jurek przesadził, kiedy nazwał go dziwką. Przesadził w momencie, w którym Łukasz nie panował nad emocjami, ani nawet własnym życiem. Nie obchodziło go teraz, że mógł właśnie rujnować cudze. Czuł się taki wściekły i zraniony, że miał ochotę ranić wszystkich wkoło, mimo że przecież nie chciał dla Jurka źle. Bo poczuł coś do niego. Poczuł zbyt wyraźnie, by móc jakkolwiek to przed sobą zataić…
– Nienawidzę cię, rozumiesz? – Głos Gosa w tym momencie przypominał bardziej warkot zwierzęcia niż ludzką mowę. – Myślisz, że patrzę na ciebie… Jakbyś mi się podobał? Nie, Nakonieczny – parsknął, przystając przy nim. – Patrzę na ciebie, bo jesteś żałosny. Współczuję ci. Kiedy cię widzę, nie mogę przestać myśleć, jak bardzo skrzywiony jesteś. I wiesz co? Miałem cholerną rację! Nie dość, że sam jesteś chory, to przerzucasz to jeszcze na innych! Powinieneś się leczyć! – popchnął go za ramiona, a Łukasz otworzył szeroko oczy. Uderzył łydkami o fotel i natychmiast odskoczył na prawo, żeby nie utkwić w miejscu bez wyjścia. – Musisz mieć nieźle zrąbane w głowie, żeby tak to odbierać. Prawda jest bowiem taka, że najchętniej to bym was wziął wszystkich pod ścianę do rozstrzelania!
– Tak?! To, bardzo mi przykro, ale stanąłbyś pod tą ścianą razem z nami! – wrzasnął, wbijając przerażone spojrzenie w rozwścieczonego Jurka, który coraz bardziej się zbliżał. Łukasz nie ustąpił, mimo że serce waliło mu jak oszalałe, a w gardle czuł suchość. Jego wcześniejsza pewność zaczynała powoli znikać. Co, jeżeli się mylił…?
Jurek zaśmiał się sucho.
– Narkotyki chyba całkiem przepaliły ci obwody, co Nakonieczny? – powiedział, przesuwając obrzydzonym wzrokiem od głowy do stóp Łukasza. Łukasza, który spiął się i wlepił niedowierzające spojrzenie we wściekłą twarz, której kąciki ust wykrzywiły się w grymasie. – Co, nie spodziewałeś się, że wiem? – cmoknął. Patrzył z satysfakcją jak w oczach mężczyzny zaczyna dominować przerażenie. – W końcu kto by się spodziewał, że cudowny Nakonieczny może mieć taką szemraną przeszłość. – Gdy to mówił, Łukasz cofał się, kręcąc głową. Nie mógł uwierzyć w to, co właśnie się działo… – Wiesz jednak, co różni twoją tezę od mojej…? – zapytał, czując, że odzyskuje przewagę nad całą sytuację. – Ja mam dowody! – warknął, popychając Łukasza jeszcze raz.
Ten potknął się o własne nogi, blady jak ściana.
– I gdzie się podziała ta twoja pewność siebie, co? – Jurek szarpnął go za bluzę, którą miał na sobie od wczoraj, a kiedy pociągnął za jej przód, odsłonił większą część jego szyi. Zobaczył na niej obwódkę fioletowych sińców, ale w tym momencie nic go to nie obeszło. Najchętniej sam by jeszcze mu ich nabił za te wszystkie oszczerstwa, które wylały się dzisiaj z jego ust. – Popatrz tylko na siebie. Taki przerażony i zdezorientowany, skulony niczym mysz pod ścianą… Jesteś żałosny – powiedział dobitnie.
Warga Łukasza drgnęła, a on sam uderzył o ścianę, nie mając już się gdzie cofnąć.
– Więc jeszcze jedno słowo, Nakonieczny, jedno jebane słowo, a dowiedzą się, kurwa, wszyscy, rozumiesz? Mogę cię zniszczyć! I wtedy nawet twoja tęczowa armia ci nie pomoże – warknął, zbliżając się do niego.
Sam nie wiedział, co czuł, kiedy patrzył z bliska w przerażone oczy. Czy czuł zadowolenie? Nie wiedział. Miał wrażenie, że wstąpiła w niego inna osoba. Taka, która chciała tylko niszczyć i ranić.
Udało jej się to.
Usta Łukasza zaczęły drżeć, a on sam odepchnął Juka, by wyślizgnąć się spod ściany. Uciekł, dopadając do drzwi.
Chyba się mylił.
Jurek nie stał z nim pod nią. To on trzymał za spust. 

***
Hej, kochani! Trochę się zadziało, nie? :D Poprzedni rozdział był spokojniejszy, więc w tym chciałam trochę zamieszać. Spodziewalibyście się takiej konfrontacji? Co sądzicie o zachowaniu Łukasza, a co o Jurka? 
Chyba obaj powiedzieli zbyt wiele, na dodatek coś, na co żaden nie był gotowy. 
Pytanie tylko, jak bardzo się między nimi wszystko spieprzy...
A tak już z innej beczki, to powoli wdrażam się w nowy plan, chociaż mam zajęcia porozrzucane od rana do wieczora. Tyle okienek to ja nigdy nie miałam, więc po prostu dalej uprzedzę, że nie wiem, jak długo będzie mi się schodzić pomiędzy rozdziałami. Przepraszam ._. Wiem, że regularność jest kluczowa, żebyście ze mną zostali, więc postaram się szukać czasu... w międzyczasie. :) 
Mam nadzieję, że nie zostawiłam zbyt dużo błędów, bo skończyłam ten rozdział wczoraj, a dzisiaj szybko go przeczytałam i już Wam go wstawiam... Więc jak zostawiłam, to wybaczcie.
Jak zawsze, dzięki, że jesteście (chciałam Wam zrobić tym rozdziałem prezent na 50 tysięcy wyświetleń, ale się nie wyrobiłam, typowa ja) no i do następnego! <3

39 komentarzy:

  1. Czytałam rozdział w kolejce do lekarza. Po raz pierwszy nie byłam zadowolona, gdy wywołano mój numerek. A konsultacja z lekarzem wyszła super ... Choć niewiele z niej pamiętam ��. Teraz w domu przeczytałam rozdział jeszcze raz. Takiego zwrotu się nie spodziewałam. Byłam przekonana, że będzie wyznanie dozgonnej miłości, cukierki i tęcza... A tu szok. Genialnie przedstawiłaś kłótnię między bohaterami. Przez poprzednie rozdziały obserwowałam zmianę Jerzego na lepsze, a okazało się, że gdy jest przyparty do muru staje się ostatnim chamem. Domyślam się czym jest spowodowane jego zachowanie, jednak dzisiaj go nie lubię. Za to Ciebie uwielbiam, nie mogę się doczekać dalszej części.
    Świetny rozdział. Pozdrawiam Justyna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że mogłam umilić oczekiwanie w kolejce tym rozdziałem :)
      Ach, wyznanie miłości, cukierki i tęcza byłyby super, ale tak czuję, że ani Jurek, ani Łukasz nie byliby na to gotowi. Co zresztą udowodnili koncertowo (zwłaszcza Gos).
      Bardzo dobrze napisałaś. Kiedy ktoś na Jurka naskakuje, robi się on bardzo nieprzyjemny. A już zwłaszcza kiedy chodzi o tak... problematyczne tematy.
      Dzięki bardzo za komentarz! :)
      Pozdrawiam cieplutko.

      Usuń
  2. Aaaaaaaa
    Teraz będę wredną komentujacą,
    NIENAWIDZĘ TAKICH CLIFFHANGERÓW 😭😭😭
    Napisz w następnym że się pogodzą 🙏🙏🙏
    Najlepiej jutro 😈

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaaaaa, tylko nie wredna komentująca ._. :D
      Przepraszam. Ale trochę emocji musi być, tak to by było nudno.
      A ten... Pogodzą się, albo się nie pogodzą. Zobaczymy.
      Jutro nie, ale może... Niedługo? Jakoś. Postaram się. :D

      Usuń
  3. Kurcze, ale się porobiło... Bardzo emocjonalnie, to prawda. Ale to się zbliżało wielkimi krokami. Co prawda nie spodziewałam się aż takiej kłótni ale wiedziałam, że Jurek spokojnie nie przyjmie prawdy o sobie. Myślałam raczej, że Łukasz jakoś spokojniej go na to naprowadzi. Ale, że Łukasz również ma ciężki moment, to wyszło jak wyszło. Teraz muszą ochłonąć i co nieco przemyśleć. Ciekawe czy któryś z nich zdobędzie się na przeprosiny? Nie wyobrażam sobie żeby Jerzy wprowadził w życie te swoje groźby, ale jak on się teraz w robocie pokaże? Super rozdział - takie emocje 😁 Pięknie dziękuję i życzę dużo czasu i weny, bo oczywiście nie mogę się doczekać następnego rozdziału :) Pozdrawiam serdecznie 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, zbliżało się już od jakiegoś czasu :D Łukasz prawdopodobnie też nie spodziewał się, że tak to z siebie wyleje (bo raczej tego nie planował). Właściwie to nie wiem, czy gdyby nie bodziec w postaci wyzywającego go Jurka, to w ogóle by cokolwiek wspomniał na temat swoich domysłów. Prawdopodobnie nie. Ale wczorajsza noc i nagłe zachowanie Gosa to było dla niego za dużo.
      Szkoda tylko, że przez to, że się nie powstrzymał, dostał jeszcze bardziej. I to taki cios, jakiego się nie spodziewał…
      Czy któryś się zdobędzie na przeprosimy? Zobaczymy.
      Jurek pewnie też się będzie zastanawiał, jak on pojawi się w pracy :D
      Dziękuję bardzo za komentarz i ściskam cieplutko! <3

      Usuń
  4. Tyle emocji w tym tekście! Przez dwadzieścia rozdziałów obserwowaliśmy jak Jurek robi czasem mniejsze, czasem większe kroczki naprzód. Głównie pod wpływem Janka zmieniał się powolutku na lepsze, potem odrobinę większy krok podczas chwili zapomnienia w śnieżnej zaspie, ale co się tutaj zadziało?! Po prostu wow. Ogromny skok do przodu, ja już taka ucieszona co to będzie co to będzie, w końcu Łukasz się tak otworzył i ta nić porozumienia przestawała być taka cienka. A tu proszę, o jedno słowo za dużo i spadła lawina. Jureczku no tak dobrze ci szło przecież! >.<
    Przeżywałam ten rozdział niesamowicie. Najpierw to napięcie bo przecież biedny Nakonieczny w takim stanie, pokazał się Jurkowi bez swojej maski. Prawie z nim płakałam gdy żalił się na mrozie i wylewał łzy. Te wszystkie gesty, wtulanie się w Jurka, łapanie go za dłoń, wspomnienie tego co stało się między nimi po domówce...
    Ten rozdział jest niezaprzeczalnie przełomowy jeśli chodzi o relację naszych dwóch głównych bohaterów, szkoda tylko że sprawy potoczyły się w ten sposób. O kilka słów za dużo i ten wielki krok który Jurek poczynił ostatnio, poszedł na marne. ;(
    Pozostał niedosyt po tej części, a równocześnie mam wrażenie, że zadziało się tak wiele, że więcej na raz bym nie udźwignęła. Nie zmienia to faktu, że chciałabym wiedzieć więcej. O sińcach na szyi Łukasza, o tym jak wyglądał z jego perspektywy związek z Marcinem, o tym jak przebiegło zerwanie (swoją drogą szanuję Nakoniecznego za ten krok). Chciałabym też dużo więcej dowiedzieć się o jego przeszłości, o problemach rodzinnych i o nałogu.
    Przede wszystkim jednak mam nadzieję, że Jerzy się obudzi. Powinien mieć porządnego kaca moralnego po tym co zrobił.
    Przez całe opowiadanie mam wrażenie, że jego homofobia jest tak głęboko osadzona, że nie ma szans żeby się z niej wyleczył. Po prostu nie umiem sobie tego wyobrazić. Jedyną osobą która mogłaby w tej sytuacji pozytywnie na niego wpłynąć jest chyba Janek. Mam nadzieję że on przemówi Jerzemu do rozsądku.

    Pozdrawiam,
    Kajna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zacznę od tego, że bardzo mi miło, że postanowiłaś się odezwać i podzielić się ze mną swoimi przemyśleniami! :)
      Faktycznie, z każdym jednym rozdziałem Jurek szedł do przodu. Otwierał się coraz bardziej, zmieniał własne nastawienie do ludzi, nawet takich, którymi kiedyś otwarcie gardził – w pierwszych rozdziałach był pod tym względem okropny i nie dało się go lubić – wydawało się wiec, że będzie już tylko coraz lepiej…
      Szkoda, że w jeden chwili wszystko to poszło na marne, a tej lawiny nie dało się już powstrzymać.
      Mogę tylko potwierdzić, że ten rozdział zdecydowanie był przełomowy. Zarówno dla Jurka, jak i dla Łukasza. To pierwszy raz, gdy faktycznie mogliśmy zobaczyć go na dłużej bez maski w stanie kompletniej rozsypki. Oczywiście nie zdarza mu się to często. Łukasz nie jest z takich, którzy tak łatwo pozwalają sobie na łzy. Jurek trafił na niego w najgorszym momencie, a na dodatek jeszcze mu dołożył na sam koniec…
      Miejmy więc nadzieję, że Łukasz jakoś stanie na nogi nie tylko po rozstaniu z Marcinem, ale też z informacjami, jakie sprzedał mu Gos, a także z własną przeszłością, do której Jurek nawiązał. To natomiast wiąże się z tym, że jesteś ciekawa Łukasza i jak to wszystko wyglądało z jego perspektywy… Cóż, nie wiem czy dowiemy się wszystkiego w tym opowiadaniu. Ale może kiedyś (opcjonalnie) pokuszę się na jakiś mały dodatek, w którym zdradzę coś więcej na jego temat. ;)
      Oby Jurek się obudził, bo byłoby szkoda tego wszystkiego, co udało mu się wypracować przez ostatnie tygodnie. Ale czy to zrobi, dowiemy się za jakiś czas.
      Dziękuję pięknie za taki rozbudowany i przemyślany komentarz.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Rozdział bardzo, bardzo emocjonujący, strasznie się to wszystko skomplikowało i tak samo jak komentująca wyżej uważam że homofobia Jurka będąca chyba jego mechanizmem obronnym przed dopuszczeniem do siebie prawdy o nim samym, to w jego przypadku niczym odruch bezwarunkowy, prawie wrodzony albo raczej wyssany z mlekiem czy raczej jadem matki. Na ten czas nie wiem czy jest możliwe aby zwalczył to w sobie,to chyba wymaga nie tylko pomocy psychologa ale i czasu. Mam jednak nadzieję że mu się w końcu uda, bo tym co odwalił w tym rozdziale przekreślił prawie wszystko co udało mu się osiągnąć przez rozdziały wcześniejsze... popłakałam się przez Nich jak to czytałam... no ale mam nadzieję że Autorka, jak nas tak rozwaliła emocjonalnie, będzie miała nad nami litość i szybko dostarczy nam nowych wieści...??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczę, ale mi się miło czyta, że był to dla Was taki emocjonujący rozdział. Chyba nie ma nic fajniejszego, niż wywoływanie emocji własnym tekstem, zwłaszcza kiedy widać, jak się angażujecie :)
      Co do mechanizmu obronnego no to mniej więcej to zasugerował Łukasz. Natomiast reakcja Jurka jest chyba odpowiedzią samą w sobie.
      Natomiast czy Jurek poszedł by do psychologa? Cóż, jakoś tego nie widzę. Jeszcze by mu przyszło do głowy, że coś jest z nim nie tak, a do tego to by się przecież nie przyznał :D
      Mam nadzieję, że nie wyjdę na bezduszną bestię, jeżeli tak szybko nie dostarczę nowych wieści. Bo z tym to nigdy nic nie wiadomo. :)
      W każdym razie chyba muszę pójść w końcu coś napisać...

      Usuń
  6. ...we wcześniejszej odpowiedzi napomknęłaś Autorko że nowy rozdział pojawi się być może niedługo.....�� tak tylko nieśmiało pytam....?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, cóż, bo dobrze zaczęło mi się pisać... I niestety tylko zaczęło. Niemniej powoli idę do przodu, ale na ten moment nie jestem w stanie Wam powiedzieć, kiedy uda mi się go skończyć.

      Usuń
  7. Tak sobie jeszcze myślę, że zdanie które wypowiedział Łukasz, to które przelało szalę goryczy, było bardzo w punkt. "Ale ty się musisz nienawidzić". Też myślę, że Jurek gdyby stanął z boku i na siebie popatrzył, to by się nie polubił. Nie da się żyć w takiej nienawiści do innych i jednocześnie być zadowolonym z siebie. Tak właśnie patrzyłam na Jurka od pierwszych rozdziałów. Jak na człowieka samotnego, smutnego i rozgoryczonego, a chowającego te emocje pod warstwą złośliwości i fałszu. Wiem, że to niemoralne, ale mam nadzieję że Jerzy będzie miał potężnego kaca moralnego po tym co zrobił. Chciałabym żeby poczuł dobitnie co to znaczy samotność i wyciągnął z tego wnioski. Na samym początku opowiadania, gdy był jeszcze przedstawiany jako totalny gbur (bo nim był), nie miał nikogo. W pracy ludzie albo nim gardzili albo się go bali, a po powrocie z niej czekała na niego tylko przestrzeń mieszkania. Potem, gdy pokazał, że jednak potrafi być sympatyczny, a nawet dowcipny, okazało się że jednak pojawiają się ludzie do których może otworzyć gębę. Chciałabym żeby Jerzy zobaczył ten kontrast i w końcu na poważnie rozważył, czy z jego myśleniem jest wszystko w porządku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Wiem że to niemoralne ale mam nadzieję że będzie miał kaca moralnego" xD

      Usuń
    2. Tak, to mój ulubiony cytat z tego komentarza :D

      Usuń
  8. Będzie dzisiaj rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  9. Po długiej przerwie postanowiłam dać jakiś znak życia. Już jakieś 3 rozdziały tylko pasożytuję na twoich tekstach, nie dając z siebie nic, więc postanowiłam ci to jakoś zrekompensować.
    Początkowo chciałam napisać komentarze pod każdym z rozdziałów, ale jakoś mi to nie wychodziło… Ech chyba już tak mam, że jeżeli nie napiszę komentarza zaraz po przeczytaniu, to zapominam, jakie były moje pierwsze wrażenia i komentarz staje się bez sensu… Dlatego podsumuję każdy rozdział w tym komentarzu.
    Rozdział 21
    Oczywiście ucieszyła mnie wiadomość, że Jurek wybierze się na przyjęcie i przeczuwałam, że coś się tam zadzieje. Jednak rozdział całkowicie przebił wszystkie moje wyobrażenia. Dawno tak dobrze nie czytało mi się twojego rozdziału. Czytałam go z prawdziwą przyjemnością i lekkością.
    W rozdziale można było zaobserwować, że Jurek faktycznie się zmienił. Już nie atakował każdego geja za to, że jest gejem. Przestało mu nawet przeszkadzać ich towarzystwo. Wciąż jednak pokazujesz, że targają nim skrajne emocje oraz uczucia, których dale nie jest świadom. Końcóweczka oczywiście miodzik XD Dawno się tak nie uśmiałam i niemal piszczałam, jak się pocałowali.
    Rozdział 22
    Kac morderca nie ma serca :D Jakoś nie dziwi mnie fakt, że zapomniał o tym pocałunku. Nawet nie chcę wiedzieć, co by się zadziało, jakby jednak pamiętał… ( Wg w wielu filmach i książkach każdy sobie po jakimś czasie przypomina, co robił… U mnie tak nigdy nie było i mam nadzieję, że Jureczek będzie miał tak samo.) Zachowanie Łukasza jakoś niespecjalnie mnie dziwi, a info na końcu niemal przygniata.
    Rozdział 23
    Znów widzimy skrajne emocje. Z jednej strony Jurek się cieszy, a z drugiej nie… Lubię to, jak pokazujesz wahania emocjonalne Jurka, chociaż chyba zaczynają mnie w niektórych momentach przerastać … Chodzi mi o scenę, gdy Jurek zabiera Łukasza spod klubu. Oczywiście po przeanalizowaniu całego zachowania to takie głupie gadanie, że go “brzydzi” itp. przestaje dziwić, gdyż każdemu zdarza się głupio palnąć i mam nadzieję, że nasz kochany główny bohater będzie miał niezłego kaca moralnego po tym, co nagadał Łukaszowi na końcu rozdziału. Wiem, że po prostu się bronił i podobała mi się ta scena, ale kac moralny mu się należy.
    Wyścigi *-* Oczywiście nie mogę się ich doczekać, może biedaczek się trochę rozluźni, bo stres i nerwy go powoli zjadają.
    A tak ogólnie…
    Mówiłaś, że zbliżamy się już bliżej końca, a ja dalej mam więcej pytań niż odpowiedzi …
    Dzięki za rozdział i obiecuję poprawę komentarzową w kolejnym rozdziale.😊
    Pozdrawiam i oczywiście dużo weny.😘😘😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam szczerze, że zdążyłam się za Tobą stęsknić! Byłam już bliska, by wysłać Ci sygnały dymne :D Także cieszę się, że jednak się odezwałaś i jeszcze naskrobałaś taki zbiorczy komentarz! Swoją drogą, mam dokładnie tak samo z komentowaniem. Jakoś tak po czasie nic się już nie klei…
      Rozdział 21 to jeden z moich ulubionych, więc cieszę się, że się spodobał. Dla mnie samej scena pocałunku była bardzo przełomowa, nawet jeżeli Jurek był nawalony, a finalnie nic nie zapamiętał. Od dawna chciałam ją napisać :D
      Cóż, u mnie też tak nigdy nie było. Jak czegoś nie pamiętałam, to niestety dowiadywałam się od osób postronnych (choć pewnie wolałabym nie wiedzieć xd). A czy Jurek sobie przypomni? Tego nigdzie nie powiedziałam :P
      Ach, widzę, że jesteście totalnie za tym, żeby Jurek miał kaca moralnego. A ja się z Wami zgadzam. Gos strasznie przegiął. Być może przyjdzie mu to jeszcze odpokutować.
      Wyścigi… A i owszem, pojawią się. Ale czy znowu pozwolą się tak Jurkowi odstresować…?
      Tak cóż, moje „bliżej końca” jest bardzo luźnym pojęciem. xD Nie wiem ile stron nam zostało, ale ostatnie rozdziały były dość intensywne i następne też raczej będą, więc wszystko może rozwiązać się szybciej niż myślicie. Ale jeszcze zobaczymy, bo nie wiem, czy nie będę chciała trochę wydłużyć naszej przygody z Jureczkiem.
      Jeszcze raz dzięki i pozdrawiam. :)

      Usuń
  10. A kiedy tak orientacyjnie można się spodziewać rozdziału?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałabym powiedzieć, że niedługo... Ale rozdział jest jeszcze w proszku.

      Usuń
  11. Brak czasu czy to Wena, zołza jedna...???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę tego i trochę tego, ale raczej trochę się u mnie pokomplikowało, co skutecznie odwraca moją uwagę od pisania. Niemniej, postaram się jakoś wyrzucić to z głowy i w końcu zabrać się za dokończenie rozdziału.

      Usuń
  12. Cześć!

    Zanim przejdę do właściwej i zarazem ważniejszej części niniejszego komentarza, chciałbym pokrótce wyjaśnić, dlaczego odzywam się dopiero dzisiaj. Rozdział przeczytałem kilkanaście godzin po jego opublikowaniu, jak zwykle zresztą, problem w tym, że potem zabrakło mi czasu, żeby zastanowić się, co zawrzeć w komentarzu. Co gorsza, studia dały mi już się we znaki - gdy wracam do domu, jestem kompletnie wykończony, więc napisanie składnej i sensownej wypowiedzi nie przyszło mi z łatwością. Na szczęście udało mi się zebrać myśli (wreszcie!) i przelać je na „papier”, tak więc jestem. :)

    W tym miejscu chciałbym także lojalnie uprzedzić, że mój komentarz nie będzie się składać z samych pochwał i zachwytów. Rozdział wywołał we mnie wiele sprzecznych emocji, a ponieważ nie mam w zwyczaju pisać nieszczerych opinii, powinnaś przygotować się na... najgorsze. :) Prawdopodobnie nie spodziewałaś się po mnie niczego innego, w każdym razie wolę teraz jasno określić sytuację, żeby potem nie było żadnych niedomówień. To tyle w kwestii wstępu, więc czas na konkrety.

    Szczerze mówiąc, nie do końca wiem, jak ocenić reakcję Jurka na wiadomość o rozstaniu Łukasza i Marcina. Ogólnie doceniam fakt, że oddałaś ambiwalentność jego uczuć, tyle że potem, kolokwialnie mówiąc, coś nie pykło. Ale spokojnie, sam pomysł był naprawdę dobry. Wykonanie w zasadzie też. Mój problem polega na tym, że Jurek po prostu coraz bardziej mnie drażni. O co mi chodzi? O to, że chociaż możemy się domyślić, co nim wówczas kierowało, nie jestem przekonany, czy motywy te usprawiedliwiają jego późniejsze zachowanie. Euforia, którą odczuwał naprzemiennie ze zdezorientowaniem, była... co najmniej dziwna. Zdaję sobie sprawę, że czasami coś nam nie odpowiada (np. czyjeś związki), w tym przypadku zawiść Jurka była jednak tak ogromna, że nawet po nim nie spodziewałem się czegoś takiego. „Ta idealna para w końcu rozpadła się na dwie, oddzielne połówki! Coś co wydawało się całością, niczym jebana pomarańcza, rozłamało się!” Mówiąc w skrócie, zgorzknienie Jurka zdominowało ten fragment. Bez dwóch zdań gryzie go jego samotność, co sam zresztą później przyznał, nie potrafił więc przyjąć do wiadomość tego, że idealne pary naprawdę istnieją. I tak, wiem, ostatecznie się nie mylił, przynajmniej częściowo, bo w przypadku Łukasza i Marcina ogólne wrażenie nie pokryło się z szarą rzeczywistością. Problem w tym, że Jurek nie do końca umiał odnaleźć się w tej sytuacji. Cieszenie się z czyjegoś nieszczęścia nie świadczy o nim zbyt dobrze, mnie natomiast wyjątkowo irytuje. Nawet jeśli uwzględni się to, czego sam Jurek nie jest jeszcze świadomy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie będę ukrywać, ale wyjątkowo ciężko czytało mi się ten rozdział. Nie chcę powiedzieć, że mnie nudził, bo nie byłoby to zgodne z prawdą. Owszem, chwilami czułem znużenie, ale wynikało ono z innych powodów. Dlaczego w takim razie nie jestem w pełni usatysfakcjonowany powyższymi wydarzeniami, a wykres mojego zadowolenia przypominał sinusoidę? Ponieważ w połowie rozdziału, a może i wcześniej, przemyślenia Jurka zaczęły mnie strasznie męczyć. I nie chodzi nawet o to, że było ich dużo, tylko o to, jak wyglądały. Przesadnie rozbudowane opisy odczuwanych emocji, przynajmniej według mojej subiektywnej opinii, prędzej czy później wywołują efekt odwrotny do zamierzonego - brzmią nienaturalnie i trochę śmiesznie. Naprawdę doceniam fakt, że starasz się szczegółowo opisać reakcje ciała Jurka (nie mówiąc już o tym, co dzieje się w jego głowie), uważam jednak, że chwilami opisy te nie są adekwatne do sytuacji. Chodzi mi o to, że Jurek bardzo wnikliwie analizuje praktycznie wszystko, myśli o tym dosłownie wszędzie i poświęca temu o wiele więcej czasu niż każdy normalny człowiek. Co gorsza, zazwyczaj jest przy tym rozentuzjazmowany niczym kilkuletnie dziecko na placu zabaw. Wybacz, ale ja tego nie kupuję. Może gdyby okoliczności były inne, to inaczej bym na to patrzył. Fakty są jednak takie, że Jurek jest homofobem, a przynajmniej tak się zachowuje, więc jego usposobienie powinno działać na zasadzie hamulca awaryjnego. Zamiast tego Gos ciągle roztrząsa przyczyny rozpadu związku Łukasza i Marcina, co kojarzy mi się z chorobliwą obsesją i brakiem co najmniej jednej klepki.

      Zdaję sobie sprawę, że na razie moja wypowiedź może nie być do końca zrozumiała, dlatego postaram się wytłumaczyć to na konkretnym przykładzie. Na początku rozdziału opisałaś reakcję Jurka na wiadomość, że Łukasz rozstał się z Marcinem, prawda? Pierwszy akapit był super. Dalej nakreśliłaś sprzeczność odczuć Gosa i to też było naprawdę dobre. Następujący potem fragment również Ci się udał. Ale już ta „lawina kolejnych reakcji” była całkowicie zbędna. Okej, rozumiem, że Jurek żywi jakieś uczucia do Łukasza - w tej chwili nie jest istotne, czy chodzi o przyjaźń, czy zauroczenie. Zrozumiałe jest więc to, że nastrój Nakoniecznego poniekąd odbił się także na nim. „Jurek pobladł, palce splótł nerwowo pod stolikiem, z tyłu potylicy i na karku poczuł gorące, nieprzyjemne dreszcze.” Domyślam się, że będziesz bronić swojego stanowiska, ale w kwestii tego fragmentu mnie nie przekonasz. Gdybym nie wiedział, do czego konkretnie się on odnosił, pomyślałbym, że Jurek popełnił jakieś przestępstwo, ktoś się o tym dowiedział i złożył na niego donos na policję. Oczywiście to tylko przykładowa interpretacja, ale mam nadzieję, że rozumiesz, o co mi chodzi. No bo serio, nie potrafię sobie wyobrazić, by ktokolwiek zareagował w taki sposób na wiadomość o czyimś rozstaniu. I tak, wiem, każdy może daną sytuację przeżywać w zupełnie inny sposób. Nie zmienia to jednak faktu, że w moim odczuciu zaczęło tu zajeżdżać patosem, a chyba nie taki był Twój cel.

      „Swobodny ton Jurka zamiast go relaksować, wywołał w nim jeszcze większy niepokój, bo mimo że Gos nie był względem niego nigdy aż tak okropny, zazwyczaj zachowywał ogromny dystans.” Update: Jurek cierpi na szybko postępującą amnezję lub świadomie wypiera z pamięci niemiłe wspomnienia. Nie ma co, rozbawił mnie tym tekstem. Powiedzieć, że Jurek nigdy nie był dla Jeremiego okropny, to jak stwierdzić, że trzydziestostopniowy mróz to lekkie ochłodzenie.

      W tym miejscu na chwilę powrócę do tego, co zajęło mi pierwszą część komentarza. Chciałbym bowiem zwrócić uwagę na fakt, że nawet kiedy Jurek spotkał się z Jankiem, znowu myślał o Łukaszu... To naprawdę zalatuje niezdrową obsesją, bo przypominam, że „jedyny współlokator” też miał jakiś problem, co więcej, Gos doskonale zdawał sobie z tego sprawę. I tak, mam świadomość, że Janek sam z siebie poruszył nurtujący go temat, więc Jurek w zasadzie nie musiał się wysilać. Tylko że nie tak to powinno wyglądać, prawda?

      Usuń
    2. Z zaskoczeniem i co najmniej lekkim niedowierzaniem muszę przyznać, że motyw z wyścigami i moim imiennikiem zupełnie przestał mnie interesować. W swoim czasie była to przyjemna odskocznia od innych wydarzeń, teraz jednak nie wydaje mi się już taka ekscytująca. Niby nie wszystkie wątki zostały zamknięte, ale jakoś wyjątkowo mi to nie przeszkadza. Nie pytaj dlaczego, bo nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Mogę jednak z pełną świadomością napisać, że nie ma w tym Twojej winy. Poza tym pamiętajmy o tym, że istnieje spore prawdopodobieństwo, że kiedy Jurek wróci do „nocnego życia”, to wróci także moje zainteresowanie tym tematem. :)

      „Gos bowiem spodziewał się, że może jednak dostanie bardziej spersonalizowanego SMS-a, może Daniel wyjaśni mu cokolwiek, ale... Ale właściwie dlaczego miałby?” No właśnie, dobre pytanie. Drogi Jerzy, gdybyś jeszcze nie zauważył, to nie jesteś pępkiem świata. Poza tym sam starałeś się zdystansować od pana D. Update: czyżby amnezja nie była jedynym problemem Gosa i w grę wchodzi jeszcze rozdwojenie jaźni?

      Krótka dygresja: zdaję sobie sprawę, że dzisiaj wyjątkowo pastwię się nad Jureczkiem. Nie będę się kajać, bo w zasadzie dopiero się rozkręcam, co więcej, obawiam się, że później będzie znacznie gorzej. :D

      „Znowu obudziło się w nim zadowolenie. Zadowolenie z tego, że Łukasz w końcu będzie normalniejszy. Może trochę się opanuje, pomyśli nad sobą i zaprzestanie dewiacji? Będzie bardziej jak zwykły, porządny mężczyzna? Może to po prostu Marcin tak bardzo zamieszał mu w głowie, a teraz, kiedy go nie będzie, być może coś się zmieni.” Musiałem zacytować cały ten fragment, bo w moim odczuciu jest on niesamowicie komiczny. Słyszałem już wiele różnych dziwactw, które wychodziły z ust homofobów, ale to, co pomyślał Jurek, wybiło się chyba na pierwsze miejsce. Serio. No bo tak się teraz zastanawiam, skąd ludzie w ogóle biorą takie pomysły? Czy wszelkie „fobie” rzeczywiście aż tak zaślepiają? Tak, ja wiem, „z kim przystajesz, takim się stajesz”. No ale bez przesady. Rozumiem, że można nie akceptować innej orientacji seksualnej, ale czy naprawdę tak trudno zrozumieć, że nikt nie wybiera sobie płci, która go będzie pociągać? To, że coś jest inne i dotyczy mniejszości, nie znaczy, że jest gorsze. Ludzie, litości, nie żyjemy w średniowieczu...

      „Na dodatek bał się, że Czyżewski mógł odpisywać podczas siedzenia za kółkiem, więc wolał nie przyczyniać się do ewentualnych wypadków.” Szkoda tylko, że Jurek nie przejawiał tak racjonalnego podejścia do życia, kiedy ostatnio sam zdecydował się prowadzić samochód, nie mając pewności, czy mógł i czy był w stanie...

      „W łóżku leżał już od godziny i nie mógł zasnąć. Natrętne myśli nie chciały mu dać spokoju. Tym razem jednak nie chodziło o Łukasza.” Alleluja! Dzięki niech będą wszystkim bogom! Słowo daję, że gdyby Jurek po raz kolejny rozpoczął analizę przyczyn i skutków rozpadu związku Łukasza i Marcina, to nie dotrwałbym do końca rozdziału. Jeśli zaś chodzi o przemyślenia Gosa na temat jego marnej egzystencji, to nie mam za wiele do powiedzenia. W jednym z poprzednich komentarzy napisałem, że Jurek sam jest sobie winien, przynajmniej w przeważającej części, i zdania nie zmieniłem. Poza tym mam wrażenie, że on sam do końca nie wie, czego tak naprawdę chce. No bo jeśli zależy mu na trwałym związku, to szukanie kobiet na jedną noc mu w tym nie pomoże. To trochę smutne, co nie zmienia faktu, że we mnie nie ma dla niego ani grama współczucia. Przez moment co prawda zrobiło mi się go żal, bo jednak w ostatnim czasie zdawał się zrozumieć swoje błędy i nawet zaczął je naprawiać. Problem w tym, że chwila ta nie trwała zbyt długo i skończyła się wraz z końcem tego rozdziału.

      Usuń
    3. „A pod neonami... Mężczyźni. Jurek zerknął na nich przelotnie i odwrócił wzrok. Ręce zacisnął w pięści, by dać upust zdenerwowaniu i obrzydzeniu, które poczuł, gdy tylko na nich spojrzał. Oni wszyscy, choć różnorodni, wszyscy byli obrzydliwi. Aż zbierało się na wymioty.” W tej chwili nie jestem w stanie stwierdzić, czy w Jurku drzemie pierwiastek homoseksualizmu, czy jednak finalnie nie wplączesz go w żaden gejowski epizod. Niezależnie od tego, na jaki wariant ostatecznie się zdecydujesz, z rozdziału na rozdział utwierdzam się w przekonaniu, że homofobia Jurka jest efektem presji społeczeństwa, a nie przejawem jego rzeczywistych poglądów. To niemożliwe, by w jednej chwili czuć obrzydzenie na samą myśl o obściskujących się mężczyznach, a z drugiej jednego z nich nazywać „widokiem wartym uwagi”. Albo Jurek świadomie przesadza ze swoimi reakcjami i zachowuje się w taki sposób, bo myśli, że tak powinien zachować się każdy „normalny” człowiek, albo jest po prostu klasycznym przykładem hipokryty. A może i jedno, i drugie, bo dwulicowość Gosa chwilami coraz mocniej rzuca się w oczy. Pytanie tylko, co jest jej powodem? Walka ze swoim prawdziwym „ja”? Słabość charakteru i chęć przypodobania się otaczającym go ludziom, którzy w większości są anty?

      „Jurek z wściekłym sapnięciem ruszył do przodu, nie zastanawiając się nad tym, że właśnie szarżował pod klub gejowski z zamiarem sprana [sprania] nieznajomego pedała, który miał czelność położyć łapska na Łukaszu.” W tym miejscu powinienem Ci pogratulować, bo jednym zdaniem sprawiłaś, że odczuwam kumulację różnych emocji. Po pierwsze, jestem niesamowicie rozbawiony. Nie potrafię stwierdzić, jak bardzo Jurek musiał być zaślepiony gniewem, żeby nie zdawać sobie sprawy, że był zazdrosny o Nakoniecznego. Po drugie, jestem totalnie wkurzony. Nie znoszę, gdy ktoś w tak obcesowy sposób wtrąca się do czyjegoś życia. Okej, rozumiem, że Jurek mógł to sobie tłumaczyć chęcią niesienia pomocy potrzebującemu, tyle że Łukasz wcale tej pomocy nie potrzebował. Co więcej, Jurek miał tego świadomość („Nie broniły się, nie odpychały natręta, nie uderzały w proteście...!”). Nakonieczny mógł być bliski utraty świadomości, ale gdyby zachowanie nieznajomego faceta tak naprawdę mu nie odpowiadało, to w jakiś sposób próbowałby się bronić. Podsumowując, mimo że sytuacja była nadzwyczajna, drażni mnie zgrywanie „rycerza na białym koniu”. Tym bardziej, że owym rycerzem miałby być Jurek.

      „Z dezorientacji, z obrzydzenia i strachu o tego przeklętego Nakoniecznego, który był tak pijany, że nie mógł ustać na nogach; który był tak pijany, że pozwalał by dotykał go jakiś...! Jakiś obrzydliwy, agresywny imbecyl! A na dodatek teraz wtulił głowę w szyję Jurka, pocierając nosem jego skórę, a dłonie oparł na klatce piersiowej, przytulając się do niego.” Cóż mogę napisać? Chyba tylko tyle: #beka. Ile bym dał, żeby w tej sytuacji Jurek przypomniał sobie, jak sam ostatnio się nawalił. Ba, on nie tylko się nawalił, ale najpierw przywalił głową o umywalkę, potem wpadł do jakiegoś dołu, a na końcu poleciał w ślinę z Łukaszem. A tak z innej beczki, nie ma to jak oskarżać kogoś o bycie agresywnym, w sytuacji, kiedy dosłownie chwilę wcześniej wystartowało się do tej osoby z pięściami. :D *kaszlę* rozdwojenie jaźni *kaszlę*.

      „Ten po dłuższej chwili pokiwał głową, pocierając nosem o skórę Jurka i doprowadzając go tym samym na skraj opanowania, ale...” Nie chcę wyjść na jakiegoś zboczeńca, ale mimowolnie zacząłem się zastanawiać, co by było, gdyby - o zgrozo! - pewna część ciała Jurka zareagowała dość entuzjastycznie na te... nieoczekiwane pieszczoty? :D

      „Kiedy odeszli kawałek od klubu, Jurek poczuł się pewniej. Wiedział już, że nie przyciąga spojrzeń gapiów i łatwiej było mu się skoncentrować.” Tak jak napisałem powyżej, myślę, że Jurek ma w rzeczywistości słaby charakter i właśnie stąd bierze się jego homofobia. Moim zdaniem boi się, że znajdzie się na celowniku innych ludzi i będzie wytykany palcami tylko dlatego, że nie piętnuje zachowań odbiegających od tego, co według „zdrowego społeczeństwa” uznawane jest za dopuszczalne.

      Usuń
    4. „Gos zdecydowanie spodziewał się po nim czegoś więcej. Więcej klasy i jakiegoś dobrego smaku, a nie pieprzenia się z nieznajomymi po kątach! Poczuł się obrzydzony.” Rozumiem, że Jurek czuje obrzydzenie również do samego siebie? Bo przypominam, że on także niejednokrotnie pieprzył się z nowo poznanymi osobami. Jedyne, co odróżnia go od Łukasza, to to, że bzykał kobiety i najczęściej zabierał je do siebie do domu albo do hotelu. Szkoda tylko, że w jego przypadku możemy mówić o dość regularnym pieprzeniu się po kątach, nie zaś o jednorazowym incydencie.

      Uwaga: teraz będę bluzgać. Osoby niepełnoletnie uprasza się o pominięcie niniejszego akapitu. „Tydzień Nakonieczny unikał go jak ognia, a teraz proszę. Był zdany właśnie na niego.” A przepraszam bardzo, ktoś go, kurwa, prosił, żeby się wtrącał? Bo ja sobie nie przypominam, żeby Łukasz potrzebował czyjejś pomocy, o łasce wielkiego pana Gosa już nie mówiąc. „I chociaż na początku naprawdę nie chciał wyżywać się na sponiewieranym mężczyźnie, tak teraz po prostu musiał to z siebie wylać; cały jad, który czuł zatruwając go od środka i uczucie upokorzenia, że musiał w ogóle zareagować, znaleźć się pod tym gejowskim klubem i uderzyć kogoś po raz drugi, słuchając jego obleśnych, obrzydliwych słów...” Że co proszę? Jakie, kurwa, musiał? Ja pierdolę, jakim trzeba być zadufanym w sobie bucem, żeby wpieprzać się komuś z buciorami w życie, a potem pierdolić o wielkim poświęceniu i upokorzeniu? No po prostu, kurwa, nie wierzę... Skoro tak bardzo brzydzą go homoseksualiści, gejowskie kluby i wszystko inne, co jest z nimi związane, to po cholerę wpierdala się w ich środowisko? Przecież Łukasz nie ujawnił swojej orientacji z dnia na dzień, więc skoro w życiu codziennym orientacja Nakoniecznego przestała Jurkowi przeszkadzać, to niech Jurek nie robi z siebie teraz męczennicy, bo to nawet nie jest śmieszne. To jest tak żałosne, że wykracza poza wszelką znaną mi skalę.

      „Tylko zdjęcie i sytuacja mogłaby już być nie do odratowania.” No proszę, nasze bóstwo, nieskalane żadnym grzechem wcielenie wszystkich cnót ludzkich. będzie teraz udawać, że w całym tym cyrku myślał między innymi - a może przede wszystkim - o dobru firmy? Śmiech na sali... Odezwał się specjalista od PR-u; my już wiemy, jak on potrafił zadbać o wizerunek firmy.

      „Myślał, że jak będzie wyglądał tak bezradnie to Jurek mu odpuści?” Tak, z pewnością właśnie to sobie pomyślał. Co więcej, na pewno przejmował się tym, co wielki Pan Gos miał mu do powiedzenia. Oby tylko nie podciął sobie żył, bo nie wiem, czy ja na jego miejscu przeżyłbym tak wielką i bolesną traumę.

      „Jakim on był baranem. Kiedy wydawało mu się, że jest mądry, że wie cokolwiek, nagle okazywało się, że był najzwyklejszym imbecylem, na dodatek egoistą, który dbał tylko o swój komfort.” Cieszę się, że choć w jednym mogę się zgodzić z Jurkiem.

      „Miał ochotę palnąć sobie w łeb.” Śmiało, Jureczku, nie krępuj się. Jak chcesz, to z chęcią Ci w tym pomogę.

      „Teraz było mu głupio.” I słusznie. Rozumiem, że zazdrość zaślepia, no ale zniżajmy się do takiego dna, do jakiego zniżył się Jurek. Już pominę fakt, że lekcję moralności mógł sobie zostawić na inny dzień.

      Usuń
    5. „Swoje wcześniejsze słowa też wyrzucił z pamięci. Już ich nie cofnie, ale mógł chociaż się od nich odciąć.” No tak, to rzeczywiście najlepsze rozwiązanie. Powiedziałbym nawet, że to postawa godna prawdziwego mężczyzny. No błagam... Nie odciąć, tylko przyjąć na klatę. Fakt, słów nie da się cofnąć, więc zamiast udawać, że nic się nie stało, lepiej od razu zacząć naprawiać wyrządzone krzywdy. A przynajmniej spróbować, bo tak właśnie zachowują się dorośli, odpowiedzialni i dojrzali ludzie.

      Bardzo długo, ale tak naprawdę długo, łudziłem się, że kierowcą taksówki okaże się Janek. No dobra, w głębi duszy wiedziałem, że nie pokusisz się o takie rozwiązanie, bo prawdopodobnie za szybko wyjaśniłoby się wiele rzeczy. A może ja za bardzo popłynąłem. Nieważne. W każdym razie już sobie wyobraziłem zdziwienie Janka, emanującą z niego złość i zazdrość. Tak, wiem, właśnie tworzę alternatywną wersję Twojego opowiadania, ale nic nie poradzę na to, że uważam Janka za kolejnego kryptogeja, który czuje miętę do Jurka. :D

      „Nie? To co, wolisz zostać tutaj? A może chcesz wrócić do tego tamtego tam? Tego chcesz?” Ja pieprzę, Jurek jest dzisiaj strasznie wkurwiający (inaczej się tego nie da nazwać). Zachowuje się jak małe dziecko, powiedziałbym nawet, że jak rozwydrzony bachor. Łukasz jest pijany, PIJANY, więc pastwienie się nad nim nie ma żadnego sensu. Na pewno nie w tej chwili. Takim zachowaniem Jurek nic nie wskóra, osiąga jedynie coraz głębsze dno dna swojej beznadziejności. Aż mi się przypomniały słowa Stephena Kinga, które idealnie wpasowują się w moją opinię na temat zachowania Jurka: „Czasami człowiek sądzi, że ujrzał już dno studni ludzkiej głupoty, ale spotyka kogoś, dzięki komu dowiaduje się, że ta studnia nie ma jednak dna.”

      Chociaż mój dzisiejszy komentarz jest... straszny (delikatnie mówiąc :D), to jak dotąd nie krytykowałem w nim Twoich decyzji/wyborów, tylko konkretne zachowania Jurka (przeważnie). Teraz jednak odniosę się do pewnego fragmentu, który w mojej ocenie nie powinien w ogóle pojawić się w tym rozdziale. „W czekoladowych, teraz zmrużonych oczach stały łzy, które popłynęły, gdy Jurek ulokował w nich spojrzenie, jak gdyby potrzebowały najmniejszego bodźca. [...] Jurek mu na to nie pozwolił. Złapał go za przód bluzy i nie dał się wyrwać. Serce mu się przy tym krajało, bo widok łez na twarzy człowieka, który tak rzadko pozwalał sobie na okazywanie emocji poruszyło go do żywego.” To, co wydarzyło się pomiędzy zacytowanymi zdaniami, było dla mnie zbyt mocne. A w zasadzie zbyt ckliwe. Nawet by mnie to obeszło, gdyby nie fakt, że Jurek w tym rozdziale zachowywał się jak skończony kutas i po prostu nie jestem w stanie uwierzyć, że nagle go coś tknęło. Rozpiętość odczuwanych przez niego emocji była tak duża, że nie brzmiało to zbyt wiarygodnie. Wybacz. :(

      Usuń
    6. „Odpocznij - dodał, nie chcąc zabrzmieć szorstko. Wciąż miał w głowie obraz płynących po policzkach Łukasza łez i wolał być dla niego łagodnym.” Po pierwsze, rychło w czas. Po drugie, niemal turlam się po podłodze ze śmiechu. Jurek musi być nieźle rąbnięty, żeby w jednej chwili zgrywać dobrego samarytanina, a w drugiej - zwykłego chama. On naprawdę potrzebuje dobrego psychiatry.

      „Gosa dziwiło tylko, jak mógł w ogóle pozwolić zbliżyć się do siebie takiemu prostakowi jak tamten...” I kto to mówi? Koleś, który zachowuje się poniżej jakiejkolwiek krytyki. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie pokazał jeszcze na co go tak naprawdę stać. Więc... w tej chwili, przynajmniej moim zdaniem, Łukasz ma przy sobie większego prostaka niż wtedy, gdy stał pod gejowskim klubem i dawał się obmacywać łysemu dresowi.

      „Jakkolwiek by nie było, Nakonieczny dążył do autodestrukcji, a na nią Jurek nie chciał mu pozwolić.” HAHAHA. No po prostu nie wierzę... Choć, o dziwo, w takim myśleniu jest coś sensownego, bo Jurek faktycznie nie chciał pozwolić Łukaszowi na powolne kroczenie ku autodestrukcji - on po prostu wolał osobiście wbić mu nóż w plecy i być tym, który go zniszczy. Czy rana okaże się śmiertelna? Nie wiem. Fakty są jednak takie, że Jurek nie został niczym sprowokowany (w tej kwestii moja opinia zdecydowanie różni się od Twojej i niektórych Twoich czytelników), a przystąpił do ataku.

      „Że zrobi coś głupiego, że odepchnie go, kiedy nie mógł go odepchnąć, bo Łukasz by się rozleciał, albo że krzyknie, czy nawet go uderzy, byleby tylko już przestał go dotykać, trzymać i patrzeć na niego tymi swoimi przeklętymi oczami.” Biorąc pod uwagę to, co wydarzyło się później i jak beznadziejnie zachował się Jurek, nie ma chyba potrzeby, żebym tłumaczył, dlaczego zacytowałem ten fragment.

      Cóż, muszę powiedzieć, że coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że miałem rację, kiedy pod jednym z poprzednich rozdziałów napisałem, że Łukasz postąpił nie w porządku wobec Marcina i powinien zachować większą wstrzemięźliwość w odniesieniu do Gosa (chodzi oczywiście o imprezę i jej następstwa). Co więcej, teraz jeszcze mniej go rozumiem. Z jakiego powodu tkwił tak długo przy Słowińskim? Tylko ze względu na firmę? Z przyzwyczajenia? Bo jeśli tak, to to było strasznie głupie. Dorosły mężczyzna, a zachowuje się gorzej niż dziecko. Nie muszę też chyba pisać o tym, że na tę chwilę zachowanie Łukasza nie wydaje się adekwatne do sytuacji. Bo on przeżywa to rozstanie, jakby szalał za Marcinem, co w końcu nie jest prawdą. Domyślam się więc, że sam moment zerwania był bardzo burzliwy i to z tego powodu Łukasz jest w rozsypce. Mam nadzieję, że w następnych rozdziałach zdradzisz więcej szczegółów na temat tej wiekopomnej chwili. :)

      „Jurek już nawet zapomniał jak bardzo przeszkadzała mu ich bliskość. Teraz był zbyt przerażony słowami Nakoniecznego i jego emocjami, by jeszcze przejmować się własnymi.” Szczerze mówiąc, nie do końca wiem, co w słowach Łukasza było takiego przerażającego. W poprzednim opowiadaniu napisałem, że Marcel zachowywał się jak królowa dramy, ale... Cofam to. Naprawdę cofam te słowa, bo Gosa nie przebił ani razu. Ba, nawet nie zbliżył się do tak absurdalnego poziomu.

      „Jurek jednak za wszelką cenę starał się wyrzucić z głowy to, że miał w łóżku faceta.” Chciałbym mieć takie problemy jak on. Serio. Albo nie, nie chciałbym. Tylu różnych ludzi spało w moim łóżku, że gdybym myślał o tym w ten sposób, to chyba nie pozostałoby mi nic innego, jak wcisnąć się w kaftan bezpieczeństwa i z agonalnym krzykiem wbiec do pokoju bez klamki. Później odbiłbym się parę razy od obitych gąbką ścian i padł plackiem na podłogę, próbując wyrzucić z głowy te przerażające myśli... :D

      Usuń
    7. „Ale skoro go nie kochał, dlaczego aż tak to przeżywał? Tak nie zachowują się ludzie, którzy są obojętni, których uczucie już dawno się wypaliło.” Ja zadaję sobie to pytanie od chwili, gdy po raz pierwszy przeczytałem ten rozdział. :) Musiałem natomiast zacytować ten fragment, bo rzadko zdarza mi się myśleć podobnie do Jureczka. No ale może to i dobrze, bo wtedy musiałbym znienawidzić samego siebie. :D

      „Kim on jednak był, by wnikać w tak prywatne sprawy? Oczywiście, chciałby wiedzieć. Bardzo. Ostatnio wiele poświęcał dla Łukasza, uważał więc, że należało mu się jakieś wytłumaczenie, ale z drugiej strony zdawał sobie sprawę, że nie byli na tyle blisko, by dzielić ze sobą najbardziej intymne, mroczne momenty życia.” Przede wszystkim chciałbym się dowiedzieć, co takiego Jurek poświęcił dla Łukasza? Czas? Pieniądze? Zdrowie? Relacje z przyjaciółmi (sam się śmieję)? Kontakty z „ukochaną” rodziną? No co? Bo ja nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Po drugie, w tym fragmencie Jurek pokazał się ze strasznie egoistycznej strony. Zero bezinteresowności. ZERO! Po trzecie, teraz jestem niemal pewien, że Gos ma coś nie tak z głową. Z jednej strony brzydzą go geje i najchętniej w ogóle by się do nich nie zbliżał, a z drugiej ciągle myśli o Łukaszu i Marcinie i jeszcze chciałby poznać więcej aspektów dotyczących ich prywatnego życia. Ja wiem, tłumaczy to sobie troską o Łukasza i innymi takimi pierdołami, tyle że to i tak jest co najmniej dziwne. Bo o tym, że nie ma w tym żadnego sensu, nie muszę chyba pisać.

      „Gos zaczął zastanawiać się, czy dobrze wyglądał. Zazwyczaj po wstaniu potrzebował chwili, by dojść do siebie, a w łazience miał kilka specyfików, które poprawiały mu urodę. Krem wyrównujący koloryt skóry i żel do włosów potrafiły czasami zdziałać cuda, a teraz nie miał okazji ich użyć, przez co czuł się mało swobodnie.” Gej jak nic. :D Żeby nie było, nie jestem z gatunku tych, którzy uważają, że mężczyznom nie przystoi używać żadnych kosmetyków. Sam nie ograniczam się wyłącznie do mydła, szamponu, pasty do zębów i kremu do golenia. No ale nieważne, bo nie o tym chciałem pisać. Chodzi mi o to, że Jurek naprawdę jest ślepy i ma problemy z nazwaniem i rozpoznaniem własnych emocji. Który całkowicie heteroseksualny facet na miejscu Gosa myślałby o takich rzeczach? Żaden. No ale nie powiem, jednego Jurkowi nie można zarzucić - jest mistrzem w wypieraniu niewygodnych dla siebie myśli/uczuć/zachowań.

      „Przecież to było jawne zagrożenie. Zagrożenie, które czyhało w jego własnym domu i zarażało wszystko wokół! Jego łóżko, jego fotel i jego przeklętą filiżankę z chińskiej porcelany!” To już są niewątpliwie stany lękowe, które kwalifikują się do leczenia psychiatrycznego. Jurek chyba nie zdaje sobie sprawy, że przy takim myśleniu, to samo zdezynfekowanie mieszkania nie wystarczy - on sam musiałby się wymoczyć w rozpuszczalniku. A najlepiej to od razu powinien oddać się do utylizacji, bo pracując w firmie, którą prowadziło dwóch gejów, non stop miał styczność z tymi niebezpiecznymi... bakteriami. A tak na poważnie, to leżę i nie wstaję. Brak mi słów, żeby określić bezmiar głupoty Jurka i jego irracjonalnego zachowania.

      Usuń
    8. „O co mi chodzi? - powtórzył, parskając. - Może o to, że jesteś cholerną dziwką?” Przede wszystkim nie mam pojęcia, co było powodem tej nagłej i zupełnie nieoczekiwanej zmiany w nastawieniu Gosa. Może inaczej, nie jestem w stanie pojąć, jak można odczuwać tak skrajne emocje w odstępie kilku minut. Jeszcze chwilę temu Jurek martwił się tym, że nie wyglądał wyjściowo, a teraz zupełnie mu odjebało. Nie muszę więc chyba mówić, że zachował się niewyobrażalnie chamsko, co więcej, nie miał ku temu żadnych racjonalnych powodów. W mojej ocenie Jurek osiągnął właśnie tak głębokie dno skurwysyństwa i żenady, że nigdy się z niego nie wygrzebie. On jest po prostu chory. Chory na głowę. Tak jak napisałem powyżej, Gos ma problemy z rozpoznaniem i nazwaniem własnych emocji, co gorsza, nie umie panować nad agresją i chorobliwą zazdrością. Jego wybuchy są zbyt częste i przeważnie w żaden sposób nieuzasadnione. O budowaniu zdrowych relacji już nie wspomnę, choć tutaj dużą zasługę miała równie rąbnięta matka.

      „Mam taki problem, że siedzisz w moim domu, po tym jak prawie dałeś się wyruchać jakiemuś fagasowi pod ścianą cholernego klubu.” Jureczek sam się znokautował. :D Aż dziwne, że jeszcze się nie zorientował, że tak naprawdę sam miał ochotę bzyknąć Nakoniecznego.

      Nie lubię Łukasza, ale o tym doskonale wiesz. Muszę jednak przyznać, że pod koniec rozdziału Nakonieczny naprawdę mi zaimponował. W przeciwieństwie do Gosa nie rzucał się jak kura po obcięciu głowy, tylko z klasą i rzeczowymi argumentami odparł atak na swoją osobę. Poza tym bez zbędnego bluzgania uderzył w czuły punkt Jurka - ukazał jego dwulicowe podejście do homoseksualizmu. Tak jak napisałem powyżej (i nie tylko), Gos od dawna wykazywał chorobliwą fascynację związkiem Łukasza i Marcina, która raczej nie miałaby miejsca, gdyby był w stu procentach heteroseksualny. Może nawet dałoby się to wytłumaczyć jakimiś pospolitymi wymówkami, gdyby jego zazdrość tak bardzo nie rzucała się w oczy. I oczywiście mówię tutaj o zazdrości z podtekstem seksualnym/romantycznym, nie zaś o zazdrości dotyczącej np. posiadania przez kogoś jakichś nietuzinkowych umiejętności.

      „I wynoś się z mojego domu! Wypierdalaj stąd! Nie będę słuchał takich głupstw! Jesteś chory! Jesteś nienormalny!” Jak to mówią? Prawda w oczy kole. Albo: uderz w stół, a nożyce się odezwą.

      „Ale ty się musisz nienawidzić!” Idealne podsumowanie. Łukasz wygrał wszystko, a wypowiedział zaledwie jedno zdanie. Mistrz ciętej riposty.

      Nie będę cytować całego fragmentu po: „Nienawidzę cię, rozumiesz?”, bo jeśli chodzi o mój dzisiejszy komentarz, to i tak przebiłem samego siebie. :D Chcę tylko powiedzieć, że prawda tak bardzo dotknęła Jurka, że kompletnie przestał myśleć. O ile można powiedzieć, by w ciągu ostatnich kilkunastu minut w ogóle to robił. Bo serio, jego zachowanie jest tak żałosne, że aż śmieszne. Zdaję sobie sprawę, że w tej sytuacji ma zbyt wielki chaos w głowie i zupełnie nie ogarnia tego, co się wokół niego dzieje, nie zmienia to jednak faktu, że taką paplaniną pogrążał się w oczach Łukasza jeszcze bardziej i utwierdził go tylko w przekonaniu, że jego spostrzeżenia były w pełni zasadne.

      Usuń
    9. „Prawda jest bowiem taka, że najchętniej to bym was wziął wszystkich pod ścianę do rozstrzelania.” Między innymi z powodu tych słów nigdy bym Jurkowi nie wybaczył. Rozumiem, że w gniewie mówi się różne rzeczy, ale dzisiaj Gos tak często przekraczał niepisaną granicę przyzwoitości, że naprawdę nie zasługuje ani na jakiekolwiek współczucie, ani tym bardziej na wybaczenie. Jemu potrzebna jest dobra terapia, dzięki której zacznie akceptować samego siebie i nie będzie tak impulsywny i agresywny - zarówno fizycznie, jak i werbalnie.

      Sięgnięcie po „asa w rękawie” w postaci wypominania Nakoniecznemu jego epizodu z narkotykami było poniżej pasa. Nie wyciąga się takich brudów na światło dzienne, tym bardziej, że w zasadzie Jurek nie miał pewności, że Łukasz kiedykolwiek miał problemy z tego typu używkami. Nie mówiąc już o tym, że mamy tutaj do czynienia z szantażem emocjonalnym, czego osobiście nie znoszę.

      Reasumując, Jurek osiągnął dno dna. Dla mnie przekroczył wszelkie granice dobrego smaku i wychowania. Wiem, że pisałem kiedyś (być może nie u Ciebie, nie wiem, nie pamiętam), że lubię chamskich ludzi, tyle że nawet w moim odczuciu Jurek grubo przesadził. Nie jest mi więc go żal. Mam tylko nadzieję, że Łukasz mu nie wybaczy, bo ktoś, kto jest tak niestabilny emocjonalnie i potrafi rzucać paskudnymi inwektywami bez jakiegokolwiek powodu, nie zasługuje na drugą szansę. Na tym zakończę podsumowanie zachowania Jurka, bo nie chcę po raz kolejny rzucać kurwami na prawo i lewo. Wystarczająco często bluzgałem w dzisiejszym komentarzu, a tego staram się unikać jak ognia. Przynajmniej w komentarzach. :D

      Na koniec chciałbym podkreślić jedno - mimo że w przeważającej części mój komentarz miał negatywny wydźwięk, to w zasadzie niewiele mogę Ci zarzucić. Z technicznego punktu widzenia, tak to nazwijmy, miałem zastrzeżenia do niektórych opisów odczuwanych przez Jurka emocji (chwilami, moim zdaniem, za bardzo się zagalopowałaś, ale tłumaczę to sobie nadmiarem weny, nie zaś nieumiejętnością w doborze słownictwa i metafor) i do sceny, w której łzy Łukasza na chwilę otrzeźwiły Gosa. Jurek pod koniec rozdziału pokazał, jak niewiele ma w sobie empatii i taktu, dlatego nadal nie jestem w stanie uwierzyć, że nagle zrobił się wrażliwy i zdolny do współczucia. Tym bardziej, że praktycznie cały czas chodził nabuzowany, więc nie sądzę, by (nie)świadomie udało mu się wyłączyć tę swoją agresję i nadpobudliwość.

      No i na koniec chciałbym jeszcze raz podkreślić to, że mimo wszystko rozdział nie był zły. Dla mnie może nie był w pełni satysfakcjonujący, ale jest to spowodowane tym, że gdybym ja miał wpływ na fabułę, to trochę inaczej bym ją poprowadził. To jednak całkowicie naturalne, że czytelnicy mają czasami inną wizję niż autor, więc nie ma sensu się tym jakoś szczególnie przejmować. Poza tym rozdział niewątpliwie wzbudzał emocje - nieważne jakie, ważne, że nie można było przejść obok niego obojętnie. Jurek natomiast był jaki był, ale takim go stworzyłaś. Niestety tacy ludzie naprawdę istnieją, więc nikt nie powinien mieć do Ciebie żadnych pretensji.

      Na dzisiaj to tyle ode mnie.

      Pozdrawiam!

      PS: Przeczytałem najnowszy rozdział, ale komentarz w ciągu najbliższych dni raczej się nie pojawi. Zbyt długo pisałem tę wypowiedź, więc jeśli z następną będzie podobnie, to obawiam się, że po prostu zabraknie mi na to czasu. Jak tylko zaliczę najbliższego kolosa i uporam się z innymi uczelnianymi obowiązkami, to od razu wezmę się za napisanie wnikliwego i jak zwykle szczerego komentarza. :)

      Usuń
    10. Zacznę od tego, że bardzo długo zeszło mi się z odpowiedzią, za co przepraszam. Zabrałam się za nią sporo wcześniej, ale szczerze powiedziawszy trochę mnie znokautował Twój komentarz i nie miałam siły na niego odpisywać. Właściwie to dalej nie mam, bo moja odpowiedź byłaby przynajmniej w połowie tak długa jak Twoja, a ostatnio z pisaniem mi na bakier.
      Usunęłam więc poprzednią odpowiedź, taką długą na dwie strony, w której przyznam szczerze, byłam trochę uszczypliwa, a z natury uszczypliwa nie jestem, więc może to i lepiej.
      Oczywistym faktem jest, że chciałam bronić Jureczka, ale tak jak napisałeś każdy ma prawo inaczej interpretować moją historię, a także chciałby zobaczyć inny jej przebieg… Dlatego Jureczek musi bronić się sam. Może jeszcze mu się uda, a może nie.
      Koniec końców jest mi przykro, że tak bardzo nie podoba Ci się mój główny bohater. Ciężko mi się czytało Twoje słowa, ale chyba doskonale zdawałeś sobie z tego sprawę i, poniekąd, taki miałeś cel.
      Nie zgadzam się z Tobą w kilku kwestiach, a w niektórych mam wrażenie, że trochę przeinaczyłeś sens tego, co napisałam, ale właściwie to Twoje zdanie i Twoja opinia, więc możesz myśleć co chcesz, nie mam siły tego na siłę zmieniać :’)
      Mam nadzieję, że jednak znajdziesz Jurku chociaż odrobinkę czegoś dobrego, chociaż jeżeli nie to też spoko.
      Pozdrawiam Cię serdecznie, powodzenia na studiach!

      Usuń
    11. Przeczuwałem, że poczujesz się dotknięta moim komentarzem. W sumie to się nie dziwię, bo gdybym był na Twoim miejscu, to z pewnością miałbym podobne odczucia. Wiem także, że to, co za chwilę napiszę, nie jest łatwe, ale mam wrażenie, że zbyt emocjonalnie potraktowałaś mój komentarz. Tak jak napisałem powyżej, generalnie niewiele miałem Ci do zarzucenia. Jasne, czepiałem się Jurka, ale było to spowodowane wyłącznie tym, że jego zachowanie mnie zirytowało. Nie znaczy to jednak wcale, że schrzaniłaś jego postać, a ja pałam do niego nienawiścią. Gdybym Jurek nie podobał mi się tak mocno jak pomyślałaś, to nie czytałbym Twojego opowiadania, a już na pewno nie poświęcałbym kilku godzin na napisanie tak długiego komentarza. :)

      Tak, masz rację - byłem kąśliwy, co więcej, robiłem to świadomie (mniej więcej od momentu, kiedy zacząłem bluzgać). Ale znowu, moje uszczypliwości nie były skierowane w Twoją stronę, tylko w stronę Jurka. Moim zdaniem Gos zachowuje się ostatnio jak hipokryta i jego postępowanie ma niewiele wspólnego z racjonalnym podejściem do życia, tyle że to nie znaczy, że Ty zrobiłaś coś źle, a cała historia jest do dupy. Pisząc to opowiadanie, zdecydowałaś się na to, że Jurek będzie miał trudny charakter, ale konsekwentnie się tego trzymasz. Jeśli czepiam się danego fragmentu albo bohatera, to po prostu nie podoba mi się ten fragment albo zachowanie postaci. Jeśli mam natomiast jakieś zastrzeżenia odnośnie do Twojej pracy, to nie owijam niczego w bawełnę i piszę prosto z mostu, co moim zdaniem zrobiłaś nie tak. Więc pamiętaj, że nawet jeśli mój komentarz składa się z samych uszczypliwości, ale uszczypliwości te nie są wprost zaadresowane do Ciebie, to znaczy, że dany rozdział mi się podobał - mniej lub bardziej, ale jednak podobał.

      No i najważniejsze - w swoich komentarzach skupiam się przede wszystkim na tym, co mi się nie podobało, co mnie zirytowało lub co uważam za nielogiczne i głupie, bo lubię dyskutować na temat tego, co przeczytałem. Ogromną przyjemność sprawiają mi sytuacje, gdy autor tłumaczy swój punkt widzenia, wskazuje niuanse, które mi umknęły, albo po prostu opisuje cel, który danym fragmentem chciał osiągnąć. Dla mnie - przynajmniej jeśli chodzi o czytanie - nie ma nic przyjemniejszego niż sytuacje, gdy mogę skonfrontować swoją interpretację z interpretacją drugiego człowieka. Staram się nie zapominać o pochwałach i podkreśleniu tego, co według mnie było w danym tekście najlepsze, czasami jednak tych „złych” fragmentów jest po prostu więcej, więc to nimi się zajmuję. Z tego powodu żałuję, że nie zdecydowałaś się napisać, w których kwestiach nie możesz się ze mną zgodzić, a w których przeinaczyłem sens Twoich słów. Ale spokojnie, rozumiem, że nie masz ani czasu, ani weny na takie dyskusje, dlatego nie mam do Ciebie pretensji. :) Jeśli jednak chciałabyś w przyszłości wrócić do tego tematu, to daj znać.

      Jeszcze raz pozdrawiam!

      PS Życzę Szczęśliwego Nowego Roku i cierpliwości oraz spokoju w trakcie czytania moich komentarzy. Wiem, że czasami bywam chamski i trudny do zniesienia, ale taki już jestem i tego nie zmienię. :)

      Usuń
    12. To też nie tak, że jestem po Twoim komentarzu wielce wzburzona, chociaż nie ukrywam, że było mi z nim trochę źle. Ale to dlatego, że Jurek jest elementarną częścią tego opowiadania, bez niego w ogóle by ono nie powstało i nie miało żadnego sensu. Dlatego też chyba, czytając jak źle go odbierasz i co o nim myślisz, trochę mnie to uderzyło. Chociaż oczywiście to też nie tak, że trzeba lubić danego bohatera, bo nie trzeba, co doskonale rozumiem. Chyba jednak te bluzgi w jego stronę zrobiły swoje. Jurek bowiem dla mnie jest bohaterem bardzo ważnym. Przeszłam z nim od stanu niechęci, po subtelną sympatię aż do kompletnego uwielbienia(no dobra, przesadzam). A kiedy kogoś lubisz tak bardzo, to po prostu ciężko ci słuchać, jaki to on jest paskudny i w ogóle dno dna xd Dlatego też wybacz emocjonalność.
      To tak jakby ktoś hejtował Twoją ulubioną książkę – od razu czujesz lekką niechęć, nie?
      Tak przynajmniej jest w moim przypadku, ale to nieważne, bo jak wspomniałam, każdy ma prawo lubić Jurka lub też nie, co jest kompletnie w porządku. Być może faktycznie nie spodobały mi się te bluzgi, bo mimo wszystko uważam, że to lekka przesada.
      Jeżeli chodzi o to, co myślę, że przeinaczyłeś to wkleję tu kawałki poprzedniej odpowiedzi, którą zaczęłam pisać.
      „Nie potrafił więc przyjąć do wiadomość tego, że idealne pary naprawdę istnieją”, wróciłam nawet do tego fragmentu i wydaję mi się… że chodzi w nim właśnie o coś przeciwnego. Jurek zawsze uważał Marcina i Łukasza za idealną parę, taką bez skaz i dopełniającą się. „Ta idealna para w końcu rozpadła się na dwie, oddzielne połówki! Coś co wydawało się całością, niczym jebana pomarańcza, rozłamało się!” Nawet ten fragment oprócz tego że wykrzykniki miały imitować lekki szok i niedowierzanie, mówi właśnie, że Jurek uważał ich za parę perfekcyjną, jak z komedii romantycznej.
      Poza tym, mam wrażenie, że strasznie wyolbrzymiasz wątek Jeremiego.
      „Powiedzieć, że Jurek nigdy nie był dla Jeremiego okropny, to jak stwierdzić, że trzydziestostopniowy mróz to lekkie ochłodzenie.” Faktycznie, słowo nigdy nie jest tutaj trafione. Jednak oprócz tej jednej sytuacji, w której wygonił Jeremiego z gabinetu, gdy ten się wywalił, rozlał mu kawę i się przy tym pokaleczył, Gos mimo że trzymał dystans nie robił mu nic złego. Porównanie trzydziestostopniowego mrozu do lekkiego ochłodzenia byłoby adekwatne gdyby Jurek co najmniej wyżywał się na nim fizycznie lub słownie. A tego nie robił.
      „Zresztą… przecież to nie tak, że zawsze był zły. Często mu pomagał i radził… Po prostu nie był przy tym zbyt wylewny.” To cytat z rozdziału drugiego.
      „Może akurat się na coś przyda. Będzie musiał pogadać z Jeremim, czy ten nie potrzebował jakiejś pomocny, bo jeżeli tak to z chęcią mu jej udzieli.”
      A tu jeszcze jeden pokazujący stosunek Jurka do Jeremiego z samego początku opowiadania, na dodatek w momencie, w którym jego życie właśnie zostało wywalone do góry nogami.
      Takie a nie inne reakcje Jeremiego są uwarunkowane jego charakterem. To bardzo nerwowy i spanikowany chłopak, który zawsze chce wszystko dobrze, a nie zawsze mu to tak wychodzi. Jurek natomiast był jego przełożonym, dlatego przytłaczał go i stresował. Jerzy zachowywał się też bardziej profesjonalnie. Teraz jednak postawił na luz, bo zdawał sobie sprawę, że nie jest nikim ważnym w firmie Łukasza i że Jeremi jest z nim na równi.
      Podsumowując, ich relacje nigdy nie były bardzo złe. Jurek był skłonny pomagać asystentowi, gdy ten czegoś nie wiedział, chociaż był przy tym zwięzły i poważny. Jeremi natomiast czuł do niego respekt i szacunek, trochę strachu pewnie też, ale takiego, który budzi szef, jak się coś spierdoli. Teraz natomiast dalej nie wie na czym stoi, bo jego kontakt z Jurkiem się urwał, przez co trochę panikuje.

      Usuń
    13. Odpowiadając jeszcze na kilka z Twoich słów to:
      „Euforia, którą odczuwał naprzemiennie ze zdezorientowaniem, była... co najmniej dziwna.” Właściwie była. Nie wyobrażam sobie jednak, żeby Jurek przeszedł koło tego wydarzenia obojętnie, zwłaszcza że od zawsze chciał rozstania Łukasza i Marcina. Gdyby stało się to wcześniej na pewno radość zdominowałaby jego emocje, ale jako że Jurek miał okazję polubić Łukasza to nie chciał jego krzywdy, stąd też jego dezorientacja. - „A kiedy myślał on, w jakim stanie może znajdować się Nakonieczny, radość odchodziła.”
      „Nie będę ukrywać, ale wyjątkowo ciężko czytało mi się ten rozdział.” Cóż, z założenia nie miał on należeć do lekkich, łatwych i przyjemnych, ale jak przeczytałam go jeszcze raz to faktycznie odniosłam wrażenie, że mógł być odrobinę za ciężki w odbiorze. Jeżeli kiedyś przyjdzie mi edytować to opowiadanie (a pewnie przyjdzie;)) to postaram się wywalić trochę patosu xd
      „Przesadnie rozbudowane opisy odczuwanych emocji, przynajmniej według mojej subiektywnej opinii, prędzej czy później wywołują efekt odwrotny do zamierzonego - brzmią nienaturalnie i trochę śmiesznie.” Szkoda, bo rozbudowane opisy emocji to coś, co absolutnie uwielbiam. Niemniej, zwrócę na to większą uwagę i może coś wywalę, żeby wyszło bardziej naturalnie.
      „Poza tym sam starałeś się zdystansować od pana D. Update: czyżby amnezja nie była jedynym problemem Gosa i w grę wchodzi jeszcze rozdwojenie jaźni?” Cóż, a mi się tam wydaje, że jego oczekiwania nie były aż takie głupie, w końcu pan D. był nim zainteresowany wcześniej bardziej niż powinien, a to że Jurek starał się zdystansować, wcale nie oznaczało, że pan D musiał się tym przejąć (chociaż w tym przypadku faktycznie nie wyróżnił Jureczka w taki sposób).
      Poza tym jeżeli chodzi o Twoje wzburzenie dotyczące reakcji Jurka na widok Łukasza z obcym facetem… To też się z Tobą nie zgadzam i, gdybym znalazła się w podobnej sytuacji, prawdopodobnie postąpiłabym podobnie, zwłaszcza jeżeli byłaby to osoba, którą znam i jest mi bliska. Jurek wiedział, że Łukasz nie znajduje się w najlepszym stanie emocjonalnym po zerwaniu, dlatego takie zareagowanie wydawało mu się słuszne (chociaż jego osobiste pobudki też miały na to ogromny wpływ). Oczywiście było to wpieprzenie się z butami w Łukasza życie, o które on wcale nie prosił, ale z drugiej strony mógł też nie być w stanie poprosić. I tak z mojej perspektywy, uratował Łukasza przed jeszcze gorszym samopoczuciem, (a potem tak obrzydliwie je spieprzył…) bo gdyby już doszedł do siebie to żałowałby, że zrobił to z tamtym facetem.
      „–Było… Gorzej?
      – Nie wiem. Wciąż myślę, czy upokorzenie się przed tobą boli mnie bardziej niż upokorzenie w klubie – parsknął, wracając spojrzeniem do oczu Jurka. – I dalej nie mogę się zdecydować.”
      Tutaj trochę tylko napomknęłam, że Łukasz wcale nie był zadowolony ze swojego zachowania i tego, co zrobił.

      Jestem beznadziejna w odpisywanie na Twoje komentarze :D Wybacz. To tak po krótce, bo brakuje mi czasu dosłownie na wszystko. Zaraz zbieram się na uczelnie, ale mam nadzieję, że chociaż trochę nakreśliłam Ci moje zdanie i opinie.
      Postaram się odpisać jeszcze na Twoje komentarze, chociaż w dużej mierze pokrywa się on z tym, a moim priorytetem jest dokończenie rozdziału, który niedługo powinien się pojawić :)
      PS Też życzę wszystkiego dobrego w nowym roku (mistrz spóźnienia). I dziękuję, cierpliwość i spokój na pewno się przydadzą!

      Usuń
    14. Ponieważ odniosłaś się do wątków z poprzednich rozdziałów, przeczytałem wszystkie swoje wcześniejsze komentarze i zdałem sobie sprawę, że przed ponownym zabraniem głosu powinienem najpierw przeczytać to, co w nich napisałem. Dlaczego? Po pierwsze, kolejny raz wyszedłem na hipokrytę - w jednym z komentarzy stwierdziłem, że „każdy może mieć własne zdanie na jakiś temat, nie zmienia to jednak faktu, że każdemu należy się szacunek. Więc niezależnie od tego, co o kimś myślimy, wyżywanie się na tej samej osobie jest po prostu niewłaściwe.” I chociaż Jurek jest postacią żyjącą wyłącznie na „papierze” (albo w wirtualnym świecie - jak kto woli), to faktycznie mogłem zachować większą powściągliwość w doborze słownictwa i wulgaryzmów, którymi opisałem jego zachowanie. O czym to świadczy? O tym, że nikt nie jest doskonały, a moje komentarze trzeba traktować z przymrużeniem oka. Staram się być obiektywny i logicznie argumentować swoje opinie, ale, jak widać, czasami sam nie stosuję się do swoich rad i zaleceń. :D Po drugie, zauważyłem, że sporadycznie przeczę samemu sobie. Pod jednym z rozdziałów napisałem, że „jedyne, co jest pewne, to to, że Jurek ma w sobie pierwiastek homoseksualizmu”. Po przeczytaniu powyższego rozdziału uznałem natomiast, że „w tej chwili nie jestem w stanie stwierdzić, czy w Jurku drzemie pierwiastek homoseksualizmu, czy jednak finalnie nie wplączesz go w żaden gejowski epizod”. I weź tu człowieku bądź mądry. :D

      W zasadzie nie powinienem zarzucać Ci zbyt emocjonalnego podejścia do mojego komentarza, skoro sam zrobiłem dokładnie to samo. Uznajmy więc ten wątek za zakończony, tym bardziej, że to, co teraz napisałaś, jest niewątpliwie prawdą, której nie zamierzam negować.

      „Być może faktycznie nie spodobały mi się te bluzgi, bo mimo wszystko uważam, że to lekka przesada.” Ponieważ przyznałem się już do błędu, chciałbym jedynie dodać, że nie mogę obiecać, że nigdy więcej się to nie powtórzy. Tak jak napisałem powyżej, czasami sam nie stosuję się do swoich rad, czasami sam sobie przeczę, a czasami po prostu bywam chamski, czego nie zmienię, bo tak naprawdę nie chcę. Postaram się jednak dbać o bardziej stonowany dobór słów. :)

      Muszę uczciwie przyznać, że moja argumentacja w tym konkretnym przypadku (reakcja Jurka) rzeczywiście okazała się nielogiczna. W każdym razie chciałem podkreślić głównie to, co napisałem troszeczkę wcześniej [„Zdaję sobie sprawę, że czasami coś nam nie odpowiada (np. czyjeś związki), w tym przypadku zawiść Jurka była jednak tak ogromna, że nawet po nim nie spodziewałem się czegoś takiego”].

      Akurat w kwestii Jeremiego nie mogę się z Tobą zgodzić. Uważam, iż stwierdzenie, że cokolwiek wyolbrzymiam (oczywiście w tym kontekście) jest nietrafione, bo ja tylko kontynuuję dyskusję, którą już kiedyś prowadziliśmy.

      W jednym z poprzednich komentarzy napisałem: „Zastanawiam się, czy przypadkiem Jeremi nie okaże się czarnym bohaterem tej historii. Na razie ciężko mi rozwinąć ten temat, bo w zasadzie nic nie wiemy o byłym asystencie Gosa. Mam jednak wrażenie, że Jurek naprawdę zalazł mu za skórę i tak szybko nie zostaną mu wybaczone jego upierdliwość, chamstwo, brak empatii i... skurwysyństwo. Możemy się przecież jedynie domyślać, czy akcja z rozlaną kawą i rozciętą ręką była najgorsza ze wszystkich, czy może Jeremi przeszedł z Jurkiem jeszcze gorsze piekło. W każdym razie nie wykluczam opcji, że dokonuję nadinterpretacji pojedynczych zdań, ale nie odrzucam również myśli, że to właśnie były asystent Gosa bawi się w wojnę z ukrycia. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość i kolejne rozdziały.”

      Ty natomiast napisałaś: „Jeremi faktycznie miał motyw – akcja z rozciętą ręką była nieprzyjemna, a zachowanie Jurka beznadziejne. Możliwe też, że Gos nie traktował go zbyt dobrze na co dzień, chociaż on sam wypowiadał się na ten temat w początkowych rozdziałach… Coś o tym, że raczej zawsze starał się Jeremiemu pomagać, ale właściwie nie wiemy, czy jego starania przekładały się na czyny.”

      Usuń
    15. Po pierwsze, ja nie wiem, do jakich spięć doszło jeszcze w kontaktach między Jurkiem a Jeremym. Jako autorka możesz napisać, że więcej nie było tego typu incydentów, ale dopóki taka deklaracja nie padnie, uważam, że mam prawo przypuszczać coś zupełnie innego. Komentuję dany tekst, a jak dotąd nic nie wskazuje na to, że moje słowa nie mają żadnego sensu. Po drugie, odnosiłem się głównie do nietrafionego użycia słowa „nigdy”, a akurat w tej kwestii przyznałaś mi rację. Po trzecie, sama napisałaś, że „właściwie nie wiemy, czy jego - Jurka - starania przekładały się na czyny.” :) Po czwarte, co innego nie być wylewnym, a co innego dawać innym odczuć swoją pogardę. Właśnie z tego powodu napisałem, że: „powiedzieć, że Jurek nigdy nie był dla Jeremiego okropny, to jak stwierdzić, że trzydziestostopniowy mróz to lekkie ochłodzenie”.

      Jeśli chodzi o rozbudowane opisy, to jest to niezbędny element w każdym dobrym opowiadaniu, więc dobrze, że nie boisz się sięgać po ten arsenał. :D Chodziło mi jednak o to, że połowa rozdziału (takie miałem wrażenie, choć wiem, że nie jest to do końca zgodne z prawdą) była opisem odczuć Jurka na wiadomość, że Łukasz rozstał się z Marcinem. Moim zdaniem to trwało zdecydowanie zbyt długo jak na jedną część.

      Owszem, masz rację, tyle że przy ostatnim spotkaniu pan D. miał kompletnie wywalone na Jurka. Uważam więc, że na tej podstawie można było wyciągnąć takie wnioski, jakie wyciągnąłem - wydają się racjonalne i słuszne, co nie znaczy, że właściwe. :)

      „ [...] gdybym znalazła się w podobnej sytuacji, prawdopodobnie postąpiłabym podobnie, zwłaszcza jeżeli byłaby to osoba, którą znam i jest mi bliska”. I oczywiście masz rację, więc przyznaję, że kolejny raz nie wyraziłem się wystarczająco jasno. Nie mam problemu z tym, że Jurek w ogóle się wtrącił, mam natomiast zastrzeżenia do sposobu, w jaki to zrobił. Może nawet nie skomentowałbym tego fragmentu, gdyby nie myśli, które później przewinęły się przez głowę Gosa - „I chociaż na początku naprawdę nie chciał wyżywać się na sponiewieranym mężczyźnie, tak teraz po prostu musiał to z siebie wylać; cały jad, który czuł zatruwając go od środka i uczucie upokorzenia, że musiał w ogóle zareagować, znaleźć się pod tym gejowskim klubem i uderzyć kogoś po raz drugi, słuchając jego obleśnych, obrzydliwych słów...”

      „Tutaj trochę tylko napomknęłam, że Łukasz wcale nie był zadowolony ze swojego zachowania i tego, co zrobił.” Owszem, napomknęłaś, ale później. Pod klubem Łukasz zbytnio się nie opierał, więc osobiście bardziej odpowiadałby mi ten fragment, gdyby Jurek dał Łukaszowi chociaż pozorną możliwość podjęcia decyzji. On natomiast rzucił się na dresa (słusznie, ale to też mogło nastąpić troszeczkę później), a potem jeszcze zmieszał Łukasza z błotem. Generalnie miał w tym trochę racji, ale wybrał zły moment, co więcej, trochę przesadził, twierdząc, że musiał się strasznie poświęcić...

      Pozdrawiam!

      Usuń