poniedziałek, 23 września 2019

Zostań o poranku: Rozdział 22


Rozdział 22: Rozłam

Słońce stało już wysoko na niebie, kiedy powieki Jurka w końcu się uchyliły; a uchyliły się powoli i ociężale, ukazując szare, przekrwione oczy. Te wpatrywały się chwilę w sufit, zanim dotarło do niego, gdzie się znajdował.
Wstał powoli, chwytając się za głowę, która pulsowała tępym bólem. Pod dłonią, na brzegu włosów, wyczuł wyraźnego guza. Jęknął chrapliwie, wygrzebując się z pościeli. Trudno mu było utrzymać oczy otwarte – promienie słońca, które wpadały przez oszkloną ścianę nie pozwalały im odpocząć, a na dodatek jaskrawość ta powodowała jeszcze większy ból w czaszce.
Chociaż nie tylko ona go bolała. Brzuch, zaciśnięty niczym supeł, buntował się chcąc wyrzucić z siebie cały alkohol, który mógł w nim pozostać.
Jurek ledwo zdążył do łazienki, a już wymiotował, uwieszając głowę nad muszlą klozetową.  Zapach detergentów jeszcze bardziej podrażnił mu żołądek, wnętrzności kurczyły się i rozkurczały na zmianę, a głowa nawet na chwilę nie przestawała mu doskwierać. W pewnym momencie, nie mając siły na nic innego, oparł się policzkiem o deskę i przymknął oczy.
Bolało go dosłownie wszystko. Do tego stopnia, że zastanawiał się czy przypadkiem, jakimś cudem, nie trafił wczoraj na ring bokserski albo nie wylądował pod czyimiś kołami.
Tak upłynęły mu kolejne dwie godziny, podczas których Gos nawet nie miał siły pomyśleć, że nigdy więcej nie weźmie alkoholu do ust. Jego myśli jakby nie istniały. Czuł jedynie ogromny dyskomfort, obrzydliwy, gorzki smak wymiocin, nieznośne pulsowanie i protest każdej jednej cząstki ciała, gdy wykonywał najmniejszy ruch.
To była męka. Pokiereszowana głowa była jedynie wierzchołkiem góry lodowej na tle kaca, który go męczył.

W końcu jednak nadszedł moment, kiedy Gos nie miał odruchu wymiotnego. Postanowił go wykorzystać i jakoś wstać, otrzeźwić się, umyć.
Wypił litr wody, którą chwilę potem zwymiotował i wypił kolejny litr, by nawodnić przemęczony organizm. Nawet nie patrzył w lustro. Nie spodziewał się tam ujrzeć niczego dobrego.
Przez kolejne godziny dochodził do siebie. Stopniowo dyskomfort w żołądku odchodził, a nieznośne uczucie w gardle słabło. Tylko głowa go bolała bez ustanku; bólem rwącym i rozchodzącym się aż na szyję i ramiona.
Jedynym o czym myślał Jurek było to, że musiał dostać jakieś leki. Nie wyobrażał sobie walki z takim cholernym dyskomfortem ani dziesięciu minut dłużej… Musiał wstać i pójść do sklepu, do apteki – gdziekolwiek, gdzie dostanie jakieś proszki.
Walcząc ze słabym ciałem a także umysłem, który podpowiadał mu, żeby już nigdy więcej nie wstawać z łóżka, wyszedł z hotelu. Nogi miał jak z waty, ale chłodne powietrze odrobinę pomogło uspokoić się jego organizmowi. Mrużąc oczy, przebijał się przez śnieg w niezapiętej kurtce i szukał jakiegoś szyldu. Udało mu się go znaleźć już po chwili. Stacje benzynowe nigdy nie zawodziły.
Poszedł tam, a kiedy znalazł się w środku, poczuł się oszołomiony hałasem. Grająca w tle muzyka, warczące samochody, ludzie dyskutujący o tym, czy mają kupić ser topiony czy może jednak pleśniowy…
Kto do cholery robił takie zakupy na stacji benzynowej?
Niemalże jęcząc z bólu, ustawił się w kolejce. Przy ladzie widział całą półkę wypełnioną różnymi lekami i już chciał się do niej dostać. Byleby tylko nie słyszeć tych przeklętych głosów, warkotu i muzyki… Niestety, swoje musiał odstać.
Cudem udało mu się przeżyć tę chwilę. Kupił upragnione leki – całe mnóstwo leków i wodę. Na jedzenie nawet nie chciał patrzeć.
Gdy tyko wyszedł, drżącymi rękami, otworzył pierwsze opakowanie tabletek przeciwbólowych i połknął na raz dwie ampułki. Niestety, co połknął, wyrzygał jak tylko znalazł się w hotelu, więc zażył następną porcję proszków, mdląc się o siłę.
Pierwszą bardziej świadomą myślą było to, jak on wróci do domu? Będzie musiał zaczekać do wieczora, żeby nie mieć promili, a potem jechać po ciemku będąc otępiałym przez leki…
Może powinien zadzwonić do Łukasza i jakoś się z nim zabrać? Przecież on też będzie musiał jakoś wrócić do Warszawy.
Nie, przemknęło mu przez myśl, nie było mowy, żeby Nakonieczny oglądał go w takim stanie. Zresztą samemu mógł być w podobnym. Jurek po prostu zaczeka i zobaczy czy będzie w stanie wrócić o własnych siłach. Żeby w tym sobie pomóc, zamówił dla siebie herbatę i usiadł przy otwartym oknie. Dzisiaj nie było już takiego mrozu jak wczoraj, więc nie obawiał się o przeziębienie, a świeże powietrze zdecydowanie dobrze na niego działało.
Czas leciał. Na dworze zaczęło szarzeć wcześnie, jak to w grudniu. Jurek czuł się względnie lepiej. Tabletki podziałały i głowa już go nie bolała. Wiedział, że nie potrwa to zbyt długo – gdy dotykał guza wciąż czuł pulsujący ból – więc postanowił się zbierać. Co prawda wolałby pojechać najpierw dmuchnąć w alkomat, ale nie miał pojęcia, gdzie tutaj znajduje się komenda. Z drugiej strony nie miał sił by jej szukać. Minęło już dużo godzin, a on wyrzygał prawie wszystkie wnętrzności, więc nawet jeżeli jakieś promile w nim zostały, musiały to być śladowe ilości.
Spakował się, ubrał, a potem spojrzał przez okno na Wisłę. Jej widok uspokajał go dzisiaj przez cały ten czas. Przypomniał mu też Kubę – Jurek miał szczerą nadzieję, że chłopaka dzisiaj już nad nią nie było… Mało to się słyszało o topielcach?
Do domu dotarł koło dwudziestej i kiedy tylko otworzył drzwi, udał się ciężkim krokiem do kuchni, gdzie zjadł pół kanapki. Więcej nie mógł w siebie wcisnąć. Chciał już położyć się spać.
Jednak kiedy leżał, sen nie nadchodził. Na szczęście jego ciało już się nie buntowało; kac został wypłukany dużą ilością wody i go nie męczył, a ból głowy hamowały proszki… Dzięki temu Jurek był w stanie robić coś, co wcześniej nijak nie przeszło mu przez głowę – myśleć.
Oczywiście jego mózg musiał uaktywnić się, kiedy Gos z nadzieją przyciskał głowę do poduszki i zaczął rozwodzić się nad wydarzeniami wczorajszej nocy, co wcale nie było pożądane. Jurek nie chciał myśleć, ale oczywiście to, co on chciał nie robiło żadnej różnicy pobudzonemu umysłowi.
Dlatego z chwili na chwilę czuł coraz większe zażenowanie. Świadomość, ile wypił powoli w nim narastała.
On naprawdę się wypierdolił w tej łazience, prawda?
Oczywiście, że prawda, skąd by niby wyrósł na jego głowie taki piękny guz? Żaden bokser go nie pobił, nie była to też ciężarówka, rozprawił się z nim pieprzony zlew.
Upokarzające. Dobrze, że Jurek stracił fason dopiero w odosobnieniu, bo gdyby zrobił z siebie takie pośmiewisko na oczach wszystkich tych ludzi, to chyba już nigdy więcej nie wyszedłby z domu. Coraz bardziej się cieszył, że postanowił wyjść bez pożegnania.
Była to jedyna słuszna decyzja. Z drugiej strony czuł się głupio na myśl, że nie dał chociażby jakiegokolwiek znaku, że musi już iść. To nie było z jego strony w porządku, ale to wciąż było lepsze niż upokorzenie się przed taką Dorotą czy Adamem, albo tym, pożal się Boże, Słowińskim.
Tylko przed Łukaszem mu było głupio. Miał wrażenie, że mężczyzna zasługiwał na jakieś słowo albo chociażby SMS-a.
Nie żeby był w stanie je pisać Właściwie to ledwo cokolwiek pamiętał. Dobrze, że kojarzył jak wytaczał się z łazienki w stronę wyjścia, a potem się ubierał. Potem zrobiło mu się zimniej, więc na pewno wyszedł. Następne co pamiętał, to jak jakiś facet budził go w taksówce. Co prawda gdzieś mu umknęło, kiedy zadzwonił po taryfę, ale był sobie wdzięczny. Dobrze, że nawet kiedy był pijany potrafił podejmować w miarę racjonalne decyzje…
Na szczęście Jurek był na tyle zmęczony tym dniem i złym samopoczuciem, że nie trwało długo nim zasnął.
Obudził się w dużo lepszym stanie. Tak przynajmniej myślał, dopóki nie poderwał się do siadu. Wtedy bowiem jego głowa eksplodowała bólem, niczym fajerwerki eksplodują w Sylwestra.
Jęknął. Nie wiedział jak dzisiaj przeżyje dzień w firmie. Pewnie tak jak wczorajszy – na tabletkach.
Kiedy wchodził do pracy był zaniepokojony. Denerwował się, że mógłby napotkać na swojej drodze Dorotę czy Beatę. Jezu, nigdy nie powinien pić w ich towarzystwie. Co on sobie, do cholery, myślał? Czy myślał cokolwiek?
Nawet nie poszedł zrobić sobie kawy. Od razu zamknął się w swoim gabinecie, a w porze lunchu odważył się zapukać do Nakoniecznego. Musiał mu chociaż napomknąć, że nie wyszedł po złości…
Tyle że Nakonieczny mu nie otworzył ani w porze lunchu, ani potem, mimo że Jurek pukał w różnych godzinach. Musiało go nie być. 
Takiemu to dobrze, pomyślał gorzko, masując tył głowy. Jeszcze nie tak dawno on też mógłby nie zjawić się w robocie, jeżeli miałby takie widzimisię… Ale mimo że było to niedawno to wydawało się bardzo odległe, jakby w innym życiu.
Do domu wrócił po szesnastej, jednak nim udał się na własne piętro zapukał do Janka. Chłopak otworzył mu chwilę później, obdarzając go szerokim uśmiechem.
– Jezu, Jurek, w końcu! Mam wrażenie, że całe wieki cię nie widziałem. – Jego twarz rozpromieniła się, a oczy zabłyszczały. – Czekaj, już do ciebie idę – dodał od razu, znikając na moment w mieszkaniu.
Jurek westchnął bynajmniej nie z irytacji, a ulgi, że w końcu widział chłopaka.
Janek był jedyną stałą w jego życiu, która sprawiała, że czuł się niemalże dobrze. A może… po prostu dobrze? Przecież kiedy z nim był, wszystkie inne problemy wydawały się blaknąć. Jurek nie chciał się przyznać nawet przed samym sobą, że Janek rozpromienił jego szare życie i uczynił je lepszym.
Gos dawno nie miał kogoś, za kim mógłby zatęsknić.
Dwie minuty później, chłopak na powrót pojawił się w progu, by po chwili już wspinać się za Jurkiem po schodach.
– Myślałem, że odezwiesz się do mnie wcześniej – powiedział jakby z żalem, kiedy to obaj zajęli już swoje zwyczajowe miejsca.
– Nie miałem do tego głowy – mruknął trochę winny. Faktycznie powinien zawitać do Janka wcześniej. Wczoraj, jak tylko wrócił… – Byłem trochę… nie w stanie – dodał niechętnie, po czym spąsowiał.  
Czyżewski bowiem musiał się tak perfidnie uśmiechnąć i nachylić nad nim, kładąc mu dłoń na ramieniu i obrzucając go swoim łobuzerskim spojrzeniem.
– O, czyli impreza się udała – zawyrokował błędnie.
– Raczej było jej daleko do ideału.
– No pewnie. W końcu nie było mnie na niej – zażartował, odchylając się głębiej w fotelu. Kąciki ust Jurka uniosły się.
– Żebyś wiedział… Brakowało mi ciebie – wyznał ciężko, spoglądając chłopakowi w twarz. Ten natomiast zarumienił się i przygryzł wargę. Niemalże się zatapiał w fotelu, a jego śmieszne, dwukolorowe włosy zmierzwiły się od obicia.
– Ja też się cieszę, że już wróciłeś – bąknął, różowiejąc na policzkach. Rzucił Jurkowi krótkie spojrzenie, które zaraz spuścił i utkwił we własnych dłoniach, zmieszany.
Jurek nie mógł się nadziwić jego usposobieniu. Janek był niczym promyk – rozjaśniał wszystko wokół, odganiając ciemność i zimno.
Nawet takie, które od lat gościło w sercu Gosa.

Następny dzień był niemalże idealną kopią poprzedniego; Jurek wstał, wziął tabletki, zjadł śniadanie i pojechał do pracy. Tam nie był do końca skupiony przez myśl, że musiał w końcu pogadać z Łukaszem, dlatego pukał do jego gabinetu, ale ani razu nie dostał odpowiedzi. To wprawiało go w dyskomfort. Rozumiał, że Łukasz mógł odchorowywać dwa dni, ale trzeci?
Wieczór natomiast spędził z Jankiem. Chłopak nawet zaproponował, żeby napili się czegoś – chociażby piwa – ale Gos prędzej by zwymiotował niż cokolwiek przełknął.
Janek wydawał się to rozumieć i nie nalegał. Zamiast tego postanowili wybrać się na nocny spacer. Latarnie oświetlały ulicę, a mróz, który jeszcze dwa dni temu był taki ostry, zelżał. Musiało być zresztą powyżej zera, bo śnieg topił się, mieszając się z ziemią i błotem; ukazywał skrawki chodników, przestał ozdabiać gałązki drzew.
– Typowy scenariusz, co? – Janek kiwnął głową na otaczającą ich panoramę.
– Hm?
– Nasypało nam mnóstwo śniegu na kilka dni, zrobiło się bajkowo, ogólnie wszystko pięknie, a na święta znowu będzie kicha – westchnął niepocieszony. – Jak dla mnie cały grudzień powinien być śnieżny. Może nawet pizgać… Tak jak kiedyś. Za dzieciaka to co roku na Gwiazdkę u nas na polu leżały całe zaspy!
Jurek uśmiechnął się nerwowo. Jemu śnieg nie robił aż takiej różnicy na święta, które same w sobie były nieprzyjemnym okresem. Śnieg tego nie ratował.
– Pewnie będziesz wracał – wydusił, wlepiając wzrok w mijające ich samochody. Poczuł jak gorycz zalewa go od środka. – Do rodziny. – Nie mógł powstrzymać żalu cisnącego mu się na usta.
Janek jednak tego nie dostrzegł albo zignorował, zbyt podekscytowany myślą o powrocie do domu.  
– Tak – westchnął z ulgą.
Jurek skinął głową. Przecież to głupie, czuć się tak źle, bo Janek wyjeżdżał. Nie mógł od niego wymagać, by z nim został. Zresztą jak by to miało wyglądać? Siedzieliby u niego w salonie i oglądali telewizję? Tym miałby go przekonać? A może żarciem z cateringu, bo sam nawet nie potrafił nic ugotować?
Janek miał przecież ogromną rodzinę, za którą na pewno tęsknił. Mieszkał na wsi, gdzie Święta Bożego Narodzenia obchodzono niemalże z czcią i wszystkimi tymi… regułami. Dwanaście posiłków, pierwsza gwiazdka, sianko pod obrusem i puste miejsce dla zbłąkanego wędrowca... Jurek poczuł się głupio z myślą, że mógłby chcieć pozbawić tego wszystkiego chłopaka tylko dlatego, by nie czuć się tak beznadziejnie samotnym.
– Zobaczę w końcu chłopaków… Wiesz, kolegów z dzieciństwa. Głupie z nich chłopy, bo zostali na tej wiosce i teraz co? Większość czasu robią w polu albo na koparkach, albo z łopatą gdzieś przy najgorszej robocie. Nie wiem dlaczego nigdy nie chcieli się stamtąd wyrwać – opowiadał Janek, ale Jurek słuchał go tylko jednym uchem.
Myślał o tym, że on nigdy nie spędził na wsi więcej czasu niż jeden dzień, a to i tak gdzieś tylko przejazdem. Nigdy chyba nawet nie miał w rękach łopaty, nie mówiąc już nic o jakichkolwiek pracach w ogródku czy w polu.
Gdy był młody dużo się uczył.
Wyłączył się, pozwalając swoim myślom dryfować bezwiednie.

W środę, gdy wychodził z domu do pracy, po śniegu zostały jedynie mokre plamy na ulicach i grudki ziemi, które rozsypywały się pod ludzkimi butami. Świat zrobił się szary i obskurny, nieprzyjemny. Światełka w oknach już tak nie cieszyły, a muzyka świąteczna, która leciała w radiu, bardziej drażniła niż dodawała uroku.
W firmie na szczęście nie było czuć tej przytłaczającej atmosfery. Było jasno, ciepło i mimo że na podłodze znajdowało się błoto, z którym starała uporać się jakaś młoda dziewczyna, to dało się zapomnieć, jak świat wyglądał za oknami.
W powietrzu unosił się zapach parzonej kawy, po którą zresztą Jurek się skierował, a na blacie, tuż przy ekspresie, na talerzu ułożone były ciastka.
Wszystko to sprawiało, że było tu przytulnie i swojsko… Jurek liczył, że być może dzisiaj zastanie tu Łukasza, ale jego nadzieje okazały się płonne.
Może w gabinecie? Cóż, na pewno to sprawdzi. 
Najpierw jednak poszedł do siebie, gdzie zajął się pracą – a nie myśleniem o Łukaszu – przez kolejne kilka godzin. Przecież nie będzie od razu po przyjściu do niego zaglądał. To by wyglądało, jakby Jurek nie mógł wytrzymać bez sprawdzenia, co z Nakoniecznym. A przecież mógł. Ledwo, ale mógł.
Dlatego od biurka wstał dopiero gdy poczuł, jak drętwieje mu ręka. Tak czy inaczej musiał zrobić sobie małą przerwę, więc równie dobrze mógł zobaczyć, czy Łukasz jest u siebie.
Zapukał.
Odpowiedziała mu cisza.
Jurek nie ukrywał, że poczuł się tym poirytowany. Akurat kiedy chciał z nim porozmawiać, Nakonieczny wyparował. Ale oczywiście kiedy nie chciał z nim rozmawiać, kiedy nawet nie chciał go widzieć, ten zawsze musiał gdzieś się plątać obok. Co to była za sprawiedliwość?
Wzdychając ciężko, Gos zerknął na zegarek. Za kilkanaście minut miała być przerwa na lunch, więc już do niej poczeka i pójdzie do Małgosi. Potrzebował rozproszenia myśli, a rozmowa z nią mogłaby mu to zapewnić.
Jak zaplanował, tak zrobił. Na korytarzu minął się z kilkoma współpracownikami, ale kiedy obok nich przechodził, spuścił wzrok. Dzisiaj nie chciał się dołować nieprzychylnymi spojrzeniami.
Przy jednym ze stolików na szczęście wypatrzył Małgosię i od razu do niej podszedł. Cieszył się, że nie musiał iść do jej gabinetu, bo mógłby tam zastać Dorotę… A ta zdecydowanie nie kojarzyła mu się dobrze. Wciąż pamiętał te jej wielkie usta przyklejające się i odlepiające od szklanki…
– Cześć – rzucił na powitanie, odsuwając sobie stojące obok krzesło. Małgosia skinęła mu głową, a po chwili uniosła na niego spojrzenie. Jak Jurek zauważył, wcześniej wbijała je w małą książkę, najpewniej w wydaniu podróżnym i nie bardzo obchodziło ją, co działo się wokół. – Przeszkadzam? – zapytał na wstępie.
– Nie, skąd. Dobrze cię widzieć. – Uśmiechnęła się kącikami ust, jak to miała w zwyczaju. – Tak myślałam, że nie zobaczymy się w piątek na imprezie…
– Poszłaś na nią?
– Tak.
– I… jak było?
– Całkiem znośnie. Cały czas przesiedziałam z Jeremim i Julią. Zauważyłam też, że raczej się nie zintegrowaliśmy z resztą. Podział na dwa obozy był widoczny gołym okiem. – Kobieta spojrzała na niego sugestywnie.
– Nie spodziewałem się niczego innego.
– Mimo to, ogólnie było miło. Łukasz z Marcinem bardzo się starali traktować nas tak samo. Nie jak obcych.
– Nie wypadałoby im inaczej – mruknął, spinając się. Łukasz z Marcinem byli ostatnim, o czym chciał słuchać.
– Swoją drogą… Nie myślałeś o tym, żeby porozmawiać z Jeremim? – zmieniła temat, a Jurek wbił w nią pytające spojrzenie. – Wiesz jaki on jest. W pewnym momencie zeszło na twój temat i on kompletnie się zestresował, że jesteś na niego na pewno zły i że on nie ma pojęcia, dlaczego tak się na niego patrzysz… – powiedziała, wywołując wilka z lasu, bowiem Jeremi akurat wyłonił się z korytarza, idąc w stronę ekspresu. Jurek popatrzył na niego spod rzęs, dość dyskretnie, bijąc się z myślami.
Do tej pory wydawało mu się, że to chłopak jest na niego obrażony. Zresztą nietrudno było mu tak myśleć, kiedy widział jego zachowanie.
– Hej, Jeremi. Może siądziesz z nami? – Małgosia zaprosiła go do stolika, uśmiechając się łagodnie.
Chłopak natomiast przystanął, poczerwieniał i splótł ze sobą nerwowo dłonie. Wzrok wbił gdzieś w okolice blatu, byleby tylko nie spojrzeć na Jurka, który patrzył na niego oceniająco.
– Hej… – niemalże się zachłysnął, a jako że na nich nie patrzył, Małgosia i Jurek wymienili porozumiewawcze spojrzenia. – Dziękuję, chętnie bym z wami usiadł, ale zapomniałem… zapomniałem, że zapomniałem, że mam jeszcze jeden formularz do wypełnienia – wykrztusił, cofając się krok za krokiem.
– Mamy przerwę – zaznaczyła Małgosia, sprawiając, że chłopak zmieszał się jeszcze bardziej. Wyglądał niczym mysz zapędzona pod ścianę.
– To na pewno coś ważnego. – Jurek postanowił pomóc byłemu asystentowi. – Gdybyś jednak miał ochotę do nas wrócić, gdy już się z tym uporasz… Zapraszamy – powiedział, a Jeremi w końcu na niego spojrzał. A może raczej wytrzeszczył oczy, jakby nie dowierzał, że Jurek właśnie się do niego odezwał i to jeszcze w taki przyjazny sposób.
– Tak? Dzięki, to… przyjdę. Jak już… to zrobię. – Mówiąc to czerwienił się coraz bardziej.
Jurek posłał mu trochę protekcjonalne spojrzenie, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że chłopak kłamał. Jeremi natomiast odwrócił się na pięcie i niemalże truchtem pomknął skąd przyszedł.
– Biedny Jeremi. Przez nas nie napije się kawy. – Gos pokręcił rozbawiony głową.
– Swoją drogą, bardziej bym uwierzyła, że zostawił patelnie na gazie, niż że nie ma czegoś zrobionego.
Uśmiechnęli się między sobą.
I chociaż Jurkowi na chwilę poprawił się humor, to za chwilę znowu dopadła go melancholia. Był przyzwyczajony do tego, że to Jeremi zawsze za nim łaził i ciągle coś z nim załatwiał, ale teraz… Przecież chłopak mógł być równie zagubiony, co on. Nie miał już obowiązku przebywać z Jurkiem, nie mieli wspólnych spraw, więc dlaczego Gos od razu założył, że chłopak go skreślił?
Wychodziło na to, że samemu zrobił dokładnie tak samo. Nie odzywał się do niego, zbyt przerażony postawą innych oraz tym, że taką samą postawę mógł przyjąć Jeremi. Nigdy nie zweryfikował, jak jest naprawdę. Po prostu założył, że chłopak uwierzył w te wszystkie plotki i nie chce mieć już z nim nic wspólnego… a może to nie była prawda. Powinien wiedzieć lepiej jaki chłopak jest nerwowy. Nawet w ostatnim czasie widział tyle razy, jak spoglądał na nich, po czym szybko się oddalał… Być może naprawdę myślał, że Jurek miał mu coś za złe.
– Porozmawiam z nim. – Obiecał sobie.
– O ile kiedykolwiek wyjdzie ze swojego gabinetu.
– Kiedyś na pewno, ale dzisiaj już go raczej nie zobaczymy. On… radzi sobie?
– Teraz pytasz?
– Wcześniej byłem zbyt zajęty własnymi problemami – mruknął niechętnie. Nie rozmawiał z Małgosią na te tematy, ale ona i tak zdawała się wszystko wiedzieć. Była spostrzegawcza i bystra.
– A teraz nie jesteś?
– Chyba już się przyzwyczaiłem. – Wzruszył ramionami. Kobieta skinęła. Jurek zastanawiał się, czy miała świadomość, jak wielki wpływ miała na jego lepsze samopoczucie i zaaklimatyzowanie się w tej firmie. Była przy nim w tym najgorszym okresie, kiedy każdy postawił na nim krzyżyk i najchętniej spaliłby go na stosie. A ona mimo tych okropnych spojrzeń i plotek, cały czas siadała przy nim i rozmawiała jak gdyby nigdy nic.
– Dobrze to słyszeć. Co do Jeremiego, to sam na pewno chętnie ci powie, jak przestaniesz patrzyć na niego „jakbyś chciał go zabić”. – Jurek parsknął.
– Nie patrzę tak.
– Czasami ci się zdarza – westchnęła, odrzucając pokręcone włosy do tyłu. Gos nie mógł się z nią o to sprzeczać, zwłaszcza że kobieta miała w tym odrobinę racji. Jurek odziedziczył spojrzenie po Stanisławie, więc sam najlepiej wiedział, jakie czasami potrafiło być nieprzyjemne. – A tak z innej beczki… Nie masz wrażenia, że atmosfera jest jakaś napięta? – zmieniła temat, rozglądając się na boki. Dopiero wtedy Jurek uniósł głowę i rozejrzał się po wszechstronnej sali z kilkunastoma stolikami. Większość z nich była zajęta. Jurek jednak nie widział aż takiej wielkiej zmiany. Może dlatego, że dla niego atmosfera – jeżeli chodziło o ludzi – zawsze była napięta i nieprzyjemna.
– Nie wiem? – mruknął, starając się znaleźć jakąś różnicę, którą dostrzegła Małgosia.
– Może mi się tylko wydaje, ale u mnie w gabinecie atmosfera jest tak gęsta, że mogłabym ją kroić nożem.
– Pracujesz z Dorotą?
– Tak. Może to ona roztacza po prostu taką aurę… Ale był u niej wczoraj Łukasz i też wydawał się jakiś nieswój.
Jurek wyprostował się.
– Nakonieczny był wczoraj w firmie? – zapytał zdziwiony, trawiąc informacje.
– Tak… Kręcił się dużo bardziej niż zazwyczaj. – Kobieta odpowiedziała z wolna, spoglądając na stolik przy przeciwległej ścianie, przy którym siedziała Dorota z Beatą. Kobiety, jak zawsze nienagannie ubrane, dyskutowały cicho, pochylając się w swoją stronę.
– Doprawdy? – Brwi Jerzego zmarszczyły się. – Często do was przychodzi?
– Prawie wcale.
– Dzisiaj też go widziałaś?
– Nie. Dlaczego pytasz?
– Tak tylko – zbagatelizował, wzruszając ramionami. Nie chciał się zwierzać, a Małgosia wydawała się to rozumieć. Nie nalegała, by Jurek kontynuował.
Po kilku minutach niezobowiązującej rozmowy, ludzie zaczęli z powrotem się zbierać do własnych gabinetów. Jurek pożegnał koleżankę i wstał, ale zatrzymał się w korytarzu. Odwrócił głowę i patrzył, jak ostatni pracownicy chowają się za ścianami. Miał w sobie dziwne, niezidentyfikowane uczucie, które podpowiadało mu, że Nakonieczny również dzisiaj jest w firmie. Tylko że go unika.
Bijąc się z myślami, wrócił do stolika i przysiadł przy nim. Był sam.
Błoga cisza sprzyjała dłuższym pomyślunkom, a Jurek, mając w sobie to nieznośne uczucie, postanowił przeanalizować sobotnią imprezę raz jeszcze.
Przede wszystkim jego myśli krążyły wokół zachowania Łukasza. Mężczyzna nie wydawał się szczęśliwy, przynajmniej dopóki wyraźnie się nie znieczulił. Dlaczego? Możliwości było dużo. Być może nie był fanem takich imprez, a musiał udawać, że jest inaczej; może wcześniej miał jakieś problemy – z firmą czy z czymkolwiek innym – a może chodziło o tego wspomnianego, zapomnianego gościa, który miał się spóźnić, a finalnie w ogóle się nie zjawił? Jurek skupił się na tym wspomnieniu. Przypomniał sobie Marcina, który obejmował szyję Łukasza i spojrzał na niego, gdy to mówił.
Gos zmarszczył brwi.
Nawet jeżeli – chociaż mogła być to zwykła nadinterpretacja – jaki miałoby to związek z tym, że Nakonieczny w ogóle do niego nie przyszedł, mimo że wczoraj był w pracy? Od jakiegoś czasu nie było takich dni, w których by się nie widzieli.
To utwierdziło Jerzego w przekonaniu, że Łukasz się na niego obraził, a to nie było Jurkowi ani trochę na rękę.
Nie podobało mu się również to, że już od kilku minut czatował przy stoliku, licząc na jakiś cud. A zaczęło mu się podobać jeszcze mniej, kiedy dziewczyna z portierni przyszła posprzątać salę po przerwie i spojrzała się na niego, jakby co najmniej miał zamiar podłożyć tam bombę.
Jurek nie ruszył się z miejsca tylko dlatego, że jakby teraz wstał najpewniej wyglądałoby to jeszcze bardziej podejrzanie. Dziewczyna zaczęła sprzątać. Gos natomiast wyjął telefon i wbił wzrok w wygaszony ekran. Było mu głupio.
Nie wiedział tylko, że zażenowanie i złość na samego siebie niedługo przerodzą się w zadowolenie, kiedy na horyzoncie pojawi się Łukasz.
Dźwięk jego kroków echem rozbrzmiewał po ścianach i kiedy tylko Jurek je usłyszał, już wiedział. Uniósł głowę, bacznie wbijając wzrok w korytarz. Kroki były coraz głośniejsze, aż w końcu Nakonieczny wyłonił się zza ściany.
Głowę miał spuszczoną, a przez to jego falowane, popielate włosy opadły mu na oczy, które wbijał w ekran telefonu. Ubrany był w białą koszulę, szarą marynarkę i spodnie do kompletu. Wyglądał bardzo elegancko. Jurek przyjrzał mu się uważnie, korzystając z tego, że ten jeszcze go nie zauważył i doszedł do wniosku, że garnitur jak i dżinsowa kurtka leżą na nim równie dobrze.
– Dzień dobry, panie Łukaszu. – Doszedł go melodyjny, damski głos i Jurek przypomniał sobie, że nie byli tu sami. Coś w nim drgnęło, kiedy mężczyzna uniósł spojrzenie, odkręcając głowę w stronę dziewczyny.
– Dzień dobry, pani Zosiu – odpowiedział Nakonieczny, uśmiechając się wymuszenie, po czym z powrotem odwrócił głowę, by wbić wzrok w telefon. Kiedy jednak to zrobił, kątem oka dostrzegł cień w postaci człowieka, którego widzieć zdecydowanie nie powinien; nie tutaj, nie o tej porze.
Uniósł wzrok.
Jurek wbijał w niego uważne spojrzenie, dlatego nie umknęło mu, że Nakonieczny gubi krok i niemalże staje jak wryty, po czym blednie.
– Dzień dobry. – Gos przywitał z nim się równie uprzejmie, co stojąca obok dziewczyna. Nie mógł oderwać wzroku od Łukasza, który wydawał się całkowicie stracić rezon. Taki Nakonieczny wydawał się jakąś całkiem inną osobą.
– Co tu robisz? – Nie wysilił się na uprzejmości.
– Właściwie to czekam.
– W porządku – odpowiedział i ruszył szybkim krokiem przed siebie. Jurek widział jak jego twarz spina się, spojrzenie staje się ostre, a usta zwężają się w prostą linię.
– Czekam na ciebie – doprecyzował, kładąc dłonie na blacie stolika i splatając ze sobą palce. Starał się brzmieć na obojętnego, ale tak naprawdę było mu daleko do obojętności. Nie chciał, żeby Łukasz się na niego gniewał i to za coś, co Jurek zrobił, a raczej czego nie zrobił, po pijanemu.
Przecież to była dziecinada.
– Śpieszę się. – Łukasz nawet na niego nie spojrzał.
– Nie zajmę ci wiele czasu – odpowiedział, mrużąc oczy. Wstał od stołu i zaczął iść za Łukaszem, który wyglądał jakby nie wiedział, jak ma się zachować.
Spojrzał nerwowo na Zosię, która co prawda przecierała blat i stała tyłem, ale na pewno wszystko słyszała, a potem równie nerwowo zerknął na Jurka. Jego wzrok bardzo szybko prześledził całą twarz Gosa, po czym wbił się w kawałek koszuli mężczyzny na wysokości jego klatki piersiowej.
– Podejrzewam nawet, że idziemy w tę samą stronę. – Jurek zakpił sobie, jak to zazwyczaj miewał w zwyczaju.
Zachowanie Łukasza było dziwne. Nie zdobył się on bowiem na żadną odpowiedź. Jego policzki jedynie pokryły się niezdrowym rumieńcem, a ciało, napięte niczym struna, mechanicznie ruszyło do przodu. Tak jakby Nakonieczny tylko czekał, aż coś się wydarzy.
Jurek też czekał, chłonąc napięcie, które między nimi zawisło. Na dodatek miał wrażenie, że kompletnie zawalił sprawę. Poczucie winy, wzburzenie i złość nigdy nie zwiastowały u niego niczego dobrego.
Wbił spojrzenie w łopatki mężczyzny, który szedł przed nim. Spodziewał się, że pójdą do jego gabinetu, ale Łukasz zatrzymał się przed drzwiami i odwrócił się.
Tym razem jego twarz wydawała się całkowicie pozbawiona wcześniejszych emocji. Maska była na swoim miejscu.
– Dlaczego nie wchodzimy? – W panującej atmosferze Jurek zabrzmiał niemalże napastliwie.
– Śpieszę się – padła ta sama wymówka.
– Tak się śpieszysz od kilku dni, że nie jesteś łaskaw otworzyć mi drzwi? – parsknął. Łukasz spiął się jeszcze bardziej.
– Nie wiem, o czym mówisz.
– Pewnie, że nie wiesz – zakpił, zakładając ręce na piersi. Miał wrażenie, że dzielił ich ogromny dystans. – Dobra. Możemy pogadać tutaj. Chodzi o sobotę – warknął, chcąc mieć przeprosiny za sobą. Nie cierpiał takich sytuacji, w których miał przepraszać. Albo przyznawać się do błędu, tudzież własnej niewiedzy czy słabości. Nie pomagał również fakt, że zachowanie Łukasza było zdecydowanie przesadzone.
Jakby facet specjalnie chciał wywołać w Jurku wyrzuty sumienia.
Gos nie wiedział bowiem, dlaczego miałby tak zblednąć i skryć przerażone spojrzenie za maską pobieżnej obojętności. Nie wiedział też, kiedy zdążył nauczyć się Łukasza na tyle, by móc to rozpoznać.
– Posłuchaj, nie wiem, co sobie myślisz, ale to był…
– To było nie na miejscu, wiem. Nie powinienem wychodzić bez słowa – przerwał mu, wywracając oczami, żeby zbagatelizować całą sytuację.
Łukasz spojrzał na niego krzywo.
– Byłem zbyt pijany, żeby wracać i dać znak, że idę – mruknął zażenowany, robiąc krok w stronę mężczyzny.
Ten skinął głową, ale uparcie nie chciał na niego spojrzeć. Dzielił ich krok. Jurek natomiast gdyby mógł to wywierciłby w Nakonecznym dziurę – z takim uporem na niego patrzył.
O co mu chodziło? Gos nie mógł przypomnieć sobie momentu, by kiedykolwiek Łukasz odwracał od niego wzrok – to raczej zawsze Jurek był tym, który pierwszy kapitulował.
– Ja… Naprawdę się śpieszę – usłyszał i aż coś w nim się zagotowało. Miał ochotę zacisnąć palce na ramionach mężczyzny i potrząsnąć nim.
Powstrzymał się. Z zawodem odstąpił krok, potem drugi.
– Idź, w takim razie – odparł chłodno, zaszczycając go urażonym spojrzeniem. Łukasz jednak nie mógł tego wiedzieć. Nie, kiedy tak uparcie wpatrywał się w ścianę tuż za ramieniem Gosa.

Wieczorem Jurek siedział bezczynnie na fotelu i myślał. Jego myśli krążyły cały czas wokół swojego szefa. Nadpobudliwy mózg analizował jego reakcje, jego spojrzenie i jego słowa.
Łukasz kłamał, wcale się nie śpieszył. Albo może i się śpieszył, Jurek nie negował tego, jak wiele miał on obowiązków i zajęć na głowie, ale na pewno nie aż tyle, by od dwóch dni – albo trzech, zależnie od tego czy Łukasz był w firmie już w poniedziałek – nie móc z nim normalnie porozmawiać. Unikał go. Unikał jego wzroku…
Na pewno był zły. Przeprosiny na nic się nie zdały.
Jurek miał nadzieję, że może Łukasz przemyśli sprawę i jutro wrócą do zwyczajowego zachowania. Ich utarczki, drobne złośliwości i chwile zwyczajnej rozmowy sprawiały, że do pracy wybierał się dużo chętniej niż wcześniej. Prawdopodobnie… Prawdopodobnie nawet wyczekiwał momentów, w których Łukasz porzucał inne obowiązki na rzecz spędzania z nim czasu.
Przez te trzy dni natomiast czuł się bardzo… pusto? Dzisiaj nawet jeszcze bardziej, bo po pracy nie mógł zobaczyć się z Jankiem. Chłopak miał swoje studia i nie było go w domu, a teraz było  zbyt późno, by zawracać mu głowę.
Jurek nie miał wiec zbyt dużo możliwości, by jakoś rozproszyć myśli. A te cały czas uparcie krążyły wokół postawy Nakoniecznego. Nie zmieniło się to rano i nie zmieniło się to kiedy przekroczył próg firmy. Jakie było więc jego zdziwienie, gdy mając w głowie obraz Łukasza, natknął się nie na tego szefa, na którego miał nadzieję się natknąć.
Jurek przystanął, ogarniając spojrzeniem Słowińskiego. Poczuł się w tak ogromnym szoku, że niedyskretnie się na niego zagapił. Facet jednak zdawał się go nie widzieć.
Spojrzenie miał puste, ruchy mechaniczne, a wzrok wbity przed siebie. Szedł szybko. Na dodatek z nikim się nie witał, mimo głośnych pozdrowień.
Jurek ostrożnie, a także bardzo wolno, poszedł za nim. Nie, żeby tego chciał. Nic jednak nie mógł poradzić na to, że jego gabinet leżał tuż obok tego, do którego zmierzał Słowiński.
Serce Jurka biło szybciej, a nerwy wróciły. Widział tutaj Marcina tak rzadko, że niemalże zapomniał, że może się on tu jeszcze pojawić.
Nie chciał go tutaj. Kiedy pomyślał o jego perfekcyjnym uśmiechu, idealnej fryzurze i ciele, na którym każde ubranie wyglądało jak szyte na miarę, miał ochotę wsadzić go w pociąg i wysłać z powrotem do jego miasteczka. Co tam pociąg! Mógłby nawet się pofatygować i odwieźć go osobiście… Byleby tylko był dalej.
W gabinecie starał się skupić na pracy. Nie wychodziło mu to. Cały czas siedział spięty, jakby Słowiński miałby tu zaraz wparować… Albo jakby wparować miał Łukasz.
Boże, jak on by chciał, żeby Nakonieczny już przyszedł i wytłumaczył mu cokolwiek! Odezwał się choćby słowem. Powiedział mu, że jest zły, żeby Gos mógł go przeprosić lepiej niż zrobił to ostatnim razem, albo powiedział, że jednak się nie gniewa i faktycznie ma urwanie głowy.
Gdyby nie miał to dlaczego niby miałby tu być Słowiński?
Może Łukasz wcale nie kłamał. Może stało się coś, z czym nie mógł poradzić sobie sam, dlatego Marcin przyjechał mu pomóc.
Niewiedza doprowadzała Jurka do szaleństwa.
Gos z ogromną ulgą przyjął przerwę. Z gabinetu wyszedł od razu, mając zamiar jak najszybciej znaleźć Małgosię. Nie spodziewał się tylko, że kiedy chaotycznie wypadnie z własnego pokoju niemalże staranuje Łukasza. A tak bowiem się właśnie stało.
Jurek wpadł z impetem na przechodzącego mężczyznę. Co śmieszne to zapach uświadomił mu, kogo właśnie podtrzymywał w ramionach. Znajoma mieszanka pobudziła jego zmysły. Przez jego ciało przeszły dreszcze, od których Gos skamieniał i natychmiast się odsunął od Łukasza, który patrzył na niego oszołomiony.
– Przepraszam – powiedział Nakonieczny, tak jakby to on niemalże staranował Jurka, a nie na odwrót, po czym wyminął go i szybkim krokiem zaczął się oddalać.
Gos nie zamierzał dać u tak łatwo odejść. Z siłą, której Nakonieczny na pewno się nie spodziewał, chwycił mężczyznę za nadgarstek i pociągnął go w swoją stronę. Udało mu się go odwrócić, a nawet napotkać spojrzeniem brązowe oczy.
– Możesz mi w końcu powiedzieć, o co ci chodzi? – warknął, zaciskając dłoń na jego skórze. – Dlaczego mnie ignorujesz? – zapytał ostrym tonem, nie pozwalając odsunąć się Łukaszowi. – Bo jeżeli jesteś zajęty i masz mnóstwo na głowie, to zrozumiem i nie będę ci przeszkadzał, ale jeżeli jednak nie chodzi o to, to przepraszam, okej? Głupio wyszło… – mruknął ciszej, luzując uścisk.
Łukasz zacisnął usta w wąską linię, ale nie tak, jakby był zły… Raczej jakby powstrzymywał ich drżenie. Jurek zagapił się.
– Tak – zaczął dziwnym, kompletnie niepodobnym do siebie tonem. – Głupio wyszło – powtórzył, cały spięty. Jurek nawet nie zdążył nic powiedzieć, nim ten odwrócił się i czym szybciej przemaszerował przez korytarz.
Gos odprowadził go wzrokiem. W żołądku miał supeł, a na sercu czuł ucisk, jakby jakiś kamień przecisnął je do kręgosłupa i zgniatał powoli, przy okazji zahaczając o płuca, bo i oddychać było mu ciężej.
Co się z nim do diabła działo? Nie miało prawa dziać się z nim nic takiego.
Nic a nic.
Ruszył do przodu. Musiał się uspokoić. Stres i nerwy źle na niego wpływały. Bardzo źle. Chyba nawet tracił rozum.
Musiał go tracić, bo nie wyobrażał sobie czemu miałby czuć się tak żałośnie tylko dlatego, że Łukasz go odtrącał i dystansował się. To nie było nic takiego! Może tak było nawet lepiej. Przecież jeszcze niedawno go nienawidził! A teraz co? Było mu szkoda, że ich przyjaźń okazała się tak krucha, że pękała przy pierwszym uderzeniu?
Jurek nawet nie zorientował się, kiedy przemierzył cały korytarz. Przerwa trwała już jakiś czas, a Małgosia musiała wyraźnie na niego czekać, bo gdy tylko pojawił się w progu, pomachała do niego. Gos podszedł do niej jak w amoku i usiadł z ciężko na krześle.
– Miałam rację – szepnęła, pochylając się. Jurek ledwo to zarejestrował. Ledwo też rejestrował poruszenie panujące na sali i szepczących wkoło ludzi.
– Ale o czym mówisz? – udało mu się w miarę składnie zapytać.
– Nie wiesz? Ja dowiedziałam się już wczoraj – mówiła przyciszonym tonem. Jurek zorientował się, że chyba nigdy nie rozmawiali ze sobą szeptem. Jego umysł zaskoczył z opóźnieniem, zdając sobie sprawę z tego, że coś poważnego musiało się wydarzyć. – Łukasz z Marcinem rozstali się. 

*** 
Hej kochani! 
Tak jak obiecałam, przychodzę do Was trochę wcześniej niż ostatnim razem :)
Jak się okazało Jurek jednak nie pamięta. Niby szkoda, ale z drugiej strony, gdyby wiedział, co się stało, pewnie urządziłby Łukaszowi istne piekło. A ten i bez tego ma najwyraźniej dużo problemów na głowie... 
Trochę tam u nich niewesoło się zresztą zrobiło, nie?
U mnie też będzie ciężko przez najbliższe dwa tygodnie, dlatego mam prośbę: bądźcie dla mnie łaskawsi z tym dopytywaniem się o nowy rozdział. :) Szykują mi się nowe studia, nowe współlokatorki i nowe mieszkanie. (Jakbyście się zastawiali jaki wpływ na na mnie mój wymyślony bohater, to mogę Wam powiedzieć, że w tym roku moją stancją będzie kamienica. Właściwie to bardzo się cieszę. Nie wiem tylko co zrobię w zimie z rachunkami za ogrzewanie :'>)
Zdradzę Wam też, że trochę fiksuję na punkcie Jurka. Jak tak dalej pójdzie to z psiary zrobię się kociarą, zrezygnuję z mleka z kawą na rzecz czarnej, niesłodzonej smoły (w sensie już tego próbowałam, ale wciąż jednak fuj) i przerzucę się na rysowanie... 
No dobra, rysowanie akurat mi nie grozi, bo mam do tego dwie lewe ręce. Swoich bohaterów tworzę co najwyżej w Simsach. 
Tak więc... Po prostu chcę Was uprzedzić, że na następne części prawdopodobnie będzie trzeba poczekać trochę dłużej, przynajmniej do czasu aż wszystko się jakoś nie ustatkuje :) 
A może od razu wszystko zaskoczy i utrzymam dotychczasowe tempo... Sama jeszcze nie wiem! Na pewno będę Was informować w miarę na bieżąco. 
Dzięki, że jesteście tacy aktywni. 
Trzymajcie się, ściskam Was cieplutko i do następnego!  <3



15 komentarzy:

  1. Byłem, przeczytałem, ale na właściwy komentarz będziesz musiała jeszcze trochę poczekać. Jest za późno, żebym był w stanie sklecić jakąś sensowną wypowiedź. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć!

      Jeśli mam być szczery (jakbym kiedykolwiek nie był ^^), to myślałem, że zejdzie mi się dłużej z napisaniem tego komentarza. Przejrzałem jednak ponownie rozdział i doszedłem do wniosku, że w zasadzie nie mam za wiele do powiedzenia na jego temat. Nie chcę powiedzieć, że nic się w nim nie działo, bo to nieprawda, tyle że kumulacji „bombowych” wątków także nie było.

      „Grająca w tle muzyka, warczące samochody, ludzie dyskutujący o tym, czy mają kupić ser topiony czy może jednak pleśniowy...” Kiedy przeczytałem ten fragment, musiałem się na chwilę zatrzymać. Serio. Myślałem, że albo ja coś wcześniej pomieszałem, albo Ty się pomyliłaś. Na szczęście Jurek zadał sobie to samo pytanie, które mi chodziło po głowie. I teraz tak całkiem serio, czy byłaś na takiej stacji? W Polsce naprawdę istnieją takie miejsca? Bo ja jeszcze nigdy na taką stację nie trafiłem, a jednak tankowałem swój samochód w różnych miejscach... A może spotkałaś jakichś „agentów”, którzy poszukiwali sera na stacji benzynowej? Chociaż, szczerze mówiąc, nic mnie już chyba nie zaskoczy... :D

      „Co prawda wolałby pojechać najpierw dmuchnąć w alkomat...” I tak powinien zrobić. Argument, że nie wiedział, gdzie znajduje się najbliższa komenda, to żaden argument. Żyjemy w dwudziestym pierwszym wieku, nie w średniowieczu... Wystarczyło wyjąć telefon i poszukać adresu w Internecie. Jurek nie miał przy sobie telefonu? To mógł kogoś zapytać - albo o policję, albo o najbliższą aptekę. Tam w końcu też można kupić jednorazowy alkomat. „Z drugiej strony nie miał sił by jej szukać.” To też żaden argument. Nikt mu alkoholu do ust nie wlewał, więc jeśli czuł się jak gówno, to na własne życzenie. Przy okazji, przed „by” powinien być przecinek. „Minęło już dużo godzin, a on wyrzygał prawie wszystkie wnętrzności, więc nawet jeżeli jakieś promile w nim zostały, musiały to być śladowe ilości.” Szczerze mówiąc, poważnie w to wątpię. Biorąc pod uwagę to, jak się czuł i co pił, nie sądzę, że wytrzeźwiał na tyle, by móc prowadzić samochód. Tym bardziej, że po imprezie zasnął i wymiotował dopiero rano. Mężczyzna, który waży 85 kg i wypił 0,5 litra wódki, trzeźwieje dopiero po około 18 godzinach. Nie muszę więc chyba pisać, że to, co zrobił Jurek, było skrajnie nieodpowiedzialne. Ale co ja się dziwię, skoro to nie pierwszy jego chory wyskok.

      A nie mówiłem, że to Janek przegnał ciemność z życia Jurka i „przytargał” ze sobą niekończące się pokłady pozytywnej energii? :D

      W zasadzie nie jestem zaskoczony, że Jurek nie zapamiętał pocałunku, bo obstawiałem, że właśnie na ten wariant się zdecydujesz. Zachowanie Łukasza jako tako również mnie nie zdziwiło. Mógłbym co prawda napisać, że gdyby Gos zapamiętał pocałunek, to unikanie go i tak nic by nie dało. Wtedy to dopiero wybuchłaby w firmie awantura. O ile nie byłby to skandal na całą Warszawę. :D

      Na temat rozstania Łukasza i Marcina na razie nie chcę się wypowiadać. Po pierwsze, trochę mnie to niepokoi. Po drugie, spekulacje nie mają sensu, bo wytłumaczeń może być tak dużo, że trudno obstawać przy którymś z nich. Zobaczymy, jak wiele na ten temat napiszesz w kolejnym rozdziale. Jeśli nie zawrzesz w nim konkretnej odpowiedzi, to może będę mieć więcej informacji i wtedy łatwiej będzie mi snuć teorie spiskowe.

      Pozdrawiam i miłego dnia!

      Usuń
    2. Hej!

      W ogóle nie zeszło Ci się długo z komentarzem, to chyba już mi się dłużej zeszło z odpowiedzią, ale tak jak wspomniałam, jestem w trakcie wyprowadzki i pakowania się, stąd taka zwłoka. :)

      Co do stacji benzynowej no to tak, spotkałam się. Co prawda nie jeżdżę samochodem, ale zdarzyło mi się być w przynajmniej kilku stacjach, które miały do zaoferowania dużo artykułów spożywczych (ale więcej alkoholowych). Właściwie to jestem zdziwiona, bo mam wrażenie, że większość stacji, w których byłam miały sklep. Chociaż przyznaję, że tylko jacyś szaleńcy muszą w nich robić „większe” zakupy :D

      Oczywiście, że tak powinien zrobić :) Ciężko mi się tutaj jakkolwiek inaczej wypowiedzieć, bo to nie podlega dyskusji. Mogę tylko na jego usprawiedliwienie powiedzieć, że odkąd zaczął pić minęło sporo czasu. Może niecałe 18 godzin, a odrobinę mniej, więc tak jak napisałam w opowiadaniu jakieś promile mogły w nim zostać, ale wcale nie aż tak dużo. Ale przez to że nie poszedł na komendę już się nie dowiemy :D I tak, to nie pierwszy jego wybryk, ale podobnych wyskoków nie ma też na swoim koncie dużo.

      A mówiłeś! I miałeś całkowitą rację ;)

      Gdyby Gos zapamiętał pocałunek to prawdopodobnie Łukasz już by był martwy :D No dobra, może Jurek opanowałby swój morderczy instynkt, ale Łukasz na pewno miałby ciężko. Skandal murowany; na firmę, na Warszawę, a jakby Jurek się postarał to i na całą Polskę XD

      Najpewniej dowiemy się na temat rozstania czegoś w następnych rozdziałach, więc faktycznie możesz jeszcze trochę poczekać z teoriami spiskowymi.

      Również pozdrawiam i również życzę miłego dnia (a raczej nocy, biorąc pod uwagę, która jest godzina i porę Twojej aktywności)! :)

      Usuń
    3. Jestem w szoku. Serio. Drobne sklepy spożywcze widziałem, choć może „spożywcze” to trochę za mocne słowo. W każdym razie nie spotkałem się jeszcze z asortymentem, który obejmowałby coś więcej niż alkohol, słodycze, napoje, prasę, jakieś płyny i oleje do samochodów. Na pewno nie widziałem w ofercie nabiału, stąd moje zaskoczenie. Jako kierowca rzadko jeżdżę w naprawdę długie trasy, a tak to najczęściej tankuję na podmiejskich stacjach benzynowych, więc może to jest powód mojej nieświadomości. :)

      Nie liczy się to, kiedy zaczął, tylko co pił, jak długo pił i kiedy skończył. :D Powiem tak, mam prawo jazdy od czterech lat. Tak mniej więcej. Kiedy zacząłem prowadzić samochód bez nadzoru mojego instruktora, wydawało mi się, że nikt nigdy nie powinien zaliczyć mi egzaminu praktycznego. :D Ale teraz, nabrawszy trochę doświadczenia, stwierdzam, że nigdy nie jeździłem tak źle, jak źle jeżdżą niektórzy ludzie. Oczywiście pomijam piratów drogowych, bo to już jest specyficzna grupa ludzi. Do czego dążę? Do tego, że każdy kierowca, który wsiada za kierownicę po alkoholu, jest dla mnie z góry skreślony. I takim osobom nie współczuję. Nawet jeśli Jurek mieścił się w granicy wykroczenia (do 0,5‰), to dla mnie przegiął. Ludzie na trzeźwo nie potrafią jeździć, a co dopiero pod wpływem alkoholu/na kacu. Gos mógł się czuć dobrze, co nie znaczy, że nie miał problemów z koncentracją. Poza tym nafaszerował się lekami przeciwbólowymi, więc mógł być otępiały i senny. Co więcej, nigdzie mu się nie spieszyło. Był zbyt leniwy, żeby sprawdzić, czy może sam prowadzić. Duma nie pozwoliła mu poprosić kogoś o pomoc. Nie pomyślał, żeby wziąć wolne w pracy i przeczekać w hotelu kolejną noc. Miał mnóstwo innych możliwości, a wybrał najgorszą z nich. Więc go nie usprawiedliwiaj, bo to, co zrobił, nie zasługuje na żadną taryfę ulgową. :) No bo sorry, ale nigdy nie wiadomo, co się wydarzy w trakcie podróży. Mi, na przykład, wybuchła tylna opona (i to dosłownie wybuchła). Nie sądzę, by Jurek zareagował właściwie, gdyby jemu coś takiego się przytrafiło. Czuł się koszmarnie, więc nie nadawała się do jazdy, nawet jeśli faktycznie we krwi nie zostało mu już wiele promili.

      Tak, racja, cała Polska mogłaby usłyszeć o tym skandalu. :D

      Pozdrawiam!

      PS Spoko, rozumiem. Ja na szczęście dojeżdżam na uczelnię z domu, w każdym życzę powodzenia i wygody w nowym lokum. :)

      Usuń
  2. ...no Ja już nic nie wiem... z jednej strony informacja o rozstaniu Łukasza z Marcinem ( nie potwierdzona, nie dowiadujemy się skąd pracownicy o tym wiedzą?) a z drugiej trochę dziwna rozmowa między Jurkiem i Jankiem o tym jak to po kilkudniowym braku kontaktu ze sobą tęsknili ( nie wiem czy 'tylko"przyjaciele tak reagują na kilkudniowe przerwy w kontaktach) , no i reakcja Janka niczym zauroczonej nastolatki ... Jednak mimo wszystko chyba coraz bardziej skłaniam się do wizji związku Jerzego z Łukaszem�� A tak poza tym super rozdział i oczywiście przez zakończenie, nie mogę się doczekać dalszego ciągu..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie da się ukryć, że mamy coraz więcej pytań, a odpowiedzi na razie na horyzoncie brak, ale kiedyś na pewno się pojawią :)
      Rozmowa Jurka z Jankiem pokazuje więź jaką mają między sobą. Jurek miał powód, by tęsknić – był w obcym miejscu, wśród niezbyt lubianych i lubiących go ludzi, więc potrzeba zobaczenia Janka, jedynej tak bliskiej mu osoby, wzrosła. Natomiast jeżeli chodzi o Czyżewskiego… No to nie wiemy, co on tam czuje w środku. Ale też się kiedyś dowiemy :)
      Bardzo się cieszę, że rozdział się podobał i pozdrawiam!

      Usuń
  3. Szkoda trochę, że Jurek nic nie pamięta. Tzn liczyłam się z tym, że nie wszystko zostanie mu w głowie, ale że jakieś przebłyski jednak będą. Wychodzi na to że chyba nigdy się tak nie spiłam jak nasz Jureczek xd Ale tak naprawdę to ja jeszcze nie do końca straciłam nadzieję na powrót wspomnień Gosa, bo jeszcze tak sobie kombinuję, że może jak poczuje perfumy, które mu się tak podobały, to może coś tam do niego wróci ;) No ale na razie to chyba nie ma na to szans... Łukasz strasznie przybity chodzi i ukrywa się przed Jurkiem. Ciekawe, czy to rozstanie nastąpiło właśnie z powodu tego pocałunku? Jakoś nie do końca jestem tego pewna. Być może było takim punktem przełomowym, uświadamiającym Łukaszowi, że w jego związku naprawdę coś się popsuło, albo może wiedział o tym, ale dopiero teraz stwierdził że nie ma sensu tego dalej ciągnąć? Albo może w ogóle o co innego chodzi a ja się tylko nakręcam :D W każdym razie jak dla mnie to raczej dobra wiadomość. Tylko niech ten Łukasz nie ucieka tak przed Jurkiem :) Bardzo dziękuję i oczywiście wyczekuję następnego rozdziału z niecierpliwością 😍💜🧡💛❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę szkoda. Gdyby pamiętał byłoby ciekawiej, to na pewno, ale obstawiam, że zrobiłoby się jeszcze bardziej nieprzyjemnie. Niestety, Jurek dalej ma ograniczone myślenie, które nie zmieniłoby się raczej od zamglonego wspomnienia pocałunku… Być może zadziałałoby to wręcz na odwrót, jeszcze bardziej utwierdziłby się w swoim durnym przekonaniu jacy to geje są zboczeni i źli :’)
      No ale nie pamięta, więc przynajmniej może spać spokojnie :D Chociaż być może kiedyś to do niego wróci; może przez perfumy, może we śnie, a może jednak wcale.
      Co do rozstania, to jeszcze się dowiemy! Chociaż ten pocałunek na pewno odegrał jakąś rolę. :)
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam cieplutko! <3

      Usuń
  4. Można liczyć na rozdział w ten weekend?

    OdpowiedzUsuń
  5. Hi! *tak trochę nieśmiało* ;)

    Wracam po urlopie i od razu dwa rozdziały! I to jeszcze takie, że już nawet mój totalny brak czasu na wszystko nie przeszkodził mi w napisaniu komentarza ;) Zbiorczego :P

    1. OMG!
    2. OMG! Łukasza pociągają trudni faceci?!
    3. OMG! Jurek jest zazdrosny o Marcina !! :D
    4. Adam zrobił się naprawdę intrygującą postacią.
    Po pierwsze zastanawiam się dlaczego z Jurkiem tak bardzo się nie lubią. Czy jest to tylko relacja homofob-gej, czy gdzieś po drodze byłą jakaś ciekawa historia. *słodkie oczka*
    Po drugie, Adam chyba jest zbyt spostrzegawczy :D No chyba, że nadinterpretuje jego przyglądanie się :P
    Ostatnią kwestią łączącą się z Adamem, a pośrednio z wszystkimi otwartymi gejami, jest to, że Jerzy ma uczulenie nie tyle na orientacje, co na 'obnoszenie się' -strasznie nie lubię tego słowa, ale nie potrafię na szybko znaleźć synonimu :P- Eliot zupełnie mu nie przeszkadza.
    I tu znów zaczynam kombinować, co stało się w przeszłości, że tak mu przeszkadzają osoby lubiące własną płeć. Adam go podrywał? Przyjaciel z dzieciństwa wyśmiał? :P Tyle pytań i zero odpowiedzi!
    5. 250 stron przygotowywania Jurka do pocałunku, nawet znieczulonego i nieświadomego, jest super! Kurcze! Przecież w realnym życiu nie byłoby szans, żeby hetero facet, a homofob to już w ogóle, tak po prostu dał się uwieść! Jak coś takiego widzę w opowiadaniach, to czuje się jak ze ślubem po pięciominutowej znajomości.
    I właśnie dlatego tak bardzo podobała mi się 'Druga szansa' :) Bo Marcel nie wybaczył po pierwszym miłym słówku i nie był totalnie naiwnym dzieciakiem :D

    6. Nie pamięta? Jeszcze! :P Coś czuje, że p ile Łukasz nie zmieni perfum, to amnezja długo nie potrwa :D
    7. Czy szkoda mi Marcina? Tak. Janka -nie :P
    Tylko raczej miałam racje i Łukasz nie okazał się totalnym dupkiem. Przynajmniej tak sugeruje ostatnie zdanie. No chyba, że ktoś widział jak się tarzają po śniegu ;) Nadal jednak w niego wierzę! Tak, nadal jestem fanką Łukasza, chociaż nie podejrzewałam, że rozwalisz inną parę. Skoro od razu było wiadomo, że Marcel nie ma czego u Marcina szukać, to wydawało mi się, że Marcin i Łukasz są taką modelową stałą parą. Widać nadal są osoby, które potrafią mnie zaskoczyć akcją :* Tak, możesz się nadal śmiać z paringu Marcel&Szymon xD
    8. Co do Janka. Może chłopak by coś więcej chciał, ale nawet jeśli Jurek za nim tęskni, to nie sądzę by było to coś więcej jak tęsknota za przyjacielem, czy członkiem rodziny, szczególnie, że traktuje go jak młodszego brata.
    9. A ja nawet nie wiem w jakim teamie byłam :P Może TeamDęba? Albo w ogóle bez Teamu? To że Jurek zmieni swoje podejście było dla mnie oczywiste, ale wcale nie zakładałam, że na końcu będzie miał jakiś End z facetem... Podejrzewałam też, że ktoś nowy może się jeszcze pojawić, albo już gdzieś się pałęta na trzeci, czwartym, piątym planie?

    Pzdr

    PS: Czytam. Zawsze.
    PS2: Kiedy następny rozdział? :P



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, kogo ja widzę :D Już się bałam, że się tu u mnie więcej nie odezwiesz. Jestem więc miło zaskoczona i od razu mówię, że zawszę przyjmę Cię z otwartymi ramionami!

      Swoją drogą punkty są bardzo wygodne.

      2. Chyba trochę na to wychodzi :P

      3. No jest, jest. Tylko tego do siebie nie dopuszcza.

      4. A Adam… Sama nie planowałam, że będzie pojawiał się częściej, ale okazał się na tyle ciekawą postacią, że gdzieś tam w głowie mam już zarys jego przeszłości i przyszłości. Czy natomiast z Jurkiem go coś łączyło? Chyba mogę powiedzieć, że nie – oprócz momentu kiedy chciał u nich coś załatwić w firmie kilka lat temu i przyszło mu się zmierzyć z Gosem. (Gdzie obaj nie wspominają tego najlepiej, ale w tamtym momencie Jurek był dużo nieprzyjemniejszy niż to jest teraz.)
      I tak, jest spostrzegawczy. Ale przyjaźni się też z Łukaszem, więc może zdawał sobie sprawę, że ostatnio Nakonieczny i Gos spędzają ze sobą dużo czasu i był czujny.
      Odpowiedź na pytanie „co stało się z Jerzym” przyjdzie już niedługo. (Taką mam nadzieję.)

      5. W takim razie bardzo się cieszę! Chyba już mówiłam, że ja też uwielbiam jak akcja rozwija się powoli i im dłużej tym lepiej.
      A Marcel to może totalnie naiwny nie był, ale trochę naiwny to już na pewno xd

      7. Ale jesteś surowa dla naszego studenciaka :D Widzę, że nastawienie co do niego się nie zmieniło ;)
      A o Łukaszu to co ja mogę powiedzieć. Czy jest dupkiem to się przekonamy, ale polecam polegać na własnej intuicji. Zazwyczaj nie zawodzi ;)
      On z Marcinem natomiast byli taką modelową parą, taką niby nie do ruszenia, a tu jednak… Nie wspominając już, że Marcel był dzieciakiem, który gdy tylko się dowiedział o ich związku to się poddał. Kto wie? Może gdyby natrafił na Marcina kilka miesięcy później, po jego rozstaniu, wszystko mogłoby się potoczyć inaczej ;) (Chociaż podejrzewam, że Kacper by wtedy zabił Słowińskiego)
      I tak, wciąż mi się zdarza śmiać z paringu MarcelxSzymon. I to nawet ostatnio, gdy pisałam o Szymonie. :D

      8. Jakby też tak myślę o Jurku.

      9. Ja mam zakończenie w głowie już od dawna i mam nadzieję, że spodoba Ci się takie, jakie zaplanowałam :)

      Pozdrawiam!

      PS Dobrze wiedzieć <3

      PS2 Tak jak wyżej napisałam w komentarzu, nie mam pojęcia, bo jeszcze nic nie mam napisanego :o


      Usuń
    2. Na fb jakoś łatwiej było ;) Pisałam 'super', 'bee', 'ale że co?!'. Martwiłam się, czy nie pomyliłaś opowiadań i te sprawy :P A tak to trzeba się trochę rozpisać, bo w kilku zdaniach się nie da. Dziś siedzę w domu na L4, kurcze, czy ostatnio też nie pisałam na L4?! Więc znów coś naskrobię :D

      2. :D

      3. Oj, bo faceci to czasem tępi są xD

      4. Hmmm... czyli nienawiść od pierwszego wejrzenia. Też dobrze. I mam nadzieję, że trochę jeszcze namiesza jako przyjaciel Łukasza :D
      'Niedługo'? Za 10 rozdziałów? <3

      5. Miał prawo ;) W każdym razie wyszło naprawdę naturalnie, że zmienił zdanie, dopiero gdy Kacper porządnie się napracował.

      Ad 6. Jak ładnie ominięta kwestia spoilerów :D

      7. 8. Nie no... Lubie Janka trochę bardziej niż kiedyś, ale na kogoś kto weźmie Jurka za pysk i da sobie z nim radę, to się nie nadaje ;)
      Wierzę w Łukasza!
      Może sprawy potoczyłyby się inaczej, ale gdyby Marcin dowiedział się wszystkiego, to raczej on by się wycofał. No ale nie ma co gdybać, jedyne co mogę sobie życzyć, żeby dowiedzieć się jak Marcinowi potoczy się dalej życie :)
      Zawsze do usług :P

      9. Tylko nie przyśpieszaj go za bardzo, bo co będę czytać ?!

      PS2: Tak, tak :P Ale pomęczyć zawsze autorkę można :D

      Usuń
    3. Fajnie było, to racja, szkoda więc, że trochę się umarło grupie na fb :/ Tutaj nie wypada mnie tak szantażować o nowy rozdział :p
      Widzę, że to już taki zwyczaj - jest L4 jest komentarz, więc ten, będę wypatrywać (nie żebym życzyła Ci chorób, czy coś). ^^'

      I tak, niedługo w rozdziale 3491 (Bo dlaczego by nie zrobić z tego opowiadania drugiej Mody na sukces?) XD Ale nie śmiej się, nie umiem planować rozdziałów, więc sama nie wiem. Kiedyś się dowiemy, to na pewno! Może za pięć, a może za dziesięć rozdziałów.

      Ha! Wiedziałam, że ominęłam ją po mistrzowsku. Ja to jednak potrafię :'DD

      Też jestem ciekawa, jak potoczy się dalej Marcinowi życie. Na razie jestem na etapie rozmyślania nad tym tematem.

      Postaram się nie przyśpieszać, ale nigdy nie wiem, jak to będzie. W razie czego, internety na pewno Cię czymś poratują ;)

      A i pomęczonej autorce udało się zacząć rozdział. Właściwie to mam już go całkiem sporo. Dla wszystkich, którzy tu zaglądają, chyba mogę powiedzieć, że nowy pojawi się do środy. :)

      Usuń
    4. "I tak, niedługo w rozdziale 3491 "

      <3 <3 <3

      Usuń