sobota, 14 września 2019

Zostań o poranku: Rozdział 21


Rozdział 21: Na terenie wroga


Kolejne dni były niczym sinusoida. Raz było dobrze, wyśmienicie wręcz, jak wtedy w mikołajki, by zaraz kompletnie się odmienić. Dlatego kiedy Jurek wstawał, nie nastawiał się szczególnie dobrze, ani źle. Zastanawiał się tylko, czy będzie to kolejny przyjemny dzień, czy może ten drugi – pełen napięcia, nerwów, kąśliwych słów czy chłodnych spojrzeń… Myślał też o ostatnich wydarzeniach, o tym jak niby ma rozwiązać się sytuacja z Dębą i kiedy przyjdzie im się spotkać ponownie; w końcu zima przyszła do nich niespodziewanie.
W nadziei oglądał prognozy pogody, które zapowiadały, że niedługo miało zrobić się cieplej, a śnieg miał się roztopić, ale obawy nie mijały, zwłaszcza kiedy patrzył za okno na grubą warstwę białego puchu.
Z jednej strony martwił się, że do wyścigów już nie dojdzie, z drugiej obawiał się samego spotkania z Dębskim, a także jego siostrą.
Najgorsze jednak było to, że nie miał żadnych informacji.
Oczywiście Jurek nie stresował się tylko tym.  Aktualnie stresował się całkiem czymś innym. Stał właśnie przed lustrem, przyglądając się odbiciu i zastanawiał się, w co on się, do cholery, wpakował. Za kilka minut bowiem miał wychodzić, a właściwie wyjeżdżać i to do tego w nieznane.

Nie miał najlepszego wyobrażenia o tym obcym miasteczku, odległym o ponad sto kilometrów, z którego pochodził Słowiński. Oczami wyobraźni już widział pola i miedze, krzywe chodniki, małe, stare chatki, stodoły…
Westchnął ciężko. Chyba po prostu szukał dziury w całym i nastawił się – wbrew swoim staraniom – negatywnie. Wszystko było dzisiaj na nie, wszystko go drażniło, a to miasteczko to już w ogóle, nie mówiąc już nic o Marcin, którego miał spotkać i Łukaszu, który mu to zgotował.
Przygładził ręką zmierzwione włosy, po czym spojrzał na swoją torbę. Spakował tylko najpotrzebniejsze rzeczy: coś do spania, szczoteczkę, maszynkę do golenia, swój krem, perfumy, dwa zegarki – jeszcze nie mógł się zdecydować, który założy – ładowarki, szkicownik z ołówkami, dwie marynarki, sweter, spodnie w kant i dżinsowe – w zależności, którą marynarkę wybierze…
Chwycił za torbę z cichym westchnięciem. Ta okazała się cięższa niż zakładał, ale przecież i tak miał ją tylko wrzucić do samochodu. Po kilku minutach już był w bentleyu. Włączył GPS-a i odpalił samochód, gotowy do drogi. Za oknem prószył biały puch, a niektóre drzewka już były ustrojone światełkami.
Sceneria za oknami była piękna, ale nie zdołała zmienić złego samopoczucia Jerzego, który był już zły nawet na samego siebie. Po co były mu te nerwy? Dlaczego nie mógł się wyluzować? Do wieczora jeszcze mnóstwo godzin, a on miał chodzić cały dzień zestresowany? To było głupie. Przecież to tylko zwykłe spotkanie!
Może nie takie zwykłe, ale i tak…
Powinien się wyluzować. Na szczęście im dłużej jechał tym bardziej się relaksował – prowadzenie jak nic innego poprawiało mu nastrój, a że nie jechał szybko, to mógł się nacieszyć tym uczuciem odrobinę dłużej.
W końcu nadszedł czas, kiedy dojechał pod swój hotel. Serce zabiło mu odrobinę szybciej, gdy wysiadał, a brzuch ścisnął się jeszcze bardziej, ale mimo tego szybko pokonał dzielący go od parkingu do recepcji dystans. Tam przywitała go młoda kobieta, z którą porozmawiał przez chwilę, po czym poszedł do swojego pokoju.
Ten okazał się schludny i elegancko urządzony. Na środku stało duże, dwuosobowe łóżko, naprzeciwko kominek elektryczny, pod jedną ze ścian płaski telewizor i dwa fotele, a po drugiej stronie ściana była przeszklona. Dzięki temu Jurek miał świetny widok na otoczenie – na bulwar pokryty warstwą śniegu i na Wisłę, po której przepływały dość grube warstwy lodu.
Jurek zapatrzył się przez chwilę. Wszechobecna biel i spokój ukoiły odrobinę jego nerwy, a gorąca kawa, którą mu podano, pasowała jak ulał do mrozu panującego za oknem. Jurek wypił już dwie, obejrzał wiadomości, zjadł lunch i uznał, że więcej nie wytrzyma. Nie będzie przecież siedział tutaj w zamknięciu, zwłaszcza że bulwar za oknem tak bardzo przyciągał jego wzrok…
Gdy tylko wyszedł, uderzył go mróz. Śnieg pod jego stopami skrzypiał, a ten, który sypał z nieba osiadał na jego czapce i szaliku. Jurek wyszedł za hotel, a tam od razu rzucił mu się w oczy piękny deptak tuż nad brzegiem rzeki. Pod warstwą śniegu musiał znajdować się chodnik, bowiem nigdzie nie było widać błota. Jurek podążył alejką, przyglądając się otoczeniu i oddychał głęboko. Mimo że było lodowato nie było wiatru, przez co szło mu się przyjemnie. Z każdym krokiem czuł się coraz lepiej, spokojniej. Patrzył na drugą stronę rzeki, na drzewa oblepione białym puchem, na murek tuż koło niego, aż w końcu na drewniane schodki, które prowadziły w dół rzeki. Schodki te, wyjątkowo malownicze, powtarzały się co kilkadziesiąt metrów, kusząc go, by zejść na dół tuż nad wodę.
Jurek zrobił to. Trzymając się mocno barierki, schodził po stromych stopniach, niemalże się po nich ślizgając, aż w końcu był na dole. Nie było tu wydeptanej ścieżki – brodził w śniegu po kostki, ale podobał mu się ten teren. Szedł tak przez chwilę, aż w końcu doszedł do płaskich kamieni i betonowych płyt, które prowadziły w głąb rzeki. Skuszony, wszedł na pierwszy kamień i stał tak przez moment, patrząc się na krajobraz.
Było tu malowniczo. Inspirująco. Wisła natomiast wydawała się jakaś szersza niż w Warszawie. Przede wszystkim było jednak spokojnie i osobliwie. Jurek widział tylko kilka osób przechadzających się bulwarem i wszyscy oni wyglądali na szczęśliwych. Nikt się nie śpieszył.
On też się nie śpieszył. Wycofał się wolno, wsłuchując się w skrzypiący pod butami śnieg i szum. Przez krótką chwilę szedł wzdłuż samej rzeki aż w końcu napotkał kolejne schody, po których wspiął się ostrożnie. Potem wędrował dalej przed siebie, zdając sobie sprawę, że zostało mu jeszcze i tak sporo czasu, zanim będzie mógł wybrać się na umówione spotkanie…
W pewnym momencie, kiedy tak spacerował, na ławce zauważył chłopaka. Chłopak ten siedział skulony z kolanami przyciągniętymi do piersi i wyglądał niczym siedem nieszczęść. Wyjątkowo nie pasował do tego obrazka, który jawił się Jurkowi przed oczami. Zaledwie chwilę temu minął uśmiechniętą, trzymają się za ręce parę, która nawet na chwilę nie oderwała od siebie wzroku, a teraz to.
Jurek przyglądał się chłopakowi chyba odrobinę za długo, bo został przyłapany. Od razu spuścił wzrok, uznając, że mogło być to niegrzeczne, ale potem usłyszał pociągnięcie nosem i znowu uniósł spojrzenie na chłopaka.
Dzieciak był z niego. Jurek podejrzewał, że jeszcze nie skończył szkoły średniej, a mimo to wyglądał poważnie jak na swój wiek. Poważnie i przygnębiająco, zwłaszcza że jego oczy były szkliste i zmrużone.
– Długo tu już siedzisz? – Jurek rzucił od niechcenia. Chłopak pociągnął nosem, po czym ulokował w nim spojrzenie.
– Trochę – mruknął, pocierając dłonią policzek. – Niewystarczająco długo – dodał cynicznie, wlepiając wzrok w horyzont.
– Niewystarczająco długo, by złapać zapalenie płuc? – pociągnął, podchodząc o krok bliżej.
Chłopak uśmiechnął się kącikami ust.
– Myślałem o czymś innym – mruknął niejasno.
– Idź do domu, dzieciaku.
– Pójdę, jak będę chciał – powiedział oschlej. Jurek wzruszył ramionami i ruszył dalej. Nie zamierzał przecież uszczęśliwiać tego człowieka na siłę. – Ale nie chcę, bo w domu nic lepszego mnie nie czeka – dodał szybko, widząc, że Gos odchodzi. Wlepił w niego brązowe oczy i gapił się tak jak ciele, a Jerzy westchnął i odwrócił się.
– Chyba na to nie mogę nic poradzić.
– Nie, nie możesz – szepnął, dalej nie odrywając spojrzenia od mężczyzny. Jurek zaczął czuć się nieswojo. Po co w ogóle zaczynał tę rozmowę? – Nie jesteś stąd? – Chłopak rozgryzł go niemalże od razu.
– Tak bardzo to widać? Nie mówię gwarą?
– Nie mamy gwary. – Znowu uśmiechnął się lekko.
– Nie? Ach, czyli to po prostu twój płaczliwy bełkot.
– Może być – przytaknął. Nie był zły za tą małą złośliwość. – Poznałem po tym, że chyba mnie nie kojarzysz.
– A co, jesteś jakimś tutejszym celebrytą?
– Nie, ale ostatnio każdy mnie kojarzy – mruknął posępnie. Jego spojrzenie zrobiło się puste.
– Siedzenie i płakanie w miejscu publicznym pewnie nie poprawia sytuacji…
– Ludzi i tak to nie obchodzi. Ja ich nie obchodzę. Lepiej jest im gadać za moimi plecami niż podejść i zweryfikować jaki jestem naprawdę – powiedział gniewnie, a po plecach Jurka przeszły nieprzyjemne dreszcze.
Coś o tym wiedział.
– Najważniejsze są sensacje i plotki. Co tam, że to może sprawić komuś przykrość, ważne żeby tylko mu dopierdolić – mówił dalej, najwyraźniej nie mogąc się powstrzymać, żeby się nie wyżalić. Jurek spiął się. Miał wrażenie, że słowa chłopaka odnoszą się też do niego.
– Jeżeli są nieprawdziwe… Zignoruj – poradził, chociaż zdawał sobie sprawę, jak beznadziejna była to porada. Wiedział przecież, że nie dało się tego po prostu zignorować.
– A jeżeli są prawdziwe? – zapytał pusto, przenosząc wzrok na horyzont. Jurek przeniósł go za nim i zamyślił się. Chwilę tak trwali, aż w końcu mężczyzna westchnął.
Nie miał całego dnia, nie mógł tu tak stać w nieskończoność.
– Jak masz na imię? – zapytał w końcu, zostawiając tamto pytanie bez odpowiedzi.
– Kuba.
– Posłuchaj, Kuba, wracaj do domu. Cokolwiek ludzie o tobie mówią, prawdę czy nie, na pewno znajdzie się ktoś, kto pomimo tego stanie po twojej stronie – mruknął, unosząc dłoń do skroni. Cholera, kto by pomyślał, że ze wszystkich ludzi na świecie, to właśnie on będzie pocieszał jakiegoś dzieciaka.
Dzieciaka, który uśmiechnął się smutno, jakby kompletnie nie uwierzył w słowa Gosa, a jednak chwilę potem potarł rękami uda, by się rozgrzać i wstał.
– Może – mruknął, podchodząc do Jurka. – Chyba faktycznie już pójdę – powiedział cicho, wyciągając dłoń, a kiedy mężczyzna ją uścisnął, uśmiechnął się szczerze. – Dzięki – dodał z wdzięcznością, odsuwając się. Trząsł się lekko, a oczy dalej miał zaszklone, ale wyglądał lepiej.
Jurek potaknął mu, jakby chciał powiedzieć „nie ma za co” i każdy poszedł w swoją stronę.
Potem przez jakiś czas Gos wciąż myślał o tym spotkaniu, mając w głowie myśl, że być może ta krótka rozmowa wystarczyła, by jakoś pomóc Kubie.
Jemu również pomogła – sprawiła, że zapomniał na chwilę o tym, co czekało go później. Niestety przypomniał sobie o tym, kiedy na powrót znalazł się w hotelowym pokoju. Problem był jednak taki, że nie wiedział, co miał ze sobą zrobić do tego czasu. Po co on w ogóle tu tak wcześnie przyjechał?
…Oglądanie telewizji nie wchodziło w grę, już wcześniej nie mógł się na niej skupić, patrzenie w kominek również go nie pociągało, nie był też głodny, by zejść na obiad, a jego telefon milczał. Z braku lepszych zajęć odczytał SMS-a z adresem domu, w którym miała odbyć się dzisiejsza impreza, po czym wstukał go w Mapy. Wynikało z nich, że dzieliło go od mieszkania Słowińskiego jakieś cztery kilometry. Godzina drogi. Jurek postanowił przebyć ją pieszo.
Najpierw jednak sięgnął do swojej torby, z której wyjął ubrania. Przez chwilę myślał nad tym co założyć – chociaż cokolwiek by to nie było i tak nie mógłby się równać z tym pieprzonym Słowińskim.
Parsknął pod nosem. Jak on go nie trawił! Na samą myśl o nim robiło mu się niedobrze.
Przymierzył ciemną koszulę. Nie wyglądał w niej źle, ale coś mu w niej nie pasowało. Miał wrażenie, że dodała mu powagi i lat, a tego nie chciał sobie dodawać, więc przymierzył kremową – w tej natomiast czuł się, jakby zaraz miał wychodzić do pracy.
Warknął pod nosem.
O co mu chodziło? Przecież zarówno jedna, jak i druga świetnie na nim leżały i dobrze się w nich czuł, czemu więc teraz nie mógł na siebie patrzeć? Czy to dlatego, że cokolwiek by nie założył i tak nie będzie prezentował się lepiej niż ten przeklęty Marcin?
Jakkolwiek nie chciał tego przyznawać, tak właśnie było i kiedy to sobie uświadomił, zrzucił z siebie koszulę ze złością. Po co miał się stroić? Spojrzał gniewnie na ubrania, po czym nałożył na siebie sweter. Co prawda miał mu on służyć na jutro, ale teraz niewiele to Jurka obchodziło.
Faktycznie poczuł się lepiej z myślą, że nie starał się dorównać Słowińskiemu.
Po dwudziestu minutach wyszedł. Nie śpieszył się za bardzo, szedł miarowym krokiem, rozglądając się po okolicy. Wbrew oczekiwaniom małe niemalże wiejskie miasteczko okazało się schludnym, urokliwym miastem z dużą ilością drzew i wieżowców w centrum. Nie było pól, nie było krów i nie było stodół. Było za to spokojnie, ładnie i cicho.
Ludzi na dworze nie kręciło się zbyt wiele, a im dalej Jurek szedł, tym mniej ich spotykał. W końcu dotarł do osiedla domków jednorodzinnych, chyba na obrzeżach, na którym to miał znajdować się jego punkt docelowy.
W brzuchu czuł narastający ucisk.
Spoglądał co raz na osiedle i na telefon, szukając odpowiedniego domu aż w końcu go wypatrzył. W oknach paliły się światła, a na chodniku stało kilka samochodów.
Furtka była otwarta, więc Jurek wszedł niepewnie na podwórko, prostując się. Koniec końców nie mógł dać po sobie poznać, jak bardzo był zestresowany. Pewnym krokiem przebył całą drogę, przeskoczył kilka stopni i już był pod drzwiami. Serce zabiło mu mocniej, kiedy nacisnął dzwonek.
Czekając, zastanawiał się, co on tu, do cholery, robił.
Drzwi otworzył mu Słowiński ze swoim perfekcyjnym uśmiechem, na co mina Jurkowi zrzedła. Na szczęście tuż za nim stał Łukasz, któremu Gos posłał wymowne spojrzenie, a mężczyzna uśmiechnął się do niego kącikami ust.
– Jurek, wchodź – rzucił luźno, jakby to, że tu był nie było niczym dziwnym.
Marcin odsunął się z drzwi, chociaż jego mina była mniej pewna niż ta Nakoniecznego.
– Byłem przekonany, że nie przyjdziesz – wypalił, zanim zdążył ugryźć się w język.
Gos utkwił w nim przenikliwe spojrzenie.
– Nie wypadało mi odmawiać zaproszenia – odparł poważnym tonem, takim, którego najczęściej używał w obecności Słowińskiego. Marcin zmarszczył brwi, ale skinął głową.
– Wybacz, nie chciałem zabrzmieć niegrzecznie. Po prostu jestem zdziwiony. Oczywiście wchodź, wyglądasz na zmarzniętego – powiedział, uśmiechając się niczym perfekcyjna pani domu, a Jurek miał ochotę wywrócić na to oczami. Powstrzymał się jednak, rozwiązując z szyi szalik i rozglądając się po przedpokoju. Już po nim było widać, że mieszkanie robiło wrażenie.
Jurek rzucił przelotne spojrzenie Łukaszowi, który uniósł na to wysoko brew.
– Impreza już trwa? – zapytał, rozbierając się. Specjalnie nie założył płaszcza od Nakoniecznego. Jakoś tak wydawało mu się to nie na miejscu i chyba byłoby mu głupio.
– Jest tylko mój brat z żoną, ale za chwilę ma przyjechać reszta – odpowiedział mu Słowiński, ale nawet nie musiał kończyć. W tym samym momencie usłyszeli dzwonek do drzwi. Marcin uśmiechnął się przepraszająco i poszedł otworzyć. Łukasz przystanął przy Jurku, ale przodem do gości.
– Przypomnij mi, dlaczego mnie zaprosiłeś? – sarknął do niego ironicznie, oglądając się na nowoprzybyłych.
– Bo to miłe? – odpowiedział mu w podobnym tonie, odgarniając z twarzy jasne, falowane włosy. Jurek przyjrzał mu się oceniająco, wykrzywiając wargi. Łukasz wyglądał na niewyspanego, co nie było nowością i zmęczonego, ale Jurek nie miał pojęcia, czy faktycznie taki był. Miał lekko podkrążone oczy, ale staranie ułożone włosy. Ubrany był w biały T-shirt, dżinsową kurtkę i dopasowane spodnie. Jurek doszedł do wniosku, że wygląda dobrze i pasują mu takie ubrania, ciesząc się, że samemu postawił na bardziej swobodną wersję; w koszuli czułby się zbyt formalnie.
– Och, no tak. Najmilszy szef świata – zironizował. Łukasz posłał mu karcące spojrzenie. Nie miał jednak czasu odpowiedzieć, gdyż zaraz objęły go szczupłe ręce i został przyciągnięty do uścisku.
Drobna kobieta – Dorota, która pracowała w jednym pokoju z Małgosią – przywitała się z nim wylewnie. Jurek nie miał pojęcia, że Nakonieczny miał z nią taki dobry kontakt, przez co zjechał ją oceniającym spojrzeniem. Po niej spojrzał na pozostałą trójkę gości; dwie kobiety, które jedynie kojarzył i Beatę. Ta tak samo najpierw przytuliła Marcina, później Łukasza, a potem wszystkie cztery spojrzały na Jurka.
Atmosfera zgęstniała.
Na szczęście każda miała na tyle taktu, by nie rzucić czegoś w stylu: przepraszam, ale co on tu robi?
Jedynie popatrzyły się wymownie, a Dorota rzuciła:
– Jurek, tak? Chyba nie mieliśmy okazji wcześniej się poznać. – Podała mu rękę. Jurek potaknął, odwzajemniając gest.
Tę dość krępującą chwilę przerwał Marcin, który zaprosił wszystkich do salonu. Nie było w tym nic złego ani dziwnego, tyle że Słowiński wyminął go i zrównał się krokiem z Łukaszem, by objąć go w talii, a to już sprawiło, że Jurek cały się zjeżył. Wbił wzrok w ich zetknięte ciała, mając wrażenie, że Słowiński robi mu tym na złość – żeby go zdenerwować.
I zdenerwował, bo to było chore. Boże, to było chore! W co on się wpakował?
Wszystkie emocje, które czuł do Marcina i które zdążyły przygasnąć przez ostatni miesiąc, kiedy go nie było, uderzyły go ze zdwojoną mocą. Wystarczyło pięć minut, by przypomniała mu się cała niechęć, którą żywił do tej dwójki. Pieprzone pięć minut, a przed nim rysował się przecież cały wieczór.
Zatrząsnął się.
Czuł jak jego ciało drętwieje, myśli stają się gniewne, a wzrok świdruje idącą przed nim dwójkę.
Dlaczego się zgodził? Przecież wiedział, co może go tu czekać. A jednak przyjechał tu zbyt ciekawy, żeby to sobie odpuścić i żałował. Już żałował, a był to dopiero początek!
Do salonu dotarł jak na ścięcie. Humor miał parszywy, chociaż udawał, że jest inaczej. Tam napotkał kolejną, milutką niespodziankę – klona Marcina, jego brata. Tak samo perfekcyjnego chociaż starszego, poważniejszego, ubranego w garnitur, ale z uśmiechem tak samo nienagannym, chociaż mniej promienistym, z taką samą fryzurą, ale z innym odcieniem włosów…
– To jest mój brat, Szymon, a to jego świeżo upieczona żona, Ewelina! – Marcin przedstawił siedzącą na kanapie dwójkę i zaczęły się kolejne powitania. Zanim jednak wszyscy zdążyli usiąść, słychać już było kolejny dzwonek do drzwi.
Przez następne kilkanaście minut panował typowy dla takich wydarzeń harmider. Zaczynały się pierwsze, jeszcze dość niezręczne rozmowy i przymilne komplementy; och, jaka piękna fryzura, a jaka cudowna sukienka, do twarzy ci w tych kolczykach…
Babski bełkot.
Jurek przez ten czas miał okazję przyjrzeć się każdemu po trochu. Szymon zwracał jego uwagę – wydawał się jakiś taki wyniosły i poważny, a uśmiechał się jakby kpiąco, chociaż im dłużej się na niego patrzyło tym bardziej można było dojść do wniosku, że to jego naturalny grymas. Tak samo było z jego żoną; ona nie prawiła komplementów innym, chociaż sama dostawała ich mnóstwo.
Jurek gdyby chciał również mógłby powiedzieć na jej temat kilka słów… Pierwsze, co rzucało mu się w oczy to tatuaże. Mozaika wzorów i kolorów ozdabiająca ramiona kobiety wyglądała imponująco i wyjątkowo jej pasowała.
Ewelina miała w sobie coś z buntowniczki, tak przynajmniej skojarzyła się Jurkowi, zarówno ze względu na tatuaże, jak i czerwoną, mocno wydekoltowaną sukienkę, która podkreślała wystające obojczyki i małe piersi, a także krótkie, czarne włosy.
Pozostałe kobiety również prezentowały się okazale, ale wzrok Jurka pomimo całej tej różnorodności chciał w końcu odnaleźć Nakoniecznego. Jedyną osobę na jaką tutaj mógł liczyć i jaka byłaby w stanie normalnie z nim porozmawiać, bo mimo że Gos odezwał się raz czy dwa, żadna z współpracowniczek nie zaszczyciła go odpowiedzią.
To było niczym cios w twarz.
Zabawne jak szybko człowiek może się zamknąć – poczuć się taki mały i samotny, mimo że otaczała go grupa ludzi; taki niechciany, niepotrzebny, żałośnie słaby…
Ciało miał spięte, umysł natomiast powoli zaczął poddawać się panice. Co on tu, do cholery, robił, powtarzał w myślach raz za razem.
Dziewczyny zaśmiały się. Jurek jednak nie wychwycił żartu i spojrzał na nie ostro, tak jakby to on był powodem śmiechu. Do tej pory udawał, że oglądał salon, ale chwila, w której miał usiąść zbliżała się wielkimi krokami, a to stresowało go jeszcze bardziej. Gdziekolwiek by nie usiadł, czułby się jak w pułapce.
Czemu Łukasza jeszcze nie było?! Co on sobie wyobrażał? Że mógł sobie tak znikać już na samym początku, rzucając Gosa na głęboką wodę w tym wielkim, obcym domu? Z nie mniej obcymi ludźmi?
Zabije go. Niech no tylko znajdzie stosowną okazję…
– Cześć diamenciki wy moje! – Usłyszał za sobą i skamieniał. Oddech uciekł mu z piersi, dłonie zadrżały, a serce zabiło szybciej z protestu. Odwrócił się powoli, czując, że jest to jego koniec. Bardzo bolesny i żałosny koniec.
W progu bowiem stał nikt inny jak Adam. I Elliot, ale ten akurat nie był aż takim problemem.
Adam, który zauważył go i zmrużył oczy, po czym uśmiechnął się diabelsko.
– Proszę, jest i nasz ulubiony ho… – zaczął, lecz urwał gdy Elliot położył mu rękę na ramieniu. – Cholernie przystojny Jerzy – skończył z głupią miną, wyrzucając z siebie pierwsze lepsze słowa, które zamaskowałyby tego „homofoba”, którego wcześniej miał na ustach.
Gos spąsowiał.
– Wy się znacie? – Beata brzmiała na zdziwioną.
– Och, kochana, jeszcze pytasz? – Adam uśmiechnął się pokazując wszystkie swoje zęby. – To już będzie z kilka lat, nie? – rzucił bezpośrednio do Jurka, na co ten zacisnął dłonie wewnątrz kieszeni.
– Tak, jakoś tak – wyrzucił z siebie mrożąc blondyna lodowatym spojrzeniem. W innych warunkach odpowiedziałby, że się nie znali i nie chciałby, żeby się to zmieniało, ale tutaj… tutaj nie mógł sobie na to pozwolić. Nie, jeżeli chciał przeżyć to spotkanie w pokojowych warunkach. Dlatego zmusił się do tej pobieżnej uprzejmości, obserwując jak Adam uśmiecha się promieniście, a w kącikach zmalowanych oczu robią mu się zmarszczki.
Ten wieczór już chyba nie mógł być gorszy.
Łukasz chyba wyczuł myśli Jurka, bo podszedł do niego i posłał mu lekki, przepraszający uśmiech. Jurek zgromił go srogim spojrzeniem. Niech Nakonieczny sobie nie myśli, że ta przepraszająca mina jakkolwiek mu pomoże! O nie, Jurek nie zostawi na nim suchej nitki, niech tylko wrócą do biura, a pokaże mu… Pokaże mu jak kończy się pogrywanie z nim w ten sposób!
– Zabiję cię – szepnął na tyle cicho, by jedynie on go usłyszał.
A Nakonieczny? Uśmiechnął się szerzej, odgarniając włosy z czoła i wbił w niego oceniający wzrok.
– Wiem. Ale zanim to, to może chociaż się czegoś napijesz?
– Żebyś wiedział, że się napiję. Nie zniosę tego na trzeźwo – warknął, wbijając wzrok na powrót w Adama.
Co on w ogóle miał na sobie i dlaczego było tego tak mało?
Jurek wykrzywił usta zdegustowany.
– To da się załatwić – powiedział, podążając spojrzeniem za Jurkiem, by zobaczyć, jak nowoprzybyła dwójka zbliża się do nich. – Wnioskuję, że przyda się coś wysokoprocentowego – szepnął na tyle cicho, by ani Elliot ani jego partner tego nie dosłyszeli.
Jurek sapnął, ale nie zaprzeczył. Zdecydowanie przyda mu się coś wysokoprocentowego.  I jak się okazało, Marcin się już tym zajął, bo w chwili, kiedy Jurek z Łukaszem odbywali tę miłą pogawędkę, Słowiński zdążył przynieść z lodówki alkohole i rozłożyć je na stołach.
Perfekcyjna pani domu właśnie rozlewała wino paniom i lała wódkę do kieliszków, rozmawiając z Beatą.
I niech zostanie gdzie jest, pomyślał Jurek, świdrując Marcina wzrokiem. Szybko jednak musiał go przenieść na Adama i Elliota, którzy przystanęli przed nimi. Ich miny różniły się. Elliot, ubrany stosownie do okazji, posłał mu lekki uśmiech i od razu podał mu dłoń, natomiast Adam wyglądał na lekko zmieszanego.
– Hej. – Dłoń Elliota była silna i ciepła, nie zamierzała jednak walczyć z tą Jurka, by udowodnić, kto tu jest silniejszy. – Bardzo się cieszę, że przed wyjazdem jeszcze się złapaliśmy – kontynuował szczerym tonem. Było coś w tym człowieku, że od razu wierzyło mu się w jego słowa i intencje.
Niestety nie można było powiedzieć tego samego o Adamie, który bezczelnie wywrócił oczami.
– Tak, bardzo się cieszymy – dorzucił, samemu na szczęście nie wyciągając ręki do Gosa. – Kto by nie chciał zobaczyć pana nienawidzę wszystkich wokół.
– A to już nie cholernie przystojnego pana? – wtrącił Łukasz, uśmiechając się złośliwie.
Adam zmieszał się jeszcze bardziej. Tak samo Jurek.
– W każdym razie, nie wiem jak mój partner, ale ja naprawdę się cieszę. Dzięki twojemu ojcu wszystko się ułożyło. Podpięliśmy się pod grupę z Czech i koszty automatycznie się zmniejszyły, a i sponsorzy się znaleźli…
– Dobrze to słyszeć. – Jurek w końcu zdobył się na odpowiedź, posyłając mężczyźnie niemrawy uśmiech. Jego nie było stać na taki optymizm i szczerość, chociaż zawiści również nie czuł. Może potrzebował chwili, by się wyluzować, a może w ogóle nie będzie w stanie poczuć się swobodniej w tym towarzystwie.
– Tak, jest świetnie – odpowiedział, uśmiechając się promieniście. Adam zapatrzył się na niego, szczęśliwy, że widzi go w takim dobrym humorze.
Jurek miał ochotę trzasnąć ich obu za te rozmarzone spojrzenia.
– Tak, jest świetnie. – Adam ocknął się na powrót skupiając wzrok na Jerzym. – I pomimo tego, że mam ochotę przemodelować ci pięścią twarz, to… – zaciął się, kiedy spojrzenia całej trójki spoczęły na nim – to należą ci się podziękowania – zakończył płasko.
Brew Łukasza uniosła się. Jurek za to postarał się o pokerową minę i jedynie skinął głową.
– Może usiądziemy? – Nakonieczny zaproponował po chwili milczenia.
Adam od razu energicznie mu przytaknął. Gos natomiast spochmurniał, kiedy spojrzał na stół.
Dziewczyny już przy nim siedziały, tak samo nowożeńcy, Marcin natomiast krzątał się, pilnując czy wszystko jest w jak najlepszym porządku.
Zostało sześć wolnych miejsc.
Jurek nie zamierzał odchodzić od Łukasza na krok, by przypadkiem nie wylądować w niechcianym położeniu… Na przykład przy Marcinie. Nakonieczny na szczęście miał na tyle taktu, by zostawić jedno miejsce wolne dla partnera i spojrzeć sugestywnie na Gosa. Elliot też się nim wykazał, kiedy niemalże teatralnie chwycił Adama za ramiona i zamienił ich miejscami. Teraz to on miał zająć krzesło koło Jurka.
– Tak będzie bezpieczniej – powiedział, kiedy Adam obrzucił go oburzonym spojrzeniem.
– Ale ja i Jurek mamy tyle wspólnych tematów…
– Och tak, całe mnóstwo – uciął Jurek, spoglądając na blondyna z niesmakiem. – Na przykład dlaczego założyłeś na siebie pończochy.
– Żartujesz sobie? To Dior! – oburzył się, zerkając na swoją ciasną „bluzkę” z czarnej siatki.
– A wygląda jak Gatta – odpowiedział podle. Adam zapowietrzył się. Łukasz natomiast ukrył uśmiech za wierzchem dłoni i szturchnął Jurka drugą dłonią w okolice łokcia. Gos uśmiechnął się do niego kącikami ust.
– Jesteś okropny. – Nakonieczny mruknął na tyle cicho, by poza nim i Elliotem nikt go nie usłyszał. Jurek już miał mu odpowiedzieć, kiedy Marcin w końcu postanowił zaszczycić ich swoją cudowną osobą. Żeby jeszcze tylko przyszedł i usiadł jak człowiek, to Jurek jakoś by to zniósł, ale nie – on uwiesił się na Łukaszu, oplatając go ramionami za szyję i położył brodę na czubku jego głowy, uśmiechając się szeroko.
– Bardzo nam miło, że nas odwiedziliście… Co prawda czekamy jeszcze na jednego gościa… – W tym momencie Marcin spojrzał w dół na Łukasza. – Ale dostaliśmy informację, że się spóźni i że absolutnie mamy nie czekać, więc chyba możemy wznieść pierwszy toast! – wyrzucił radośnie, sunąc dłonią wzdłuż ramienia Łukasza aż po jego nadgarstek, aż po palce, i sięgnął po stojący przy pustym miejscu kieliszek.
Jurek patrzył na to ostrym spojrzeniem, mając ochotę popchnąć Słowińskiego na stojące obok krzesło. Czy mu było nie wstyd? A Nakonieczny? Gos myślał, że z nich dwóch ma on więcej taktu i dobrego smaku, ale chyba się mylił, bo Łukasz ani drgnął. Chociaż właściwie czego Jurek się spodziewał? Że wzdrygnie się, łypnie na Marcina karcącym spojrzeniem i zrzuci z siebie jego natrętne łapy?
Cóż, może się tego nie spodziewał, ale zdecydowanie sobie tego życzył.
  W takim razie… Za udany wieczór. – Nakonieczny dodał swoje trzy grosze, unosząc kieliszek, a ludzie zawtórowali mu ochoczo.
Oprócz Jurka, oczywiście. Ten bowiem przypomniał sobie w jak beznadziejnej sytuacji się znajdował. Prawdopodobnie w jeszcze gorszej niż wcześniej. Z jednej strony był otoczony przez parę zakochanych w sobie mężczyzn, z drugiej to samo. Już by się wcale nie zdziwił gdyby jeszcze okazało się, że Beata była z Dorotą; ot, tutaj wszystko wydawało się być na odwrót, wiec właściwie czemu nie?
Jedynie Szymon z Eweliną wydawali się trzymać jakiś poziom.
Jurek znowu zmarkotniał, chwytając za wypełniony kieliszek. Ponarzekał jeszcze w myślach na to, że nikt się go nie zapytał, czy nie wolałby się napić czegoś innego – wódka naprawdę źle na niego wpływała – ale teraz nie chciał się wychylać.
Pierwszy toast mieli za sobą.
Gorzki, palący smak rozlał się po przełyku Gosa. Ciepło po chwili uderzyło go w twarz, ale chyba nie tylko jego. Ludzie rozluźnili się i nabrali trochę koloru. Marcin w końcu usiadł jak człowiek na krześle, wdając się w dyskusję z dziewczynami, a Łukasz zaczął polewać następną kolejkę.
– Nie za szybko? – Jurek zwrócił się do Nakoniecznego.
– Nie dla Adama… – odpowiedział z uśmieszkiem, wskazując brodą na mężczyznę, który trzymał wyciągnięty w jego stronę, pusty kieliszek.
– Kochanie, dla mnie nigdy nie jest za szybko – przyznał, zaczesując blond włosy wolną ręką.
Jurek nie wiedział, jak ma zareagować na to „kochanie”, oprócz obrzucenia go zdegustowanym spojrzeniem.
Na szczęście, po tym jak Łukasz napełnił kieliszki, mężczyźni nie rzucili się od razu na alkohol. Rozmowa wydawała się rozwijać. Marcin oczywiście lśnił na tle całej grupy, śmiejąc się perliście i opowiadając swoje cudowne anegdotki, od których Jurek miał ochotę zatkać sobie uszy, ale wydawało się, że był jedynym, który tak na niego reagował. Wszyscy inni go uwielbiali i milkli, kiedy mówił.
Jurek miał sporo czasu, by poobserwować zgromadzonych wokół ludzi, ale łapał się na tym, że najczęściej i tak spoglądał na Nakoniecznego. Już kiedyś przemknęło mu przez głowię, że był on zaledwie cieniem Marcina. Nie odzywał się za wiele, nie wtrącał się. Nawet kiedy Słowiński o nim mówił raczej nie czekał, aż Łukasz doda coś od siebie. Jedynie zerkał na niego zakochanym wzrokiem szczeniaka, czasami łapiąc go za dłoń i kontynuował rozmowę.
Jurek obserwował to z ambiwalentną miną.
Poza tym, że obserwował otoczenie, to był obserwowanym. Niejednokrotnie czuł na sobie palące spojrzenie, ale kiedy chciał je zlokalizować, nikt już na niego nie patrzył.
Alkohol tego wieczoru wchodził w niego jak woda. Początkowe obawy co do rodzaju spożywanych procentów przeminęły, głowa stała się lżejsza, a nerwy odpuściły do czego przyczynił się w głównej mierze Elliot. Jurek nawet nie zamierzał tego ukrywać.
Mężczyzna rozmawiał z nim cicho, również nie najlepiej odnajdując się w towarzystwie. Ponoć przyszedł, bo Adam go poprosił, ale nie znał większości osób i myślami raczej był już na wyprawie, która miała odbyć się za dwa tygodnie, a nie tutaj, wśród obcych ludzi.
Jurek był wdzięczny za to, że Elliot był taki… normalny. Kiedy z nim rozmawiał w ogóle nie czuł, że ten może być tak samo chory, co reszta, a to sprawiało, że czuł się spokojniejszy. Pogawędka o górach też była bardziej interesująca niż to, co aktualnie działo się w biurze – w którym to Gos nie był najmilej widziany – dlatego bez żalu całkowicie się na niej skupił.
W pewnym momencie Elliot wyszedł z nim przed dom na fajkę, chociaż samemu nie palił. Po prostu chciał dotrzymać mu towarzystwa, co było miłe biorąc pod uwagę panujący na zewnątrz mróz. Dopiero po chwili Jurek zdał sobie sprawę, że facet musiał być zdecydowanie bardziej odporny na zimno niż on, w końcu od lat hartuje swój organizm na najwyższych górach na świecie.
Gdy wrócili, ludzie wyparowali, a oni przystanęli w salonie całkowicie oniemiali, patrząc na pozostawiane talerze i puste krzesała.
– Chyba nas coś ominęło – mruknął z wolna Jurek.
– Definitywnie.
– Świetnie, podejrzewam, że jesteśmy w stanie bawić się lepiej bez nich, niż z nimi. – Wzruszył ramionami, robiąc krok w głąb salonu, jakby chciał się upewnić, że ludzie nie schowali się za najbliższą szafą.
– Jurek… – pełne politowania westchnięcie rozbrzmiało od strony korytarza. – Mógłbyś chociaż udawać, że dobrze się z nami bawisz. – Łukasz wychylił się z progu i posłał mu ironiczny uśmiech. Policzki miał lekko zaróżowione od alkoholu, a głos odrobinę bardziej chrapliwy, nie mówiąc już o zmrużonych oczach, które wyraźnie zdradzały jego stan.
– Cóż, ty udajesz doskonale – odparował. Nakonieczny zamrugał, po czym pokręcił głową z niedowierzaniem, jakby Jurek był taki niemożliwy.
– Mógłbyś wziąć ze mnie przykład – mruknął, pocierając dłonią policzek. Potem zerknął na Elliota i uśmiechnął się do niego pogodnie. – Dobrze, że chociaż Adam bawi się w najlepsze… Chodźcie, nie możemy przegapić jak przegrywa z Szymonem w bilarda – powiedział, po czym zaprosił ich dłonią i poprowadził przez drzwi prowadzące na dolne piętro.
Teraz Jurek zrozumiał, że nie miała to być zwykła, kulturalna impreza przy stole. Dół bowiem był urządzony specjalnie na takie okazje.
– Marcin lubi aż tak imprezować? – Elliot zwrócił się do Nakoniecznego, rozglądając się po ogromnym pokoju, na którego środku stał stół bilardowy. Po bokach znajdowały się wielkie, skórzane kanapy, a przy ścianach barki. Nie mówiąc już nic o pustym basenie znajdującym się na samym końcu pomieszczenia, odgrodzonym prowizorycznymi barierkami.
Jurek już widział wszystkich tych pijanych ludzi, którzy łamią tam sobie karki.
  Sam zobacz – mruknął Nakonieczny, wskazując Marcina siedzącego na stole z pokaźnym drinkiem w ręce i śmiejącego się głośno z Adamem…
Bądź z Adama, pomyślał Jurek złośliwie, patrząc jak blondyn nieporadnie ustawia się do uderzenia bili.
Wszyscy trzej podeszli w tym kierunku. Panie oblegały kanapy, chociaż zerkały ciekawie na to, jak toczy się rozgrywka. W tle przygrywała jakaś rockowa muzyka, jednak nie na tyle głośno, by zagłuszyć toczące się rozmowy.
Jurek przystanął, ogarniając wzrokiem Szymona i Adama. To były dwa całkiem inne światy…
– Kurwa! – Przeraźliwy krzyk przeszył pokój na wskroś. – Marcin, do cholery, rusz stąd to swoje zgrabne dupsko, bo mi przeszkadzasz! – Adam wzburzył się, po tym jak nie wepchnął żadnej bili do dołka.
Słowiński wytrzeszczył oczy, najpewniej zdając sobie sprawę, że znajdował się w przeciwległym rogu i nie miał jak przeszkodzić Adamowi, ale zgodnie z nakazem zsunął się i stanął pewnie na nogach.
– Jeżeli myślisz, że ci to pomoże… – mruknął z powątpiewaniem, spoglądając na niego z ukosa, po czym przystanął przy Łukaszu.
Nakonieczny uśmiechnął się do niego promiennie. Całkiem inaczej niż jeszcze chwilę temu, gdy uśmiechał się do Jurka, czy Elliota, a Marcin odwzajemnił mu się tym samym, łapiąc go za dłoń.
Gos zmarszczył brwi, po czym zrobił teatralny odwrót i poszedł w stronę barku.
Wciąż był zbyt trzeźwy, by to przeżyć.
Po chwili dołączyła do niego Dorota. Sięgając po półsłodkie wino, zerknęła spod rzęs na Gosa, robiącego sobie drinka. Jurek miał świadomość tego, jak jej spojrzenie wędruje nachalnie po jego ciele, ale nie reagował.
– Więc… Dobrze się bawisz? – Kobieta zagadnęła go kokieteryjnie, unosząc lampkę do ust. Jej mięsiste wargi przylepiły się do szkła, a oczy, bez skrępowania, ulokowały spojrzenie w jego własnych.
– Całkiem dobrze – skłamał gładko, bez żadnego zająknięcia, bez mrugnięcia okiem.
– Byłam w strasznym szoku, kiedy cię tu zobaczyłam… Ale nigdy nie miałam okazji poznać cię osobiście, jedynie słyszałam co nie co – Jurek skrzywił się, wyobrażając sobie, co kobieta słyszała –  i po prostu nie spodziewałam się cię tutaj spotkać… Ale właściwie dobrze się składa, prawda? Pracuję z Małgosią od dłuższego czasu i wiem, że się przyjaźnicie. – Mówiła i mówiła, a jej usta co raz przyklejały i odklejały się od szklanki. Jurek nie mógł oderwać od tego wzroku, chociaż bardziej wprawiało go w to w dyskomfort niż dodawało kobiecie uroku.
– Tak – bąknął lakonicznie. – Tak – dodał już przytomniej – ja natomiast nie wiedziałem, że tak dobrze dogadujecie się z Łukaszem.
Dorota uśmiechnęła się kącikami ust.
– Tak, mamy dobry kontakt, chociaż nie aż tak dobry, jak z Marcinem – sprostowała. Jurek skinął z wolna głową. Tak też właśnie myślał. – Trochę nam go brakuje… – kontynuowała, widząc, że Jurek nie jest chętny pociągnąć rozmowy, ale tymi słowami nie wzbudziła jego sympatii.
Gos napił się drinka.
– Niestety, na to już nic nie mogę poradzić – mruknął, czując w przełyku wyraźny posmak wódki.
Dorota uśmiechnęła się do niego.
– Niestety ja również – westchnęła. Jurek przytaknął głową i odwrócił się – nie miał ochoty rozmawiać z Dorotą – a kiedy to zrobił, zauważył na sobie spojrzenia pozostałych dziewczyn, które szybko odwróciły wzrok.
– Hej, czekaj! Pomyślałam, że może moglibyśmy się przejść?
Jurek parsknął gorzko w myślach. To była jakaś chora maskarada, teatrzyk, w którym grał, mimo że wcale się na to nie godził…
– Nie dzięki. Myślę, że powinnaś wrócić do koleżanek – mruknął, odchodząc. Serce zabiło mu szybciej w piersi, a ciało skostniało, kiedy przechodził koło kanap, ale jakoś udało mu się to zignorować i mimo że trwało to całe wieki, poszedł dalej.
Kobiety potrafiły być takimi sukami, przeszło mu przez myśl, gdy przypomniał sobie ich uważne, lustrujące spojrzenia. Czego one właściwie się spodziewały? Że Jurek rzuci się na Dorotę? A może wręcz przeciwnie, zacznie ją obrażać, a może nawet dojdzie do rękoczynów, tak jak w przypadku Alka…?
Poczuł się gównianie, co chyba było po nim widać, bo gdy tylko przystanął przy Łukaszu ten westchnął ciężko i zapytał go szeptem:
– Czego chciała? – Zerknął na kanapę. Jurek nie miał chęci się odwracać.
– Nie wiem. – Łukasz wbił w niego natarczywy wzrok, a Gos, chcąc się przed nim zasłonić, uniósł szklankę i napił się. Naprawdę musiało być po nim widać jego emocjonalne rozstrojenie, bo Łukasz podszedł do niego o krok i położył mu rękę na przedramieniu w dość przyjaznym geście.
– Chodź – nakazał, ciągnąc go w stronę schodów. Jurek niemalże zakrztusił się drinkiem, ale raczej chętnie poszedł za mężczyzną. Na pewno wolał to niż siedzenie tutaj.
Kiedy wyszli z powrotem na parter, odetchnął z ulgą. Tu nie było słychać aż tak muzyki i było zdecydowanie przytulniej. No i byli sami. Nikt się na niego nie gapił, nikt go nie oceniał, nikt nie chciał wciągać go w żadne gierki. Było bardziej stabilnie.
– Powiedz, że mnie tu ściągnąłeś, żeby nie być jedynym, który źle się bawi – rzucił jakby od niechcenia, idąc za mężczyzną, który zaprowadził ich z powrotem do salonu.
– Tak, dokładnie taki miałem plan – przyznał ironicznie, wskazując, by Jurek usiadł na dużej, białej kanapie. Samemu podszedł do stołu, skąd chwycił talerz wypełniony przekąskami i butelkę wódki.
– A teraz twoim planem jest picie na umór, by poprawić sobie humor?
– Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko – przyznał obojętnie, zamiast zaprzeczyć.
Jurek pokręcił głową nie dowierzając i popatrzył, jak Łukasz ustawia przed nimi wszystko na małym stoliku do kawy.
– Nie mam, chociaż wątpię, że to dobry pomysł.
– Nie mam lepszego – westchnął, siadając na kanapie tuż przy nim.
Zapach jego perfum był subtelny, wyczuwalny raczej z bliska, ale za to taki nęcący, że Jurek poczuł natychmiastową potrzebę odsunięcia się przynajmniej na kilka centymetrów. Nie na wiele mu się to zdało – pomimo dzielącej ich znacznie większej przestrzeni, wciąż czuł unoszące się w powietrzu nuty cedru i piżma, i czegoś lżejszego, słodszego, czegoś co dodawało lekkości i stanowiło kontrast dla tak mocnych zapachów.
Co to mogło być?
I dlaczego tak bardzo go to frapowało?
Jurek poruszył się niespokojnie, przyciągając tym samym spojrzenie Łukasza.
– Jak chcesz mogę odgrodzić nas jeszcze murem z poduszek – mruknął Nakonieczny, widząc jak Jerzy z sekundy na sekundę oddala się od niego coraz bardziej.
– Nie będzie takiej potrzeby.
– W porządku. W takim razie nie spadnij z kanapy – zakpił sobie, a jego usta rozłożyły się w uśmiechu.
Gos miał ochotę odszczekać mu się czymś równie uszczypliwym, ale nie miał czym. Jedynie skrzywił się wyraźnie i zastygł w miejscu, obserwując jak Łukasz rozlewa alkohol do kieliszków, a jego uśmiech blednie.
Co się z nim do cholery działo?
– Dobra, Nakonieczny, co jest nie tak? – zapytał ostrzej, chcąc jakoś odciąć się od tego zapachu i od spojrzeń, i myśli, które krążyły niebezpiecznie po jego głowie.
Łukasz uniósł brwi w udawanym zdziwieniu, ale nie nabrał tym Gosa.
– Wszystko jest przecież w porządku.
– Tak, dlatego siedzisz tu jak zbity pies z kieliszkiem wypełnionym po brzegi zamiast bawić się tam, na dole – rzucił kpiąco, patrząc jak kąciki ust Nakoniecznego opadają, a spojrzenie wbija się w podłogę.
– Bawisz się w psychologa?
– Może po prostu jestem miły?
– To nie jest miłe – naprostował szybko, z powrotem wbijając intensywne spojrzenie brązowych oczu prosto w niebieskie tęczówki.
– Troszczę się.
– Uroczo.
Oni już chyba tak mieli, że przerzucali się ironią i kpiną, powierzchownie rzuconymi słowami, ubliżeniami, które tak naprawdę od dłuższego czasu żadnemu nie ubliżały…
– Po prostu… Możesz mi powiedzieć – Jurek mruknął ciszej. Zrezygnował z sarkazmu czy zwyczajowej, poważnej miny i otworzył się. Otworzył się przez fakt, że był gotowy tak po prostu wysłuchać Łukasza bez tej całej otoczki, którą między sobą wytworzyli.
Nakonieczny parsknął, sprawiając, że Gos od razu pożałował tego miękkiego tonu i niemalże przyjacielskiego zapewnienia… W końcu nie byli przyjaciółmi.
Potem Łukasz pokręcił głową. Odwrócił wzrok. Następnie znów go uniósł i sięgnął po alkohol.
– A może w końcu się napijemy? – bąknął, chwytając kieliszek w palce. Jurek sięgnął po własny, nie nalegając po raz kolejny. Jeżeli Łukasz nie chciał mu powiedzieć to go przecież nie zmusi.
– Jakiś specjalny toast? – Wrócił do kpiny i wykrzywionych w udawanym grymasie ust.
– Tak. Żebym upił się na wesoło – sarknął, wywracając oczami.
Jurek pokręcił głową w dezaprobacie, ale wypił alkohol razem ze swoim szefem.
– A często zdarza ci się na smutno?
– Tak gdzieś… w dziewięćdziesięciu dziewięciu przypadkach – przyznał, uśmiechając się półgębkiem. Twarz odwrócił w stronę Jurka, a z każdym takim gestem, zapach jego perfum uaktywniał się. – Ale robię się wtedy strasznie nieprzyjemny – dodał ciszej. – Krzyczę na ludzi i wymagam nie wiadomo czego…
– Ach, brzmi jak typowy dzień w pracy. – Jurek mruknął złośliwie.
Dobrze mu się patrzyło, jak na ustach Nakoniecznego w końcu pojawia się szerszy uśmiech, a policzki czerwienią się od alkoholu. Na jego jasnej skórze były doskonale widoczne i sprawiały, że wyglądał zdrowiej, a przy tym mniej poważnie i niedostępnie.
– Czemu się tak patrzysz?
– Siedzisz mi tuż przed twarzą, jak mam się nie patrzeć?
Łukasz pokręcił głową. Zamiast upierać się, że jego pytanie nie rozchodziło się o zwykłe patrzenie, a o takie patrzenie, nalał im wódki do kieliszków.
Następne trzy kolejki poszły im w mgnieniu oka.
– To trochę nierozsądne – zauważył Jurek.
– Bardzo – przyznał Nakonieczny i zachichotał.
Zachichotał.
Jurek wytrzeszczył na niego oczy.
– Co? – Do głosu Łukasza wdarła się niepewna nuta.
– Nie. To znaczy nic – zaplątał się, patrząc z bliska w jasne, brązowe oczy, takie łagodne i roziskrzone. – Nasz toast chyba przyniósł rezultaty… – mruknął. Sam czuł się lekko podpity. Przyjemnie szumiało mu w głowie, świat zrobił się odrobinę bardziej kolorowy, myśli natomiast zamazane i mało klarowne.
Nakonieczny parsknął, ale uśmiechnął się promiennie. Różowawe policzki i zmierzwione włosy wyjątkowo pasowały do tego uśmiechu.
Łukasz właśnie zatracił cały swój majestat. Jurek powinien zrobić mu zdjęcie, by móc szantażować go później do końca życia.
– Cieszy mnie to.
– Teraz to cię wszystko cieszy.
– Nie przeszkadza mi to.
– Zacznie, gdy ci to jutro wypomnę. To oraz to, jak śmiesznie wyglądasz.
– Czyli jak? – Łukasz przechylił głowę na prawo. Jurek wbił w niego zdziwione spojrzenie.
Jak miał niby odpowiedzieć na to pytanie?
Łukasz wyglądał… krucho. Kiedy się nie pilnował jego twarz nie przypominała doskonale wyrzeźbionej maski, którą Jurek tak dobrze znał z biura. Maski, w której widział niekiedy pęknięcia, które tak go intrygowały w chwilach, gdy Łukasz myślał, że nikt na niego nie patrzy. Teraz ta skorupa zniknęła, jednak zamiast smutku i marszczenia brwi, na twarzy mężczyzny błąkał się lekki uśmiech, ozdabiany przez rumiane policzki na jasnej, pergaminowej skórze. Oczy… niczym mleczna czekolada, okolone długimi, jasnymi rzęsami, zdradzały, jak łagodny był w środku. Do tego popielate, falowane włosy, lekko napuszone, takie, w które niejeden pewnie chciałby wsunąć palce, by poczuć ich strukturę i miękkość…
– No… Tak jak wygląda człowiek po tym, jak wypije trzy szoty wódki w mniej niż dziesięć minut – wykrztusił.
– Ach, czyli tak jak ty.
– Nie, nie tak jak ja! – poirytował się. Łukasza natomiast musiała bardzo rozbawić ta chwila wzburzenia, bowiem ze śmiechem na ustach pochylił się i położył mu dłoń na udzie. To znaczy podparł się, bo jego ciało zrobiło się bardziej bezwładne, niż się spodziewał i potrzebował stabilizacji.
Gos zastygł w bezruchu.
– Nie wściekaj się. Złość piękności szkodzi, nie pamiętasz? – Nawiązał do jednej z ich kłótni, ale Jurek nie pamiętał, bo myślał jedynie o tym, by Nakonieczny zabrał z niego tę przeklętą łapę.
Już, teraz, natychmiast. Zanim Jurek odepchnie go od siebie gwałtownie, zanim wrogie słowa wypłyną z jego ust, zanim zepsuję całą tę miłą atmosferę, którą udało im się zbudować i zacznie wyklinać go od pedałów i dewiantów, którzy posuwają się zdecydowanie za daleko…
– Jezu, trochę mną rzuca – przyznał ze wstydem, prostując się.
Gos wciąż czekał, a jego ciało było napięte niczym struna. Miał wrażenie, że wszystkie jego receptory zmówiły się, żeby czuć jedynie bodźce związane z tą cholerną ręką. Jej nacisk, jej ciepło, to na jakiej wysokości się znajdowała i, kiedy Łukasz ją zabierał, na wyczuciu każdego palca z osobna nim się od niego odkleiły.
To trwało wieczność, chociaż tak naprawdę minęło około dziesięciu sekund. Był to długi czas reakcji, ale nie aż tak długi jak na trochę już wciętego człowieka, jakim Łukasz zdecydowanie teraz był. Z tą swoją szczupłą sylwetką na pewno nie mógł wypić tyle, co Jurek, dlatego się tak rumienił i uśmiechał.
Jurek oczywiście myślał, że wyglądał inaczej, ale mylił się. Jego oczy od alkoholu wyglądały na bardziej szkliste i lśniące, wcześniej spięte mięśnie rozluźniły się, a teraz i jego twarz zdobiła blada czerwień. Niestety, brak formalnego stroju również odejmował mu powagi.
– A ty dalej się złościsz?
– Nie złoszczę się. Polej następny. – Łukasz spojrzał na niego oceniająco i skinął głową. Nalał Jurkowi pełny kieliszek, sobie natomiast mniej niż połowę.
– Wymiękasz, Nakonieczny? – sarknął, chociaż nie zamierzał narzekać, ani nalegać, by Łukasz dolał sobie do kieliszka. Nie potrzebował nachlanego Nakoniecznego. Sam potrzebował być nachlanym,  by przestać zawracać sobie głowę głupim zapachem perfum i spiętym w gotowości ciałem…
– Nie mam wyjścia – westchnął, przecierając dłonią gorący policzek. – Muszę jakoś tam wrócić.
– Co za entuzjazm.
– Ogromny. – Wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
Jurek doszedł do wniosku, że wcześniejszy, szeroki uśmiech, który Łukasz posłał Marcinowi nie był prawdziwy. Facet po prostu naprawdę dobrze udawał.
Wypili.
– Ja też muszę tam wrócić – uświadomił sobie Jurek. – Dziewczyny pewnie już nie mogą się doczekać, by wbić we mnie swoje zabójcze spojrzenie – mruknął gorzko.
– Daj spokój.
– Nie widzisz ich? – zapytał raczej markotnie. Łukasz co prawda nie odpowiedział mu werbalnie ale jego wzrok był dla Gosa wystarczającą odpowiedzią. Oczywiście, że Łukasz widział…
– Łukasz, mój ty eklerku, możesz mi powiedzieć dlaczego siedzisz z panem nienawidzę wszystkich i wszystkiego, zamiast być z nami i oglądać, jak Elliot widowiskowo pokonuje Szymona? – Adam wyrósł w progu nie wiadomo kiedy.
Gos zacisnął wargi, odwracając głowę w stronę tego przeklętego blondyna, by zobaczyć jego przeszywający wzrok.
Adam chyba jeszcze nigdy tak nie patrzył. Jakoś tak poważnie, przesuwał spojrzeniem od jednego do drugiego, oceniał ich i chyba doszedł do jakiś wniosków, bo jego mina z chwili na chwili robiła się poważniejsza.
Podszedł do nich, a Jurkowi przeszło przez myśl, żeby spierdalał.
– Łukasz…?
– Ja… Właśnie miałem wracać – bąknął, podnosząc się z kanapy. Adam skinął głową i chwycił go za łokieć, dosłownie sekundę przed tym jak Łukasz niebezpiecznie się zachwiał.
– Najpierw chyba pójdziemy się powietrzyć – zadecydował najstarszy mężczyzna, podtrzymując go.
Jurek wstał. Nie zamierzał co prawda z nimi iść, ale przecież nie będzie tutaj sam siedział… Chociaż wolałby. Łukasz odwrócił się i spojrzał na niego, jednak w tym samym momencie został pociągnięty.
– Idziemy! – nakazał Adam, zostawiając Jurka za nimi.
Gos znowu poczuł się niepewnie. Krok za krokiem, walczył ze sobą, by zejść po schodach w dół, a kiedy już to zrobił, Marcin niemalże od razu do niego podszedł, wlepiając w niego strapiony wzrok.
– A gdzie Łukasz? – zapytał, marszcząc brwi.
– Z Adamem. – Marcin skinął wolno.
– Wy… Dobrze się dogadujecie – zawyrokował Słowiński, a Jurek miał ochotę mu pogratulować za tak szybkie wyciąganie wniosków. Nawet by zaklaskał.
– Brawo za spostrzegawczość – mruknął wrednie. Marcin wyprostował się.
– Myślałem, że kiedy cię zaprosił… Znowu będziecie jedynie robić sobie na złość, obrażać się i kłócić. Że to kolejna sposobność, by pokazać, który jest lepszy.
  Co chcesz niby usłyszeć? – warknął Jurek, w ogóle nie kryjąc antypatii, którą czuł do Marcina.
Chyba nawet go tym uraził, bo Słowiński zmarszczył gniewnie brwi.
– Od ciebie? Nic – warknął, po czym wyminął go i zaczął wspinać się po schodach.
I dobrze, niech spierdala.
Jurek nie chciał go widzieć. Jurek chciał się napić, a nawet musiał się napić, bo wszystko to wydawało mu się nagle nie do udźwignięcia.
Pomyślałby kto, że po takiej ilości alkoholu wciąż będzie tak zaskakująco trzeźwy… Gos nie wiedział tylko, że wszystko to miało go trafić dopiero z opóźnieniem.
Dlatego udawał w najlepsze, że jakoś się trzyma, a nawet dobrze bawi. Po jakimś czasie – raczej dłuższym – Łukasz w końcu wrócił z Marcinem na dół, ale odkąd się pojawił, jego partner nie odstępował go na krok. Łaził za nim, niemalże przyklejony do jego boku i denerwował niemiłosiernie Gosa, który obscenicznie odwracał od nich wzrok.
Oni byli po prostu obrzydliwi. Obrzydliwi!
– Gramy jeszcze jedną rundę? – doszło do niego z opóźnieniem. Zamroczony, uniósł wzrok na Elliota, który kołysał się lekko na boki. A może to podłoga się kołysała?
– Tak, pewnie – odpowiedział, podpierając się na kiju bilardowym. Jakoś umknęło mu, kiedy rozegrali pierwszy mecz.
Kiedy pochylił się, by ustawić bile w trójkącie, poczuł jak stół zbliża się do niego niewiarygodnie szybko. Podparł się w ostatnim momencie i zacisnął mocno palce na blacie. Serce załomotało mu w piersi, na szyi poczuł kropelki potu. Półmrok panujący w pomieszczeniu, muzyka i zapach alkoholu sprawiały, że poczuł się jak w klubie. Brakowało tylko ostrych, migoczących świateł, ale i bez tego czuł się równie zdezorientowany.
Kiedy się prostował napotkał na sobie świdrujący wzrok Adama. Ten jednak wcale go nie odwrócił, gdy Jurek się zorientował.
W ogóle Adam był jakiś dziwny, przeszło Gosowi przez myśl. W międzyczasie zniknęła gdzieś jego sztuczność i głupie granie kobiety, zniknął obrzydliwy uśmiech i zniknęły zniewieściałe gesty…
– Hej, wszystko w porządku? – Elliot na szczęście pozostał taki sam.
– Ta – odchrząknął, pierwszemu odwracając wzrok od blondyna. – Jest okej – bąknął, pokazując Elliotowi ręką, by zaczynał.
Było już po dwunastej, ale Jurek nie wiedział, jakim cudem tak szybko umknęło mu tych kilka godzin. Miał luki w pamięci. Czasami orientował się, że nie wiedział, jak się znalazł w danym pomieszczeniu – impreza bowiem znowu przeniosła się do salonu; do salonu, do kuchni, gdzie kogo poniosło.
Dziewczyny trzymały się razem, na dodatek blisko Marcina, a co za tym szło również Łukasza. Nakonieczny jednak większość czasu gawędził z Szymonem. Wyglądało na to, że się przyjaźnili. Adam kręcił się pomiędzy Elliotem a nimi, a jako że Elliot najwięcej czasu spędzał z Jurkiem, Gos często widział blondyna. Nie komentował jednak już jego wyglądu, stylu ubierania czy pomalowanych paznokci. Nie robił tego ze względu na swojego nowego towarzysza, który nie zasłużył sobie, by tak traktować jego… drugą połówkę.
Jak w ogóle do tego doszło?
Jurek nie chciał się zastanawiać, ale jednak się zastanawiał, bo związek Adama z Elliotem wydawał mu się tak abstrakcyjny, że gdyby tego nie widział na własne oczy, to by nie uwierzył.
Minęło kolejne pół godziny.
Gos siedział przy stole, gdy zorientował się, że od dłuższego czasu nie widział brata Marcina i jego żony. Nie miał zielonego pojęcia, kiedy wyszli, ale nie robiło mu to różnicy, bo nie wymienił z nimi ani słowa.
Naprzeciwko niego siedziała Beata. Jej czarne, proste włosy były związane w gładki kucyk, a usta rozciągały się w uśmiechu, kiedy wypominała Marcinowi, jak to ostatnio o czymś zapomniał. Wydawało się, że znała cały grafik i wszystkie plany swoich pracodawców, a oni niechętnie przyznawali jej rację.
– Jesteś niezastąpiona, naprawdę muszę ci to jeszcze mówić? – Marcin wyszczerzył się do kobiety, a ta jedynie pokręciła głową.
Jurek parsknął. Jak nigdy dotąd zatęsknił za Jankiem i za ich rozmowami, głupimi żarcikami chłopaka, jego obrzydliwym lenistwem… Za szczerością i bezpośredniością, z którą w tym pomieszczeniu zaznajomiony był jedynie Elliot.
Nawet Łukasz… On też oszukiwał, kiedy uśmiechał się promiennie i kiedy mówił, że dawno tak miło nie spędzał czasu i że tak dobrze jest w końcu spotkać się z nimi gdzieś indziej niż poza ścianami biura.
Kobiety były zachwycone.
Marcin uśmiechał się szeroko, gładząc palcami wierzch jego dłoni. Słowiński miał ciężką głowę, która od czasu do czasu opadała łagodnie na ramię Nakoniecznego, by po chwili unieść się ospale.
I pomimo że Jurek mógłby przysiąc, że chyba wypił już z pół litra wódki to wciąż nie mógł przejść koło tego obojętnie. Narzekał w myślach na to, jaki ten Słowiński jest okropny i jak w ogóle śmie on tak się zachowywać w towarzystwie… Toż to już ten przeklęty Adam miał więcej taktu od niego!
Jurek wypił kolejny kieliszek. Smak wódki już do niego nie docierał, jakby miał całkowicie wypalone gardło i przełyk. W głowie mu wirowało, powieki zaczynał mieć ciężkie i zwężone, a ręce niemalże bezwładne.
Poza tym czuł uścisk na pęcherzu.
Wstał, a kiedy zauważył na sobie pytające spojrzenia, bąknął cicho, że idzie do łazienki. Dziwnie mu się stawiało kroki, kiedy nogi odmawiały posłuszeństwa, ale głowa uparcie przypominała mu, że nie jest sam i nie może się chwiać. Więc nie chwiał się do czasu aż nie zniknął za ścianą. Wtedy pozwolił sobie oprzeć się ręką o każdy napotkany przedmiot, bo nie wyobrażał sobie jakby miał przebyć całą tę drogę inaczej.
Kiedy dotarł na miejsce od razu rozpiął rozporek i załatwił potrzebę, za wszelką cenę starając się trafić do muszli.
Boże.
Kto by pomyślał, że może być to takie trudne. Na szczęście mu się udało, a po skończeniu nawet pamiętał o tym, by spuścić wodę i zapiąć spodnie.
Od toalety do zlewu dzieliło go jakieś pięć kroków. Tak przynajmniej myślał, kiedy miał zamiar oprzeć się ciężko o jego brzegi… Bo kiedy już to zrobił, okazało się że zlew jednak był dalej niż myślał. Jego dłonie poleciały do przodu, a on razem z nimi. Nie przewidział jednak, że kiedy tak leciał jego głowa znajdowała się dalej niż ręce i przywalił czołem prosto o marmur.
Zamroczyło go. W uszach usłyszał pisk, a ostry ból pulsował w miejscu, w które się uderzył.
Był przerażony. Oprócz bólu i przeraźliwego huczenia, czuł wielką dezorientację. Nie pamiętał jak się tutaj znalazł, tylko to jak leciał i jak się uderzył, i jak dłonie zetknęły się z zimną posadzką.
Jego oddechy stały się płytkie. Jedyną w miarę świadomą myślą było to, że miał odrobinę szczęścia w nieszczęściu – gdyby uderzył się nosem mógłby skończyć o wiele gorzej.
Udało mu się wstać już przy drugiej próbie. Dał radę nawet się wyprostować i wbić spojrzenie w lustro.
Obraz, który widział kręcił się w kółko. On kręcił się w kółko. Z trudem mógł zobaczyć swoje przepite, czerwone oczy i włosy w nieładzie, bo z chwili na chwilę znajdowały się one w innym miejscu.
Był przeraźliwie pijany.
Na próbę zrobił kilka kroków. Odkręcił wodę w zlewie, pochlapał nią twarz. Musiał  otrzeźwieć! Jak on niby miał tam wrócić…?
Ciężko mu było łapać oddechy. Było mu tak gorąco. Tak przeraźliwie gorąco, że miał ochotę znowu przycisnąć się do chłodnej podłogi. Albo wziąć lodowaty prysznic. Dlaczego miałby nie wziąć prysznica? On by mu pomógł. Otrzeźwiłby go. Jurek mógłby zrzucić z siebie ten sweter, w którym się pocił i może pomogłoby mu to na poobijaną głowę.
Chociaż Jurek już właściwie zapomniał, że go boli.
Na szczęście zanim zdążył zrealizować swój plan, usłyszał pukanie. Zastygł w bezruchu, a serce automatycznie zaczęło mu bić szybciej w piersi. Kto to był?
– Hej, mógłbyś się pośpieszyć? – Usłyszał damski głos, ale nie był w stanie przypisać go do konkretnej twarzy. Wszystko przed nim wirowało, ale musiał przecież wyjść.
Dotarł do drzwi. Otworzył je i minął się z Beatą, która odetchnęła z ulgą i niemalże od razu zamknęła się w łazience.
Popatrzył w stronę salonu. Nie mógł przecież tam wrócić. Nie w takim stanie, nie kiedy prezentował się w ten sposób. Przecież wszyscy oni by go tam zniszczyli, jakby pozwolił im zobaczyć siebie w takim żałosnym wydaniu.
Odwrócił się w przeciwną stronę. Przeszedł przez korytarz i doszedł do przedpokoju.
Taktycznie spierdoli, ale trudno. Lepiej żeby zrobił tak, nawet jeżeli tylko potwierdzi to jakim był chamem, niż żeby pokazał im się w takim stanie.
Ociężale zaczął przeglądać wieszak w poszukiwaniu swoich ubrań. W końcu udało mu się je znaleźć, chociaż zajęło mu to dobre pięć minut. Ubrał się.
– Mogę wiedzieć, co robisz? – Usłyszał za sobą głos Łukasza. Cały skostniał, ale odwrócił się wolno, bardzo wolno i napotkał spojrzeniem uważny wzrok.
– Wracam… do domu – udało mu się powiedzieć w miarę pewnym głosem.
– Tak… bez słowa? – Łukasz wyglądał na zawiedzionego.
Jurek jedynie skinął głową i chwycił za klamkę. Mroźne powietrze uderzyło go w twarz. Musiał jak najszybciej stąd uciec.
– Hej, czekaj! – Głos Łukasza był zbyt głośny jak na standardy jego poobijanej głowy. Zresztą Jurek, tak czy inaczej, nie zamierzał czekać.
Nakonieczny zaczął przeklinać pod nosem, narzucając na siebie jedynie kurtkę i buty, po czym wybiegł za słaniającym się na schodach Gosem.
– Czekaj, czekaj, czekaj – warczał, kiedy Jurek przyśpieszył. – Gdzie ty idziesz, nie w tę stronę! – zawołał, chwytając w dłonie poły kurtki, łopoczącej od wiatru.
– Od…czep się!
– Znowu uciekasz?! Czekaj, bo chyba mam déjà vu! – krzyknął gniewnie, brodząc w śniegu po kostki. Było mu przeraźliwie zimno.
Jurkowi natomiast zrobiło się odrobinę mniej gorąco, ale wciąż czuł ciepło rozlewające się po całym jego ciele… Na dodatek nawet nie wiedział, jak udało mu się przebrnąć  przez tę drogę w tak krótkim czasie. W głowie mu się kołysało, a nogi ledwo go niosły, a mimo to pędził szybko, tak szybko, że Łukasz miał problem żeby go dogonić.
– Kurwa, stój, tam jest dół na sadzawkę! – Krzyk Łukasza dotarł do Jurka kilka sekund za późno. Nakoniecznemu natomiast zabrakło kilku centymetrów, by chwycić Gosa pewnie za fraki – jedyne co udało mu się zrobić to schwycić go za ramię i odwrócić w swoją stronę, ale Jurek w tym momencie poczuł, jak jego noga ślizga się niestabilnie w mocno pochyłym miejscu i ześlizguje się.
Runął do tyłu, uderzając głową o ziemię. Poczuł śnieg we włosach i za kołnierzem. A potem, jakby nie wystarczyło mu siniaków, coś uderzyło w niego i przygwoździło go do podłoża.
– Kurwa mać – usłyszał. Kręciło mu się w głowie, ale w końcu zrobiło mu się przyjemnie chłodno. – Nic ci nie jest? – doszło do niego z oddali.
Jurek nic nie odpowiedział. Właściwie to nawet nie dotarły do niego te słowa, był zbyt pijany i zdezorientowany, by zrozumieć ich sens. Łukasz natomiast zastygł z ciałem przyciśniętym do ciała mężczyzny i położył czoło na jego klatce piersiowej. Serce biło mu w piersi szybko – dopiero się uspokajał po tym nieprzyjemnym wypadku i analizował, czy wszystkie kości ma na miejscu, a kiedy zrozumiał, że nic mu nie było, pozwolił sobie głośniej odetchnąć i unieść powoli głowę.
Było ciemno. Dochodziła ich jedynie poświata od ulicznej latarni, która i tak pozwalała zobaczyć im jedynie własne zarysy i lśniące oczy. Cisza między nimi była ciężka, a oddechy głębokie.
Jurkowi kręciło się w głowie, świat wirował, ale zapach… Zapach był stały i wszechobecny. Intensywny, piżmowy, z domieszką drewna i czegoś słodszego. Czegoś tak nurtującego, że Gos nie mógł się powstrzymać, by nie zbliżyć się bardziej, a im był bliżej tym ta słodka, delikatna nuta wydawała się intensywniejsza.
To nie była wanilia, która często bywała bazą w perfumach – nie była aż tak mdła, nie był to też zapach kwiatowy… To pachniało bardziej jak czekolada.
Łukasz uniósł się, kładąc rękę na klatce piersiowej Jurka. Każdy jego ruch był powolny i ostrożny, wyważony. Oczy szukały oczu drugiego mężczyzny, ale oprócz wątłej wiązki odbijającego się w nich światła, nie mogły się niczego doszukać.
Był zdany jedynie na własne zmysły. Na dotyk, na słuch i na zapach. Dotyk był przyjemny. Czuł pod sobą gorące, silne ciało, które w końcu nie chciało go odepchnąć. Słyszał jak oddycha ciężko, specyficznie, tak jak oddycha się wtedy, kiedy chciałoby się…
Zresztą jego oddech stał się podobny.
Łukasz pochylał się milimetr po milimetrze, aż w końcu Jurek poczuł na brodzie jego miękkie, puszyste włosy, a potem poczuł je wyżej na policzku, później musnęły jego czoło…
Jego ciało płonęło. Na powrót zrobiło mu się gorąco, kiedy poczuł na twarzy już nie tylko miękkie, łaskoczące kosmyki, ale również urwany oddech.
Łukasz nie myślał wiele. Zresztą był pijany; pijany i taki ciekawy. Ciekawy ciała, które miał pod sobą, ciekawy jego ust, ciekawy reakcji na jego własne usta…
Ich nosy zetknęły się najdelikatniej na świecie. Łukasz przesunął dłoń odrobinę wyżej. Kawałek po kawałeczku sunął dalej, aż do obojczyka, aż do kawałka odsłoniętej szyi, którą również miał ochotę wycałować, spróbować i chwycić między zęby. Na razie jednak zadowolił się opuszkami palców wędrującymi ciekawie po cienkiej, delikatnej skórze i powolnym pochylaniem się, coraz niżej i niżej, tak, aż w końcu ich wargi się zetknęły.
Przez ciało Gosa przeszła kaskada drobnych dreszczy.
Był zamroczony. Odurzony alkoholem, zapachem, odurzony delikatnością i miękkością obcych ust, które z chwili na chwilę walczyły o to, by stać się coraz bardziej znajome. Coraz bardziej jego… Takie natarczywe i dominujące, całujące z namiętnością i chęcią całkowitego podporządkowania go sobie.
Jurek nie potrafił się przed nimi bronić.
Rozchylił wargi, czując jak gorący, gładki język od razu korzysta z zaproszenia i wsuwa się do środka. Na początku jeszcze nieśmiało, zaledwie muska wewnętrzną część jego dolnej wargi, by po chwili już zaczepnie zaatakować jego język.
Zresztą nie tylko usta chciały coraz więcej. Jurek czuł już nie tylko delikatność palców gładzących jego szyję, a stanowczość silnej dłoni, kiedy schwyciła go za policzek i unosiła jego twarz wedle własnego życzenia; i ciężkość bioder, które dociśnięte były do jego własnych; i chłód na brzuchu, gdzie rozgościła się druga ręka, badając dokładnie anatomię jego ciała…
Obydwaj oddychali głośno i urywanie, ledwo biorąc oddechy między pocałunkami. Ich oczy były przymknięte, chociaż w panującej ciemności i tak by im się do niczego nie przydały.
Jurek nie myślał. Jedynie czuł. I chciał więcej.
Uniósł się na łokciach, sprawiając, że znajdujące się na nim ciało otarło się o niego, znalazło się jeszcze bliżej i nęciło go jeszcze bardziej. Wirujący świat przestał być już taką przeszkodą, kiedy wsunął dłoń w miękkie, napuszone włosy i pociągnął za nie, by przypadkiem ani one, ani ten ciężar, ani ciepło nie uległy wirowaniu i nie oddaliły się za bardzo.
Łukasz nie zamierzał się oddalać, nawet jeżeli Jurek trzymałby ręce wzdłuż ciała. Muskał wargami usta leżącego pod nim mężczyzny, zadziornie i delikatnie, natarczywie i mocno, w zależności od tego, na co miał ochotę. Najbardziej jednak chciał znowu wedrzeć się do jego środka i poczuć, jak Jurek spina się na chwilę, by zaraz potem wpuścić go, a nawet samemu zacząć oddawać pieszczotę z równym zaangażowaniem.
Łukasz westchnął cicho, prosto w usta drugiego mężczyzny. Tak wiele bodźców atakowało go z każdej strony. Tyle uczuć, kłębiło się gdzieś w okolicach serca, które rwało się w szaleńczym tempie.
Łukasz czuł się, jakby właśnie posmakował zakazanego owocu. I jak się okazało, był on warty grzechu. Warty lepszego poznania. Dlatego Łukasz nie hamował dłoni. Jedną gładził policzek mężczyzny, a drugą przycisnął płasko do jego podbrzusza, tuż na granicy paska. Całował go mocno, pozbawiając ich tchu.
Był zauroczony śmiałością z jaką Jurek odwzajemniał jego gesty, zauroczony jego ciałem, które chciałby mieć na własność, nie przez materiał swetra. Marzył o tym by jego palce zetknęły się z rozgrzaną skórą brzucha, ale niestety, dopóki znajdowali się na śniegu, musiało zostać to jedynie w strefie pragnień.
Jakie to było głupie, przeszło mu wesoło przez myśl, kiedy przesuwał dłoń wyżej wzdłuż ciała Jurka. Takie głupie całować się aż do braku tchu w mroźną noc, kiedy drobne płatki śniegu opadały na nich i rozpuszczały się od ich wspólnego ciepła…
Ta chwila, mimo że tak przyjemna, taka przełomowa, nie mogła trwać wiecznie. Łukasz czuł, jak mróz przeszywa całe jego ciało, a śnieg moczy mu wszystkie ubrania, włosy natomiast stają się wilgotne i niemal zamarzają. Palce, które trzymał na policzku Gosa również robiły się skostniałe, a stawy w kolanach przypominały mu o tym, że leżenie tutaj to jeden z najgłupszych pomysłów na jakie kiedykolwiek się zdobył.
Odsunął więc od Jurka swoje usta, lecz nie mógł się powstrzymać, by do nich nie wrócić i nie cmoknąć ich krótko i delikatnie, jakby na zaś chciał się z nimi pożegnać.
Jurek osunął się z powrotem na śnieg.
Łukasz natomiast zaśmiał się radośnie, głaszcząc linię jego szczęki… Ta radość jednak trwała mniej niż kilka sekund.
– Jurek? – Jego szept brzmiał zaskakująco głośno wśród otaczającej ich ciszy. – Hej… – A w głosie dało się usłyszeć pierwsze nuty zaniepokojenia.
Poruszył się niespokojnie. Jurek ani drgnął, nawet niczego nie powiedział. Chwila, która przed sekundą wydawała się taka idealna, właśnie zaczynała nabierać innego znaczenia. Łukasz czuł jak po karku przebiegając mu gorące dreszcze, a dłonie zaczynają się pocić. Zerwał się na równe nogi.
– Słyszysz mnie? Wstań.
– Nie chcę wstawać. – Dopiero teraz Nakonieczny usłyszał jak bardzo słaby i bełkotliwy był głos Gosa.
– Ty jesteś… Kompletnie pijany. – Przerażenie. Jurek wychwycił je nawet w swoim stanie. Nie widział jednak sensu na to odpowiadać, zresztą nie miał siły. Nie przejmował się też tym, co mogło tak zatrwożyć Łukasza.
Było mu przyjemnie chłodno, a jego ciało było rozluźnione, zarówno od alkoholu jak i niedawnych pieszczot. Nie mógł też zdawać sobie sprawy jak komicznie i przerażająco zarazem musiał wyglądać w kupce śniegu, który zdążył przemoczyć wszystkie jego ubrania. Na dodatek nie chciał wstać, jakby kompletnie nie zdawał sobie sprawy z zagrożenia, które go tu czekało. Gdyby tu został, gdyby zasnął… Mógłby się już nie obudzić.
– Wstań natychmiast – ostry syk wydawał mu się śmieszny. Po co Łukasz się tak pieklił, skoro wszystko wokół wydawało się takie miłe?
Przestało takie być, kiedy Nakonieczny złapał go za obydwie ręce i pociągnął gwałtownie, podrywając niczego niespodziewającego się Gosa do pionu.
– Hej! – wykrztusił, chwiejąc się na boki.
Łukasz na szczęście go podtrzymał, bo głowa Jurka mogłaby nie wytrzymać kolejnego upadku.
– Musimy iść. – Łukasz nakazał panicznie, starając się wejść ostrożnie po stromym zboczu i na dodatek wprowadzić na nie okrutnie pijanego mężczyznę. Problem był tylko taki, że ciało Jurka wydawało się kompletnie bezwładne, a co za tym szło, dużo cięższe niż było w rzeczywistości. – Ty też musisz iść – syknął i dopiero wtedy Jurek przypomniał sobie, że właściwie może powłóczyć nogami.
Znowu poczuł wokół siebie ten przyjemny, słodko piżmowy zapach i miał ochotę wtulić głowę w jego źródło. Szkoda tylko, że gdy tylko to zrobił, źródło skamieniało niczym posąg, po czym odepchnęło go od siebie na długość ramion.
– Jesteś nawalony – wykrztusił Łukasz drżąco. Wydawał się równie zły, co przerażony.
Dotarło do niego bowiem coś, co do Jurka nie docierało wcale.
– Gdzie taksówka? – zapytał ostro, prowadząc Gosa do bramy. – Nie zamówiłeś nawet cholernej taksówki? Jak ty niby chciałeś wrócić do domu? – pieklił się, natomiast Jurek zaczął kontaktować, że nie było to z jego strony najprzyjemniejsze zachowanie. Nie żeby go to teraz obchodziło.
Chciałby już znaleźć się w domu, we własnym łóżku i po prostu zasnąć. Ewentualnie zasnąć z tym zapachem na sobie…
– Myślałem, że… dojdę pieszo.
– Dojdziesz pieszo? Dojdziesz pieszo?! – krzyknął, wbijając palec prosto w klatkę piersiową Gosa, jakby chciał mu tam zrobić dziurę. Gromił go też okropnym, przeszywającym spojrzeniem, ale szybko zdał sobie sprawę, że nie miało to najmniejszego znaczenia. Jurek i tak się tym nie przejmował i nie rozumiał, dlaczego Łukasz był taki zły. Więc zamiast tego szybko wyciągnął telefon i zamówił taksówkę.
Puścił go na próbę, chcąc zobaczyć, czy Jurek jest w stanie utrzymać się na nogach. Na szczęście był i stał w jednym miejscu, więc Łukasz odsunął się i zaczął krążyć nerwowo w kółko.
Serce łopotało mu w piersi, a oczy go szczypały, kiedy zdał sobie sprawę, co zrobił. Co zrobił Marcinowi, do którego zaraz będzie musiał wrócić, ale też co zrobił Jurkowi, który wydawał się nie być niczego świadomy.
Łukasz również był pijany. Był, to mogło go trochę usprawiedliwić, ale rzecz w tym, że nie był aż tak pijany! Jak mógł się nie zorientować? Jak mógł pomyśleć, że Jurek mógł tego chcieć? Tak bez krzyków, bez protestów, bez głupiego gadania jakie to chore, jakie obrzydliwe, jak bardzo się tego brzydził…
Wnętrzności wywróciły mu się w żołądku.
To śmieszne, jak szybko stan nieopisanego szczęścia przeszedł w stan czystej rozpaczy.
Łukasz uniósł dłoń do ust w bezradnym geście. Już nie myślał o tym, że było mu zimno, w ogóle nie myślał o sobie. Przeniósł spojrzenie na stojącego obok, kołyszącego się mężczyznę i błagał w myślach kierowcę taksówki, by przyjechał szybciej.
Na szczęście nie musieli czekać długo.
Gdy auto podjechało, Łukasz pomógł mężczyźnie wejść do środka. Nie patrzył na niego, czuł się zbyt winny. Zamknął za nim drzwi i otworzył te od kierowcy, by podać mu adres hotelu.
– Proszę, niech pan dopilnuje żeby wszedł do środka – powiedział słabo, płacąc mężczyźnie znacznie więcej niżby mu się należało.
Facet był zaskoczony, ale się zgodził. Łukaszowi pozostawało jedynie mieć nadzieję, że wypełni zobowiązanie.

 *** 
Taaak... Jakby się pocałowali. Nawet bardzo się pocałowali. Trochę się boję reakcji na tę sytuację, zwłaszcza tych z Was od #TeamJanek, ale... Tak już miało być. 
Niektórzy z Was mieli przeczucie, że coś tutaj się odwali, no i się odwaliło. Nawet sporo. Ciekawe tylko, czy Jurek będzie coś z tego pamiętał. Łukasz będzie pamiętał na pewno, pytanie tylko, co z tym wszystkim zrobi.
Szkoda Wam trochę Marcina? 
Mi szkoda Jurka, bo podejrzewam, że nazajutrz głowa mu eksploduje :D Akcja ze zlewem nie mogła należeć do najprzyjemniejszych. 
Poza tym... To ciężko mi się pisało ten rozdział. Opisywanie tak wielu ludzi to istny horror, wiecie? Wiem, że mogłam włożyć w to trochę więcej opisu i pewnie bym włożyła, gdybyście tak namiętnie nie dopytywali się PRAWIE CODZIENNIE kiedy będzie nowy rozdział! ^^ <3
No i chyba z tym Was już zostawię. W końcu mamy wyczekiwany od prawie 250 stron pocałunek Jurka z mężczyzną. Szkoda tylko, że nieświadomy.
 

29 komentarzy:

  1. Czy to dziwne, że przeczytałam go 3 razy? W ogóle to, co się tutaj stało... Scenę pocałunku czytałam jeszcze więcej razy :x Cóż mogę powiedzieć, odkąd zniknął Dęba, Janek mi nie pasował tak bardzo, wyklarowało mi się już jakiś czas temu,że to raczej będzie Łukasz. Szczególnie to dogryzanie, długie spojrzenia, siedzenie tylko po to, żeby se sobą przebywać. Pomimo, tego co zrobił Marcinowi, myślę tylko o tym, jak mi jest szkoda Łukasza teraz. I o mój Boże. Te jego uczucia podczas pocałunku. No ma mnie. Tak mnie to chwyciło za serce. Zaskoczył mnie Adam, który chyba wiedział, co się święci. Jakby pomyśleć o Marcinie i Łukaszu, to widać, że ich relacja słabła, szczególnie, że przecież jeden z nich wyjechał. Teraz tylko martwię się co zrobią, bo w końcu prowadzą też razem firmę. Najbardziej boję się o Jerzego, który tak rozwinął do niego swoje uczucia. Dlatego mam obawy, że jednak wszystko jeszcze może się spierd... No oby nie :D No i teraz czeka Marcina i Łukasza poważna rozmowa. Wreszcie.
    W ogóle, to nie wiem czy bym nie umarła, jeśli byś to rozłożyła na dwa rozdziały, dlatego wielbię Cię bardzo <3 Pozdrawiam cieplutko i trzymam kciuki za to, żeby Jerzy przeżył poranek i oczywiście, żeby rozdział pisał się szybciutko i sprawnie, bo teraz to pewnie wszyscy nie mogą się doczekać dalszego rozwoju wydarzeń :D ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę przeczytałaś aż trzy razy? W takim razie bardzo się cieszę, że miałaś ochotę poświęcić na to tyle czasu. *-*
      Ano, trochę się podziało. Ale co do tego, czy to będzie Łukasz... To wcale tak nie wiadomo, do końca opowiadania jeszcze trochę może się zadziać ;) Chociaż tak jak zauważyłaś oni w pracy mocno się zbliżali. Łukasz właściwie cały czas bronił Jurka i na pewno zyskał w oczach Gosa swoją postawą. No a że sam przy tym trochę wpadł… To już gorzej dla niego. Też mi jest go szkoda, bo znalazł się w okropnej sytuacji. Z jednej strony jest Marcin, a z drugiej Jurek który, no powiedzmy, nie jest najłatwiejszy. No i firma…
      Natomiast Adam faktycznie musiał zauważyć, że coś jest na rzeczy. Koniec końców jest z nich najstarszy i pewnie sporo w życiu widział.
      Słusznie boisz się o Jerzego. Cykająca bomba tylko czeka żeby wybuchnąć :D
      Bardzo mi zależało, żeby nie dzielić tego rozdziału. Miałam go w głowie od dawna, prawie od samego początku i sama już się nie mogłam się doczekać aż w końcu go napiszę.
      Dziękuję ślicznie za komentarz, postaram się pośpieszyć z następnym rozdziałem, zwłaszcza że październik się zbliża i nie wiadomo jak tam będzie z czasem na studiach…
      Pozdrawiam! <3

      Usuń
  2. No no no....Ja byłam Team#Janek, ale w ostatnim czasie chyba mnie "nawróciłaś" na stronę Łukasza, te ostatnie rozdziały chyba utwierdziły mnie iż Łukasz chyba lepiej by pasował jako potencjalny partner dla Jurka niż Janek który chyba jednak bardziej pasuje na takiego "poprawiającego" humor przyjaciela niż równorzędnego partnera..no dobra ale jak to rozwiążesz z Marcinem? W sumie to mam nadzieję że to osłabienie uczuć jest obustronne bo nie chciałabym aby mimo wszystko Marcin cierpiał, a swoją drogą to troszkę odnoszę wrażenie że trochę jego postać w tym opowiadaniu jest przedstawiona dosyć "płasko" jako ten idealny, przystojny i aż do pożygu przemiły facet?? Chyba że będzie jeszcze jedna część w której to swoje szczęście znajdą Marcin i Kuba, bo chyba słusznie się domyślam iż jest to ten "puszczalski" Kuba od Marcela z pierwszego opowiadania?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sorry za błędy, ale mam dzisiaj straszną migrenę... a chociaż twoje opowiadanie sprawiło iż na chwilkę o tym jakbym "zapomniała" to jednocześnie dodatkowy ból głowy z powodu biednego Jurka no i Łukasza...

      Usuń
    2. Sam Jurek zawsze jak myśli o Janku to postrzega go właśnie jako swojego przyjaciela, którego nigdy nie miał i który okazał się ważniejszy niż mógłby przypuszczać. Tutaj jednak wchodzi w grę, co myśli o tym Janek.
      Jakby nie było jeszcze wszystko może się zdarzyć. ;)
      A Marcin... Patrząc po tym rozdziale to raczej jego uczucia nie wygasły.
      No i odnosisz dobre wrażenie. Każda postać jest przedstawiana niejako przez pryzmat Jurka, a że on nie trawi Marcina, to pokazuje go w jeszcze gorszym świetle, ale... On właściwie jest bardzo przystojnym, przesadnie miłym facetem. To było już widać w "Drugiej szansie" :) Co oczywiście nie znaczy, że są to złe cechy.
      Natomiast nie planuję oddzielnej części przeznaczonej Marcinowi. Może jakiś dodatek... Ale na razie to tylko gdybanie. Słowiński na pewno jeszcze się pojawi w dalszych przygodach Marcela i Kacpra.
      I tak, to ten Kuba :)
      Błędami się nie przejmuj. Mam nadzieję, że dzisiaj już głowa nie boli... Na pocieszenie mogę powiedzieć, że Jurek też będzie się zmagał z ostrym bólem po tak bliskim spotkaniu ze zlewem.
      Dzięki za komentarz i pozdrawiam!

      Usuń
  3. Tak :) Ja jestem i byłam team Jerzy&Łukasz i jestem przeszczęśliwa z rozwoju wydarzeń! Przynajmniej do momentu w którym Łukasz zaczyna żałować i zdawać sobie sprawę że Jerzy jest moocno pijany. Teraz zrobiło mi się go bardzo żal. Jurek mam nadzieję że będziesz pamiętał ten pocałunek! Ciekawe jak wielkie będzie jego wyparcie? Ciekawe też dlaczego Łukasz udaje przy Marcinie? Skoro są już tyle czasu ze sobą, to chyba trochę inaczej to powinno wyglądać... No ale ja przecież licze na rozpad tego związku i WNM z Jureczkiem xd Ty mu nawet dobre imię dałaś - Jerzy jest jak jeż - ma ostre kolce, ale pod spodem wrażliwe serducho 😁 W ogóle to przepięknie opisałaś to miasteczko, aż normalnie zatęskniłam za zimą 🤩 Przez chwilę myślałam, że ten Kuba zjawi się na imprezce, ale to chyba nie to towarzystwo. Ja jakoś nie pamiętam tej postaci - chyba muszę sobie w wolnej chwili odświeżyć tamto opowiadanie :) No ale wracając do Jureczka - chyba mu się podobał ten pocałunek :D I w końcu mógł wpleść palce w te włosy, o których tyle myślał i nawdychać się tego oszałamiającego zapachu... 😍 Jurek ty to musisz pamiętać! Nie biorę innej opcji pod uwagę. Tylko jak będzie się zachowywał Nakonieczny? Och rany, mam nadzieję że szybko napiszesz kolejny rozdział 😍 Pięknie dziękuję kochana, bardzo mi się podobalo i oczywiście bardzo chcę już więcej 😁 Pozdrawiam serdecznie 💙💚💜

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak myślałam, że komu jak komu, ale Tobie ta scena przypadnie do gustu <3 Z czego bardzo się cieszę. Może się komuś podobać, bądź też nie, że to Łukasz, a nie ktoś inny skradł Jurkowi pocałunek, ale nie można zaprzeczyć, że mieli oni swój moment
      Tak jak mówisz, szkoda tylko, że chwila szczęścia trwała tak krótko i że Łukasz faktycznie bardzo szybko pożałował. Ciekawe, co zrobi dalej?
      Postaram się odpowiedzieć na Twoje pytania w następnych częściach.
      Faktycznie, imię pasuje do Gosa idealnie! Co prawda, kiedy mu je nadałam jeszcze nie wiedziałam, że uczynię z niego swojego głównego bohatera, ale już wtedy zrodziły mi się w głowie zalążki pomysłu. (Jerzy został wspomniany w rozdziale 9 w „Drugiej szansie”, która właśnie przechodzi korektę. Poprawione są na razie rozdziały 1-10, więc można jeszcze chwilkę się wstrzymać z czytaniem, aż poprawimy więcej części :D)
      I dobrze słyszeć, że opis miasteczka się spodobał. Specjalnie poszłam w to miejsce, w które wysłałam Jurka, żeby wiarygodnie je opisać (tylko śnieg dodałam ^^).
      Co do Jurka… To zdecydowanie nie narzekał! Co prawda nie wiemy, na ile był świadomy, ale same doznania musiały być dla niego całkiem przyjemne ;)
      Dzięki za taki śliczny, pozytywny komentarz! Postaram się w miarę szybko naskrobać następny rozdział – więc chyba musze niedługo zacząć go pisać – i odpowiedzieć na trochę pytań (albo namieszać jeszcze bardziej).
      Również pozdrawiam! <3 <3

      Usuń
  4. Cześć!

    Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że po raz pierwszy miałem problem z dotarciem do końca czyjegoś rozdziału. Naprawdę nie przyszło mi to z łatwością, dlatego proszę o docenienie mojego samozaparcia! :) I nie, od razu uprzedzam, że nie ma to nic wspólnego z powodami, o których prawdopodobnie teraz myślisz. :D Opublikowałaś „Na terenie wroga” w sobotę, a ja w sobotę byłem na weselu. W niedzielę pojechałem na poprawiny i dopiero po powrocie do domu wziąłem się za czytanie. Jak już zapewne się domyślasz, byłem wtedy na etapie „nigdy więcej!”, więc czytanie o piciu wódki przyprawiło mnie o lekkie mdłości. :D

    Nie będę ukrywać, że podszedłem do tego rozdziału z ogromnym dystansem i trochę mniejszym entuzjazmem. Wiedziałem, kto będzie odgrywać w nim główną rolę, więc nie nastawiałem się na fajerwerki. Wiedziałem również, że ten rozdział będzie w pewien sposób przełomowy, choć owy przełom może mi nie odpowiadać. Postaram się jednak w miarę obiektywnie wypowiedzieć na temat powyższych wydarzeń, a wszelkie osobiste upodobania tymczasowo odsunąć na bok.

    Szczerze mówiąc, nie pamiętam za dobrze momentu, w którym Łukasz zaprosił Jurka na imprezę, więc miałem trochę inne oczekiwania odnośnie do jej przebiegu. Nie chodzi mi jednak o to, że w jakiś sposób mnie rozczarowałaś, po prostu nie spodziewałem się, że wśród gości zabraknie Małgosi, Jeremiego czy Alka. Poza tym chyba nastawiłem się na trochę większą dramę niż krzywe spojrzenia Doroty i jej „kółka adoracyjnego”. Niby pojawiły się drobne spięcia na linii Jurek-Adam, tyle że Elliot hamował swojego partnera, więc do rozlewu krwi nie doszło. Ale nieważne. To nie jest aż tak istotne. :)

    Scena z pocałunkiem wyszła Ci naprawdę dobrze! Trudno oczekiwać, by Jurek, zagorzały homofob, od tak pocałował drugiego mężczyznę. W tym przypadku mieliśmy do czynienia z dużą dawką alkoholu, uderzeniem o umywalkę i wpadnięciem do dołu na sadzawkę. Gos miał więc prawo nie być do końca świadomym tego, co się wokół niego działo. I za to duży plus, bo zachowałaś realizm sytuacji - gdyby doszło do czegoś wcześniej, uznałbym, że trochę poniosła Cię fantazja.

    Jeśli chodzi o Łukasza, to jego zachowanie po prostu mi się nie podobało. I to z wielu powodów. Po pierwsze, gdyby okoliczności były bardziej sprzyjające, to dopuściłby się zdrady, a tego nie pochwalam. Wręcz nienawidzę i piętnuję! Poruszałem już ten temat w odniesieniu do historii, która przydarzyła się Bartkowi, sytuacja zmusza mnie jednak do tego, żebym się powtórzył. Nie rozumiem takich ludzi i chyba nigdy nie zrozumiem. Po tym rozdziale wnioskuję, że uczucie pomiędzy Łukaszem i Marcinem wygasło. Przynajmniej ze strony Nakoniecznego. Może w głębi serca wydaje mu się, że tak nie jest, w każdym razie myślę, że przy Marcinie trzyma go jedynie przyzwyczajenie. Ewentualnie nie jest gotowy do walki o firmę, bo coś czuję, że w razie rozstania Marcin pokazałby inną - złośliwą i mściwą- twarz. Po drugie, zdaję sobie sprawę, że na razie mieliśmy do czynienia tylko z jednym pocałunkiem, mimo to sądzę, że możemy już mówić o zauroczeniu. A skoro tak, to Nakonieczny powinien się inaczej zachować. Zamiast od razu rzucać się na Gosa, mógł się wcześniej upewnić, że fascynacja nim nie jest chwilowa. Denerwuje mnie to, bo jeśli Łukasz nie czuje już nic do Marcina, to powinien się z nim rozstać, a nie pod jego nosem całować innego faceta. Po trzecie, uważam, że przynajmniej w jakimś stopniu przemawiała przez niego desperacja. Rozumiem, że Łukasz nie był do końca trzeźwy i dał się ponieść chwili, no ale chyba nie spodziewał się, że Jurek świadomie odwzajemni jego pocałunek. Chodzi mi tutaj oczywiście o fragment, w którym opisałaś jego zaskoczenie tym, że Gos ledwo kontaktował. Myślę, że na (nie)oczekiwane zbliżenie wpływ miało wyjątkowo wiele czynników: alkohol, napięte relacje z Marcinem i wynikająca z nich potrzeba bliskości, mylnie zinterpretowane zachowanie Jurka itd. Dlatego uważam, że z perspektywy Łukasza to nie był odpowiedni moment na taki krok.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niebywale intryguje mnie reakcja Jurka, gdy dotrze do niego to, co zrobił. Po tym rozdziale wnioskuję, że nie nienawidzi on Marcina za całokształt, tylko jest o niego zwyczajnie zazdrosny. W tym przypadku nie mam jednak pojęcia, czy w grę wchodzi zauroczenie, początek wielkiej miłości czy nieco zaborczy rodzaj przyjaźni. Jedyne, co jest pewne, to to, że Jurek ma w sobie pierwiastek homoseksualizmu. Jeśli chodzi o następstwa pocałunku z Łukaszem, to ja widzę dwa możliwe scenariusze. Albo Jurek wpadnie w panikę, znowu zacznie zachowywać się jak homofob i zrzuci winę na alkohol i Łukasza, albo wszystko na spokojnie sobie przemyśli i zrozumie, że pocałunek z drugim mężczyzną nie był tak zły, jak to sobie dotąd wyobrażał. Możliwe, że połączysz te warianty i początkowo Gos poczuje się wykorzystany, lecz potem dokładnie przeanalizuje swoje zachowanie, uczucia i pragnienia i wyciągnie na ich podstawie odpowiednie wnioski. Istnieje także wysokie prawdopodobieństwo, że nad ranem niczego nie będzie pamiętać, nie wątpię jednak, że z czasem prawda do niego dotrze.

      Co za paradoks, że Jureczek próbował pocieszyć zdzirowatego Kubę. Nie dość, że „pedała”, to jeszcze „pedała”, który puszczał się na prawo i lewo. I nie, w ogóle nie jest mi go żal. Swoją drogą, myślałem, że podczas spaceru Gos natknie się na kogoś innego. Chyba za dużo fantazjuję, bo już widziałem, jak trafia na obściskujących się Marcela i Kacpra, obrzuca ich mięsem, a potem zostaje zmuszony do stawienia im czoła w domu Łukasza. :D

      Widzę, że moi przedmówcy współczują Łukaszowi, ja natomiast nie znajduję podstaw, żeby go żałować. Jasne, rozumiem, że uczucia się zmieniają, ale napisałem już, jak w mojej opinii powinien się zachować. Gdyby nie było Marcina, to może bym mu współczuł, bo to, że całował się z Jurkiem, nie znaczy wcale, że coś z tego będzie. Nawet jeśli Nakonieczny się zauroczył/zakochał, a Gos dojdzie do wniosku, że może umawiać się i z kobietami, i z facetami. Tak więc dobrze, że Łukasz żałuje swojego zachowania, bo dał się ponieść emocjom i przynajmniej jednemu człowiekowi wbił nóż w plecy. Pytanie tylko, czy uda mu się go bezboleśnie wyciągnąć, czy jednak pójdzie za ciosem i przed wyrwaniem ostrza wielokrotnie nim zakręci.

      A ja nadal uważam, że to Janek bardziej pasuje do Jerzego. Nakonieczny zaczął co prawda dobrze dogadywać się z Jurkiem, tyle że moim zdaniem bardziej nadaje się na przyjaciela, aniżeli na ewentualnego kochanka. Janek jest natomiast promykiem słońca, który jako jedyny może wydobyć Jurka z jego twardej skorupy i wnieść światło do serca przepełnionego ciemnością.

      Chyba nie mam nic więcej do dodania na temat tego rozdziału, dlatego w tym miejscu odniosę się jeszcze w kilku zdaniach do Twojej odpowiedzi na mój poprzedni komentarz.

      Zgadzam się, Jurek miał prawo narzekać na święta, dlatego napisałem, że akurat w tym kontekście rozumiem jego frustrację. :) Czy według Ciebie posiadanie narzeczonej sprawia, że trzeba się zamykać na inne znajomości? Bo trochę tak to zabrzmiało. :) Rozumiem, że druga połówka stoi na pierwszym miejscu, ale jeśli ktoś dobrowolnie odtrąca inne znajomości, nie próbuje ich podtrzymać lub nie stara się budować ich od zera, to najzwyczajniej w świecie prosi się o kłopoty. To właśnie nazywam gównianą wegetacją, na którą ktoś sam sobie zapracował.

      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
    2. Hej!

      Jak zawsze mnie straszysz i zaczynając czytać Twój komentarz, właśnie sobie pomyślałam to, co chciałeś, żebym sobie pomyślała… Czyli, że najprzyjemniej nie będzie. Niemniej, cieszę się, że to stan poalkoholowy przyczynił się do takiego brnięcia przez tekst (czy ja jestem okrutna? :D), a nie jego beznadziejność.

      W każdym razie, mam nadzieję, że impreza się udała i że byłeś daleki od stanu Jurka! xd
      Ja też nie będę ukrywała, że nie zdawałam sobie sprawy, jaki może być Twój odbiór tego rozdziału. Dlatego byłam w miarę przygotowana na nie do końca przychylne słowa i, przyznam szczerze, znacznie gorszą opinię.

      Ach tak, Łukasz specjalnie zaprosił Jurka na imprezę „po imprezie biurowej”, żeby ten nie czuł się za bardzo przytłoczony ilością wrogich spojrzeń… No i jak to taka impreza, podejrzewam, że byłoby na niej trochę sztywno. Na pewno dużo bardziej formalnie, bo Łukasz z Marcinem dalej musieliby trzymać fason, a tutaj zachowywali się jak wśród przyjaciół. Tak naprawdę ani Małgosi, ani Jeremiego nie znają za dobrze, a Alek by ich pewnie tylko wkurzał. (Łukasz nie przepada za faktem, że ten na niego leci, Marcin na pewno też nie.)

      Większa drama is coming, także jeszcze jej oszczędźmy Jurkowi. Wystarczy mu na razie, że przeżył zbliżenie z mężczyzną. A i siedzenie w takiej atmosferze było dla niego bardzo nieprzyjemne. Szczęście, że miał Elliota przy sobie.

      Ja uważam, że i tak poniosła mnie odrobinę fantazja. :) C’mon czy jeszcze jakimś innym bohaterom zdarzyło się całować w dole od sadzawki?
      Niemniej, masz rację. Jurek musiał być nieźle oszołomiony.

      Jeśli chodzi o Łukasza… To oczywiście jego zachowanie może Ci się nie podobać. Zdecydowanie lepiej byłoby gdyby najpierw porozmawiał z Marcinem, ale niestety podejrzewam, że może być to dla niego bardzo trudne. A wiadomo, że w życiu trudne tematy omijamy jak najdalej. Zobaczymy więc, na co zdecyduje się Łukasz.

      „Rozumiem, że Łukasz nie był do końca trzeźwy i dał się ponieść chwili, no ale chyba nie spodziewał się, że Jurek świadomie odwzajemni jego pocałunek.” Tego akurat nie byłabym taka pewna. Jurek, mimo że nieświadomie, dawał mu znaki zainteresowania, które Łukasz na pewno dostrzegał znacznie wyraźniej i pewnie interpretował po swojemu – długie spojrzenia Gosa, to że zawsze się do niego przyczepiał, a nawet sytuacja z wcześniej, kiedy go dotknął i Jurek go nie odepchnął…

      Natomiast dalsze gdybania, chociaż bardzo ciekawe, muszę pozostawić na razie bez odpowiedzi. W zależności, czy Jurek będzie pamiętał czy nie, scenariusze, które przedstawiłeś wydają się bardzo prawdopodobne. Przynajmniej jeden z nich :)

      „Co za paradoks, że Jureczek próbował pocieszyć zdzirowatego Kubę. Nie dość, że „pedała”, to jeszcze „pedała”, który puszczał się na prawo i lewo.” Nie zapominajmy, że to są przypuszczenia Kacpra, który słyszał mnóstwo plotek i wystraszył się o Marcela. Więc nie wiemy, ile prawdy jest w tym puszczaniu, natomiast sam chłopak przyznał nam się tutaj raczej do swojej choroby.

      Swoją drogą ja sama bardzo chciałam spotkać Jurka z Marcelem. Właściwie to długo miałam taki zamiar ale w końcu odeszłam od tego pomysłu. Z Kacprem też go chciałam spotkać. Ich starcie mogłoby być akurat ciekawe, bo obaj są raczej specyficzni, ale w końcu doszłam do wniosku, że to by był zbyt duży przypadek, żeby Gos spotkał kuzyna Marcina i jego chłopaka, o którym nawet kiedyś usłyszał… A co do wspólnej imprezy to tak, to byłoby możliwe, zwłaszcza że pojawił się na niej Szymon, ale tak szczerze, kto z osób uczestniczących tam, chciałby imprezować z dwójką dzieciaków?

      Usuń

    3. „Tak więc dobrze, że Łukasz żałuje swojego zachowania, bo dał się ponieść emocjom i przynajmniej jednemu człowiekowi wbił nóż w plecy. Pytanie tylko, czy uda mu się go bezboleśnie wyciągnąć, czy jednak pójdzie za ciosem i przed wyrwaniem ostrza wielokrotnie nim zakręci.” Auć. Ale jesteś surowy dla Łukasza :C Nie zapominajmy, że on koniec końców też ma jakieś tam uczucia i jeszcze nie wiemy dokładnie, jak wyglądała jego relacja z Marcinem z jego strony. Po opisie tej imprezy wydawało Ci się, że Słowiński jest bez winy? Przecież on wydaje się kompletnie ślepy. Może więc wina nie leży tylko po jednej stronie? (Jak to zazwyczaj zresztą bywa?)

      „A ja nadal uważam, że to Janek bardziej pasuje do Jerzego. Nakonieczny zaczął co prawda dobrze dogadywać się z Jurkiem, tyle że moim zdaniem bardziej nadaje się na przyjaciela, aniżeli na ewentualnego kochanka.” Jesteś już drugą osobą, która tak uważa. Oczywiście nie zaprzeczam. Janek pasuje do Jureczka jak mało kto <3

      „Czy według Ciebie posiadanie narzeczonej sprawia, że trzeba się zamykać na inne znajomości? Bo trochę tak to zabrzmiało.” O nie, zdecydowanie nie :D Według mnie to okropne zachowanie par, ale myślę, że Jurek ma takie właśnie myślenie. Miał kogoś, komu się poświęcał w całości i to mu wystarczało. Nie potrzebował nikogo innego.

      Dzięki za jak zawsze rozbudowany komentarz i również pozdrawiam!

      PS Czy Ty w ogóle sypiasz? :D

      Usuń
    4. Nie będę opowiadać kłamstw i udawać, że przez przypadek zacząłem swój komentarz od dwuznacznych wypowiedzi. Wybacz, chyba za długo nie zajmowałem się własnym opowiadaniem i teraz tzw. „zboczenie zawodowe” mimowolnie uaktywnia się w pisanych przeze mnie komentarzach. Więc jeśli ktoś z naszej dwójki był okropny, to tą osobą byłem raczej ja. :D

      Cóż, nie przywaliłem głową o umywalkę, nie wylądowałem w żadnym dole i raczej nie zaliczyłem spektakularnej gleby, więc chyba możemy uznać, że byłem daleki od stanu Jurka. W każdym razie zabawa się udała, o czym świadczy chociażby fakt, jak „zajebiście” się po niej czułem. :D

      „Zdecydowanie lepiej byłoby gdyby najpierw porozmawiał z Marcinem, ale niestety podejrzewam, że może być to dla niego bardzo trudne. A wiadomo, że w życiu trudne tematy omijamy jak najdalej.” Nie będę negować prawdziwości Twoich słów, tyle że moim zdaniem takie zachowanie prowadzi jedynie do pogorszenia sytuacji i znacznie poważniejszych konsekwencji. Poza tym Łukasz nie jest już małym chłopcem, co więcej, ma własną firmę, więc powinien być przygotowany na konieczność odbywania trudnych rozmów. No i nie twierdzę, że miał od razu lecieć do Marcina i o wszystkim mu powiedzieć. Tak jak napisałem wcześniej, moim zdaniem powinien najpierw się upewnić, że jego fascynacja Jurkiem nie jest chwilowa, a problemy w związku ze Słowińskim są na tyle poważne, że nie chce ich rozwiązać.

      Ani długie spojrzenia, ani chęć przebywania w czyimś towarzystwie nie oznaczają jeszcze zainteresowania w znaczeniu romantycznym/seksualnym. Okej, gdyby Jurek był zadeklarowanym gejem, to takie wnioski byłby całkiem sensowne. Tyle że w grę wchodzi znany wszystkim homofob, więc taka interpretacja jego zachowania była co najmniej ryzykowna. No i nie oszukujmy się, Jurek nie strącił dłoni Łukasza, ale był wyczuwalnie spięty. Bez powodu nie odsunął się także od Nakoniecznego. Oczywiście my wiemy, że w Jurku zachodzą zmiany i być może spróbuje znaleźć szczęście w związku z drugim mężczyzną, myślę jednak, że na razie jest za wcześnie, by i Łukasz zdawał sobie z tego sprawę. :)

      Nie twierdzę, że Kuba na pewno puszczał się na prawdo i lewo. Nie zdementowałaś jednak plotek na jego temat, przynajmniej na razie, a sądząc po tym, jak zachował się w stosunku do Marcela, możemy przypuszczać, że ani jego choroba, ani niepochlebne opinie na jego temat nie wzięły się z kosmosu.

      Nie chodziło mi o wspólne imprezowanie, tylko o coś w stylu, że Kacper z Marcelem wpadli do domu Łukasza i Marcina, bo nie wiedzieli o ich imprezie i po prostu czegoś od nich chcieli. :)

      Nie, nie uważam, żebym był zbyt surowy dla Łukasza. Przecież napisałem, że uczucia każdego mogą się zmienić. Nie chodzi mi więc o to, że być może Nakonieczny przestał kochać Marcina, tylko o to, że zachował się wobec niego nie w porządku. Nie twierdzę także, że wina nie leży również po stronie Marcina, fakty są jednak takie, że w tym rozdziale to Łukasz niemal dopuścił się zdrady, a nie Słowiński. A nawet gdyby się okazało, że Marcin w przeszłości nie był lepszy, to wcale nie oznaczy, że Łukasz ma się zachowywać w taki sam sposób. Podsumowując, nie toleruję zdrady, więc każdy, kto się jej dopuszcza, jest w moich oczach skreślony. Gdyby któryś z moich ulubionych bohaterów był na miejscu Łukasza, nawet Janek, to oceniłbym go w ten sam sposób. Skoro jesteśmy istotami myślącymi i czującymi, to myślmy o swoim zachowaniu i nie róbmy innym tego, czego nie chcielibyśmy, żeby ktoś zrobił nam. Amen.

      Jeszcze raz pozdrawiam!

      PS Sypiam, ale w innych godzinach. :D Korzystam z okazji, że mam ostatnie w życiu wakacje i dzięki stypendium nie muszę wrócić do pracy. :)

      Usuń
    5. Tak, zdążyłam się zorientować, że Ty to taki złośnik jesteś i lubisz postraszyć ;) Swoją drogą, widzę, że ostatnia aktualizacja u Ciebie w czerwcu była… więc co to za przestoje? Lepiej wyładować się na własnym tekście niż na mnie! Naprawdę, ja polecam. (A i jeszcze, tak nawiasem mówiąc, to bardzo ładny szablon.)

      „Cóż, nie przywaliłem głową o umywalkę, nie wylądowałem w żadnym dole i raczej nie zaliczyłem spektakularnej gleby” To… Zdecydowanie lepiej dla Ciebie :D

      „Nie będę negować prawdziwości Twoich słów” Bardzo dobrze, tak powinno być…
      …Dobra, żartuję ;) „Poza tym Łukasz nie jest już małym chłopcem, co więcej, ma własną firmę, więc powinien być przygotowany na konieczność odbywania trudnych rozmów” mogę tylko powiedzieć, że co innego trudne rozmowy z klientami, pracownikami czy nawet z Marcinem na tematy związane z firmą, a co innego takie, które mogą doprowadzić do rozpadu czyjegoś dotychczasowego życia (a także własnego). Wątpię żeby dawali im na to jakieś szkolenia :D Nie wiem więc, jak duża część osób ma odwagę na taki krok, zwłaszcza że sama nie jest pewna tego, jak los potoczy się dalej. Przecież Łukasz nie planował całować Jurka, nie mógł więc jakby uprzedzić Marcina wcześniej. Bądź co bądź, była to spontaniczna decyzja, zresztą bardzo głupia, co uświadomił sobie chwilę później. Tutaj dochodzimy do „powinien najpierw się upewnić, że jego fascynacja Jurkiem nie jest chwilowa” i do tego, że był trochę pijany. Gdyby nie był, nigdy by do tego nie doszło; koniec końców Nakonieczny jest bardzo rozważnym (i poważnym) człowiekiem.

      „Ani długie spojrzenia, ani chęć przebywania w czyimś towarzystwie nie oznaczają jeszcze zainteresowania w znaczeniu romantycznym/seksualnym” Oczywiście, że nie, ale stwarzają takie pozory. Łukasz dał się na nie złapać.

      Swoją drogą, gdyby Kacper z Marcelem przyszli do Marcina, a przy tym jeszcze wpadli na Jurka, to ten rozdział zamiast dwudziestu miałby ze czterdzieści stron. Także na razie niech zostaną w swoim opowiadaniu, zresztą i tak mają dostać drugie, więc jeszcze o nich poczytamy… ;)

      „Nie chodzi mi więc o to, że być może Nakonieczny przestał kochać Marcina, tylko o to, że zachował się wobec niego nie w porządku.” Tutaj mogę się z Tobą zgodzić w stu procentach (chociaż raz :D)

      Ja też jeszcze raz pozdrawiam!

      Usuń
    6. Tak, masz rację, bywam złośliwy i lubię straszyć innych, ale jeszcze bardziej lubię dyskutować o tym, co przeczytałem, dlatego z ogromną przyjemnością kontynuuję naszą rozmowę i po raz kolejny odniosę się do niektórych z poruszanych przez nas wątków.

      Przede wszystkim bardzo dziękuję za słowa uznania na temat mojego nowego szablonu. Od dawna marzyłem o takim, ale nie byłem pewien, czy ktokolwiek jest w stanie stworzyć coś, co by mi odpowiadało. W końcu się jednak zdecydowałem i... jestem naprawdę zadowolony z efektu końcowego. A jeśli chodzi o przestój w moim opowiadaniu, to... cóż, w zasadzie już dawno wysłałem rozdział do bety. Gdyby nie fakt, że Seya wielokrotnie uratował mnie przed spektakularną gafą, to prawdopodobnie nie czekałbym na jej poprawki i już dawno opublikował kolejny rozdział.

      Zgadzam się, że inaczej przeprowadza się rozmowy z klientami, a inaczej z bliskimi - rodziną, partnerami czy przyjaciółmi. Nie zmienia to jednak faktu, że doświadczenia z pracy (trudne kontrakty, upierdliwi zleceniodawcy, pokręcone projekty itd.) mogą zostać wykorzystane w życiu prywatnym. Łukasz, chcąc nie chcąc, powinien mieć w tych sprawach trochę więcej praktyki i wprawy niż przeciętny człowiek. Poza tym, tak jak napisałem powyżej, odwlekanie poważnych rozmów i to tylko dlatego, że są dla nas trudne, nie jest najlepszym rozwiązaniem. Nie mówiąc już o tym, że świadczy to o niskiej dojrzałości emocjonalnej. Jasne, to normalne, że się boimy, ale skoro jesteśmy dorosłymi ludźmi, to powinniśmy wiedzieć, że unikanie problemów nie sprawi, że te nagle znikną. Wręcz przeciwnie, tylko się pogłębią.

      Jeśli zaś chodzi o to, że Łukasz nie planował pocałować Jurka, to w tej kwestii także się z Tobą zgadzam. Tyle że w moich wypowiedziach nie chodziło mi o sam pocałunek, tylko o to, co go wywołało. Chyba zgodzisz się ze mną, że nikt nie całuje drugiego człowieka bez powodu, prawda? Więc tak, decyzja była spontaniczna, jednak sam fakt, że do tego pocałunku doszło, świadczy o tym, że w sferze uczuciowej Łukasza zaszły jakieś zmiany. On sam nie jest ich do końca świadomy, dlatego właśnie napisałem, że najpierw powinien się zastanowić, czy fascynacja Jurkiem nie jest chwilowa. Bo w jakiś sposób na pewno jest nim zafascynowany, inaczej nie przyszłoby mu do głowy, żeby go pocałować. Nawet po alkoholu. Nie wiem, jak to inaczej ubrać w słowa, więc mam nadzieję, że zrozumiesz, co próbuję Ci przekazać. :)

      „Oczywiście, że nie, ale stwarzają takie pozory. Łukasz dał się na nie złapać.” Zgadzam się, dlatego później napisałem, że interpretacja zachowania Jurka przez Łukasza była bardzo ryzykowna. :)

      Pozdrawiam!

      PS Dla mnie rozdział może mieć i pięćdziesiąt stron, byleby nie był pełen zapychaczy. :)

      Usuń
    7. Wiem coś na temat trudu dobierania szablonu na bloga, dlatego doskonale rozumiem Twoje obawy. Mimo wszystko dobrze, że się zdecydowałeś, bo blog wygląda dużo ciekawiej, niż jak zajrzałam tam pierwszym razem! ;) Swoją drogą, trochę mi szkoda, że sama nie mogę znaleźć odpowiedniego zdjęcia, by skleić z niego jakiś porządniejszy szablon…

      Ach, kochana Seya. Wciąż trzymam kciuki za to, żeby udało jej się skończyć opowiadanie. :)

      Nie mogę się z Tobą nie zgodzić. Oczywiście, że Łukasz ma więcej doświadczenia i dzięki niemu być może łatwiej (ale wciąż niełatwo) jest mu poprowadzić rozmowy z bliskimi, ale mi się wydaje, że w tej sytuacji było po prostu trochę inaczej. Tak naprawdę nie wiemy, co Nakonieczny ma w głowie i czego chce. Może on sam nie wie, a może jest jakiś konkretny powód dla którego trwa przy Marcinie. Nie znamy przecież jego uczuć do Słowińskiego, ani sytuacji z jego strony…

      Swoją drogą dyskusje są fajne, ale ja to się dwoje i troję, żeby jakoś Ci odpowiedzieć i przy tym niczego nie zdradzić, bo wiadomo, że sam argument „że to jest trudne” nie jest jedynym, a zachowanie Nakoniecznego i jego uczucia są dużo bardziej skomplikowane. Miejmy więc nadzieję, że kiedyś wszystkie odpowiedzi na nurtujące pytania zawrę w tekście :D

      I znowu, rozumiem co chcesz mi przekazać. Po prostu wydaję mi się, że w tamtej chwili nie miał czasu na zastanawianie się. I jakkolwiek mądrze i rozważnie brzmi to, co mówisz i faktycznie byłoby lepiej, gdyby Łukasz najpierw się zastanowił, tak wychodzę z założenia, że przy wódce zdrowy rozsadek gdzieś znika. Ba, nawet i czasami bez niej. Żylibyśmy w idealnym świecie, gdyby ludzie najpierw myśleli, a potem robili, ale niestety często jest na odwrót.

      „…interpretacja zachowania Jurka przez Łukasza była bardzo ryzykowna.” Może z Łukasza to po prostu taki ryzykant jest. A może właśnie dał się ponieść chwili.

      Również pozdrawiam!

      PS Spokojnie, ani zapychacze, ani rozdziały po pięćdziesiąt stron i tak nie wchodzą w grę. :)

      Usuń
    8. Nie mam zielonego pojęcia, jak bardzo zamówiony przeze mnie szablon musiałby być spartolony, żeby prezentował się gorzej niż to, co wcześniej składało się na wygląd mojego bloga. :)

      Seya to nie tylko moja beta i znajoma w wirtualnym świecie, ale również osoba, z którą miałem okazję spotkać się osobiście. Myślę więc, że spokojnie mogę stwierdzić, że prędzej czy później doczekamy się kontynuacji jej opowiadania. Tym bardziej, że niewiele zostało do jego zakończenia.

      Z wielką przyjemnością pociągnąłbym naszą dyskusję dalej, ale z uwagi na to, że nie możesz swobodnie wysuwać w pełni merytorycznych kontrargumentów, na razie sobie odpuszczę. Może kiedyś będziemy mieli okazję porozmawiać twarzą w twarz (kto wie?), a jeśli nie, to poczekam do końca opowiadania. :)

      Pozdrawiam!

      PS Wcale mnie nie uspokoiłaś, przynajmniej nie w kwestii długości rozdziałów. :D

      Usuń
    9. Widzę, że siebie też nie oszczędzasz. Ze swojej strony mogę tylko powiedzieć, że… mogło być gorzej? :D Wciąż pamiętam blogi z czerwonym neonowym tłem i niebieskim, równie neonowym tekstem. (I już wiem, na czym popsułam sobie oczy te dziesięć lat temu.)

      W takim razie pozdrów ją ode mnie, chociaż nie mam pojęcia, czy w ogóle mnie pamięta. ^^’Ja wciąż trzymam kciuki za jej bloga, mimo że już nie czytam opowiadań potterowskich. Mam sentyment zarówno przez tematykę, podobną do tej na moim starym blogu, jak i przez to, że zaczynałyśmy publikować mniej więcej w tym samym czasie.

      Tak, pewnie. Niezależnie od formy, kiedyś poprowadzimy godną debatę, na razie jednak muszę się hamować. I muszę iść pisać dalej rozdział, a żadne słowo mi się nie klei :c Swoją drogą, mogę wstawiać rozdziały po pięćdziesiąt stron raz na pół roku, więc nie wiem czy to takie znowu lepsze…

      Miłego dnia! (Bo limit wzajemnych pozdrowień już zdecydowanie został przekroczony) ;)

      Usuń
    10. Wiem, że w swoich wypowiedziach często bywam krytyczny i przez to mogę uchodzić za zarozumiałego. Tyle że „Moment Zwrotny” i opowiadania innych, które czytam w Internecie, są naprawdę ważną częścią mojego życia. Niektórzy ludzie biegają, inni gotują, a ja piszę, czytam i komentuję. W ten sposób się odprężam i zapominam o troskach życia codziennego. Z tego powodu staram się obiektywnie i rzetelnie oceniać innych, nie znaczy to jednak wcale, że wobec siebie nie jestem równie surowy i wymagający. :) Tak więc nie zamierzam zaklinać rzeczywistości, bo mam świadomość, że mój blog nie wyglądał wcześniej najlepiej. Ale masz rację, zawsze mogło być gorzej. Neonów na pewno nie przebiłem.

      Szczerze mówiąc, gdyby nie ona, to pewnie nie trafiłbym na Twojego bloga. Zanim zacząłem czytać „Drugą szansę”, byłem „na głodzie”, bo pochłonąłem wszystkie książki, które miałem pod ręką. Nie wiem dlaczego, ale nie mogłem wówczas podjechać do biblioteki, dlatego poszukałem opowiadań w Internecie. Seya poleca Twojego poprzedniego bloga, więc zamierzałem go przejrzeć. A ponieważ okazało się, że teraz publikujesz inne opowiadanie, to postanowiłem zacząć od niego. :)

      Miłego poniedziałku! A w zasadzie to miłego tygodnia!

      PS Przekażę Twoje pozdrowienia. :)

      Usuń
  5. Co tu się zadziało...
    Rozdział ekstra. Wybacz, że przyczepię się jednej rzeczy... Dziecko. Te małe dziecko. Strasznie mi zgrzyta ta scena. Bardzo szybko maluch zmienił zdanie bez powodu... No i rozmawiał jak dorosły. Miałam wrażenie, jakby to był dziwny sen Jurka czy coś...
    No mniejsza.
    Poza tym... Jeju, ile się działo! Czytałam na raty, bo ostatnio czas mi się kurczy. A tu co chwilę coś. Tam Jurkowi przerywają rozmowę z Łukaszem, tam przywala w umywalkę... Mam wrażenie, że czytałam to tak długo jak działa się ta akcja xD A nawet dłużej, zaczęłam wczoraj wieczorem haha
    Stęskniłam się za Jurkiem. Podoba mi się to jak budujesz jego nieświadome emocje. I jak źle je interpretuje.
    Mega.
    Weny, czasu i chęci!
    Pozdrawiam,
    Kyna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdzie w tym rozdziale było dziecko????

      Usuń
    2. Szczerze powiedziawszy, zareagowałam tak samo :) Dopiero później się zorientowałam, że Jurek nazwał Kubę dzieciakiem. Pewnie Ci umknęło, zwłaszcza jak czytałaś na raty, że chwilę potem dodał coś w stylu, że nie mógł jeszcze skończyć szkoły średniej. Więc dla Gosa to jeszcze dzieciak(bo różni ich niecałe dwadzieścia lat), ale Kuba ogólnie jest już prawie dorosłym człowiekiem. Stąd też ta jego powaga :)
      Niemniej, bardzo się cieszę, że rozdział się spodobał! I faktycznie sporo się działo. Postaram się też już nie pisać takich długich rozdziałów, bo wiem, że może to odstraszać xD
      Dzięki za komentarz i również pozdrawiam! <3

      Usuń
  6. Długie nie odstraszają! Chce długie i często 😂
    Rozdział super, teraz aż mnie nosi na ciąg dalszy

    OdpowiedzUsuń
  7. A i zapomniałam skomplementować tekst który zrobił mi tydzień "A wygląda jak Gatta" 😂😂😂
    Jurek pozamiatał 😁

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakby miały być dłuższe i częściej to chyba musiałabym przestać wychodzić z domu ^^'
      I szczerze przyznam, że sama się śmiałam jak na to wpadłam. Riposta roku :D

      Usuń
    2. Można się spodziewać rozdziału w ...ten weekend��?

      Usuń
    3. Niestety, będę potrzebowała jeszcze kilku dni na skończenie.

      Usuń
    4. ...prawdę mówiąc to właśnie skończyłam. (Jestem taka niesłowna). Także całkiem prawdopodobne, że rozdział pojawi się jutro o ile zdążę go poprawić. :)

      Usuń
  8. Jak już się 'wygadałaś" Autorko że jest napisany nowy rozdział to ja będę dziś czekać do skutku aż go wstawisz.... ��

    OdpowiedzUsuń
  9. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, czyżby to Jurek spotkał naszego Kubę który spotykał się z Marcelem, no sporo się tutaj odwaliło, ciekawe czy Jurek będzie pamiętać ten pocałunek bo Łukasz to...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń