Rozdział 16: Niemile widziany
– Nie wiedziałem, że masz brata. – Łukasz odezwał się w chwili, kiedy parkował
pod biurem. Na placu znajdowało się już kilka samochodów, w tym Leon Jurka, a
przy wejściu stało kilkoro pracowników, którzy kończyli palić porannego
papierosa.
Jurek spojrzał na mężczyznę z roztargnieniem,
unosząc wysoko brwi. Wyłączył się podczas jazdy i był przekonany, że Łukasz nie
zainicjuje już rozmowy, ale jak widać Nakonieczny nie mógł się obejść bez
krótkiej pogawędki.
– Żeby mieć bratanka trzeba mieć brata –
nakreślił swój tok myślenia, a policzki Jerzego przybrały odrobinę
intensywniejszy kolor.
Zaklął w myślach, mrożąc Łukasza złowieszczym
wzrokiem. Chciał żeby mężczyzna poczuł ciężar tego spojrzenia, żeby zrobiło mu
się głupio albo przynajmniej nieswojo, ale Łukasz oczywiście siedział
rozluźniony, spoglądając na niego z ciekawością.
– Przyszywany – warknął krótko, chwytając za
klamkę.
Łukasz uśmiechnął się pod nosem, a potem
pokręcił głową, gasząc samochód.
– Rozumiem – odparł w chwili, kiedy obaj
wysiedli z auta. Jerzy zacisnął dłonie w kieszeniach płaszcza i postarał się
uspokoić w myślach.
– Czyżby? – zapytał ostrym tonem.
– A co, uważasz, że to przekracza moje zdolności
intelektualne? – rzucił zaczepnie, wsadzając dłonie do kieszeni czarnej,
skórzanej kurtki. Jurek ogarnął wzrokiem całą jego sylwetkę.
– Tak – stwierdził poważnie, przyśpieszając
kroku. Łukasz znowu pokręcił głową, ale na szczęście nie zrównał się z nim,
tylko został w tyle.
– Znowu będziesz ode mnie uciekał? – A kiedy
został w tyle wystarczająco daleko, niemalże krzyknął zwracając uwagę stojących
przy wejściu pracowników. Ci spojrzeli na nich z ciekawością, a Jurek wyłapał
ich nieprzychylne spojrzenia. Przyśpieszył jeszcze bardziej, zasypując Łukasza
kwiecistą wiązanką w myślach, bo przecież ten padalec musiał zrobić scenę
specjalnie dla niego.
– Nie uciekam tylko oddalam się pośpiesznie, nie
chcąc znosić twojego paskudnego towarzystwa ani chwili dłużej – rzucił przez
ramię. Łukasz parsknął rozbawiony.
Szkoda tylko, że rozbawieni nie byli stojący
wokół ludzie. Większość patrzyła na Jurka z chłodem, paląc pośpiesznie swoje
papierosy, a kiedy ten przy nich przechodził, usłyszał – a i to tylko
przypadkiem, bo jego słuch był nienaganny – jak któreś z nich rzuciło pod nosem
ciche „skurwiel”.
Jego ciało skamieniało a zęby zacisnęły się,
kiedy przeszedł przez drzwi, zostawiając ich wszystkich za sobą. Czym szybciej
zdjął płaszcz i odwiesił go do szatni, czując się nagle wyjątkowo paskudnie.
Paskudnie, bo nieczęsto słyszał, by ktoś
obsypywał go obelgami i to jeszcze za jego plecami. Paskudnie, bo nie czuł się
sprawiedliwie oceniony – ci ludzie nawet go nie znali, ale najwyraźniej bardzo
łatwo było im sypać „skurwielami” na
prawo i lewo. Przede wszystkim jednak był zły. Powinien się postawić, odwrócić
w tamtym momencie i jasno dać do zrozumienia, że nie będzie tolerował takiego
zachowania, ale wtedy nawet nie przeszło mu to przez myśl.
Uciekł. Nie przed Łukaszem, nawet nie wiedział
przed kim, ale uciekł, czując jak fala negatywnych emocji zalewa go od środka.
Ze złością podszedł do ekspresu, mając nadzieję,
że chociaż porządna kawa mu pomoże, ale oczywiście na ten sam pomysł musiały
wpaść trzy inne osoby, wiec nie pozostawało mu nic innego, jak ustawić się za
nimi. Nie sama kolejka była najgorsza, a fakt, że kiedy tylko przystanął za
gawędzącymi pracownikami, rozmowa od razu ucichła.
Cisza była męcząca i ciężka, a nastój Jurka
coraz bardziej ponury. Mężczyzna wbił wzrok w szafkę i nie odklejał go przez
dłuższy moment, do czasu aż nie usłyszał za sobą, jak ktoś przystaje tuż za
nim.
– Chyba muszę zainwestować w drugi ekspres. –
Głos Łukasza doszedł do wszystkich, ale tylko Jurek westchnął na to
ciężko.
– O, panie Łukaszu, dzień dobry! – Wszyscy
niemalże przywitali się jednakowo. Jurek wywrócił oczami.
– Proszę, nie będzie pan czekał – powiedziała
energicznie kobieta stojąca przy ekspresie.
– Będzie czekał, przyszedł po mnie, wiec
dostanie kawę po mnie – zaprotestował Gos. – Chyba że mnie też chcesz
przepuścić? – sarknął nieprzyjemnie, a kobieta wbiła w niego zaskoczone
spojrzenie, które z chwili na chwilę stawało się coraz bardziej nieprzychylne.
– Nie, nie mam ochoty pana przepuszczać – odpowiedziała ostro.
– W takim razie proszę sobie zalać tę kawę i nie
przedłużać tego, dla nas wszystkich, bardzo przyjemnego spotkania.
– Poczekam – dodał Łukasz, widząc nieugiętą
postawę pracownicy.
Cisza ponownie stała się niemal namacalna,
przynajmniej dopóki przy ekspresie nie został tylko Jurek ze swoim, pożal się
boże, szefem.
–Zapomniałem już jaki czasami potrafisz być
milutki – zagadnął, przyglądając się jak mięśnie twarzy Jerzego się napinają.
– Wczoraj chyba chciałeś przypomnienia – warknął, postukując palcami o blat, a Łukasz
znowu się uśmiechnął.
Jurek uświadomił sobie, że ostatnio robił to
częściej niż pamiętał.
– Cóż, niekoniecznie w formie wyżywania się na
moich ludziach.
– Ach, no tak. Na tobie – mruknął lakonicznie,
wbijając stalowe spojrzenie w czekoladowe oczy.
– Co cię tak nagle ugryzło? – zapytał, w chwili
w której Jurek chwytał za kubek ze świeżo zaparzoną kawą.
– Nic mnie nie ugryzło, to moje naturalne
usposobienie – warknął, po czym odszedł,
nie odwracając się za siebie.
Był wkurzony.
I skoro wyzywano go za jego plecami, a rozmowy
milkły urwane w połowie, mógł być skurwielem, naprawdę nie przychodziło mu to z
wielkim trudem.
Przynajmniej spełni oczekiwania.
Niecałe osiem godzin później zapukał do gabinetu
Łukasza, a kiedy usłyszał zaproszenie otworzył drzwi i przystanął w progu.
Mężczyzna siedział przy biurku, a przed sobą miał rozłożoną masę
papierów.
– Przeszkadzam? – zapytał ponuro. Jego nastrój
nie uległ zbyt wielkiej poprawie.
– Nie aż tak bardzo – odparł Łukasz, nie
odrywając wzroku od jakiegoś świstku.
– Wydajesz się zajęty.
– A ty nie wydajesz się tym przejmować. O co
chodzi? – Uniósł w końcu na niego wzrok.
– Skończyłem projekt – oznajmił, a Łukasz
przyglądał mu się przez chwilę oceniająco.
– Zaraz do ciebie przyjdę – mruknął po chwili,
wracając spojrzeniem do kartki. Jurek skinął głową i wrócił do swojego biurka,
nie zamykając drzwi.
Dziesięć minut później usłyszał jak Nakonieczny
wstał i skierował do niego swoje kroki.
Nie był zbytnio rozmowy, właściwie to w ogóle
nie wyglądał najlepiej. Brwi miał zmarszczone, a oczy zaczerwienione,
najpewniej od zbyt długiego wgapiania się w ekran i dokumenty. Jurek zauważył
jak mruży oczy, kiedy zerknął na monitor, gdzie zgodnie z obietnicą znajdował
się skończony projekt.
– Nie wierzę, że naprawdę zrobiłeś to w jeden
dzień. – Łukasz potarł dłonią czoło, po czym nachylił się nad fotelem Jurka, a
ten cały się spiął. Wiszący nad nim Nakonieczny nie był spełnieniem jego
marzeń, a zapach perfum, chociaż przyjemny, drażnił go i denerwował.
– W dwa, wczoraj rozplanowałem, jak ma to
wyglądać.
– To wciąż bardzo szybko – mruknął, pocierając
grzbiet nosa. – Jest naprawdę dobrze zrobione.
– Jakieś zastrzeżenia? – zapytał, a Łukasz
przyglądał się przez chwilę całości, wciąż nad nim wisząc.
Jurek zaczął się zastanawiać, jakich perfum
używał.
– Na ten moment żadnych, ale zostawmy to do
jutra, niech odleży swoje – mruknął, odchylając się. Jerzy w końcu odetchnął z
ulgą. – Znasz się na projektowaniu stron internetowych? – dopytał, wbijając w
niego ciekawski wzrok.
– W sensie…?
– HTML, CSS, JavaScript? – wymienił, a Jurek
spojrzał na niego jak na kosmitę.
– Znam się na tym, jak włączyć Facebooka,
Spotify i radzę sobie z programami graficznymi – mruknął poważnie, a kąciki ust
Łukasza uniosły się w rozbawieniu.
– Okej, nieważne – powiedział. – To nie ta
generacja – dodał wyjątkowo rozbawiony, na co Jurek zmarszczył niebezpiecznie
brwi.
Co to miało znaczyć, że nie ta generacja? Co
niby Łukasz insynuował? Że był za stary na taką wiedzę i umiejętności?
– Przypomnieć ci, że sam nie tak dawno
przekroczyłeś trzydziestkę?
– To miłe, że wiesz, kiedy mam urodziny.
– Mówiłem, ogarniam Facebooka – sarknął na poważnie, a Łukasz uśmiechnął się
jeszcze szerzej, chociaż wyraźnie starał się utrzymać kamienny wyraz twarzy.
Nie wychodziło mu.
– Mogłeś mi chociaż złożyć życzenia – dodał z
udawanym żalem. Jerzy przekręcił oczami, po czym odepchnął się od biurka,
prostując zastałe kończyny.
Spojrzał czujnie na Nakoniecznego, a potem
odetchnął kilka razy. Wcześniejsza złość uchodziła z niego stopniowo, aż w
końcu zniknęła w ferworze pracy; teraz pozostał po niej jedynie gorzki posmak.
– Więc… Zająłeś się kotem? – wypalił, obserwując
jak mężczyzna odchyla się i, finalnie, opiera na biurku, studiując wzrokiem
jego twarz.
– Zająłem –
przytaknął.
Jurek skinął głową.
Za oknem przeleciał jakiś ptak, a mężczyźni
odwrócili od siebie wzrok. Nakonieczny nie był zbyt chętny by kontynuować
temat, Jurek za to był, ale ciężko było mu się dopytywać, jednak żeby uzyskać
jakieś konkretniejsze informacje nie miał innego wyjścia.
– Więc… zabrałeś go do weterynarza. – Bardziej
stwierdził niż zapytał.
– Tak.
– I? – sapnął,
powoli tracąc cierpliwość. Kto by pomyślał, że będzie trzeba tak ciągnąć
Łukasza za język! Zazwyczaj ten był aż nadto rozgadany, ale kiedy przychodziło
do spraw naprawdę ważnych, milknął. Oczywiście, najpewniej Jurkowi na złość.
– I został opatrzony, nakarmiony i umyty. Jest udomowiony,
nie boi się ludzi i już wystawiłem ogłoszenie, że zaginął. Jak dotąd nikt się
po niego nie zgłosił.
– Gdzie jest teraz?
– U mojego bratanka. Prawdziwego bratanka, nie
przyszywanego. – Mrugnął do niego, uśmiechając się półgębkiem, a z Jurka zeszło
powietrze.
Po pierwsze na ten beznadziejny przytyk, po
drugie bo… Nie wiedział, jak ma się zachować. Brat Łukasza – Jarek – miał syna?
Chyba na to by wychodziło.
– Mhm – mruknął więc jedynie.
Rozmowa się urwała, ale oni dalej siedzieli w
tych samych pozycjach.
– Nie zbierasz się do domu? – Łukasz
zreflektował się pierwszy.
– Niedługo się zbieram – odparł, ale dalej nie
ruszył się z miejsca.
– Ja tak samo – odpowiedział.
Siedzieli dalej.
– Więc… Wychodzi na to, że muszę ci poszukać
więcej zajęć.
– Zdecydowanie.
– Do załatwienia – mruknął, odgarniając jasne
włosy za ucho.
Jurka powoli zaczynał bawić absurd tej sytuacji.
– Chcesz czegoś konkretnego? – wypalił w końcu.
Nakonieczny utkwił w nim uważne spojrzenie.
– Niekoniecznie – mruknął.
Jurek wywrócił oczami.
– Więc…?
– Tak sobie myślę… Zrób listę rzeczy, które potrzebujesz, a ja
postaram ci się to jeszcze jutro dostarczyć.
– Słucham?
– Skoro masz mieć więcej roboty, potrzebujesz
też odpowiednich narzędzi. – Spojrzał na niego tym swoim ciepłym, czekoladowym
wzrokiem i zsunął się z jego biurka, posyłając lekko zdezorientowanemu Gosowi
nikły uśmiech. – I nie siedź za długo, jutro też jest dzień – rzucił na
odchodne, zostawiając Jurka samego w gabinecie.
Te ich ostatnie dni były… dziwne.
Z gabinetu wyszedł trzy godziny później, a oczy
szczypały go od patrzenia w monitor. Jego kroki odbijały się echem po pustych
korytarzach, światła były już pogaszone a przy wyjściu kręcił się jedynie
stróż. Jurek bezpośrednio skierował się do portierni po płaszcz, klnąc w
myślach na to, że przez trzy godziny siedział, sprawdzając czym był cholerny
HTML i reszta tych śmiesznych języków programowania.
To była czysta abstrakcja.
Jakieś kody, kontenery, zawartości, odnośniki,
języki, nawiasy: inne tu, inne tam…
Jurek zdecydowanie wolał angielski.
Co nie zmienia faktu, że był zainteresowany. Przez
godzinę przeglądał piękne strony, zastanawiając się, jak do cholery sprawić, by
coś mogło się przesunąć, zmienić kształt, czy kolor i odpowiedzią były właśnie
te skomplikowane kody, od których mieniło mu się w oczach. Cóż, na ten moment musiał to zostawić.
Gdy sięgał po płaszcz zauważył kątem oka coś
niepokojącego. Zmarszczył brwi i chwycił gruby materiał, odkręcając go, by
widzieć cały tył, a kiedy to zrobił… Serce mu zamarło.
Biała farba, zaschnięta i rażąca, „zdobiła” całe
plecy wierzchniego ubrania. Jurek natychmiastowo zaczął zeskrobywać ją
paznokciem, ale na nic się to zdało.
Dłonie mu się trzęsły, kiedy wychodził z biura,
trzymając w ręku zniszczony płaszcz. Łypnął wzrokiem na stróża, ale ten nie był
nim zainteresowany, więc Jurek wykluczył go – przynajmniej na ten moment – z
grona podejrzanych. Na dworze było cholernie zimno, a takie wybieganie w samej
koszuli nie było najmądrzejszym posunięciem, ale samochód nie był daleko.
Jurek wsiadł za kółko i rzucił ubranie na drugie
siedzenie.
Był wkurzony, mimo to starał się utrzymywać
nerwy na wodzy. Czuł, jak coś zimnego przeszywa całe jego wnętrze i pozwalał
temu uczuciu całkowicie go pochłonąć. Do domu dojechał w kilkanaście minut, a
kiedy się tam już znalazł, usiadł bezsilnie na kanapie i schował twarz w
dłoniach.
Oczywiście, kiedy jedne sprawy zaczynały się
układać, inne sypały się całkowicie.
Jurek tego wieczora z trudem mógł się skupić.
Dalej siedział przy laptopie kontynuując czytanie, ale nic z tego nie trafiało
do jego głowy. W pewnym momencie podszedł do barku i nalał sobie szklankę
whisky, a kiedy szkło już zetknęło się z jego wargami, ale alkohol nie zdołał
jeszcze ich zamoczyć, zorientował się, co on takiego robił.
Zmarszczył brwi i odstawił alkohol na stolik,
wlepiając w niego ostre spojrzenie. Sięgnął po niego tak nieświadomie, niemalże
odruchowo… Czy przypadkiem ostatnio nie przesadzał?
Refleksja ta uderzyła w niego ze zdwojona mocą
kiedy po kilkudziesięciu minutach znowu poczuł chęć, by do niego wrócić.
Szklanka wciąż stała na stole, nietknięta. Drażniła go.
Właściwe przecież jakby się napił to nic by się
nie stało, a może poczułby się lepiej?
…
Chwycił za szklankę i chodził z nią nerwowo po
pokoju. Zaczął dostrzegać, że mógł mieć mały problem. Kusiło go. Kusiło go
bardziej niż fajki i właśnie dlatego, że tak bardzo go do tego ciągnęło,
podszedł do zlewu i wylał całą zawartość.
Nie było mu szkoda.
Po prostu zaczynał czuć, że go to przerasta.
Kiedy nazajutrz wchodził do biura, przyglądał
się czujnie każdej jednej napotkanej osobie. Chciał wyglądać pewnie i
niewzruszenie, brodę miał uniesioną wysoko, a spojrzenie ostre, ale w głębi
duszy wcale nie czuł się dobrze ze świadomością, że któreś z nich – a może
nawet cała grupa – chciała go zastraszyć. Więcej nawet, groziła mu. Jurek
zrozumiał przekaz.
To wydarzenie jednak nie wzbudziło w nim
strachu, a złość.
Przy ekspresie, standardowo, dostrzegł stojącego
Łukasza i dwie kobiety, tym razem inne niż wczoraj. Oczami wyobraźni już
widział ich uprzejme uśmiechy i milutkie słowa, i cały aż się gotował, bo
jeszcze nie tak dawno to do niego się tak zwracano.
A jego ludzie? Odwracali od niego wzrok,
dokładnie tak samo, jak reszta. Nawet Jeremi. Jedynie Małgosia od czasu do
czasu zamieniła z nim kilka słów… Ona i, o ironio, ten przeklęty Nakonieczny.
Ten jednak nawet go nie zauważył, kiedy za nim
przystanął. Rozmawiał z kobietami, a one jedynie zerknęły na niego przelotnie i
z powrotem skupiły się na Łukaszu. Jurek wolał im nie przeszkadzać, zresztą
naprawdę był w parszywym humorze i obawiał się, że może się to odbić na
wszystkich wokół.
Łukasz zauważył go dopiero w momencie, w którym
odwrócił się ze swoją kawą.
– Dzielisz ze mną poranną rutynę? – zapytał,
unosząc jedną brew.
– Na to wychodzi – mruknął, sięgając po jeden z
kubków. – Chociaż wolałem ten moment, w którym stałeś tyłem.
– Lepsze widoki? – Uśmiechnął się ironicznie, a
Jurek zjechał go ostrym spojrzeniem.
– Cisza przyjemniejsza – sarknął, opierając ręce
na biodrach. Łukasz skinął głową.
– Przygotowałeś tę listę? – zmienił temat po
czym upił pierwszy łyk. Jego twarz rozpogodziła się, a Jurek potrafił to
zrozumieć – sam uwielbiał kawę. – Oczywiście, że przygotowałeś. Nie
przepuściłbyś takiej okazji – dodał pewny swojego, na co Jurek przekręcił
oczami, po czym wręczył Nakoniecznemu całkiem pokaźną listę. Ten pobieżnie ją
przejrzał i schował świstek do kieszeni. – Zajmę się tym – rzucił na odchodnym
i nie czekając na Jerzego, skierował się do gabinetu.
Gos pokręcił głową w geście czystej dezaprobaty.
Bynajmniej, Łukasz nie zrobił nic źle – po prostu żył i to już wystarczało.
Wzdychając ciężko, uniósł wzrok znad kubka i
napotkał spojrzenie Alka. Jego brwi powędrowały wysoko, kiedy zauważył, jak ten
wpatruje się w niego nieugięcie. Zamrugał, a zaraz zmrużył oczy. Czy to
możliwe, że to ta przeklęta ciota zniszczyła jego płaszcz…?
Czując, że ciemnieje mu z gniewu przed oczami
odłożył kubek i ruszył do przodu. Był pewien. Tak. To nienawistne spojrzenie,
kpiąco wykrzywione wargi... Obserwowanie jego i Łukasza, być może zazdrość o
projekty, albo i o samego Nakoniecznego, w końcu Alek na niego leciał… To było
jednoznaczne.
Jurek zrównał się z facetem.
– Ty mała pizdo – zaczął bez ogródek, wbijając w
mężczyzna lodowate spojrzenie. Zdziwiona mina gnojka jeszcze bardziej go
rozzłościła – co, ten idiota myślał, że przepuści mu to płazem? – Co ty sobie
wyobrażasz?
– Weź się odpierdol, o co ci chodzi? – warknął,
cofając się. Na głowie miał tę samą czapkę z daszkiem, która również denerwowała
Gosa. Wszystko go denerwowało.
Gdyby nie panował nad sobą bardziej, ręce
najpewniej by mu się trzęsły, ale na szczęście nie poniosło go aż tak. Pomimo
gniewu, był w stanie jeszcze kalkulować w miarę na zimno…
– Dobrze wiesz, o co mi chodzi.
Gnojek zmrużył oczy, po czym przysunął się o
krok, by zrównali się bardziej.
– Wiem? –
powtórzył za nim, zgrywając twardziela. – Może – szepnął, na co dłonie Jerzego
zacisnęły się w pięści. – Może mógłbym mieć też do ciebie małą radę… Odpierdol
się od Łukasza – warknął, wbijając wskazujący palec w jego pierś.
Atmosfera między nimi zgęstniała. Wszystko
działo się szybko, ale kilka osób już zdążyło się zorientować w sytuacji i
zerkało na nich dyskretnie.
Jurek się tym nie przejmował. Był wściekły. Stał
właśnie twarzą w twarz z człowiekiem, który miał czelność ingerować w jego
życie; niszczyć je i uprzykrzać.
– Tak? W takim razie ja też dam ci małą radę…
Nigdy więcej ze mną nie pogrywaj, bo źle się to dla ciebie skończy. I zabieraj
łapy – warknął, a jego ciało stało w bezruchu jak gdyby zrobione z marmuru.
Alek uśmiechnął się drwiąco po czym jeszcze raz
wbił palucha w jego klatkę piersiową, nic sobie nie robiąc z tej małej rady.
…I to był błąd.
Jurek poczuł, jak puszczają jego wszystkie
hamulce. Odepchnął od siebie mężczyznę, skłaniając go do kroku w tył, po czym,
wcale nie myśląc, zacisnął pięść i przywalił mu w policzek, aż odskoczyła mu
głowa.
Zapanowała cisza, a Jurek, tak szybko jak
stracił nad sobą panowanie, tak szybko je odzyskał. Odsunął się od Alka w
jednej chwili i przyjrzał mu się oceniająco. Facet już unosił głowę, był
zdezorientowany i miał rozwaloną wargę.
Jurek nawet nie wiedział, że potrafił tak przywalić.
Brzydził się przemocą, nigdy… Nigdy nikogo nie uderzył i nie przyniosło mu to
żadnej ulgi. Właściwie to poczuł się jeszcze gorzej. Odsunął się dwa kroki,
kręcąc z niedowierzaniem głową, a Alek wbił
w niego nienawistne spojrzenie.
Życie w biurze toczyło się dalej – nikt nie
zareagował, tak jakby cała sytuacja się nie wydarzyła.
Facet wyprostował się i poprawił czapkę. Jurek patrząc
na niego, starał się nie okazywać zdenerwowania, ale wszystkie jego wnętrzności
zawiązały się w ciasny supeł. Ledwo mógł oddychać ze stresu.
Nie tutaj powinien to załatwić, nie tak –
panikował.
– Zniszczę cię, rozumiesz? – warknął młodszy,
ocierając rękawem krwawiącą wargę.
Jurek przełknął ślinę, po czym zmrużył oczy.
– Wypierdalaj stąd, chyba że liczysz na powtórkę
– odpowiedział w tym samym tonie.
Facet na szczęście go posłuchał i odszedł do
siebie. Jurek postanowił zrobić to samo.
Do gabinetu dotarł z mocno bijącym sercem. Czuł,
jak kropelki potu osiadają mu na czole i karku. Denerwował się i był zły… Tym
razem tylko i wyłącznie na siebie.
Jak do tego doszło? Nie miał pojęcia. Na chwilę
jakby odebrało mu zdrowy rozsądek. Gniew przysłonił każdą racjonalną decyzje,
sprawiając, że zachował się jak głupek.
Głupek, idiota, baran… Co on sobie myślał, kiedy
uderzył go na oczach tych wszystkich ludzi?
Z nerwów zaczął go boleć brzuch. Każda minuta
spędzona w tym pokoju była torturą, bolesną niewiadomą… Ale Łukasz w końcu do
niego przyszedł. A raczej wpadł, nawet nie pukając. Jurkowi wystarczyło jedno
spojrzenie na jego twarz, by wiedzieć, że ma przejebane, chociaż Nakonieczny
starał się zachowywać pozory. Jego spojrzenie było chłodne, a twarz poważna,
jednak na policzkach, jak nigdy, widniały zaczerwienienia.
– Wiesz może, o czym huczy cała firma, drogi
Jerzy? – zagadnął, podchodząc do biurka. W rękach
trzymał dwie, wypełnione po brzegi siatki, które odstawił spokojnie na blat, co
było gorsze niż gdyby nimi rzucił w przypływie złości.
Jerzy zaklął w myślach.
– Domyślam się – mruknął. Czuł się winny,
zżerały go nawet wyrzuty sumienia, ale mimo wszystko spojrzał hardo Łukaszowi w
oczy.
– Domyślasz się? – powtórzył za nim wkurwiony. –
I co, czujesz się lepiej? – warknął, kładąc zamaszyście dłonie na biurku.
– Czuję się względnie umiarkowanie –
odpowiedział spokojnie, chociaż serce niemalże chciało mu wyskoczyć z piersi.
Zresztą kłamał, czuł się obrzydliwie, ale nie ze względu na to, że Alek
oberwał. To mu się należało. Było mu źle
z tym, że tak szybko stracił nad sobą panowanie.
Łukasz prychnął, a jego oblicze pociemniało.
– Jak mogłeś? – zapytał, kręcąc z
niedowierzaniem głową. – Myślałem, że stać cię na więcej, ale ty upadasz tak nisko,
by lać kogoś po mordzie tylko dlatego, że jest gejem? – mówił lodowatym tonem,
a jego powieka ani drgnęła.
Jurek jeszcze nigdy nie widział go tak złego. Nawet
wtedy na tej konferencji kilka miesięcy temu…
– Nie taki miałem powód – zaczął tłumaczyć, ale
Łukasz pokręcił głową, nie dowierzając i przerwał mu niemal natychmiast.
– Mam gdzieś twoje powody. Nic nie jest w stanie
tego usprawiedliwić, kurwa, nic – warczał. – Zresztą nie jesteś zbyt
wiarygodny, bo przyglądało się temu z dziesięć osób – kontynuował lodowato, a
Jurek starał się nawiązać z nim kontakt wzrokowy, ale bezskutecznie.
Nakonieczny nawet nie chciał na niego patrzeć.
– Możesz mnie posłuchać? – warknął, chcąc
sprawić, by mężczyzna na niego spojrzał. I ten owszem, zrobił to, ale jego
wzrok był tak nienawistny, że Jurkowi na chwile odebrało zdolność mówienia.
– Nie mam najmniejszego zamiaru – rzucił
wyniośle, po czym odwrócił się na pięcie, zostawiając Jurka samego ze swoimi
myślami.
Najbliższe godziny nie zapowiadały się najlepiej
i właśnie takie były. Pełne ciszy, rozżalenia i spędzone w izolacji.
Wieczorem Jurek był rozdrażniony, krzątał się z
kąta w kąt i co raz spoglądał na barek, bijąc się myślami ze sobą samym. Bardzo
trudno było mu się oprzeć, ale jakoś mu się udawało. Było ciężko, zwłaszcza kiedy
trzęsły mu się dłonie, bolała głowa i przytłaczała go ogólna beznadziejność, a Janka
jak na złość nie było, ale jeszcze się trzymał.
Rano, kiedy się obudził, pozwolił sobie na myśl,
że po prostu nie chciał wstawać. Leżał wpatrując się w sufit, a na skórze miał
gęsią skórkę – chłód przebijał się nawet zza okna. Zegarek cicho tykał gdzieś
po lewej stronie, coś huknęło na dworze, a Jurek ze sobą walczył. Zmuszał się
do wstania, ale ciało miał jak z ołowiu. Nawet nie przymknął oczu, nie chciało
mu się spać, po prostu… Nie czuł, że może go dzisiaj spotkać coś dobrego, nie
czuł się na siłach mierzyć się z innymi ludźmi, nie wyobrażał sobie jakby miał
spojrzeć im w twarz…
Za oknem kropiło, czas leciał, natomiast on
trwał w bezruchu. Czuł pustkę w środku i odczuwał ją na zewnątrz, w swoich
wielkich, czterech ścianach.
Wybiła siódma. Mężczyzna poczuł coś na kształt
paniki. Serce zaczęło mu walić, brzuch ścisnął się z nerwów, a ręce drgnęły.
Muszę wstać, pomyślał, w końcu wysilając się na zsunięcie
kołdry z nóg. Podniesienie się było najgorsze, ale kiedy już to zrobił, poczuł
ulgę. Przez chwilę miał wrażenie, że już nigdy nie stanie na nogi, ale przecież
musiał.
Do biura przyjechał o czasie na koszt
niezjedzonego śniadania. Nie robiło mu to zbyt wielkiej różnicy i tak nie był
głodny. Miał nadzieję, że zobaczy Nakoniecznego przy ekspresie, ale oczywiście
nic nie szło po jego myśli. Zauważył za to Alka, a właściwie jego plecy, kiedy
znikały w korytarzu. Znowu ścisnęło go w środku, ale szybko odrzucił od siebie
to uczucie. Nie powinien się tak zadręczać, ten skurwiel sam zaczął.
Z dwojga złego Jurek wolałby dostać po mordzie
niż wydawać kolejne tysiące na swój płaszcz.
Rozebrał się z zastępczej, starej kurtki i
zostawił ją na portierni, po czym poszedł do pokoju. Nie zdążył jednak nawet
usiąść przy biurku, kiedy drzwi się za nim otworzyły, a do środka weszła Beata,
trzymając pod ręką zieloną teczkę.
Podeszła do niego z kamienną miną, a jej długie
czarne włosy związane w kucyk kiwały się niczym wahadło w rytmie jej kroków.
– Dzień dobry – przywitał się z wolna, nie
wiedząc, czego ma się spodziewać.
– Dzień dobry – odpowiedziała chłodno, kładąc
teczkę na blacie. Spojrzeli sobie przelotnie w oczy, a kobieta zjeżyła się od
razu. – Twoje projekty – dodała wyniośle, po czym odwróciła się bez słowa i
wyszła, zamykając za sobą drzwi.
Jurek uśmiechnął się gorzko. Coś czuł, że
Nakonieczny nie zjawi się u niego i tym razem.
Godziny mijały i było dokładnie tak samo, jak
wczoraj. Jurek siedział sam, pracując…
I tak było dobrze, prawda?
Przecież chciał świętego spokoju. Niedawno oddałby
wszystko za to, by nikt go nie dręczył, nie rozmawiał, nie żartował, nie
irytował go… A kiedy to dostał, czuł się beznadziejnie. Chyba już sam zaczął się gubić w tym, czego
chciał.
Nienawidził Łukasza nieustannie od kilku lat.
Ostatnio dalej się przekonywał, że chciałby go nienawidzić tak samo, ale
uczucie to gdzieś po drodze się wykruszyło. Już wcześniej go szanował, nawet
doceniał, ale wcześniej ta odrobina uznania mieszała się z palącym uczuciem
obrzydzania, do tego, kim był i wszystko się uzupełniało.
Jurek nadal nie akceptował jego… Partnera. Tylko
że Marcina tu nie było, a bez niego Nakonieczny prezentował się jak normalny mężczyzna. Co więcej, po tym czego się ostatnio dowiedział
nie potrafił patrzeć na niego tak, jak wcześniej. Kiedyś bardzo go intrygowały
jego stany przygaszenia, to tajemnicze marszczenie brwi i pusty wzrok, ale
teraz już wiedział… Wiedział, że Łukasz nie miał najłatwiej, a wcześniej
wydawało mu się, że tak właśnie było.
Kurwa, on się załamał po stracie futrzaka i
dopiero teraz w przypływie ogólnej
beznadziejności potrafił się do tego przyznać, a Łukasz stracił jebanego brata.
Brał narkotyki, stracił brata i był gejem.
Jurek coraz bardziej utwierdzał się w
przekonaniu, że nie było to łatwe do udźwignięcia.
Wstał, nie mogąc wysiedzieć dłużej na miejscu.
Musiał też rozprostować nogi… A przede wszystkim chciał wyjść z kolejnych
pustych ścian. Liczył przy tym, że może natknie się na tego przeklętego
Nakoniecznego i porozmawiają jak facet z facetem.
W końcu przecież on sam ostatnio chciał się z
nim dogadać. A Alek… Nawet nie lubił Alka, do cholery, było to po nim widać.
Jurek wyszedł. Tym razem chciał sobie zrobić
herbatę – zawsze był to jakiś powód, a nie bezczynne włóczenie się na oczach
całej zgrai ludzi. Kiedy tylko zjawił się w holu od razu wzbudził ogólne
zainteresowanie. Wszyscy zerkali na niego z zaciekawieniem, niechęcią,
antypatią… Ciężko było czuć się dobrze w takiej atmosferze. Przerwa trwała,
więc zewsząd było słychać rozmowy.
Chyba nie mógł być bardziej wykluczony.
W końcu też zauważył Łukasza. Siedział z Alkiem,
co było do przewidzenia i rozmawiali o czymś, uśmiechając się. W Jurku się zagotowało.
– Jest i nasz firmowy bokser. – Nawet nie
zauważył, kiedy Małgosia podeszła do niego z drugiej strony i przystanęła przy
blacie, uśmiechając się delikatnie.
– Obrażasz tym porównaniem wszystkich bokserów –
westchnął, przenosząc na nią wzrok. Poczuł do niej taką wdzięczność, że
niemalże chciał ją przytulić.
Zaśmiała się cicho.
–Tak? Dziwne, bo słyszałam, że niemalże
znokautowałeś tamtego gościa – mruknęła, wskazując głową Alka. – Ponoć ledwo
uszedł z życiem. Słyszałam też, że popchnąłeś tamtą, obrażałeś jakąś blondynkę
i ogólnie to niemal codziennie dręczysz Łukasza.
– Co? – zapytał zdezorientowany, a Małgosia wzruszyła
ramionami.
– Ludziom dobrze się o tobie gada – mruknęła. Jurek
prychnął.
– To niedorzeczne. – Pokręcił głową.
– Więc nic z tego nie jest prawdą?
– Oczywiście, że nie – warknął, zalewając sobie
herbatę. – Oprócz tego, że Alek trochę oberwał. Popatrz ma pękniętą wargę,
jakby się, kurwa, ugryzł, a nie „ledwo uszedł z życiem” – sarknął, przekręcając
oczami.
Gosia pokręciła głową, uśmiechając się szerzej.
– Usiądziemy? – zaproponowała, a Jurek spojrzał
na nią z wdzięcznością.
– Pewnie – odparł, po czym ruszyli do jednego z
wolnych stolików. Wciąż na nich zerkano, ale kobieta nie wydawała się tym
przejmować. W ogóle nie rozmawiali o firmie, pracy, ludziach stąd… Jurek pytał
ją, jak sobie radzi z dzieckiem i z partnerem, a ona opowiadała mu długie
historie. Minuty leciały szybko, ale mimo że cudownie mu się z nią rozmawiało,
wciąż zerkał na Łukasza.
Raz przyłapał go na tym samym, ale Nakonieczny
odwrócił głowę z taką wyniosłością, że Jurek szybko stracił chęć na
konfrontację.
– Nie wywalił cię? – Małgosia zmieniła temat,
widząc na kogo Jerzy cały czas zerka.
– Nie.
– To dobrze, czy źle?
– Dobrze – mruknął, pocierając dłonią policzek. –
Chociaż jak ludzie poplotkują na mój temat jeszcze trochę to najpewniej
niedługo to zrobi – dodał gorzko.
Kobieta położyła mu dłoń na ręce i uścisnęła go
krótko, w przyjacielskim geście.
– Nawet gdyby, to zaproszenie do nas jest wciąż
aktualne – powiedziała, po czym odsunęła się i wstała. Większość właśnie
zbierała się do siebie.
Jurek posłał jej szczery uśmiech.
Miał jednego sojusznika w tym wrogim obozie.
Małgosia dodała mu otuchy, dzięki czemu reszta
tego dnia nie była aż tak okropna. Jurek starał się nie myśleć, po prostu
wykonywał swoją robotę najlepiej jak potrafił. Z tego wszystkiego znowu się zagapił
i wyszedł pół godziny po czasie. Nie robiło mu to różnicy, w domu i tak nie
będzie miał się gdzie podziać…
Gdy wychodził było już ciemno, a za oknem lało
jak z cebra. Końcówka listopada nie rozpieszczała.
Podszedł po swoją kurtkę i serce zabiło mu
mocniej w piersi.
– Niemożliwe. – Wyrwało mu się cicho, kiedy wziął
do rąk ubranie. Dłonie mu się zatrząsnęły, kiedy rozkładał je, by zobaczyć wielką,
ciętą dziurę.
To było nienormalne. To zdecydowanie mówiło „nie
chcemy cię tutaj”.
Pierdolony Alek. Jurek poczuł się chory i
zmęczony.
Wyszedł na miękkich nogach, a kiedy tylko to
zrobił, przystanął jak wryty. Oczywiście, że teraz, właśnie teraz musiał natknąć
się na Nakoniecznego. Ten krzątał się przy swoim samochodzie, moknąc. Nie widział
go jeszcze, a bentley stał po drugiej stronie parkingu, więc gdyby Jurek chciał
mógłby przemknąć niezauważony, tylko że nie chciał.
Ruszył sztywno w stronę Łukasza, obserwując jego
poczynania. Mężczyzna był zdenerwowany, chodził w tą i z powrotem, nie
przejmując się, że jest cały przeoczony.
Jerzy już miał przystanąć kilka kroków za nim,
kiedy ten odwrócił się gwałtownie. Ich spojrzenia starły się ze sobą. Mimo to
Jurek stał nieugięcie, starając nie dać po sobie poznać, że wzburzone,
czekoladowe oczy robią na nim jakiekolwiek wrażenie.
To było dziwne. Podczas gdy twarz Nakoniecznego cała
wykrzywiała się w grymasie i widać było po nim, jak bardzo jest zły, tak jego
ciepłe, brązowe oczy, mimo że wzburzone, nie potrafiły oddać tych emocji.
Łukasz ogarnął wzrokiem całą jego sylwetkę,
rezygnując z bezsensownego mierzenia się na spojrzenia w środku ulewy.
– Ty naprawdę jesteś nienormalny – warknął,
kiedy jego wzrok zatrzymał się na trzymanej w dłoni kurtce. – Ubieraj się.
– Nie, dzięki – sarknął, mrużąc oczy.
– Potrzebna ci choroba na weekend? – spytał
chłodno. Jurek wzruszył ramionami, obserwując jak po twarzy mężczyzny spływają
strużki deszczu.
– To samo pytanie mogę zadać tobie. – Łukasz
zacisnął wargi, po czym odwrócił się z wolna, spoglądając na swój samochód. –
Co się stało? – dopytał.
– Nie odpala – odpowiedział markotnie.
– Akumulator się rozładował?
– Nie, coś musi nie łączyć, ale nie jestem w
stanie teraz tego sprawdzić – mruknął, po czym znowu utkwił spojrzenie w twarzy
Jurka. – Telefon mi się rozładował.
– A to pech – zakpił, a Łukasz zatrząsnął się z
gniewu.
Musiał mieć go za okropnego dupka po tym
wszystkim. Nie chcąc, żeby tak było, Jerzy wyjął własny smartfon z kieszeni i podał
go młodszemu mężczyźnie.
– Trzymaj – mruknął. On też był już prawie cały
przemoczony.
Łukasz czym szybciej wykręcił numer i przez
chwilę rozmawiał, ale po jego wyrazie twarzy Jurek nie wnioskował niczego
dobrego. Nakonieczny wykonał jeszcze jeden telefon, z podobnym skutkiem, po
czym oddał go Jurkowi i usiadł bezsilnie w siedzeniu pasażera. Przez deszcz
Jurek usłyszał nawet cicho rzucone „kurwa”.
– Ruszaj się – warknął do mężczyzny. Ten podniósł
na niego zmęczony wzrok. – Odwiozę cię.
– Ja nie wracam do domu.
– A gdzie?
– Miałem zając się bratankiem. To pod Warszawą.
I miałem wyjechać prosto po pracy – mruknął, odgarniając za ucho przemoczone
włosy.
– Zdążymy jak ruszysz się w końcu – rzucił, a
mężczyzna utkwił w nim poważne spojrzenie. Wahał się, ale niedługo. Najwyraźniej
sprawa była na tyle poważna, że Łukasz musiał zdać się na takiego skurwiela jak
Gos.
Kilka minut później siedzieli już wygodnie u
niego w samochodzie, a Jurek odpalał auto. Jego na szczęście nie sprawiało
problemów. Bentley zamruczał cicho, gotowy do drogi i dobrze. Jurek miał ochotę zafundować Nakoniecznemu
przejażdżkę życia.
***
Hej, kochani! Ja to jestem zmienna, co? Raz mówię, że nie wiem, czy się wyrobię z rozdziałem do końca tygodnia, bo średnio mi idzie i bum... Rozdział jest na drugi dzień. :) To akurat z korzyścią dla Was!
W każdym razie nie obrażajcie się, jak Wam powiem, że rozdział będzie "wtedy i wtedy", a tak się nie stanie, bo u mnie to niczym ruletka.
Czasami mogę mieć idealne warunki do pisania, a i tak nic z siebie nie wyskrobię, albo mogę mieć tak jak wczoraj - siedzieć na nieswoim komputerze, męcząc się z klawiaturą i okropną alergią, a dopiszę przez noc prawie całość. Co prawda wyszło trochę krótko, planowałam więcej scen, ale tak to znowu musielibyście czekać dłużej... A przecież nic nam nie ucieknie, po prostu pojawi się następnym razem :D
Poza tym, to trochę nieciekawie u tego Jurka w robocie, nie? Dopiero co zaczęło mu się układać, nawet polubił to co robi, a tu takie akcje...
Dzięki, że jesteście i mnie dopingujecie!
Do następnego! <3
Jestem pod wrażeniem, że poszedł do tej pracy. Ludzie ta cała atmosfera to koszmar! A to co robi ten zazdrosny gówniarz, to przesada. Widać, że młody zazdrosny i zakochany. Jestem ciekawa, czy poprzestanie na tych niewielkich zniszczeniach, czy dalej będzie gnębił Jerzego - posuwając się coraz dalej. Coś czuję, że skończyłby jak największy skarb, czyli zakopany głęboko pod ziemią, gdyby ruszył jego piękny samochodzik. Wg mam nadzieję, że jak Łukasz już się dowie, co ten gówniarz wyczynia, dostanie niezłą burę.😒😂😂😂
OdpowiedzUsuńHTML, CSS, JS co to dla Jerzego jeszcze XAMPP’a łyknie i nawet bazę podepnie. Jak to mówią na programowanie nigdy nie za późno, więc trzymam kciuki za jego dalszy rozwój. Zawsze to jakieś dodatkowe zajęcie na zabicie nudy, która w jego przypadku nie jest niczym dobrym.😎
Cieszę się, że Jurek tak wcześnie zauważył, że zaczyna mieć problem z alkoholem. Jednak chyba nie jest to zaskoczeniem, że próbuje znaleźć chociaż drobne ukojenia w używkach lub adrenalinie.🤔
Niekonieczny w jego cacku…🤣🤣🤣 Niech mu Jurek pokaże jak się jeździ. Mam nadzieję, że będzie to niezapomniana przejażdżka.
Uwielbiam, gdy piszesz o wewnętrznym bólu i strachu Jurka - mój mały diabełek, aż się cieszy - przeżywam to razem z nim. Aż się zaczynam stresować. Zresztą podobnie mam z tymi całymi wyścigami.
Ładne perfumy ta …😁😁😁 Wg ostatnio moja mózgownica ubzdurała sobie, że fajnie by było zobaczyć zmartwienie na ryjcach jego bliskich/znajomych, gdyby coś poważniejszego mu się stało.🤔 Może okazałoby się, że jednak komuś na nim zależy. Nom Łukaszku → To, że Janek robiłby w gacie ze zmartwienia, chyba jest oczywiste. Staram się jednak wybić sobie to z głowy, bo 1) nawet jeśli miałoby się tak stać, to raczej za wcześnie na to, 2) co to wg za złowieszcze myśli są. 😂
Z góry oczywiście przepraszam Jerzego, za moje wytwory myślowe oraz mojego małego diabełka, który zaciera łapki, gdy temu jest coraz gorzej.😜 Teraz się skapłam, że widzę go jako księżniczkę w opałach i najlepiej to jakby okazał się zadziornym, lecz słodkim bottomem… WTF?! LOL ja płaczę.🤣🤣🤣🤣🤣🤣 Naprawdę, niekiedy moja wyobraźnia mnie przeraża. Teraz już jestem niemal pewna, że czekają mnie miłe wakacje w uroczym pensjonacie z pokojami bez klamek. 😎
Co do zepsutej ładowarki i szybkim kopiowaniu dokumentów/ rozdziałów. Ja tam jakiś czas temu postanowiłam, trzymać wszystko w chmurze i powiem ci, że jest to strasznie wygodne, bo nie muszę się martwić, że coś mi zaginie, cze denerwować się, że coś mi przepadło. Mam wszystko dostępne na telefonie czy innych urządzeniach i nie muszę się niczym martwić, więc polecam jako chociażby kopię zapasową.😆😆😆
Na koniec dodam, że rozdział cudo. Chociaż jak zawsze, gdy coś się dobrze czyta, wydaje się za krótkie. W twoim przypadku mogłabyś dodać nawet 100 stron, a i tak ma się niedosyt, dlatego też czekam na dalsze rozdziały - prosząc wszystkie bóstwa o cierpliwość i wytrwałość.
Pozdrawiam i DUUUUŻO weny 😘
Ano, atmosfera z dnia na dzień jest coraz gorsza. No i możliwe, że Jurek bardziej na nią zwraca uwagę – wcześniej najbardziej skupiał się na Nakoniecznym i na tym jak mu tam źle, a gdy nagle okazało się, że nie jest tak najgorzej, że właściwie to mógłby tam zostać, to ten brak akceptacji strasznie mu wadzi. Może gdyby na tym się właśnie skończyło, to jakoś by to przeżył, ale na wyzwiska i zastraszanie sobie nie pozwoli :D
UsuńAlek musi być bardzo zazdrosny – nie dość, że Jurek spędza tak dużo czasu z jego ukochanym szefem, to jeszcze kradnie mu robotę XD Ale jakoś tak nie żal mi go ^^ A gdyby ruszył jego samochodzik, to owszem, tam by właśnie skończył!
No, Jureczek mądry chłopak jest, a jak się na coś zaweźmie, to już w ogóle nie spocznie, dopóki się czegoś nie nauczy. Tylko żeby Jureczek coś wiedział, to i ja to muszę wiedzieć (zazwyczaj), więc będę się uczyć razem z nim XD
W końcu zauważył, chociaż nie powiedziałabym, że wcześnie się zorientował, bo ochlał się jak głupi przez te ostatnie tygodnie… Ale może teraz w końcu przystopuje! Przydałoby mu się, bo alkohol niewskazany na urodę, a ta ma dla Jurka kluczowe znaczenie xD
Rozumiem tego diabełka ;) Ale z tym „staniem się” to nie wiem – szkoda mi wysyłać Jurka do szpitala, zwłaszcza że przy czymś poważniejszym, raczej nie wychodzi się po kilku dniach, wiec by tam biedny siedział sam :c (Chociaż to mogłoby akurat pozytywnie wpłynąć na naukę programowania xD) No ale też się zastanawiam, co to za złowieszcze myśli są! Żeby mi tutaj mojemu Jureczkowi złego życzyć :/// (chociaż ja też lubię jak bohaterom jest gorzej i gorzej, także taaak…)
Ty płaczesz, ja płaczę i Jurek też by najpewniej płakał, gdyby ktoś mu to zasugerował XD
Nie martw się, będę wysyłać Ci pocztówki, żebyś się nie zanudziła w tym psychiatryku :D :D
Tak, chmura to świetny pomysł. Muszę w końcu go zrealizować, bo to nie pierwszy raz, kiedy biegłam zgrywać sobie pliki :D :D
Dziękuję bardzo za komentarz <3
Pozdrawiam!
Bardzo się cieszę że rozdział tak szybko Ci poszedł :) Troszkę się poznęcałaś widzę nad naszym Jureczkiem xd Ale może to i dobrze. Tzn wiesz, współczuję mu oczywiście, ale takie skrajne sytuacje czyta się niezwykle pasjonująco, a poza tym może to wszystko doprowadzić do ciekawych rezultatów. Też bym się wkurzyła gdyby mi ktoś tak zalatwił ubranie. Widać, że Gos jest już na skraju wytrzymałości, bo podejrzewam, że zalatwilby to inaczej - chociażby w odosobnieniu. Ciekawe czy Łukasz zobaczy tą pociętą kurtkę? W sumie to mógłby, przynajmniej zorientowałby się, że to nie homofobia. A Jurek już chyba zdał sobie sprawę że nie nienawidzi tak swojego szefa jak mu się zdawało. Widzę tu materiał na niezłą przyjaźń :) A kto wie, może coś więcej im zaplanowałaś? :D Pięknie dziękuję i czekam z utęsknieniem na więcej 😁 pozdrawiam 😘
OdpowiedzUsuńTroszkę się poznęcałam, to prawda… Ale tak odrobinkę! :D Zawsze mogło być gorzej i takie tam ;) Cieszę się, że dobrze się czytało. Czasami rozdziały wychodzą spokojniejsze, a ja nie chcę Was zanudzić, także taki kontrast jest chyba wskazany ;d
UsuńJa też bym się wkurzyła, gdyby ktoś zniszczył mi ubranie. Nawet takie zwykłe, standardowe, całkowicie przeciętne… A co dopiero taki płaszcz od Armaniego :’D Jak sprawdzałam ceny za takie cudeńka, to aż się złapałam za głowę… Dlatego jestem zdania, że taki niewinny cios w twarz to nic takiego w porównaniu do zniszczeń xD
Taaak, Jurek nigdy nie uderzył nikogo, właściwie to nigdy nie był porywczy i zazwyczaj działał na zimno, więc to musiał być impuls. Dobrze, że szybko się zorientował i nic więcej się nie wydarzyło… Chociaż uderzenie współpracownika to chyba wystarczająco dużo.
A czy Łukasz zobaczy… Zobaczymy! W końcu siedzi z nim razem w samochodzie, więc nie jest to znowu zaraz takie nieprawdopodobne :P
Dziękuję pięknie za komentarz i również pozdrawiam! <3
Wchodzę, widzę nowy rozdział i myślę "wow, też chciałabym tak pisać!". Czasami wena jest naprawdę nieprzewidywalna. Nie narzekam, ani trochę. Tylko gęba się cieszy, jak widzę nowość. :D
OdpowiedzUsuńPowiem, że robi się coraz ciekawiej. Zacieram dłonie w oczekiwaniu na przejażdżkę życia Łukasza. :D
Dzisiaj wytknę jedną literówkę:
Nienawidził Łukasza nieustannie od kilku lat. Ostatnio dalej się przekonywał, że chciałby go nienawidzić tak samo, ale uczucie to gdzieś po drodze się wykruszyło. Już wcześniej go szanował, nawet doceniał, ale wcześniej ta odrobina uznania mieszała się z palącym uczuciem obrzydzania, do tego, kim był i wszystko się uzupełniało.
Nie rozpisałam się za mocno, ale chyba opuściła mnie wena krytyka blogowego. Albo to przypadek kompletnego lenistwa. Mam nadzieję, że nie utrzyma się za długo i kolejny rozdział skomentuję jakoś bardziej interesująco. ;)
Jak zwykle pozdrawiam i życzę weny, motywacji, chęci do pisania, etc. :D
A ja się cieszę, że wywołuję taki pozytywny moment zaskoczenia! :D Ale wciąż jestem zdania, że lepiej pisać systematycznie, po trochu, niż liczyć na takie właśnie przejawy weny – bo czasami trzeba na nie czekać znacznie dłużej. Szkoda tylko, że u mnie systematyczność właściwie nie istnieje :/
UsuńZacieraj, zacieraj. Ja też jestem ciekawa reakcji Łukasza :D
No i czekam na rozdział, w którym nie popełnię żadnej literówki! :D Chociaż pewnie się nie doczekam ^^’
Krócej, dłużej… Każdy ma swoje lepsze i gorsze momenty, czy czasami właśnie takiego lenia, co doskonale rozumiem i bardzo doceniam każdy jeden komentarz! Dlatego bardzo dziękuję i pozdrawiam cieplutko <3
Przeczytałam właściwie od razu, ale dopiero teraz komentuję, bo jestem przebrzydłym leniem :/ Zgadzam się z osobami powyżej, Łukasz to świetny materiał na przyjaciela i ich relacja fajnie się rozwija. Nie obraziłabym się nawet gdyby Jurek związał się z kobietą albo został sam, bo w sumie nie mam pojęcia co ty tam planujesz ale łyknę wszystko :D Chociaż właściwie moim typem jest Łukasz, ponieważ jego relacja z Marcinem nie jest taka stabilna, a bardzo gościa lubię. Dęba jest na razie enigmą i nie mogę za wiele o nim powiedzieć, ale też bym się nie obraziła, gdyby to był on xd A co do Janka to jakoś tak.. jak młodszy brat Jurka :D
OdpowiedzUsuńCo do atmosfery w pracy to brak słów. Tak mi go szkoda. W ogóle jak przeczytałam, co się stało z jego płaszczem, to aż sama się zagotowałam i tylko myślałam żeby jakoś wejść do opowiadania, wyręczyć Jerzego i samemu przyłożyć temu idiocie. Nawet przyszedł mi na myśl Dęba, który może mógłby zrobić z nim porządek >:(
Mam nadzieję, że Jurek przygarnie tego kota. Może to by w jakiś sposób zmiękczyło go(w tym dobrym sensie). A jeżeli o tego zabitego kota, to myślę, że to jednak nie matka. Wtedy chyba mniejszy kontakt i inaczej by się przy niej zachowywał? Może to jego była albo ktoś jeszcze inny? Tyle pytań i można tylko czekać :<<<
Oczywiście mam nadzieję, że Łukasz długo nie zapomni tej przejażdżki XD A tak swoją drogą, to gdzie się podziały wszystkie komentarze? Tylko kilka? Ktoś ukradł? Halo?
Pozdrawiam i dziękuję ślicznie za rozdział! <3
Gdybyś była przebrzydłym leniem, to nie skomentowałabyś wcale, a tak to co najwyżej jesteś leniuszkiem!!! :D
UsuńNo i bardzo się cieszę, że podoba Ci się rozwój relacji Jurka z Łukaszem, faktycznie dogadują się coraz lepiej.
Ach, ten Jurek z kobietą lub sam... Samemu jest mu źle, on już nawet tego przed sobą nie ukrywa; co prawda jakoś stara się funkcjonować, ale te jego puste cztery ściany przytłaczają go coraz bardziej. Chociaż możliwe, że zostanie sam, nie chcę niczego wykluczać, a i byłoby to dość prawdopodobne. Kobieta również, ale nieszczęśliwie, żadna się przy Jurku nie kręci, no chyba że Alicja, ale ta kręci się dość daleko. Zawsze zostaje nam jakiś facet :D Tak jak wspominałaś - Dęba jest prawdopodobny, Łukasz, no i Janek! Ewentualnie zrobię jakiś plot twist i się zobaczy ^^
Gdybyś chciała wejść do opowiadania jeszcze raz, daj znać wcześniej, zawszę mogę Cię uwzględnić :D :D
Jurkowi by pasował kot, ale czy przygarnie to nie wiadomo. :c
Halo, policja? Kradną mi komentarze z blogspota :vvvv
Dziękuję bardzo za opinię i przełamanie lenia, no i również pozdrawiam! <3
Kiedy będzie następny rozdział?
OdpowiedzUsuńHmmm, do 20-ego chciałabym się z nim wyrobić, a może będzie wcześniej :)
UsuńBardzo liczę na to "wcześniej" ^_^ Już od kilku dni sprawdzam co jakiś czas bloga -> średnio co godzinę, dwie. Więc liczę, że zlitujesz się nad biednym człekiem i poprawisz mi nowym rozdziałem humor XD Pozdrawiam :*
UsuńNo dobra, nie mogę się nie zlitować, więc zabieram się za sprawdzanie <3
UsuńCześć!
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, miałem problemy z przebrnięciem przez początek tego opowiadania. I nie, nie chcę przez to powiedzieć, że pierwsze rozdziały były złe, nudne czy pozbawione jakiegokolwiek sensu. Po prostu tak bardzo różnią się od tego, co zaserwowałaś nam w związku z „Drugą szansą”, że nie mogłem się przestawić. O wiele trudniej przychodzi mi także przewidzenie tego, co zaplanowałaś.
Nie wiem, jak dokładnie wyglądało zachowanie Jerzego w przeszłości, domyślam się jednak, że posypały się różnego rodzaju inwektywy. Mam tutaj na myśli sytuację, która ostatecznie doprowadziła do przejęcia firmy przez Marcina i Łukasza. Analizując opublikowane rozdziały, dochodzę do wniosku, że homofobia Jerzego nie jest dokładnie tym, co on sam czuje, wynika natomiast z tego, co przez lata wpajała mu do głowy matka. Dostrzegam tutaj także pewne podobieństwo do historii Kacpra. Różnica polega na tym, że Wawrzyński uświadomił sobie swoją inność i w złości wyżywał się na obiekcie swoich westchnień, Jerzy z kolei nie jest jeszcze wtajemniczony. Być może nigdy nie będzie, bo skoro teraz sprawia mu przyjemność sypianie z kobietami, to nigdy nie nazwiemy go stuprocentowym gejem. Myślę nawet, że bardziej pasowałby mu przelotny romans z mężczyzną niż trwały związek.
Ciężko poczuć do Jerzego większą sympatię, nawet jeśli nie byłby zagorzałym homofobem. Swoją drogą, nie odbieram mu prawa do nieakceptowania homoseksualistów. Każdy może mieć własne zdanie na jakiś temat, nie zmienia to jednak fakt, że każdemu należy się szacunek. Więc niezależnie od tego, co o kimś myślimy, wyżywanie się na tej osobie jest po prostu niewłaściwe. I tutaj moim zdaniem Jerzy popełnił olbrzymi błąd, o czym mógł się już przekonać. Przez to, że nieświadomie przyczepił sobie łatkę homofoba, jego atak na Antka został odebrany w taki, a nie inny sposób. Nikomu nie przyszło do głowy, że człowiek, który aż emanuje nienawiścią, mógł kierować się zupełnie innymi pobudkami. Czy uzasadnionymi? To się dopiero okaże. W zasadzie spodziewam się narastającego linczu. Dziwię się także, że dotąd nie zniszczono mu samochodu.
Jerzy jest zgorzkniałym samotnikiem, który wzbudziłby we mnie współczucie, gdyby nie był takim chujem. W zasadzie nie powinno mnie to dziwić, bo ludzie, którzy mają zagwarantowaną ciepłą posadkę w firmie tatusia, zazwyczaj mają innych za gorszy sort. A na pewno za gorszych od siebie. Wystarczy przypomnieć sobie, jak Jerzy traktował swojego asystenta. Teraz, kiedy sytuacja się zmieniła, poniekąd można zrozumieć jego wzburzenie, ale znowu nie daje mu to prawa do bezzasadnego naskakiwania na innych. Sam zapracował sobie na opinię wyniosłego bufona, więc niechęć innych współpracowników nie powinna być dla niego zaskoczeniem. Swoją drogą, zachowanie Łukasza także wpływa negatywnie na atmosferę w firmie. Ludzie nie są ślepi i widzą, co robił Jerzy, nie rozumieją więc, dlaczego ten z nimi nadal pracuje. Zdaję sobie jednak sprawę, że dla PRu firmy obecność Jerzego może być wskazana skoro krytykowani przez niego ludzie dają mu szansę, to czyż nie są wspaniali? Skoro przedkładają interes firmy nad własne animozje, to czyż nie są rasowymi biznesmenami?
Nie będę ukrywać, że Janek początkowo również nie wzbudził mojej sympatii. Otwarci ludzie są fajni, ale wszystko ma swoje granice. W moim odczuciu nadmierne spoufalanie się z obcymi jest niestosowne i niesamowicie irytujące. Osobiście nie chciałbym być aż tak przytłoczony czyjąś obecnością. Później, kiedy już trochę poznał się z Jerzym, przestało mi to przeszkadzać. Nie interesuje mnie więc jego niechlubna przeszłość, o ile takową posiada, bo ma dobry wpływ na Jerzego. Chyba najbardziej by mnie usatysfakcjonowało, gdyby to właśnie tę dwójkę połączyły bliższe relacje. Nie wiem, czy ich ewentualny związek miałby rację bytu, ale gdyby tak połączyć ich bieżące zachowanie z niezobowiązującym seksem, to wtedy mogłoby się udać. No ale wybiegam za bardzo w przyszłość, skoro na razie ze słów żadnego z nich nic takiego nie wynika. Co prawda o czymś innym mogą świadczyć pewne gesty, choć z drugiej strony to także może być mylące.
UsuńMarcin na razie nie pojawiał się zbyt często, ale potwierdza się to, co kiedyś o nim napisałem chłopak jest osamotniony i nie czuje się szczęśliwy. Tylko, błagam, żadnego romansu Jerzego z Łukaszem! Wystarczy, że Mandy zrobiła Bartkowi takie świństwo; nie potrzeba nam kolejnych dramatów miłosnych... :D
Mój imiennik jest dziwny i zdecydowanie za nim nie przepadam, za to Sandra wydaje się całkiem spoko! Nie mam nic przeciwko, żeby częściej się pojawiała, choć, niestety, wtedy nie zabraknie także Daniela...
Podsumowując, w stosunku do Jerzego mam ambiwalentne uczucia, Janek i Sandra są z kolei wskazani w większych ilościach. Wątek z Łukaszem aż tak bardzo mnie nie interesuje, bo przy Janku wszyscy bledną. No i teraz, kiedy nadgoniłem opowiadanie, będę już na bieżąco komentować wszystkie nowe rozdziały!
Pozdrawiam!
PS Jerzy jak na homofoba ma dziwną skłonność do przesadnego przyglądania się innym mężczyznom. :D
Hej!
UsuńZdaję sobie sprawę, że stylistycznie opowiadania bardzo się różnią i właśnie byłam bardzo ciekawa reakcji na tę zmianę. Podejrzewam, że niektórzy przypisali mi taki komediowy styl, a tym opowiadaniem chciałam pokazać, że jest inaczej. :)
Wydaję mi się, że stylistyka jaką tutaj prowadzę jest mi bliższa, ale szczerze powiedziawszy, mam zamiar eksperymentować z różnymi technikami i dopiero później będę mogła bardziej się określić.
Zachowanie Jurka w przeszłości było, jednym słowem, chujowe. Nie traktował on ludzi poważnie, tak jak napisałeś, zawsze był tym ważniejszym i za takiego się uważał. W swoim mniemaniu dbał o ludzi mu bliższych – jak chociażby o Jeremiego – ale to była prawda tylko w jego głowie. Dopiero kiedy stracił wszystko, w tym swoją pozycję i zobaczył jaki ludzie mają do niego stosunek, oprzytomniał. A na to nałożyło się jeszcze narastające uczucie samotności….
Och, jesteś kolejnym, który nie czuje sympatii do mojego Jureczka. :C Chociaż nie ukrywam, że przez jego przekonania trudno go polubić, to nie jest to aż taki diabeł. Chociaż ludzie w pracy pewnie myślą inaczej. Nie mniej czy to ich usprawiedliwia do takiego zachowania? Plotkowania, zmyślania na jego temat, a także niszczenia jego mienia? On osobiście nic im nie zrobił – może jedynie najeżdżał na Łukasza i Marcina i ogólnie oczerniał na ich firmę, ale nie ich samych.
Daniel wydaję się dziwny? W sensie dziwny bo siedzi w nielegalnych wyścigach, ma wpływy i zasięgi i ogólnie wygląda na niebezpiecznego człowieka, czy dziwny bo jego charakter i zachowanie Ci się nie podobają? ;)
Janek i Sandra pojawią się już niedługo :)
Również pozdrawiam!
PS Bardzo. :D
Jak mówisz, że jest jeszcze dla Jurka nadzieja, to czuję się podbudowana!
UsuńTeż się nie dziwię ich wzburzeniu i jawnej niechęci. Jednak wymyślanie bzdur na jego temat i niszczenie mienia... No niefajnie.
Taaak, też bym nie chciała mieć takich wyścigów pod swoim domem. XD Ale widzisz, kulturalni ludzie tu u mnie występują, jeżdżą na jakieś zadupia, żeby nie przeszkadzać niewinnym obywatelom. Natomiast sam Daniel faktycznie wygląda odrobinę niechlujnie, a jego fryzura, w moim wyobrażeniu, jest trochę podobna do tej Geralta (wiedźmina) z gier. O ile wiesz, jak to wygląda. Jak nie to odsyłam do wujka Google ;)
W każdym razie to nie są takie bardzo długie włosy.
Też pozdrawiam!
PS Spokojnie, zdarza się najlepszym! Jak odpisywałam na jeden z Twoich komentarzy też mnie cofnęło i musiałam pisać jeszcze raz.
PPS Aleś się uparł na tego Antka :D Jego zostawiamy w poprzednim opowiadaniu, tutaj można poznęcać się nad buźką Alka :D
Firma natomiast znajduję się w mojej głowie. Byłam wczoraj w stolicy, nawet przeszło mi przez myśl, żeby pobawić się w detektywa i poszukać miejsc dla Jurka, ale zdecydowanie nie starczyłoby mi czasu. Na takie zabawy potrzebowałabym chyba tygodnia albo dwóch, a nie kilku godzin (podczas których i tak wlepiałam wzrok w Google Maps, żeby się nie zgubić ^^'). Nie mniej, jak coś się kiedyś w tym temacie zmieni to dam znać. :D
Więc... Mówisz, że musiałeś pisać jeszcze raz tamten komentarz... A ja odpisałam, że spokojnie, zdarza się najlepszym...?
UsuńTak więc właśnie przez przypadek go usunęłam. Wybacz mi. Nie wiem, jak to się stało. Właściwie to wiem, chciałam usunąć swój i go poprawić, ale źle kliknęłam XD Tak więc skoro najpierw sam go sobie usunąłeś, a potem ja go usunęłam, to chyba przeznaczenie, co? (Mówi panicznie, pukając się w głowę.)
Tak więc teraz napiszę, że bardzo za niego dziękuję. (Najbardziej docenia się to, co się straci :D) I już kończę ten wywód, bo taka późna godzina zdecydowanie mi nie służy, co zresztą pokazałam koncertowo.
Pozdrawiam jeszcze raz i proszę się na mnie nie obrażać!
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, z dnia na dzień atmosfera staje się coraz gorsza, uu Jerzemu brakuje Janka to ciekawe, ciekawe jak długo będzie trwać to zachowanie Alka, liczyłam że Jerzy odpowie jak mam ubrać coś takiego... przykro że Łukasz nie chcial wysłuchać jego wyjaśnień... ale teraz mają chwilę więc mogą porozmawiać...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, och z dnia na dzień tutaj to atmosfera staje się coraz gorsza, hah Jerzemu brakuje Janka... więc znaczy to że zaakceptował go w swoim życiu.... ciekawe jak długo będzie trwać to zachowanie Alka... przykro, że Łukasz nie chcial wysłuchać jego wyjaśnień... ale teraz mają chwilę więc jest szansa, że porozmawiają...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia