wtorek, 14 stycznia 2020

Zostań o poranku: Rozdział 26


Rozdział 26: Apogeum
 
Chwilę przed tym jak Stanisław miał przyjechać do biura, Łukasz wyszedł do łazienki przemyć twarz. Nie wyglądał dobrze, z czego zdawał sobie sprawę, chociaż teraz jego wygląd był dla niego sprawą drugorzędną. Jurek wiedział jednak, że mężczyzna chciał zrobić dobre wrażenie na jego ojcu, którego darzył szacunkiem.
Pokój bez niego zrobił się okropnie pusty, cichy i przerażający. Jurek siedział w nim jak na szpilkach, mając dziwne obawy, że zaraz go tu ktoś przyłapie i oskarży o coś. Nie powinien mieć takich myśli, bo przecież nie miał złych intencji, ale po tym wszystkim, co ostatnio przeżył, nie był w stanie siedzieć tak po prostu, spokojnie i bez nerwów w gabinecie Łukasza. Nie mówiąc już nic o tym, że przez Łukasza też się denerwował i o niego też się denerwował i denerwował się też o to, czy mężczyzna wypocznie dzisiaj tak, jakby Jurek tego chciał.
Łukasz zaprzątał całą jego głowę.
Łukasz, który odgarnął mu włosy z twarzy gestem tak delikatnym, że ledwo zahaczył opuszką palca o jego czoło i przyprawił go tym samym o takie dreszcze, jakich Jurek dawno nie czuł. Łukasz, który ściskał go za biodro, a potem… potem przesunął ręką dalej po jego podbrzuszu, doprowadzając go tym samym do stanu bliskiego zawału…
Przestań.  

Jurek wstał z krzesła, chcąc odgonić od siebie te natrętne myśli. Rozprostował się i zaczął przechadzać się w tę i z powrotem. W pewnym momencie usłyszał dźwięk otwieranych drzwi i odwrócił się gwałtownie.
– To tylko ja – Łukasz stanął w progu i ogarnął wzrokiem całą sylwetkę Jerzego. Przez ciało Gosa od razu przeszła kaskada dreszczy.
Przestań.
– Zachlapałeś sobie golf – wykrztusił, odwracając panicznie wzrok w stronę paneli. Łukasz zmarszczył brwi i spojrzał w dół. Faktycznie, zalał sobie odrobinę wierzch ubrania. Westchnął ciężko.
– Faktycznie muszę się położyć – przyznał, starając się uśmiechnąć delikatnie, ale wcale nie wyszło mu to najlepiej.
– To nie ulega wątpliwości. – Głos Jurka wciąż był zdławiony.
Zależy mi na tobie.
Mi też na tobie zależy, w jakiś dziwny, pokręcony sposób.
– W porządku? – Łukasz podszedł do niego, lecz zanim zdążył zbliżyć się bardziej, Jurek zatrzymał go na wyciągniecie ręki.
– Tak, tak, na tyle na ile może być – mruknął, nie uspokajając tym wcale Nakoniecznego. Odległość między nimi mówiła mu jednak trochę, co mógł czuć Jurek. Tak samo jak jego spuszczony wzrok. Łukasz nie zdobył się jednak by go przeprosić. Być może wcale nie chciał go przepraszać.
Dużo bardziej miałby ochotę pociągnąć go za tę rękę, która dzieliła ich teraz i pocałować.
 Z tych myśli wyrwało go jednak ciche pukanie.
Jurek drgnął. Łukasz tak samo, po czym obaj odkręcili się w stronę drzwi, w których stanął Stanisław. Mężczyzna przyjrzał się im oceniająco, przekraczając próg. Rozpinał właśnie pierwszy guzik płaszcza, a jego wilgotne włosy – na dworze musiało zacząć padać – błyszczały w świetle lampki.
– Dzień dobry – przywitał się elegancko. Wyglądał dostojnie, ubrany w granatowy garnitur i białą koszulę.
Łukasz odpowiedział mu niemrawo, przyglądając mu się niepewnie. Zaraz jednak przeniósł spojrzenie na Jurka i rzucił szybko:
– Poczekasz obok? Wrócę, gdy porozmawiamy – zwrócił się do Jerzego, ale na końcu zerknął na Stanisława. Jurek oczywiście się zgodził, chociaż ponownie zabolało go bycie wykluczonym. Niemniej, nie miał powodów, by mieć to za złe Łukaszowi. Jak już mógł mieć pretensje tylko do siebie i o to, jak ostatnio zniszczył jego zaufanie.
Wyszedł bez żadnych innych słów, czując na sobie oceniające spojrzenie ojca i aż przeszły go ciarki. Gdyby ojciec widział ich wcześniejsze zachowanie…
Jurek potrząsnął głową.
Nic się przecież nie stało, a ty nic nie poczułeś.
Kiedy zamknął za sobą drzwi, oddech uciekł mu z piersi. Przez chwilę, bardzo krótką, przeszło mu przez myśl, żeby postać tu moment; zobaczyć, czy byłby w stanie usłyszeć cokolwiek, ale zaraz się za to skarcił i czym prędzej odszedł od drzwi. Przecież on nie podsłuchiwał! Nie był taki.
A Łukasz i ojciec na pewno jakoś się dogadają. Już im to wychodziło, więc teraz na pewno też się uda.
Chcąc jakoś się zając przez kolejne kilka minut, zaczął chodzić w tę i z powrotem po pokoju. Przez dłuższy czas wpatrywał się w okno, na szarzejący świat, ale widok ten szybko go znużył. Podszedł więc do swojego biurka, a gdy tam nic nie zwróciło jego uwagi, przystanął przy szafkach. Popatrzył na swoje lawendowe świeczki, które tak lubił i które kiedyś zdobiły jego stare biuro i poczuł potrzebę, by je odpalić. Ich płomień czasami potrafił go uspokoić. Darował sobie jednak, myśląc o tym, że mogłoby to wyglądać dziwnie, zwłaszcza kiedy Stanisław już wróci z Łukaszem. Zamiast tego więc przesunął spojrzeniem dalej na flakon zapasowych perfum i zastygł na sekundę w bezruchu, by po chwili chwycić je w dłonie.
Przypomniał sobie, co Łukasz ostatnio o nich powiedział, po czym uśmiechnął się gorzko. Bardzo, bardzo gorzko.
Odwrócił się, odrzucając perfumy w głąb szafki.
Ojciec z Łukaszem zjawili się w jego gabinecie dopiero po dwudziestu minutach. Stanisław wyglądał poważnie i surowo, tak jak zawsze, ale minę miał zaciętą, jakby już obrał sobie jakiś cel. Jurek spojrzał mu w twarz, chcąc wyczytać cokolwiek, ale nie bardzo potrafił.
– I co? – rzucił niepewnie, patrząc jak Stanisław podchodzi do jego biurka z pokaźną teczką.
– Chyba będziesz zmuszony podzielić się ze mną pokojem – odpowiedział ojciec rzeczowo, jednak pod koniec uśmiechnął się kącikami ust. Jerzy od razu mu potaknął, czując niewyobrażalną ulgę. Łukasz też się w końcu uśmiechnął, chociaż wciąż był to uśmiech blady i słaby.
– To już druga przysługa, panie Stanisławie. Nie wiem, jak ja się panu odwdzięczę – powiedział z wdzięcznością, kierując się w stronę drzwi prowadzących na korytarz.
– Proszę tym sobie nie zaprzątać głowy. I niech pan odpocznie należycie. Jutro pomyślimy nad wszystkim wspólnie. – Ojciec Jurka odpowiedział łagodnie, niemalże przyjaźnie, co było lekkim zaskoczeniem dla jego syna, bo ojciec zazwyczaj nie uśmiechał się tak i nie mówił miękkim tonem.
Łukasz podziękował mu raz jeszcze, po czum wymknął się z pokoju, zostawiając ich we dwójkę.
Jurek spiął się od razu, pod bacznym spojrzeniem ojca, który przyglądał mu się intensywnie. Miał ochotę się skulić, ale uparcie wytrzymywał to świdrujące spojrzenie jasnych, błękitnych oczu. Pomyślał też o tym, że ojciec ostatnio zadzwonił do niego w Mikołajki, co było z jego strony miłe, więc nie powinien się tak stresować jego obecnością…
– No co ty robisz? – Słysząc to spiął się jeszcze bardziej, oczekując jakiejś reprymendy. – Idź za nim.
– Co? – Tylko tyle Jurek był w stanie z siebie wykrztusić.
– Idź za nim – powtórzył Stanisław, wpatrując się w niego badawczo.
– Ale… – Jurkowi spociły się dłonie.
– Trzy razy przekręcił nazwę firmy, nad której projektem mam się dzisiaj zająć. Myślisz, że będzie w stanie dojechać cały do domu? – zapytał go, wywołując w nim od razu stan lekkiej paniki. Jurek odwrócił się i popatrzył na niedomknięte drzwi. W gardle stanęła mu gula.
– To ja… Pójdę już – wychrypiał, nie patrząc na ojca. Miał wrażenie, że policzki palą go żywym ogniem, mimo to ruszył szybko do drzwi, a kiedy znalazł się za nimi, puścił się biegiem.
Nawet nie chciał myśleć o tym, że Stanisław doskonale słyszał stukot jego butów odbijający się echem po ścianach.
Wypadł na zewnątrz jak szalony. Z rozczochranymi włosami i policzkami czerwonymi jak nigdy, dopadł do Łukasza i złapał go, już delikatniej, za nadgarstek.
– Odwiozę cię – zaproponował, zerkając prosto w czekoladowe oczy. Patrzył w nie z uporem i ze wzburzeniem, które Łukasz zauważył bez problemu i uśmiechnął się łagodnie na ten widok. Uległ Jurkowi bez chwili wahania.
– Dziękuję. – Jurek skinął mu głową jakby nie było to nic wielkiego i wskazał mu drogę do samochodu. Gdy w nim usiedli, od razu włączył radio, bo nie chciał, by zapanowała między nimi przytłaczająca cisza. Łukasz oparł głowę na zagłówku i pozwolił sobie przymknąć powieki.
– Ale nie zasypiaj dopóki nie powiesz mi, gdzie mam jechać. Nie znam twojego adresu.
– Mój dom jest ostatnim miejscem, w którym chciałbym się znaleźć – odparł z ciężkim westchnięciem. Jurek zerknął na niego krótko. Czyli nic się nie zmieniło od ich ostatniego spotkania. – Zawieź mnie do Emilii. Pamiętasz drogę?
– Pamiętam – odpowiedział, odpalając samochód. Wyjechał z parkingu w akompaniamencie świątecznych piosenek i jechał tak przez kolejną godzinę, zerkając od czasu do czasu na przysypiającego Łukasza.
Nie chciał myśleć o tym, co między nimi zaszło. Ani o tym, co mu powiedział, ale jeżeli to zadziałało… to był zadowolony. Teraz mogło być już tylko lepiej, prawda? I wcale nie musiało być… dziwnie.
Nie śpieszył się wcale z jazdą. Zdał sobie sprawę, że czerpał przyjemność z tej spokojnej chwili, w której mógł jechać przed siebie, gdy Łukasz przysypiał na siedzeniu obok, a głowa co chwilę opadała mu na kilka centymetrów. Popielate włosy przysłaniały mu wtedy twarz. Jurek natomiast myślał tylko o tym, że powinien podać mu wcześniej koc z bagażnika, by lepiej mu się spało. Nie zrobił tego jednak, a zatrzymanie się na poboczu i wyjęcie go, a następnie przykrycie nim Łukasza byłoby zbyt dziwaczne.
– Jesteśmy – powiedział, budząc zaspanego mężczyznę.
Łukasz wyprostował się i rozejrzał na boki. Znajome domki i podwórka wywołały w nim nostalgiczny uśmiech, który jednak szybko zgasł.
– Wejdziesz na kawę? – zapytał z ciężkim westchnięciem, przesuwając spojrzenie na Gosa.
– Nie. Wracam do pracy, będę robił nadgodziny za wczorajszą nieobecność.
– Dobra odpowiedź – Łukasz uśmiechnął się szerzej, pochylając się w jego stronę nieświadomie. Jakby coś go do niego przyciągało… Widząc jednak jak Jurek spiął się, jego uśmiech przygasł. Odsunął się z zażenowaniem. – W takiej razie miłej pracy – rzucił dużo ciszej, po czym chwycił za klamkę i wyszedł z auta.
– Hej, czekaj! Przyjechać po ciebie jutro przed pracą?
– Nie trzeba. Emilia mnie przywiezie. Ale dzięki – mruknął, a następnie zatrzasnął za sobą drzwi. Jurek przez chwilę parzył na niego, aż ten zniknął za bramą. Zrobiło mu się ciężej na sercu, ale nie zamierzał się nad tym zastanawiać. Wrócił do biura, mając w planie dopilnować, by wszystko funkcjonowało tam tak, jak powinno. Pracując z ojcem ramię w ramię miał dziwaczne wrażenie, jakby cofnął się w czasie…

Było już sporo po dziewiętnastej, kiedy w końcu wrócił do domu. Praca skutecznie odwiodła go od wszystkich myśli i wydarzeń tego dnia, ale Gos miał świadomość, że gdy tylko znajdzie się sam w domu, wszystko może do niego wrócić z podwójną mocą. Starając się tego uniknąć poszedł do kuchni przygotować sobie obiad, a kiedy jadł przyglądał się swojemu mieszkaniu. To, wyraźnie zakurzone, aż prosiło się o dokładne posprzątanie. Jurek więc wziął się za to. Wyszorował kuchnie, łazienkę, odkurzył sypialnie i salon, a kiedy jego mieszkanie nadawało się już do użytku, zasiadł przed telewizorem ze szklaneczką whisky w ręku. Potrzebował chwili odprężenia i nic go nie obchodziło, że miał nie pić. Czuł, że dzisiaj po prostu musiał, inaczej jego głowa by wybuchła.
Nie wiedział tylko, że alkohol wcale mu w tym nie pomoże, a jedynie zaszkodzi.
Gdy pił jego ciało odprężało się. Gos, chcąc zrelaksować się jeszcze mocniej, wyłączył telewizor i włączył odtwarzacz, z którego popłynęła jego ulubiona piosenka. Wzdychając, odchylił głowę na oparcie kanapy i przesunął stopami po miękkim obiciu. Zdał sobie sprawę, że koszula i spodnie w kant wyraźnie mu przeszkadzają, więc zaczął mozolnie rozpinać małe, błyszczące guziki. Spod materiału wyłoniła się jasna, pokryta drobnymi włoskami skóra, na którą zerknął obojętnie.
To krótkie spojrzenie, całkowicie niezamierzone i przypadkowe, przypomniało mu jak kilka godzin temu do tej skóry męska dłoń dociskała materiał satynowej koszuli i sunęła w dół aż do jego biodra, do podbrzusza.
Jurek poczuł skurcz w dolnej okolicy brzucha i dopił whisky do końca.
Niemożliwe.
A jednak patrząc w dół na swoje ciało, nie mógł wyrzucić z głowy obrazu tej dłoni. Przypomniał sobie dreszcze, które spłynęły wzdłuż jego kręgosłupa, gdy Łukasz opuszkami palców drażnił jego podbrzusze.
Dolał sobie alkoholu, wpatrując się pusto w bursztynowy, mocny trunek, a dłonie mu się trzęsły, gdy przechylał szklankę do ust. Potem rozebrał się z niewygodnej koszuli i ruszył do sypialni, by wyjąc z niej coś lżejszego. Podkoszulek, w którym by się przespał i jakieś dresy. Lecz gdy ściągał z siebie spodnie, wspomnienie znów w niego uderzyło. Łukasz, który zachwiał się wyraźnie i wsparł się na jego udzie, uśmiechając się tak szeroko, że uśmiech ten aż odbijał się w jego oczach.
Jurek odetchnął drżąco, przejeżdżając palcami po miejscu, w którym tydzień temu spoczęła dłoń mężczyzny i aż zadygotał. Czym prędzej założył na siebie dresy i wrócił do salonu, by ponownie napełnić opróżnioną już szklankę.
Przechylił ją w kilka sekund i wlał od razu kolejną porcję.
Co się z nim działo, zastanawiał się panicznie, czując jak jego własne ciało pali go niesamowitym gorącem. Zacisnął wargi, zaraz potem zacisnął powieki i skupił się na lekkim kołysaniu w głowie. Nie mając więcej siły, opadł na kanapę i pogłośnił muzykę w odtwarzaczu, żeby tylko zagłuszyć te przeklęte myśli. Muzyka jednak nie pomagała mu w walce ze wspomnieniami, a te wydawały się pochłonąć go w całości. Obraz Łukasza, jego ust tuż przed jego ustami i jego pięknych oczu, tym razem takich zmęczonych i zrezygnowanych… A potem jego dłonie, blade ale silne, sunące po jego przedramionach, głaszczących spięte ciało.
Nie, nie, nie.
Jurek napił się, a gorzki smak palący mu gardło spowodował, że w oczach stanęły mu łzy. A może to nie przez alkohol?
Nie, nie, nie.
To się nie działo naprawdę. Śnił. Musiał śnić! Inaczej przecież byłby w stanie się temu oprzeć, zawsze się opierał!
Jest we mnie takie coś…, przypomniał sobie wcześniejsze słowa, z czym ciężko mi walczyć.
Dlaczego powiedział to na głos? Dlaczego w ogóle o tym wspomniał? Przecież przez tak wiele lat to nie istniało, ukryte gdzieś na samym dnie jego podświadomości. Schowane głęboko przez każdym, nawet przed nim samym. A jednak powiedział to, wywlekając to na wierzch. Czego się spodziewał? Że będzie mógł to zignorować? Że zapomni?
To była jego kurtyna, za którą schował tę najgorszą część siebie. Nie mogła teraz pójść w górę!
Dłonie trzęsły mu się tak, że podczas nalewania alkoholu, rozlał go na stolik. Po raz kolejny poczuł, jak jego ciałem targają dreszcze na wspomnienie rąk Łukasza; jak jego ciało budzi się, spragnione tych dłoni oblepionych siatką niebieskich żył…
– Nie – jęknął, czując jak jego członek drga. – Nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie – szeptał panicznie zduszonym od alkoholu głosem. – Nie, nie, nie…
Jego odmowa nic nie wskórała na pobudzone, rozpalone ciało. Ciało, które zbyt długo odmawiało sobie przyjemności, by teraz tak łatwo je poskromić.
Jurek zaklął siarczyście, kładąc głowę na zagłówku. Spojrzał w sufit pustym, zrezygnowanym wzrokiem. Czyż nie miał racji? Wiedział, że Łukasz jest jak zaraza. Tyle że Jurek nie miał siły być chorym. Nie znowu. 
Dotykając się miał w głowie myśli, które w głównej mierze skupiały się na sprawnych dłoniach Łukasza, jego ustach, zalotnym spojrzeniu… A kiedy skończył wydawało mu się, że smak jego ust jest mu niemalże znajomy.
 Krzyknął. To, co pielęgnował tak pieczołowicie od prawie dwudziestu lat osiągnęło apogeum. I pękło.
On również pękł, pozwalając łzom potoczyć się po policzkach. Nie czuł ich gorzkiego smaku, kiedy wpadły mu do ust. Usta miał zbyt wypalone alkoholem, by czuć cokolwiek. Z kolejnymi szklankami, a w końcu i następną butelką, żal, strach i gniew przyblakły. Zostało tylko to okropne, palące uczucie w klatce piersiowej, który doprowadzał go do stanu histerii i wspomnienia. Wspomnienia tak złe, że Jurek doskonale wiedział, dlaczego wolał je wyprzeć i zapomnieć, niż żyć z nimi przez cały czas.
Nie wytrzymując ze samym sobą, sięgnął po telefon. Nie patrzył na to, że była już dwunasta. Zadzwonił.

Obudził go budzik, który zignorował. Następny również i następny, ale kiedy alarm zadzwonił po raz piąty, podniósł się z kanapy. Był obolały i czuł mdłości, było to jednak nic w porównaniu do jego stanu psychicznego. Jak trup powlókł się do łazienki, by wziąć prysznic, a kiedy stał nago pod gorącym strumieniem ze zniesmaczeniem patrzył na siebie samego.
Był obrzydliwy.
Wycierając włosy ręcznikiem z obawą zerknął w lustro. Nic się w nim nie zmieniło, a jednak Jurek czuł, że zmieniło się wszystko i już nie będzie w stanie powrócić do tego, co było. Mimo to starał się wyrzucić nęcące myśli z głowy i nie dopuszczać do siebie tego, co wczoraj zrobił.
Nie, ty taki nie jesteś, przekonywał się w myślach, wpatrując się we własne odbicie. To była tylko chwila słabości, która nigdy więcej się nie powtórzy, myślał, szczotkując zęby bez większej siły.
Wyszedł z łazienki z obwiązanym na biodrach ręcznikiem i skierował się do sypialni, gdzie wybrał strój. Nie zjadł śniadania. Nie był głodny, zresztą cały czas miał mdłości, przez które i tak by nic nie przełknął.
Do biura pojechał taksówką, myśląc o tym, czy nie zrezygnować i nie zaszyć się z powrotem w domu, ale to coś nie pozwalało mu na to. Chciał zobaczyć Łukasza. Chciał wiedzieć, jak ten się czuje i jak wygląda i czy od wczoraj zmieniło się w nim cokolwiek.
Wchodząc do własnego gabinetu, spodziewał się, że może zastać tam ojca, mimo to i tak poczuł się gównianie, widząc go.
 – Część – Stanisław przywitał się z nim nie odrywając spojrzenia od dokumentów, które trzymał w  dłoniach. Jurek przyjrzał mu się uważnie, czując jak zasycha mu w gardle.
– Cześć – mruknął. Nie zaalarmowało to ojca, co przyjął z ulgą. Wolno rozebrał się z płaszcza, którego wolał nie zostawiać już na portierni i podszedł do własnego krzesła. Stanisław siedział obok przy dostawionym wczoraj fotelu biurowym.
– Spóźniłeś się.
– Trzy minuty.
– Wcześniej nie miałeś zwyczaju spóźniać się nawet trzech minut – odpowiedział, podnosząc na niego swoje chłodne, błękitne spojrzenie.
– To nie wiem, idź złożyć na mnie zażalenie – zakpił, siadając. Ojciec uniósł na to brwi.
– Nie mam takiego zamiaru – odpowiedział tym swoim poważnym tonem. Spojrzał na niego zza dokumentów, na co Jurek automatycznie skrzyżował ramiona w obronnym geście. – Zresztą Łukasza jeszcze nie ma.
– Jemu też wypomnisz spóźnienie? – mruknął, ale bez większej siły i zacięcia. Ojciec nie skomentował tego, jedynie przyjrzał mu się uważniej.
– Wszystko dobrze? – zapytał, a Jurek od razu poczuł się gorzej. Czy on widział to po nim? Tak szybko? Rozgryzł go w minutę? To by było do Stanisława podobne, ale przecież nie siedział mu w głowie, do cholery!
– Tak, tak – odparł, starając się brzmieć lakonicznie. Ojciec przyjął to skinieniem głowy, chociaż nie uwierzył synowi. Pozwolił mu w spokoju przygotować swoje stanowisko pracy, nie odrywając wzroku od lektury, aż tę chwilę spokoju przerwało im ciche pukanie.
– Proszę! – Zawołali obaj w jednej chwili.
– Rozgościłeś się – szepnął Jurek markotnie, lecz nim Stanisław zdążył mu odpowiedzieć, do pokoju zajrzał Łukasz. Jurkowi tętno przyśpieszyło niezdrowo i właściwie zapomniał, że przed chwilą cokolwiek powiedział.
– Łukasz – wykrztusił.
Mężczyzna uniósł brew.
– Jurek. – Uśmiechnął się kącikiem ust. Widać było, że w końcu udało mu się przespać kilka godzin. – Panie Stanisławie – skinął głową, podchodząc żwawo do biurka. – Wiem, że mamy mnóstwo spraw do przedyskutowania, ale jeżeli by pan pozwolił, chciałbym na chwilę porwać Jurka – oznajmił żywiej niż przez ostatni kilka dni, co wywołało rumieńce na policzkach Jerzego.
Resztę rozmowy pamiętał jak przez mgłę – jedyne na czym mógł się skupić, to na myśleniu, jak bardzo nic nie ruszał go widok Nakoniecznego, który uśmiechał się w końcu szczerze; delikatnie i z wdzięcznością, prosto do niego.
– Słuchasz mnie w ogóle? – Łukasz zmarszczył w końcu brwi, gdy mówił coś od dłuższego czasu we własnym gabinecie, a Jurek kompletnie nie reagował.
– Możemy zapalić? – wykrztusił, chcąc jakkolwiek odseparować się od wszystkiego. Łukasz mu w tym nie pomagał. Gos łudził się, że może fajka chociaż pomoże.
Nakonieczny skinął z wolna i odwrócił się, by wyjść razem z Jurkiem. Nie odzywał się już, pozwalając Jurkowi całkowicie zamknąć się we własnej głowie. Mężczyzna i tak mu nie odpowiadał, więc nie chciał strzępić sobie języka. Widział, że coś było z Jurkiem nie tak. Jego bladość rzucała mu się w oczy, tak samo przekrwione, oblepione żyłkami oczy.
Odetchnął głośno, wdychając mroźne powietrze. Dłońmi objął się za ramiona. Dzisiaj też miał na sobie golf, tylko że szary. Jurek natomiast, mimo że w koszuli, nie czuł zimna. Drżącymi dłońmi sięgnął do kieszeni po paczkę fajek, czym prędzej wkładając jedną między usta. Gdy ją odpalał, ręce drżały mu tak, że Łukasz doskonale to widział. Na domiar złego jego zapalniczka nie chciała odpalić, zupełnie tak jak wtedy z Dębą. Jurek zaklął w myślach, przeklinając siebie, że nie wymienił jej wcześniej i jednocześnie starał się wydobyć z niej płomień wściekłymi kliknięciami.
Nakonieczny patrzył na niego z rosnącym zastanowieniem i niepokojem. Kiedy zauważył, że ręce Jerzego trzęsą się coraz bardziej, złapał go za dłoń i zacisnął na niej palce.
– Co się stało? – zapytał, unosząc wzrok na jego oczy. Jurek zastygł, pobladł, a jednocześnie wewnątrz poczuł, jak coś w nim płonie, gdy tylko poczuł na sobie dotyk Łukasza. – Nie rób wymówek, widzę przecież – dodał, przesuwając ręką po jego dłoni. Odpalił mu zapalniczkę wolnym, spokojnym ruchem i ta zaskoczyła.
– N…Nic się nie stało – odpowiedział bez tchu, czując, że już nie tylko ręce mu się trzęsą, ale i cały on dygocze. – Tylko trochę… przesadziłem z alkoholem – powiedział półprawdę, zerkając na bladą, zimną dłoń, która już miała się odsunąć, gdy usłyszeli za sobą donośny, wściekły głos.
Łukasz zacisnął rękę, nie spodziewając się krzyku. Jurek natomiast wystraszy się. Czym szybciej wyrwał się, wyrzucając przy tym papierosa na chodnik i spojrzał za siebie. Widok, który go tam zastał spowodował, że zrobiło mu się słabo.
– Odsuń się od niego, przeklęty degeneracie! – Głos jego matki przeszył ich na wskroś. Jej drobna postać w za dużym futrze, które kiedyś było synonimem jej świetności, wyglądała jak matrioszka. Na policzkach miała duże, niezdrowe rumieńce, które odznaczały się na jej gęsto zdobionej zmarszczkami twarzy. Usta natomiast zacisnęły się w wąską linię, które jak nic innego wyrażały dezaprobatę.
– Słucham? – Ton Łukasza w jednej chwili stał się lodowaty. Mężczyzna wyprostował się, w przeciwieństwie do Jerzego, który skulił się w sobie, marząc o tym, by uciec stąd jak najprędzej.
– Odsuń się od mojego syna! – Jej postać zatrząsnęła się cała. Łukasz zmieszał się. – Jak śmiesz kłaść na nim te przebrzydłe łapska?
– Matko… – Jurek odezwał się słabo.
– Zamilcz! – Rozbiegany wzrok matki na chwilę zatrzymał się na jego twarzy. – Wystarczająco się wczoraj nasłuchałam! – dodała, podchodząc bliżej. Jurek cofnął się o krok. Zaczęła ogarniać go panika. Jak przez mgłę zaczął przypominać sobie, że wczoraj do niej zadzwonił.
– Niech się pani uspokoi. – Łukasz uniósł dłonie, chcąc jakoś załagodzić sytuację. To nie pomogło. Kobieta przyjrzała się mu z nienawiścią i obrzydzeniem jakby był ucieleśnieniem samego diabła. 
– Jak śmiesz mówić do mnie? – sapnęła. Jej pucołowate policzki napięły się. – Ty? Nie powinieneś mieć w ogóle prawa głosu! I jeszcze przekabacasz mojego synka?!
– Matko! – Jurek raz jeszcze upomniał kobietę, tym razem głośniej, bardziej histerycznie. Kobieta sapnęła.
– Zamilcz, powiedziałam! Ty też nie powinieneś nic mówić! Nic już nie mów! – wrzasnęła. Jurek cofnął się kolejny krok. Łukasz natomiast zmrużył powieki i wystąpił do przodu, tym samym chowając za sobą mężczyznę.
– To lepiej niech pani się uciszy – warknął, przerzucając wzrok nad kobietę, gdzie zauważył kilka ciekawskich spojrzeń osób stojących przy ulicy. Przez tę chwilę skupił się na nich i stracił czujność. Nie zauważył, kiedy drobna dłoń wystrzeliła w powietrze. Dopiero kiedy poczuł na policzku cios, cięty i piekący, a jego głowa odskoczyła na bok, uświadomił sobie, co się stało.
Wyprostował się.
Jurek patrzył na to w szoku, z szeroko otwartymi powiekami. Mimo że widział jak kobieta bierze zamach, nie był w stanie nawet krzyknąć. Sparaliżowało go. Był tu, widział wszystko, a jednocześnie miał wrażenie, że patrzy na to z boku, kompletnie nie mając wpływu na to, co się działo. Życzyłby sobie, aby zobaczyć wyraz twarzy Łukasza, niestety ten stał przed nim, mógł więc jedynie patrzeć na matkę – czerwoną od gniewu. Jej klatka piersiowa unosiła się szybko w rytm płytkich oddechów, a jej twarz…
Wyglądała tak, jak wtedy.
Jurkowi wspomnienia stanęły przed oczami, a wraz z nimi świeczki. Pokręcił przecząco głową.
– Jurek, chodź tutaj. Wracamy. – Głos kobiety był stanowczy, nie do podważenia. Gos postąpił krok. Zatrzymała go wyciągnięta ręka Łukasza, która złapała go za przedramię, gdy ten był już na jego wysokości.
– Co ty wyprawiasz? – syknął do niego. Na jego bladym, jasnym policzku niczym farbą wymalowała się czerwień.
– Musisz mnie puścić. – Głos Jurka był cichszy od szeptu, mimo to nawet nie drgnął.
– Oszalałeś? – Łukasz pociągnął go w swoją stronę, ani myśląc spełniać jego życzenia. – Nigdzie cię nie puszczę, nie z nią – dodał zaniepokojony, zerkając krótko na kobietę, do której nie czuł nic ponad pogardę.
– Jurek, natychmiast. – Matka niecierpliwiła się. – Odejdź od niego, na litość boską! Pozwalasz mu na to? Pokaż, że jesteś prawdziwym mężczyzną, to chuchro nie ma z tobą szans!
Gos poczuł jak uścisk na jego ciele zacieśnia się.
Jesteś prawdziwym mężczyzną, Jureczku.
Zadrżał. Zerknął szybko na zaciśniętą na nim rękę, po czym podniósł głowę i spojrzał prosto w czekoladowe oczy. Łukasz nie odrywał od niego wzroku. Patrzył na niego w napięciu, a mimiką pokazywał jak bardzo jest niepewny całej tej sytuacji.
– Jurek.
Gos nie chciał odrywać od niego spojrzenia. Nie chciał odchodzić.
– Jurek, natychmiast. – Kobieta z sekundy na sekundę robiła się coraz bardziej czerwona na twarzy. – Chcesz, żeby dotykał cię ten… ten… homoseksualista? – Słowo to z jej ust zabrzmiało niczym najgorsza obelga. – Jak możesz mu na to pozwalać?! Niewystarczająco cię nauczyłam? – wrzasnęła, ponownie unosząc dłoń. Tym razem podniosła ją na syna, lecz nim zdążyła cokolwiek zrobić, Łukasz puścił Jurka, patrząc jak ten kuli ramiona i złapał ją za nadgarstek. Jego uścisk był jak ze stali. Kobieta sapnęła zdenerwowana, starając się wyrwać, jednak nie była w stanie tego zrobić.
– Puszczaj mnie! Puść mnie natychmiast ty marna, żałosna podróbko człowieka! Dewiancie! Spalisz się w piekle, rozumiesz?! Bóg cię osądzi, wstrętny pedofilu!
– Panią też osądzi. – Głos Łukasza był zimny jak lód. Kobieta zacisnęła wargi, oburzona, że ktoś pokroju Łukasza mógł powiedzieć jej coś takiego. Spróbowała wyrwać się ponownie, jednak jak na takie chuchro Nakonieczny miał sporo siły. Na pewno więcej, niż ona.
– Jak śmiesz…! – sapnęła, miotając się. Jej drobna sylwetka i obsiana zmarszczkami, pucołowata twarz w ogóle nie pasowała, do takiego zachowania. W oczach Łukasza kobieta wyglądała śmiesznie, kiedy miotała się tak, jak ryba bez wody, ale dla Jurka…
Jurka to wszystko przerastało.
– Synku, pozwalasz na to? – Kobieta zachlipała, zmieniając całkowicie zachowanie. To zdecydowanie bardziej pasowało do takiej babci, ale przy tym pokazywało, jak bardzo kobieta chciała namieszać w głowie synowi.  
Ile już namieszała? Patrząc po tym wszystkim Łukasz wiedział, że zbyt wiele. Już wiedział, czyje to były słowa, te które Jurek krzyczał do niego w gniewie.
– Nie widzisz, co on mi robi? – chlipnęła. W oczach stanęły jej łzy.
– Nie widzisz, co ona robi? – Łukasz uniósł się. – Manipuluje tobą! Krzywda jej się nie dzieje – powiedział ostro, zerkając na Jurka. Jednak gdy dostrzegł jego pobladłą, niemal pozieleniałą twarz, zgubił gdzieś butny ton.
– Co ja robię?! Ja robię! A co ty robisz z moim synkiem – wrzasnęła na powrót. Jednak nie potrafiła zapanować nad swoimi emocjami tak, jak Łukasz myślał. – Sprowadzasz go na złą drogę, ale nie, o nie, Jureczek nie jest taki jak ty. Nie skusisz go, ty… ty…! On się brzydzi tobą, rozumiesz – powiedziała szyderczo. – Tak jak każdym tobie podobnym!
– Matko – Jurek nie wytrzymał i przerwał jej ten wywód. Cisza zawisła między nimi na moment, wypełniony napięciem i oczekiwaniami.
– Tak, kochanie? – ponagliła go. Jej usta ułożyły się w lekkim uśmiechu. Kobieta była pewna, że właśnie wygrała. Widać było to w jej błyszczących oczach, gdy patrzyła z zadowoleniem na syna.
– Nie powinnaś tutaj tak krzyczeć.
– Przepraszam skarbie. Jednak widzisz, że nie mogłam inaczej przy kimś takim.
– Nie obrażaj Łukasza.
– Obrażać? Toż to nie obraza, kiedy mówi się prawdę. To jedynie stwierdzanie faktów. – Nakonieczny puścił jej rękę z odrazą. Kobieta wyprostowała się. – Zresztą doskonale o tym wiesz, prawda? Nie pozwól namieszać sobie w głowie.
Łukasz pokręcił z niedowierzaniem głową.
– Zawieź mnie do domu, Jureczku. Nie musisz tu być. Nie musisz tu pracować wbrew własnej woli…
– Ja… Nie – zaczął drżąco, zerkając szybko na Łukasza. – Ja chcę tu pracować – wykrztusił. Oczy kobiety zmrużyły się.
– Bzdury. Musiałeś strasznie przemarznąć, chodź synku, pojedziemy do domu. – Klatka piersiowa Jurka zafalowała od urwanego oddechu. Mężczyzna miał wrażenie, że jego ciało jest zrobione z ołowiu. Nie był w stanie zrobić nawet jednego kroku.
Nie chciał go robić.
Patrzył na kobietę, lecz nie widział jej zmarszczek i opadniętych policzków. Nie widział słabości rąk. Pamiętał za to jakie były silne, gdy okładały go skórzanym paskiem ojca, zostawiając na jego skórze czerwone pręgi. Widział jej smukłą szyję okrytą futrem i drogie buciki na obcasie, gdy kazała mu się modlić w kościele. Czuł zapach rumianku – który kiedyś zwykł jej zrywać z pobliskich ogródków – gdy ta wmawiała mu, że jest prawdziwym mężczyzną, żadnym pedałem, żadnym zboczeńcem, jedynie młodym chłopcem, uwiedzionym i wykorzystanym.
To nie twoja wina, Jureczku. To tylko choroba, którą zaraził cię ten mężczyzna, ale każdą chorobę można wyleczyć. Znam lekarza, on ci pomoże, słyszał w głowie jej słodki, kochający głos. Pamiętał, że ufał jej wtedy bezgranicznie. Pamiętał jak zapewniał, że on już taki nie będzie, już nigdy nie spojrzy tak na żadnego mężczyznę, że nie chciał, że nie rozumiał, co robił…
A potem poznał doktora. I zapomniał. Bo wolał nie pamiętać.
– Wróćmy do biura – łagodny szept Łukasza wyrwał go ze wspomnień. Jurek spojrzał na niego szklistym spojrzeniem, po czym cofnął się wystraszony.
– Ja… Nie mogę. – Przełknął ślinę. Matka skinęła głową z aprobatą.
– Bzdura – Łukasz szepnął miękko. – Możesz wszystko. To twoje życie, twoja matka nie ma nad nim kontroli, ona już własne przeżyła – powiedział, doprowadzając tym samym kobietę do kolejnego ataki złości.
– Dosyć! – krzyknęła, już się nie hamując. Jej głos potoczył się po parkingu. Wciąż był silny, wciąż przeszywał Jurka na wskroś. – Wystarczy tego, Jurek natychmiast odejdź od tego mężczyzny. Oczernia on mnie, a z ciebie robi pośmiewisko! Co by powiedziała nasza rodzina?
– Jaka rodzina? – Nikt z nich nie usłyszał nadejścia Stanisława przez wrzaski kobiety. Mężczyzna za to usłyszał doskonale dwa ostatnie zdania byłej żony. Wcześniej, gdy wychodził z gabinetu, chcąc zajrzeć do Jeremiego, zobaczył ich przez drzwi i nie myślał wiele.
Stał tu teraz, poważny i wyniosły, wpatrując się w kobietę zimno. Wzrokiem już wcześniej ogarnął całą sytuację i przeraził się. Najwyraźniej słusznie.
– Ta, którą zniszczyłaś dwadzieścia lat temu? Czy może mówisz o swoich, pożal się Boże, siostrach? Czy ciotkach? A może masz na myśli już sąsiadów, bo z rodziny to ci zbyt wiele nie zostało – powiedział, podchodząc do Jurka i Łukasza. Stanął między nimi, naprzeciwko byłej żony.
Jurek przybrał kolor ściany.
– Ty stary ignorancie – kobieta warknęła, cofając się o krok. Najwyraźniej trójka mężczyzn w jednym szeregu przytłoczyła ją. Stanisław pokręcił głową zawiedziony jej głupotą. – Całkowicie straciłeś rozum!
– Wydaje mi się, że straciłem go w dniu, w którym wziąłem z tobą ślub – odpowiedział poważnie, jak zawsze wiedząc, jak uderzyć w słabe punkty żony. – A odzyskałem go dopiero, kiedy zażądałem rozwodu. Od tamtej pory jest tylko lepiej – dodał, wprawiając kobietę w stan czystej furii. – Tobie jednak zawsze go brakowało.
– Skończ!
– Wynoś się stąd – słowa ojca przecięły powietrze jak ostrze. Łukasz drgnął. Zawsze wiedział, że Stanisław jest oschły i wyniosły, nie spodziewał się jednak, że jednym zdaniem mógł sprawić, by włoski mu się zjeżyły na karku. On czuł tę nienawiść całym sobą, czuł żal i złość… Co musiał czuć Jerzy, patrząc w młodości na swoich rodziców? Ile musiał przeżyć kłótni jak ta?
– Nie bez mojego syna. Nie pozwolę, by twoja głupota sprowadziła go na manowce!
– A ja nie pozwolę, byś wyrządziła mu większą krzywdę niż dotychczas! Już nie – powiedział stanowczo, a mówiąc to położył dłoń na ramieniu Jurka. Spojrzał na niego, sprawdzając, czy ten jeszcze jakoś się trzyma, a kiedy zobaczył, w jak beznadziejnym stanie był, pogłaskał go po ramieniu, mając nadzieję, że chociaż tak doda mu otuchy. – Wynoś się wiec, bardzo cię proszę, zanim zrobię się nieprzyjemny, bo to, co ty zrobiłaś mu byłoby zaledwie namiastką tego, co ja zrobię tobie.
– Stanisław! – kobieta upomniała go, a jej oczy otworzyły się szeroko. Jurek zacisnął pięści, dygocząc. – Nie rozumiesz, co mu grozi, jeżeli tu zostanie. Nie wiesz, co on mi wczoraj powiedział!
– Nie, nie wiem! Mogę się jedynie domyślać, skoro stoisz tu teraz i mogę jedynie powiedzieć mojemu synowi – w tym momencie zacisnął dłoń mocniej na jego ramieniu – że cokolwiek powiedział i cokolwiek czuje, jakkolwiek trudne by to nie było, to jest w porządku. I jest normalne. Nie zawsze to, co inne jest złe – głos Stanisława zadrżał. – I mogę tylko żałować, że kiedyś tego nie rozumiałem. – Jurek pokręcił głową bezsilnie, nie wierząc, że to wszystko się właśnie działo. Coś co tak skrycie pielęgnował od lat zostało wywleczone w jeden moment, całkowicie go demaskując nie tylko przed nim samym, ale i przed Łukaszem.
– Zamilcz, dobrze ci radzę. – W jej oczach błysnęło szaleństwo. – Nie będziesz robił z naszego syna zboczeńca! – Jurek skrzywił się. Nie mógł tego słuchać. Każde słowo było niczym rozdrapywanie starej rany, która bolała jak żadna inna. Cofnął się o krok, kręcąc głową. Nie przyjmował tego do siebie. To się nie działo – to tylko koszmar, z którego zaraz się wybudzi…
Wszystko to jednak było zbyt prawdziwe jak na sen. Ból, wstyd i zimno przeszywały jego ciało, głosy mieszały się, a wspomnienia zaczynały go zalewać jedno po drugim.
Już nie mógł tego wypierać.
Był taki. Był taki kiedyś i był taki teraz. Różnica była tylko taka, że już nie miał siedemnastu lat, a trzydzieści siedem. Był dorosły, a jego matka nie miała nad nim kontroli. Jurek okłamywał ją, oddalał się od niej, nawet z nią nie rozmawiał nie licząc tych przeklętych niedziel, których nienawidził, dlaczego więc miałby teraz pozwalać wejść jej we własne życie z butami? Dlaczego do niej wczoraj zadzwonił? Co mówił? Płakał?
– Wystarczy już. – Głos prawie uwiązł mu w gardle. – Teatrzyk skończony.
Wszystkie spojrzenia skierowały się na niego. Ojciec przytaknął poważnie, matka zacisnęła wargi, a Łukasz… Łukasz wpatrywał się w niego tak, jakby chciał wywiercić w nim dziurę. Jurek nie miał odwagi oddać mu tego spojrzenia. Bał się, jak mężczyzna mógł wyglądać, co mógł o nim myśleć. Czy go nienawidził? Śmiał się z niego? Uważał, że jest żałosny, czy może litował się nad nim?
Każda z tych opcji byłaby nie do zniesienia.
– Nigdzie z tobą nie pójdę. – Tym razem Jurek był stanowczy. W głowie miał wszystkie te tygodnie, w których matka upewniała się, że cierpiał wystarczająco, by wiedzieć, jak złe było to, co zrobił. – Zostanę tutaj. – Mówiąc to patrzył jej prosto w oczy. Starał się wyglądać pewnie, ale w środku niemalże się telepał. To opanowanie wiele go kosztowało. Mętlik w głowie nie pomagał, jednak Jurek coś zrobić musiał. Mógł z powrotem poddać się i ze spuszczoną głową dać zrobić sobie ponowne pranie mózgu, albo mógł uwierzyć ojcu i pozwolić sobie na myśl, że był dokładnie taki sam jak Łukasz i nie było w tym nic złego.
Nic obrzydliwego. Nic spaczonego. Przecież ostatnio dochodził do takich samych wniosków.
Nie był zboczeńcem, nieważne, co mówiła o nim matka.
Czuł, że mur, który zbudowała, sypie się. Że myśli i słowa, które mu wpajała razem z doktorem tracą moc, już wcześnie traciły, ale teraz przestawały znaczyć cokolwiek. 
– Nie możesz tu zostać.
– Mogę. Nie zamkniesz mnie z powrotem w pokoju. Nie masz kontroli nad niczym, co jest dla mnie istotne. Nie masz też już nade mną – powiedział przez zaciśnięte gardło. Poczuł jak ojciec zaciska mocniej dłoń na jego ramieniu i spojrzał na niego krótko.
Serce zabiło mu mocniej, kiedy po raz pierwszy od wielu lat, Stanisław wydawał się być z niego dumny.
– Jurek, nie gadaj takich głupot. Kocham cię, synku! I chcę dla ciebie jak najlepiej, tylko to jest dla mnie ważne. Nikt cię nie kocha, tak jak ja!
Jurek pokręcił głową.
– Kiedyś ci wierzyłem. Ale już nie. Ty nawet mnie nie znasz. A jeżeli kogoś kochasz, to na pewno nie jestem to ja, co najwyżej moje wyobrażenie – odpowiedział z kamiennym wyrazem twarzy. Kobieta pokręciła niedowierzająco głową.
– Jureczku, co oni z tobą zrobili? – zapytała szeptem, zrozpaczona. Jej pucołowate policzki opadły, oczy posmutniały.
W jednej chwili Jurek poczuł, jak przeszywa go żal i smutek. Ona naprawdę wierzyła w to, co mówiła. Wierzyła, że jeżeli Jurek czuje tak jak czuje, to jest gorszy, nienormalny, obrzydliwy.
Jego własna mama.
– Niech już się pani stąd wynosi. – Łukasz w końcu się odezwał, wywołując w nim kaskadę najróżniejszych emocji. Od zadowolenia, po kompletne przerażenie.
Łukasz bowiem był w tym wszystkim najważniejszy, Jurek czuł to gdzieś w środku niebezpiecznie blisko serca. Gdyby nie on, nic z tego by się nie wydarzyło. Gdyby nie on, Jurek wciąż mógłby się oszukiwać, ale nie… Poczuł to wtedy w swoim mieszkaniu i poczuł to wcześniej, gdy widział go w tym klubie z innym mężczyzną. A może czuł to już wtedy na kanapie, gdy w ciszy patrzył na niego, jak spał?
– Jureczku… – Kobieta spróbowała kolejny raz. Jej głos brzmiał tak słabo, jakby kobieta miała się zaraz rozsypać. – Synku… Jeszcze to wszystko można jakoś odkręcić… Przemyśl to sobie, przecież wiesz, że ty taki nie jesteś…
– Nie jestem?! – syknął gorzko. – Nie jestem, bo ty mi to odebrałaś. Tak jak wszystko, co było dla mnie ważne! To też można jeszcze odkręcić? – Podniósł głos, dłonie mu zadrżały.
Odpowiedział sobie sam, kręcąc przecząco głową.
– To było ci potrzebne! – Kobieta znowu krzyknęła.
– Jedyne co było mi wtedy potrzebne to zrozumienie i wsparcie. Teraz się bez tego obejdę – warknął. Strzepnął z siebie rękę ojca, dał krok do przodu. – Nie chcę cię nigdy więcej widzieć na oczy – powiedział, odpychając ją za ramiona.
Kobieta zrobiła dwa kroki w tył, krzywiąc się paskudnie, tak jakby Jurek właśnie wyrządził jej największą krzywdę na świecie. W oczach stanęły jej łzy, które zaraz potoczyły się po jej twarzy. Jurek patrząc na to, poczuł jedynie przerażającą obojętność.
Ile on łez wylał z jej powodu?
Odwrócił się na pięcie, nie chcąc na nią patrzeć. Kątem oka zauważył niepewną minę Łukasza i serce zatłukło mu w piersi.
– Jurek! Nawet się nie waż ode mnie odchodzić! – Zignorował jej wściekły, urwany głos. Stanął przy Łukaszu. Mężczyzna, bez chwili zastanowienia złapał go za ramię i trzymając go tak, zaczął się cofać. Był przemarznięty, przez co Jurek znowu miał ochotę go przeprosić; on sam nie czuł mrozu. Za bardzo nakręcały go emocje, by czuć coś poza nimi. – Nie waż się! – załkała, ale Jurek już jej nie usłyszał. Drzwi właśnie się za nim zamknęły.
Odetchnął. Dłonie mu się trzęsły, tak samo jak i wargi. Bezwiednie dał się prowadzić Łukaszowi do swojego pokoju, wpatrując się pusto w podłogę. Nie miał odwagi się odwrócić. Bał się, że jeżeli by to zrobił nie wytrzymałby. Już teraz było mu wystarczająco ciężko.
Czuł, że zranił ją tym i mimo tego, co mu wyrządziła, było mu z tym źle. Ona chciała dobrze, tak sobie powtarzał.
I być może miała rację. Jurek nie powinien taki być. To było złe i spaczone. Nieakceptowane… Tyle że taki po prostu był, nie będzie z tym walczył ponownie.
– Usiądź. – Nawet nie zorientował się, kiedy Łukasz podprowadził go pod jego biurko. Jurek usiadł, wpatrując się w swoje dłonie. Słyszał, jak Łukasz szura i odchodzi, ale nie miał odwagi podnieść głowy. Jedynie słuchał, jak mężczyzna przechodzi przez próg i w oczach stanęły mu świeczki.
A więc to tak, pomyślał gorzko, zaciskając drżące dłonie. Poczuł się odrzucony i jeszcze gorszy niż chciała mu to wmówić jego matka. Kompletnie niechciany. Jak zepsuta zabawka.
Mimo to wyprostował się. Nie był już w stanie tego odwrócić. Nie cofnie czasu, nie zapomni. To wszystko wylało się z niego w trakcie tej kłótni, wszystkie myśli skrywane przez lata, cały żal i smutek, który czuł gdzieś głęboko w środku… To wypłynęło. I chociaż Jurek bał się tego; bał się tego jak inny był, jaki nienormalny, to wiedział, że mleko już się rozlało i będzie musiał stawić temu czoła.
Inaczej nie da rady. Nie umiał już wmawiać sobie, że Łukasz nic dla niego nie znaczył, bo czuł całym sobą, że to było kłamstwo. A kiedy mówił, że mu na nim zależało… Zależało mu na nim jak na kimś więcej niż na przyjacielu.
Jurek w końcu mógł to przed sobą przyznać.
To wszystko jednak przerażało go. Ciarki przechodziły mu po plecach na samą myśl uczucia, którym obdarzył mężczyznę. Tak bardzo się tego bał. Nawet się brzydził – nie Łukaszem, a samym sobą… W końcu to było takie złe, nienormalne, zboczone i…
I to były słowa matki.
A jego uczucia ostatnio podpowiadały mu, że to było dobre, właściwie i na miejscu. Bo Jurek chciał spędzać z nim każdą wolną chwilę. I nie potrafił patrzeć na niego, gdy ten się smucił. I cieszył się, kiedy ten rozstał się z Marcinem i jednocześnie tak bardzo było mu szkoda, gdy patrzył na jego rozgoryczenie. I nie mógł wytrzymać widoku Łukasza z obcym mężczyzną, gdy ten traktował go jak każdego innego…
A jednak wolał się oszukiwać przez ten czas. Wolał się wściekać i walczyć. Byleby tylko nie przyznać tych wszystkich uczuć, byleby dalej tkwić w kłamstwie. Łukasz jednak go pokonał, wykorzystując jego największe słabości.
A teraz nie było go tutaj.
Jurek złapał się dłońmi za włosy i zacisnął na nich palce. Nie da rady tego wytrzymać. To wszystko spadło na niego zbyt gwałtownie, tak nagle… chociaż Jurek czuł podskórnie, że to wisiało w powietrzu. Czuł to zwłaszcza wtedy, gdy Łukasz wykrzyczał mu to prosto w twarz. Ciężko było spierać się z czymś takim i ciężko było udawać, że mężczyzna nie miał racji, kiedy miał i to stuprocentową.
– Dobrze się czujesz? – Jego głos od razu sprawił, że Jurek wyprostował się gwałtownie i wbił w niego uważne spojrzenie. – Głupie pytanie. – Łukasz uśmiechnął się słabo, podchodząc do niego. W gabinecie musiał trzymać ubrania na zapas, bo miał na sobie teraz jeszcze gruby, szary sweter, a w rękach trzymał koc, który narzucił na ramiona Gosa i usiadł tuż przy nim na krześle jego ojca. 
– Przepraszam, że musiałeś słuchać tego wszystkiego. – Głos Jurka był chrapliwy, jakby w gardle miał ogromną gulę. Łukasz wychylił się do niego i w napięciu położył mu wspierająco dłoń na kolanie. Chyba czekał, aż Jurek go odepchnie albo poirytuje się, tudzież zrobi coś innego, co pasowałoby do jego wcześniejszego zachowania, ale Jerzy całkowicie go zaskoczył i położył delikatnie dłoń na jego własnej.
Łukasz uśmiechnął się subtelnie, ledwie kącikami ust.
– Nie przepraszaj. 
– Przemarzłeś.
– Ty też, tylko jeszcze tego nie czujesz. – Łukasz wolną dłonią, okrył go bardziej kocem. Spojrzeli na siebie i jak na zawołanie przez ciało Gosa przeszłą fala drobnych dreszczy.
– To wszystko jest takie popieprzone – wykrztusił, odwracając wzrok. Jego szkliste spojrzenie zdradzało Łukaszowi, że mężczyzna był na granicy łez, na które nie wiedział, jak zaradzić. Być może się nie dało.
Pogłaskał delikatnie jego kolano, a potem odwrócił rękę i splótł palce z palcami Jurka. Uścisnął go.
– Ale ty wiedziałeś – dodał drżąco, błądząc rozbieganym spojrzeniem po jego twarzy. Zauważył jak Łukasz kiwa prawie niezauważalnie głową.
– Być może chciałeś, żebym wiedział – zasugerował cicho, jakby bał się wysuwać taką teorię.
Jurek nie odwracał spojrzenia od jego czekoladowych oczu, myśląc o tym.
Być może faktycznie chciał, tylko nie był tego świadomy. 

***
No heeeej... I jak wrażenia...? Spodziewaliście się? Nie spodziewaliście się?
Przyznam szczerze, że  boję się odbioru tej części. Mamy za sobą tyle rozdziałów, a nikt z Was nigdy nie zgadł, co stało się z Jurkiem, nawet nie wysunął takiej teorii. Oczywiście, że pojawiły się sugestie, coby Jurek był takim homofobem przez matkę, które były słuszne, ale na tym się właściwie kończyło. A tutaj... Tutaj jednak chodziło o coś dużo więcej niż tylko krzywdzące poglądy. 
Mam nadzieję, że teraz rozumiecie odrobinę lepiej emocje Jurka i jego zachowanie ostatnimi czasy. Bardzo chciałam pokazać sprzeczności, które czuł, a które finalnie zaprowadziły go do tego miejsca. 
Kurcze, ale ja się nie mogłam doczekać tego rozdziału! Chyba nie muszę mówić, że planowałam go już od pierwszych stron tego opowiadania. Najgorsze jest jednak to, że kiedy przyszło mi go napisać, to wcale nie było tak łatwo - rozdział powstawał w bólach i mam to beznadziejne wrażenie, że mogłam coś zrobić lepiej. Cóż, z założenia miał być dużo dłuższy, ale mam deadline, więc musiałam go trochę skrócić, bo znowu byście czekali nie wiadomo ile. A nie chcę, żebyście mi tutaj wszystko pozapominali :) 
Więc... Teraz może być tylko lepiej, nie? :D 
Jurek w końcu pękł. Przyznał się, co mu się zdarzyło w przeszłości i na dodatek odszedł od matki. Może teraz uda mu się być szczęśliwym :) 
A może nie. Zobaczymy. 
Swoją drogą... Jest to mój pierwszy post w nowym roku, więc może przydałoby się napomknąć o moim ambitnym postanowieniu - skończyć "Zostań o poranku" do czerwca. Chcę sobie dać taki termin, bo widzę, że z każdym rozdziałem coraz trudniej mi się pisze i jest to bardzo, bardzo zły znak. Nie chciałabym tak często  znikać na miesiąc, czy więcej, dlatego też może jak publicznie napiszę, to mi się uda xd (trzymajcie kciuki) 
Wspomnę też o tym, że "Zostań o poranku" przekroczyło z tym rozdziałem w moim pliku 300 stron, co czyni z niego moje najdłuższe opowiadanie jakie w życiu napisałam i to w najkrótszym czasie (więc chciałabym to utrzymać). Wiem, że to nic w porównaniu do innych autorów, którzy mogą się pochwalić znacznie większym dorobkiem, ale mimo wszystko jestem z siebie troszkę dumna, że mi się chciało i nie zrezygnowałam gdzieś w połowie.
No i... to chyba tyle na razie. Jestem bardzo ciekawa Waszej opinii, więc byłoby świetnie poczytać w komentarzach, co myślicie. 
Trzymajcie się ciepło, powodzenia w nowym roku!


31 komentarzy:

  1. Hmm, nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy... Mam trochę mieszane odczucia, ponieważ 17 lat to na moje oko nie jest wiek w którym rodzice mają aż tak wielki wpływ na swoje dzieci i raczej te dzieci już są mocno uswiadomione, aczkolwiek biorę pod uwagę, że każdy dorasta w swoim tempie więc nie wykluczam, że w przypadku Jurka mogło być specyficznie. Natomiast rozumiem zamysł jaki miałaś, bo powiem szczerze, że kiedy usłyszałam o próbach "leczenia" homoseksualizmu byłam w poważnym szoku. Jednak jakby się tak zastanowić, to dla osób trochę starszych może to być coś normalnego, w końcu nie tak dawno wykreślono homoseksualizm z listy chorób... Niesamowite - prawda? No ale wracając do tematu - współczuję Jurkowi bardzo. Niezłe pranie mózgu mu mamusia zafundowała... I wychodzi na to że ojciec początkowo również to popierał - albo przynajmniej nie oponował. W sumie to Stanisław nieźle to wszystko ustawił, wciskając syna w to środowisko. Może liczył, że Jurek zmieni swoje podejście do tematu? I w sumie miał rację 😁 No i najważniejsze, że teraz stara się okazać wsparcie. Ale dalej mi ten wiek trochę nie gra... Tak czy inaczej cieszę się że Jurek ma teraz prawdziwą szansę na związek z Łukaszem, bo teraz gdy dopuścił do siebie prawdę zupełnie inaczej może to wszystko wyglądać 😍 Wyczekiwałam tego rozdziału i teraz też będę wyczekiwać - bardzo lubię tę historię 😍 Dziękuję bardzo i trzymam kciuki za Twoje postanowienia noworoczne 😁 Pozdrawiam serdecznie 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Waszych opinii (tych na Wattpadzie) wynika, że nikt za bardzo się nie spodziewał. Ogólnie to starałam się zachować tajemnicę do samego końca, ale w trakcie opowiadania przemyciłam Wam kilka wskazówek. Jeżeli kiedyś byście mieli ochotę przeczytać je jeszcze raz, może bardziej rzucą Wam się w oczy. ;)
      Jeżeli zaś chodzi o niegranie, to chyba przydałoby się, żebym napisała jakiś dodatek, w którym pokazałabym, jak wyglądało dzieciństwo I dorastanie Jurka. Chciałabym to zrobić w rozdziale, ale zdecydowanie nie zmieściłabym się w jednym, a podejrzewam, że nawet i w dwóch… Chcielibyście taki dodatek? Być może po skończeniu „Zostań o poranku”? Albo przed skończeniem, tylko że wtedy na pewno trzeba by było dłużej czekać na kontynuację obecnych wydarzeń. Pomyślę o czymś takim :)
      Niemniej, mogę powiedzieć, że rodzice w tym wieku mają na niego duży wpływ, a co dopiero mówić wtedy?
      Ogólnie pomysł na Jurka powstał właśnie po tym jak dowiedziałam się, że w ogóle próbowano leczyć homoseksualizm i jakimi sposobami. Niestety udało mi się spotkać osoby, które dalej uważają, że jest to choroba (nieważne, że została wykreślona z listy chorób). Ludzie jednak nie sprawdzają takich rzeczy. A nawet jeżeli wiedzą, a uważają inaczej, to będą się kłócić i mówić, że to wszystko jedna wielka konspiracja (takich też spotkałam). Nie wiem czy to dlatego, że mieszkam bardziej na wschodzie Polski przychodzi mi spotykać takich ludzi, ale wydaje mi się, że na wsiach taki pogląd wciąż jest aktualny.
      Właściwie to całkiem nieźle rozgryzłaś Stanisława ;) Więcej o nim poczytamy w następnym rozdziale, wtedy też może trochę więcej stanie się jasne.
      A Jurek szanse ma na związek z Łukaszem, zwłaszcza że Łukasz już wcześniej był zainteresowany, ale czy im się to uda?
      Cieszę się, że dalej będziesz wyczekiwać kolejnych rozdziałów <3
      Dziękuję bardzo za komentarz i również pozdrawiam!

      Usuń
  2. Rozdział świetny .szkoda mi Jurka musiał przeżyć w swoim życiu dużo złego . Teraz mam nadzieję że zazna szczęścia u boku Łukasza. Jestem ciekawa czy masz kogoś dla Marcina? Pozdrawiam weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marcin jest zagadką nawet dla mnie, bo jeszcze nie myślałam nad jego dalszymi losami, ale mam kilka pomysłów na to, jak potoczy się jego życie. Być może w jakiś następnych opowiadaniach się dowiemy, jak będzie wyglądała jego przyszłość. ;)
      Również pozdrawiam!

      Usuń
  3. Wow! To było mocne.
    Ja coś czułam, że z tą jego matką jest coś nie tak. Dodatkowo jak to mówią: Największe homofoby to ukryci geje, którzy nie mogą siebie zaakceptować.
    Wg tak mi przywaliłaś tym rozdziałem, że się pozbierać nie mogę 😏😏
    Wiedziałam, że jak zaczniesz wyjaśniać wszystkie niejasność to walniesz z grubej rury, ale nie myślałam że aż tak!
    Wg mam nadzieję, że napiszesz coś więcej o przeszłości Jurka 🤔 Kurczę naprawdę chciałabym coś więcej o tym poczytać.
    Łukasz był taki słodki jak go bronił i później okrył go tym kocykiem 😏 Ich pierwszych kroczków w związku też nie mogę się doczekać 😏 Wydaje mi się że kolorowo nie będzie na początku 🤔 Wspomniałaś o jakimś lekarzu, który wyrządził jakiś trwały uraz w psychice Jureczka. Dodatkowo matka, która dołożyła się do traumy z młodych lat... Ja się nie dziwię, że on ma problemy z alkoholem i żywił do ludzi homo taki uraz 😒
    Ogólne dzięki za rozdział 😘 Nie moge się doczekać kolejnych rozdziałów.
    Życzę weny i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, ze już się pozbierałaś po rozdziale, bo tak wiesz, nie chciałam przywalić aż tak mocno… Może tak tylko troszkę. ;)
      Powoli rozwiązujemy te wszystkie niejasności, ale jeszcze kilka ich zostało, więc stay tuned.
      Co do przeszłości Jurka to też mi się ona gdzieś cały czas kołacze z tyłu głowy. Nie wiem tylko, czy zawrę ją w rozdziale, czy może jednak poświęcę jej trochę więcej czasu i zrobię z tego taki osobny, mały dodatek. W każdym razie plany są, zobaczymy jak wyjdzie realizacja :)
      Z Łukaszem i z tymi kroczkami w stronę związku faktycznie może nie być tak kolorowo. Oni obaj są właśnie w dość nieciekawym momencie swojego życia, ale kto wie, może akurat pomogą sobie wzajemnie i przejdą przez to razem? Tak pewnie byłoby im łatwiej, ale zawsze może być jakieś ale, prawda? Zobaczymy ;)
      Dziękuję za komentarz <3

      Usuń
  4. Ile jeszcze mniej więcej planujesz Autorki rozdziałów?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z moim planowaniem zawsze jest ciężko, więc nie wiem, ale z tego co widzę, to raczej więcej niż zakładałam jakiś czas temu. Będę potrzebować przynajmniej jeszcze kilku rozdziałów, żeby jakoś to wszystko zamknąć.

      Usuń
  5. Zastanawiałam się czy napisać jeden obszerny komentarz podsumowujący co do tej pory udostępniłaś, czy dać komentarze do każdego rozdziału. Na razie postanowiłam na jeden, ale w przyszłości np. w wakacje, gdy znajdzie się czas, powrócę do opowiadań twoich i dogłębnie je skomentuję.
    Nie wiem czy cieszyć się czy płakać, że przeczytałam wszystko co do tej pory napisałaś. Z jednej strony cieszę się, że na razie to się urwało, bo przynajmniej nie będę zarywać nocek na czytanie tego opka, które bardziej mnie wciągnęło niż „Druga szansa”. A myślałam, że innego opowiadania tak nie pokocham jak to o Marcelu. Ale z drugiej jest mi smutno, bo teraz będę musiała czekać na kolejne części i zastanawiać się „co dalej?”. Na szczęście ten rozdział urwał się tak, że można wytrzymać czas, który zajmie ci pisanie dalszej historii. Moja dusza może chwilowo odetchnąć, bo moje ciało już nie wytrzymało z czytania. Potrzebuję odpoczynku albo zejdę na zawał w tak młodym wieku. Ostatnie wydarzenia jakie działy się tutaj omal mnie nie przyprawiły do zemdlenia z emocji. A uśmiech? To chyba było najgorsze. W ogóle nie mogłam się powstrzymać przy fragmentach „intymnych” Jurka i Łukasza. Matko przenajświętsza! Toż to były emocje. Mama wchodzi do pokoju i pyta co się tak szczerzę do tego telefonu: „A tam mamo, czytam sobie takie zarąbiste opowiadanko o takim homofobie, który jeszcze nie wie, że jest gejem, ale za chwile tak się stanie” – już widzę jak to mówię rodzicom, którzy nic nie wiedzą o mojej drugiej stronie duszy pełnej miłości męskiej. Także ten… Mój przekaz był taki, że to opowiadanie wywołuje we mnie ogromne emocje, których nie spodziewałam ich w sobie mieć. Czy można się tak cieszyć, że aż zapiera dech? Albo czy złościć się z Jurkiem o coś co w sumie twojego życia wcale nie tyka? Pierwsze co robiłam, kiedy się budziłam to czytałam dalsze losy Jerzego. Ostatnie co robiłam, to tylko czytałam kolejne rozdziały. I w sumie tak kręciło się życie przez kilka dni, a tu potem puf! Koniec. I wszystko się zatrzymało. Ale mam nadzieję, że kolejne części będą szybko w drodze. Widać, że opowiadanie zmierza baaaardzo powolutku do końca, choć mam nadzieję, że jeszcze daleko do niego. W końcu tyle musi się jeszcze wyjaśnić. A im bliższy koniec tym autor ma problemy z pisaniem, bo nie chce tak szybko rozstawać się z nim. A ja jako czytelnik też nie chcę się z nim rozstawać. Lecz chcę przeżywać coraz to nowsze przeżycia Jurka przez wiele jeszcze lat. Ale wiem, że takie ciągnięcie jest na siłę. Tak samo u Marcela, niby historia zakończona, niby wszystko wyjaśnione, ale chciałabym dalej o nim czytać, mimo że pięknie jest zakończone i pisanie czegoś dalszego mogło by popsuć cały nastrój opowiadania. Choć nie powiem, bardziej bym się nasyciła opowiadaniem, kiedy byłby tam ukazany jeszcze bliższy kontakt między Marcelem a Kacprem. Ale przynajmniej Marcel nadal pozostał niewinny.
    Ale wracając do „Zostań o poranku”. Czemu ja zaczęłam już pisać o końcu jak tu tyle jeszcze przed nami? Nie ważne. Teraz może te najważniejsze fakty z opowiadania:
    No na początku opowiadania nie za bardzo polubiłam się z matką Jerzego. Wiadomo z jakiego powodu. Takie babcie są najgorsze, które nie idą z duchem czasu tylko zostają w swoim zaściankowym mieszkaniu. Gej to też człowiek. Prosimy szanować się nawzajem. Najgorsze jest to, że wychowała dziecko tak, że on też żadnej tolerancji do „tych” ludzi nie ma. Właśnie przez to wkurzało mnie początkowo zachowanie Jurka. Wkurzało mnie jak traktował osoby o innej orientacji. Jestem ciekawa co on wywinął na tej konferencji, gdy obrażał Łukasza i Marcina.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zastanawia mnie to, że jak Jurek odkryje, że jednak jest Bi (bo przecież już powoli odkrywa co się dzieje z jego ciałem przy Łukaszu) i powiedzmy znajdzie sobie jakiegoś partnera (Janek lub Łukasz) i będzie z nim już kilka lat, to w końcu ten związek wyjdzie na wierzch. Jurek będzie musiał przyznać się do bycia Bi przed matką. I pytanie: Co na to matka? Na pewno ogromnie się zdziwi, bo w końcu Jerzy to zatwardziały homofob, więc jakim cudem mógł stać się tym „obrzydliwym pedałem”?! Obawiam się, że wtedy Jerzy straci kontakt z matką. No ale może odzyska więź z ojcem, który w końcu wolałby, żeby miał syna geja niż homofoba. Ojciec stanąłby po jego stronie. I o dziwo! To byłaby odwrotna sytuacja niż w rzeczywistości się zdarza. Bo przecież to matki zawsze stoją w obronie dzieci, a nie ojcowie, gdy dowiadują się o ich orientacji.
      Drugą sprawą jest twoje chyba zamiłowanie do imion na literę j. Jerzy, Janek, Jeremi. Uwierz. Wrzucenie tyle podobnych imion na raz do opowiadania, kiedy człowiek dopiero ogarnia sytuację nie jest najlepszym pomysłem. W mojej głowie nastąpiło zawirowanie. Za dużo „j”. Na początku mi się plątało, ale z czasem ogarnęłam. W sumie nawet nie wiedziałam, że zdrobnienie od Jerzy to Jurek :) No i potem jeszcze pojawiła się Julia, moja imienniczka.
      Na początku opowiadanie, kiedy wszyscy zapewne stawiali na to, że przyszłym chłopakiem Jurka będzie Janek, ja stwierdziłam, że nie. Wymyśliłam intrygę, że o to Jerzy zrozumie swoje zachowanie wobec swojego dawnego asystenta Jeremiego i to z nim stworzy związek. Moja myśl pogłębiła się z czasem, kiedy to Jerzy wspomniał o historii, kiedy to Jeremi zarysał mu biurko. Sądziłam, że przeprosi go za to, a potem ich relacja się rozwinie. I tak się nie stało. Czytałam dalej opowiadanie. Moje zdanie na temat chłopaka Jerzego zmieniało się. Teraz to Janek stał się tym prawdopodobnym, ale nadal gdzieś w głębi czułam, że to jednak może być nadal Jeremi. Jakiś procent mnie wciąż w to wierzył. No bo halo? W końcu to tak jakby były szef z asystentem, a ja lubię takie akcje. No i tak sobie wierzyłam wciąż, aż tu dochodzę do rozdziału 23 gdzie moje wszystkie resztki nadziei pomarły. No bo w końcu Jerzy rozmawiał z Jeremim, pogodzili się nawet. Tyle, że to nie zostało opisane, a tylko wspomniane. Jakbyś planowała cokolwiek wprowadzić miłosnego z Jeremim na pewno opisałabyś tą rozmowę. Dlatego teraz odrzuciłam już całkowicie Jeremiego z głowy. No to teraz rozkmina dalej: Janek czy Łukasz? Obstawiałam, że Łukasz będzie dla Jurka kimś kim dla Marcela był Marcin. Wprowadzi go do świata homo, ale nie będą razem, a Jurek zrozumie, że coś czuje do Janka. Potem zdarzyła się mała przeszkoda: Łukasz zaczął coś czuć do Jurka. Stwierdziłam: będą kłopoty. No i stały się. Ale nie martwiłam się. Sądziłam, że Łukasz po prostu jest w separacji z Marcinem i dlatego jego uczucia szwankują i szuka atencji wśród Jerzego. Ale, ale… Łukasz przyznał, że Marcina nie kocha już od dawna. Ale jak to? Przecież Marcin i Łukasz nie mogą się rozstać! To idealna para. Są ze sobą już tyle lat. Nie uwierzę. I nadal nie wierzę. Sądziłam, że to na chwilę te ich rozstanie, ale wychodzi na to, że to tak na serio i, że to Jerzy będzie z Łukaszem. Szok! Może na chwilę, ale i tak będzie. Co więc w takim razie z Jankiem? I ta jego dziewczyna… Marysia jej było? Coś takiego. No to obstawiałam na początku, że cała ta dziewczyna to fikcja i nikt taki nie istnieje. Potem stwierdziłam, że może istnieć, ale Marysia to tak bardziej Maryś. Potem jednak to odrzuciłam. Jednak ewidentnie coś Janek ukrywa przez Gosem. I coś do niego czuje, bo w końcu na imprezie u Sandry omal do czegoś nie doszło. Obstawiam, że Janek takim czystym hetero to nie jest.

      Usuń
    2. Powyższe słowa napisałam jeszcze przed opublikowaniem przez ciebie 26 rozdziału. Teraz mogę przynajmniej powiedzieć o historii Jerzego: no po prostu tego się nie spodziewałam. Jeszcze napisałaś gdzieś, że dawałaś nam podpowiedzi podczas innych rozdziałów. Gdzie?! Jak będę czytać jeszcze raz to opowiadanie, to będę musiała wszystko dokładnie analizować. Ale szczerze, nie spodziewałam się takiego zwrotu akcji. Jurek jest gejem… i to jest przez całe życie. Sam się oszukiwał. I to tylko dlatego, że matka mu mąciła w psychice. Rany, ale on miał ciężko. Biedak. I teraz jestem na siebie wkurzona za uczucia jakie mnie ogarnęły podczas czytania pierwszych rozdziałów, jak gardziłam Jurkiem na początku. Ale matka Jerzego tak mnie w tym rozdziale wku*wiła, że mam ochotę umieścić ją na stosie i patrzyć jak płonie. Co to za matka?! Tak własne dziecko urządzić?! Jacy ludzie potrafią być okropni. Własna rodzona matka, takie coś synowi… Nie dowierzam normalnie. Dobrze, że w końcu Jurek się postawił matce. To ta kobita powinna się leczyć, a najlepiej zamknąć ją od razu w psychiatryku. Aż się nie dziwię, że Stanisław odszedł od niej.
      Ta cała sprawa (czytaj kłótnia) dobrze, że w końcu się rozegrała, bo przynajmniej wszystko jest jasne. Trochę tylko pewnie krępujące dla Jurka, że to wszystko wydarzyło się przy Łukaszu. No ale przynajmniej Łukasz wszystko wie i inaczej spojrzy na Jerzego.
      A! I jeszcze jedna sprawa została mi do omówienia. Otóż: wyścigi. Toż to były emocje. Świetnie opisywałaś uczucia Gosa podczas jazdy. Aż ja to poczułam. Pasują one nawet do Jurka. Elegancki, dostojny w dzień, aby w nocy brać udział w nielegalnych wyścigach. Szkoda tylko, że to już koniec z tym etapem, choć boję się jednak, że oni (czyli Sandra, Dęba i Alicja) tak łatwo nie odpuszczą i jeszcze dadzą znak.
      Jak już mówiłam, dogłębną analizę i poszczególne komentarze do rozdziałów będę pisać we wakacje. To trochę czasochłonne, tak jak pisanie rozdziałów, ale na pewno się kiedyś pojawią.
      Dużo weny
      Juliet

      Usuń
    3. Chyba na początku podziękuję za taki długi i dogłębny komentarz, bo tak jak napisałaś zdaję sobie sprawę jak dużo czasu zajmuje napisanie takiego „referatu”. Na dodatek to bardzo miłe, że masz w planach skomentować każdy rozdział!
      „A myślałam, że innego opowiadania tak nie pokocham jak to o Marcelu.” Kompletnie cię rozumiem, bo mam dokładnie tak samo. Chociaż nie wiem, czy nie będę tak miała z każdym nowo napisanym, ale na ten moment mam wrażenie, że „Zostań o poranku” jest moim ulubionym i chyba najładniej napisanym tekstem, jaki do tej pory miałam okazje stworzyć. Dlatego bardzo się cieszę, że tak ciepło się o nim wypowiadasz i wywołał on w Tobie takie emocje! Świadomość, że nie mogłaś się od niego oderwać cieszy mnie najbardziej, bo sama doskonale znam to uczucie, kiedy nie mogę oderwać się od czyjegoś tekstu, zarywając nocki, a później myśląc o bohaterach i ich dalszej historii. Chyba po prostu trochę trudno mi uwierzyć, że ktoś może tak mieć z moimi opowiadaniami, ale sprawia mi to taką radość, że siedzę i uśmiecham się tak jak Ty, kiedy czytałaś o momentach Jurka i Łukasza ;))
      „A im bliższy koniec tym autor ma problemy z pisaniem, bo nie chce tak szybko rozstawać się z nim.” Im bliżej końca zawsze jest coraz trudniej, ale nie wiem czy to przez niechęć rozstawania się. Nie ma lepszego uczucia, jak myśl, że skończyło się coś, nad czym siedziało się latami i jest się z tego w miarę zadowolonym. Pamiętam, że jak skończyłam Marcela to była to dla mnie wielka ulga i jeden z lepszych dni, bo zdecydowanie zbyt długo pisałam tylko o nim i chciałam jakiejś odskoczni. Teraz też już tak trochę mam. Niestety nie należę do tych, którzy mogą pisać kilka tekstów na raz. Wiem, że jakbym zabrała się za kolejny, to mogłabym nie skończyć tego, więc wolę się trzymać kurczowo tego, co mam aktualnie. Chociaż, kurde, marzy mi się zmiana klimatów i jakieś fajne fantasy… Cóż, na razie będzie to musiało poczekać. Jureczek jest priorytetem, zdecydowanie.
      No i cieszę się, że masz takie zdanie o zakończeniu „Drugiej szansy”. Chyba każdy by chciał jakiegoś większego zbliżenia między Kacprem i Marcelem, ale ja się cieszę, że stanęło to tak, jak jest. To opowiadanie jest jeszcze pełne takiej… niewinności właśnie, trochę naiwności, głupkowatego poczucia humoru i nastoletnich problemów, które w głowie Marcela rosną do niewyobrażalnych rozmiarów, a tak naprawdę jest to jeszcze nic w porównaniu do tego, co czeka ich w dorosłym życiu… Idealne, żeby odstresować się w czasie sesji, więc chyba sobie do niego wrócę ^^’
      Co do matki, to ten rozdział jest odpowiedzią samą w sobie. No i wychodzi też na to, że Stanisław faktycznie jest dużo bardziej za Jurkiem, chociaż swoje też ma za uszami.
      Ach, imiona na literę j… O dziwo wcale nie mam aż takiego zamiłowania, po prostu pasowały mi do bohaterów. I właściwie to nie wiem, co mnie strzeliło, bo sama jak czytam opowiadania z podobnymi imionami to nie ogarniam, więc no… Znowu, rozumiem doskonale, że mogłaś na początku trochę się gubić. Niemniej, to już chyba tradycja i jakby miał się pojawić ktoś nowy to przemyślałabym czy nie miałby mieć na imię np… Jędrzej. Teraz już by się chyba nie myliło.
      „Wymyśliłam intrygę, że o to Jerzy zrozumie swoje zachowanie wobec swojego dawnego asystenta Jeremiego i to z nim stworzy związek.” Ale wiesz, że to niegłupie? Na początku też mi to przechodziło przez myśl, dlatego w pierwszych rozdziałach było go dużo więcej. Później, kiedy coraz bardziej zaczęło mi się układać w głowie, jak ma się potoczyć historia Jurka to Jeremi odszedł na dalszy plan, no i już na tym planie został.
      A Janek cóż, on pełni funkcje przyjaciela. Wiem, że dużo z Was, zwłaszcza wcześniej, widziało to inaczej, ale Jurek nigdy na niego nie patrzył w taki sposób. W sensie okej, on z siebie wypierał, że mógłby spojrzeć na Janka inaczej, ale nawet gdyby… Raczej czułby coś podobnego do Łukasza. Jakieś zdenerwowanie, wkurzenie, wyparcie… A on traktował go niemalże jak młodszego brata, którego nigdy nie miał.

      Usuń
    4. „Jeszcze napisałaś gdzieś, że dawałaś nam podpowiedzi podczas innych rozdziałów. Gdzie?!” Starałam się to robić naprawdę subtelnie, bo mimo wszystko nie chciałam, żebyście odgadnęli zbyt szybko tajemnicę i biorąc pod uwagę, że nie przeszło Wam to przez myśl, to może robiłam to i zbyt subtelnie ale… Chociażby to, że Jurkowi trzęsły się dłonie, kiedy miał odwiedzić matkę, albo kiedy ją okłamywał, że nie pracuje u Łukasza, albo to, jak wspomniał Jankowi, że ktoś (chyba już wiadomo kto) zabił mu kota. Nie mówiąc już nic, że cała rozmowa Łukasza z Jurkiem była jedną wielką podpowiedzią i prawdą rzuconą mu prosto w twarz…
      Też fakt, że nie potrafił zbudować żadnego związku z kobietą, albo nawet i to, że nigdy nie zaprzeczył Jankowi, kiedy ten zasugerował, że jest gejem… I pozwalał mu tak myśleć, przy okazji widząc, że Janek gdyby wiedział to akceptowałby go takim.
      Tak wiec takie tam szczegóły, wcale się nie dziwię, że tego nie wyłapaliście.
      Jeszcze raz dziękuję za taki komentarz. Mam już od dłuższego czasu jakiś kryzys twórczy, ale to chyba właśnie przez fakt, że zaczyna mi się dłużyć i każdy rozdział idzie mi coraz bardziej opornie... Dlatego tym bardziej się cieszę, że napisałaś!
      Więcej odpowiedzi mam nadzieję, że przekażę w następnych rozdziałach, a na razie się żegnam i pozdrawiam!

      Usuń
    5. Teraz jak wypisałaś te wszytkie podpowiedzi jakie dawałaś, mam ochotę walnąć się w głowę. To było przecież oczywiste! Jak mogłam na to nie wpaść? :)
      No ale kto by pomyślał, że własna matka może takie piekło wyrządzić synowi?
      W sumie wiedziałam że Jurek ma jakieś problemy, tylko właśnie nie wiedziałam co ukrywa. No po tym rozdziale to już wiem.
      Również pozdrawiam
      Juliet

      Usuń
  6. Ale nas zaskoczyłaś tym rozwiązaniem akcji :D

    Nie sądziłam, że opowiadanie podejmie się tematyki terapii konwersyjnej. Podejrzewałam że matka Jurka miała największy wpływ na ukształtowanie jego poglądów, no i w sumie dużo się nie myliłam. Bardzo szkoda mi naszego głównego bohatera. W końcu jest to facet tuż przed czterdziestką który pół życia zbierał żniwa kłamstw i manipulacji swojej matki. Nie dziwię się, że przez te lata nie utworzył z nikim trwałej relacji, a dobrze wiemy jak bardzo jej pragnął.
    Z jednej strony cieszę się, że cała sytuacja wyszła na światło dzienne, w końcu to jest dla Jurka szansa na przeżycie reszty życia po swojemu. Z drugiej jednak strony, trudno nie mieć poczucia zmarnowanych lat, których nigdy się nie odzyska.
    Wiem, że do tego jeszcze długa droga, ale chciałabym żeby Jurek w końcu wyrwał się z sieci utkanej przez matkę i w pełni zaakceptował siebie. Łukasz, Janek, czy ktokolwiek inny, kto będzie teraz towarzyszył Jerzemu, błagam żeby nauczył go czerpania radości z życia i pomógł mu je przewartościować.

    Moje komentarze będą wyglądały trochę jak koncerty życzeń, ale znów nasuwa mi się " chciałabym... " :D
    Chciałabym więc trochę przeczytać o przeszłości Jerzego, bo mocno mnie zaintrygowałaś. O tym jak zaczął odkrywać siebie, jak się zakochał, jaka wyniknęła sytuacja która doprowadziła do rozpoczęcia terapii, jak ona sama wyglądała i w końcu jak wyglądało to finalne zamknięcie się Jurka w jego małym pudełku pełnym zakłamania.

    Na koniec chciałabym jeszcze pochwalić Staśka :D Zastanowiło mnie już jego "No co ty robisz?" (...) "Idź za nim". Tak, jakby wiedział coś czego my nie wiemy. No i co? Dokładnie tak było.
    Fajnie, że wstawił się za synem i okazał mu wsparcie, w końcu od tego jest rodzic, a jak możemy się domyślać, w dzieciństwie raczej żadne z nich Jurkowi tego wsparcia nie okazało.

    Co do naszego Łukaszka, moja miłość do niego nie słabnie, czekam na rozwój wydarzeń :*

    Pozdrawiam,
    Kajna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To właściwie chyba dobrze, że rozwiązanie nie było zbyt oczywiste :D

      A przed Jurkiem faktycznie teraz jeszcze ciężka droga, ale w końcu widać gdzieś jakieś światełko, które będzie mu świecić, bo do tej pory cały czas błądził po omacku, tak mówiąc metaforycznie. Tak jak napisałaś, straconych lat już nie odzyska. Lat, spędzonych na szukaniu swojego szczęścia, którego nigdy nie znalazł… I cholera, to strasznie przygnębiające, ale teraz chociaż będzie wiedział, gdzie szukać :) No i Jurek w końcu ma garstkę osób, którym udało się do niego zbliżyć nawet pomimo tej skorupy i które będą gotowe mu pomóc. Zwłaszcza Stanisław, który w końcu też się odważył powiedzieć głośno to, co myślał od dłuższego czasu i wsparł syna. Chociaż o nim więcej będzie na następnym rozdziale. Ale pochwała się i tak należała, bo nie wiem, czy gdyby nie on to Jurek zachowałby się tak, jak zachował w tym rozdziale.

      Spokojnie, zbieram życzenia ;) I te Twoje „chciałabym” zdecydowanie leżą w moim zasięgu, więc kiedyś powinnam życzenia spełnić. Tylko jeszcze nie wiem kiedy, wiec mam nadzieję, że to tak bez ograniczeń czasowych :D

      Łukaszowi na pewno bardzo miło to słyszeć! <3

      Również pozdrawiam!

      Usuń
  7. A kiedy mniej więcej można się spodziewać następnego rozdziału?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatni egzamin mam 7 lutego, więc najpewniej po tym terminie. :)

      Usuń
  8. Witam, wiadomo coś o nowym rozdziale?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomo tylko tyle, że na razie ma 2 strony... Więc niestety, ale jeszcze będzie trzeba na niego poczekać.

      Usuń
  9. Cześć!

    Zanim przejdę do właściwej i ważniejszej części tego komentarza, chciałbym przeprosić, że dopiero dzisiaj zostawiam po sobie jakiś ślad. Jak wiesz, staram się na bieżąco śledzić Twoje opowiadanie, problem w tym, że czasami brakuje mi czasu, by od razu wypowiedzieć się na dany temat. Tym razem na opóźnienie złożyło się kilka czynników, myślę jednak, że wystarczy, jeśli napiszę, że styczeń nie jest zbyt miłym i przyjemnym miesiącem dla studentów (pierwsza połowa lutego wcale nie jest lepsze). Na szczęście mam już za sobą egzaminacyjne szaleństwo i wreszcie mogę pozwolić sobie na nadrobienie zaległości w wirtualnym świecie. :)

    W tym miejscu chciałbym także zaznaczyć, że najpierw pokrótce odniosę się do poprzedniego rozdziału, a dopiero potem wypowiem się na temat powyższych wydarzeń.

    Jestem niemal pewien, że wspomniałem już o tym we wcześniejszym komentarzu, ewentualnie się powtórzę, w każdym razie cieszę się, że Jurek postanowił zrezygnować z walki o finał i odpuścił sobie rywalizację z Sandrą. Generalnie rozumiem jego fascynację nielegalnymi wyścigami, sam takową odczuwałem, no ale postawmy sprawę jasno - uczestnictwo w tego typu przedsięwzięciach jest klasycznym przykładem proszenia się o kłopoty. Nie chciałbym wyolbrzymiać sytuacji ani demonizować zachowania pozostałych ścigantów, tyle że każdy „przestępca” zaczyna od drobnych wykroczeń. Nie twierdzę, że rywale Jurka to poszukiwani listami gończymi kryminaliści, nie wiadomo jednak, kto i do czego był zdolny się posunąć. Patryk i Daniel (na przykład) aniołkami nie są, więc chwała Jurkowi za to, że przynajmniej w tej sytuacji zachował się racjonalnie i podjął dojrzałą decyzję.

    Nie byłbym sobą, gdybym nie przyczepił się o coś do Jurka, więc... nie przedłużajmy i miejmy tę chwilę za sobą. „Jurek natomiast chciał to zakończyć z klasą, tak jak na niego przystało”. Gdybym był na miejscu Gosa, to trochę przyhamowałbym tego rodzaju myśli. Nie mam zamiaru po raz kolejny produkować się na temat ostatnich wydarzeń, powrócę więc do nieco odleglejszej przeszłości, tj. do imprezy w domu Łukasza i Marcina i łazienkowo-podwórkowych pląsów. Żeby nie było, nie krytykuję, bo sam mam z alkoholem różne wspomnienia. Chcę tylko powiedzieć, że „kończenie czegoś z klasą” nie jest dla Jurka tak naturalne, jak wskazywałyby na to jego myśli. No ale grunt, że się stara. :)

    „Kilka zmartwień właśnie odeszło w niepamięć - w końcu nie będzie musiał się martwić, że komuś »zagrażał« i że ktoś w ramach zemsty postanowi wyżywać się na nim; czy to słownie, czy przez niszczenie jego rzeczy, nie mówiąc już nic o jego samochodzie”. Z jednej strony nie dziwię się Jurkowi, że przemówiła przez niego dziecięca naiwność, a z drugiej - wręcz przeciwnie, jestem w lekkim szoku. „Zewsząd było słychać gratulacje, pogwizdywania i żale - niektórzy obstawiali inaczej i nie wyglądali na tak zadowolonych, co reszta, ale Jurek miał ich gdzieś”. Nie mam pojęcia, czy na miejscu Gosa zachowałbym taki „spokój”. Panikować raczej bym nie panikował, w jakimś stopniu jednak bym się przejął. Jurek tego nie zrobił, co znaczy, że nie obawiał się żadnego odwetu. Oczywiście wiemy, że to nieprawda, o czym świadczy pierwszy z zacytowanych przeze mnie fragmentów - przynajmniej część ścignatów nie była według niego zbyt przyjazna. Skąd więc ta chwila beztroski? Nie mam pojęcia. „Kierując się do samochodu, Jurek ostatni raz się odwrócił. Nie dość, że zauważył wbite w siebie ostre spojrzenie Patryka, to dostrzegł jeszcze to należące do Alicji; równie nieprzyjazne”. Nie chcę pisać: „A nie mówiłem?”, ale... a nie mówiłem? Jedna dobra decyzja, choć niewątpliwie właściwa, nie rozwiąże wszystkich jego problemów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym miejscu chciałbym na chwilę powrócić do tego, co napisałem w poprzednich komentarzach; tak jak obiecałem, nadszedł czas na nawiązanie do tych fragmentów, przy pisaniu których nieco się zagalopowałem. Chodzi mi oczywiście o konsekwencje wynikające ze skandalicznego zachowania Jurka; skandalicznego, bo nadal uważam, że Gos nie miał wystarczająco dobrego powodu, by naskoczyć na Łukasza, nazwać go dziwką i grozić mu ujawnieniem jego brudnych sekretów. W każdym razie, o dziwo, takie słowa można wybaczyć (tutaj mamy do czynienia ze sprzecznością, bo poprzednim razem napisałem coś zupełnie innego). Oczywiście potrzeba do tego czasu.

      Przed przeczytaniem poprzedniego rozdziału zastanawiałem się, jaki będzie Twój kolejny ruch - trzeba przyznać, że wysoko zawiesiłaś sobie poprzeczkę. Generalnie sprostałaś zadaniu, choć osobiście wolałbym, żebyś jeszcze trochę rozciągnęła ten wątek. Rozumiem powody, dla których tego nie zrobiłaś, myślę jednak, że cała ta sytuacja zyskałby o wiele bardziej na naturalności, gdyby Łukasz porosił Jurka o więcej czasu (po przeprosinowej rozmowie). Dzień przerwy, może dwa, to by było coś. W każdym razie nie jest źle, więc na tym poprzestanę. W końcu piszę o swoich preferencjach, a nie o jakichś utartych regułach, których z większym lub mniejszym powodzeniem (nie) przestrzegałaś.

      Komentarz dotyczący powyższych wydarzeń rozpocznę od odniesienia się do niniejszego fragmentu: „Potrzebował chwili odprężenia i nic go nie obchodziło, że miał nie pić. Czuł, że dzisiaj po prostu musiał, inaczej jego głowa by wybuchła”. Chciałem tylko powiedzieć, że dokładnie w taki sposób zaczyna każdy alkoholik. Miałem nie pić, ale muszę, bo szef się na mnie uwziął/zepsuł mi się samochód/pokłóciłem się z dziewczyną itd. Każdy powód jest dobry. Oczywiście nie krytykuję Jurka, powinienem to podkreślić na samym początku, w zasadzie zacytowałem ten fragment tylko dlatego, że chciałem pokrótce wypowiedzieć się na ten temat.

      A jednak nie będzie tak kolorowo, bo znowu przyczepię się o coś do Jurka: „Nie wiedział tylko, że alkohol wcale mu w tym nie pomoże, a jedynie zaszkodzi”. Tak może powiedzieć osoba, która albo pierwszy raz sięgnęła po alkohol, albo pierwszy raz spróbowała utopić w nim swoje smutki. Nie oszukujmy się, Jurek w przeszłości nie stronił od „napojów wyskokowych” (nawet jeśli rzadko się upijał), więc nie wiem, kogo on próbował oszukać. Jeśli samego siebie, to obawiam się, że zbliża się do pewnej granicy, po przekroczeniu której to właśnie alkohol zacznie nim rządzić, a nie odwrotnie.

      „Wiedział, że Łukasz jest jak zaraza”. Wystarczy, że Jurek doda do tego przymiotnik „tęczowa” i może zostać arcybiskupem. xD

      Usuń
    2. No cóż, nie będę ukrywać, ale nie spodziewałem się takiego rozwinięcia. I wydaję mi się, że nikt nie mógł się go domyślić. Tak jak napisałaś, Twoje wskazówki były zbyt subtelne, co więcej, jeśli padały, to były dwuznaczne, a bieżące wydarzenia sprzyjały właśnie tym innym wytłumaczeniom. W odpowiedzi na komentarz reborn_masochist napisałaś: „Chociażby to, że Jurkowi trzęsły się dłonie, kiedy miał odwiedzić matkę, albo kiedy ją okłamywał, że nie pracuje u Łukasza, albo to, jak wspomniał Jankowi, że ktoś (chyba już wiadomo kto) zabił mu kota. Nie mówiąc już nic, że cała rozmowa Łukasza z Jurkiem była jedną wielką podpowiedzią i prawdą rzuconą mu prosto w twarz”. Po pierwsze, trzęsące się ręce na myśli o wizycie w domu matki mogą mieć miliony wytłumaczeń. Podam tylko trzy przykłady: zła opieka połączona z poczuciem bycia nikim (zbyt wysokie oczekiwania jednego z rodziców i kary za niezrealizowanie jego wygórowanych ambicji), pranie mózgu (nie trzeba być homoseksualistą, żeby mieć dość słuchania monologów na temat „gorszego sortu”) czy nawet zwykłe kłótnie pomiędzy rodzicami (mając w pamięci wspomnienia nieustannych awantur rodziców, też nie byłbym szczęśliwy na myśl o powrocie do rodzinnego domu). Po drugie, matka Jurka ciągle ględziła o tym, jacy homoseksualiści są okropni, zboczeni i obrzydliwi, nic więc dziwnego, że Gos nie chciał się przyznać, gdzie pracuje. Dla świętego spokoju lepiej było milczeć; też bym tak zrobił. Po trzecie, rozmowa Jurka i Łukasza (o ile myślimy o tej samej scenie) miała miejsce na tyle późno, że poprzednie wydarzenia wskazują na pierwsze rozbudzenie skłonności homoseksualnych Jurka, a nie na ich odrodzenie. Przez całe opowiadanie Gos stopniowo przywiązywał się do Nakoniecznego, a jego myśli krążyły wokół tego, że on nie jest gejem, bo geje z natury są obrzydliwi. Czyli zachowywał się tak, jak zachowywałby się każdy „heteroseksualny” mężczyzna, który cały życie słuchał inwektyw swojej stukniętej matki i nigdy dotąd nie poczuł pociągu do drugiego mężczyzny. Ta rozmowa świadczyła raczej o tym, że Jurek dopiero niedawno zorientował się, że może być biseksualny, co nie do końca mu odpowiadało, tj. było sprzeczne z jego wyobrażeniami o byciu prawdziwym mężczyzną. Po czwarte, fakt, że Jurkowi nie wyszedł żaden związek z kobietą też o niczym nie świadczy. Czy od teraz o każdej osobie, która nie jest w stałym związku, będziemy myśleć jak o ukrywającym się homoseksualiście? To byłoby absurdalne, nieprawdaż? Po piąte, Jurek nie miał możliwości, by wytłumaczyć Jankowi, że „nie jest” gejem. Dla przypomnienia: „Och. Nie wiedziałem, że jesteś... z tej drużyny - mruknął chłopak, a Jerzy poczuł, że zaczyna się irytować. Nie miał zielonego pojęcia, o czym mówił ten nawiedzony chłopak. - Nie żeby mi to przeszkadzało!”. Jak widać, początkowo Jurek nie zrozumiał słów Janka. Potem, kiedy ich drogi ponownie się skrzyżowały, raczej nie czuł potrzeby, by do tego wracać (o ile w ogóle o tym pamiętał). Mogłoby to doprowadzić do niezamierzonego efektu, czyli do utwierdzenia Janka w przekonaniu, że Jurek jest gejem, tylko wstydzi się do tego przyznać.

      Nie zamierzam zarzucać Ci niewłaściwego operowania językiem, ale gdybyś chciała naprowadzić nas na to, co wydarzyło się w przeszłości (mieć pewność, że się domyślimy), to musiałabyś usunąć z całego tekstu zwroty typu: „Co się z nim działo, zastanawiał się panicznie, czując jak jego własne ciało pali go niesamowitym gorącem”. Jurek, nawet chcąc wyprzeć z głowy niechciane wspomnienia, wiedział, co robił w młodości. Natomiast tego typu sformułowania sugerują, że Gos nie rozumiał reakcji swojego ciała, bo nigdy dotąd nie miał z nimi do czynienia. Podsumowując, na dobrą sprawę dopiero niniejszy fragment wszystko wyjaśnił: „Wiedział, że Łukasz jest jak zaraza. Tyle że Jurek nie miał siły być chorym. Nie znowu”. Może więc dobrze, że byłaś tajemnicza, bo przynajmniej wszystkich zaskoczyłaś. :)

      Usuń
    3. Szczerze mówiąc, kompletnie nie rozumiem tego, dlaczego w chwili słabości Jurek zadzwonił do swojej matki. Sądząc po tym, jakie piekło zafundowała mu w dzieciństwie (i później), nigdy bym się jej nie przyznał, że historia zatacza koło, a demony przeszłości ponownie budzą się do życia. Ja wiem, Jurek nadal czuje, że to, co się z nim dzieje, jest niewłaściwe i on tego nie chce. Prawdopodobnie jakaś cząstka jego duszy wciąż sądzi, że matka chciała dla niego dobrze (ona sama pewnie też w to wierzyła, no ale nie oszukujmy się - nie tędy droga). Zalatuje mi tu trochę syndromem sztokholmskim...

      Miałem rację, że Jurek ma coś nie tak z głową i potrzebuje dobrego psychologa. Tak jak napisałem w jednym z poprzednich komentarzy, Gos nie umie rozpoznać i nazwać swoich emocji, nie panuje nad agresją, nie potrafi swobodnie budować relacji z drugim człowiekiem. Teraz przynajmniej wiemy dlaczego. Już dawno napisałem, że matka Gosa jest szajbnięta, ale nie spodziewałem się, że aż tak. Bycie nietolerancyjnym to jedno, kiedy jednak w grę wchodzi także krzywdzenie swojego dziecka, nawet wierząc, że robi się to dla jego dobra, to jest to już grubą przesadą. Niestety, wielu ludzi tego nie rozumie i nadal myśli, że elektrowstrząsy załatwią sprawę. Dlaczego homoseksualizm budzi taki lęk i niechęć, skoro nikt nikomu tym krzywdy nie robi? Jasne, z biologicznego punktu widzenia jest to pewna dewiacja, ale co z tego? Gdybyśmy każdy aspekt życia rozpatrywali pod tym kątem, to na świecie powinni być ludzie o jednym kolorze skóry, włosów i oczu. O cechach charakteru, umiejętnościach i innych rzeczach już nie mówiąc.

      „Obudził go budzik, który zignorował.” Jakbym czytał o sobie. xD

      Szczerze mówiąc, nie do końca wiem, co myśleć o ojcu Jurka. O ile dobrze pamiętam, na początku opowiadania wydawał się być raczej negatywną postacią, której ciążyło na sumieniu parę grzeszków. Nie miał zbyt dobrych relacji z Jurkiem, więc zakładam, że albo był bierny wobec działań swojej szurniętej ex-żony, albo wręcz je aprobował (w mniejszym lub większym stopniu). Trochę ciężko spekulować, bo tak naprawdę nie wiemy, co dokładnie wydarzyło się w przeszłości. W każdym razie ostatnie wydarzenia sprawiły, że w mojej głowie pojawiła się dziwna teoria: skoro Jurek ma za sobą homoseksualny epizod, to może sprzedanie firmy Łukaszowi i Marcinowi nie było zwykłym „przypadkiem” (oczywiście pomijam aspekty biznesowe). Możliwe, że dawniej Stanisław nie pomógł Jurkowi na tyle, na ile powinien, może go nie akceptował i dał mu to odczuć, więc teraz chciał go delikatnie pokierować i pokazać mu, że jego poglądy się zmieniły. Być może żałował, że nie sprostał roli ojca, przez co jego obecne relacje z synem były raczej napięte. No i najważniejsze, nadarzyła mu się okazja, by odegrać się na byłej żonie. To by tłumaczyło, dlaczego w poprzednim rozdziale wysłał Jurka za Łukaszem, dlaczego w ogóle zgodził się mu pomóc i dlaczego w tym rozdziale zareagował tak, jak zareagował.

      Usuń
    4. „Jurek natomiast wystraszył się. Czym szybciej wyrwał się, wyrzucając przy tym papierosa na chodnik i spojrzał za siebie. Widok, który go tam zastał spowodował, że zrobiło mu się słabo.” Nie do końca wiem, dlaczego zrobiło mu się słabo. Biorąc pod uwagę to, że zadzwonił do matki i opowiedział jej o tym, co się z nim działo, kwestią czasu było to, kiedy ta wpadnie do biura i narobi rabanu. Dobra, zdaję sobie sprawę, że po prostu się jej bał, co nie zmienia faktu, że pod pewnymi względami jego zachowanie jest dla mnie kompletnie niezrozumiałe.

      „Bał się, jak mężczyzna mógł wyglądać, co mógł o nim myśleć. Czy go nienawidził? Śmiał się z niego? Uważał, że jest żałosny, czy może litował się nad nim?” To kolejny powód, dla którego Jurek powinien wybrać się do dobrego psychologa. Jeśli wspomniany wcześniej doktor był specjalistą w tej dziedzinie, to raczej słabym i pod pewnymi względami mocno ograniczonym.

      „Czuł, że mur, który zbudowała, sypie się. Że myśli i słowa, które mu wpajała razem z doktorem tracą moc, już wcześniej traciły, ale teraz przestawały znaczyć cokolwiek”. Dobra, już wiem, że Jurek miał do czynienia z jakimś szarlatanem, który z prawdziwym lekarzem miał niewiele wspólnego.

      „Nawet nie zorientował się, kiedy Łukasz podprowadził go pod jego biurko.” Uuuuu... robi się gorąco. xD A tak na poważnie, to chyba wiesz o co chodzi.

      „Inaczej nie da rady. Nie umiał już wmawiać sobie, że Łukasz nic dla niego nie znaczył, bo czuł całym sobą, że to było kłamstwo. A kiedy mówił, że mu na nim zależało... Zależało mu na nim jak na kimś więcej niż na przyjacielu.” Nie będę udawać, że te słowa napawają mnie entuzjazmem. Oczywiście od dawna wiedziałem, w jakim kierunku zmierza ta relacja, nie zmienia to faktu, że osobiście nadal mi się ona nie podoba. xD

      Na dzisiaj to tyle! Pisałem ten komentarz w częściach, więc zapewne nie odniosłem się do wszystkiego, do czego chciałem się odnieść. Być może z czasem coś jeszcze dopiszę, ewentualnie będę rozwijał swoje myśli, jeśli Ty odniesiesz się do moich słów. :)

      Pozdrawiam!

      Usuń
    5. Cześć!
      Jak najbardziej rozumiem studenckie szaleństwo, sama również przez nie przechodziłam, mogę się więc tylko cieszyć, że już mam to za sobą :) Mam nadzieję, że wszystkie egzaminy poszły pomyślnie :)
      Wracając do poprzedniego rozdziału, wygląda na to, że Jurek w końcu podjął jakąś racjonalną decyzję. Oczywiście lepiej by było, gdyby zdecydował się na to wcześniej, ale, jak to się mówi, lepiej późno niż wcale. Natomiast co do tej klasy… No to mimo wszystko Jurek stara się być takim mężczyzną, ale to że po alkoholu wychodzi inaczej, to chyba nie oznacza, że na trzeźwo ma zmienić swoje nastawienie. „Gdybym był na miejscu Gosa, to trochę przyhamowałbym tego rodzaju myśli” – no właśnie nie wiem, czy kiedy ma się w głowię swój konkretny obraz to pohamowanie takich myśli przychodzi naturalnie. Szczególnie że w tym towarzystwie Jurek wykreował się na gościa, który nie odpuszcza i który jednak był w stanie wedrzeć się do ich małego grona już na starcie, więc zaburzenie tego obrazu na koniec raczej kłóciłoby się z dotychczasowym wizerunkiem.
      W następnym fragmencie mam wrażenie, że chodzi o dwie różne rzeczy. Jurek faktycznie obawiał się, że ktoś może mu realnie zagrażać i na przykład zniszczyć jego auto. Natomiast tu „…niektórzy obstawiali inaczej i nie wyglądali na tak zadowolonych, co reszta, ale Jurek miał ich gdzieś” Jurek po prostu ma gdzieś opinię innych i ich zakłady. Jest zadowolony, że podjął taką decyzję i dał Sandrze wygrać, tym samym dając radość kobiecie.
      „Generalnie sprostałaś zadaniu, choć osobiście wolałbym, żebyś jeszcze trochę rozciągnęła ten wątek.” Osobiście po napisaniu tego się z Tobą zgadzam, bo wszystko potoczyło się bardzo szybko. Tutaj na moją korzyść działa chyba tylko ten upór Jurka, nawet kiedy Nakonieczny chciał go kilka razy wyrzucić za drzwi i go spławić, Jurek po prostu mu na to nie pozwolił, tym samym pokazując, że mu zależy.
      „Chciałem tylko powiedzieć, że dokładnie w taki sposób zaczyna każdy alkoholik.” Taaak, niestety ale Jurek jest na granicy uzależnienia, na co właśnie wskazują takie słowa i jak z tym czegoś szybko nie zrobi, to będzie mógł wpaść w tarapaty. Już wcześniej dużo pił, potem miał przestać, a teraz złamał postanowienie… Zobaczymy, jak to dalej z tym będzie. Czy będzie miał silną wolę, czy dalej się to będzie zdarzać…
      „Tak może powiedzieć osoba, która albo pierwszy raz sięgnęła po alkohol, albo pierwszy raz spróbowała utopić w nim swoje smutki.” Hmm, w tym fragmencie chodziło o wyparcie z głowy tych myśli „nieczystych” xD Więc właściwie chyba Jurek mógł myśleć, że alkohol pomoże mu o nich zapomnieć, bo czasami tak właśnie alkohol działa. Niestety w tym przypadku się nie udało.
      Natomiast jeżeli chodzi o wskazówki… No to to miały być tylko luźne wskazówki, które mogły jakoś naprowadzić, albo coś zasugerować. Być może wzbudzić czujność. Oczywiście nie chciałam, żebyście się domyślili, bo miał być to ten moment kulminacyjny, dlatego tylko subtelnie podkładałam w tekście różne takie drobnostki. Nie czujcie presji xD W końcu specjalnie starałam się tak to zrobić, żebyście mieli „niespodziankę”.
      To faktycznie były drobiazgi, takie małe zgrzyty. Gdybym chciała żebyście się domyślili to na pewno zrobiłabym to mniej subtelnie.
      Więc nie wiem skąd to takie zaprzeczenie i tłumaczenie tych wszystkich drobiazgów, o których napisałam wyżej. Tak jak mówisz mogły oznaczać co innego, ale jak widać oznaczały co innego i wszystkie składały się na to, co było pokazane w tym rozdziale. A ja wspomniałam tylko o wysunięciu pewnej teorii, mam nadzieję, że nie zabrzmiałam, jakbym miała pretensję, że nikt się nie domyślił, bo oczywiście tak nie jest. W końcu taki był plan!
      Ale co do po piąte, to urocze, że przypominasz mi mój tekst, bo faktycznie czasami mi się o czymś zdarzy zapomnieć (xd), ale w trakcie tych wszystkich rozdziałów Jurek miał okazję powiedzieć Jankowi, że się myli więcej niż jeden raz i nawet o tym pomyślał, w którymś z dalszych rozdziałów, ale finalnie tego nie zrobił. Bo nie, nie zapomniał o tym, co pomyślał o nim Janek.

      Usuń
    6. „…ale gdybyś chciała naprowadzić nas na to, co wydarzyło się w przeszłości (mieć pewność, że się domyślimy)” No nie, nie chciałam mieć pewności, bo nie chciałam Wam tego zdradzać. Po prostu istniała pewna możliwość, że ktoś by mógł na to wpaść.
      Z moich słów z tego rozdziału wynika, że bałam się odbioru, bo nikt nigdy nie wysunął takiej teorii. Nie mówiłam, że chciałam, żebyście się domyślili. Po raz kolejny zaznaczę, że nie chciałam zabrzmieć jakoś natarczywie i z wyrzutem, że nikt się nie domyślił, bo taki był jednak plan. A że plan ten był dość… mocno kontrowersyjny no to chyba rozumiesz skąd takie obawy?
      „Jurek, nawet chcąc wyprzeć z głowy niechciane wspomnienia, wiedział, co robił w młodości.” Hmm, no właśnie nie jestem ekspertem, ale wydaję mi się, że to nie do końca tak. Wyparcie jako mechanizm obronny działa inaczej. Buduje się je czasami i latami, wrzucając „traumatyczne” wspomnienia jakby pod dywan - tak mówiąc słowami mojej pani profesor z psychologii ;) Wyparcie Jurka było bardzo silne, on w ogóle nie dopuszczał do świadomości swojej przeszłości, tego kim był, co przeżył i co zgotowała mu matka. Terapia konwersyjna, którą na nim zastosowano tym bardziej zniszczyła mu psychikę, więc Jurek jest teraz… dość specyficznym przypadkiem.
      Więc nie dość, że wyparł swój własny homoseksualizm, to jeszcze był nauczony go nienawidzić, stąd też właśnie częsta reakcja, gdy tylko coś o nim słyszał, że „jakie to jest obrzydliwe”.
      „Szczerze mówiąc, kompletnie nie rozumiem tego, dlaczego w chwili słabości Jurek zadzwonił do swojej matki.” Ja to widzę jako taką ostatnią deskę ratunku. Zadzwonił do niej, by coś z nim zrobiła, pomogła mu, zabrała od niego te okropne myśli, które w końcu wróciły do niego po tylu latach i już nie był w stanie dłużej ich wypierać…
      „Dlaczego homoseksualizm budzi taki lęk i niechęć, skoro nikt nikomu tym krzywdy nie robi?” Również zadaję sobie to pytanie.
      Co do Stanisława zaś… To chyba nie zaspoileruję za bardzo, jak powiem, że w tym przypadku masz dużo racji. :) Niemniej, Stanisława będzie trochę więcej w następnym rozdziale, więc wtedy może dowiemy się chociaż namiastki informacji.
      „Nie do końca wiem, dlaczego zrobiło mu się słabo.” No cóż. Biorąc pod uwagę, że Jurkowi oczywiście urwał się film od ilości trunków i na początku po prostu nie pamiętał, że gdzieś dzwonił, no to głos samej matki na pewno nie należał do najprzyjemniejszych. Fakt, że w chwili, kiedy zdradziła swoją obecność był blisko z Łukaszem też na pewno nie pomagał :) Po prostu chyba ci umknęło, że Jurek nie był świadomy tego nocnego telefonu.
      „Nie będę udawać, że te słowa napawają mnie entuzjazmem…” Chyba muszę się z tym pogodzić :/
      Dzięki za jak zawsze wnikliwy komentarz. Mam nadzieję, że rozwiałam trochę wątpliwości! ;)
      Również pozdrawiam!

      Usuń
    7. Ale przecież nigdzie nie napisałem, że Jurek ma zmienić swoje nastawienie. :) Bardzo dobrze, że stara się być mężczyzną, który wszystko kończy z klasą. W mojej wypowiedzi chodziło przede wszystkim o podkreślenie tego, że nie zawsze wychodzi mu to na tyle dobrze, na ile by chciał. Owszem, przygodę z nielegalnymi wyścigami zakończył z twarzą, jednak w przeszłości - bliższej lub bardziej odległej - bywało z tym różnie. Uważam więc, że stwierdzenie „tak jak na niego przystało” nie jest do końca zgodne z prawdą. W moim odczuciu Jurek jest dopiero na etapie dążenia do doskonałości; starać się stara, ale efekty tych starań nie zawsze są zadowalające.

      Zdaję sobie sprawę, że zacytowany przez Ciebie fragment (sam w sobie) znaczy dokładnie to, co napisałaś. Uważam jednak, że w zestawieniu z dwoma pozostałymi wskazuje na to, że lekceważenie opinii innych (w odniesieniu do tej konkretnej grupy i sytuacji) jest błędem. Tak jak napisałem, Jurek nie miał najlepszego zdania przynajmniej o części uczestników nielegalnych wyścigów. Jeśli więc uważał, że wygranie wyścigu stanowiło dla niego zagrożenie, to powinien pamiętać także o tym, że fakt, że go przegrał, nie znaczy wcale, że wszystkie jego problemy automatycznie się skończyły. Ktoś na niego postawił i ktoś stracił na tym pieniądze. W zależności od tego, kto to był i ile stracił, reakcje mogą być różne. Właśnie z tego powodu napisałem o chwil beztroski, bo w tak specyficznym środowisku cały czas trzeba się mieć na baczności. Nawet jeśli w grę wchodzą „tylko” opinie i zakłady. :)

      „Hmm, w tym fragmencie chodziło o wyparcie z głowy tych myśli »nieczystych«”. No jeśli o to chodziło, to w takim razie nie było tematu. xD

      „Gdybym chciała żebyście się domyślili to na pewno zrobiłaby to mniej subtelnie”. Wiem, dlatego później napisałem m.in. to, że nie zamierzam zarzucać Ci niewłaściwego operowania językiem. :) Podałem także przykład, co musiałabyś zrobić, żeby cisnąć nam tę prawdę w twarz (chodzi oczywiście o usunięcie pewnego rodzaju sformułowań). xD „Więc nie wiem skąd to takie zaprzeczenie i tłumaczenie tych wszystkich drobiazgów, o których pisałam wyżej”. Nam, autorom, czasami coś wydaje się mniej lub bardziej oczywiste, bo spoglądamy na opowiadanie z perspektywy wszystkich rozdziałów - zarówno tych opublikowanych, jak i tych, które dopiero czekają na udostępnienie. To „takie zaprzeczenie” wzięło się stąd, że po prostu chciałem Ci pokazać, jak wygląda interpretacja przeciętnego czytelnika. To miała być taka ciekawostka, dodatek do mojego komentarza. :D „A ja wspomniałam tylko o wysunięciu pewnej teorii, mam nadzieję, że nie zabrzmiałam, jakbym miała pretensję, że nikt się nie domyślił, bo oczywiście tak nie jest”. Nie, nie zabrzmiałaś, przynajmniej ja tak tego nie odebrałem. :)

      Usuń
    8. A myślisz, że ja pamiętam wszystko? :D I mówię tutaj zarówno o Twoim, jak i o swoim opowiadaniu. W drugim przypadku ratuje mnie tylko to, że prowadzę specjalny zeszyt, w którym od myślników wymieniam kluczowe wydarzenia danego rozdziału, opisuję charakterystyki nowych bohaterów, zapisuję kluczowe cytaty - dosłownie wszystko mam gdzieś zanotowane. Mimo to i tak umykają mi pewne rzeczy, przez co zdarza mi się przeczyć samemu sobie. A wracając do Twojego opowiadania... Oczywiście masz rację i nie zamierzam negować tego, że Jurek miał niejedną okazje, by odkręcić nieporozumienie dotyczące jego orientacji. Ale nawet jeśli o tym pamiętał, to nadal pozostaje kwestia tego, o czym napisałem później: „Mogłoby to doprowadzić do niezamierzonego efektu, czyli do utwierdzenia Janka w przekonaniu, że Jurek jest gejem, tylko wstydzi się do tego przyznać”.

      Muszę się uczciwie przyznać, że akurat w tej kwestii moja wiedza i logika przegrywają z moim dziwactwami. Zdaję sobie sprawę, że i badania, i psycholodzy potwierdzają, że czasami dochodzi do takich sytuacji, iż nie pamiętamy traumatycznych przeżyć; mimo to ja nie jestem w stanie w to do końca uwierzyć. Wiem, że to nieracjonalne i głupie, ale tak już jest i nic na to nie poradzę. Szczerze mówiąc, od razu wiedziałem, że to Ty masz rację, a ja zaczynam głosić jakieś naukowe herezje. :D

      Cóż, prawdopodobnie masz rację i faktycznie mi to umknęło. No ale nie dziwi mnie to, skoro pisałem komentarz w częściach. xD

      Jeszcze raz pozdrawiam!

      PS Tak, na szczęście zaliczyłem wszystko w pierwszym terminie (mam nadzieję, że Ty także). Wyrobiłem się nawet z magisterką, przynajmniej z wymaganym rozdziałem, mimo że brałem pod uwagę dość dużą obsuwę w czasie.
      PPS Denerwują mnie te limity znaków w komentarzach i konieczność rozdrabniania się na kilka części. xD

      Usuń
    9. Okej, rozumiem Twój punkt widzenia, ale zaznaczę jeszcze tylko, że większość z tego, co jest w tym opowiadaniu jest z perspektywy Jurka, dlatego to „jak na niego przystało” jest po prostu mocno w jego głowie.

      Natomiast co do sprawy z wyścigami to racja, Jurek zbagatelizował tę sytuację. W ogóle w tym rozdziale przejmował się trochę mniej niż w poprzednim, bo jednak adrenalina krążyła mu w żyłach po wyścigach. Co nie zmienia faktu, że biorąc pod uwagę zagrożenie faktycznie powinien przejąć się bardziej, ale z drugiej po prostu chyba miał już wywalone na bycie częścią gry. Zrobił co miał zrobić i chciał to zakończyć. Wydaje mu się, że zakończył, ale jak jest to… sam napisałeś :)

      „…jak wygląda interpretacja przeciętnego czytelnika” Wybacz, głupio mówić, ale chyba już po prostu jak widzę Twoje komentarze to włącza mi się tryb obronny ‘:D
      „W drugim przypadku ratuje mnie tylko to, że prowadzę specjalny zeszyt” Zeszyt to już jest coś! W ogóle robienie notatek i zapisów. Ja niestety niczego nie zapisuję, a dokładne planowanie też nie jest dla mnie i przy takim „pójściu na żywioł” łatwo o pomyłkę. O zapominanie też; mam wrażenie, że to nie Jurek cierpi na amnezję, jak to kiedyś wspomniałeś, tylko czasami ja xD

      Z drugiej strony wiem, że zrobienie notatek byłoby po prostu ułatwieniem, ale mimo to, to tak bardzo nie leży w mojej naturze, że na samą myśl aż mi się nie chce… Chociaż może powinnam w końcu chociaż spróbować :P

      „…ja nie jestem w stanie w to do końca uwierzyć” To chyba trochę normalne, w końcu większość z nas skłania się do wierzenia w to, co wydaje mu się bliższe i bardziej zrozumiałe. Na to chyba też jest termin w psychologii xD No ale ja sama nie jestem żadnym ekspertem, więc nie chcę wprowadzić w błąd.

      Również pozdrawiam jeszcze raz!

      PS W takim razie pozostaje mi pogratulować! Ja też na szczęście zaliczyłam wszystko w pierwszym terminie, także teraz mogę cieszyć się wolnością ;) Ale ja nie musiałam zmagać się z magisterką, więc podejrzewam, że miałeś gorzej.

      PSS Komentarze karmią wena, wiec im więcej tym lepiej xDDD

      Usuń
    10. Dlatego w pierwszym komentarzu napisałem, że gdybym był na miejscu Jurka, to trochę przyhamowałbym tego rodzaju myśli. :) No bo jeśli dąży się w czymś do perfekcji, to odrobina samokrytycyzmu nigdy nie zaszkodzi. :D

      No cóż, w ostatnim czasie na pewno zasłużyłem sobie na takie traktowanie, ale generalnie chyba nie jest tak źle, co? :D

      Powiem tak, początkowo nie planowałem notować czegokolwiek. Kiedy jednak tekst robił się coraz dłuższy, wolałem mieć pod nosem jakieś ściągi, do których mogłem w każdej chwili zajrzeć. Natomiast naprawdę szczegółowe notatki zacząłem robić dopiero od chwili, gdy wziąłem się za poprawianie pierwszych rozdziałów - ponieważ w oryginale I tom ma ponad 600 stron, niestety popełniłem wiele błędów fabularnych (np. pisałem o tym samym, sam sobie przeczyłem itp.). Chcąc naprawić popełnione już błędy i uniknąć powtórki z rozrywki, postanowiłem zapisywać sobie najważniejsze rzeczy na kartkach.

      Przyznaję, że akurat z magisterką pokpiłem sprawę i sam jestem sobie winien. xD Nie chciało mi się jej pisać wtedy, kiedy miałem ku temu najlepszą okazję, później natomiast nadeszła sesja i musiałem dzielić czas pomiędzy naukę i pisanie - nie polecam. Ratuje mnie tylko to, że jestem przyzwyczajony do zarywania nocy i akurat klepanie w klawiaturę do 3/4 nad ranem zupełnie mi nie przeszkadza. :D

      PS: Prawdopodobnie za chwilę przeczytam najnowszy rozdział, ale nie ma szans, żebym od razu go skomentował. :) Taka dodatkowa informacja, skoro i tak znowu udzielam się w komentarzach. xD

      Usuń