Rozdział 25: Niemożliwe
Dwa samochody pędziły w
szaleńczym wyścigu, jeden tuż za drugim, a emocje obserwujących ich ludzi
sięgały zenitu. Z boku wyglądało to spektakularnie. Biorąc pod uwagę, jak
prezentowały się auta musiało się na nie bardzo przyjemnie patrzeć. Bentley w
kolorze butelkowej zieleni lśnił odbijając światła pochodni, przyciągał wzrok i
budził zazdrość niejednego zawodnika, audi Sandry zaś parło do przodu, nie
dając Jurkowi żadnych szans…
Tak przynajmniej wyglądało to z
perspektywy widzów.
Jurek bowiem specjalnie nie
dociskał gazu do dechy, nie denerwował się i nie bał, że coś pójdzie nie po
jego myśli. Nie podzielał ekscytacji widowni. Siedział Sandrze na ogonie i czuł
ten specyficzny dreszczyk emocji, który urzekł go za pierwszym razem, ale był
spokojny i zrelaksowany. Palcami postukiwał o kierownicę, a wzrok czujnie
wbijał w tor.
Pomimo decyzji, którą podjął nie
chciał dać Sandrze odczuć, że odpuścił. Kobieta najprawdopodobniej obraziłaby
się za to śmiertelnie, a znając jej temperament może i nie odbyłoby się bez
rękoczynów. Jurek natomiast chciał to zakończyć z klasą, tak jak na niego
przystało.
Miał wrażenie, że wszyscy śledzą
uważnie każdy jego ruch, chociaż tak naprawdę niewiele go było widać zza szyby
samochodu, a już zwłaszcza, kiedy znikał za drzewami. Tam, kiedy droga robiła
się wyboista i piaszczysta zwalniali z Sandrą do bezpiecznych prędkości. Oboje
czuli, że nic im nie zagraża ze strony drugiego, więc nie wygłupiali się tak bardzo
– w końcu to nie był sezon na takie ściganie, drogi były wilgotne i łatwo było
o poślizg.
Jurek cieszył się, że kobieta
nie chce się popisać za bardzo i nie daje się zgłupieć. Chociaż może to
dlatego, że ciągle prowadziła. Gos czasami zbliżał się do jej tyłów, kilka razy
nawet się z nią zrównał, jednak mijały
ledwie sekundy, nim Sandra zostawiała go odrobinę za sobą.