Rozdział 20: Mikołajki
Kolejne dni leciały tak szybko, że Jurek nawet nie
zorientował się, a był już grudzień. Jego „ulubiony” miesiąc. Taki rodzinny,
świąteczny, radosny… I ciepły, mimo mrozu panującego za oknem.
Tak… Gówno prawda.
Jurek nienawidził grudnia. Głównie dlatego, że był
to miesiąc spędzany z najbliższymi, a on po prostu ich nie posiadał. Miał
rodziców – temu nie mógł zaprzeczyć, tyle że jego rodzice nawet nie byli razem.
Ich święta były dwuosobowe. Jeden dzień z jednym, drugi z drugim, czasami
spotkali się we trójkę na koniec i to było tyle. Oczywiście do świąt było jeszcze
daleko. Grudzień niedawno się zaczął, ale świadomość tego, co nadchodziło już
nie dawało Jurkowi spokoju.
Mimo to teraz było trochę lepiej. Miał Janka,
przyjaciela, którego zawsze mógł do siebie zaprosić, gdy dopadało go
przygnębienie i samotność. Takiego, który poprawiał mu humor i sprawiał, że
pomimo szarości na dworze, jego życie stawało się odrobinę bardziej kolorowe.
W pracy natomiast… To było śmieszne, ale miał
Łukasza. Zwłaszcza od czasu ich wspólnej „nocy”, ich relacje jeszcze bardziej
się zacieśniły, rozmowy wydłużały, a nadgodziny spędzane w gabinecie zaczynały
stawać się czymś oczywistym i naturalnym, zwłaszcza kiedy Nakonieczny siedział
obok.