wtorek, 9 lipca 2019

Zostań o poranku: Rozdział 18


Rozdział 18:  Nie jego skrawek ziemi

Wbrew wcześniejszym słowom Nakoniecznego, Jurek nie miał powodów do obaw. Owszem,  wypili  wspólnie piwo, atmosfera rozluźniła się, wypili drugie piwo i zrobiło się naprawdę miło, ale przez cały czas dzieliła ich niewidoczna granica, bariera, której Łukasz ani na chwilę nie przekroczył. Jurek przyglądał mu się uważnie, rejestrując jak relaksuje się od alkoholu i zapada głębiej w miękkim materacu sofy i to było wszystko. Łukasz nie podpuszczał go więcej, nie zgrywał się. Wyglądał na zmęczonego po całym tygodniu. Jego ciepłe oczy z chwili na chwilę robiły się coraz bardziej ociężałe, powieki przymykały się na troszkę dłużej…
Jurek nie patrzył wcześniej na zegarek, czas leciał mu w  mgnieniu oka, więc nie czuł takiej potrzeby, ale w końcu zerknął na wskazówki.
Było przed dwunastą.
Mimo to siedzieli dalej, racząc się ciemnym browarem w kuflach. Jurek nigdy by się nie spodziewał, że będzie potrafił rozmawiać z Nakoniecznym tak otwarcie, o tematach niezwiązanych z pracą, czy o nich samych – bo to zazwyczaj tak właśnie było. Dogryzali sobie, że jeden jest taki, a drugi taki, a im dłużej z nim przebywał, im lepiej go poznawał, miał wrażenie, że nie różnili się od siebie za bardzo. Może nawet byli do siebie odrobinę podobni.
Zdystansowani, poważni, na pierwszy rzut oka raczej nieprzyjemni i mało przyjaźni, ze stanowczymi poglądami… Uparci.

Możliwie więc, że faktycznie coś mogło ich łączyć. Nie zmieniało to oczywiście faktu, że dzieliło jeszcze więcej! Na ten moment Jurek jednak darował sobie podziały i po prostu rozmawiali. Przeszli już przez różne etapy, od samochodu Łukasza, po spekulacje na temat jego awarii, do sposobu jazy Jurka, jego bentleya, aż po kolekcjonerów zabytkowych aut…
Koniec końców pogadali nawet o Elliocie i tym jego, pożal się Boże, partnerze. Ponoć wszystko im się układało tak, jak zaplanowali. Jurek nie czuł z tego powodu zbyt wielkiej radości, ale rozgoryczenia również. Przypomniało mu się za to zachowanie i rozmowa Łukasza z Marcina w łazience. Na temat Słowińskiego jednak nie wchodzili.
Jurek zauważył, że Łukasz rzadko wspominał o swoim partnerze z własnej woli. Kiedyś to Gos cały czas kpił sobie z jego „żoneczki”, a ten śmiał się z jego nadmiernego zainteresowania, teraz od jakiegoś czasu temat Marcina w ogóle się nie pojawiał.
I chwała Bogu.
Wraz z trzecim piwem, Łukasz stał się zauważalnie cichszy i spokojniejszy, a Jurek dopasował się do niego. Płomienie lizały ścianki kominka, a drwa pękały i trzaskały w środku paleniska po tym, jak Łukasz dołożył do ognia. Górne światło było wyłączone, jedynie mała lampka na szafce w rogu pomieszczenia i kominek były źródłem światła, sprzyjając takiej spokojnej, sennej atmosferze.
Jurek nie dziwił się, że Łukasz od kilku minut znieruchomiał z przymkniętymi oczami. Wyglądał na wymęczonego. W rzeczywistości pewnie był mniej wymęczony niż wyglądał, ale jego aparycja sprzyjała takiemu myśleniu.
To było śmieszne, jak bardzo różnił się od swojej młodszej wersji.
Jurek westchnął cicho, odkładając niedopite piwo na stół. Nie chciał go, właściwie to gdyby to była jakakolwiek inna sytuacja odmówiłby alkoholu, szczególnie ze względu na swój ostatni problem, ale w Nakoniecznym było coś takiego, że mu się nie odmawiało. Coś takiego, co przyciągało do niego uwagę Jurka.
Gos spojrzał na porzuconą wcześniej kartkę, potem zerknął na mężczyznę i znowu na kartkę. Nie był śpiący ani zmęczony. Wstał, spoglądając na twarz Łukasza, ale ten nawet nie uchylił oczu. Albo spał, albo był temu bliski. Jurek poszedł do łazienki, a kiedy wrócił, zastał Nakoniecznego w takiej samej pozycji. Rozejrzał się po salonie, po czym podszedł do szafli na książki i wyjął z niej potężny atlas. Miał mu on posłużyć za podkładkę, by było mu wygodniej rysować. Pochylanie się zbyt długo na stołem po całym dniu, mogło trochę za bardzo obciążyć jego kręgosłup i nie było zbyt wygodne.
Wrócił na swoje poprzednie miejsce, a jego kąciki ust drgnęły w rozbawieniu.  Nakonieczny był bardzo odważny pozwalając sobie zasnąć w jego obecności. Gdyby Jurek był odrobinę bardziej złośliwy najpewniej by się obudził z twarzą przyozdobioną niezmywalnym markerem. Na szczęście Gos wyrósł już z takich działań, chociaż… Kogo by nie kusiło?
Wzdychając cicho, usiadł wygodnie w rogu kanapy. Położył atlas ze swoją nieskończoną pracą na nogach, chwycił za kredki i wznowił dalsze działania. Rysowanie o takiej później porze, przy kominku i po alkoholu, gdy ręce przesuwały się leniwie po kartce, okazało się bardzo relaksujące…
Obudził go szmer. Pod palcami czuł ciepło, które po chwili zidentyfikował. Melody wtulała się w jego nogę, a on miał zanurzone palce jednej ręki w jej futerku. Potem poczuł delikatny podmuch wiatru i usłyszał cichy jęk, a to już kazało otworzyć mu oczy.
Zauważył Łukasza, który właśnie wstał z niezbyt wesołą miną. Rozciągnął się, ale widać było, że nie przyniosło mu to większej ulgi. Ich spojrzenia się spotkały.
– To się dopiero nazywa wspólna noc – powiedział, a jego kąciki ust delikatnie się uniosły. Jurek miał ochotę przewrócić oczami, ale w tym momencie nie miał na to siły.
– Która jest?
– Po trzeciej.
– Masz tupet budzić mnie o tej godzinie – warknął zaspany i na powrót przymknął oczy. Łukasz mu nie odpowiedział, tylko wycofał się z salonu i wrócił dopiero po chwili z poduszką i kołdrą w rękach.
– Już widzę, jak będziesz mnie wyklinał rano za ból całego ciała, ale… Pierwsze noce bywają trudne, nie? – mruknął rozbawiony, patrząc jak Jurek uchyla powieki i wbija w niego karygodne spojrzenie.
– Nie mogłeś się powstrzymać, prawda? – mruknął, zsuwając z nóg atlas z wymiętym rysunkiem. Odłożył go na ziemię, gdyż tam było mu bliżej i sięgnął po przyniesione przez Nakoniecznego rzeczy.
– Nie mogłem. – Uśmiechnął się, odgarniając rozczochrane włosy za ucho. Odsunął się, patrząc jak Jurek przesuwa przeszkadzającego mu kota na brzeg kanapy i układa poduszkę pod głową. Ich spojrzenia złapały się. –  Śpij dobrze – pożyczył, a Jurek łypnął na niego złowrogo. Łukasz uniósł niewinnie ręce. Wycofał się.
Śpij dobrze, też coś, myślał gniewnie… Przynajmniej dopóki znowu nie zmorzył go sen.

Miewał w swoim życiu gorsze poranki. Ten przyniósł ze sobą coś nowego, świeższego. Po pierwsze Jurek nie obudził się sam. Był przykryty do połowy kołdrą, a na jego klatce piersiowej spał kot i grzał go niczym piecyk. Usta mężczyzny mimowolnie rozciągnęły się w leniwym uśmiechu, kiedy wyciągał rękę do zwierzęcia i pogładził jego łepek. Niebieskie ślepia uchyliły się powoli.
– Znalazłaś sobie wygodne łóżko, koleżanko? – zapytał zaspanym głosem.
Melody uniosła główkę, a on pogłaskał ją po grzbiecie, po czym delikatnie zsunął z ciała.
Nie licząc kota w pomieszczeniu był sam. Ani śladu po Łukasz i Grzesiu, chociaż Jurek usłyszał jakieś krzątanie. Z tego co zobaczył było trochę przed szóstą, więc postanowił wstać. Odeśpi jutro.
Swoje kroki skierował do łazienki. Tam pobieżnie się umył i ubrał we własne ubrania, porzucając dres złożony w kostkę na pralce. Kiedy skończył w łazience, nie wrócił do salonu, tylko od razu udał się do kuchni. Spodziewał się Nakoniecznego. Szczerze powiedziawszy, wstawanie rano nawet po średnio przespanej nocy, pasowało mu do niego, ale jak się okazało, to nie jego zastał za kuchennym blatem, a Emilkę.
Stanął jak wryty, a kobieta uniosła na niego spojrzenie.
To dopiero było niezręczne.
– Przepraszam, obudziłam cię? – zapytała, zdejmując czajnik z gazu. Jurek pokręcił głową. – Kawa?
– Odrobinę – odpowiedział. Emilia posłała mu zmęczony uśmiech.
Gos czuł się nadzwyczaj nie na miejscu. Zastanawiał się, jak to wyglądało. Biorąc pod uwagę, jakie upodobania miał Łukasz, najpewniej źle. Bardzo źle. Poczuł ogromną potrzebę, by się wytłumaczyć, ale nie wiedział nawet jak. Bo co kobieta mogła sobie pomyśleć? Co by pomyślała, gdyby Jurek zaczął się jej tłumaczyć?
Przecież nie zrobił nic złego… A jeżeli Emilia będzie miała z tym jakiś problem, chociaż nie wyglądała jakby miała, to Łukasz powinien jej to wytłumaczyć, nie on.
Kobieta zalała mu kawę, a sobie herbatę. Miała wczorajszy makijaż i ciuchy, Jurek jednak postanowił się nie interesować, gdzie była. Usiadła z nim przy stole, oglądając jego twarz.
– Grzesiek nie był za bardzo nieznośny? – zagaiła, by nie siedzieć w przytłaczającej ciszy.
– Wcale nie był. To grzeczny dzieciak –  mruknął, przesuwając leniwie dłonią po policzku. Jak tylko przyjedzie do domu będzie musiał się ogolić. Emilka pokręciła niedowierzająco głową.
– Czasami sprawia problemy – napomknęła, a jej wyraz twarzy odrobinę się zmienił. Dopiero wtedy Jurek pomyślał, jak ciężko było jej pewnie wychowywać chłopca samej.
– A istnieje dziecko, które czasem by nie sprawiało? – zapytał, posyłając jej cieplejszy uśmiech, który znikł po chwili za filiżanką kawy.
– Masz rację – odpowiedziała. Potem przyjrzała mu się jeszcze dokładniej. – Nie jesteś taki straszny, jak opowiadał Łukasz – doszła do wniosku, a Jurek uniósł jedną brew.
– Ach, a więc tak mnie przedstawił.
– Tak, ale to było dość dawno. Widzę, że od tamtego czasu sporo się zmieniło – westchnęła.
Jurek spiął się odrobinę.
Faktycznie, życie wywróciło mu się do góry nogami, mógł więc to uznać za spore zmiany.

Do domu wrócił trochę po ósmej, więc kiedy ociężale wspinał się po schodach, na dworze było jeszcze ciemno. Jak zawsze w dniu wyścigów czuł ekscytację, która kumulowała się gdzieś pod jego skórą i nie dawała mu usiedzieć w spokoju. Wiedział, że dopóki nie nadejdzie dwudziesta nie zazna spokoju, ale do tego czasu i tak musiał się za coś zabrać. Najpierw więc poszedł na zakupy i uzupełnił brakujące zapasy – w tym białą herbatę i słodycze dla Janka – a także zaszedł do galerii, by upić nowy płaszcz, potem posprzątał zaniedbane mieszkanie, a kiedy wszystko było już tak, jak powinno, pozwolił sobie na chwilę relaksu z kawą w ręku. Pogoda na szczęście się uspokoiła i Jurek miał nadzieję, że zostanie tak do nocy. A już na pewno nie będzie tak, jak było wczoraj. Gdyby jednak szczęście im nie dopisało, Dęba by to wszystko przełożył, chociaż… Zima zbliżała się wielkimi krokami. Co prawda ostatnimi laty rzadko można było dopatrzeć się śniegu w grudniu, ale być może tego roku będzie inaczej.
Chociaż Jurek wątpił. Najpewniej za to zasypie ich w marcu.
Na razie mógł zapomnieć o śniegu, bo po wczoraj nic z niego nie zostało. Ulice osuszył mroźny wiatr i ostre, niedające zbyt wiele ciepła, słońce.
Było przed szesnastą, Jurek właśnie odgrzewał sobie obiad,  kiedy to usłyszał pukanie do drzwi. Zmarszczył brwi, ale uśmiechnął się w duchu; któż inny mógłby go bowiem odwiedzić, jeżeli nie Janek? Oczywiście się nie mylił, chłopak stał przed nim w pełnej krasie, chociaż Jurkowi wystarczyło kilka sekund, by zdać sobie sprawę, że ten jest jakiś nieswój. Wpuścił go do środka i poczęstował specjalnie dla niego kupionymi słodyczami, a potem usiedli w swoich ulubionych pozycjach.
Tego dnia Czyżewski był mniej rozmowny niż zwykle i nie uśmiechał się tak często.
– Janek, co jest? – zapytał go w końcu. Chłopak wzruszył tylko ramionami.
– Nic, dzisiaj kolejny, wielki dzień… – odpowiedział od niechcenia, wbijając w Jurka spojrzenie.
– Cóż za entuzjazm. – Kąciki ust chłopaka drgnęły.
– To po prostu absurdalne – parsknął. – Zabieram cię na przednią zabawę, by popić, pobawić się, ludzi trochę poznać, a ty wplątujesz się w coś takiego i… Nagle siedzisz w tym bardziej niż ja – westchnął, a jego blond włosy rozsypały się na oparciu.   
– Więc… Jesteś zazdrosny.
– Zazdrosny? Nie, Jurek, jestem… Sam nie wiem. Po prostu tam nie wszyscy to fajni koledzy, którzy odprowadzą cię do domu, jak się napierdolisz.
– Więc się martwisz?
– Niepokoje – przyznał. –  Ludzie zaczynają plotkować – dodał, przeciągając wypowiedź. Utkwił niebieskie spojrzenie w twarzy Jurka i posłał mu bardzo niemrawy uśmiech.  – A plotki nigdy nie przynoszą niczego dobrego. Niby chciałoby się wierzyć, że ludzie są mądrzy, że nie słuchają głupot, ale to nie prawda. Są jak pelikany, które łykną wszystko, wystarczy im to podać na tacy – warknął poirytowany. Jurek odchylił się na oparcie fotela.
– Co takiego usłyszałeś, co?
– To, że Patryk jest wkurwiony. W chuj. Zgadnij na kogo – zrobił krótką przerwę – oczywiście na ciebie, a jako że jest wkurzony na ciebie, jest wkurzony również na mnie. No i na Dębę, bo wyraźnie poparł on twoją stronę, ale ten akurat nie ma się czego obawiać.
– A my mamy? – zapytał z rosnącym niepokojem. Janek nie bywał taki poważny, a to, co mówił  i jakim tonem mówił, przyprawiało go o gęsią skórkę.
– Na razie nie – westchnął. – Po prostu… Lepiej by było się nie wychylać. Lepiej by było tam w ogóle dzisiaj nie jechać – mruknął, zerkając pewnie starszemu mężczyźnie w twarz. Gos już znał to spojrzenie, zdeterminowane i palące, ale nie zamierzał dać się Jankowi zdominować. Nie mniej, rozumiał jego strach. Dzieciak zawsze był bojaźliwy, a teraz, jeżeli Patryk faktycznie coś gadał, miał uzasadnione powody do obaw.
– Janek, nie proszę cię, żebyś ze mną jechał, jeżeli nie chcesz.
– Jurek…
– Ale nie wycofam się. Gdybym nie przyjechał, to wyszedłbym na tchórza.
– Ale może wyszedłbyś na tym lepiej.
– Chce to dokończyć. Potem to wszystko się urwie.
– Myślisz? Myślisz, że to tak łatwo wyjść z takiego towarzystwa? – dodał gorzko. – Że cię wypuszczą?
– Kurwa, Janek, to nie jest jakaś sekta – zakpił, chociaż czuł nieprzyjemne napięcie całego ciała.
Chłopak westchnął ciężko.
– Jesteś taki uparty…
Jurek był uparty, to się zgadzało, dlatego chwilę przed dwudziestą razem z Jankiem zajechali na miejsce. Jurek zapamiętał to dokładnie tak samo, kiedy wjeżdżał wąską ulicą w las – las jednak zaraz się rozrzedził, a ulica biegła dalej, wtapiając w wielki plac, na którym to już stało kilka samochodów, a potem ciągnęła się dalej tworząc ich tor.
Biorąc pod uwagę, że mieli już późną jesień, nic nie byłoby widać, gdyby nie porozstawiane wzdłuż niego pochodnie, które to robiły cały klimat.
Jurek czuł się urzeczony. Czujnie przesuwał wzrok po całym otoczeniu, chcąc wyłapać wszystkie zmiany, ale tych nie było zbyt wiele. Szukał też znajomych twarzy.
Tym razem nie było to takie łatwe – ludzi było więcej, głównie przy stojącym na uboczu trucku. Jurek wyłapał Andrzeja – faceta, który pożyczył mu samochód – i Sandrę, bo tę nietrudno było dostrzec. Miała na sobie żółtą, neonową wiatrówkę, także nie potrzebowała już odblasków.
– Dzisiaj to tylko formalność. – Cisza została przerwana przez Janka.
Jurek uśmiechnął się kącikami ust.
– Chyba tak. Wystarczy, że nie będę ostatni – westchnął, otwierając drzwi. Wychylił się zza samochodu, a mroźny wiatr od razu uderzył go w twarz. Z każdą chwilą był coraz bardziej podekscytowany.
– Tak, to wystarczy – przytaknął mu chłopak, wysiadając za nim. Jurek musiał przyznać, że tym razem Janek się postarał i wyglądał bardzo dobrze. Jasne dżinsy opinały jego szczupłe nogi, a skórzana, czarna kurtka dodawała mu  charakteru i drapieżności. 
Chłopak podszedł do niego i teraz szli krok w krok. Wokół nich roztaczał się ledwo wyczuwalny słodko-gorzki zapach trawki, zalatujący od grupki śmiejących się obok chłopaków. Jurek nie zwrócił na nich większej uwagi, ale Janek wydawał się zainteresowany, także Gos szturchnął go lekko po ramieniu.  
 Nawet o tym nie myśl –  mruknął. Nie chodziło mu nawet o to, że nie pochwalał palenia marihuany, chociaż nie pochwalał, a o to, by Janek miał w pełni trzeźwy umysł; nie zbagatelizował w końcu aż tak słów chłopaka. Mieli być czujni, żeby unikać potencjalnych prowokacji i by nie wpakowali się w jakieś problemy  z Patrykiem, czy właściwie z kimkolwiek innym.
– Zapalę w domu – wyszczerzył się, odrobinę bardziej zadowolony.
Poszli dalej. Jurek starał się zlokalizować Sandrę, by znaleźć wszystkich uczestników. Została ich już tylko piątka, po dzisiejszym wieczorze zostanie czwórka… Rozstrzygnięcie wyścigów zbliżało się wielkimi krokami.
Zobaczył ją przy ciężarówce, więc razem z Jankiem skierowali tam kroki. Co prawda widział jedynie skrawek jej kurtki i włosów, ale nie dało się ich z niczym pomylić. Jurek spodziewał się, że zastanie tam też Dębę, ale tak nie było. Kobieta stała sama z inną, nieznaną mu koleżanką, a gdy tylko ich zobaczyła, podeszłą do nich.
– Są i gwiazdki wieczoru – zakpiła, popijając colę ze szklanki, którą trzymała w ręce. – W takim razie czekamy jeszcze tylko na Mateusza i Pawła. Stefan już jest – mruknęła, a długie włosy opadły jej na twarz.
Jurek rozejrzał się wokół, patrząc po zgromadzonych ludziach.
– Tam, z lewej – dodała, by Jurek zlokalizował kolejnego zawodnika.
Na lewo od nich, w małej grupce stał Stefan, ale nie tylko on. Patryk też tam był. Mówił coś właśnie przyciszonym tonem. Jego wyraz twarzy był ostry.
Jurek poczuł, jak się spina.
Jeżeli ten facet chciał zacząć sprawiać mu problemy, nie zamierzał puszczać mu tego płazem. Miał dość tego, że wszyscy są przeciwko niemu. Na razie jednak nie planował z tym nic robić, możliwe, że to, co Janek słyszał to były faktycznie tylko zwykłe plotki i facet nie będzie wpierdalał się z butami w jego prywatne życie. Jeżeli będzie… Jurek zastanowi się, co zrobić, by bardzo szybko przestał.
Możliwe, że mógłby się dogadać z Dębskim.
Ale to była tylko jedna z opcji.
– Ej, Sandra, robisz jeszcze jakąś imprezę? – Janek przerwał jego rozmyślenia.
– Nawet nie zaczynaj, Czyżewski. Po tym, co ostatnio wyczyniałeś, mam dość imprez na przynajmniej miesiąc – warknęła, a Janek uśmiechnął się niewinnie.
Jurek wcześniej nie zastanawiał się, jak dalej przebiegło ich spotkanie, ale to kazało mu wierzyć, że u nich również było ciekawie.
– Janek dał ci popalić?
– Żeby tylko. Myślałam, że rozniesie mi mieszkanie – zaśmiała się, wyciągając rękę do włosów Czyżewskiego. Zarówno Janek jak i Jurek łypnęli na nią mało przyjemnie, nie przeszkodziło to jej jednak przeczesać włosów chłopaka palcami.
– Nie rozniósłby – odpowiedział Jurek.
– Jeszcze go nie znasz.
– Fajnie, uwielbiam kiedy rozmowy toczą się jakby mnie nie było.
– Myślę, że znam go całkiem dobrze. I wiem, co mówię, moje mieszkanie jeszcze stoi całe, a Janek trochę już tam pomieszkuje – chlapnął. Sandra wytrzeszczyła oczy. Czyżewski pobladł wyraźnie, sam Jurek zaś dopiero po sekundzie zdał sobie sprawę, że być może nie powinien zdradzać takich informacji.
Kurwa, pomyślał, a potem poprzeklinał na siebie w myślach jeszcze przez chwilę. Co go opętało? Przecież nigdy nie chwalił się swoim życiem prywatnym, nie gadał też bez namysłu, więc jakim cudem wypłynęło to z jego ust?
Sandra zagwizdała cicho, a jej usta, jakby w zwolnionym tempie, wyszczerzyły się szeroko i perfidnie.
– No, no – mruknęła z uznaniem, wbijając spojrzenie w Czyżewskiego. Gos również na niego spojrzał, a Janek… Janek dalej był blady jak ściana i nawet na niego nie zerknął.
– Sandra… – zaczął przyciszonym głosem. – To zostaje między nami, tak? – mruknął. Kobieta odchyliła się i spojrzała na nich oceniająco.
– Czego się boisz, Czyżewski?  Spokojnie, nie zdradzę waszej małej tajemnicy – szepnęła. Janek spojrzał jej w oczy i przez chwilę tak się wpatrywali, aż Jurek zaczął czuć się nieswojo.
Waszej małej tajemnicy… Powtórzył w myślach.
Czy jej tok rozumowania był jednoznaczny, czy to po prostu Jerzy wszędzie dopatrywał się tego… zboczenia? Wszakże otaczało go na każdym kroku.
– Dobrze – odpowiedział chłopak roztargniony. – To… dużo dla mnie znaczy. Moja prywatność. Sama coś wiesz na ten temat – mruknął, spuszczając wzrok.
Kobieta parsknęła.
– Twoja prywatność jest ze mną bezpieczna. Ale pogadaj z Armanim, bo jak tak dalej pójdzie, to nie zostanie ci jej zbyt dużo – zakpiła, po czym poklepała Jurka po przyjacielsku w ramię.
Gos drgnął.
– Zostawię was na chwilę. Do zobaczenia na starcie – dodała, odchodząc.
Z Jurka zeszło powietrze, ale uczucie ulgi nie potrwało zbyt długo. Nie, kiedy zerknął w zagniewane, niebieskie oczy.
– Boże, Jurek. – Szept Janka był ostry. – Jakim cudem umyka ci fakt, że ci ludzie to nie są nasi koledzy? – Pociągnął go za ramię.
Wzrok Gosa wyostrzył się.
– Dobra, to była Sandra, więc nic wielkiego się nie stało, ale gdyby dowiedział się ktoś inny?  – westchnął, a utkwione w twarzy Jurka spojrzenie łagodniało z każdą chwilą. Finalnie chłopak pokręcił jedynie głową zrezygnowany. – Taki Patryk? Im mniej wszyscy wiedzą, tym lepiej.
– Właściwie po co nam ta wielka tajemnica? Przecież to, że wynajmujesz u mnie mieszkanie to właściwie nic takiego.
– Już ci odpowiedziałem. Im mniej wiedzą, tym lepiej – powtórzył poważnie, zaciskając dłoń na łokciu mężczyzny.
Jurek skinął głową. Miał ochotę przeprosić chłopaka, ale finalnie się na to nie zdobył. Jakby nie było, nic wielkiego się nie stało. Wszakże była to tylko Sandra, a nie Dęba, który mógłby to jakoś wykorzystać, albo chociażby taki Patryk. Patryk, który działał Gosowi na nerwy. Spoglądał bowiem na niego nieustannie, wbijając spojrzenie małych oczek w jego twarz i mamrotał coś do stojącej przy nim grupki. Kilkanaście sekund później do tego zgromadzenia dołączył również Paweł, kolejny zawodnik i Jurek poczuł się poirytowany. Janek miał rację – to nie byli ich koledzy. Wyłapując ich wrogie spojrzenia i wykrzywione usta, Jurek czuł uścisk w sercu i na żołądku.
Miał złe przeczucie.
Janek również zerknął w tamtą stronę.
– Pieprzony Patryk – warknął z naburmuszoną miną. Jurek mu przytaknął. Nie zdążył jednak nic więcej zrobić, nawet popatrzeć nie mógł dłużej, gdyż jego pole widzenia zastąpiła Alicja. Piękna jak zawsze, smukła i wyniosła, z czarnymi niczym heban włosami i oczami przywołującymi na myśl wiosenną trawę.
W życiu Jurka przez ostatni czas tyle się działo, że całkowicie o niej zapomniał. Już się nie zachwycał krzywizną jej ust, nie rozpamiętywał miękkości skóry, nie tęsknił za smakiem pocałunków. Jeszcze tydzień temu chciał ją zobaczyć, ale ona się nie zjawiła. Wcześniej też wyraźnie nie była nim zainteresowana… A może jednak była?
– Dobrze cię widzieć – zagaiła, uśmiechając się kącikami ust.
Jurek odpowiedział jej podobnym grymasem, chociaż był zbyt zestresowany bieżącą sytuacją, żeby wyglądać wiarygodnie.
– Ciebie również. Jesteś ciekawa wyników? – zagadnął lakonicznie, starając się wypatrzeć w tłumie jej brata. Janek nie odstępował go na krok, zerkając na nich uważnie. Widać, że nie czuł się przy kobiecie komfortowo. Jurek zresztą też nie. Po spędzonej z nią nocy, a także po tak  długiej rozłące było mu dziwnie. Zazwyczaj nie spotykał swoich jednonocnych partnerek, bo tak jak nazwa wskazywała były jednonocne.
– Bardzo. W tym sezonie mamy trochę inny skład, więc jest interesująco – powiedziała miękko, opuszczając ręce luźno wzdłuż tułowia. Miała rozpięty płaszcz, spod którego wybijał się koronkowy sweter w białym kolorze i jasną chustkę oplecioną luźno na szyi. – Jest jeszcze chwila przed dwudziestą, może się przejdziemy? – zapytała, spoglądając Jurkowi w oczy. Wystarczyło, że oddał jej spojrzenie, a cały się spiął. W oczach Alicji było coś… naglącego. Palącego.
– Nie, dziękuję. Jak widzisz mam już towarzystwo – odparł stanowczo, zerkając na Janka. Ten wciąż nie był w najlepszej formie, ale uśmiechnął się do niego, jak tylko powiedział te słowa. Ich ramiona zetknęły się.
Alicja obcięła Czyżewskiego surowym spojrzeniem.
– Możesz wymienić je na lepsze – oznajmiła chłodno, odrzucając włosy na ramiona, a Jurek zmrużył gniewnie oczy.
Kim ona była, żeby tak gadać? Na dodatek uważała się za lepszą od Janka? Chłopaka, który rozjaśniał Jurkowe życie niczym słońce, który trwał przy nim, podczas gdy ona wymykała się o świcie?  Nie pohamował się – parsknął prześmiewczo.  Janek spiął się mimochodem.
– Wybacz, ale…
– Mamy coś ważnego do przedyskutowania – przerwał mu chłopak, przeczesując nerwowo włosy za ucho.
Alicja zmarszczył brwi, Jurek natomiast niemalże wstrzymał oddech. Napięcie między nimi sięgało zenitu, atmosfera była nieprzyjemna i niezrozumiała. A co chodziło tej pełnej klasy kobiecie? Dlaczego zachowała się w tak nieprzystający jej sposób? 
I dlaczego jego waleczny Janek, który gotów był wykłócać się o swój wiek i o głupią zupę w knajpie, milczał kiedy jawnie go obrażano?
Jurek miał ogromną chęć stanąć w jego obronie i powiedzieć kobiecie kilka słów więcej. Na szczęście powstrzymał się. Już raz zawiódł dzisiaj chłopaka. Nie chciał tego robić ponownie.
– Rozumiem. To pewnie dla ciebie ważna chwila, w końcu wszystko to – wskazała dłonią na tor i stojących wokół ludzi – jest wciąż dla ciebie nowe.  W takim razie powodzenia. Porozmawiamy, jak już skończysz. – Uśmiechnęła się.
Jurek wysilił się na nieszczery uśmiech, do czasu aż kobieta nie wmieszała się w tłum. Potem spojrzał Jankowi w twarz i odciągnął go na bok, z dala od innych ludzi.
– Wszystko okej? – zapytał, chociaż było to pytanie nie na miejscu. Chłopak był bladziutki i… smutny.
– Tak, pewnie – odparł pomimo to. Jurek położył mu dłoń na ramieniu. Janek drgnął, nie spodziewając się takiego gestu.
– Ona nigdy nie będzie lepszym towarzystwem, wiesz o tym? – mruknął w przypływie cieplejszych emocji. Janek spojrzał mu zdziwiony w oczy, zarumienił się minimalnie, a po chwili spuścił wzrok.
– Sam nie wiem… To sławna Kat, wszyscy ją podziwiają.
– Janek – westchnął ciężko, a kiedy chłopak nie uniósł wzroku, złapał go za brodę, by unieść jego twarz. – W dupie mam jakąś Kat – powiedział, patrząc prosto w niebieskie oczy. 
Na buzi Janka odbijały się różne emocje. Zawstydzenie, szok, wdzięczność… W końcu jednak wymalował się na niej niemrawy uśmiech, więc Jurkowi zrobiło się trochę lżej na sercu. Nawet się nie spodziewał, że złe samopoczucie chłopaka tak bardzo wpłynie na jego własne.
– Ona wyraźnie ciebie w dupie nie ma.
– Gdyby nie miała, odezwałaby się wcześniej.
– Skąd ty ją w ogóle znasz, co?
– Poznaliśmy się… W takim barze. Grała na pianinie…
– Ach. Pianino. Też z Nowego Orleanu? – zakpił. Jurek obciął go urażonym spojrzeniem.
– Skąd mam wiedzieć? – sarknął. Janek uniósł ręce w obronnym geście.
– Dobra, dobra. Nie denerwuj się.  Muszę jakoś odreagować – mruknął, spuszczając wzrok. Jurek zacisnął dłoń na jego ramieniu, a potem, kompletnie niespodziewanie, przyciągnął go  do siebie i przytulił.
Janek wpasował się w jego ramiona, wczepiając dłonie w poły nowego płaszcza. Zastygł w bezruchu – był zdezorientowany. Serca im obu zabiły szybciej. Stali bowiem objęci pośród gromady niezbyt przyjaznych im ludzi, co prawda na uboczu, ale jeżeli tylko ktoś by podszedł w ich stronę, zobaczyłby osobliwy widok. Nie często zdarzało się, żeby faceci obdarowywali się takimi przyjacielskimi uściskami; zazwyczaj kończyło się na kilkukrotnym poklepywaniu pleców, tudzież uściśnięciu ręki. Jurek w ramach wsparcia wybrał jednak milszą i bardziej troskliwą wersję. Janek zresztą chyba nie miał nic przeciwko, bo nie wyrywał się. Zamiast tego położył głowę płasko na klatce piersiowej mężczyzny i znieruchomiał. Natomiast sam Jurek nie miał zielonego pojęcia, co miał zrobić dalej. Nie mniej, coś zrobić musiał. Nie mogli przecież tak stać w nieskończoność. Wypadałoby coś powiedzieć.
– Przestań się mazać, dzieciaku – mruknął w jego włosy.
Janek parsknął.  
Jurek natomiast uśmiechnął się, po czym odsunął chłopaka na długoś ramion. Ich spojrzenia się spotkały.
– Dzięki, Jurek – sapnął. Po jego ustach błąkał się niemrawy uśmiech. – Od razu czuję się lepiej.
– Prawidłowo – odparł zadowolony. Miło było widzieć, że poprawił komuś humor. Zazwyczaj było na odwrót.
– Zaraz dwudziesta – mruknął chłopak, odsuwając się o kolejny krok. – Musisz chyba już iść – dodał, wskazując ręką na ludzi, którzy zaczynali się zbierać przy mecie. – Będę trzymał za ciebie kciuki.
– Nie dziękuję – odpowiedział, czując jak wnętrzności zaciskają mu się w supeł. Już za chwilę znowu tam będzie, odpali bentleya, pozwoli sobie na szybkość, na jaką nigdzie indziej nie miałby odwagi i będzie mógł na chwilę zapomnieć o całym świecie… Prześcignie ich wszystkich, albo tylko kilku – to nie miało znaczenia. Ważne, że wróci do niego to uczucie wolności i lekkości. Zmysły wyostrzą się,  skupienie sięgnie zenitu, a wszystko inne przestanie mieć znaczenie.
Ruszył do przodu. Mijał różnych ludzi. Niektórzy na niego zerkali, a niektórzy obcesowo go ignorowali. Na metę w końcu dotarł Dęba. Jak zwykle w związanych włosach, z kilkudniowym zarostem i spojrzeniem głębokim, jak toń jeziora; i równie niebezpiecznym. Jurek przekonał się o tym, gdy mężczyzna go zlokalizował, a ich oczy się spotkały. Automatycznie przypomniało mu się ich ostatnie spotkanie. Wtedy naprawdę zachował się nierozsądnie. Teraz, zwłaszcza po słowach Janka i przy całym tym napięciu, nie miałby odwagi tego powtórzyć.  Wolał trzymać Daniela na dystans, szczególnie że jego zamiary wobec Jurka nie były jednoznaczne. Co w on w nim takiego dostrzegł, że wybierał jego stronę zamiast stronę swoich ludzi? Bronił go. Prześmiewczo i od niechcenia, ale bronił. Jurek nie mógł umniejszać takiego zachowania, nie mniej powód, dla którego mężczyzna to robił…  
Jurek wzdrygnął się.
Dęba natomiast skinął mu głową, o on odwzajemnił gest i już miał przy nim przystanąć, kiedy podeszła do Dębskiego młoda dziewczyna, ta która machała flagą na starcie. Wyglądała na zdenerwowaną i mówiła coś bardzo szybko, a mężczyzna marszczył brwi.
Jurek nie chciał przeszkadzać, więc wycofał się. Dęba zerknął na niego szybko.
 Dwadzieścia kółek – rzucił w jego stronę, nim pośpiesznie się oddalił.
Dwadzieścia kółek, pomyślał Jerzy, zerkając na tor. Drugie tyle co za pierwszym razem. Każdy będzie miał czas, żeby się wykazać… A także wyłożyć. Zamyślony, poszedł do bentleya. Odpalił go, a silnik zamruczał cicho, gotowy do jazdy. Zauważył Sandrę, która właśnie odpalała swoje audi, a także Mateusza – wyraźnie spóźnionego – który dopiero do nich dojeżdżał. Stefan z Pawłem wciąż stali przy Patryku nie śpiesząc się.
Sandra dostrzegła go i mignęła mu światłami, bardzo zadowolona. Jurek uśmiechnął się do niej i wziął z niej przykład, kiedy ta wtoczyła się na start. Stanęli drzwi w drzwi. Jurek otworzył okno, Sandra również.
– W końcu będziemy ścigać się razem na równym poziomie – rzuciła, odrzucając włosy.
– Tylko nie zostawiaj mnie za bardzo w tyle – zażartował, a kobieta wyszczerzyła się.
– Jak dociśniesz to swoje cacko to nie wiem, kto będzie w tyle – przekomarzali się. Relacja między nimi z wyraźnie nieprzyjaznej wyewoluowała do całkiem koleżeńskiej i Jurek znowu poczuł się dobrze. Może nie aż tak, jak kiedy zjawił się tutaj po raz pierwszy, wtedy czuł się oczarowany całym tym światem, ludźmi, ich różnorodnością i pasją, teraz towarzyszyło mu więcej napięcia i ostrożności, ale wciąż…
To mógłby być jego świat.  
Wbrew temu, co powiedział Jankowi, chyba wcale nie chciał, żeby to się kończyło; wyścigi sprawiały, że jego życie stało się pełniejsze, nabrało jakiegoś sensu. Były tym, na co czekał.
– Jakieś rady?    rzucił luźno. Kobieta przyjrzała mu się uważniej.
– Uważaj na Stefana i Pawła… Dziwne rzeczy było słychać przez ostatni tydzień – mruknęła. Dreszcze niepokoju przeszły wzdłuż kręgosłupa mężczyzny; Sandra właśnie potwierdziła słowa Janka, a Stefan i Paweł przez cały czas stali z Patrykiem.
Jurek uniósł dumnie głowę. Skoro poradził sobie z tym tępym „drwalem”, jak zwykł go nazywać w myślach, poradzi sobie też z jego przydupasami.
– A na ciebie nie muszę? – zagadnął, chcąc odgonić nieprzyjemne myśli.
– Ze mną tylko zdrowa rywalizacja – zaśmiała się, a jej usta ułożyły się w szerokim uśmiechu.
– W takim razie powodzenia – pożyczył jej, zerkając w lusterko. Tam zauważył jak pozostała trójka wtacza się powoli na tor. Tuż obok niego stanął Stefan i nawet na niego nie zerknął.
Sandra pożyczyła mu szczęścia, potem oboje zamknęli szyby. Przy zrobionych prowizorycznie barierkach stało sporo ludzi – czterdzieści, może pięćdziesiąt osób. Dość dużo jak na nielegalne wyścigi, ale Jurek się nie dziwił. Jeżeli chcieli wrażeń, tutaj mogli je znaleźć. Co więcej, większość z nich pewnie sama kiedyś się ścigała – nie mówiąc już o osobach, które odpadły w pierwszej rundzie.
Jurek wypatrzył Janka. Chłopak stał nonszalancko oparty o słupek, z rękami włożonymi głęboko w kieszenie i co dziwne nie patrzył na Gosa. Jurek pociągnął za nim spojrzeniem i po raz kolejny zrobiło mu się cieplej – Janek wpatrywał się w Patryka, który swoją postawą aż krzyczał, że chce go sprowokować. Na szczęście chłopak nie robił sobie z tego wiele. Była to ta wersja Janka, która nie przypominała zagubionego, przerażonego dzieciaka, a pewnego siebie gnojka, takiego co potrafił nieźle przywalić – Jurek doskonale o tym pamiętał z ich wycieczki nad morze.
Zacisnął dłonie na kierownicy, a stopą zaczął stukać o podłożę w nerwowym odruchu.
Złe przeczucie go nie opuszczało. Mieszało się za to z ekscytacją, powodując u niego lekkie zawroty głowy. Musiał się uspokoić.
Wziął wdech, jeden, drugi; dłonie na kierownicy lekko się rozluźniły, serce nie biło już tak szaleńczo. Janek w końcu na niego zerknął, więc skupił się na nim, zwłaszcza gdy ten uniósł dłonie i pokazał mu zaciśnięte kciuki. Potem odnalazł Dębę – szedł w  ich stronę szybkim krokiem, wyraźnie spóźniony. Tłumowi nie wydawało się to przeszkadzać. Opóźnienie wzmagało ich aktywność. Byli głośni, weseli, a co poniektórzy nietrzeźwi.
Dla Jurka czas znowu zwolnił. Widział, jak ludzie skaczą, śmieją się, popychają swoje ramiona w przyjacielskich gestach… Wszystko działo się tak szybko, a on trwał w bezruchu, mając wrażenie, że czas wlecze się niemiłosiernie. Chciałby już ruszyć. Oczekiwanie wzmagało w nim nerwowość.
W końcu jednak Dęba przystanął przy dziewczynie, która wcześniej go zaczepiła. Alicja wyłoniła się zza grupki ludzi i stanęła przy nim, kładąc mu dłoń na ramieniu.
Jurek wpatrywał się w nich zaintrygowany.
Alicja, piękna, wyniosła, z gracją greckiej bogini i Daniel, postawny, ale niechlujny, niebezpieczny. Łączyła ich tajemniczość… i najwyraźniej podobny gust do facetów.  
Jurek potrząsnął głową. Jeszcze tego mu brakowało – wkurzać się w takiej chwili. Co dziwne, wczoraj z Łukaszem wzburzenie się go nie trzymało…  Dobrze, że dzisiaj go już nie widział. Pojechał zanim mężczyzna zdążył wstać i był to jedyny słuszny scenariusz. Jeszcze lepszy byłby, gdyby nie zostawał na noc. Do tej pory czuł się dziwnie na myśl, jak to wyglądało w oczach Emilki.
Pieprzony Nakonieczny.
Jurek tylko zdążył o tym pomyśleć, a dziewczyna weszła już na podwyższenie stojące z boku toru. Mówiła coś, ale Jurek nie mógł tego usłyszeć. W dłoni trzymała flagę, która już za chwilę miała przeciąć powietrze.
Wszyscy wyczekiwali tej chwili w napięciu. Sandra, Jurek, Stefan, Paweł i Mateusz. Jedno z nich dzisiaj odpadnie, ale to nie będzie on.
Wystartowali. Słychać było pisk opon i krzyk podekscytowanych ludzi. Żadne z nich się nie pieprzyło, nikt nie miał zamiaru przegrać, a asfaltowy odcinek drogi był tym, na którym mogli najbardziej poszaleć i zamierzali to wykorzystać.
Pierwsze sekundy pokazały czyje auto ma najlepsze przyspieszenie. Sandra wybiła się do przodu, on zaraz po niej, Stefan z Mateuszem jechali równo, a Paweł delikatnie został w tyle. To jeszcze nic nie znaczyło.
Dwadzieścia kółek, powtórzył Jurek w myślach. To był kawał drogi do przebycia.
Drogi, która przemijała mu w mgnieniu oka. Pierwsze kółko, drugie kółko – Jurek upajał się emocjami. Piąte, szóste… był w pierwszej trójce. Raz nawet udało mu się wyprzedzić Sandrę, ale jego prowadzenie trwało zaledwie chwilę. Kobieta nie żartowała z tą rywalizacją i mu nie odpuszczała.
To dobrze. Jurek za cel wziął sobie, by ją prześcignąć. Nie było to łatwe, zwłaszcza że Sandra znała tę trasę jak własną kieszeń, dla niego zaś wszystko to było wciąż nowe. Na dodatek po wczorajszej pogodzie na drodze dalej było mokro, a kałuże nie zdążyły wyschnąć. Nie wspominając już o tym przeklętym żwirze, który trzeszczał pod kołami…
To zdecydowanie nie była trasa dla jego bentleya.
Właśnie był w trakcie piętnastego okrążenia i wszystko szło jak po maśle. Mateusz był na prowadzeniu, Sandra zaraz za nim, potem on, a Stefan z Pawłem siedzieli mu na ogonie. Tak było już od jakiegoś czasu; Jurek jeszcze ani razu nie jechał ostatni, czuł się więc pewnie.
Do czasu.
Zjeżdżanie z asfaltu było jednym z bardziej problematycznych odcinków, także jak zawsze,  przyhamował. Stefan i Paweł zazwyczaj robili to samo, ale nie tym razem. Docisnęli gaz do dechy. Stefan zrównał się z nim, i posłał mu kpiący uśmieszek. Zaczął przyśpieszać. Jurek również. Przecież nie da się mu wyprzedzić! Droga zrobiła się węższa, a ich samochody jechały jednym tempem, Paweł za to ustawił się tuż za nim.
Jurek był otoczony. Pobocze z jednej strony, Stefan z drugiej, Paweł siedział mu na tyle, a przed nim rysował się zakręt, za którym to właśnie zniknęła pozostała dwójka zawodników. 
Jakby nie patrzyć, był w chujowej pozycji. Zaklął pod nosem i jeszcze przyśpieszył.
Ostatnio gdy tędy jechał, wyciągał samochodem Andrzeja coś koło dwustu dwudziestu kilometrów na godzinę. Jego bentleya stać było na o wiele więcej, ale gdzie w tym był rozsądek?
Nie mniej, Paweł nie zwalniał. Jurkowi serce podeszło do gardła. Kilka panicznych spojrzeń wystarczyło mu, by zorientować się w działaniach mężczyzn.
Zakręt obsiany drzewami był coraz bliżej.
Oni chcieli, żeby wypadł z toru, przeszło mu przez myśl. Jeżeli nie zwolni najpewniej tak się stanie. Jurek poczuł, jak jego ciało się spina, a przed oczami stanął mu obraz nadciągającej sytuacji. Tak jakby na chwilę wszystko stanęło, a on patrzył z boku jak jego auto pędzi po żwirze prosto w stronę zakrętu i drzew. Nie zwalnia. Skręca, przez chwilę mu się udaje, a potem tył samochodu ucieka na pobocze. Ułamek sekundy, wyrzuca go, Bentley koziołkuje, aż w końcu rozbija się na najbliższym drzewie, a huk niesie się po torze.
Jurek zdjął nogę z gazu. Dłonie miał mokre, tak samo jak plecy. Serce dzwoniło mu w piersi, a jego dudnienie odbijało mu się w głowie. Przecież to niemożliwe. To nie może się tak skończyć. Paweł był coraz bliżej. Stefan patrzył na niego prześmiewczo… Ale również zwolnił.
Jedna trzeźwa myśl przeszła Jurkowi przez głowę – jeżeli oni będą tak pędzić, to przecież skończą tak samo.
Przyhamował. Paweł zbliżył się niebezpiecznie do niego, ale wystarczyła sekunda, a odpuścił.  Jurek poczuł jak gorące dreszcze przeszywają jego ciało. Poczuł taką ulgę, jak jeszcze nigdy w życiu. Zwolnił. W zakręt wszedł z w miarę akceptowalną prędkością, ale i tak lekko go zarzuciło. Na szczęście utrzymał panowanie nad samochodem, a gdy tylko rozpostarła się przed nim prosta droga, wcisnął gaz.
Musiał zostawić tych przeklętych skurwysynów za sobą, bo inaczej dojdzie do nieszczęścia. 
Pozabija ich. Jak tylko wysiądzie z samochodu pourywa im łby. Żaden Patryk go nie powstrzyma.
Bo to już nie była rywalizacja. To była głupota. Jurek dalej czuł jak oblepiają go gorące poty, jak szaleńczo bije mu serce. Wystarczyło mieć odrobinę wyobraźni, żeby móc sobie zwizualizować, jaka katastrofa mogła z tego wyjść; tej dwójce wyobraźni najwyraźniej zabrakło.
Gdyby Jurek był mniej opanowany,  gdyby był mniej doświadczony, mógłby zareagować inaczej i zrobić krzywdę nie tylko sobie, ale również im.
Jakie to było, kurwa, nierozsądne, bulwersował się.
Miał zamiar jak najszybciej uciec tej dwójce. Nie zamierzał jednak tracić zdrowego rozsądku.  Dystans między nimi zwiększał stopniowo, ale na szczęście bentley po raz kolejny go nie zawiódł i mknął przed siebie niczym strzała. Do czasu aż zbliżały się zakręty, wtedy Jurek zwalniał do bezpiecznych prędkości.
Nie mniej, prędkość z którą jechał pozwoliła mu się zbliżyć do Sandry i Mateusza. Gonił ich wytrwale, by mieć ich w zasięgu wzroku. I żeby oni go mieli. Gdy wyjechał zza drzew poczuł się bezpieczniej.
Na szczęście, jak tylko wjechał na asfalt przegonił Mateusza. Ten wyraźnie spisywał się lepiej na wcześniejszym terenie i to tam odrabiał straty, ale tym razem Jurek nie miał zamiaru dać się wyprzedzić – za nic nie chciał mieć tamtych świrów za plecami. 
Przez kolejne okrążenia towarzyszył mu okropny niepokój i nerwy. Ciało miał napięte, umysł nie skupiał się aż tak bardzo na torze, lecz na tej chorej sytuacji. Poczucie, że mógłby zginąć, tutaj, teraz, coś w nim poruszyło. Był rozstrojony. Nie mógł pozbyć się myśli, że gdyby coś mu się stało, gdyby jego czas miał skończyć się w tej chwili, żałowałby. Żałowałby tego czego nie zrobił, żałowałby tego, jak marne i szare było jego życie.
Ale nie umarł. I nie zamierzał.
Pokonał ostatnie okrążenie. Wiwaty ludzi, ich roześmiane twarze, klaskanie wydawały mu się nie na miejscu. On myślał jedynie o tym, żeby roznieść tamtą dwójkę. Był wściekły. Duma ze zwycięstwa została całkowicie ukryta pod warstwą palącego gniewu.  
Miał drugie miejsce, ale nie potrafił się z tego cieszyć. Nie pamiętał, kiedy był aż tak wkurzony; być może w dniu, gdy wypłynęła cała ta akcja z jego ojcem, Łukaszem i Słowińskim, ale był to całkiem inny rodzaj gniewu.
Zaparkował samochód.
Musiał ochłonąć. Wziął kilka oddechów, a kiedy spuścił wzrok, by odpiąć pasy, ktoś zapukał mu w okno. Wzdrygnął się. Na szczęście przy drzwiach stał tylko Janek.
Jurek wyszedł do niego.
– Tym razem nie zapomniałeś języka w gębie? – zagaił chłopak, posyłając mu szeroki uśmiech.
– Nie. Teraz lepiej, żebym ten język opanował – warknął, oglądając się za siebie. Paweł właśnie przekroczył metę. Był ostatni. Jurek parsknął, po czym skierował spojrzenie na Janka. W dwóch zdaniach opowiedział mu, co się tam stało, a raczej co mogło się stać. Chłopak pobladł.
– Kurwa, Jurek. Mówiłem – szepnął przerażony. Nie dane było im jednak porozmawiać dłużej. Tłum już się do nich zbliżał. – Po prostu… Nic już dzisiaj więcej nie mów, okej? Nie wplątujmy się w jeszcze większe bagno – poprosił błagalnie. Chyba zdawał sobie sprawę w jakim mężczyzna jest stanie i jak może zareagować. Na szczęście ten ton trochę wyhamował Gosa. Już raz dzisiaj zawiódł chłopaka, nie chciał robić tego ponownie. Zresztą… Obawiał się i to całkiem słusznie,  że to faktycznie nie są błahe sprawy. Ci ludzie mogli chcieć ich krzywdy, a im bardziej Jurek będzie się angażował, tym większy będzie narastał konflikt.
To było cholernie przykre, że kiedy wydawało mu się, że odnalazł już swój skrawek miejsca na ziemi, nie chciano go tam. 
Czy to znaczyło, że zamierzał się poddać? Nie – dokończy to, co zaczął. Nieważne kto lub co stanie mu na drodze. Był zdeterminowany.
Kolejne pół godziny przeminęło mu jak w transie. Ludzie znowu mu gratulowali, poklepywali po plecach. Jakaś kobieta pocałowała go nawet w policzek, ale Jurek nie czuł kompletnie nic. Chciał już wrócić do domu. Był zmęczony i oblepiony potem. Nie czuł się komfortowo.
Miał zamiar zgarnąć stojącego kilka kroków dalej Janka, by już wracali, kiedy to wokół nich zaczęła tworzyć się wyraźna formacja. Alicja z Sandrą przystanęły tuż przy nim, Dęba odrobinę dalej. Co dziwne mężczyzna wcześniej do niego nie podszedł, Jurek tylko raz przyłapał go, jak ten zerkał w jego stronę. Janek, widząc ich, skończył wcześniejszą rozmowę i wrócił do Jurka. Naprzeciwko nich ustawił się Andrzej, ten chłopak w bluzie, który ostatnio ścigał się z Sandrą i dziewczyna od machania flagą. Jednym słowem: sporo ludzi na raz.
– Kto by pomyślał, że Armani zajdzie tak daleko. – Andrzej zagwizdał. – Czuję, że dołożyłem do tego cegiełkę – powiedział, a Jurek uśmiechnął się wymuszenie, będąc w stanie jedynie pomyśleć o tym, że nazywanie go Armanim już nie miało sensu.
– Jak tak dalej pójdzie, to może przyjdzie zmierzyć mu się i ze mną. – Alicja dołożyła swoje trzy grosze, uśmiechając się delikatnie.
Sandra prychnęła.
– Najpierw musiałby pokonać mnie! – rzuciła dumnie, po czym puściła Gosowi oczko.
– Z tym może być pewien problem – odpowiedział bez wstydu blondynce. W końcu na ten moment mógł z ręką na sercu przyznać, że Sandra była mistrzynią w swoim fachu i gdyby temu przeczył, wyszedł by na głupca lub ignoranta.
Kobieta wyraźnie była zadowolona z odpowiedzi.
Rozmowa toczyła się jeszcze przez jakiś czas, aż stopniowo ludzie zaczynali się wykruszać. Jurek też miał już dość.
– Czas i na mnie – oznajmiła w pewnym momencie Sandra, po czym  opuściła ich grono.
Został Jurek z Jankiem, Alicja i milczący jak nigdy Dęba.
– My też będziemy się zbierać – powiedział. Był wymęczony, a i towarzystwo średnio mu odpowiadało.
– Już? – Alicja wydała z siebie zawiedzione westchnięcie. – Mieliśmy porozmawiać – dodała zachęcająco, dając kilka kroków do przodu. Jurek miał dziwne wrażenie, że chciała wyeksponować swoje ciało: subtelnie odrzuciła włosy na ramiona, a potem opuszkami palców przejechała po linii białego swetra, chcąc zwrócić uwagę na kawałek odsłoniętej skóry przy dekolcie.
– To był długi dzień – odpowiedział, przysuwając się bliżej Janka. Kobieta zmarszczyła brwi. Jurek zaś przeniósł spojrzenie do tyłu, prosto na twarz jej brata. Brata, który wpatrywał się w niego mrożąco, milcząc.
Niepokój po raz kolejny przeszył jego ciało.
– Mogę uczynić go przyjemniejszym – obiecała. Janek przyglądał się temu z posępną miną.
– Obawiam się, że nie skorzystam – odpowiedział beznamiętnie. Czyżewski wstrzymał oddech.  Dęba w końcu drgnął, dając oznaki życia, a Alicja… Alicja chyba bardzo źle znosiła odmowy.
– Nie skorzystasz? – parsknęła, cofając się. Jej wzrok był lodowaty.
– Odpuść. – Dęba w końcu się odezwał. – Armani na pewno byłby zachwycony perspektywą wieczoru z tobą, ale powiedział, że jest zmęczony –  tłumaczył go. Jurek wbił spojrzenie prosto w jego głębokie, burzowe oczy, ale mężczyzna bardzo szybko przerwał kontakt wzrokowy. 
Gos nie rozumiał o co tu chodziło. Dęba wcześniej starał się łapać jego spojrzenie tak często, jak tylko mógł. Wyraźnie był zainteresowany, a teraz… Teraz był tu z siostrą. Z siostrą, która Jurek zaliczył i która wyraźnie miała ochotę na powtórkę.
To chyba… komplikowało sytuację. I bardzo dobrze. Gos nie potrzebował zainteresowania Dębskiego.
– Och? Słyszałam, że ostatnio często robisz za jego adwokata – warknęła. Zaskakujące jak szybko z delikatnej, pięknej kobiety stawała się wyniosłą suką. Jurek był w szoku. Nigdy by nie pomyślał, że pianistka, która tak go zauroczyła, mogłaby mieć drugie oblicze.
– Kto ci tak naopowiadał? – Daniel zakpił, spoglądając na Jurka jak na robaka.
Gos poczuł się, jakby go uderzył.
Alicja natomiast spotulniała.
– To pewnie same plotki.
– Rozmawiajcie sobie dalej. My wracamy – rzucił szorstko, kładąc Jankowi dłoń na ramieniu. Chłopak przytaknął od razu.
– Jeżeli chodzi o dzieciaka to nie musisz się kłopotać. Daniel go odwiezie – ciągnęła kobieta, a Jurek poczuł się jakby to był jakiś nieśmieszny żart. Czy ona nie rozumiała jego przekazu? Jego odmowę traktowała jak nic niewarte słowa.
Dęba chyba też to widział, ale nie wtrącał się. Posłał jedynie Czyżewskiemu przydługie spojrzenie, którego Janek nie podtrzymał. Zamiast tego wbił wzrok we własne trampki, wyraźnie chcąc wyparować.
– Nie będzie takiej potrzeby. Odwiozę go. Teraz. Zresztą nie mam zamiaru wymieniać jego towarzystwa na twoje – dodał wyniośle. Dęba już się nie odzywał, jedynie uniósł wzrok gdzieś poza nich.
Kobieta pobladła z gniewu, a potem zmroziła Janka nienawistnym spojrzeniem.
– Do zobaczenia następnym razem – Jurek pożegnał się, nie mogąc wytrzymać tej dziwacznej atmosfery.
Ani Daniel, ani Alicja mu nie odpowiedzieli, Janek natomiast czym szybciej do niego doskoczył i żwawym tempem zaczęli kierować się do samochodu. Czuli na plecach palące spojrzenie. I napięcie.
Jurek nie miał pojęcia, co się dzisiaj zmieniło. Wiedział jednak, że działo się tu coś bardzo dziwnego. Coś, czego nie rozumiał. 

*** 
No dobra, przyznaję, że ten rozdział był odrobinę problematyczny, ale koniec końców wyszedł dość długi i nawet mi się podoba. :) Mam nadzieję, że Wam również! 
Dzisiaj wpadam tak tylko na szybko. Wczoraj prawie cały dzień siedziałam nad tym rozdziałem, a dzisiaj w wolnych chwilach go czytałam i poprawiałam - chodzi mi o to, że ledwo widzę na oczy od wpatrywania się w monitor :D
Ach, no i mam dobrą wiadomość - znalazłam betę! Nie do tego opowiadania, tutaj dalej będziecie musieli męczyć się na razie z moimi błędami, ale do Drugiej szansy. :D Więc za jakiś czas (sporo czasu, nie śpieszymy się za bardzo) będziecie mogli przeczytać poprawioną wersję. :)
Dziękuję Wam bardzo za komentarze, jesteście cudowni i ściskam Was cieplutko. (Jak Jurek Janka!)
Do następnego! <3


19 komentarzy:

  1. Pierwsza?!
    Kurczę i kolejny cliffhanger, a ja marzę tylko o tym żeby móc po ludzku nabyć cały tekst i go sobie przeczytać w jakimś rozsądnym czasie 😱 Najlepiej dzisiaj 😳
    Zaraz mnie ciekawość zeżre bo akcja rozwija się i nie mogę się doczekać dalszego ciągu 🙏🙏🙏

    OdpowiedzUsuń
  2. Co to za gierki w tym wyścigowym towarzystwie? I dlaczego oni tak za Jankiem nie przepadają? Cieszę się że Jerzy spławił Alicję, zastanawiam się tylko czy przez to Dęba nie zacznie pozwalać sobie na więcej, wiesz coś w stylu że poczuje zielone światło. Tym bardziej, że Jurek tak bronił Janka, a coraz bardziej wydaje mi się że Janek jest homo. Tylko zastanawiam się czemu robi z tego taką tajemnicę? A może miał jakieś nieprzyjemne doświadczenia z Dębą, albo może niekoniecznie nieprzyjemne tylko jakieś oczekiwania? No nie wiem, nie wiem... Ciekawe też co takiego rozpowiada ten Patryk na temat Jurka? Niefajne było zachowanie tych jego kumpli. Powiem szczerze, że podziwiam opanowanie Jurka bo ja bym im dała po mordzie, albo przynajmniej nawrzeszczała na nich :D No nic, zobaczymy, może Jurek i Janek pogadają jakoś szczerze i co nieco nam rozjaśnisz :) W ogóle ten przytulas był taaki sweetaśny 😍 Pięknie dziękuję i serdecznie pozdrawiam 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tyle tutaj pytań, a ja nie mogę dać żadnych odpowiedzi :D
      Sytuacja się komplikuje, to na pewno, być może pokomplikuje się jeszcze bardziej, ale czy Twoje spekulacje są prawdziwe? Prędzej czy później się przekonamy ;)
      Patryk, jak to człowiek, który nie może pogodzić się z porażką, swoim zachowaniem podburza atmosferę i dzieli środowisko. Już powstają wyraźne strony. Na dodatek chciał przekazać Jurkowi, by ten nie czuł się zbyt pewnie i mu się udało.
      Natomiast Jurek na pewno by na nich nie nawrzeszczał :D To totalnie nie w jego stylu, zresztą tak samo jak bicie. Przypominam, że tylko raz stracił nad sobą panowanie, a tak to raczej brzydzi się przemocą.
      Zemsta na zimno zdecydowanie bardziej mu pasuje. Myślę, że nawet gdyby Janek go nie poprosił o dyskrecję, to by się opanował.
      Zagadki rozjaśnię na pewno, ale być może na inne sposoby.
      Ja też dziękuję i pozdrawiam! <3

      Usuń
  3. Czytam rozdział po raz szósty i robi mi się żal Janka, bo Jerzy ewidentnie wysyła chłopakowi sprzeczne sygnały i robi mu wodę z mózgu :( Żądam hepi endu ;)
    I czy mam rację że pomiędzy Jankiem A Dębą był jakiś "romans"? Bo też coś się na tej linii dzieje. Alicji nie cierpiałam od początku i miło mi się zrobiło jak ją Jurek wysłał na drzewo 😁
    Natomiast kompletnie nie kumam Łukasza. Co on się tak na Jerzego uwziął? Raczej nie chodzi już w tym momencie o odegranie się, bo widać że nienawiść się wypaliła zastąpiona jakby niechetnym szacunkiem od strony Jurka, ale Łukasza nie mogę rozgryźć

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, naprawdę tyle razy to przeczytałaś? :D Jeżeli tak to czuję wstyd jako autorka - ja przeczytałam tylko dwa!
      Janka Ci się zrobiło żal? Naprawdę? Przecież Jurek tak ładnie mu wsparcie okazał, na pewno nie miał złych zamiarów. c: Ale faktycznie, jeżeli chodzi o robienie wody z mózgu, to może odrobinkę... Ale tylko odrobinkę, w końcu przytulenie i bronienie go to jeszcze nie wyznania miłosne!
      Czy masz rację... Tego Ci nie zdradzę ^^ Ale przyznam, że też nie przepadam za Alicją.
      Jeżeli zaś chodzi o Nakoniecznego to niech jego motywy też na razie pozostaną tajemnicą.
      A tak jeszcze odnosząc się do pierwszego komentarza, to też z chęcią bym już przeczytała całość <3 Szkoda, że to tak szybko nie powstaje :D

      Usuń
  4. Ja po przeczytaniu tego rozdziału też nie kumam(?) tych wszystkich intryg i powiązań, a nawet to mam tak jak nasi rodzice po obejrzeniu czeskiego filmu*nie wiadomo o co chodziło*��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, im dalej w opowiadanie tym więcej stanie się jasne :)

      Usuń
  5. Cześć!

    Mam wrażenie, że dzisiaj znowu będę mieć dużo do powiedzenia, ba, jestem tego pewien, więc przygotuj sobie coś do picia i jedzenia... Gotowa? No to zaczynamy! :)

    Nie to, że się czepiam, bo generalnie nic do tego fragmentu nie mam, ale... tak się zastanawiałem, czy wypicie trzech piw w takcie sprawowania opieki nad dzieckiem było dobrym pomysłem. Nie wiem co prawda, jak mocne piwo wchodziło w grę i ile promili wykazałoby ewentualne badanie na obecność alkoholu w wydychanym powietrzu. Nigdy nie dmuchałem w alkomat, więc ciężko powiedzieć. Naszła mnie jednak taka refleksja, bo w dzisiejszych czasach takie sprawy są dość „głośne”. Gdyby Grzegorzowi coś się stało, to Łukasz narobiłby sobie niemałych problemów. Na szczęście (albo nieszczęście) przepisy w tej kwestii nie są ściśle uregulowane. Wszystko zależy od okoliczności, mimo to możemy mówić tutaj nawet o karze pozbawienia wolności do 5 lat (art. 160 §1 kodeksu karnego). Taka mała dygresja. :)

    Jak już wspomniałem w którymś z poprzednich komentarzy, ciężko mi przewidzieć, do czego dążysz w tym opowiadaniu. I teraz zastanawiam się nad postacią Łukasza... Dałaś nam wskazówki, że nie układa mu się z Marcinem. Związek na odległość rzadko kiedy się sprawdza, do tego mogą dochodzić jeszcze jakieś inne szczegóły, o których na razie nic nie wiemy. Jurek natomiast to zagorzały homofob, który nienawidzi Nakoniecznego. Ale, ale... jak to mówią, miłość i nienawiść dzieli cienka granica. Teoretycznie moglibyśmy przypuszczać, że właśnie to jest Twoim celem. Dwóch samotnych mężczyzn (na swój sposób), którzy najpierw skaczą sobie do gardeł, a potem padają w objęcia miłości. Osobiście mam jednak nadzieję, że się mylę i relacje Łukasza i Jurka zatrzymają się co najwyżej na stopie przyjacielskiej. Liczę, że tak wiele uwagi poświęcasz wspomnianej przeze mnie dwójce, bo chcesz w ten sposób przeprowadzić i uzasadnić ideologiczną przemianę Jurka. Niech Gos zobaczy, że z jego szefa jest spoko koleś. Niech wie, że homoseksualiści to normalni ludzie, którzy różnią się tylko jednym - kochają osoby tej samej płci.

    Czy mówiłem już, że Jurek ma jakąś dziwną obsesję na punkcie Łukasza? Nie dość, że bardzo często wpatruje się w niego jak w obrazek, to na dodatek po kryjomu maluje jego portret. Tylko tego brakuje, żeby go sobie potem powiesił w mieszkaniu... No ludzie, on naprawdę wierzy, że jest 100% hetero? :D Swoją drogą, w jednym z komentarzy pod „Drugą szansą” napisałem, że ludzie boją się tego, czego nie rozumieją. Pomijając sieczkę, którą matka zrobiła Jurkowi z mózgu, mam wrażenie, że właśnie z takim przypadkiem mamy tutaj do czynienia. Jurek na razie może i brzydzi się wizją dwóch kochających się mężczyzn, a może tylko tak mu się wydaje. Mimo wszystko jego niektóre reakcje potwierdzają, że nie jest do końca pewien swojej orientacji. Jasne, jeszcze nie myśli o sobie jak o geju czy biseksualiście, tyle że heteroseksualni ludzie nie reagują taką paniką na „dwuznaczne” sytuacje. Mam tutaj na myśli m.in. poranne spotkanie z Emilką. Po pierwsze, Jurek w przeszłości był raczej krytykowany przez Łukasza, a nie wielbiony pod same niebiosa. Po drugie, nawet jeśli by się okazało, że Łukasz po kryjomu wzdychał do Jurka, to nie sądzę, by Emilka pomyślała, że sprowadził sobie kochanka do jej domu. Nie wiem, być może niewłaściwie interpretuje zachowania Jurka, bo nie jestem ani homofobem, ani homoseksalistą. W każdym razie nie wydaję mi się, że gdybym ja znalazł się w takiej sytuacji, to obawiałbym się właśnie takich wniosków. To, że ktoś jest gejem, nie znaczy, że od razu bzyka wszystkich facetów. Ja wiem, że w świecie hetero także się mówi, że żaden facet nie może kumplować się z kobietą. O przyjaźni już nie mówiąc. W tym miejscu chciałbym zdementować te dziwne przeświadczenia. Może. Uważam więc, że w przypadku gejów i lesbijek jest podobnie. Gej może normalnie porozmawiać z innym mężczyzną, a lesbijka z inną kobietą. I, uwaga, nie ma w tym żadnych podtekstów seksualnych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciężko natomiast wypowiedzieć mi się na temat tego, co działo się w drugiej części tego rozdziału. Na razie niewiele wiemy o środowisku ścigantów, więc trudno wyciągnąć mi jakieś logiczne wnioski. Okej, na pewno nie mamy co oczekiwać jedynie właściwych zachowań, bo już sama definicja nielegalnych wyścigów to wyklucza. Nie powinniśmy także dziwić się postępowaniu Patryka, bo takie rzeczy dzieją się także w „normalnym” środowisku. Zawiść i zazdrość nierzadko są elementem życia każdego z nas. Może nie na taką skalę, ale jednak. W każdym razie nie jestem zaskoczony, że Stefan i Paweł planowali utrzeć Jurkowi nosa. Delikatnie mówiąc. :D Gdyby Gos miał wypadek, nie mógłby oskarżyć Patryka, bo wtedy sam siebie by wsypał. Oczywiście policja nie powinna mieć trudności z ustaleniem prawdziwych wydarzeń, chyba że mielibyśmy do czynienia z umysłowymi amebami. Co też, niestety, się zdarza. Plan więc był dobry. Być może nawet duma Gosa nie pozwoliłaby mu przyznać się przed innymi, co się właściwie stało. Zakładając, rzecz jasna, że ewentualny wypadek nie byłby zbyt poważny. Co przy takiej prędkości jest raczej mało prawdopodobnym scenariuszem. Nie wykluczam także, że w takiej sytuacji to Janek pokazałby swoją drugą twarz. Albo mój imiennik? Nie mam pojęcia.

      A skoro już przy Danielu jesteśmy, to... w sumie nie wiem, co o nim myśleć. Bo jeśli faktycznie leci na Jurka, to po ostatnich wydarzeniach także może próbować się mścić. Myślę jednak, że jego ewentualna zemsta będzie bardziej wyrafinowana i mniej oczywista. W końcu Jurek jest mu dłużny przysługę. Dęba nie jest ślepy i widzi, że Gos jest zżyty z Jankiem. Może nie łączy ich romantyczne uczucie, ale mimo wszystko nasz studenciak powinien się mieć na baczności. Nie chciałbym, żeby został wykorzystany do wbicia Jurkowi noża w plecy. A może w spisek zaangażowana została Alicja i dlatego tak bardzo kleiła się do Gosa? Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi! Na pewno coś się święci. I nie chodzi mi tutaj bynajmniej o ostrzeżenia Janka czy Sandry. Jurek wdarł się szturmem do hermetycznej grupy, nic więc dziwnego, że nie cieszy się zbytnią popularnością. Tym bardziej, że poniekąd wygryzł stałych bywalców.

      Zaintrygowała mnie teoria Kasi. Zgadzam się z nią, bo ja także utwierdzam się w przekonaniu, że Janek jest gejem. Więc albo wymyślił sobie nieistniejącą dziewczynę dla przykrywki, albo jest biseksualny (dziewczyna nie jest zmyślona) i zaczyna coś czuć do Jurka, albo po prostu sam nie jest świadomy swojej orientacji. W każdym razie przypuszczam, że Dęba w jakiś sposób go wykorzystał. To byłoby logiczne uzasadnienie niechęci Janka i jego obaw o Jurka - w kwestii zaangażowania się w wyścigi i „spoufalania” z Danielem. Być może chodzi o jakiś przelotny romans. Choć jeśli ten scenariusz by się potwierdził, to jestem skłonny się założyć, że uczucie było jednostronne - Daniel tylko wykorzystał Janka do swoich celów. Być może Janek został zaangażowany w nielegalne interesy i nie mógł się z nich wycofać. A może Dęba ma na niego jakiegoś innego haka, co tłumaczyłoby jedną z jego wcześniejszych wypowiedzi. Nie wykluczam także możliwości, że pomiędzy chłopakami nigdy do niczego nie doszło, a zachowanie Janka wywołane jest plotkami, które do niego dotarły. Znowu tak wiele pytań, a tak mało odpowiedzi...

      Usuń
    2. Jakkolwiek dziwnie to nie zabrzmi, to mogłabyś już wysłać chłopaków do łóżka, a nie kończyć na jakimś „niewinnym” obściskiwaniu się. :D Bez wątpienia ciągnie ich ku sobie, pytanie tylko, jak ostatecznie się to skończy.

      Alicja... Cóż, ja w zasadzie nic do niej nie mam. Przynajmniej na razie. Po nocy spędzonej z Jurkiem szybko się ulotniła, ale co z tego? Jurek też tak robił, tak jak robi to tysiące ludzi na całym świecie. Czy to coś złego? Nie chcę się nad tym teraz rozwodzić. Wszystko zależy od tego, jakie kto ma podejście do seksu i czego oczekuje po drugiej osobie. Jeśli chodzi o jej późniejsze zachowanie, to powyżej napisałem już jedną z teorii na ten temat. Równie dobrze mogło być tak, że Jurek w jakimś stopniu jej zaimponował i po prostu znowu miała na niego ochotę. A fakt, że w środowisku ścigantów jest szanowaną i podziwianą osobą, sprawił, że nie przywykła do tego, że ktoś może jej odmówić. Tym bardziej, jeśli ma się za sobą takiego brata.

      W odniesieniu do treści tego rozdziału napisałem już chyba wszystko, co miałem do powiedzenia. Jeśli coś mi się jeszcze przypomni, to nic nie powstrzyma mnie przed zrobieniem kolejnego „spamu” na Twoim blogu. :D

      Wyłapałem dwie literówki. Tym razem wskażę Ci jednak, gdzie doszło do tych „straszliwych” zbrodni. :D

      „Najpierw więc poszedł na zakupy i uzupełnił brakujące zapasy – w tym białą herbatę i słodycze dla Janka – a także zaszedł do galerii, by upić nowy płaszcz...” Mówimy tutaj o kupnie nowego płaszcza, no chyba że ja czegoś nie wiem. :D

      „Kobieta stała sama z inną, nieznaną mu koleżanką, a gdy tylko ich zobaczyła, podeszłą do nich.” Tutaj wkradło Ci się tylko niepotrzebne „ą”.

      I mam jeszcze wątpliwość odnośnie do formy „pożyczył”. Szczerze mówiąc, nie wiedziałem, że można komuś w ten sposób złożyć życzenia/życzyć czegoś. Zajrzałem jednak do kilku słowników i okazało się, że takie sformułowanie funkcjonuje w mowie potocznej. Nie zamierzam Cię za to krytykować. Nie zamierzam także nalegać, żebyś zmieniła fragmenty, w których użyłaś tego czasownika. Chcę tylko powiedzieć, że moim zdaniem powinnaś wystrzegać się przed częstym używaniem tak potocznych słów. Tym bardziej, że czasownik „pożyczyć” w języku polskim znaczy przede wszystkim „dać coś komuś albo wziąć od kogoś pod warunkiem zwrotu w określonym terminie”. Przez długi czas byłem przekonany, że zrobiłaś kolejną literówkę i dopiero kiedy trzeci raz zobaczyłem tę formę, zdałem sobie sprawę, że użyłaś jej celowo.

      To tyle!

      Pozdrawiam serdecznie i życzę weny! :)

      Usuń
    3. Hej!
      Nawet nie musiałeś ostrzegać, jak zauważyłam Twój komentarz właśnie miałam zrobioną kawę, także trafiłam w sam raz!
      Od razu też powiem, że ostatnio trochę ciężko mi się odnosić do Waszych komentarzy – nie chcę potwierdzać ani przeczyć Waszym spekulacjom, dlatego nie będę odpowiadać na wszystko.
      Co do tego picia to może jestem staromodna, ale to, co ciśnie mi się na usta to… bez przesady. Rodzice to teraz muszą mieć przechlapane, skoro nawet nie mogą się wieczorem piwa napić. :D Ale tak wracając do opowiadania… Mówimy tu o przypadku, gdyby coś się Grzesiowi stało. Tyle że Grześ spał, był w domu, we własnej sypialni, więc raczej nie przewidywałam mu większych zagrożeń.
      Co do promili to bardzo indywidualna sprawa. Ktoś to pije dużo, czyli taki Jurek na przykład, i ma większą masę, raczej nie wydmuchałby za dużo. Chociaż różnie z tym bywa. Miałam okazję być jakiś czas temu na imprezie i mieliśmy alkomat z prawdziwego zdarzenia. Niektórzy pili tyle samo, a promile się różniły. ;)
      Tutaj natomiast pojawiają się te wątki, o których nie chcę na razie mówić. Dowiemy się, jak to z tym naszym Jurkiem jest w kolejnych częściach. Nie mniej, Twoje wnioski są bardzo ciekawe.
      Ach, środowisko ścigantów, jak to ich nazwałeś, to trudny orzech do zgryzienia. :D Każdy tam ma swoje własne powody i każdy chce dla siebie jak najlepiej – czyli dokładnie, jak w życiu. Właściwie tutaj mogę się z Tobą zgodzić. Jurek wpieprzył im się tam z butami i tak jak nie wszystkim to przeszkadza, to niektórzy czują się zagrożeni. Zwłaszcza, że Dęba, czyli ich lider, wyraźnie wziął Jurka stronę. Jest również Alicja, która uchodzi tam za owianą tajemnicą gwiazdę i okazuje się, że ta niedostępna kobieta zna Gosa… I mimo że to kompletny przypadek, to niektórzy pewnie dopatrują się w tym jakichś spisków.
      Zemsta Dęby… Hm. No nie będę naprowadzać Cię na żadne tropy :P Nie mniej, gdyby faktycznie facet chciał się mścić, (co może ma miejsce, a może nie) to myślę, że ktokolwiek byłby ofiarą jego gniewu to miałby przejebane i nie chciałabym być w jego skórze :D
      Janek… Nasz promyczek! Nie wykluczam u niego biseksualizmu, zdecydowanie. Na pytania jednak nie odpowiem. Ale z tym wysłaniem go do łóżka z Jurkiem to zaszalałeś! Nie mniej, Janek jest teraz dla Gosa najbliższą osobą, więc kto wie. ;)
      Alicję też pominę, mam nadzieję, że mi wybaczysz! Nie chcę za wiele zdradzać, a Twoje teorie są dość szczegółowe, więc ani nie mogę za bardzo czegoś potwierdzić, ani zaprzeczyć, bo się zaczniesz domyślać :D
      Natomiast nazywanie Twoich komentarzy „spamem” to dopiero skandal!!!
      Upił zamiast kupił… No, głodnemu chleb na myśli, a Jurek ostatnio taki abstynent :D (Najgorszy, złamał się już na starcie i to jeszcze przez swojego szefa).
      Dzięki za komentarz, wciąż jestem pełna podziwu Twojej wnikliwości i dbałości!
      Pozdrawiam serdecznie!


      Usuń
    4. „Co do tego picia to może jestem staromodna, ale to, co ciśnie mi się na usta to… bez przesady.” Zdecydowanie się pod tym podpisuję!

      W zasadzie chciałem tylko napisać, że wybaczam! :D I to, że nie mogłaś odnieść się do mojego komentarza i zawartych w nim teorii, i to, że kiedyś przypadkowo usunęłaś mój komentarz. :D

      Jeszcze raz pozdrawiam!

      Usuń
  6. Kiedy możemy się spodziewać nowego rozdziału?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się go dodać jeszcze w tym tygodniu. :)

      Usuń
    2. Czyli dzisiaj?

      Usuń
    3. Tak, ale jeszcze nie jest skończony, więc będzie pewnie albo wieczorem, albo w nocy.

      Usuń

  7. Zacznę może od tego, że sprawę z piwem uważam za przesadzoną. Chodzi mi głównie o komentarz, który pojawił się pod rozdziałem. Autor wyskoczył z kodeksem karnym itp… Nie chce nawet tego komentować.
    Chyba głównie przez to - ale i nie tylko przez to - mój komentarz pojawia się tak późno. Dodam tylko, że większość ludzi - z normalną tolerancją na alkohol - momentalnie trzeźwieje - po takiej dawce alkoholu - i jest w stanie podjąć racjonalną decyzję, gdy np. własnemu dziecku dzieje się krzywda, czy pojawia się jakaś sytuacja stresowa.
    Jak tak teraz myślę, to przypomina mi się jedno opowiadanie, w którym autorka była zjeżdżana takim typem komentarzy :( Dziewczyna wytykała jej nawet, że podana temperatura w jakimś tam miejscu jest błędna i niemożliwa, bo statystyki w internetach pokazują, że tak być nie może… Nom o_O Dlatego pojawia się we mnie jakaś taka niechęć, gdy natrafiam na podobne komentarze - chociaż muszę przyznać, że ten nie mógłby jej dorównać nawet w 1/10.😂
    Ogólnie w twoich opowiadaniach widać życiowy realizm, który pokazuje życie tak, jak ono wygląda, więc tak jak napisałaś “ Nie dajmy się zwariować...”. Bo w prawdziwym, życiu nawet rodzić czasami się napije odrobiny alkoholu i nie wiąże się to od razu z nieodpowiedzialnością czy jakąś patologią.
    Wracając do samej treści ^^
    Fajnie, że Jerzy może się w spokoju odprężyć przy Niekoniecznym. 😂Chociaż szkoda, że nie wykorzystał okazji i nie dorysował mu niczego XD Łukasz z wąsikami to byłby ciekawy obrazek.😁
    Też nie mogłabym się powstrzymać przed takim komentarzem “Pierwsze noce bywają ciężkie.” Jeju Jurek szykuj pupę.😘
    Wg to jest słodkie, że on tak pamięta o tym Janku :3 Albo, że tak o siebie dbają i martwią o siebie nawzajem. Miejmy nadzieję, że ich tajemnica się nie wyda… Albo i nie XD Mogłoby być ciekawie XD Jurek ja cię naprawdę przepraszam, ale w mojej głowie ty już wylądowałeś w szpitalu chyba pięć razy oraz miałeś kilka nieszkodliwych złamań, które tylko trochę ograniczały ci ruch >< i Janek oraz Łukasz się tobą zajmowali. Ja naprawdę nie wiem, dlaczego moje myśli tak dryfują …
    Zainteresowanie Alicji Jurkiem jest trochę podejrzane… tak jakby na siłę próbowała go odciągnąć od Jurka.😂😂😂😂
    Oni byli parą? Znaczy Janek i Alicja, że ten tak daje się obrażać i wg ??? Zwykle tak się dzieje, gdy ktoś ma poczucie winy… Ogólnie cała 3 dziwnie się zachowuje Rodzeństwo oraz Janek. Mam nadzieję, że sytuacja zacznie się powoli wyjaśniać, bo jak na razie pojawia się w mojej głowie coraz więcej pytań, a odpowiedzi na nie brak XD
    Wyścig jak zwykle emocjonujący tak samo, jak sytuacja po.
    Na koniec dodam, że od jakiegoś czasu pisanie komentarzy przychodzi mi z ogromnym trudem T_T Długo też wahałam się, czy dodawać te wypociny, bo pierwszy komentarz, jaki powstał zaraz po przeczytaniu rozdziału, nie przypadł mi do gustu i większość z niego musiałam usunąć lub przerobić. Stwierdziłam, że należy ci się coś za ten czas, który poświęcasz, pisząc dla nas to opowiadanie, dlatego właśnie dodaję go, bo wielu bataliach z samą sobą :3
    Dzięki za rozdział i pozdrawiam.😘😘😘


    OdpowiedzUsuń
  8. Hejeczka,
    wspaniale, zastanawiam się nad tym całym towarzystwem i co chodzi, ci próbowali go wyrzucić z toru... a to zachowanie Dęby czemu tak nagle czy zmieniło się coś po tamtej sytuacji, kiedy Jerzy pojechał do niego? no i Alicja nie rozumie odmowy... no i miło, że Jerzy dał wsparcie Jankowi...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
  9. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, zastanawia mnie to całe towarzystwo... o co chodzi... a zachowanie Dęby czemu tak nagle, zmieniło się coś po tamtej sytuacji, kiedy Jerzy pojechał do niego? miło, że Jerzy dał wsparcie Jankowi...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń