piątek, 17 kwietnia 2020

Zostań o pornaku: Rozdział 30 cz. I



Rozdział 30: Zbliżenia cz. I

Przed dziewiętnastą starł pod swoją kamienicą, naciągając szalik mocniej na twarz. Miękki materiał skutecznie chronił szyję i brodę przed chłodem, jednak nos i policzki były pozbawione tego udogodnienia, przez co mocno go szczypały. Jerzy bowiem wcześniej wybrał się na długi spacer, więc zdążył już przemarznąć na kość. Rozgrzewał teraz skostniałe dłonie pocierając jedną o drugą i rozglądał się czujnie po parkingach, chcąc wypatrzeć Łukasza. Niestety, spodziewał się, że ten przyjedzie o czasie, a nie przed czasem, więc czekało go jeszcze kilka minut na chłodzie.
Może nawet dobrze. Było coś kojącego w świeżym powietrzu, które mroziło mu oddech i w czerni nocy rozświetlanej pobliskimi latarniami. Jerzy czuł się w miarę spokojny, gdy stał tak i obserwował pojedynczych ludzi, którzy go mijali. Oni nic od niego nie wymagali, nie oceniali… Większość nawet go nie znała, tak samo jak i on ich nie znał, mimo że część z nich była jego sąsiadami od dawna. Zastanawiał się, jak wielu z nich przeżywała podobne kryzysy. Jak wielu zawaliło się życie, w którymś momencie, a oni musieli je z powrotem pozbierać.
Jerzy czuł, że właśnie to robił. Zbierał co mógł i starał się z tego złożyć spójną całość. Koncentrował się na pozytywach, na ludziach, którzy są dla niego, a on mógł być dla nich, nie na tych, którzy chcieli wbić mu nóż w plecy i tylko pogłębić ranę.
Tylko ta Małgosia nie dawała mu spokoju…

Niestety w biurze nie miał kiedy, ani jak z nią porozmawiać. Wiedział jednak, że bardzo chciał, bo zależało mu na przyjaźni kobiety. Zależało mu by budować, a nie niszczyć tak jak to czynił całe życie. Podczas spaceru właśnie o tym myślał. Starał się przewartościować. Myślał sporo o matce i o tym, że najpewniej spędziła sama święta. Nie czuł żalu. Gniewu też nie. Uczucia względem niej zdominowała obojętność. Zrobiła to, co zrobiła, skrzywdziła go, mógł to już przyznać, ale nie zamierzał jej za to piętnować. Tak jak i utrzymywać z nią kontaktu.
Chciał przeżyć resztę życia na własnych zasadach, które tworzył patrząc na otaczających go ludzi. Nie wytrzymałby dalszej izolacji od bliskich ani ich ciągłego odsuwania. Nie chciał zabierać sobie szans tylko dlatego, że gdyby ktoś się zbliżył za bardzo, odkryłby tę część niego, która miała zostać nieodkryta…
Teraz i tak było to nieaktualne. Jerzy był odsłonięty z każdej strony. Już nie tylko Łukasz wiedział. Za niedługo każdy, kto go otaczał będzie zdawał sobie sprawę, kim był. Co gorsza, wciąż w pamięci będą mieli to, jak Jerzy zachowywał się w przeszłości. Wezmą go za hipokrytę albo nie wiadomo za kogo jeszcze.
Przejmował się tym, ale nie aż tak, jak mu się wydawało, że będzie się przejmował. Śledząc wzrokiem mijające go samochody, zastanawiał się, kto i co zauważył. Kto i co rozpowiedział…? Kiedy plotki zaczną mieszać się z prawdą i do jakiej rangi to urośnie?
Wzdychając, przesunął zmarzniętą dłonią po policzku. Miał suche ręce, które sprawiały mu dyskomfort. Przydałby mu się teraz jakiś krem, jednak nie chciał się po niego wracać i zmuszać Łukasza, by na niego czekał. Zerknął na telefon. Nie miał żadnych wiadomości, a do dziewiętnastej brakowało dwóch minut.
Przystanął z nogi na nogi, ponownie uczepiając się szalika, by go poprawić i tym razem ściągnąć z ust, żeby nie osiadała na nim wydychana para. Palce wczepił w miękki materiał, czując jak jego powysychane knykcie zaczepiają o włókna materiału. W końcu jednak zostawił szalik w spokoju i odwrócił się, stwierdzając, że chce zobaczyć, jak wyglądają jego okna przyozdobione światełkami i z zadowoleniem stwierdził, że ma najładniej ustrojone ramy na osiedlu. Szkoda, że u Janka nic się nie świeciło, ale Jerzy doceniał, że chłopak chociaż nie marnował prądu i nie narażał go na ewentualny pożar.
Uśmiechnął się na myśl o chłopaku i myślał, jak ten spędzał czas w domu, do chwili aż w zasięgu wzroku nie pojawił się znany samochód. Wtedy tętno od razu mu przyśpieszyło.
Jerzy ruszył do przodu, widząc, że na parkingu nie było wolnych miejsc. Łukasz zauważył go chwilę później i zatrzymał się na ulicy, czekając aż wsiądzie. Wyglądał inaczej, głównie dlatego, że był ubrany w grubą, puchową kurtkę o niespotykanym jak na Łukasza kolorze – fioletowym.
– Co ty taki przemarznięty? – Bystry wzrok mężczyzny od razu dostrzegł zaczerwienione policzki i nos, a także skuloną sylwetkę Jurka, która chciała zatrzymać dla siebie jak najwięcej ciepła.
– Byłem na spacerze to dlatego – odparł, wyciągając ręce do dmuchawy, z której leciało letnie powietrze. Łukasz kiwnął głową i wychylił się, by podkręcić ogrzewanie. Ruszył też z ulicy, widząc, że ustawia się za nim inny samochód.
– Cieszę się, że płaszcz ci służy, ale nie uważasz, że jest na niego odrobinę za zimno…? – zapytał, skupiony na drodze. Musiał wyjechać z osiedla, na którym i tak już wąską ulicę zastawiały samochody.
Jurek parsknął.
– Może trochę – przyznał w końcu, kiedy poczuł, że jego dłonie zaczynają rozmarzać. Wtedy też zapiął pasy i oparł głowę o zagłówek, zerkając na bok, by śledzić profil mężczyzny. – Dokąd jedziemy? – zapytał, zerkając, w którą stronę się kierują.
Łukasz zerknął na niego krótko.
– Wiesz, zastanawiałem się, gdzie cię zabrać... Gdyby to nie był środek zimy pewnie wymyśliłbym coś bardziej oryginalnego, a tak jedyne na co wpadłem, to łyżwy – przyznał poniekąd zażenowany. Na krótki moment oderwał spojrzenie od jezdni, która pokryta była cienką warstwą szronu, by dostrzec reakcję towarzysza.
– Łyżwy brzmią świetnie. – Westchnął zadowolony. Brzmiały świetnie zwłaszcza dla kogoś, kto nie chodził na tak oczywiste randki od bardzo dawna. Nie obchodziła go więc oryginalność skoro praktycznie nie znał zwyczajności. Właściwie jedyne co znał to szybki seks, który donikąd nie prowadził i nocne popijawy w barach; najczęściej mieszanka tych dwóch. – Chociaż nie wiem, czy nie przyniosę ci wstydu ze swoimi umiejętnościami – dodał, wywracając oczami. W odpowiedzi usłyszał cichy śmiech.
– Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że jest coś, w czym nie jesteś dobry? – Tym razem to Jerzy się zaśmiał.
– Przyznaję, że jest tego niewiele – przez chwilę zabrzmiał tak dumnie jak dawniej – ale łyżwy akurat… mogą być moją piętą achillesową.
Łukasz pokręcił głową rozweselony. Najwyraźniej braki w umiejętnościach Jurka były dla niego niezłym źródłem rozrywki.
– Jeżeli będzie tak źle, to podejmę się trudu i cię nauczę – zaproponował ugodowo.
– Łaskawca – Jurek parsknął również w nie najgorszym humorze. Kierowany odruchem i nagłą potrzebą wychylił się, naciągając przy tym pas i pocałował mężczyznę w policzek.
Łukasz spojrzał na niego zaskoczony, wyraźnie nie spodziewając się takiego ruchu ze strony towarzysza, ale posłał mu łagodne spojrzenie i uśmiechnął się, tym samym zahaczając kołami o krawężnik.
– Szlag! – przeklął, szybko wracając na środek pasu jezdni.
– Mm, musisz popracować nad podzielnością uwagi – Jerzy skomentował, zakrywając uniesiony kącik ust wierzchem dłoni.
– Musisz się wstrzymać, kiedy jadę samochodem – sapnął, tym razem nie odrywając spojrzenia od ulicy.
– Skoro już o tym mowa, następnym razem ja prowadzę.
– Nie ma mowy – Łukasz zaprotestował od razu. – Wciąż pamiętam jaką mi raz zafundowałeś przejażdżkę.
– Śpieszyłeś się – odpowiedział obronnie, chociaż zdradził go zadowolony uśmieszek.
– Teraz na szczęście nigdzie mi się tak śpieszyć nie będzie, więc nie będzie też takiej potrzeby.
– Przestań. To nie był jedyny raz, kiedy ze mną jechałeś.
– Nie był, ale wystarczył, żebym wyrobił sobie opinię na całe życie – parsknął. Jerzy pokręcił głową, chociaż nie drążył tematu. Wiedział, że jeszcze będzie miał okazję udowodnić Łukaszowi, że wcale nie musiał się obawiać o jego umiejętności i że potrafił jeździć poprawnie.
– Jazda mnie odpręża. – Odrobinę zmienił temat, odwracając głowę do szyby. Nie chciał prowokować Łukasza, by na niego zerkał, czego mężczyzna nie zrobił odkąd otarł się o krawężnik. – Kiedy prowadzę, czuję, że żyję – wyznał, chcąc, by Łukasz lepiej go poznał.
– Wiesz, nie jest to coś, czego nie dałoby się domyśleć patrząc na twojego bentleya – odpowiedział odrobinę złośliwie, jak to czasami miał w zwyczaju. Jurek westchnął i postanowił nie drążyć tematu, który przez te jedną zbyt szybką przejażdżkę, najwyraźniej drażnił mężczyznę. – Mój brat też kochał jeździć. – Łukasz odezwał się po chwili ciszy. Przez jego twarz przeszedł cień, którego Jurek nie zauważył – wciąż wpatrywał się w okolicę za oknem, zastygł jednak w bezruchu, kiedy to usłyszał i z wolna odwrócił głowę.
Nie wiedział co miał powiedzieć, ale poczuł się jak zdrajca, bo on wiedział o Jarku, chociaż nie powinien. To też nie tak, że Łukasz to przed nim krył – po wizycie u Emilii i Grzesia najpewniej sam by się domyślił, ale to wciąż było nie w porządku, że podstępem zdobył prywatne informacje o sekretach Nakoniecznego. Z jednej strony czuł się beznadziejnie przez to w jakiej się znalazł sytuacji, z drugiej cieszył się, że Łukasz sam z siebie dzielił się z nim takimi informacjami. Nie zmieniało to jednak faktu, że nie miał zielonego pojęcia, jak mógłby na to odpowiedzieć. Przez głowę przelatywały mu bezwiednie myśli, w tym kilka o tym, że Jarek być może zginął na wyścigach…? W końcu przyjaźnił się z Dębą, który teraz takowe organizował.
Wzdrygnął się na samą myśl. Nie zdobył się jednak na odwagę, by zapytać o cokolwiek. Czekał aż Łukasz sam będzie kontynuować temat, ale tak się nie stało. Nie wydawał się przy tym specjalnie smutny, a nawet uśmiechnął się półgębkiem, powodując, że Jurek się rozluźnił.
– Jak tam Melody? – Zmiana tematu wydawała się w tym momencie najlepszym wyjściem. – Jej łapa już się całkiem zagoiła? – zapytał w chwili, gdy Łukasz wjechał na parking lodowiska i zatrzymał samochód. W końcu też mógł swobodnie spojrzeć Jurkowi w oczy i przysunąć się do niego, co od razu sprawiło, że tętno Gosa przyśpieszyło, a drobne dreszcze przebiegły mu przez kark, nasilając się, gdy Łukasz musnął jego wargi. W jeden moment policzki Gosa zaróżowiły się, a on przeklął się w duszy. Czy już zawsze będzie tak reagował, gdy Łukasz się do niego zbliży?
Z mocno bijącym sercem uchylił usta, by zachęcić mężczyznę do pogłębienia pocałunku. Poczuł zaraz na swoim policzku ciepłą dłoń, która delikatnie schwyciła jego twarz i westchnął cicho. Uwielbiał jak Łukasz go trzymał czy to za brodę, czy za policzek, czy też włosy. Bliskość która płynęła z tych gestów sprawiała mu ogromną przyjemność.
– Wszystko z nią dobrze. Zadomowiła się – odpowiedział, odsuwając się na kilka centymetrów. Kciukiem pogładził skórę Jerzego, zjeżdżając nim aż do wargi, o którą zahaczył zaczepnie. W samochodzie zrobiło się goręcej.
– Czeka na odwiedziny swojego wybawiciela – kontynuował, wciąż drażniąc nabrzmiałą po pocałunku wargę.
– Na mnie? To ty jej dałeś nowy dom – odpowiedział, nie mogąc oderwać oczu od twarzy mężczyzny. Na karku stanęły mu włoski, gdy widział skoncentrowane na własnych ustach spojrzenie.
– Ale gdyby nie ty, to bym tego nie zrobił – przyznał w końcu opuszczając rękę. Uśmiechnął się pokrzepiająco. – No, gotowy na obolały tyłek?
Jurek wydał z siebie niezidentyfikowany dźwięk, coś jak chrząkniecie pomieszane z jękiem i zalał się przy tym czerwienią. Łukasz uśmiechnął się elegancko.
– Po tym jak już zaliczysz kilka wywrotek, rzecz jasna. Sądząc po twojej minie to nie one przeszły ci przez głowę – powiedział ledwo hamując ostentacyjny uśmiech, który najpewniej od razu wyrósłby mu na twarzy, gdyby tak bardzo nie starał się powstrzymywać. Jerzy natomiast zawstydził się jeszcze bardziej i jedynie burknął coś niezrozumiale, cały czerwony.
Łukasz klepnął go lekko w ramię.
– Nie martw się. Jak będzie bardzo bolał to służę masażem. – Tym razem wyszczerzył się już szeroko, nie kryjąc rozbawienia zawstydzeniem Gosa, który łypnął na niego ostrzegawczo, jednocześnie zbyt onieśmielony, by cokolwiek odpyskować.
Łukasz był złem wcielonym. O tym już wiedział wcześniej, ale najwyraźniej jeszcze nie raz będzie miał okazję się o tym przekonać.
– I chodź już, bo w końcu wylądujemy razem w samochodzie, a to już mogłoby się skończyć różnie.
– Łukasz… – Ostrzegł go słabo, jednocześnie odpinając pas drżącą ręką.
– No chodź – pośpieszył go w wyjątkowo dobrym nastroju.
Więc poszedł. A właściwie poszli razem, idąc przy sobie tak blisko, że niemalże stykali się ramionami. Mroźne powietrze dobrze zrobiło Jurkowi, który potrzebował się schłodzić po niedawnych rewelacjach.
Kilka kroków dzieliło ich od wejścia do budynków. Przy drzwiach stały udekorowane drzewka, a w oknach migotały złote lampki. Zza szyb widać było grupkę ludzi, którzy najpewniej tak jak oni przyjechali tu, by dobrze się bawić.
Łukasz przechylił się delikatnie w jego stroję, sprawiając, że jego półdługie falowane włosy musnęły bok twarzy Jurka, co rozczuliło mężczyznę. Otworzył im drzwi, puszczając towarzysza przodem i rozejrzał się po wnętrzu. Było tu jasno i czysto. Korytarzem przechodziło się do recepcji, gdzie sprzedawano bilety. Podeszli tam i Jurek uparł się, żeby zapłacić. Łukasz nie protestował, jedynie pokręcił głową. Dostali niezniszczone łyżwy, czarno-szare i w dobrych rozmiarach, które nie obcierały ich kostek.
W końcu przyszedł moment, w którym przyszło Jerzemu stanąć na tafli lodu. Bał się, że gdy już się tam znajdzie nogi od razu mu się rozjadą, co poskutkuje natychmiastowym upadkiem. Tak się nie stało. Jurek przekroczył próg i stanął kawałek obok. Odwrócił się, by zobaczyć jak Łukasz robi to samo. On jednak zamiast pokracznie stanąć od razu podsunął się do niego płynnym ruchem. Było to za mało, żeby Jurek mógł ocenić jego umiejętności, ale wystarczyło, żeby poczuł się niezgrabnie. Na szczęście się tym nie przejął. Pierwsze ruchy wciąż miał chwiejne, wyjątkowo niepewne, ale Łukasz towarzyszył mu tuż obok, gotowy, by w razie czego go złapać.
– Nie jest tak źle – ocenił po tym jak przejechali ślimaczym tempem pół lodowiska.
Jurek też nie czuł, żeby było źle. Dawne umiejętności gdzieś w nim były wystarczyło tylko, żeby się odważył i po nie sięgnął. Z każdą chwilą też czuł się coraz pewniej. Już się tak nie chwiał.
Uśmiechnął się szeroko do Łukasza na tę pochwałę.
– Jak byłem mały często jeździliśmy w góry, do naszego domku. Najczęściej na zimę, bo ojciec z matką uwielbiali jeździć na nartach. Ja nie jeździłem, zostawałem wtedy w domku – opowiadał podczas swobodnej jazdy. – Miałem może z pięć lat, ale nie bali się mnie zostawić samemu sobie. Ponoć prawie zawsze oglądałem wtedy książki z obrazkami, starając się potem przenieść te obrazki na papier. Nie bardzo to pamiętam. W każdym razie, na jednym z tych wypadów ojciec pierwszy raz wziął mnie na łyżwy. Przy pobliskim miasteczku znajdowało się jezioro zamarznięte na kość. Mieszkańcy dla swoich dzieci, które miały wszędzie daleko, zorganizowali im tam lodowisko. Był ratownik i chorągiewki z wyznaczonym terenem wstępu. To pamiętam dobrze. Byłem podekscytowany, kiedy Stanisław zakładał mi łyży na nogi i poprawiał czapkę, a potem mozolnie uczył mnie stawiać krok za krokiem. Zaliczyłem wtedy chyba z dziesięć upadków – zaśmiał się, pozwalając sobie przyśpieszyć. Łukasz od razu zrównał z nim tempo, słuchając jego opowieści. Jurek obrzucił go ciepłym spojrzeniem. – Upadałem i upadałem, a Stanisław co chwilę mnie podnosił. Inne dzieciaki śmigały wokół, szybko i bezbłędnie, a ja za punkt honoru wziąłem sobie, że będę jak one, a nawet lepszy – kontynuował, obserwując jak właśnie wyprzedzała ich grupka śmiejących się do rozpuku dziewczynek. Ich roześmiane, czerwone buzie jeszcze mocniej wywołały w nim wspomnienia z dzieciństwa. – Nie udało mi się dorównać im tego dnia, a następnego już wracaliśmy. Jeździliśmy tam jednak co roku i co roku wybieraliśmy się na łyżwy aż w końcu nauczyłem się jeździć tak szybko i płynnie, co one – skończył, przypominając sobie w myślach zamarznięte jezioro i pokryte bielą góry. Przejrzyste błękitne niebo wybijało ich strzeliste wierzchołki, promienie słońca raziły oczy…
– W takim razie musiały naprawdę beznadziejnie jeździć – skwitował Łukasz, parskając śmiechem.
Jurek obrzucił go oburzonym spojrzeniem, ale zgodnie z sugestią przyśpieszył. Miał już pewniejsze ruchy.
– Zadowolony? – Zapytał, kiedy w końcu odsunął się odrobinę od barierki. Zbliżył się do Łukasza i sunął tuż przy nim, oglądając z jaką gracją mężczyzna się poruszał na lodzie.
– Tylko się z tobą droczę – odpowiedział i wyciągnął asekuracyjnie ręce, bo Jurek zachwiał się niespodziewanie. Serce od zabiło mu szybciej w piersi, a kolana zmiękły w reakcji na niedoszły upadek. – Naprawdę – zapewnił, chwytając go za ramię. Posłał mu delikatny uśmiech. – Nie popisuj się. – Jego oczy błyszczały, a on sam zwolnił, żeby nie wywoływać na partnerze presji. Sunął spokojnie, a Jurek powoli uspokajał bicie serca. Mijali ich różni ludzie: młodzi, starzy, pary, rodziny, znajomi. Wszyscy a to trzymali się za ręce, a to szturchali za ramiona, dlatego Jurek nie czuł się źle z dłonią zaciśniętą na własnym ciele.
– Twoje droczenie się może doprowadzić do nieszczęścia.
– Mm – Łukasz mruknął. – To tak jak twoje. – Nawiązał do niedawnej sytuacji w samochodzie. To skutecznie uciszyło Jurka. – W każdym razie to brzmi jak dobre wspomnienie – kontynuował urwany wątek. Jurek skinął głową. To było dobre wspomnienie, o którym nie myślał przez wiele lat. – Ja mam podobne, tylko perspektywa nie ta – zaśmiał się cicho. Zauważył na sobie pytające spojrzenie, wiec wytłumaczył. – Z Grzesiem. Nie tak dawno też uczyłem go jeździć.
Jurek wyobraził sobie to bez trudu i uśmiechnął się. Znowu odważył się przyśpieszyć, tym razem czując, że już całkowicie załapał. Czuł się stabilnie, mięśnie przypomniały sobie jak to się robiło. Łukasz uśmiechnął się zadowolony i wyprzedził go, a kiedy tak jechał nagle odwrócił się i patrząc beztrosko na Jerzego jechał tyłem niewzruszony.
Gos popatrzył na niego z uznaniem.
– Zaraz kogoś staranujesz – ostrzegł i wywrócił oczami na te jawne popisy.
– Nikt przede mną nie jechał – Łukasz odpowiedział mu swobodnie.
– Ale to się może w każdej chwili zmienić.
– To chyba byś mnie ostrzegł, co? – zapytał przymilnie. Jurek uśmiechnął się złośliwie.
– Jesteś tego taki pewien? – Jego brew powędrowała do góry. Łukasz zawahał się i odkręcił, by dalej kontynuować przejażdżkę przodem. Najwyraźniej zwątpił w dobre intencje towarzysza, co Gos skwitował podłym uśmieszkiem.
Jeździli tak razem, rozmawiając i uśmiechając się do siebie, czasami żartując i dogryzając sobie nawzajem, a czas płynął im w mgnieniu oka. Godzina minęła nie wiadomo kiedy. Ludzie wychodzili i przychodzili, a oni robili następne, niezliczone już, kółka. Pozwalali sobie wygłupiać się coraz bardziej, czasami ich ręce splatały się w uścisku, a ciała zbliżały bliżej niż pozwalały na to kumpelskie przekomarzania.
Jurek dwa razy był już prawie pewien, że zaliczy bolesny upadek, ale wtedy Łukasz szybko łapał go za płaszcz i podtrzymywał w pionie, ryzykując tym samym, że sam również skończy na lodzie. Nie przejmował się tym jednak… I patrzył na Jurka tak ciepło i śmiał tak pogodnie…
Kiedy to się stało? Jurek zastanawiał się, czując jak serce trzepocze mu radośnie w piersi. Kiedy Łukasz zachowywać się w taki sposób? Jakby… Jakby był nim zauroczony?
– Wychodzimy? – Zapytał go, wyrywając Gosa z zamyślenia.
– Już? – odparł zdziwiony. Łukasz uniósł brew.
– Już? Zaraz nas tu zamkną. – Uśmiechnął się i zwolnił. Jurek mimochodem zrobił to samo.
– Naprawdę? – zapytał, zerkając na zegarek po raz pierwszy odkąd spotkał się z Łukaszem. Faktycznie, nie zostało im wiele czasu do zamknięcia ośrodka. – W takim razie nie mamy wyjścia.
– Następnym razem przyjedziemy wcześniej – zaproponował Łukasz, wprawiając Gosa w jeszcze lepszy humor. Następny raz brzmiał obiecująco.
Na lodowisku zostało już niewielu ludzi, a większość z nich mozolnie przechodziła przez bramkę w stronę wyjścia. Ustawili się za nimi. Dopiero teraz Jurek poczuł jak bardzo ma obciążone nogi, zwłaszcza łydki i jaki jest skostniały. Nie śmiał jednak narzekać. Nie, kiedy przeżył taki cudowny wieczór, którego nie zamieniłby na żaden inny. Uśmiech nie schodził mu z twarzy, kiedy się przebierał i kiedy dopłacał za przekroczenie czasu, czy też gdy kupował tanie kakao z automatu.
Grzali się w środku jeszcze kilka minut, popijając przesłodzony, niedobry kleik, który Jurkowi właściwie nie robił aż takiej różnicy, czego nie można było powiedzieć o Łukaszu, który krzywił się z każdym łykiem.
– Ale jesteś wybredny – skomentował Gos prześmiewczo. Z przyjemnością obserwował jak Łukasz marszczy brwi i spogląda na niego zdziwiony.
– Ja? Skądże. Kakao-podobny napój z automatu to szczyt moich marzeń. Nie mam już większych. – Wzruszył ramionami i skrzywił się wyraźnie, kiedy wypił resztkę. Jurek zrobił to samo. I chociaż kakao faktycznie było niedobre to spełniło swoje zadanie. Zrobiło im się cieplej.
Do samochodu przemknęli szybko niczym cienie i od razu włączyli ogrzewanie. Auto potrzebowało chwili, by się zagrzać, ale po kilku minutach zrobiło się w środku całkiem przyjemnie, a kiedy dojeżdżali pod kamienicę Jurka prawie gorąco.
Gosowi nie śpieszyło się do wyjścia. Łukasz też nie wyglądał, jakby chciał go pogonić. Raczej wyglądał jakby chciał go zatrzymać przy sobie jak najdłużej, kiedy splótł dłoń z dłonią towarzysza. Westchnął cicho, przymykając oczy. Tak samo jak Jerzy był wymęczony.
W radiu grała przyjemna dla ucha piosenka. Głos wokalisty był niski i chrapliwy, jakby latami wystawiony na działanie fajek. Po osiedlu nie kręciło się zbyt wiele osób. Większość z nich i tak właśnie chowała się w klatkach, chociaż zdarzały się wyjątki.
Jerzy myślał. Trzymając dłoń Łukasza i gładząc ją kciukiem zastanawiał się, niemalże bił się z myślami, czy zaprosić go do siebie. Chciał bowiem i nie chciał jednocześnie. W końcu tak było dobrze. W domu zaś… Nie wiedział czy potrafiłby się oprzeć Łukaszowi, a sama myśl o tym wywoływała w nim strach. Nie tylko dlatego, że bał się, że w końcu przestaliby być tacy grzeczni i mogłoby dojść do czegoś, co, kiedy o tym myślał, niemalże go paraliżowało. Nie chodziło tylko o to. Przede wszystkim obawiał się, że po wszystkim ich znajomość potencjalnie mogłaby się skończyć albo ulec gruntownej zmianie.
A przecież tak było dobrze, prawda? Nie musieli się wcale śpieszyć. Mogli siedzieć w samochodzie i trzymać się za ręce jak nastolatkowie.
– O czym tak gorączkowo rozmyślasz? – Łukasz zauważył roztargnienie Gosa. – Mam nadzieję, że o mnie – dodał zaraz z błyskiem w oku.
– Trafiony – przyznał. Westchnął zaraz ciężko i zbliżył twarz do twarzy Łukasza. Popatrzyli sobie w oczy, a potem Jurek połączył ich wargi w pocałunku. Spokojnym i powolnym, oddającym ich zmęczenie. W pewnym momencie zgasło światło w samochodzie, najpewniej Łukasz je wyłączył, czego Gos nawet nie zauważył. Niewiele go to obchodziło, nie, kiedy pozwolił sobie wsunąć język między wargi mężczyzny, co wywołało w nim natychmiastowe dreszcze. Było mu dobrze, kiedy badał wnętrze ust człowieka, który nie był mu obojętny. O dziwo też, Łukasz wcale mu się nie stawiał, nie walczył z nim, by odebrać mu oddech i zdominować go własnym językiem. Musiał być naprawdę zmęczony. Jurek jeszcze nie poznał takiej uległej wersji Łukasza, a ta wprawiała go w drżenie. Chcąc go więcej, wplótł wolną dłoń w falowane włosy, które zaraz po oczach, stanowiły jego ulubioną cechę i trzymał go blisko. Nie potrzebował alkoholu żeby się upić, tak się teraz bowiem czuł. Serce trzepotało mu radośnie w piersi, ręce zaciskały się to na włosach to na dłoni partnera, a w głowie mu szumiało. Poczuł, kiedy go całował, że Łukasz wyraźnie się uśmiechnął.
– Co? – mruknął, odsuwając się od niego minimalnie.
– Musiałeś przejść tak intensywny proces myślowy, żeby mnie pocałować? – zapytał, uśmiechając się szerzej. Jurek odsunął się jeszcze, obrzucając go oceniającym spojrzeniem. Wiedział, że Nakonieczny sobie żartuje, ale coś ścisnęło go w dołku, kiedy pomyślał o swoich dysfunkcjach.
Łukasz zmarszczył brwi widząc jego wahanie i samemu wychylił się, żeby kontynuować pieszczoty, skutecznie odpędzając tym nieproszone myśli.
Całowali się długo, ukryci przed ludzkimi spojrzeniami w cieniu samochodu, a ich dłonie wędrowały swobodnie po ciele drugiego, powodując napięcie i coraz większą, palącą potrzebę. Pocałunki przestawały być już takie spokojne. Dominował w nich głód i potrzeba, która wywoływała w Jurku pożądanie ulokowane w dolnych partiach brzucha. Odetchnął ciężej przez nos, czując, że jeżeli zaraz tego nie przerwie będzie mu potem bardzo trudno się powstrzymać, a przecież nie tego chciał… Nie teraz, nie tutaj!
Odsunął się stanowczo. Łukasz spojrzał na niego mętnym wzrokiem, oddychając ciężko. Zdążyli się już przyzwyczaić do ciemności, na dodatek trochę światła wpadało z pobliskiej latarni, dlatego widzieli siebie w miarę wyraźnie.
– To ten moment, w którym wracamy do siebie…?
Jurek skinął z wolna. Wcale nie chciał wypuszczać Łukasza z objęć, ale zrobił to. Chwile później wyciągnął telefon i spojrzał na godzinę. Pokazał ją towarzyszowi.
– Wcale mi nie żal nieprzespanych nocy – skomentował.
– Mi też nie – szepnął.
Obaj jednak czuli, że zbliżał się moment rozstania, dlatego zebrali się w sobie i pożegnali się.
Leżąc w łóżku Jurek nie potrafił pohamować uśmiechu. Było późno, był zmęczony na dodatek bolały go mięśnie, a on czuł się szczęśliwy jak nigdy.
Kolejny dzień wyglądał podobnie do poprzedniego. W pracy przywitały go szepty i podłe spojrzenia, Stanisław stawał się integralną częścią gabinetu Jurka, a Jeremi coraz śmielej się do nich przysiadał. Małgosia nie zjawiła się na przerwie, co znowu przyprawiło Jurka o nerwy, jednak tym razem nie przejął się tym do takiego stopnia. Nie, kiedy wciąż był naładowany pozytywną energią i siłą po spotkaniu z Łukaszem. Tym razem nikt nie wziął przykładu z Alka i go nie zaczepił.
Wieczorem również się spotkali z Łukaszem tym razem na kolacji w przytulnej restauracji. Wszystko między nimi układało się świetnie. Jurek był tym oczarowany. Na bok schodziły jego lęki, kiedy Łukasz był obok. Był wspierający, ale nie ckliwy, wyrozumiały dla jego niepewności, ale czasami tak złośliwy, że Gos przypominał sobie, dlaczego mu kiedyś podwyższał ciśnienie. Teraz też podwyższał, chociaż wybierał sobie do tego inne sposoby…
Gos pod koniec spotkania odważył się zapytać, czy spędzą razem Sylwestra. Łukasz zgodził się, chociaż ostrzegł, że Emilia zrzuciła mu na głowę Grzesia. Nie przeszkadzało to Jurkowi, wbrew przeciwnie, wolał spędzić go w spokoju niż podczas imprezy do rana.
 Czas mijał im szybko. Wieczory wydłużały się, a sen skracał, nie wydawali się tym jednak zmęczeni. Jurek budził się wypoczęty i w dobrym humorze. Nastrój ten czasami ulegał zmianie, tak jak w czwartek, kiedy atmosfera w pracy zaczynała robić się już nie do wytrzymania. Nawet Łukasz chodził poddenerwowany, co odbijało się bielą na jego twarzy i wyjątkową opryskliwością wobec innych.
Jurek obserwował go spod rzęs na lunchu, kiedy chodził sztywny i rozgniewany. Rozmawiał z kilkoma ludźmi, niemalże się z nimi kłócił, a oni pobledli wyraźnie. Jerzy ucieszył się na widok, że w tym gronie znajdowała się również Dorota.
 Przerwa nieubłaganie zbliżała się do końca, a Jerzemu ani razu nie udało się złapać spojrzenia Nakoniecznego. Trochę go to martwiło, tak samo jak i powód parszywego nastroju mężczyzny, ale postanowił na razie nie zawracać tym sobie głowy. Później, gdy się spotkają, na pewno wszystkiego się dowie.
Był już na korytarzu prowadzącym do własnego gabinetu, gdy zauważył Beatę. Ta wychodziła z pokoju Łukasza. Uczesana w gładki kucyk, z ustami pomalowanymi na czerwono, uniosła dumnie głowę na jego widok. W dłoni trzymała jakiś plik, a kiedy się do niego zbliżyła, zwolniła. Wbiła w niego chłodne spojrzenie i przystanęła.
Gos rozejrzał się, żeby upewnić się, czy kobieta na pewno ma sprawę akurat do niego. Być może ktoś za nim szedł, czego nie zauważył ale nie. Na korytarzu byli tylko oni. Zatrzymał się.
 – Coś nie tak? – zapytał, wpatrując się w poważną twarz. Wyglądała niczym wyrzeźbiona z lodu.
– Tak, coś nie tak. – Skinęła głową. – Z całą firmą coś nie tak, nie widzisz? – zapytała, zbliżając się do niego o krok. – Wszystko niszczysz, a nam dobrze tu było bez ciebie – warknęła, zaciskając palce na pliku dokumentów. – Skoro nie zrozumiałeś przekazu wcześniej, rzucę ci go prosto w twarz. Nie chcemy cię tutaj – oświadczyła dobitnie wbijając tępy kołek w serce Gosa.
Mężczyzna odsunął się o krok, kręcąc głową.
– A teraz… Ty i Łukasz…? Myślisz, że tego nie widzę? Że nie widziałam wcześniej, jak przesiadywaliście godzinami w jego gabinecie? A zerwanie z Marcinem…? Dobrze ci z tym? – rzuciła gorzko. – Pewnie dobrze – odpowiedziała sobie sama, po czym wyminęła go z głową uniesioną jeszcze wyżej niż wcześniej.
Gosa zalała fala paniki. Nawet nie wiedział, co mógłby odpowiedzieć. Zaprzeczyć? Z kołatającym mocno w piersi sercem dowlekł się do własnego gabinetu. Stanisław jeszcze nie wrócił z przerwy, dlatego Jurek pozwolił sobie na zrzucenie masek. Chodził zdenerwowany w tę i z powrotem, powtarzając desperacko w myślach słowa kobiety.
Czuł się zaszczuty. Beata swoimi słowami doprowadziła go na skraj, jednak czarę goryczy przelał widok za oknem.
Łukasz właśnie wychodził z firmy, co od razu przyciągnęło uwagę Jerzego. Wszystko byłoby w porządku, gdyby kierował się w stronę własnego samochodu. On jednak ominął go nie zaszczycając go nawet chwilą uwagi i poszedł dalej. Do auta, o które opierał się Marcin.
Gos zastygł w bezruchu. W gardle mu zaschło, kiedy obserwował jak mężczyźni rzucają sobie jakieś powitanie. Łukasz wciąż wydawał się wkurwiony, ale Marcin… Marcin wlepił w niego swój zakochany wzrok i uśmiechnął się delikatnie, mimo smutku i zmęczenia wymalowanego na twarzy.
Potem obydwaj zniknęli za przyciemnionymi szybami samochodu, a Jurek poczuł się zagrożony dosłownie z każdej strony.

8 komentarzy:

  1. Hej.mam nadzieję że jak skończyłaś w takim momencie to szybciutko dodasz następny rozdział,bo już nie mogę się doczekać po co Łukasz spotkał się z Marcinem .także pozdrawiam i życzę dużo czasu do pisania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam taką nadzieję, ale niestety nie wiem, czy dam radę tak szybciutko. Liczę na to, że uda mi się do końca miesiąca coś wstawić nowego. :)
      Dzięki i również pozdrawiam!

      Usuń
  2. Bardzo przyjemnie mi się czytało ten rozdział :) Takie randkowanie jest naprawdę fajne 😍 I nasi chlopcy tak dobrze się dogadują, Łukasz nie naciska Jurka, nie pospiesza. Bardzo mi się to podoba :) Za jakiś czas to Jurek będzie naciskać xd Szkoda tylko że w pracy tak gówniano... Niby Jurek trochę zasłużył, ale z drugiej strony już jakiś czas jest w tej firmie i jest dobry w tym co robi, a jego prywatne życie nie powinno nikogo interesować. I teraz się biedak stresuje tym wszystkim, a na dodatek przyjechał Marcin... Oj to będzie trudny wieczór ;) Dzięki bardzo i serdecznie pozdrawiam 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łukasz ma zdecydowanie wyczucie do Gosa i wie jak się z nim obejść, żeby go za bardzo nie wystraszyć :D Myślę, że masz rację Jurkiem - prawdopodobnie to on będzie niedługo naciskał. Chociaż kto go tam wie ;)
      Zgadzam się z tym co powiedziałaś, ale niestety obawiam się, że zarówno w tym opowiadaniu jak i w prawdziwych firmach interesowanie się cudzym życiem jest aż nazbyt popularne... Pozostaje nam trzymać kciuki za Jurka, który będzie musiał coś z tym problemem zrobić.
      Jak zawsze dzięki za komentarz! <3

      Usuń
  3. uwielbiałam poprzednie odpowiadanie. z tym poczekałam (jestem niecierpliwa i wolę jak opo jest skończone, no i myślałam że Janek będzie z Jurkiem i jakoś mnie to nie zachęciło), ale jakoś zajrzałam niedawno (dwa -trzy rozdziały temu) i Twoja magia mnie wciągnęła na nowo... Bardzo podoba mi się Łukasz i Jurek razem, te powolne zbliżanie się ich, ich relacja i otwieranie się Jerzego... Zaglądam codziennie (albo i dwa razy) wyczekując nowego rozdziału (albo jakiegoś speciala MarcelxKacper). Niestety jestem kiepskim czytaczem- rzadko komentuje (mea culpa, ale po prostu nie umiem), ale dziś chciałam Ci powiedzieć, że dziękuje za opowiadanie i życzyć dużo sił i weny i że pewnie jest więcej takich paskud jak ja które czytają, wyglądają , kibicują... ale rzadko komentują. Więc się nie zniechęcaj, bo jesteś jednym z najjaśniejszych punktów w świecie opowiadań homoerotycznych (serio!). I twoja praca jest rzetelna i na poziomie i posiadasz naprawdę duże umiejętności pisarskie.
    trzymaj się zdrowo:)
    Inka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogę powiedzieć, że dużo osób liczyło na związek Jurka z Jankiem i rozumiem to, bo Czyżewski jest prześwietny w ich relacji, ale jakoś tak wyszło, że od samego początku miałam na nich inny zamysł :')
      Cieszę się, że mimo tego że opowiadanie może nie do końca potoczyło się torem jaki sobie wymarzyłaś, to wciągnęło cię na nowo! I że relacja Łukasza z Jurkiem Ci się podoba.
      No i bardzo dziękuję za to, co powiedziałaś! Czasami faktycznie dopada mnie zwątpienie, czasami pisze się beznadziejnie albo tkwi w martwym punkcie, z którego ciężko wybrnąć, ale wtedy zazwyczaj dostaję od Was jakiś pozytywny feedback, który motywuje mnie do dalszego działania. Dlatego cieszę się, że jesteście i kibicujecie, nawet jak czasami macie swoje ciche dni :'D
      No i dziękuję za napisanie tego komentarza i wyjście ze swojej strefy komfortu. Bardzo doceniam i jestem poniekąd onieśmielona (chociaż też bardzo mi miło) takimi słowami.
      Pozdrawiam cieplutko :)

      Usuń
  4. chyba dość nieskładnie wyjaśniłam, ale hmm akurat Janka nie zbyt polubiłam i nie pasowali mi z Jerzym, a myślałam, że ich sparujesz. A teraz jak nie dawno zajrzałam, to z miłym zaskoczeniem zobaczyłam, że to Łukasz startuje po serce i rękę Jurka XD Bardzo lubię Łukasza, ich relację z Jerzym oraz ich jako parę, więc zaczęłam maniakalnie zaglądać po kolejną porcję tej magii. Ale spokojnie pisz swoim tempie i zgodnie z zamysłem- nie wywieram presji:) duużo weny i sił:)
    pozdrawiam
    Inka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jezu, faktycznie, nie wiem jak ja to przeczytałam ^^'
      W takim razie tym bardziej się ciesze, że taki rozwój wydarzeń się podoba.
      Dziękuję i jeszcze raz pozdrawiam! :)

      Usuń