niedziela, 21 lipca 2019

Zostań o pornaku: Rozdział 19


Rozdział 19:  Błędne założenie

Kładąc się do łóżka, nie mógł uspokoić myśli; te szalały po jego umyśle, nieokiełznane i pozbawione jakiejkolwiek logiki. Nie potrafił poskładać ich w całość, nie widział sensu w tym, co dzisiaj się wydarzyło. Nie rozumiał ludzi, z którymi przyszło mu się zmierzyć, nie rozumiał, dlaczego wszędzie, gdzie nie poszedł budził zawiść oraz tego, że oceniali go, nawet go nie znając.
Przekręcił się w pościeli. Zza okna do pokoju wpadało odrobinę światła latarni, ale poza tym panowała ciemność i cisza.
Jurek nie mógł zasnąć. Huragan wewnątrz niego wzmagał się. Oczy pozostawały otwarte, a ciało było obsiane gęsią skórką w nieprzykrytych przez kołdrę miejscach. Cisza była przytłaczająca, kontrastowała z hukiem w jego głowie. Gładki koc, który miał pod palcami kontrastował natomiast z napiętym ciałem.
Poruszył się niespokojnie. Jak miał to wytrzymać? Spokój otoczenia nie pasował do tego, co dzisiaj przeżył. Emocje, które się w nim kłębiły nie miały ujścia, trzymając jego ciało w gotowości… A przecież już było po wszystkim. Najgorsze za nim, powinien się odprężyć, uspokoić i zasnąć. Był zmęczony. Tak bardzo zmęczony…
Nie potrafił. W głowie wciąż powtarzał wydarzenia z toru.
Gdyby dzisiaj umarł…?
Nie żałowałby?
Rankiem nadeszły myśli innego rodzaju. Mniej depresyjne, raczej gniewne, wysuwane przez przemęczony organizm. On im jeszcze pokaże – bez wyjątków. Spali wszystko, wszystkich, zabije za jedno krzywe spojrzenie, za kpinę, ironiczne uniesienie brwi. Za wszystko.
Zasnął. Gdy się obudził po gniewie nie zostało śladu. Była tylko pustka, cisza, słońce, które wpadało przez okno i on. Wstanie okazało się łatwiejsze niż przypuszczał. Być może dlatego, że dochodziło już południe, a może dlatego, że nie myślał wiele. I tak musiał to zrobić i tak, w końcu była dzisiaj niedziela. Dzień specjalny. Rodzinny.
Nim Jurek się przyszykował, prawie musiał wychodzić. Źle się czuł. Był niewyspany i w złym humorze. Spokój i pustka, które towarzyszyły mu po przebudzeniu, zdążyły przekształcić się w nerwowość i dziwny uścisk w brzuchu.
Pod dom matki przyjechał starym samochodem. Minął biały płot, zapukał do drzwi. Kobieta otworzyła mu chwilę później, uśmiechając się szeroko. Jej pucołowata twarz nabrała odrobiny blasku, a w oczach pojawiło się coś cieplejszego, gdy tylko ujrzała syna przed sobą.
– Jesteś wreszcie! – powiedziała miękko, wyciągając ręce do jego przedramion. Popatrzyła mu w oczy, a po chwili zmarszczyła lekko brwi i zerknęła na dół. Wtedy Jurek sobie przypomniał, że nie zajechał do kwiaciarni.
Przeklął w myślach.
Jaki on był dzisiaj nieprzytomny! Niech go szlag! To była ich tradycja. Drobna życzliwość, która jego praktycznie nic nie kosztowała, a odrobinę umilała matce dzień. Nie chciał jej przerywać, ale teraz mleko już się rozlało – trudno.
Uśmiechnął się przepraszająco. Kobieta odpowiedziała mu uniesieniem kącików ust. Oczywiście, że nie była zła, w końcu nie było to nic wielkiego. Dla niej bardziej liczyło się, że tutaj był, z kwiatami czy bez. 
– Czekałaś? – napomknął lakonicznie, przekraczając próg. Kobieta skinęła głową, puszczając go przodem.
Głupie pytanie. Przecież zawsze czekała.
– Niedawno upiekłam kurczaka. Nie wypuszczę cię, jeżeli nie zjesz. Bóg mi świadkiem, że z tygodnia na tydzień jesteś coraz chudszy! – wyrzuciła, nadymając policzki. Jej drobna sylwetka zatrząsnęła się w złości.
– Odchudzam się – odpowiedział, żeby nie martwić kobiety.
– Odchudzasz? – powtórzyła za nim zdziwiona. Jej brwi powędrowały do góry. Jurek mruknął coś potwierdzająco pod nosem i usiadł przy swoim krześle. – Prawdziwym facetom nie wypada się odchudzać – oznajmiła, znikając w kuchni, a kiedy wróciła, postawiła przed Jurkiem najbardziej przeładowany jedzeniem talerz, jaki dane było mu w życiu oglądać. Po chwili zniknęła, by przynieść obiad również dla siebie.
Jurek nie mógł na nią patrzeć. Poczuł się jeszcze bardziej poirytowany, ale nic nie powiedział. Jak mógłby? Nie chciał sprawiać jej przykrości. Kobieta zawsze miała swoje racje, nieważne co, a on był nauczony się jej słuchać. Jadł wiec powoli, nie myśląc wiele, nawet na nią nie zerkając. Dłonie odrobinę mu drżały, żołądek był ściśnięty, a tłusty kurczak raczej nie był tym, czego potrzebował najbardziej.
Czuł wiszące w powietrzu napięcie.
– Więc jak sobie dajesz radę? Szukasz jakiejś pracy? Może coś już znalazłeś? – zapytała kobieta między kęsami.
– Nie szukam – mruknął, patrząc w blat stołu. – Chcę w końcu odpocząć.
– To dobrze – stwierdziła, wyciągając dłoń do wolnej ręki syna. Chciała dodać mu otuchy, ale to wcale nie pomogło. Gos czuł się obrzydliwie z faktem, że ją okłamywał… Ale prawdopodobniej czułby się gorzej, gdyby znała prawdę. – Należy ci się, w końcu możesz trochę odetchnąć, zrobić coś dla siebie. Tylko żeby ci jakieś głupie pomysły do głowy nie przychodziły – rzuciła, zaciskając lekko palce na jego skórze. Jurek w końcu odważył się na nią spojrzeć.
– Jestem dorosły – przypomniał jej. Kobieta zmarszczyła brwi, nieprzygotowana na taką odpowiedź. Najpewniej spodziewała się lakonicznego potaknięcia.
– Tak, ale wciąż jesteś moim dzieckiem – odparła z wolna. Jurek delikatnie odsunął dłoń, uciekając przed jej dotykiem. Przez chwilę patrzyli na siebie, potem mężczyzna spuścił głowę. – Martwię się o ciebie, wiesz przecież – dodała, przyciągając ręce do ciała.
– Wiem – mruknął. Serce biło mu w przyśpieszonym tempie. Gdyby matka wiedziała…
– Teraz jak nie musisz przejmować się pracą, możesz przyjeżdżać częściej. To pakowane jedzenie też na pewno ci nie służy – kontynuowała. Jurek uniósł na nią spłoszone spojrzenie.
Miałby przyjeżdżać częściej? Nie chciał. Te niedziele to była ich tradycja, coś co trwało od lat i kończyło się tylko na tym – nie dzwonili do siebie, nie pisali, praktycznie nie mieli ze sobą kontaktu oprócz tego jednego dnia w tygodniu, a teraz tak po prostu, miałoby się to zmienić? Nie widział tego.
– Jest w sam raz – odpowiedział, grzebiąc widelcem w talerzu. Lubił swoje pakowane jedzenie z cateringu. Było zdrowe i może nie tak smaczne jak domowe, ale na pewno też nie aż tak tłuste, co dobrze wpływało na jego problematyczną cerę.
Matka spojrzała na niego oceniająco, Jurek natomiast miał ochotę schować się przed tym spojrzeniem.
– Poznałeś kogoś? – zapytała, jakby miała jakieś przeczucie.
Serce Gosa zabiło mocniej w piersi.
– Nie. – Puste słowo wydobyło się z jego gardła, a złe samopoczucie przytłoczyło go jeszcze bardziej. Obawiał się, że czeka go jedna z tych rozmów.
– Nie? – powtórzyła matka ze smutkiem. – Myślałam, że może teraz, jak masz więcej czasu, poznałeś jakąś porządną kobietę…
– To nie jest najlepszy temat, mamo.
– Od czasu Izy minęło już tyle lat… – westchnęła ciężko. Jurek zacisnął wargi. – Wciąż za nią tęsknisz?
– Nie.
– Nie okłamiesz mnie. Brakuje ci kogoś – mruknęła. W tym akurat miała rację. Jurkowi brakowało kogoś, ale nie  konkretnie Izy.
– Nie chcę o tym rozmawiać.
– Dlaczego nie? Przyjeżdżaj do mnie częściej. Moja sąsiadka, Elka, ma córkę, mąż jej zmarł, więc może…
– Nie – przerwał jej bez namysłu. Odłożył widelec na bok, porzucając prawie nietknięty obiad. – Nie będę umawiał się z kimś, z kim nie chcę, nawet jeżeli to córka twojej sąsiadki, niezależnie jak bardzo byś tego chciała – mruknął, spoglądając kobiecie w oczy. – Jestem już dorosły – powtórzył. – I sam decyduje jak będzie wyglądać moje życie – warknął, wstając.
Kobieta otworzyła szeroko oczy, usta uchyliła w zdziwieniu. Jurek tak rzadko jej się stawiał, że była zaszokowana. On również był. Ręce mu się trzęsły, oddech był płytki, ale zamiar miał jednoznaczny – wyjdzie stąd i wróci do domu. Chciał spokoju. Tutaj natomiast raczej go nie odnajdzie.   Będzie się jedynie zadręczać swoimi kłamstwami, gadaniem kobiety i jej oczekiwaniami; w końcu nawet ona czuła zawód, że jej jedyny syn nie potrafił ułożyć sobie życia.
Nie potrzebował dokładać sobie więcej zmartwień.
– Gdzie idziesz? – Kobieta spojrzała na niego nierozumnym wzrokiem.
– Wracam do siebie.
– Nie idź.
– Źle się czuje.
– Zostań ze mną.
– Muszę jeszcze załatwić coś na mieście… – odpowiedział już z przedpokoju. Nie miał odwagi odwrócić się i spojrzeć na matkę. Oczami wyobraźni i tak widział jej zapadnięte policzki i smutne oczy.
– Jureczku… Tak rzadko do mnie przyjeżdżasz – zachlipała. Serce Gosa zmiękło. Przystanął. – Ja też nie czuję się najlepiej. Ciągle siedzę sama. Zostań przynajmniej do wieczora – poprosiła, podchodząc za nim niczym dziecko.
Odwrócił się. Kiedy na nią spojrzał, nie potrafił jej odmówić. Wymierzył sobie mentalny policzek. Był okropnym synem.
Skinął z wolna głową. Kobieta uśmiechnęła się serdeczniej, z nadzieją, i chwyciła go za skrawek rękawa, prowadząc go tym razem na kanapę. Tam usiedli, rozprostowując nogi. Ani on, ani matka nie do końca odnajdowali się w atmosferze, ale przywykli już do tej drobnej niezręczności. Tak to u nich wyglądało. Nie byli zbyt zgraną rodziną. Jurek nawet nie miał jak tego przed sobą ukryć, ale dbali o siebie. Każdy na swój własny sposób.
Może nawet Stanisław… Chociaż myśl o ojcu wywołała w nim kolejną falę negatywnych emocji. Nie mniej, był to odpowiedni moment, by je z siebie wylać.
– Ojciec się odzywał?
– Dzwoniłam do niego, ale nie odbierał – odparła niezadowolona.
– My też się teraz rzadko widujemy – westchnął ciężko.
– Może to i lepiej. Widać głupieje na stare lata – mruknęła, nawiązując do ostatnich wybryków ojca. – Dalej nie mogę uwierzyć w to, co zrobił. Żeby tak sprzedać własną firmę…! Jeszcze komuś takiego pokroju! Rozumiem, gdyby zrobił to z głową, komuś innemu, ale tak? Zgłupiał kompletnie!
– Tak, zgłupiał – powtórzył lakonicznie, spoglądając w okno.
Nie zgadzał się z tym, co przed chwilą powiedział. Mógł mówić na ojca wiele, ale na pewno nie to, że był głupi. Intelektu mu nie brakowało.
Natomiast jeżeli zdołał on poznać Łukasza lepiej w przeciągu tych kilku lat, wcale się nie dziwił jego decyzji. Nakonieczny był odpowiednią osobą na odpowiednim miejscu i o dziwo, takie miejsce znalazł również jemu…

Jurek poniedziałek przywitał z wdzięcznością. Jakoś tak nie mógł się doczekać spotkania z szefem. Był ciekawy, jak to będzie wyglądać po tym ich całym wspólnym wypadzie, który dla nich obu był dość osobliwym wydarzeniem. Gos by się nie spodziewał, że kiedykolwiek przyjdzie mu oglądać Łukasza w takich warunkach. Właściwie, nigdy by się też nie spodziewał, że wejdzie w posiadanie bardzo niefortunnych informacji na jego temat, a jednak. Wszystko to składało się na całościowy obraz Nakoniecznego w jego głowie. Musiał za to przyznać, że był to obraz wyjątkowo ciekawy.
Łukasz Nakonieczny był ciekawym człowiekiem.
Ta myśl nawet go nie zaskoczyła, zawsze przecież tak uważał, nigdy jednak nie przyznał tego na głos.
Przekraczając próg biura, chciał go zobaczyć. Przy ekspresie, na portierni, na kanapie, gdziekolwiek niedaleko wejścia, ale oczywiście jego życzenie musiało okazać się płonne. Nie dziwiło go to.
Nie zdjął z siebie płaszcza. Postanowił rozebrać się we własnym gabinecie i tak też zrobił. Nie napotykając na swojej drodze zbyt wiele osób, poczuł się w miarę stabilnie. To będzie kolejny produktywny dzień! Będzie mógł skupić się na robocie, projektach, muzyce i kawie.
Kiedy o tym pomyślał, przeszła mu przez głowę pewna myśl. Spojrzał na drzwi obok, wytężył słuch. Niestety, niczego nie udało mu się wychwycić.
Wzruszył ramionami. Potem jednak znowu zerknął za siebie, bijąc się z myślami. Westchnął ciężko. Chyba właśnie postanowił.
Wyszedł ze swojego gabinetu, wciąż bacznie się rozglądając. Może tym razem zauważy Łukasza? A może trafi na kogoś innego? Bodaj Alka, tego patałacha, o którym miał zdanie tak negatywne, że trudno to było jakkolwiek przebić. Prawdopodobnie już nawet Słowiński stał wyżej w rankingu szanowanych osób… Chociaż wciąż plasował się raczej nisko.
Jurek podszedł do ekspresu. Było za pięć ósma, więc podejrzewał, że Nakonieczny już był w swoim gabinecie. Jeżeli nie – trudno, najwyżej wypije dwie kawy.
Trzy minuty później, było już po wszystkim. Gos chwycił w dłonie kubki – czarny i biały – po czym poszedł z tym wszystkim prosto do Łukasza. Z trudem zastukał czubkiem buta w drzwi, a chwilę później nieporadnie otworzył je łokciem. Niczego nie rozlał.
Łukasz, a i owszem, był w środku. Widok jego twarzy, kiedy zerknął na Jurka był bezcenny; najpierw uśmiechnął się, potem rozszerzył powieki, a na końcu wyglądał jakby był w głębokim szoku.
– Dzień dobry? – rzucił Jurek, a kąciki jego ust zadrżały.
Łukasz mrugnął.
– Dzień dobry…? – odpowiedział z wolna, odsuwając laptopa na bok, by mężczyzna bez przeszkód mógł przed nim postawić parujący kubek kawy. Poza tym wbił w Gosa tak przeszywające spojrzenie, że gdyby mężczyzna nie był bardziej odporny, najpewniej by się speszył. – Wiesz, jak bardzo podejrzanie to wygląda? – zapytał, przysuwając do siebie czarny kubek.
– Wyobrażam sobie. Przeżyłem już raz coś takiego – mruknął, siadając naprzeciwko Łukasza. Ten wyglądał jakby nie wiedział, jak ma się zachować, ale po chwili uśmiechnął się całkiem sympatycznie.
– Wziąłeś sobie do serca moje rady o byciu dobrym asystentem?
– Tylko nie przyzwyczajaj się za bardzo.
– To w podziękowaniu za bycie dobrym szefem? – zapytał, uśmiechając się wrednie, w ten swój… miły sposób.
– Dobrym szefem? – powtórzył wyniośle, patrząc na mężczyznę odrobinę z góry. Ten jedynie uniósł na to brew, po czym napił się kawy. – Dobry szef, który zmusza swoich pracowników do zostawania z nim na noc?
– To akurat zabrzmiało perwersyjnie.
– Zabrzmiało. Lepiej się pilnuj, by nie usłyszało o tym więcej osób.
– Z twoich ust? – Uśmiechnął się uroczo. – Wiesz, że najpewniej i tak by się to obróciło przeciwko tobie? Już i tak mnie prześladujesz…
– Nakonieczny – upomniał go.
– Hm? – mruknął pytająco, wstając. Jurek wbił w niego przeszywający wzrok, on natomiast obszedł biurko i przystanął tuż przy nim. Ich spojrzenia się spotkały. – Ale spokojnie, zaraz wszystko naprostujemy.
– Przyniosłem ci kawę.
– I bardzo ci za to dziękuję. To miłe – odpowiedział, stojąc nad nim.
– Więc może usiądź i ją wypij? – poirytował się. Łukasz zbył to wzruszeniem ramion.
– Piłem już jedną. Ta zostanie na później, twoja zresztą też, bo wychodzimy.
– Wychodzimy? – powtórzył za nim kpiąco, nie mając zamiaru ruszać się z krzesła.
– Tak, wychodzimy – przytaknął. – No wstawaj – zachęcił, więc Jurek nie miał większego wyboru. Odłożył prawie nietkniętą kawę na blat i wstał, wbijając w Nakoniecznego najgorsze spojrzenie.
– Dokąd znowu chcesz iść? 
– Nie aż tak daleko – odpowiedział tajemniczo, czekając aż Jurek do niego podejdzie, a gdy już się tak stało, przeszli wspólnie przez drzwi. Gos miał złe przeczucia – nie daj Boże Łukasz znowu będzie chciał z nim wyjść na jakieś śniadanie, albo jeszcze coś gorszego…
Przez korytarz szli ramię w ramię, raczej blisko siebie. Jurka to trochę rozstrajało. Nie do końca odnajdował się w tej ich nowej relacji, ale do tej sprzed miesiąca chyba już nie dało się wrócić. Być może Jurek nawet by tego nie chciał.
To było przyjemne uczucie, iść z Nakoniecznym tak jakby byli sobie równi. W końcu nie czuł się gorszy… Ani lepszy. Może tak było najlepiej.
Zerkał kątem oka na wciąż uśmiechającego się mężczyznę. Łukasz był całkiem znośny, kiedy miało się w nim kompana, a nie wroga i kiedy miał taki humor, jak dzisiaj.
– Nie musiałeś tak rano uciekać – zagadnął, nawiązując do ich ostatniego spotkania
– Pewnie, że nie – zironizował. – Lepiej było czekać aż łaskawie zwleczesz się z łóżka. Nie wspominając już nic o tym, że jak najgorszy prostak ugościłeś mnie na kanapie – powiedział wyniośle, specjalnie wyolbrzymiając swoje odczucia.
  Mogłeś mnie obudzić.
– Ty za to mogłeś tego nie robić w środku nocy.
– Nie chciałem, żeby cię rano wszystko bolało.
– Od kiedy z ciebie taki dobry samarytanin? – zakpił, spoglądając na mężczyznę. Ten również na niego zerknął, a kiedy tak szli, nie zauważyli jak zza rogu wychyla się kobieca sylwetka, która po chwili wpadła z impetem prosto na Jurka.
Gos był zdezorientowany, zwłaszcza kiedy poczuł, jak siła uderzenia wytrąca go z równowagi. Już miał zrobić kilka kroków do tyłu, kiedy poczuł jak Nakonieczny przytrzymuje go w tej samej pozycji.
Po drugiej stronie zaś, zdezorientowanej Beacie wyleciały wszystkie papiery z rąk, a sama kobieta spojrzała na nich zdziwiona. Jurek z Łukaszem wlepili w nią zaszokowane spojrzenia zaledwie przez moment – potem Gos uświadomił sobie, że właśnie jest obejmowany i odskoczył czym szybciej. Przez jego ciało, wzdłuż kręgosłupa, przeszła kaskada dreszczy.
Wzdrygnął się.
W tym samym momencie Nakonieczny pochylił się, by pozbierać papiery. Beata zrobiła to samo, wyglądając na zdenerwowaną.
– Przepraszam – mruknęła, kiedy z podłogi zniknęły już wszystkie kartki. Łukasz podał jej resztę. – Zagapiłam się – dodała, spoglądając najpierw na swojego szefa, a potem na Jurka.
– Nic się nie stało – odpowiedział Gos, chociaż uczucia miał mieszane. Biorąc pod uwagę fakt, że wszystko ostatnio było przeciwko niemu w tej firmie, przeszło mu przez myśl, że kobieta być może zrobiła to z premedytacją. Szybko jednak odrzucił te opcję. Beata wydawała się równie zdezorientowana, co oni i widać było po niej, że jest jej głupio.
– Właśnie do ciebie szłam, żeby ci to wszystko przekazać – zwróciła się do Nakoniecznego, odgarniając czarne włosy za ucho. Jak zawsze była nienagannie ubrana.
– Mówiłem ci już, żebyś trochę zwolniła. – Łukasz uśmiechnął się do niej.
– To pilne – odpowiedziała, zerkając na Jurka.
– Zajmę się tym za moment. Zostaw mi to wszystko w gabinecie, okej?
– Pamiętasz, że jesteś umówiony na dwunastą? – zapytała jeszcze, unosząc jedną brew.
– Beatko, mam nienaganną pamięć.
– Dopóki o czymś nie zapomnisz. – Kobieta uśmiechnęła się, kręcąc głową. Nakonieczny westchnął cicho, po czym przyznał jej rację, a Beata, po krótkim pożegnaniu, wyminęła ich i poszła do gabinetu, zostawić dokumenty. Nikt chyba nie miał wątpliwości, kto tu tak naprawdę był asystentem szefa.
Jurek wbił spojrzenie w podłogę, idąc za Nakoniecznym. Czuł się dziwnie. Nie powinien się tak czuć, myślał, mając odwagę spojrzeć nie dalej niż na kostki mężczyzny.
Potrząsnął głową. To było głupie. Zresztą musiało mu się tylko wydawać. Nic poza tym.
Nie kontynuowali wcześniejszej rozmowy i dobrze. Jurek za to zorientował się, dokąd był prowadzony i poczuł się jeszcze mniej stabilnie.
Prosto do Alka, tak przynajmniej założył i miał rację.
– Musimy? – mruknął przed drzwiami.
– Nie pozwolę, żeby w mojej firmie działy się takie rzeczy, więc tak. Musimy – odpowiedział pewnie Nakonieczny, przechodząc przed drzwi. Jurek wszedł zaraz za nim, pamiętając, by mieć głowę wysoko uniesioną, a sylwetkę wyprostowaną.
Alek siedział przy biurku, przed sobą miał laptopa i wyraźnie coś na nim robił. Był pochłonięty, mimo że pracę zaczął zaledwie kilka minut temu. Dopiero kiedy do niego podeszli, uniósł wzrok. Do Łukasza uśmiechnął się anielsko, szczerząc białe zęby, a Jurka obciął urażonym spojrzeniem. Jakby to był taki poszkodowany.
Gos był ciekawy, jak Łukasz postanowi to rozwiązać.
– Dzień dobry. – Nakonieczny zaczął poważnie, bez uśmiechu. Alek zmarszczył brwi słysząc chłodny ton.
– Dzień dobry, panie Łukaszu – odpowiedział, przeskakując spojrzeniem od jednego do drugiego. Na szczęście w pomieszczeniu byli sami, więc nikt więcej im się nie przysłuchiwał. – Coś się stało? – zapytał z wolna, wyczuwając wiszące w powietrzu napięcie.
– Tak, właściwie to tak. – Nakonieczny wiedział, jak narobić pracownikowi stracha. Alek wyprostował się i odsunął komputer, dłonie splótł ze sobą. Odrobinę pobladł.
– O co więc chodzi? – zapytał, chociaż najpewniej musiał już to przeczuwać. Wstał, żeby wszyscy byli na równym poziomie. Wbił w Gosa nienawistne spojrzenie, a ten tylko uniósł brew.
– Chodzi o to, że nie do końca powiedziałeś mi prawdę – odpowiedział, opierając się biodrem o blat biurka. Alek pobladł jeszcze bardziej. Jurek natomiast czuł się głupio. Wcale nie chciał takiego rozwiązywania sytuacji. Stawiała go ona w gorszej pozycji, tak jakby nie umiał obronić się sam, co nie było prawdą. W końcu dał Alkowi w pysk i powinni być kwita.
Nie mniej, obserwowanie jak ten się miota przed szefem było całkiem zabawne.
– Ponoć przyczyną waszego… konfliktu, była twoja orientacja, zgadza się? – zapytał, a Alek zmieszał się jeszcze bardziej.
– Jedną z przyczyn – odparł. Jurek pokręcił z niedowierzaniem głową. Miał ochotę przywalić mu jeszcze raz, ot tak, by może coś mu się poprzestawiało w głowie.
– Ach, jedną z przyczyn. – Łukasz powtórzył za nim z namysłem. – Jakie były więc inne przyczyny? – drążył, chcąc żeby Alek sam się przyznał. Ten westchnął jakby zrezygnowany, pomyślał przez moment, po czym ulokował spojrzenie w Nakoniecznym.
– Podejrzewam, że… Mogło mieć to coś wspólnego z plotkami.
– Z jakimi plotkami? – podchwycił Nakonieczny. Jurek za to uśmiechnął się w duchu. Jeżeli Alek chciał się wkopać jeszcze bardziej, to przyznawanie się do wszystkiego na pewno mu to ułatwi.
– Prawdopodobnie… Mogłem być ich przyczyną. Ale nie zrobiłem tego świadomie! Rozmawiałem z dziewczynami, niekoniecznie mówiłem prawdę, bo byłem wkurzony, a potem… Potem wystarczył dzień, a wszyscy już to powtarzali – sapnął, uciskając czoło. Jurek parsknął.
– Nie musisz udawać takiego przejętego – mruknął kpiąco, nie mogąc patrząc na tę marną próbę grania niewinnego. Zrobił to nieświadomie? Akurat – tylko debil nie wie, jak takie rzeczy się rozprzestrzeniają w tak hermetycznym środowisku.
– Nie rozmawiam z tobą – warknął bardziej agresywnie, mrużąc oczy.
Łukasz uniósł brwi.
– To dopiero dojrzałe – skomentował. Policzki Alka nabrały odrobinę koloru. – Tak samo jak niszczenie cudzej własności – dodał poważnie.
– Słucham? – Alek wyglądał na szczerze zdezorientowanego. 
Łukasz z Jurkiem spojrzeli na siebie znacząco.
– Ale o co chodzi? – dodał, niczego nie rozumiejąc. – Ja niczego nie zniszczyłem.
Jurek zaczął mieć złe przeczucia.
– Chodzi o… – zaczął Łukasz.
– O nic – skończył za niego Jurek, zaciskając dłoń na łokciu szefa, jakby chciał go powstrzymać. Alek wyraźnie nie odnajdował się w sytuacji. Łukasz zresztą też spojrzał na niego karcąco.
– Ja naprawdę nie wiem, o czym mowa. Jeżeli chodzi o te plotki, to przepraszam. Tak, to moja wina, chociaż naprawdę nie zrobiłem tego z premedytacją. Dowiedziałeś się, wkurwiłeś, nie lubimy się i dałeś mi po mordzie, niech ci będzie, ale nie będziesz mnie wkręcał w jakieś chore akcje – naskoczył na niego i teraz Jurek już mu uwierzył.
Skinął z wolna głową. Dopadło go okropne uczucie.
– Panie Łukaszu, mam nadzieję, że… Ta cała sytuacja nie wpłynie na… – Facet wyraźnie nie wiedział, jak się wysłowić.
– Oczywiście, że nie. Ale na przyszłość proszę bardziej się hamować. Wszyscy cenimy przyjazną atmosferę w naszej firmie, szkoda byłoby ją psuć – odpowiedział Łukasz, spoglądając na Alka. Ten potaknął i zerknął jeszcze na Jurka.
Gos poczuł się głupio. Nie dość, że facet nie zrobił tego, o co go posądził, to jeszcze dostał niesłusznie w mordę, a na sam koniec go przeprosił. Najpewniej ze względu na Łukasza, ale i tak...
Jurek cofnął się o krok, chcąc jak najszybciej stąd wyjść.
– Wiem. Wiem też jak to wygląda, ale naprawdę nie zrobiłem tego specjalnie – mruknął. Ciężko było stwierdzić, czy faktycznie mówił prawdę – Jurek w to wątpił, w końcu pamiętał jego zachowanie tamtego dnia, gdy niefortunnie stracił nad sobą panowanie. Alek nie był taki milutki i bez winy, ale wciąż… Plotkowanie to jeszcze nie zbrodnia, chociaż niewątpliwie uprzykrzało egzystencje Jurka. Teraz natomiast, kiedy machina już ruszyła, bardzo trudno będzie ją powstrzymać. Nie mówiąc już nic o tym, że on sam dał ludziom świetny powód do plotkowania.
– Rozumiem. W takim razie pójdziemy już. – Nawet Łukasz wydawał się nieswój w tej sytuacji.  – I przepraszam za najście – dodał na odchodne. Alek skinął głową i odetchnął z ulgą. Najwyraźniej bardzo nie chciał wchodzić w żadne konflikty ze swoim ukochanym szefem.
Jurek też nie chciał, ale obawiał się, że Łukasz może teraz przelać zdenerwowanie na niego. Może nawet pomyśli, że go okłamał…? W końcu okłamał go, ale kompletnie nieświadomie. 
Wyszli z gabinetu. Jurek był milczący i zamyślony. Czekał. Był niemal pewien, że Łukasz zaraz na niego naskoczy, ale nie. Sekundy mijały, oni szli w stronę swoich gabinetów, a Nakonieczny był cichy jak myszka.
Odeszli spory kawałek. Korytarz był opustoszały, jak to najczęściej bywało o tej godzinie. Wszyscy pochowali się we własnych pokojach. Ich kroki odbijały się echem po ścianach. Po chwili doszli już pod drzwi Jurka. Gos przystanął, nie wiedząc, czy ma iść do siebie.
– Chodź. – Łukasz szybko rozwiał jego wątpliwości, zapraszając go do swojego  gabinetu.
Jurek ruszył. Po chwili oboje już siedzieli naprzeciwko siebie. Gos chwycił w dłonie jeszcze ciepłą kawę, by zrobić coś z rękami. Był rozstrojony. Łukasz natomiast w końcu na niego spojrzał. Jego ciepłe, brązowe oczy prześledziły dokładnie napiętą sylwetkę i zamyśloną twarz, nie uchwyciły jednak jego spojrzenia, które było wbite w blat biurka.
– Wszystko w porządku? – Nie było to pytanie, którego Gos się spodziewał. Uniósł głowę, by napotkać wbity w niego wzrok.
– Nie – mruknął. – Pomyliłem się.
– Czasami się zdarza – odparł ze spokojem. Wbrew początkowym założeniom Jurka, nie był zły. Co więcej, wydawał się myśleć o tym samym, a nawet był zaniepokojony, bo w końcu…
…Skoro nie Alek, to kto?


Myśl ta nie opuszczała go przez cały dzień. Nawet kiedy starał się skupić na wykonywanym zadaniu, nie do końca potrafił. Gdyby to był Alek, wszystko byłoby łatwiejsze. Znałby winowajcę, wiedziałby na kogo uważać i w kim ulokować gniew, a tak? Sprawca był nieznany i bezkarny – cały czas był tutaj między nimi. Na dodatek nie był głupi, niczym się nie zdradzał. Kim więc był? Kimś, kogo Jurek znał lepiej, czy może kimś, z kim nie miał nawet kontaktu?
Przez cały ten czas, nie opuszczało go poczucie zagrożenia. Skoro nie znał winowajcy, nie wiedział na kogo uważać. Nie miał pojęcia przy kim czuć się w miarę swobodnie – chociaż o swobodzie mógł zapomnieć.
Dochodził też jeszcze problem w postaci Alka – Jurek miał tylko nadzieje, że pohamuje swój plotkarki język i zachowa dla siebie informację, którą dzisiaj z rana mu sprzedali. Tylko tego mu było trzeba, żeby całe biuro wiedziało.
Łukasz odwiedził go dzisiaj jeszcze raz, po tym całym spotkaniu, na które był umówiony i dał mu do zrozumienia, że Jurka problem, to jego problem. Gos nawet mu się nie dziwił. To był ciężki czas dla jego firmy. Miał wielu nowych pracowników, których nie znał i których musiał jakoś ogarniać. Na dodatek starych też nie mógł zupełnie zignorować. Nie miał przy sobie wsparcia. Jurek co prawda nie wiedział, na ile Słowiński mu pomagał, a na ile był szefem tylko z nazwy, ale miał przeczucie, że teraz Łukasz ma na głowie znacznie więcej.
Nie mówiąc już nic o tym, że przez samego Gosa miał mnóstwo problemów. Nie wydawał się tym przejmować… A może inaczej. Starał się nie okazywać, że się przejmuje, chociaż zdenerwowanie było dzisiaj po nim widać.
Męczyło go to aż do tego stopnia, że przyszedł do niego na chwilę przed szesnastą.
– Nakonieczny, widzimy się już dzisiaj trzeci raz – przypomniał mu Jurek, gdy tylko zauważył mężczyznę w progu. Szczerze nie spodziewał się nikogo innego, jedynie on go odwiedzał, ale nawet jak na niego była to przesada.
– Nie daje mi to spokoju – wytłumaczył się. Jak zwykle miał zamiar się panoszyć – zamiast usiąść od razu na krześle, chodził w tę i z powrotem przeglądając rzeczy na półkach. W pewnym momencie wziął nawet do rąk Jurka perfumy i utkwił w nich spojrzenie na ładnych kilka sekund nim odstawił je na miejsce.
– Co ty nie powiesz. – Jurek chciał to zbyć kpiną, ale nie bardzo mu wyszło. Łukasz zmarszczył brwi i ogólnie był jakiś taki… Blady. Bardziej niż zwykle.
– Wiem, że tobie też nie, więc zachowaj sarkazm na kiedy indziej – westchnął, w końcu podchodząc do Jurka. Nie byłby jednak sobą, gdyby normalnie jak człowiek usiadł na krześle, nie. Oczywiście musiał się usadzić na skraju biurka, przodem do Gosa.
– Nakonieczny… Panoszysz się – upomniał go, spoglądając na sylwetkę mężczyzny. Ten w końcu się uśmiechnął.
– Tak już mam.
– Tak? A mi się wydaję, że nie ze wszystkimi pozwalasz sobie na taką swobodę, panie Łukaszu – zironizował, mówiąc dokładnie jak Alek.
– Bo nie mogę sobie na taką pozwalać, panie Jerzy – odwdzięczył mu się tym samym, po czym obaj zjechali się wzrokiem i obaj unieśli ironicznie brew.
– Ta sztuczna grzeczność wcale do ciebie nie pasuje – oznajmił wyniośle Jurek.
– Przygarnął kocioł garnkowi – odpowiedział, w końcu uśmiechając się szerzej. Jurek zagapił się na chwilę, dostrzegając w oczach Nakoniecznego psotne iskierki, które sprawiały, że jego tęczówki były jedyne w swoim rodzaju.
– Wypraszam sobie – mruknął, odwracając wzrok. Teraz na powrót utkwił go w monitorze.
– Nie wychodzisz jeszcze? – Łukasz wyglądał na zdziwionego.
– Nie. Jeszcze chce to skończyć – mruknął, wskazując brodą na komputer. Łukasz podążył za nim wzrokiem i pokręcił głową.
– Myślałem, że po dzisiejszym nie będziesz chciał tutaj siedzieć…
– Daj sobie spokój, Nakonieczny. Nie obchodzi mnie to. – Tak naprawdę obchodziło. – Nie musisz się martwić.
– A jednak… – mruknął, po czym pochylił się bliżej Jurka, kładąc dłonie na kolanach. – To moja wina. – Gos uniósł wysoko brwi.
– Jeżeli to nie ty zalałeś farbą mój płaszcz… – zaczął, a potem przypomniał coś sobie. – Chociaż… jak tak teraz o tym myślę masz tendencje do zalewania rzeczy różnego typu cieczami, więc kto wie…?  – zakpił, odchylając się na krześle.
Łukasz parsknął.
Nie miałem farby pod ręką, wybacz.
– A kto mógł mieć…? – zapytał z wolna, wbijając w Łukasza pytające spojrzenie.
Przez chwilę pogrążyli się w myślach.
– Dojdziemy do tego.
– Jasne. Detektyw Nakonieczny w akcji – zakpił, kręcąc głową. Łukasz natomiast wyprostował się i spojrzał pewnie w oczy starszego mężczyzny.
– Kpij sobie, kpij. Ale nie bądź zdziwiony, jak przyjdę do ciebie z winowajcą – powiedział. Jurek przyglądał mu się przez chwilę w zastanowieniu, a potem doszedł do wniosku, że owszem, nie będzie zdziwiony. – Cholera, a miałem już wcześniej zamontować kamery – westchnął, chwytając się za skronie.
– Masz nauczkę na przyszłość. Chociaż dziwi mnie to, że do tej pory ich nie mieliście. U nas były – dodał mściwie.
– W takim razie szkoda, że już wam się nie przydadzą – odgryzł mu się.
Uderzył przy tym w czuły punkt, ale Gos zagryzł na to wargi i postanowił nie kontynuować sporu.
Wybiła szesnasta. Obaj wciąż siedzieli w tych samych pozycjach. Jurek zastanawiał się, czy Łukasz był świadomy, że zwyczajnie mu przeszkadzał i wpływał na brak jego efektywności. Nakonieczny bowiem nie wydawał się tym wcale przejmować.
– Właściwie to przyszedłem jeszcze w jednej sprawie – kontynuował, zamiast wyjść. Jurek uniósł brew.
– Jakoś mnie to nie dziwi.
– Jakiś czas temu zaplanowaliśmy z Marcinem, że będzie impreza… Taka trochę poznawcza, a trochę już świąteczna…
– Wiem.
– Wiesz?
– Marcin mnie zaprosił – mruknął, wracając pamięcią do tamtego wydarzenia. – Nie było cię wtedy. – Łukasz skinął wolno głową.
– W takim razie w porządku.
– Nie przyjdę na nią – oznajmił grobowo.
– Słucham?
– Jak to sobie wyobrażasz, co? Zdajesz sobie sprawę, że nie należę do najbardziej lubianych pracowników. Impreza „zapoznawcza” nie może się ze mną udać, więc nie. Nie przyjdę. – Łukasz zamyślił się.
– Nie zmuszę cię. Pewnie nie czułbyś się najlepiej wśród nas wszystkich, szczególnie ze względu na całą tę chorą sytuację, ale…
– Nie ma żadnych ale – uciął stanowczo Gos.
– Ale na drugi dzień u Marcina będą poprawiny. Będzie tylko kilka osób, więc skoro nie chcesz przyjść na oficjalne zapoznanie, przyjdź chociaż na nieoficjalne – zaprosił, zsuwając się z biurka. Był to wyraźny znak, że zaraz stąd pójdzie.
Gos natomiast zamyślił się, wbijając pusty wzrok w okolice oczu Łukasza. Miałby przyjechać do Marcina? Czy Nakonieczny w ogóle siebie słyszał? Jak to niby miałoby wyglądać? Nie mówiąc już nic o tym, że Słowiński doprowadzał go do szewskiej pasji i najzwyczajniej w świecie typa nie znosił, to jeszcze miałby jechać na jego teren?
  Zastanów się i daj mi znać, jaka będzie twoja odpowiedź – rzucił na odchodnym, kierując się do wyjścia. Po chwili drzwi się za nim zamknęły, a Gos po raz kolejny został sam z własnymi rozterkami.
Pojechać do Marcina, powtórzył w myślach z niedowierzaniem. Też coś…
Nie było nawet mowy, żeby tam pojechał.
Nie było! 
…Prawda?


*** 
Hej, Wam! Ja to nigdy się nie mogę wyrobić wcześniej, ale mimo że już dość późna godzina, to przychodzę do Was z nowym rozdziałem, więc może komuś jeszcze uda się go przeczytać przed snem ;) 
Jak nie, to może to i lepiej, bo jeszcze chyba będę go poprawiać. Przyznam Wam szczerze, że powstawał on w dość nieciekawych warunkach... Wyobrażacie sobie, że kilka dni temu znalazłam moje własne, stare opowiadanie publikowane na Wattpadzie? Mój szok, kiedy to odkryłam był bezcenny. Późniejsza złość też nie należała do najprzyjemniejszych. Ale tak. Doświadczyłam plagiatu na własnej skórze. Nic fajnego. Zwłaszcza, kiedy nie masz żadnej kontroli nad własnym tekstem i widzisz, jak jest publikowany z innego konta i jak ludzie to czytają i... 
Masakra. Mówię Wam. Trochę może narzekam nad wyrost, ale właściwie nie wiem, gdzie bym mogła o tym powiedzieć, jak nie na własnym blogu. Na szczęście dziewczyna, która wstawiała moje opowiadanie ze starego bloga je usunęła i nie musiałam za bardzo tracić na tym nerwów. Chce przez to powiedzieć, że byłam trochę sfrustrowana. Sfrustrowana ale przy okazji również zmotywowana, żeby pisać, więc... ten rozdział powstawał właśnie w takich warunkach. 
Tak jak teraz o tym piszę, to jednak dalej jestem trochę zła. Nie wiem, skąd ludziom przyszło do głowy robić coś takiego - udostępniać nieswoje opowiadania bez zgody autora. A jak zaczęłam przeglądać Wattpada to niestety jest tego mnóstwo. Niektórzy przynajmniej zamieszczają link do źródła, a niektórzy totalnie po chamsku nawet nie dadzą linka do bloga, tylko rzucą gdzieś przelotem, że to nie ich, oni to tylko udostępniają i jeszcze przy okazji może dadzą nick autora. 
Z mojej perspektywy to totalnie beznadziejne. Zwłaszcza jak opowiadania są już skończone i wiszą w Internetach, każdy ma do nich dostęp...  Co gorsza nawet nie wrzucą tego od razu, na raz. Tak jak w moim przypadku, dziewczyna od kilku miesięcy dodawała sobie te moje stare posty co dwa tygodnie, jakby sama je pisała :) 
Nie powiem, podniosło mi to ciśnienie. Serio.
Ale! Kończę już o tym, w końcu niewiele z Was przyszło tu z mojego starego bloga (dla tych ciekawych daje link: klik), więc nie ma sensu się nad tym rozpisywać. Nie mniej, potępiam takie zachowanie, no i ten... Bądźcie czujni, bo właściwie nigdy nic nie wiadomo w tych Internetach.
A jeszcze tak na koniec, już nie tak pesymistycznie...
To kto by chciał, żeby Jurek pojechał do Marcina?
Kto wie, kogo mógłby tam spotkać ;> 
Do następnego, kochani, jak zawsze dziękuję Wam z całego serduszka za komentarze i zaangażowanie, jesteście cudowni! Trzymajcie się!



22 komentarze:

  1. Super rozdział, naprawdę mi się podobał, Jurek w końcu staje się powoli coraz "fajniejszy" ...ale za to Ty Autorki chyba przejmujesz jego złośliwą osobowość ... to na samym końcu...ghhrr...chcesz nas takimi wzmiankami doprowadzić do szaleństwa, zwłaszcza jak musimy dłużej czekać na ciąg dalszy.. chyba
    wolę co nie wiedzieć co tam kombinujesz "przeciwko," biednemu Jurkowi-taki mały apetizer na końcu wzmaga tylko apetyt... a głównego dania nawet nie widać na horyzoncie ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że rozdział się podobał!
      Ja - złośliwa? :D No skąd. Ale muszę przecież jakoś podsycać Waszą ciekawość. ;)

      Usuń
  2. To będzie napewno bardzo niezręczne jeśli Jerzy pójdzie na to przyjęcie do Marcina... Ale oczywiście, że chcę żeby poszedł :) Im więcej niezręczności tym lepiej 😁 Naprzykład bardzo mi się podobała ta niezręczność kiedy Łukasz przytrzymał Jurka - nasz chłopiec był w prawdziwym szoku hehe ;) Ale powiem Ci że zaskoczyłaś mnie że to nie Alek stoi za zniszczeniem rzeczy Jerzego. Cóż to za cichociemnego wroga ma nasz Jureczek? Cieszy mnie jednak, że Nakonieczny tak się w tą sprawę zaangażował. Lubię ich razem :) Może znajdziemy dla Marcina jakiegoś miłego chłopca a tych dwóch panów zeswatamy, co? 🤩
    A temat mamy Jurka... to ciężki temat. Denerwuje mnie ta kobieta i jej spojrzenie na świat, ale z drugiej strony trochę mi jej szkoda Została sama - widzi że syn jej się wymyka... To nie jest przyjemne. No ale! Wolę żeby Jurek osiągnął spokój ducha i znalazł miłość niż żeby ona była zadowolona. Każdy ma swoje szanse - jak z nich nie korzysta to traci. Bardzo dziękuję za kolejny rozdział :) Jak zawsze super się czytało :) przykro mi natomiast z powodu tej sytuacji na wattpadzie - to nie w porządku udostępniać czyjeś opowiadania bez jego zgody. Czasem to tylko bezmyślność ale z tego co opisałaś w tym jednym przypadku to naprawdę wygląda jak podszywanie się pod Ciebie. W ogóle to nie wiedziałam że coś wcześniej pisałaś - może byś mogła udostępnić link do tego wcześniejszego bloga? Podobna tematyka? Pozdrawiam i czekam na więcej Jureczka 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Kasiu, rozpieszczasz mnie swoimi komentarzami <3
      Tak, podejrzewam, że spotkanie Jurek – Łukasz – Marcin, może być odrobinę niezręczne. Jurek był już raz na imprezie z Nakoniecznym i Słowińskim i zdecydowanie nie wspomina tego dobrze :D Ponoć Marcin po alkoholu robi się strasznie „dotykalski”, a nic tak nie działa na naszego chłopca jak dwójka mężczyzn razem :P Więc mogłoby być ciekawie! O ile Jureczek zdecyduje się tam pojechać…
      Zaskoczyłam? No to właściwie taki był zamiar :D Ale Jurek nie miał kompletnie żadnych dowodów, tylko własne przeczucie, a słowa Alka podpiął pod to, co sam chciał usłyszeć, no i ups. Troszkę się pomylił.
      Prawda? Pasuje Łukaszowi takie śledztwo. Detektyw Nakonieczny w akcji! :D Zobaczymy czy uda mu się rozwiązać sprawę.
      Mama Jurka to faktycznie ciężki temat. Nie mniej, chce dla niego dobrze. Ale jej poglądy… Ugh. Zdanie „prawdziwym facetom nie wypada się odchudzać” to chyba najgłupsze zdanie jakie przyszło mi napisać XD (No dobra, może było tego trochę więcej)
      Taaak, cóż. Pisałam, ale nie chwaliłam się tym zbytnio, a właściwie wcale. Tematyka była kompletnie inna – było to fanfiction do Pottera i raczej nie miało nic wspólnego z tym, co teraz tutaj widzicie, no i byłam dzieciakiem jak to pisałam, więc... Nie mniej, po tej ostatniej akcji na razie zdjęłam je z bloga, by je poprawić. Szlag mnie trafił, że ktoś rozprzestrzeniał tak źle napisane, pełne błędów opowiadanie XD
      Do samego bloga natomiast zostawię link na końcu tego posta, dla ciekawskich.
      Jak zawsze dziękuję za komentarz i pozdrawiam cieplutko! <3

      Usuń
  3. Cześć!

    „Nie rozumiał ludzi, z którymi przyszło mu się zmierzyć, nie rozumiał, dlaczego wszędzie, gdzie nie poszedł budził zawiść oraz tego, że oceniali go, nawet go nie znając.” Generalnie rozumiem dezorientację Jurka, bo na jego miejscu pewnie podobne myśli chodziłyby mi po głowie. Z drugiej strony nie jestem zdziwiony zachowaniem „tych ludzi” i myślę, że Jurek też nie powinien być. Tak jak już kiedyś napisałem, Gos szturmem wdarł się do hermetycznej grupy, co więcej, on tę grupę pokonał. A przynajmniej jej część. Kiedy Jurek pojawił się na wyścigach, był nikim. Zwykłą płotką w morzu pełnym rekinów. Nieznanym facetem, który wziął się nie wiadomo skąd. W drogim płaszczu i nieswoim samochodzie pokonał starych wyjadaczy, dla których wyścigi nie były nowością. Potem zainwestował we własne auto i stopniowo piął się coraz wyżej. Nic więc dziwnego, że ludzie zaczęli mu zazdrościć i traktować go jak wroga. Oceniać go będzie natomiast każdy, bo taka jest natura ludzka. Bardzo często wyrabiamy sobie opinie na temat innych, nie zamieniwszy z tymi osobami ani słowa. Wyciągamy pochopne wnioski i dopisujemy koniec historii, który NAM najlepiej pasuje. Dlaczego? Bo lubimy myśleć i czuć, że jesteśmy lepsi i bardziej wyjątkowi od innych.

    „Gdyby dzisiaj umarł...? Nie żałowałby?” Raczej nie miałby czego żałować, bo martwi ludzie nie myślą, nie czują itd. No chyba że ja o czymś nie wiem. A może Jurek wierzy w reinkarnację? :D

    W sumie nie wiem, co myśleć o matce Jurka. Na pewno kocha swojego syna, nawet jeśli nieświadomie wyrządziła mu w dzieciństwie wielką krzywdę. Mam tutaj na myśli m.in. wpajanie mu do głowy pogardy do homoseksualistów. Rozumiem, że można nie akceptować pewnych zachowań i preferencji. Tyle że kiedy człowiek swoją „innością” nie robi krzywdy drugiemu człowiekowi, nie można go traktować jak kogoś gorszej kategorii. Jawna niechęć i to wielokrotnie ukazywana stopniowo przeradza się w niepotrzebną agresję. Prowadzi to do zezwierzęcenia, które w XXI wieku nie powinno mieć miejsca. Pomijając tę wadę, matka Jurka jest troskliwą kobietą, która chce jak najlepiej dla swojego dziecka. Jest też bardzo samotna, co swoją drogą jest strasznie smutne. Nie potępiam Jurka za to, że niechętnie odwiedza swoją matkę. Rozumiem, dlaczego nie chce tego robić. Pytanie tylko, czy postępuje właściwie? Raczej nie. Osamotnienie to chyba najgorsza rzecz, która może spotkać człowieka. O czym Jurek mógł już się przekonać. Więc osobiście nie życzę tego nikomu.

    Jureczek przechodzi wewnętrzną przemianę...? Nie będę się zbyt długo rozwodzić nad tym faktem, bo nadal obawiam się, że ta znajomość zmierza w nieodpowiednim kierunku. Oczywiście mówię tutaj o swoich upodobaniach. Cieszę się natomiast, że Jurek zaczyna normalnie traktować Łukasza. Nie jak chorego, obrzydliwego i zboczonego pedała, tylko jak normalnego faceta. Cieszę się także, że Łukasz postanowił rozwiązać konflikt Jurka z Alkiem. Nawet jeśli to nie zauroczony w Nakoniecznym grafik (nie wiem, czy dobrze pamiętam) zniszczył Jurkowi płaszcz. Czyżby to była niewinna Beatka? A może były asystent Gosa? Zobaczymy, co wymyśliłaś. :)

    Gdzie, do cholery, jest Janek?! :D :D

    To chyba tyle. Dzisiaj krótko, bo nie jestem wielkim fanem Łukasza, więc skupianie się przede wszystkim na nim nie jest dla mnie aż tak satysfakcjonujące. Oczywiście nie krytykuję! Wiesz jednak, na co liczę, więc chyba mnie zrozumiesz. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na koniec chciałbym jeszcze dodać, że doskonale rozumiem Twoje wzburzenie. Spotkała mnie kiedyś podobna sytuacja, która sprawiła, że przez chwilę miałem ochotę usunąć swojego bloga. Nie znoszę ludzi, którzy rzekomo są fanami naszej pracy, a nie dają o sobie znaku życia. I o ile na tym poprzestaną, to nic złego się nie dzieje. Kiedy jednak zaczynają udostępniać nasze opowiadania na innych stronach internetowych, to jest to bardzo wkurwiające. Przepraszam za wulgaryzm, ale inaczej tego nazwać nie można. Ja wyśledziłem swoją „ofiarę”, którą okazało się kilkuletnie dziecko. Nie robiłem więc wielkiej afery, choć niesmak pozostał. Jako że Ty piszesz autorskie opowiadania, nie pozostaje Ci nic innego, jak straszyć pozwem o naruszenie prawa autorskiego. :D :D

      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. No cześć!
      Ach, masz całkowitą rację. Nie mniej tym fragmentem chciałam pokazać hipokryzję Jurka. Jest on zdziwiony, że ktoś może go oceniać po wyglądzie, nawet go nie znając… A sam robił dokładnie tak samo. Czy to z Adamem, czy na początku z Jankiem, czy nawet z Sandrą. Na siebie zawsze patrzy się innym okiem, więc tak trudno mu to zaakceptować. Zwłaszcza, że on chciałby być lubiany. Chciałby się wpasować w tę grupę, bo przez chwile wydawało mu się, że mógłby być jej częścią. A chyba nikt nie ma wątpliwości, że Jurek jest cholernie samotny. Samotność ta natomiast wpływa na jego powolną zmianę i inne postrzeganie otoczenia, a co za tym idzie, lepsze traktowanie obcych mu ludzi.
      „Tak jak już kiedyś napisałem, Gos szturmem wdarł się do hermetycznej grupy, co więcej, on tę grupę pokonał. A przynajmniej jej część. Kiedy Jurek pojawił się na wyścigach, był nikim. Zwykłą płotką w morzu pełnym rekinów. Nieznanym facetem, który wziął się nie wiadomo skąd. W drogim płaszczu i nieswoim samochodzie pokonał starych wyjadaczy, dla których wyścigi nie były nowością. Potem zainwestował we własne auto i stopniowo piął się coraz wyżej” O kurde, tutaj Jurek brzmi na prawdziwego kozaka!
      Natomiast dwója za interpretacje „co autor miał na myśli” :D Jurek tak sobie tylko gdybał, czy gdyby dzisiaj umarł, nie żałowałby życia, jakie miał.
      „Tyle że kiedy człowiek swoją „innością” nie robi krzywdy drugiemu człowiekowi, nie można go traktować jak kogoś gorszej kategorii.” Och, mi tego nie musisz mówić :D Po raz kolejny podkreślę, że poglądy matki i Jurka totalnie nie są moimi własnymi.
      „Prowadzi to do zezwierzęcenia, które w XXI wieku nie powinno mieć miejsca.” Tak, cóż, nie powinno, ale patrząc po ostatnich wydarzeniach, to niestety wciąż ma i to bardzo.
      „Jurka z Alkiem. Nawet jeśli to nie zauroczony w Nakoniecznym grafik (nie wiem, czy dobrze pamiętam) zniszczył Jurkowi płaszcz. Czyżby to była niewinna Beatka? A może były asystent Gosa? Zobaczymy, co wymyśliłaś.” Bardzo dobrze pamiętasz. A kto to, to może kiedyś się przekonasz :D
      Janek… No nie ma biedaka w każdym rozdziale, ale spokojnie. Będzie się pojawiał.
      „Dzisiaj krótko, bo nie jestem wielkim fanem Łukasza, więc skupianie się przede wszystkim na nim nie jest dla mnie aż tak satysfakcjonujące.” Detektyw Nakonieczny jest zawiedziony Twoim postępowaniem :D
      …Oczywiście żart. Nie można lubić wszystkiego ;)
      Ach, Ciebie też? To totalna porażka, takie zachowanie, jednak jest bardzo częste. Teraz już trochę ochłonęłam i emocje opadły, więc no – trudno. Ale tak jak wyżej napisałam, nie było to opowiadanie autorskie, tylko fanfiction, na dodatek takie, które zaczęłam pisać jakoś na początku 2012 roku, więc… Byłam trochę jeszcze gówniarzem :D
      Dzięki bardzo za komentarze, przeczytałam je już w nocy, ale na razie się nie tykam za późne odpisywanie – jeszcze znowu coś skasuję i już mi nie wybaczysz :D
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
    3. Bardzo się cieszę, że napisałaś o tym, o czym ja zapomniałem napisać - Jurek to hipokryta. Prawda!

      Ale mówimy o dwójce studenckiej czy nie? Bo to robi ogromną różnicę. :D

      Wiem, że nie opisujesz swoich poglądów. Wiem też, że Janek nie zniknął. :D Spokojnie. :)

      Ups, umknął mi ten szczegół. Co nie zmienia faktu, że jest to bardzo wkurwiające.

      Jeszcze raz pozdrawiam! :)

      Usuń
    4. Czy coß już wiadomo na temat nowego rozdziału?

      Usuń
  4. Hej,
    to ja ;) spodziewałaś się mnie...
    znów trochę nie pokolei, tamto nadrobię z komentarzami, ale teraz spróbuję już być na bieżąco...
    co ja mogę powiedzieć o tym opowiadaniu jest fantastycznie, widzę wielką zmianę w Jerzym z takiego zgorzkniałego człowieka staje się bardziej otwarty na innych już wiele pokazuje relacja między Jurkiem a Jankiem (ten to szturmem wdarł się w jego życie) to ostatnie zachowanie na tych wyścigach jak właśnie okazał emocje, wsprcie... no i trochę mnie nie pokoi to zachowanie Dęby z ciągłego zainteresowania do olewania...
    już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej!
      Bardzo się cieszę, że śledzisz na bieżąco też i to opowiadanie, a jeszcze bardziej się cieszę, że się podoba :)
      Jurek się zmienia, nie mogę tego ukryć i bardzo dobrze, ta zmiana czyni go odrobinę lepszym człowiekiem. Oczywiście, ogromny wpływ miał na to właśnie Janek.
      A Dęba... Faktycznie trochę podejrzanie jest to jego olanie Jurka. Nie mniej, pewnie Jurek kiedyś się dowie, dlaczego mężczyzna się tak zachował.
      Dzięki za komentarz i również pozdrawiam!

      Usuń
  5. Będzie ciąg dalszy dzisiaj?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie. Dopadła mnie jakaś blokada i utknęłam na początku. Ściskajcie kciuki, żeby udało mi się ruszyć dalej.
      Pozdrawiam i trzymajcie się! <3

      Usuń
  6. Chyba nie ma nic gorszego od momentu, kiedy nie możesz zasnąć ze zmęczenia oraz stresu. Padasz na ryjek, a gdy masz już zasnąć, okazuje się, że sen nie chce przyjść.������
    Już miałam pisać, że dawno nie było nic o matce Jerzego, a tu bum jest. Spotkanie było dosyć przytłaczające. Odnoszę wrażenie, że przez większość swojego życia, Jerzy był kierowany i kontrolowany przez matkę. Szkoła, dziewczyna, praca z ojcem oraz narzeczona… Dlatego właśnie stara się ograniczyć kontakt z rodzicielką do minimum. Jednocześnie wie, że jest to jego jedyna - a raczej jedna z nielicznych “bliskich” osób i członek rodziny.
    Kawusia na dzień dobry. Coś ten Jerzy rozpieszcza coraz więcej osób, a mina zszokowanego Łukasza musiała być bezcenna. ^_^ Fajnie, że Jurek czuje się coraz swobodniej w towarzystwie swojego szefa.������
    Byłam niemal tak samo pewna, jak Jerzy, że to Alek jest tym tajemniczym prześladowcą. - Teraz nasuwa mi się tylko ten chłopak, co był chyba jego asystentem albo sekretarzem w firmie jego oraz ojca. Ten, co sobie rozwalił rękę potłuczoną filiżanką czy jakoś tak…��
    Sprawy z rozdziału na rozdział coraz bardziej się komplikują. Jak już pisałam, jest coraz więcej pytań, a ty coś nie jesteś skłonna, żeby wyjawić nam na nie odpowiedzi. Narzeczona, kot, matka, dzieciństwo, prześladowca, Janek itp.
    Jakoś tak szkoda mi Łukasza. Ma coraz więcej na głowie: coraz więcej pracy, jego związek, który - chyba - przeżywa kryzys, oraz Jerzy, który nie jest mu obojętny. Z dnia na dzień ma coraz więcej zmartwień. Jeszcze się biedak od tego pochoruje i Jureczek będzie się musiał nim zająć.������
    Czy pójdzie na tą imprezę ? Wydaje mi się, że go tam wyślesz i zrobisz jakąś akcję >_<
    Plagiat …. Nigdy nie zrozumiem, co sobie myślą tacy ludzie więc pozostawię to bez komentarza, bo nie mam nawet sił się nad tym rozpisywać.��
    Wracam z ukrycia po kilku tygodniach i stwierdzam, że jednak łatwiej by było ogarnąć te sygnały dymne niż coś na tą piekielną pogodę…������
    Na koniec pozostaje mi podziękować ci za rozdział oraz życzyć ci dużo weny >_<
    Pozdrawiam <3 ������

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na początek podziękuję za dwa takie długaśne komentarze, gdy je czytałam od razu zrobiło mi się lepiej <3 No i przeproszę, że nie odzywałam się tak długo - miałam stan totalnej blokady ze wszystkim, co wiązało się z pisaniem. :C
      Co do matki Jurka, no to całkiem dobra teoria. Kobieta zdecydowanie chciałaby mieć duży wpływ na życie swojego syna dla jego dobra - tak jak z tym odchudzaniem, czy zmianą pracy.
      Jurek rozpieszcza, bo tak naprawdę gdy tylko ktoś się do niego zbliży i jest dla niego miły, serduszko mu mięknie. Problem tylko w tym, że wcześniej nigdy nie doświadczał takiej życzliwości, więc się nią nie odwzajemniał.
      Odpowiedzi kiedyś się pojawią, ale mogę Was jeszcze chwilę potrzymać w niepewności? :)
      Och, przyznaj, chciałabyś żeby Łukasz się pochorował, by Jureczek się nim zajął :D Tak samo, jak z tym Jurkiem w szpitalu - nie kuś, bo jeszcze tam skończy! :D
      Pogoda tym razem okazała się mniejszą przeszkodą niż moja własna blokada. :C
      Jeszcze raz dzięki za komentarze i również pozdrawiam! <3 <3

      Usuń
  7. I jak tam z weną, ruszyło coś? Strasznie już tęsknię za Jerzym...��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście ruszyło - myślę, że niedługo możecie spodziewać się rozdziału.

      Usuń
  8. Będzie coś w ten weekend ��?

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo tęsknię za Jerzym...

    OdpowiedzUsuń
  10. rozdział bardzo mi się podoba

    OdpowiedzUsuń
  11. Hejeczka,
    więc, to nie Alek zniszczył te rzeczy więc w takim razie kto? może stróż by wiedział, przecież widzieć jednak coś mógł, o tak było by nie zręcznie bardzo gdyby poszedł na tą impreze do Marcina ale może spotkał by kogoś interesujacego...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
  12. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, więc, to jednak nie Alek zniszczył te rzeczy więc w takim razie kto? może stróż by wiedział, przecież widzieć jednak coś mógł, było by trochę nie zręcznie gdyby poszedł na tą imprezę do Marcina, ale może jednak spotkał by kogoś interesujacego...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń